Skocz do zawartości
Forum

Uzależnienie od marihuany


Gość piotr

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, czy ma tu ktos wiedzę na temat cbd ? Albo jakie olejki kupic zeby zażywać je a nie palić? Bo jestem od 5 lat uzależniony musze z 2 gramy dziennie wypalić bo jak nie zapale to mam upiory na głowie i myślę o samobójstwie.. tak jest już od około roku... jak zapale to przechodzi... na 2, 3 godziny... już nie daje rady.. w moim przypadku nic żaden psycholog nie wchodzi w grę jestem daleko od polski i mam słaby internet a żeby zadzwonić wydam fortunę.. chce spróbować to zamienić na te olejki czy to coś pomoże? Ma ktoś wiedzę na ten temat jak to ugryźć?   Nie jestem żadnym menelem tylko normalnym pracującym człowiekiem ale mam problem z tym.. 

Odnośnik do komentarza
Gość Ksiezycowa

Jaralam to gówno kilka lat praktycznie codziennie, jak czytam niektóre wpisy, to robi mi się słabo na sama myśl...

Najgorsze w marihuanie jest to przekonanie, że to sama natura, nie uzależnia, jeszcze to całe dopisywanie ideologii do jarania, że lek (może przeciwbólowy przy raku, stosowany doraźnie a nie na depresję przez kilka lat dzień w dzień... Jeszcze kupowany od wątpliwego dilera, który Bóg jeden wie skąd ma i czym podlewane, a zdazylo mi się trafić na palenie podsypane opiatami, muchozolem, i cholera wie czym jeszcze...) 

Po ponad pół roku abstynencji nadałam mam mocne problemy z pamięcią krótkotrwała, motywacją, ogólnym ogarem życiowym, rozleniwieniem, apatią, zanikiem emocji i uczuć, nerwowością... Klasyka gatunku. Na początku było super, pasje które miałam pod wpływem były jeszcze bardziej porywające, tworzenie pod wpływem - takie głębokie i inspirujące... Lecz nagle obudziłam się któregoś dnia, "sklejona", przymulona, apatyczna. Znowu wymyśliłam pretekst, by nie pójść do pracy, do znajomych, na rodzinny obiad.... I coś we mnie pękło. Marihuana to może i jest lek, jak waporyzujesz 0,2g dziennie przed spaniem, przeciwbólowo  powiedzmy, a nie jak starasz się zwalczać problemu i zaburzenia psychiczne typu detpesja czy lęki jarajac wiadra, bongo czy jointy w ilości kilku gram dziennie, od świtu do nocy, codziennie....serio, ja paliłam kilka lat, niby niewinnie, ltylko wieczorami, może w weekendy od południa, w ilościach max 2 jointy na dobę, a i tak odczuwam do dziś skutki tej niewinnej "suplementacji". 

 

Fakt, można po paleniu parę rzeczy rozkminic inaczej, ciekawiej, można rozbudzić twórczość, dobry spokojny nastrój.... Ale to trwa krótko, i nqgyle bez jointa nie możesz spać, oglądać filmu, znosić codziennego życia, bez tej małej nagrody tracisz wszelką motywację i chęć. Palenie staje się treścią i celem życia, sensem  samym w sobie. Nie warto ...

Może jest grupa ludzi, która może kilkadziesiąt lat popalać sobie jointa na wieczór  i spoko na co dzień funkcjonować. Ale takich osób jest bardzo mało. Większość w to wpada zupełnie i po kilku latach systematycznego jarania staje się zombiakiem.... bo na prawdę ciężko jest wrócić później do siebie,tego "sprzed jarania"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość Wciaz palacy

