Skocz do zawartości
Forum

Alkoholizm w rodzinie, kłopoty w związku - jak sobie z tym poradzić?


Gość ma...ka

Rekomendowane odpowiedzi

W moim przypadku to moja narzeczona ma problem z alkoholem. Nie jest tak ogromny jak wspomniane tutaj, ale dzień w dzień jest na lekkim rauszu (czasami na dużym). Wykorzystuje każdą sposobność jak mnie nie ma w pobliżu, do tego żeby się napić - chowa się z tym mimo, iż wie że ja tak naprawdę wiem kiedy wypije (tego się nie da zamaskować). Zawsze jak znajduje butelkę to tylko się uśmiecha. Zawsze wracając z pracy do domu nie wiem w jakim stanie ją zastane :( Twierdzi, że staram się ją szpiegować, bo czasami skradam się i ją podpatruje, albo znajduje butelki i mówi wtedy, że to tym bardziej zmusza ją do picia niż do przestania (dla mnie to są bzdury). Czasami stara się wytłumaczyć swoje picie jakimiś drobnymi nieporozumieniami między nami - obwinia mnie. Czy da się to jakoś naprawić? Dodam, że już wielokrotnie obiecywała i nie dotrzymywała obietnic.
Odnośnik do komentarza
Witam. Ja też mam problem z pijącym mężem. Do tej pory nie docierało do mnie, że mój mąż jest nałogowym alkoholikiem, ale ileż się można okłamywać. Jestem już zmęczona kontrolowaniem szukaniem butelek, błaganiem, proszeniem, płaczem. Jesteśmy 10 lat po ślubie i 9-letnią córeczkę. Boli mnie serce, nie wiem co mam robić? Dałam Mu czas do wakacji jak nie zrobi coś z piciem odchodzę. Nie chcę tego, wiem jak ważna jest rodzina, jestem w stanie mu pomóc, wspierać w leczeniu, tylko żeby chciał. Wiem, że nieliczni wychodzą z tego, ale zanim wyjdą muszą dostać porządnego kopa od życia, może tym kopem będzie odejście. Córka jest dla mnie najważniejsza wiem, że kocha ojca ale jak będzie dalej nie wiem. Boję się, zwyczajnie się boje.
Odnośnik do komentarza
Wiem, że to co piszę jest straszne ale muszę Cię ostrzec, nie wierz w obietnice swojej narzeczonej, bo to tylko puste słowa. Pomóc jej może jedynie terapia i to pod warunkiem, że będzie tego chciała ona sama a nie ty. Wiem co mówię, żyję z alkoholikiem i wiem na czym ta choroba polega. To straszne ale prawdziwe. Życzę wytrwałości i powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Przykro mówić: Panie mają racje. Ja osobiście tej choroby doświadczam. U nas było chyba wszystko: kochanie nad życie, dobre życie, kłótnie, awantury, Blue Taxi:(: x20?.....Izbax4, demolka, sąsiedzi, zmarnowane życie....i wiele innych.........
Nikt z "naszej branży" nie wypowiada się-typowe. Mam jednak promyk nadziei w postaci mojej Żony i dla niej z tego staram się wyjść - i wyjdę.
Pozdrawiam Krzychu
PS. Nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez mojej Żony - może w ten sposób do tego pustego łba coś przemówiło.
Odnośnik do komentarza
To prawda życie z alkoholikiem to porażka powinno się je przerwać, ale gdzie odejść do brata alberta. To może lepiej zacząć terapie osoby współuzależnionej, chociaż tyle sobie pomoc i swoim dzieciom może pomogłoby to odnaleźć trochę siebie.
