Skocz do zawartości
Forum

Dziwne rozstanie


Rozdarty

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Miesiąc temu zostawiła mnie moja Ukochana po 4.5 roku związku. Związku, który był piękny, rozumieliśmy się bez słów, mieliśmy do siebie zaufanie jak do nikogo innego naprawdę, nie widzieliśmy świata poza sobą widywaliśmy się zawsze kilka razy w tygodniu, najmniej 2 razy ponieważ dzieli nas ok 45 km. Od 4 lat studiuje i większość czasu spędza w obcym mieście zdala od rodziny, od roku mieszka sama ale ciągle widujemy się tak samo często, może nawet i częściej. Od samego początku ciągle ze sobą piszemy i codziennie rozmawiamy przed telefon. Dokładne powody mimo kilku rozmów, smsowych i 2 rozmów w cztery oczy nie są mi do końca znane. Jedne rzeczy zaprzeczają innym. Argumentowała swoją decyzję tym, że chyba się wypaliła, że wszystko było tak samo od dłuższego czasu. Najdziwniejsze jest to, że jeszcze na miesiąc przed rozstaniem pytała czy za dwa lata nasz ślub. Na 3 dni przed tym jak mi powiedziała, że to koniec okazywała mi czułość i miłość jak zawsze. Zapytałem ją wtedy czy mnie jeszcze kocha, odpowiedziała z zawahaniem, że nie wie, że niejedna dziewczyna chciała by takiego chłopaka jak ja, ale mam zrobić teraz coś dla siebie a nie jak zawsze dla niej. Po 3 tygodniach rozmawialiśmy po raz drugi i wtedy poprosiłem aby szczerze mi powiedziała czy mnie jeszcze kocha i odpowiedziała, że nie. Wszystkie znaki wskazywały na brak rozwoju w naszym związku, wtedy powiedziałem szczerze, że ukrywałem pewne rzeczy jakie jak: robiłem rozeznanie w sprawach ślubu, planowałem zaręczyny właśnie tego dnia kiedy mi powiedziała, że to koniec chciałem ją poprosić o wzięcie wolnego pewnego dnia, ponieważ chciałem się jej oświadczyć.
Nigdy się nie pokłóciliśmy tak aby nie rozmawiać ze sobą, zawsze następnego dnia dochodziliśmy do porozumienia. Rozważaliśmy zamieszkanie razem właśnie w tym okresie teraz. Ani ja ani nikt z naszego otoczenia nie zauważył, żeby coś się działo złego, zawsze była wesoła, czuła, przytulała się do mnie sama itp. Do tego dnia kiedy mi to powiedziała było wszystko w porządku. Jeszcze 3 dni przed sama zaproponowała żebyśmy pojechali do mnie do domu a nie wychodzili gdzieś do kina czy coś w tym stylu. Przecież gdyby nie czuła do mnie nic to nie zostawała by u mnie na noc, ani nie chciała by żebym ja u niej został, nie spalibyśmy razem, nie szukała sama kontaktu fizycznego. Usłyszałem także, że w ostatnim czasie jak byliśmy razem było wszystko ok, a jak tylko się nie widzieliśmy i zostawała sama to przychodziły jej myśli, że już dłużej tak nie chce żeby się spotykać 2- 3 razy w tygodniu. Moje wszystkie argumenty, że podjąłem konkretne kroki, że mieliśmy razem zamieszkać nic nie dają mimo, że są trafne i są odpowiedzią na jej jakieś zarzuty. Wygląda to jakby zauważyła błąd i pochopną decyzję ale bała się cofnąć decyzję i broniła się jak może, że ma rację. Nie poznała nikogo i wiem to akurat na pewno. Tak samo mam pewne informacje, że nie jest jej łatwo, że ciągle się o mnie martwi.
Podczas naszych dwóch rozmów ciągle płakała. Zapytałem tak orientacyjnie czy nie chce może przyjechać na moje zbliżające się urodziny, odpowiedziała, że to nie jest najlepszy pomysł. Zapytałem czy chce nasze wspólne zdjęcia z wyjazdów itp. bo mamy ich ogrom, odpowiedziała, że tak i pokazała mi, że ma ciągle moje zdjęcie w portfelu ale mimo to twierdziła, że już mnie nie kocha. Nawet wspólne zdjęcia na facebooku nadal ma. Przez ten miesiąc sprawa wyglądała tak: spotkanie, na którym powiedziała mi, że to koniec, potem przez 3 tygodnie dwie, krótkie rozmowy telefoniczne i kilka smsów, drugie spotkanie po którym wymieniliśmy kilka wiadomości i cisza. Twierdzi, że nie próbuje się ze mną na razie kontaktować, żeby nie dawać mi nadziei. Ja też się z nią nie kontaktuje, żeby nie wyjść na natręta i nie odpychać jej tym bardziej. Nie chce zrywać ze mną kontaktu ale chce żebym najpierw ochłonął. Pytanie czy można się odkochać w taki sposób czy jest taka możliwość, że powiedziała mi tak abym dał sobie spokój? Twierdziła, że już od jakiegoś czasu o tym myślała. Pytałem czy zmuszała się albo udawała uczucia do samego końca, powiedziała, że nie. Bo wygląda to tak jakby robiła wszystko wbrew sobie, a ta decyzja była pochopna i nie jest to tylko moja osobista opinia ale także wszystkich, z którymi o tym rozmawiam. Czy jest w ogóle szansa, żeby z czasem do siebie wrócić? Co robić w tej sytuacji? Nie zraniłem jej ani ona mnie, nie nadużyłem jej zaufania, ona to samo, nie było między nami kłótni nawet przed samym rozstaniem, potrafiliśmy się dogadywać bez konfliktów raz ja ustępowałem raz Ona, mieliśmy wiele wspólnych cech, a różnice w naszych charakterach się uzupełniały. Przez ten czas tak się do siebie dotarliśmy i naprawdę dużo razem przeszliśmy tych pięknych chwil jak i tych bardzo, bardzo trudnych. Ja ciągle mam małą nadzieję, bo znam ją bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Opisałem sytuację po krótce z najważniejszymi szczegółami, ponieważ opowieść o wszystkim ze szczegółami to temat na kilku godzinną rozmowę.

