Skocz do zawartości
Forum

To już przegięcie, tak mi się wydaję.


Gość Muminek13

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, 

piszę krótko otóż mój mąż dzisiaj oznajmił mi że w sierpniu wybiera się na 7 dniowe milczenie u Jezuitów.

Jest osobą bardzo religijną, ale mając dziecko ( w sierpniu będzie miało roczek ) powinien moim zdaniem zrezygnować z tego wyjazdu i poświęcić czas rodzinie.

Czy tylko ja mam takie zdanie i raczej powinnam pozwolić mężowi jechać.

Przy czym to ja zajmuję się dzieckiem 24h, czasami ledwie stoję na nogach jestem sama w domu bo mąż w pracy później wychodzi na 2,3 godziny prawie każdego dnia, ja na dodatek sprzątam i  gotuję nie mam z znikąd pomocy bo mama i teściowie mieszkają daleko.

Naprawdę mam ogromny dylemat co z tym zrobić?

 

Pomóżcie mi proszę.

 

Odnośnik do komentarza

Nie można mówić o pozwoleniu, bo mąż to nie dziecko, możesz jedynie nie wyrazić zgody na ten wyjazd, ale czy on to uszanuje, to inna sprawa. 

Z drugiej strony wiedziałaś o jego nadgorliwości religijnej, to powinnaś uszanować jego duchowe potrzeby. 

Czyli nie ma recepty na to, żeby został w domu, jedynie możesz go przekonywać i zaakceptować jego wybór, co nie przeszkadza Ci wyrazić swojego niezadowolenia. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze powinnaś spokojnie z nim porozmawiać, że oczekujesz pomocy przy dziecku. Rozumiem, ze mąż potrzebuje czasu dla siebie ale ty też . Nie może być tak że on wychodzi codziennie na 3 godziny o Ty padasz na twarz. 

Jeżeli na co dzień będzie Cie odciążał to jakoś zniesiesz ten jego wyjazd.

A swoją drogą skoro jest taki religijny to sam z siebie powinien pomagać bliźniemu a  żonie w szczególności. 

                                                                         Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Skoro mąż za nic ma pomoc Tobie i musi wychodzić codziennie na 2-3 godziny, to nawet jeśli nie zgodzisz się na wyjazd.... nic sobie z tego nie zrobi. A jak tam Twoja decyzja o weekendowym kursie? Coś czuję, że zrezygnowałaś z niej.

Może mąż powinien się zastanowić co jest dla niego najważniejsze w życiu? Jeśli wiara, to niech się z Tobą rozwiedzie, postara o unieważnienie małżeństwa, bo się pomylił w wyborze życiowym i niech płaci alimenty, a Ty żyj dalej tak jak żyłaś... bez męża u boku i pomocy. Po co Ci mąż, który spędza więcej czasu w kościele, na oazach, wczasach zakonnych niż w domu z żoną i dzieckiem?

Edytowane przez Javiolla
dopisek

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Zakładając, że o wiarę chodzi, oczywiście porozmawiaj z nim, podeprzyj się jakimiś cytatami z Pisma Świętego dotyczącymi małżeństwa, ale też jednocześnie spróbuj ustalić jakiś jego zakres obowiązków domowych. Pewnie nie pójdzie łatwo, jeśli do tej pory nie ustaliłas zasad. Oczywiście, jeśli on pracuje, to nie może być pół na pół, ale uświadom mu, że nie chodzi o pomoc Tobie, tylko właśnie o jego obowiazek zarówno rodzicielski, jak i w sprawach domowych z którego się nie wywiązuje. Postaraj się rozmawiać spokojnie. 

A teraz z innej beczki. Przyjrzyj mu się dyskretnie, sprawdź gdzie on tak naprawdę wychodzi. Jaką masz pewność, że chodzi na jakieś spotkania do kościoła? A teraz jeszcze plany wakacyjne bez Ciebie???  Wiara nie może odciągnąć od rodziny. Obyś nie obudziła się z ręką w nocniku. W tych okolicznościach, bez żadnych wyrzutów sumienia, przejrzałabym mu telefon, przyjrzala się jego aktywności w necie, a nawet położyła dyktafon w jego samochodzie. 

W ostateczności zorientuj się, czy w parafii do której należycie są jakieś wspólnoty itp. Często można też skorzystać z pomocy psychologicznej, czy pomocy rodzinie. Nawet, gdybyś miała pójść do tych Jezuitów. Tylko tymczasem działaj dyskretnie. Wiesz na 100% gdzie on chodzi i z kim się spotyka, czy Twoja wiara opiera się tylko na tym, co on Ci powie? 

Odnośnik do komentarza

Przegiął. Skoro napisałaś o tym na forum, to znaczy, że masz poczucie, że nierówno podzieliliście się obowiązkami i ten wyjazd przelał czarę goryczy. Albo tak jest na prawdę, albo tak ci się tylko wydaje. Musicie koniecznie o tym pogadać, bo inaczej każdego dnia twój mąż będzie u ciebie zaciągał coraz większy dług. To dług prawdziwy albo tylko w twojej wyobraźni, o którym on nawet nie wie, ale mimo to jest bardzo kosztowny. Zadawniona konkretna pretensja, której nigdy nikt nie wyjaśnił, z czasem zostaje zapomniana, ale emocje: zal i poczucie krzywdy siedzi i siedzi i zatruwa.
Zapytaj go, dlaczego uważa, że to, że on jedzie latem na 7 dni z domu, jest w porządku ze względu na podział waszych obowiązków w domu (religijność chwilowo niech nie ma tu nic do rzeczy). Niech ci to wytłumaczy. Czy w zamian coś planuje też dla ciebie? Bo chyba o tym jeszcze nie rozmawialiście - może to jakaś niespodzianka? Zapytaj, czy miałby coś przeciwko, gdybyś po jego powrocie sama pojechała na 7 dni do Nałęczowa do SPA. Udaj, że masz zaproszenie i musisz dać odpowiedź, bo przepadnie. Jeżeli już nie będziesz wtedy karmić piersią, to tak właściwie nie ma przeszkód, żeby posiedział z dzieckiem. Powinien się ucieszyć. Wzmocnią więź, spędzą razem czas. Jeżeli ci odpowie z pretensją, że jak musisz to jedź, ale on w takim razie poprosi o pomoc mamusię, bo sam musi pracować, no to już wiesz. Nie domówiliście się w sprawie podziału obowiązków domowych: ktoś tu się poświęca i ty myślisz, że to ty, a on - że on. Jest temat do przegadania i przepracowania.
Podział wg zasady: żona z dzieckiem w domu, a mąż w pracy zarabia na rodzinę, to dobry klimat do narastania różnic, o których się potem napisze w dokumentach, że "były nie do pogodzenia". Yonka mogła trafić w sedno.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...