Odnośnik do komentarza
Czytam to forum i niestety muszę przyznać, że każdy kto żyje z alkoholikiem pod wspólnym dachem popełnia te same błędy. Piszę też o sobie. W moim domu od dzieciństwa był alkohol. Kiedyś większość kłótni o to spadało na mamę dziś dotyczą także mnie. 11 lat temu rodzice się rozstali. Z mamą nie miałam dobrych stosunków więc wyprowadziłam się z ojcem. Mój ojciec pił na początku od czasu do czasu. Niestety przeprowadziliśmy się w takie miejsce gdzie były dobre warunki aby jego nałóg mógł się rozwijać. Byłam wtedy w liceum. Zaczęło mnie to wtedy przerastać bo ojciec coraz częściej zaglądał do kieliszka. Ale jakoś się żyło. Najgorszy okres nastał gdy zamieszkałam razem z moim teraźniejszym mężem pod wspólnym dachem z moim ojcem. Ojciec nie miał oto pretensji tylko dało mu to przyzwolenie do jeszcze częstszego picia. Mój mąż pije naprawdę okazjonalnie, a czasem nawet z tego rezygnuje, gdyż ma podobne doświadczenia. Zaczął nam również robić rożne świństwa. Jak wyjeżdżaliśmy do rodziny to upijał się do nieprzytomności zostawiał otwarte drzwi do mieszkania na oścież tak, że wystarczyło tylko wejść i okraść całe mieszkanie. Jak kłóciłam się z nim o to śmiał mi się w twarz i mówił, że przecież nikt nic nie ukradł. To było straszne bo wykańczało nas to psychicznie. Cały czas była obawa, że spali mieszkanie, okradną nas. A on sobie nic z tego nie robił jak dziecko. Tylko się z nas śmiał. Wkrótce musieliśmy się przeprowadzić do innego mieszkania bo właściciel byłego go sprzedawał. Wtedy zrobiliśmy straszny błąd, że wzięliśmy go ze sobą. Miałam wielkie poczucie winy, aby go zostawić. Ojciec miedzy czasie zapisał mi działkę za którą czułam się zobowiązana aby się nim zająć. Wkrótce stała się moją zmorą. Ojciec stwierdził, że teraz może robić co chce a ja mu muszę zapewnić byt. Dziś jestem rok po ślubie i jestem w 9 m-cu ciąży. Myślałam, że zmieni się i zmieni mu się również nastawienie do mnie i stanie się spokojniejszy. Niestety alkoholicy nie zmieniają się. Prędzej, przed ciążą nie miałam odwagi aby mu powiedzieć, że jeśli nie przestanie pić będzie musiał się wyprowadzić. Teraz jak mu to powiedziałam to zaczął mnie straszyć, że zrezygnuje z pracy a wszystkie jego rachunki będę musiała opłacać ja. Nie zważał uwagi na mój stan na nic. Cały czas przysrywał, że kiedyś kobiety w polu rodziły a ja tyle szumu robię. Jednak ja zostałam przy swoim i zagroziłam mu, że jak będzie trzeba to zmienimy zamki jak nie przestanie pić a wyprowadzić się nie będzie chciał. Teraz trochę się to wszystko uspokoiło, ale z mężem czekamy aż znowu coś wybuchnie. Niedawno dowiedzieliśmy się, że jak nie pije to nam, a właściwie mojemu mężowi złą opinie wyrabia. Rozmawia o nim z moim sąsiadem i opowiada jaki mój mąż jest straszny, oczernia go, potem przychodzi do nas i opowiada nam co sąsiad o moim mężu mówił. To jest straszne my wzięliśmy go pod wspólny dach a on takich przykrości nam robi. Najgorszy błąd który popełniamy wszyscy co żyjemy z alkoholikami to współczucie i żal jak w sobie mamy. Zbyt dużo miłości i przebaczenia dla tych ludzi w nas siedzi. Niby to dobre cechy ale to one sprawiają, że oni nas tak wykorzystują, że wybaczamy im tyle błędów i pozwalamy im na nowe. Wiem, ze moja historia w porównaniu do innych nie jest wcale taka