Skocz do zawartości
Forum

Samotność i brak asertywności


Rekomendowane odpowiedzi

W sumie nie bardzo wiem jak ująć w słowa swój problem. Mam problem ze sobą samą. Nie potrafię siebie zrozumieć. Brak mi wiary w swoje możliwości, w siebie. Nie potrafię mówić o sobie. Wszystkie swoje problemy duszę w sobie. Jestem strasznie zamknięta. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Lubię pomagać wszystkim w okół i jestem dla wszystkich, ale z własnym życiem nie potrafię sobie poradzić. Doradzam innym jak mają postępować, ale samej nie potrafię sobie pomóc. Ktoś mi kiedyś powiedział, że powinnam pozwolić sobie na szczyptę egoizmu, ale ja nie potrafię. Nie potrafię myśleć o sobie. Nie potrafię odmówić. Brak mi asertywności. Jestem strasznie nerwowa, ale nie pokazuję tego w okół tylko znowu trzymam w sobie. Gdy mnie coś zdenerwuje, to po mnie tego nie widać, nawet potrafię się uśmiechnąć, ale w środku to aż mnie trzęsie. Nie radzę sobie. Z niczym sobie nie radzę. Muszę, a może raczej chcę być taką perfekcjonistką, a za każdym razem gdy mi coś nie wyjdzie, wmawiam sobie, że jestem do niczego, głupia, albo że kompletnie beznadziejna. Wydaje mi się, że zbyt krytycznie do siebie podchodzę. Jestem strasznie samotna. Nie mam przyjaciół, nie mam z kim porozmawiać. Na rodziców też nie mogę liczyć, bo zajęci są tylko pracą lub wszystkim innym. Nawet myślałam kiedyś o wizycie u psychologa, ale boję się. Boję się że nie będę potrafiła z nim rozmawiać, z nikim nie umiem, po prostu nie umiem rozmawiać. Że usiądę i nie będę wstanie wydusić z siebie ani słowa. Poza tym takie spotkania są płatne, a mnie na nie nie stać. To wszystko mnie przerasta. Nie potrafię tak dłużej. Za bardzo się wszystkim przejmuję. Ostatnio egzamin zawaliłam to z tego błahego problemu ryczałam całą noc, jak głupia. Ja już jestem tym wszystkim wyczerpana. Chciałabym być tylko normalna....Chciałabym móc porozmawiać z kimś...

Odnośnik do komentarza
Gość moja_opinia

Rozumiem Cię doskonale. Znam Twój ból. W dzisiejszych czasach ciężko znaleźć prawdziwych przyjaciół na dobre i na złe - z którymi można pogadać otwarcie, mówić wszystko co tylko Ci przyjdzie do głowy.
Postaraj się nie zadręczać - niezdany egzamin jest błahostką (wiem jak to brzmi, ale tak jest). Takie sprawy same się ułożą.
Mieszkasz w dużym mieście? Może masz blisko siebie osoby, które z chęcią by Cie wysłuchały i pomogły Ci? Może są osoby, którym jesteś w stanie zaufać?

Odnośnik do komentarza

Mam taką koleżankę, która jest podobna do Ciebie. Pomagałaby wszystkim, ale sama o sobie i swoim życiu to nic nikomu nie powie, nawet zaufanej osobie. Ona jest bardzo zamknięta w sobie. Szkoda mi jej bo jest bardzo fajną dziewczyną. Ma chłopaka, ale wiem że on nie traktuje jej dobrze, mówi o niej na boku brzydkie rzeczy i ogólnie wydaje się być niedojrzały i jestem pewna że jemu się z niczego nie zwierza, bo nie ma w nim oparcia. Nie wiem jak radzi sobie z tym problemem, bo nic nikomu nie mówi i nikt nic o niej nie wie, jak się czuje, jakie ma problemy itd. Czasami do niej zagaduje, ale ona się tylko uśmiecha i nawet nie odpowiada... Naprawdę nie wiem jak Tobie pomóc. Musisz się przełamać i zacząć rozmawiać z ludźmi. Przecież musisz mieć jakieś koleżanki i kolegów skoro pisałaś, że często pomagasz ludziom w rozwiązywaniu ich problemów. Może jak następnym razem ktoś będzie Ci się żalił i pytał o zdanie to Ty też poproś tą osobę o chwilę uwagi i wyrzuć wszystko z siebie. Rozmowa jest naprawdę człowiekowi potrzebna. Gdybym dusiła wszystko w sobie to bym chyba zwariowała, bo ja jestem akurat gadatliwą osobą :)

Odnośnik do komentarza

Dzięki Kimberly, w moim przypadku jest tak, że ja jestem dla wszystkich, ale gdy ja kogoś potrzebuję wtedy nikogo nie ma. Nie potrafię się otworzyć. Jak jest mi na prawdę źle, gdy już nie mogę wytrzymać to chodze na cmentarz do dziadka, byłam z nim bardzo związana. Siadam i zaczynam płakać. Czasem pomaga, ale nie zamwsze. Nie potrafię mówić o sobie, o tym co czuję i w ogóle. Po prostu nie potrafię. zawsze byłam takim typep samotnika. Lubię przebywać sama, ale chciałabym znaleźć kogoś z kim mogłabym szczerze porozmawiać. Taką osobą kiedyś był dziadek, a od jego śmierci to już kompletnie się zamknęłam w sobie. Nawet z rodzicami rzadko kiedy rozmawiam, fakt ,oni dużo pracują, ale jak to mówią, gdy się czegoś bardzo chce to i do tego można dojść. Problem w tym, że nawet im tak bardzo nie ufam... Sama już nie wiem co się ze mną dzieje. Wiem że problem tkwi we mnie, nie mam pojęcia robić....