Odnośnik do komentarza

Mam wrażenie, że pisząc w formie MY, masz jednak na myśli siebie. Nie odeszłaby gdyby z jej strony było tak różowo jak piszesz. To był -prawdo podobnie-Twój punkt widzenia.
Powody nie są wg Ciebie do końca znane, ale przecież napisałeś jakie to powody. Wypaliła się, czegoś jej w związku brakowało, nie jest pewna czy Cie kocha. To nie są wystarczające powody?
Pytała o ślub, bo nie była pewna, czy chce z Toba spędzić resztę życia. Upewniła się, ze jednak nie i zerwała. Lepiej tak niż chajtać się bez miłości, prawda?
Zastanowiło mnie, ze proponuje, abyś się zajął sobą, ze martwi się (martwimy się raczej o dziecko, a nie dorosłego faceta). Czy nie byłeś w tej miłości typem bluszcza? Uzależniłeś się od miłości do niej do tego stopnia, że zatraciłeś siebie?
Sam twierdzisz, że nie wyobrażasz sobie życia bez niej. Czyli nie masz własnego życia, żyłeś tylko dla niej... moze zadusiłeś ją własną miłością? Wszak można zagłaskać kota na śmierć ;)
Z pewnością coś do Ciebie czuła: sympatię, przyjaźń, pożądanie... ale to nie musiała być miłość. Ludzie często są ze sobą, ponieważ się docierają, mają nadzieję, ze pokochają, nie zawsze zakochują się od pierwszego wejrzenia.
Poza tym piszesz, że nie wie czy kocha, że nie kocha, że się odkochała, ale czy kochała Cie kiedyś?
Moim zdaniem jest coś takiego, ze sama miłość nie zawsze wystarczy, aby ze sobą. Mozna kochać drania i nie być z nim właśnie z powodu tego, ze jest draniem. Można tez być z kimś, bo dobrze się z nim czujemy, ale nie kochać go jak partnera, a bardziej jak przyjaciela.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Czasami nie da sie zdiagnozować problemu, bo go nie ma.
Jedyne co przychodzi na myśl, to cos na kształt zmeczenia materialu.
Niby wszystko jest dobrze i działa jak należy, ale przychodzi moment, że pęka, tak samo z siebie.
Długo byliście razem i łączyło Was uczucie ale z jej strony po prostu sie wypaliło. Może wasz związek był zbyt stabilny ,zbyt przewidywalny, czy nudny. Może ona doszła do wniosku że chce od życia czegoś więcej, niz stabilizacja u twojego boku.
Trudno powiedzieć, ale widać że dziewczynie czegoś brakuje do szczęścia. Jest jeszcze młoda a jej uczucie do ciebie sie wypalilo i nic na to nie poradzi. Chce być wobec Ciebie w pożądku i nie oszukuje Cię, tylko mówi jak jest. Nie dziel włosa na czworo, bo analiza jej zachowania nie wiele wniesie ,do tematu. Jestes jej nadal bliski, ale juz cie nie kocha.
Widocznie nie bylo wam pisane.