straszna ale to ona sprawiła, że kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez mojego ojca pod wspólnym dachem a dziś jest odwrotnie, nie wyobrażam sobie aby mój ojciec jak pójdziemy w końcu na swoje poszedł z nami. Taki człowiek jest nieobliczalny, nigdy nie wiem kiedy się wszystko zmieni, czego nowego się dowiem, co jeszcze moja rodzina będzie musiała znosić. Nie chcę aby moje dziecko musiało patrzeć na pijanego dziadka tak samo jak ja na ojca. Pamiętajcie czasami lepiej jest aby alkoholik się stoczył sam i musiał się w końcu martwić sam o siebie, A nie jego rodzina: co znowu się z nim dzieje, czy nie zamarznie, czy ktoś go nie napadnie. Rachunki muszę coś zrobić aby je opłacić on przecież wszystko przepija itd. Na końcu on nie martwi się już o nic (może oto jak ma podprowadzić nam drobne na alkohol) a my martwimy się o wszystko. Jeśli w rodzinie pojawia się kolejne dziecko, a ojcem jest alkoholik to nie można czekać że coś się zmieni, bo na lepsze na pewno nie. Trzeba zrobić wszystko aby kolejne dziecko nie musiało żyć z tym człowiekiem. Nie ma na co czekać. Jeśli będzie chciał się zmienić i odzyskać rodzinę to to zrobi. Weźmie się w garść i zawalczy o was. Zostając przy nim skazujecie nowego człowieka na straszny stres a być może i niebezpieczeństwo, gdyż taka osoba może stać się bardziej nerwowa (nowe wydatki, mało pieniędzy itd..) Wiem, że to wszystko tak łatwo się piszę, a co innego jest w życiu, ale spójrzcie na swoje dzieci ile jeszcze muszą znieść, ile muszą jeszcze łez wypłakać abyście w końcu powiedzieli DOŚĆ!!! Każda z nas jest o wiele więcej warta niż Ci ludzie nam wmawiają. Oni tak się ratują przed opuszczeniem, poniżają nas, straszą, biją aby znowu wyszło na ich. Wiem tylko jedno trzeba coś z tym zacząć robić, bo samo się nic nie zmieni.
Odnośnik do komentarza
To wszystko takie trudne. Każdy dzień przynosi nadzieję, a zaraz potem znowu ból, zawód porażka. Wiem, że życie z alkoholikiem jest trudne ale może nadejdzie ten dzień, że nie będzie już porażki Przecież zdarzają się takie przypadki. Nie chcę tak odchodzić, chcę mieć pewność, że spróbowałam wszystkiego żeby ratować rodzinę, a czy to się uda sam Bóg o tym wie. Nie wiem tylko na ile i jak długo starczy mi sił.
Odnośnik do komentarza
Do MM.Nie poddawaj się masz dla kogo żyć. Nie możesz tak mówić i myśleć tak nie wolno. Nie ukrywam, że ja czasami tak myślę ale zaraz myślę o mojej córeczce, ona na to nie zasługuje. Jakoś się musi ułożyć, cóż więcej mogę Ci powiedzieć, głowa do góry. Jak to moja córka mówi, musimy być "twardymi babkami". Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam jestem na tej stronie całkiem przypadkiem ale ten problem dotyczy równie mojej rodziny. Od kilku lat mój ojciec pije, dzień w dien wcześniej nikt nie zwracał na to uwagi, bo na początku były to 2-3 piwka dziennie lecz z czasem problem zaczął się zwiększa zaczęły się awantury w domu.Później obiecywał, że pozwoli sobie pomoc aby wygrać z nałogi ale na próżno, bo po paru dniach przemiany było tak samo. Moja mama ma już tego dość ja również na dodatek w moim prywatnym życiu nic mi nie wychodzi, obawiam się, że popadnę w depresje i nie zdołam pomoc ojcu chodź tak bardzo tego chce. Widzą moją bezsilność mam coraz mniej chęci do życia.
Odnośnik do komentarza
Witam.
