Skocz do zawartości
Forum

Brak zrozumienia


Gość Jola

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie. Chciałabym dowiedzieć się czy jest sens walczyć o coś czego tak naprawdę nigdy nie było? Brak poruzumienia w moim małżeństwie sprawia mi ogromne poczucie porażki. Tyle kłótni, tyle wyrzucanych sobie wzajemnie żali, mam już dość. Całymi dniami jestem sama, bo mój mąż pracuje od rana do wieczora, w tym czas zajmuję się domem i dziećmi. Jestem wykończona po całym dniu bo moje najmłodsze dziecko jest bardzo energiczne i nie jednego potrafi zagiąć swą aktywnością. Za chwilę wracam do pracy, która wymaga bycia w niej od 11 do 21. Martwię się o to, że po pracy zastanę nie posprzatane mieszkanie, dzieci sobie biegające a mąż będzie spał bo wyczerpany. Jak zwykle bez żadnego wyboru będę musiała posprzątać umyć dzieci dać im jeść bo pewnie zgłodniały od ostatniego posiłku i położyć ich spać. Kiedy wkoncu mogę się położyć mojemu mężowi zbierze się na igraszki oczywiście ja nie mam już siły po całym dniu no i obraza majestatu a w najgorszym wypadku słowa ty kogoś masz. Wiele razy rozmawiałam ale to tylko krótkotrwałe rezultaty. Gdy przyszedł czas by porozmawiać zawsze było jedno słowo "jutro". Kocham moje dzieci lecz nie wiem czy kocham nadal mojego męża. Jestem wykończona i nie wiem jak się pozbierać by móc normalnie porozmawiać. 

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że idziesz do pracy, odpoczniesz od codzienności. Koniecznie w tej sytuacji załatw pomoc domową, miej czas dla siebie, idź do fryzjera, spotkaj się z koleżanką. Musisz być twarda, powiedz mężowi, skoro Ty nie chcesz/nie możesz mi pomagać, nie ma innego wyjścia. 

Wtedy, bez oglądania się na pomoc męża, nie będziecie mieli powodów do kłótni, które i tak nic nie wnoszą. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jest bardzo wiele innych sytuacji, które nie dają mi spokoju. Być może i jest to tylko chwilowe lecz ja nie mam siły kolejny raz udawać przed samą, że będzie już tylko lepiej. Mój dzień jest tak napięty że niekiedy nie ma czasu nawet na kawę. Uwielbiam zajmować się domem, dziećmi. Jestem za z tego co mam. Mój mąż pracuje od poniedziałku do soboty i to ciężko jestem wdzięczna za to, że jest pracowity. Ale ja potrzebuje partnera a nie pracownika który traktuje dom jak by był hotelem. Ilekroć chce coś zmienić wszystko jest na nie. Ciągłe pretensje i czepianie się o to jak wyglądam ze jest to zamiast tego. Znoszę to wszystko by nie ranić dzieci a one jak wiadomo wszystko widzą lecz pewnych sytuacji nie rozumieją. Nie chcę też by żyły oddzielone od ich taty. Może i racja jak wrócę do pracy w końcu dotrze do niego ile wymaga wysiłku by utrzymac porządek i ile czasu pochłaniają nasze dzieci. 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Jola napisał:

Ciągłe pretensje i czepianie się o to jak wyglądam ze jest to zamiast tego

Na to nie powinnaś pozwolić, nigdy tak nie jest, żeby wszystko się podobało u partnera, dlatego niektóre rzeczy należy zaakceptować, z nie którymi walczyć i to wzajemnie. Pewnie zbyt ulegasz, bo boisz się ropadu rodziny, ale czasem postawienie sprawy na ostrzu noża przynosi efekt pozytywny. Nie bój się, jemu też zależy na rodzinie, więc stawiaj na swoim jak wiesz, że masz rację. Nawet pod groźbą rozwodu. On tak sobie pozwala, bo wie, że niepewnie czujesz się w tym związku. 

Jak będziesz pracowała, też będziesz czuła się pewniej. 

 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Nie uważam, żeby problemy, które przedstawiłaś były powodem do rozstania. Sądzisz, że gdy odejdziesz będzie Ci łatwiej? 