Odnośnik do komentarza

Trudno tu wyrokować, czasem jedna strona nie chce wyjawiać powodu rozstania, żeby bardziej nie ranić.
Równie dobrze, mogła dojść do wniosku, że nie dla niej takie nudne, przewidywalne życie z Tobą, jak to, że tak długo odciągałeś się z zaręczynami czy wspólnym mieszkaniem, czyli nie byłeś na to gotowy.
Teraz raptem, jak ona powiedziała koniec, Ty miałeś się oświadczać, brak decyzyjności też pewnie działała na Twoją niekorzyść.

Mogła też zauroczyć się innym czy dopuścić się zdrady i teraz pozostaje jej powiedzieć, nie kocham cię, odchodzę.

Musiała mieć ważny powód, o którym nie chce Ci mówić i pewnie się nie dowiesz.
Masz rację, nie narzucaj się, bo to nie przyniesie żadnego dobrego skutku, ona sama musi wszystko przemyśleć.
Jeśli będzie chciała, to sama wyjawi Ci prawdę, nie naciskaj.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Byłeś za dobry, za kochany i za wspaniały Misiu kolorowy :) Kobiety tylko gadają, że tego potrzebują, a tak na prawdę trzeba od czasu do czasu mieć na nie wywalone i zapewniać huśtawkę emocjonalną, bo inaczej się nudzą. Przerabiałem to wiele razy, jak byłem taki jak Ty to zawsze prędzej czy później się nudziły, jak wbrew sobie próbowałem być takim dupkiem to mimo ostentacyjnego olewania przez X czasu od razu po okazaniu przeze mnie jakiegokolwiek przejawu zainteresowania wprost się rozpływały. Szkoda tylko, że nie potrafię tak cały czas, bo to tak jakbym nie był sobą.

Odnośnik do komentarza

Co do tego czy wogole mnie kochała to tak bo okazywała to szczerze i nie można też mówić że nie kochała nigdy bo popadniemy w paranoję że ktoś mówi jedno a myśli co innego trzeba mieć zaufanie a o to w związku chodzi. Może faktycznie byłem za dobry za bardzo się starałem. Czy waszym skromnym zdaniem praca nad sobą dla siebie i nie uganianie się na Nią może być dobrym rozwiązaniem aby zobaczyła we mnie tego samego faceta w którym się zakochała i którego pokochała? Dodam ze po rozstsniu nie robilem scen i zachowałem resztki godności.

Odnośnik do komentarza

"Nie poznała nikogo i wiem to akurat na pewno. Tak samo mam pewne informacje, że nie jest jej łatwo, że ciągle się o mnie martwi."

eh ta młodzieńcza naiwność ;) nie masz wcale takiej pewności, wmawiasz sobie, że ją masz. Choćby cała jej rodzina ci to przysięgała dalej nie oznaczało by, że to prawda :)

pytasz czy jest szansa na powrót ? otóż jest ale tu się kryje cały szkopuł. W swoim niestety żałosnym/zdołowanym (wybacz) stanie teraz nie jesteś dla niej atrakcyjny. Stąd te jej płacze i rzekome zamartwianie się, bo jedyne co ona czuje teraz do ciebie to wyrzuty sumienia, że jest ci tak źle. Mógłbyś to rozegrać na swoją korzyść, tak żeby za pół roku błagała cie o powrót ale wtedy musiałbyś przestać być sobą, i musiałbyś trochę "pograć", ale jeśli dobrze myślę skoro musiałbyś przestać być sobą to nie interesowała by cie taka opcja ? ;)

Odnośnik do komentarza

eh mówię to nie chętnie, nastawiam się tu na lincz kobiet ale trudno jeżeli to Ci pozwoli zrozumieć sytuację w której się znalazłeś.