Wypowiada się tutaj wiele kobiet, które są silne i poradziły sobie z problemem. Więc proszę o radę. Mój ojciec jest alkoholikiem. Pił od zawsze. Ale za każdym razem posuwa się coraz dalej. Wstydzę się za niego ja, mój brat i mama. Pije tygodniami, nawet miesiącami nie trzeźwiejąc. Nie robi dużych awantur ale wykańcza nas psychicznie. Każda praca jaką łaskawie podejmie (bo pracować nie ma ochoty) kończy się tym, że go zwolnią, bo się upije i nie pójdzie. Mama chodziła z nim na terapie, tzn. próbowała, bo on już na początku tracił chęci, bo się wstydził. Mam 21 lat, brat 19. Dodam, że jak ojciec pracuje to rzadko kiedy da kasę na jakieś rachunki, zazwyczaj cała wypłata idzie na niego, bo dla nas nigdy nie ma. Mama z jednej pensji musi utrzymać mieszkanie, nas i jeszcze gotować mu obiadki. Nie chcę tak żyć i nie chcę żeby mama się tak męczyła. Boje się że jak się wyprowadzę to ona sama sobie nie poradzi, albo że coś jej się stanie. Rozmawiałam z nią o rozwodzie, ale ona na to "gdzie my pójdziemy?" będziemy mieszkać razem z nim w jednym mieszkaniu bo nie stać nas na zapewnienie mu mieszkania zastępczego. On będzie wtedy tylko się mścił i robił na złość." Proszę o radę. Co można zrobić? Czy rzeczywiście musiałby mieszkać z nami? Może ktoś ma za sobą podobne historie albo zna się na prawie i potrafi pomóc.
Proszę o pomoc
Z góry dziękuję. Nika
Odnośnik do komentarza
Nie jestem specjalistą, więc moja rada na pewno nie będzie fachowa, ale może coś się z niej przyda.
Tak się zastanawiam nad tym mieszkaniem, czy to jest wasze czy wynajmujecie?? Jeśli Wasze to będzie trochę trudniej, bo zawsze pozostaje współwłasność, ale jeśli nie to może jedynym wyjściem jest wyprowadzka bez jego wiedzy, albo w taki sposób aby nie wiedział gdzie chcecie się wyprowadzić.
Jesteście dorosłymi ludźmi możecie pomóc mamie i wziąć ją pod swoje skrzydła. W trójkę podjąć pracę i wynająć mieszkanie. W innym przypadku, jeśli mieszkanie jest wasze, to sprawa naprawdę nie jest ciekawa. Trudniej takiego człowieka pozbyć się z takiego mieszkania, bo on uważa, że wszystko mu się należy i do wszystkiego ma prawo. Może powinniście skontaktować się z grupami wsparcia AA, oni na pewno mają znajomych prawników, którzy mogą wam coś poradzić, sądzę, że opłat za takie rady nie będą pobierać. Albo grupy wsparcia dla współuzależnionych też mogą Wam pomóc, bo ludzie mają podobne doświadczenia.
Odnośnik do komentarza
Witam mam 25 lat i jestem w 6 miesiącu ciąży. Mój mąż pije. Jego pijaństwo wygląda tak, że pije on przez 3 lub 4 dni i później jest kilka dni spokoju. To trwa od jakiegoś czasu. Moja teściowa zgłosiła już go na leczenie. Kocham go i wiem, że on mnie też kocha. On ma problem do którego nie chce się przyznać. Ja chce walczyć o naszą rodzinę. Mój mąż nie wie jeszcze i skierowaniu na leczenie. Mam nadzieję, że gdy się dowie nie podda się i będzie chciał o nas walczyć- o mnie i dziecko. Co mogę jeszcze zrobić, aby pomóc mu wyjść z nałogu? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Niektórzy mają wsparcie w teściowych, ja nie mam. Dosyć teraz ma zaskok pije od czwartku chyba odejdę, walczę od 14 lat z jego pijaństwem, myślę o popełnieniu samobójstwa. Mam dosyć, pije codziennie, a zaskoki miał co pół roku, później co miesiąc, a teraz co miesiąc.
Odnośnik do komentarza
Nie chciałabym nikogo komentować, bo znajduje się w podobnych sytuacjach jak państwo. Tą stronę znalazłam przypadkowo. Czytając wasze problemy poczułam, że nie jestem sama. W mojej rodzinie alkoholizm jest normą. Alkoholikami są już dwie osoby, a dwóm kolejnym osobom mało nie brakuje. Pozostałe osoby, które nie piją są bardzo nerwowe. Nie ma co się dziwić, bo w domu są ciągle awantury. Ja osobiście sobie z tym nie radzę. Prosiłam już o pomoc Dzielnicowego, ale on zbytnio nie pomógł. Nie wiem co robić! Chcę pomóc sobie i innym.