3 godziny temu, Gość Jola napisał:

Mój dzień jest tak napięty że niekiedy nie ma czasu nawet na kawę.

Czy aby nie przesadzasz? Nie napisałaś w jakim wieku masz dzieci, ale mnóstwo kobiet łączy pracę zawodową z opieką nad dziećmi i obowiązkami domowymi. Ty tymczasem nie pracujesz i nie masz nawet czasu na kawę? Rozumiem, że dzieci potrafią być zajmujące, ale to też kwestia organizacji czasu i postawienia sobie priorytetów; co ważniejsze? Wiadomo bezpieczeństwo dzieci, ale też ich dyscyplina, obiad, zakupy, czy porządki? 

Kwestia organizacji Waszego życia rodzinnego, to też poważny problem. Jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie Waszej rodziny, jeśli Twój mąż pracuje fizycznie od poniedziałku do soboty, od rana do wieczora. Dziwisz się, że nie ma na nic siły?

Teraz Ty wracasz do pracy od 11-21!!! Kto więc będzie zajmował się Waszymi dziećmi? Do godziny 10.30 zdążysz posprzątać, wyprać itd, ale kto będzie zajmował się i wychowywał Wasze dzieci? ...bo z tego wynika, że będziecie widywać je tylko rano, przed odprowadzeniem do żłobka/przedszkola.szkoły i wieczorem, gdy będą już spały. Kto je nakarmi, wykąpie, ułoży do snu? Kiedy niby Twój mąż miałby sprzątać i opiekować się dziećmi, jeśli pracuje do wieczora?

Albo zmyślasz, albo czegoś nie przemyślałaś. Jeśli Twoja historia jest prawdziwa, to uważam, że obydwoje z mężem powinniście pomyśleć nad zmianą pracy, zarówno on, jak i Ty. Poszukać pracy w bardzie przystępnych godzinach np od rana do popołudnia. Nawet, jeśli on będzie mniej zarabiał, to jednak będzie jeszcze Twoja pensja, więc w efekcie budżet rodzinny powinien być na +. Zyskalibyście więcej czasu dla siebie i dzieci. Wtedy też można byłoby rozmawiać o podziale obowiązków domowych.

Nie możesz całej winy zrzucać na męża, choć nie usprawiedliwiam jego krytykanctwa wobec Ciebie, ale obydwoje ponosicie winę za te sytuację. Powołaliście na świat dwoje dzieci nie zastanawiając się jak poradzicie sobie finansowo i organizacyjnie. 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość Jola napisał:

Ilekroć chce coś zmienić wszystko jest na nie.

To może przestań go pytać o zdanie i zadecyduj sama. Prosty przykład z mojego życia. Często mąż narzeka, że coś musi zrobić przy moim laptopie, twierdząc, że coś spartoliłam, że przecież to takie proste... a dla mnie technika to czarna magia. Nie wiem czemu, ale jest na tym punkcie przeczulony ? Toteż kiedyś, po wysłuchaniu kilkakrotnym jego wywodów, po prostu poszłam do serwisu i zrobili co chciałam. Wzięli symboliczne 20 zł,  bo to nie było nic wielkiego, ale mężowi zrobiło się głupio. Oczywiście najpierw mi nawrzucał, bo musiał podreperować jego męskie ego, ale od tej pory gdy coś się dzieje z komputerem to pytam prostu: " kochanie, pomożesz mi czy mam iść do serwisu". To działa, bo choć pozrzędzi sobie coś pod nosem, to i tak pomaga ?

Wydaje mi się, że Tobie potrzebna jest zmiana taktyki i nastawienia do życia. Nie wiem czy boisz się męża, czy tylko na siłę chcesz żyć w zgodzie i zgadzasz się na wszystko, wbrew sobie, czy coś innego... ale są czasem takie chwile, że trzeba samemu zadziałać.

4 godziny temu, Gość Jola napisał:

Nie chcę też by żyły oddzielone od ich taty.