Po pierwsze musiałbyś zacząć żyć tak jakbyś wcale nie był zdołowany. Ćwiczyłeś coś ? aktywności fizyczne ? to zacząć to robić regularnie. Wychodzić często ze znajomymi ? do barów itd ? Tylko musiałbyś to zrobić dla siebie, dać sobie pozwolić zaczerpnąć oddech. Poznać może inne kobiety ? porozmawiać, wybrać się na kawę i poszerzyć horyzonty.

Odnośnik do komentarza

Ona mogła dużo wcześniej myśleć o rozstaniu, im bardziej chciała się odsunąć, Ty się bardziej przysuwałeś.

Wiele partnerów do końca nie zdradza, że to koniec, udaje, że wszystko jest ok, bo ma problem w jakim stylu zakończyć, jak najmniej bezboleśnie, żeby druga strona łatwiej to zniósła, ale to chyba nie działa, choć nie wiem.

Trzeba pogodzić się z tym, że druga strona przestała nam odpowiadać, choć gorzej zawsze ma porzucony.

Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, więc nie wiem czy życie nadzieją, że wrócicie do siebie, wyjdzie Ci na "zdrowie".

Wszystko sobie tłumaczysz na plus, za bardzo starasz się być pod dziewczynę, to przynosi odwrotny skutek, a facet powinien być twardy..., nie odpowiadam Ci, to kończymy znajomość.
A Ty w myślach dałbyś się pokroić, tylko żeby wróciła, bo wydaje Ci się, że to wszystko idzie naprawić, otóż nie, nie da się nikogo zmusić do bycia z nami na siłę.

Lepiej jakbyś odchorował tę miłość i otworzył się na nowe znajomości.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Ona mogła dużo wcześniej myśleć o rozstaniu, im bardziej chciała się odsunąć, Ty się bardziej przysuwałeś.

Takie właśnie mam wrażenie. Ona widziała jego zmianę i z upływem czasu czuła się osaczona, przyduszona miłością. To przelało czarę goryczy.

Rozdarty
ale nie żeby nie być sobą tylko wrócić do stanu kiedy się poznaliśmy i z poczatku związku, ponieważ widzę, że sie jednak trochę zmieniłem, zbiegiem czasu chyba faktycznie coraz bardziej starałem się Jej nadskakiwać mimo że sygnalizował mi czasami że nie jest to potrzebne.

Zeby wrócić do tego stanu nie udawanego, ale prawdziwego, musiał byś sobie przypomnieć co wtedy robiłeś, ze taki byłeś. Myślę, że byłeś sobą. Miałeś własne zainteresowania, swoich znajomych... a potem zaczęło się zmieniać na Waszych znajomych i Wasze pasje, aż w końcu tylko na jej. Zacząłeś żyć jej życiem, poświęcać się dla niej, a ona pewnie czuła, że to zmierza w złą stronę.
W związku każdy musi być sobą, żyjecie wspólnie, ale nie jesteście jedną osobą. Każdy ma prawo do prywatności, do swobodnej przestrzeni osobistej. Każdy musi pielęgnować zarówno wspólną przestrzeń , jak i tę osobistą... to ważne.
Gdy ktoś zatraci siebie, jest jak niewolnik, marionetka.
Dobra z niej dziewczyna, bo były tu na forum przypadki, gdy pani to wykorzystywała. Robiła sobie podnóżka z faceta.
Twoja dziewczyna wolała zakończyć Twoje chore podejście, dać Ci wolność.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Zawsze byłem typem romantyka, wesołego, wygadanego, dowcipnego człowieka i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Z czasem zauważyłem, że często ulegam lub też nie umiem się postawić i zacząłem nad tym pracować. Dużo dzięki Niej się też zmieniłem na plus, każdy to zauważał. Wasze wpisy dały mi trochę do myślenia bo wcześniej nie przychodziło mi do głowy, że może powodem było własnie to lub po części to, a teraz zaczyna mi się wiele rzeczy układać w głowie. Wiem co musiałbym zrobić aby odzyskać ukochaną/naprawić nasze relacje, a jeśli się to nie uda to być może moje starania w pracę dla siebie i nad sobą wyjdą mi na dobre.