Odnośnik do komentarza

Są momenty kiedy wydaje mi, że już nikogo nie obchodzę, świat staje się szary i ponury. Bez żadnego celu, zero jakiejkolwiek motywacji. Są momenty kiedy po prostu chciałabym zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. W ostatnim czasie często nasuwają mi się myśli co by było gdyby mnie nie było, czy ktoś by to zauważył, czy ktoś by dostrzegł, że mnie nie ma....
Jak głupia bawię się w Boga, chcę zbawiać cały świat, ale ze swoim własnym życiem poradzić sobie nie potrafię. Udzielam wielu rad, nawet osobom w podobnej sytuacji jak ja, ale sama z nich nie umiem skorzystać.
Przebywam wśród ludzi, wiele osób wiem, że może się do mnie zwrócić po pomoc, nigdy jeszcze nikogo nie odstawiłam z kwitkiem typu, 'sorry ale nie mam czasu albo nastroju, by słuchaj o czyiś problemach'.
Dlaczego nie potrafię poradzić sobie ze sobą?
Dlaczego nie umiem funkcjonować normalnie?
Niby mam paru znajomych, ale tak na prawdę nie mam nikogo. Nikogo z kim mogłabym poważnie porozmawiać. Ostatnio nie śpię, mało jem, nawet z łóżka trudno wstać. Na nic nie mam ochoty. Na nic nie mam siły. Dziś znowu dzień, którego wolałabym żeby w ogóle nie było. Niby dopiero się zaczął, a już bym chciała żeby się skończył. Żałuję że w ogóle się obudziłam. Mogłam spać i spać i spać.... i tak już na zawsze....Spać i nieobudzić się....

Odnośnik do komentarza

spróbuj z psychologiem, nie musisz się obawiać, że nie będziesz potrafiła się otworzyć, oni przecież na co dzień pracują z takimi osobami i to już w ich interesie, żeby do Ciebie dotrzeć. Na forum nie miałaś blokady żeby opowiedzieć o swoim problemie, więc możesz np przepisać to na kartkę i dać do przeczytania psychologowi :) i zobaczysz, że po takiej wizycie będzie Ci lżej na duszy :) głowa do góry :)

Odnośnik do komentarza

Alineczka opowiadanie o tym wszystkim tutaj, też jest dla mnie strasznie trudne. Wizyta u psychologa. Myślałam o tym, ale przeraża mnie konfrontacja z nim. Spotkanie. Rozmowa. Brak wiary w siebie. Brak siły. Nie jestem wstanie nawet do niego pójść. Brak motywacji. Najpierw trzeba znaleźć jakiegoś psychologa. Ja nawet nie wiem jak się za to zabrać. Staram się być silna, ale czuję się bezradnie. Chciałabym być szczęśliwa, ale nie mogę, po prostu nie mogę...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Marzena pytasz dlaczego nie potrafisz poradzić sobie ze swoim życiem i ze swoimi problemami. Moim zdaniem dlatego, że się boisz. Boisz się zmian, boisz się, że problemy Cię przerosną - dlatego uciekasz od nich zajmując się problemami innych. Poza tym boisz się prosić kogokolwiek o pomoc, bo nie chcesz burzyć swojego perfekcjonizmu. Musisz zrozumieć, że mówienie o swoich uczuciach nie jest oznaką słabości, a wręcz przeciwnie. Postaraj się przełamać i umówić się na wizytę u psychologa - spróbuj, nic nie tracisz.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jestem za słaba. Nie dam rady pójść do psychologa. Nie ja. Na rodziców nie mogę liczyć. Zawsze byłam nikim i jestem nadal. Zawsze byłam ta gorsza. Zawsze to ja wszystko musiałam robić, bo przecież jestem najstarsza. Zawsze ja i ja. Nie mam już siły. Nie zasługuję na to, wszystko. Dziś się dowiedziałam że jestem egoistką, że myślę tylko o sobie. Najwidoczniej nie zasługuję na jakikolwiek szacunek, na jakiekolwiek uznanie. Rodzice mają do mnie ciągle pretensje o to, że pomagam. Lubię, więc pomagam. Wydaje im się że wszystko kręci się wokół pieniądza. Owszem pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. To że pracuję jako wolontariuszka, to że udzielam korepetycji czasem za darmo bo kogoś nie stać, to przecież nie jest jakiś grzech. Nikt mnie tak na prawdę nie rozumie. Nikt nie wie co ja czuję. Nie mam siły dłużej udawać. Ale nie mam również odwagi iść do psychologa. Pójście do psychologa byłoby oznaką słabości, poddania się. Chcę być silna tak jak mój dziadek. On nigdy się nie poddawał. Nigdy nie okazywał słabości. Tyle, że nikt mu nie wmawiał że jest do niczego, albo beznadziejny.... Tyle nas różni...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...