Odnośnik do komentarza
Ja też trafiłam tu przypadkiem, a tak naprawdę szukam w internecie jakiejś pomocy. Mam już 58 lat a mój brat 53 i jest alkoholikiem. Problem alkoholowy miał też mój ojciec, więc zawsze miałam ogromne opory, żeby tylko nie być w takiej rodzinie. Po śmierci rodziców a zwłaszcza Mamy, mój brat zamieszkał ze mną, mimo że miał swoje mieszkanie. Myślałam,że jak będę miała go na oku, to jakoś poradzimy sobie z tym problemem. Jak mieszkał sam, to miał ciągi tygodniowe, jeździł samochodem po pijaku itd. Brat ma dobrą pracę, dobrze zarabia, dobry samochód itd. i taką prace, że jak do tej pory pozwalają mu na przerwy tygodniowe. Kiedyś zdarzało się to raz na miesiąc czy dwa a teraz nawet co 2 tygodnie. Pije przez tydzień, sam, zamyka się w pokoju, pije i śpi. Jak skończy zapas to do sklepu po nowy. Przez te wszystkie lata jak strażniczka pilnowałam, nie pozwalałam sobie na wyjazdy urlopowe, bo jak tylko mnie nie było on pił. Straciłam znajomych, przyjaciół, po prostu przegrałam swoje prywatne życie. Teraz dociera do mnie, że źle zrobiłam, ale nie widzę wyjścia. Jak każę mu opuścić mieszkanie to wiem, że stracę brata, a jest nas tylko dwoje. Jeśli czegoś nie zrobię, to ta sytuacja będzie się powtarzała coraz częściej. To jest już obłęd, tak się nie da żyć. Ratunku.
Odnośnik do komentarza
A ja uważam, że alkoholizm to nie jest żadna choroba, tylko stan człowieka- człowieka, który nie ma pomysłu na życie (są to zazwyczaj ludzie leniwi). Sama jestem żoną alkoholika, mam wiele planów ale zastanawiam się nad ich realizacją, bo jak można coś planować z osobą, której się nic nie chce i dla której wszystko jest problemem.
Odnośnik do komentarza
Jestem żoną alkoholika od 23 lat. Mam podobne problemy jak wszyscy z tej ,,strony,, ale uważam ,że to nasze polskie prawo jest odpowiedzialne za ten los rodzin alkoholików. Tak naprawdę to alkoholik jest chroniony, bo nie szkodzi, że on pobije żonę, dzieci krzywdzi. Policja zawiezie go na izbę wytrzeźwień, następnego dnia, ma PRAWO wrócić do domu i dalej robi to samo, a nawet jeszcze gorzej mszcząc się na rodzinie. Jeżeli taki delikwent po każdej awanturze miałby zakaz zbliżania się do rodziny, to nie byłoby tyle tragedii rodzinnych. Mój mąż chodzi na terapię dla alkoholików, założyłam mu sprawę w sądzie o przymusowe leczenie. Pije dalej. Szkoda pieniędzy na takich.
Odnośnik do komentarza
Witam, ja również jestem żoną alkoholika. Jesteśmy razem 14 lat, mamy 5 dzieci. Kiedyś mąż pił, teraz pije i bije, poniża, kłamie. W końcu nie wytrzymałam i wyprowadziłam się od niego, ale mój problem trwa nadal. Kocham tego człowieka, bo mam też za co, dał mi cudowne dzieci, a jak był trzeźwy, był bardzo dobrym człowiekiem, swoim odejściem chciałam mu pomóc, ale niestety chyba niewiele zrozumiał. Ma wsparcie w swoich rodzicach, pił zawsze z nimi, a ja byłam tą najgorszą. Obecnie choruję na depresję, nie mogę sobie poradzić i wciąż mam nadzieję...
Odnośnik do komentarza
Moja mama jest alkoholiczką. Często były awantury w domu. Moja mama zgłosiła się do zakładu dla alkoholików i jest już tam ponad 10 dni, i po 4 dniach zaczęłam dostrzegać poprawę. Więc radzę Ci, nie zwlekaj, zgłoś swojego ojca do zakładu, a od razu będziesz dostrzegać poprawę!!!