Na razie nie musi tak być. Moim zdaniem zmień nastawienie sama do siebie. Piszesz, że uwielbiasz zajmować się domem i dziećmi, a więc tu chodzi o coś innego niż pomoc w domu. Chociaż to moze teoretycznie uwielbiasz, a w praktyce chcesz , aby inni byli z Ciebie dumni, doceniali i chwalili. To by oznaczało, że brak Ci pewności siebie i szwankuje poczucie własnej wartości u Ciebie. Moze powinnaś zacząć bardziej uwielbiać czas poza domem i i samą siebie. Chyba zatraciłaś własne JA, bo ciągle dom-dzieci-mąż.... a gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? Czy lśniący dom, smakowity obiad i czyste dzieci to aż takie szczęście?

Mąż prawdo podobnie narzeka na wszystko, bo nie ma między Wami więzi. Gdyby była to by mu nie przeszkadzały drobiazgi w opiece nad domem i dziećmi. Nie wie czego ma się przyczepić to się czepia wszystkiego nieistotnego... coś na tej zasadzie. Dlatego uważam, ze powinnaś mniej czasu poświecić na dbanie o dom, a więcej o siebie, bo zadowolona Ty to szczęśliwe dzieci i nieczepialski mąż ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jest bardzo wiele innych sytuacji, które nie dają mi spokoju. Być może i jest to tylko chwilowe lecz ja nie mam siły kolejny raz udawać przed samą, że będzie już tylko lepiej. Mój dzień jest tak napięty że niekiedy nie ma czasu nawet na kawę. Uwielbiam zajmować się domem, dziećmi. Jestem za z tego co mam. Mój mąż pracuje od poniedziałku do soboty i to ciężko jestem wdzięczna za to, że jest pracowity. Ale ja potrzebuje partnera a nie pracownika który traktuje dom jak 

Odnośnik do komentarza
7 minut temu, Gość Jola napisał:

Jest bardzo wiele innych sytuacji, które nie dają mi spokoju. Być może i jest to tylko chwilowe lecz ja nie mam siły kolejny raz udawać przed samą, że będzie już tylko lepiej. Mój dzień jest tak napięty że niekiedy nie ma czasu nawet na kawę. Uwielbiam zajmować się domem, dziećmi. Jestem za z tego co mam. Mój mąż pracuje od poniedziałku do soboty i to ciężko jestem wdzięczna za to, że jest pracowity. Ale ja potrzebuje partnera a nie pracownika który traktuje dom jak 

Pisałaś już o tym. Po co kopiujesz swoje wypowiedzi, a nie odniesiesz się do tego co piszą Ci forumowicze?

Przy takich godzinach pracy nie będzie Was jako rodziny, a Wasze dzieci nie będą miały rodziców. Przecież to Wasza wspólna decyzja, Twoja i męża.

Odnośnik do komentarza

Zacznę od początku. 

Poznałam mojego męża 13lat temu. Miałam zaledwie 17lat. Na swój wiek byłam dość rozchwiana emocjonalnie. Jako jedyny zainteresował się mną poważnie. Po bardzo ktotkim czasie zamieszkalismy razem. Oczywiście były sytuacje w których i ja popełniałam masę błędów. Po 5 latach wzięliśmy ślub. Pojawiło się pierwsze dziecko. W czasie ciąży byłam sama bo mój mąż od 14 lat pracuje w budownictwie. Po 3 latach postanowiliśmy się przeprowadzić do większego mieszkania. Owszem pracowałam i to w różnych miejscach i firmach lecz za każdym razem było źle. Zawsze coś było nie tak. A to że pracuje na trzy zmiany a to że musi odebrać dziecko od mojej mamy. Zmieniłam pracę, która nie wymagała dojazdów na początku było całkiem dobrze ale i tak po czasie okazało się, że znów nie jest tak jak powinno. Być może się czepiam ale ile z nas kobiet jest w takiej sytuacji, że ręce opadają. Nie mówię, że wymagam nie wiadomo czego ale do cholery jasnej przecież też pracuje ciężko fizycznie po 10 12 godzin i gdy wracam do domu chciałabym zastać dom czysty dzieci żeby spały lub chociaż były wykapane. Przed pracą muszę wstać o 6 i jestem na nogach do 23 lub i później. Tłumaczyłam wiele razy mówiłam czego potrzebuje. Gdy jestem teraz w domu wiadomo nie wymagam zbyt wiele. Bywają takie dni naprawdę gdzie nie mogę wypić kawy nawet przy dobrej organizacji czasu. Nie wszystko da się zaplanować. Kiedy zdecydowaliśmy się na drugie dz nie miałam pojęcia, że można aż tak ciężko przechodzić pierwszy trymestr. Nie mogłam nic zrobić ciągle wymioty brak apetytu doprowadził mnie do takiego stanu że wylądowałam w szpitalu i co i nic bo przecież pretensje ze obiadu nie ma ze nie posprzatane a seksu to już w ogóle. Ja rozumiem każdy z nas ma swoje potrzeby ale bark zrozumienia jest najgorszy. Mogę mówić tłumaczyć a on i tak rozumie to swoje. Moje ciało zmieniło się i to bardzo nie jest już takie jak kiedyś. Obecnie jestem w trakcie odchudzania. Moje poczucie wartości zmalało przez te wszystkie przytyki i porównywania mnie do kogoś innego. Nie mówię że to tylko wina mojego męża. Bo i ja też jestem winna że pozwoliłam sobie na to wszystko. Macie rację muszę zawalczyć o samą siebie ponieważ chcę zadowolenia wszystkich wokoło mnie kiedyś doprowadzi do obłędu. 