Odnośnik do komentarza

Rozdarty
a jeśli się to nie uda to być może moje starania w pracę dla siebie i nad sobą wyjdą mi na dobre.

Na pewno wyjdzie na dobre. W kolejnym związku już będziesz świadomy. Należy uczyć się na własnych błędach.
Powodzenia.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Nie ma zadnej rady. Ona postanowiła sie rozstac tzn, ze do tego dojrzała. Tobie , aby z tym sie pogodzic potrzebny jest czas. Jednocześnie spojrzenie do tyłu- nie powinienem czuc sie podle. Zwiazek w czasie, gdy trwał, był udany. Dowiedzialem sie, ze jestem zdolny do miłości i ,ze mnie mozna kochac. Jest to bardzo wazna informacja dla kazdego z nas.Ten zwiazek byl moją drogą wlasnego rozwoju. tak jak nauki w szkole sa wielostopniowe, tak i nauka zycia we dwoje jest wielostopniowa. I ona była partnerką, przy której jako facet dojrzewałem, Z czasem spotkam inną dziewczyne, dla której bede bogatszym człowiekiem niz wzesniej, dojrzalszym.

Odnośnik do komentarza

Rozstanie zawsze jest pewną formą egoizmu. Dla mnie rozstanie powinno być poprzedzone głęboką rozmową , z obydwu stron. Uważam za bardzo niedojrzałe rozstanie tylko z jednej strony. Dlaczego? bo wiele rzeczy tak naprawdę można jeszcze naprawić, jeśli tylko chce się pracować nad związkiem.

Odnośnik do komentarza

~CalL
Rozstanie zawsze jest pewną formą egoizmu. Dla mnie rozstanie powinno być poprzedzone głęboką rozmową , z obydwu stron. Uważam za bardzo niedojrzałe rozstanie tylko z jednej strony. Dlaczego? bo wiele rzeczy tak naprawdę można jeszcze naprawić, jeśli tylko chce się pracować nad związkiem.

Jednak autor pisał, ze były sygnały aby się zmienił, że np. nie ma się narzucać z pomocą, że ma żyć własnym życiem. On wtedy tego nie słuchał, nie odbierał jak należy, tylko uparcie robił swoje. A może nawet jeszcze bardziej uparcie, im bardziej dziewczyna mu sugerowała lub wyjaśniała.
Z tego wniosek, ze autor postanowił naprawiać po stracie... czyli mądry polak po szkodzie.
A ta głęboka rozmowa wg Ciebie to jak miała wyglądać? Coś w stylu: planuję odejść, albo się zmieniasz, albo odejdę? To by brzmiało jak szantaż emocjonalny.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Też uważam, że powinieneś zrobić jak dziewczyna mówiła, zacząć żyć swoim życiem, robić coś dla siebie. Niby jesteś świadomy błędów jakie popełniłeś, ale generalnie nadal je chcesz popełniać. Czyli chcesz się zmienić dla niej, by wróciła. Teoretycznie robisz to samo tylko zawoalowane ;) .
Zakładając, że wróci (choć uważam, ze to mądra dziewczyna i wie, że to nie ma sensu) to Ty nadal będziesz robił wszystko dla niej, aby znów nie odeszła...czyli w kółko to samo.
Jeśli dziewczyna nie wie czy Cie kocha, co oznacza po prostu, ze nie kocha, to jak chcesz w niej wywołać miłość? Nie kocha to nie kocha i już. Nie da się nagle zakochać, bo chłopak przejrzał na oczy po fakcie. Żadne działania typu wzbudzanie zazdrości, pokazanie jej że coś tam... mogą przynieść odwrotny skutek.
Dlatego czas pogodzić się, że jest jak jest i zmienić się DLA SIEBIE i na przyszłość, aby już nigdy nie powtórzyć tego samego błędu.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...