Odnośnik do komentarza
Jestem dzieckiem alkoholika i chyba obecnie żoną alkoholika. Mój ojciec pił, bił nas i wyganiał z domu mnie i moją rodzinę. Gdy siostra i brat podrośli, postawili się ojcu i od tamtego czasu nie bił już nas ani nie wyganiał z domu, ale koszmar psychiczny trwał nadal . Ojciec przychodził pijany i robił awantury, krzyczał, a pod nieobecność domowników sprowadzał kolegów do domu. Jak przychodziliśmy do domu, to w różnych pomieszczeniach potrafiło spać kilku pijanych. Ojciec przechodził przymusowe terapie odwykowe. Jak wracał do domu, to po jakimś czasie znów pił i zachowywał się i robił ciągle to samo. W międzyczasie siostra wyszła za mąż, urodziła dzieci, moja mama pomagała siostrze w wychowywaniu dzieci. Ojciec nadal się nie zmieniał, mimo że został dziadkiem. Ożenił się również mój brat. Ja też osiągnęłam pełnoletność, skończyłam liceum i poszłam do pracy. Moja mama nie mogła już tego wszystkiego, co robi ojciec, wytrzymać i postanowiła wyjechać za granicę do pracy. Nie wróciła więcej, bo nastał stan wojenny. Teraz ja zostałam z ojcem i się męczyłam z jego pijaństwem, okradał mnie z pieniędzy na życie, sprowadzał pijaków, którzy brudzili, rozbijali szkło, rozlewali wódkę i inne napoje, zostawiali niedojedzone resztki porozwalane na stole, podłodze. Życie tak biegło nadal, ja musiałam gdzieś mieszkać. Zamykałam się w pokoju na klucz. Jak wychodziłam do pracy, mój pokój też zamykałam, po przyjściu niejednokrotnie musiałam naprawiać zamek, który wyrwał jakiś pijak myśląc, że u mnie w pokoju coś znajdzie ciekawego. Mój chłopak wyszedł z wojska, wzięliśmy ślub, urodziłam dzieci, wszystko jakoś się układało, mieszkaliśmy razem z moim ojcem, on się trochę uspokoił, pił trochę mniej, bardzo rzadko sprowadzał kumpli do domu. Dostaliśmy z mężem mieszkanie, wyprowadziliśmy się na swoje. Zaproponowałam ojcu, aby się z nami wyprowadził z tego środowiska. On nie chciał. Po 2 latach umarł - zapił się na śmierć. Umierał w ciężkich bólach, nie miał siły, żeby wyjść nawet do toalety, mój mąż to wszystko widział. My w międzyczasie wychowaliśmy dzieci, ukończyły studia, wyprowadziły się na swoje. Nawet nie zauważyłam, kiedy mój mąż mógł się stać alkoholikiem. Spotkania, na których mężczyźni sobie popijali nie przypominały tych zapamiętanych z rodzinnego domu. Nigdy nie pomyślałabym, że znów będę musiała zmierzyć się z problemem pijaństwa i że tym razem będzie to dotyczyło mojego męża. A jak zdałam sobie sprawę z tego w zeszłym roku, trwa to od kilku lat. Mąż przychodził po piwku, jednym, dwóch, trzech itd. Na początku nie poznawałam, że mąż jest po piwku, ale jak zaczął pić więcej, to zaczęłam się baczniej przyglądać i rozpoznawałam po ilu jest piwach. Rozmowy nic nie pomagały, sytuacje się powtarzały, choć nadal byliśmy szczęśliwi. Nie wiem jaki jest powód tego, co się z nim dzieje. Mamy pracę, dom, dzieci, wnuczki. Przełomowym momentem był zły stan mojego zdrowia. Wtedy mąż nie popijał piwka, ale z moim zdrowiem wszystko się wyjaśniło. Obecnie choruję jak każdy inny, więc w sumie nie widzę, abyśmy mieli bardzo duże zmartwienia, które przyczyniałyby się do tego, aby mąż prawie codziennie przychodził napity. W tym swoim upojeniu alkoholowym ma do mnie pretensje o wszystko, o to, że oglądam film inny niż on chce, że pracuję, że jestem chora, że mniej przychodzą