Odnośnik do komentarza
22 minuty temu, Gość Jola napisał:

muszę zawalczyć o samą siebie ponieważ chcę zadowolenia wszystkich

Dokładnie, zawsze będziesz sfrustrowana jak swoim kosztem będziesz zadawalała wszystkich, zadbaj o siebie pod każdym względem. 

Co do zrozumienia, to ciężko o wzajemność w związku, dlatego trzeba dużo rozmawiać. Jak mąż odkłada rozmowy na jutro, to też okładaj na jutro, jeśli  się z czymś do Ciebie zwróci?A tak naprawdę naciskaj na rozmowy, przy każdej okazji mów jak widzisz wasz związek, prowokuj te rozmowy.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Pomyślę na spokojnie jak ma to wyglądać. Poproszę swoją mamę o to by wzięła dzieci do siebie a my będziemy mogli w spokoju porozmawiać. Być może nareszcie wysłucha i zrozumie a i ja też zobaczę jak on to wszystko widzi. Mam nadzieję, że nie odbędzie się to tak jak do tej pory na wyrzucaniu sobie wzajemnych win i żali. Tylko tak by każde z nas było zadowolone bo tu nie chodzi już tylko o nas ale i nasze dzieci i wspólne życie. 

Odnośnik do komentarza

Ja nadal nie rozumiem, jak autorka wyobraża sobie funkcjonowanie rodziny z małymi dziećmi, gdy jej mąż pracuje 6 dni w tygodniu od rana do wieczora. Przy okazji; kiedy on zjada ten obiad o który ma pretensje, jeśli nie ma go w domu cały dzień?

..a więc męża nie ma od rana do wieczora, a za chwilę nie będzie też matki, która będzie pracowała od 11-21???????????????????????????

Niech ktoś mi to wytłumaczy. KTO odbierze dzieci ze szkoły, przedszkola około 16, odrobi lekcje, pobawi się, przeczyta bajkę na dobranoc, zrobi kolację, wykąpie, położy spać, kto - babcia? W tej sytuacji od razu powinna stać się rodziną zastępczą. Gdzie tu wina męża? Facet zasuwa na budowie 10, czy 12 godzin, trudno się dziwić, że po powrocie do domu nie ma siły i chęci na nic. Niedługo autorka będzie w analogicznej sytuacji. Dlatego tylko zmiana pracy może ich uratować.

Dostrzegam brak komunikacji, ale przede wszystkim wyobraźni. Nie ma możliwości normalnego funkcjonowania, jeśli obydwoje małżonkowie zasuwają jak woły robocze od rana do wieczora.