Zgodzę sie ze wszystkim powyżej. Palenie jest ok ale tylko dla tych co jeszcze nie zdążyli obie zniszczyc planow na zycie. Ja zaczalem popalac w wieku 16 lat mam 38 a nalogowo pale ok 2 g dziennie przez ok 5 lat. Niestety moglbym przylozyc kalke do postu Ksiezycowej. Odkladanie kontaktu z rodzina, znajomymi, ile to razy ich olalem bo bylem spalony, w niedzyczasie rozpad malzenstwa (czytam co pisza tu kobiety o związkach z palacymi i rozumiem obydwie strony), w moim przypadku zona uznala ze skoro sam mam z tym problem i nie idzie mi odstawienie to ona sie odwraca i zawija w swoja stronę jak podczas zakupow gdy uznajemy ze "eee niech sobie lezy jednak nie chce tego, wychodze".  Cholernie tego czasu zaluje i wiem ile zycia straciłem i ze pewnych rzeczy sie nie cofnie. Najgorzej ze jakos nie widze opcji rozmowy z kimkolwiek, posty jak ten to jedyna forma komunikacji z ludzmi ktorzy beda w stanie zrozumiec sytuacje. Ktos poradzi psychologa, ale jak zareaguje na psychologa ktos kto obczytal sie w technikach psychologii od a do z? Bylem, probowalem, frazesy z ksiazki bla bla bla plus leki antydepres. i antysamobo. i jeszcze za to plac. Najlepszy terapeuta to ten szczery ktory jest twoim przyjacielem, osoba szczera ktorej sie nie wstydzisz. Wlasnie wstyd nas niszczy w dużej mierze. Jesli ktorys z zielonych luzakow to przeczyta to prosze was dla wlasnego dobra pomyslcie czy trawa naprawde wam pomaga bo gdy wydaje ci sie ze lecisz przez zycie normalnie i gladko to nagle okazuje sie ze twoja sciezka zboczyla od tego co wazne i potrzebne, a zorientujesz sie dopiero gdy stracisz mozliwosc powrotu na tamten tor. Wtedy ujrzysz ze chcesz byc na tamtej drodze z ktorej zszedles, ale to sie juz nie zbiegnie nigdy a ty bedziesz patrzal z przerazeniem bo nie zobaczysz z przodu nic co daje sens a i w tyl tez sie nie da isc. Pisze to ku przestrodze dla tych 20- kilku latkow, zaczniecie chciec wkoncu czegos innego od zycia ale trawa to wam zrujnuje. Bedziecie wszystko olewac az w pewnym momencie uznacie ze juz koniec olewki, ze juz ok zaczynam zyc normalnie, tylko zeby nie bylo za pozno tak jak u mnie. Konczac to wlasnie tego wam zycze, pelni zycia i satysfakcji z niego. Pozdro

Odnośnik do komentarza

Cześć wszystkim zielonym 

mam 23 lata i jaram od gdzieś 15r życia z czego ostatnie 4-5lat CODZIENNIE i nie myślcie że jakiś dzień jest odpuszczony. 
średnio jedyneczka dziennie, oczywiście jak jest penga to może być i łapka, w zasadzie nie ma ilości której bym nie spalił 


„If I had all the money in the world
I'd probably burn it all
If I had all the riches in the world
I'd surely burn it all” - Stick figure 

 

wracając do tematu, tak jak większość mam objawy typu złośliwość, zespół amotywacyjny, niechęć rozmowy z innymi, samotność oraz analizowanie kto jest moim wrogiem i w jakim stopniu może mi zaszkodzić. 
W przeciwieństwie do innych MJ w moim przypadku nie zagraża utraty partnera, palę bo zostałem odrzucony przez miłość ze szkoły, jedyną dziewczynę którą kiedykolwiek kochałem, od tamtego czasu jaranie to moje jedyne szczęście, kiedy umierałem ze smutku to była jedyna nadzieja i tak w sumie zostało. Najbardziej denerwujące jest ciągłe piętnowanie rodziny o to żebym rzucił, że się zmieniłem, że nie jestem taki jak kiedyś, jednak po spotkaniu z kilkoma
 kobietami zawsze miałem wrażenie że jestem tak lipnym facetem że nie powinienem być sobą. 
Chcą żeby był miłym przyjaznym facetem, wolnym od nałogów(takim jak przed MJ) jednak ja znienawidziłem siebie za to, chcą żebym wrócił do stanu gdzie dziewczyny mnie wrzucały do friendzona i umawiały się z typami których zwykle społeczeństwo określiłoby jako margines/debil. Oczywiście MJ nie jest magnesem na cipki ale pomaga mieć na to wywalone. 

dlaczego to piszę? 

Jako przestrogę, MJ zbudowała mi mały bezpieczny ale samotny świat, bez emocji i miłości. 
Najśmieszniejsze jest to że w tych czasach kiedy było mi najgorzej z uczuciami znalazłem że długoletnie palenie prowadzi do zaniku emocji i uczuć, prowadziłem sie tak żeby to się stało i jestem w punkcie docelowym. 
 

czy mi z tym źle? Nie - nigdy więcej nie chce się zakochać, w zasadzie gorzej niż wtedy nie czułem się nigdy, nawet wolę trucie ludzi dookoła że mam przestać niż czuć się jak wtedy. Mogę powiedzieć że MJ to moja miłość, zawsze daje mi szczęście. 
 

czy potrzebuje leczenia? Na pewno

czy to uczynię? Na pewno nie. 
 

Odnośnik do komentarza

Nie napiszę nic odkrywczego: trzeba iść na terapię. Na przykład w Nefo to oferują różne formy terapii: od zdalnej, przez hybrydową aż po pobyt w zamkniętym ośrodku. Musisz sie zastanowić co jest dla Ciebie najlepsze. Może spotkaj się na 1-2 sesje zdalnie z kimś z Nefo i potem podejmij decyzję co jest dla Ciebie najlepsze żeby wyjść z uzależnienia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...