do nas znajomi (ograniczyłam wizyty, aby mąż mniej pił), jak pracuję na komputerze to, to, że pracuję za długo. Jak się napiję piwa to, to, że piję piwo. Jak nie chcę się z nim napić wina, to ma pretensje, że jak są znajomi, to piję wino z nimi, a z nim nie chcę. Jak jestem chora, to ma pretensję, że jestem chora. Doszło do tego, że zaczyna agresywnie się do mnie odnosić i zauważyłam, że wyszukuje sobie przyczyny i powody do wypicia. Stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu. Na szczęście nic się nie stało nikomu, bo ruszał z parkingu i tam go policja zatrzymała. Nawet gdy jestem chora i muszę leżeć w łóżku przez tydzień, nie umie się mną zaopiekować. Miałam wysoką gorączkę, a on nie pomyślał, że może trzeba będzie się mną zaopiekować, zrobić mi herbaty. Wolał wypić i położyć się spać. Po pracy przyszedł wypity i miał wielkie chęci na zrobienie obiadu, jednak był na tyle pijany, że zdążył tylko przyprawić mięso, zapomniał włączyć piekarnik i położył się spać. Zapomniał nawet wyjść z psem na spacer. Nie wiem, co się z nim dzieje, nic z tego nie rozumiem. Nie czuję, aby mnie zdradzał, zresztą przychodzi do domu zawsze na czas, nie czuję zresztą, aby mnie zdradzał. Jak nie pije, to jest nadal czuły, gorzej jest, gdy choć powącha alkohol, to zaraz go ciągnie, aby trochę wypić. Jak śmiem twierdzić, że jak nie wącha alkoholu, to nie ma ochoty pić. Psychicznie nie mogę już tego znieść. On mnie wykańcza tym, że jest napity lub pijany i mówi do mnie, że to nie prawda. I trwa to już tak długo i tyle przeprowadziłam rozmów, tyle było obietnic z jego strony, że sama nie zliczyłabym, ile tego było. Pozostaje mi tylko odejść od niego i jak mu to mówię, że jak się nie opamięta, to trzeba będzie rozstać się, to on na to, że ja tego chcę i dlatego mówię, że on jest napity i pijany. Udowodniłam mu, że jest pijany lub napity poprzez ściągnięcie do domu różnych osób, jednak on oczywiście mówił, że to tylko jednorazowy wyskok lub wmawiał innym, że jest trzeźwy, gdy ktoś powiedział mu, że od niego czuć alkohol, to wtedy się dopiero przyznawał do tego, że wypił piwko. Do mnie mówi: ty zawsze ode mnie czujesz alkohol, czy jestem trzeźwy, czy nie. Czasami myślę, że chyba jestem wariatką. Czuję od niego alkohol, a on mi wmawia, że nic nie pił. Z zachowania mojego męża też można wywnioskować, czy jest trzeźwy, czy pijany, ale on bierze mnie na krzyki, twierdząc, że znów mi się coś przewidziało. I co mam począć, co zrobić, jak pomóc jemu i sobie? Nie chcę, aby mnie pociągnął ze sobą na dno. Dno może być głębokie, ale też i płytkie.
Odnośnik do komentarza
Mam 24 lata i rodziców alkoholików. Ojciec chyba pije od zawsze, matka od kilku lat. W tamtym roku zgłosiłam ją do ośrodka pomocy społecznej, wiec przez pół roku co miesiąc miała spotkania, jeździłam z nią do psychologa, ale teraz wiem, że to wszystko na próżno, bo znowu zaczęła pić. Idą święta, ale przecież picie jest ważniejsze niż święta,a co najlepsze w tym wszystkim skończy się jej kasa, wtedy jej się przypomni, że ma dzieci, ale ja już nie potrafię jej wybaczyć kolejny raz. Mam już dość takiego życia, nie potrafię cieszyć się swoim życiem, bo moje życie jest uzależnione od jej życia. Chciałabym zgłosić ją na leczenie odwykowe, ale wtedy ojciec nam tego nie daruje,
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...