Czy Jola zastanowiła się, jak wyglądałoby jej życie, jeśli rozwiodłaby się. Kto jej posprząta i zamie się dziećmi gdy ona będzie w pracy? Jedyne, co ewentualnie mogłaby wywalczyć, to spotkania ojca z dziećmi  w środku tygodnia i co drugi weekend. Nie wiem tylko, czy sąd mógłby go zmusić do  ograniczenia godzin pracy? Ile alimentów dostałaby Jola, bo jeśli mąż codziennie pracuje po 12 godzin, to chyba robi to na czarno, bo normalnie Kodeks Pracy nie dopuszcza takiej sytuacji. ...więc jeśli robi na czarno, to wykaże minimalny dochód i alimenty byłyby marne.

Nie wiem, czy Jola to wszystko przemyślała, czy tylko chciała się wyżalić, po czym wróci do codzienności, a opiekę nad dziećmi sceduje na swoją mamę.

Odnośnik do komentarza

Przeczytałam wszystkie komentarze. Jestem wdzięczna za Wasze wypowiedzi i Wasz punkt widzenia. Nie da się pogodzić wszystkiego bez rozmowy. Tu nie chodzi o tylko wyżalenie się ze swoich ułomności ale o opinię ludzi, którzy popatrzą na to wszystko obiektywnie. Doszłam do wniosku, że zajmę się domem i dziećmi a kwestia pracy zostanie omówiona z szefem może zgodzi się bym zaczęła pracować w innym wymiarze godzinowym. Mój mąż ma umowę o pracę a te 10 12 godzin bierze się z dojazdów  i ewentualnie nadgodzin. Dzięki za pomoc. Jestem osobą, która potrzebowała spojrzenia na tą sprawę innymi oczami bo dzięki temu mogłam dowiedzieć się co mogę zmienić. To nie to samo kiedy rozmawia się z kimś z rodziny bądź z koleżanką.

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość Jola napisał:

Doszłam do wniosku, że zajmę się domem i dziećmi a kwestia pracy zostanie omówiona z szefem może zgodzi się bym zaczęła pracować w innym wymiarze godzinowym

A z mężem jak się nie dogadywałaś tak nadal się nie dogadasz. Dalej będziesz tą sierotką Grażyną a mąż Janusz Burak nadal będzie Panem i władcą który ulitował się nad biedną. W końcu Grażyna umrze nie zaznawszy za bardzo życia.

W tej sytuacji nam pozostaje życzyć Ci szczęścia w tym pełnym męczeństwa życiu. Jak to się potocznie mówi: pogrzebana za życia. 

Odnośnik do komentarza

Tu rozwód jest poruszany jako bardziej straszak do poważnej rozmowy, bo wspólnie należy się zastanowić jak ten wózek razem ciągnąć, ustalić priorytety. 

Mąż mógłby nadgodziny brać np. co drugi dzień, ale rozumiem, że na budowie gonią terminy i pewnie tu dużo nie są się ugrać. Zmiana pracy nie wchodzi w grę, ma dobrze płatną pracę, więc o tym nie ma co rozmawiać. 

Sama musisz się bardziej zorganizować, obiad można zrobić na dwa dni, a nawet na więcej, zawekować lub zamrozić. Można też czasem coś na ciepło zrobić "na krótko". 

Najpierw sama ułóż sobie plany dnia, dopiero rozmawiaj z mężem i za bardzo nie licz na jego pomoc, ale też odpuszczaj niektóre rzeczy, jeśli będziesz czuła się przemęczona. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, ka-wa napisał:

Tu rozwód jest poruszany jako bardziej straszak do poważnej rozmowy, bo wspólnie należy się zastanowić jak ten wózek razem ciągnąć, ustalić priorytety. 

Owszem, mogliby wspólnie coś ustalić kompatybilnego, jednak Jola najwyraźniej boi się męża dlatego weźmie na siebie odpowiedzialność za taki stan sytuacji.

Kluczowym w tym wszystkim jest aby popracowała nad poczuciem własnej wartości inaczej w kółko tak będzie. W tej chwili daje się poniewierać i dopóki nad tym nie popracuje to tak pozostanie. 

Odnośnik do komentarza

To prawda, że moje własne ja odkładam na poczet wygody mojego męża. Nie zawsze tak było. Kiedyś byłam bardziej pewna siebie otwarta na ludzi, pozytywnie nastawiona do życia.  Przez ten czas kiedy moje życie związałam z mężem na początku było wspaniale lecz życie zweryfikowało moje decyzję jedne były błędne inne trafione te błędne były związane z moim złym postępowaniem ale każdy z nas popełnia błędy których żałuję i zrobił wszystko by je naprawić i ich więcej nie popełnić "tu nie chodzi o zdradę". Trafione były te decyzję związane z dziećmi to one napędzają mnie do życia uwielbiam kiedy ich śmiech rozbrzmiewa w domu a ich ramiona są ma oaza spokoju. Z biegiem lat moje ciało zmieniło się. Bardzo bolało mnie to kiedy było mi to wytykane. Zagubiłam gdzieś sama siebie. Stałam się uległa ale też potrafię powiedzieć dosadnie dość. Dziś odbyła się najdłuższa rozmowa w moim życiu . Doszłam do wniosku, że kończę z przyjmowaniem winy za wszystko na siebie. Przecież w związku są dwie osoby. Postanowiłam udać się do psychologa by odbudować swoje poczucie własnej wartości. Gdy już zakończę terapię co ustaliłam z mężem pójdziemy na terapię małżeńska . Nie chcę tak nagle przekreślać 13 lat bycia razem. Poniekąd ze względu na dzieci bo wiem, że rozwód rodziców nie jest niczym przyjemnym dla dziecka. Dziś odkryłam w sobie odwagę by zacząć mówić nie i to stanowcze. Spokojnie podeszłam do rozmowy gdy tylko chciał mi coś wyrzucić nie pozwoliłam się sprowokować, wysłuchałam tego co ma do powiedzenia i zaczęłam ja mówić o tym co mi się nie podoba i co bym chciała zmienić by żyło nam się lepiej byśmy na nowo zaczęli razem odbudowywać to co zepsuliśmy. Mamy bardzo mocny fundament, to są nasze dzieci. Dziś wiem, że kocham swojego męża i wiem, że to ja pozwoliłam na to by tak się stało. Dla świętego spokoju zgadzałam się na wszystko. I to odbiło się na mnie i na mojej samoocenie. Może i sama bym doszła do tego ale potrzebowałam opinii innych ludzi by dotarło do mnie to, że potrafię postawić na swoim. Bardzo dziękuję wam za szczere odpowiedzi. Nie pozwolę już nigdy bym czuła się źle we własnym domu. 

Odnośnik do komentarza

Na wiele rzeczy w zwiazku sami sobie pozwalamy. Jeżeli jesteśmy rodzicami to w pewnym momencie zapominamy o sbie bo dzieci zajmują najwięcej uwagi. Zmianiają się rozmowy pomiedzy partnerami/małżonkami, zmiania się często postawa wobec drugiej osoby bo wcześniej dwoje ludzi którzy nie mieli dzieci i byli szczęśliwą parą, mogli sie w miarę wyspać, podzielić obowiązakami. Gdy już dzieci się narodzą, trzeba wszystko od nowa ze sobą ustalić, podzielic obowiązki, tak aby dwie strony nie miały pretensji do siebie, nie czuły żalu, mogły też w jakiś sposób po pewnym czasie się spełniać w jakiś sposób(wybrany). Jednek mamy chcą jak najszybciej wracac do pracy, inne chcą zostać z dziećmi i zajmować się domem. Ale aby wszystko grało to trzeba też całą sytuację nową jaka pojawia się po narodzeniu dzieci, omówić z drugą połówką bo wtedy już życie zaczyna się jakby od nowa. Nie da sie czegokolwiek załatwić krzykiem, strachem czy poczuciem żalu wywołanym u drugiej osoby czy wzajemnie, tylko spokojną rozmową i spokojnym dogadaniem się. To jest 100 razy lepsze. Gdy dzieci są sytuacje mogą się zmieniać bardzo szybko i czasami rodzice dzieci/partnerzy powinni ze sobą przegadać różne sytuacje, zmęczenie, opiekę w wiekszym stopniu drugiego rodzica lub jak wspomniałam pozostanie jednej strony z dziećmi a druga zajmie się zarobkami. Ale najwazniejsze jest na spokojnie to przedyskutować i wysłuchac sie wzajemnie bo dwie strony są rodzicami.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...