Skocz do zawartości
Forum

Facet podrywa kobiety i uważa, że jestem chorobliwie zazdrosna


Gość Dobrowianna

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Dobrowianna

Sytuacja wygląda tak, że on ma 25 lat i nigdy nie był w poważnym związku. Mówił, że kobiety go odrzucały zawsze, że pierwszy mówił, że kocha, chciał z nimi być, w seksie się starał, oddawał całego siebie, a one go nie szanowały i były zdystansowane.

Jestem jego pierwszą dziewczyną, która go nie odrzuciła, szanuje i uznaje potrzebę bliskości jak i odwzajemnia. Wcześniej obydwoje mieliśmy w relacjach damsko-męskich rollercoaster, teraz jest stabilniej.

Z tym, że po jakiś trzech miesiącach zaczęłam zauważać, że on szuka aprobaty innych kobiet, mimo, że jest ze mną. Powiedział, że dodaję mu pewności siebie, że w końcu to on może dać kosza innym, bo ma mnie przecież, że w końcu się nie boi rozmawiać z dziewczynami. Wszystko fajnie, pięknie, ale przeszkadza mi to, że szuka atencji u innych kobiet, żeby zrekompensować sobie wcześniejsze odrzucenia. Ja tak robiłam w pierwszym i drugim związku jak byłam nastolatką. Teraz mając 23 lata i doświadczenie wiem jakie są subtelne różnice między flirtem/szukaniem potwierdzenia swojej atrakcyjności, a zwykłą rozmową, nawet przesiąkniętą fascynacją wspólną rozmową, tematem. Uważam, że takie zachowanie nie jest dobre w budowaniu poważnej relacji. Tym bardziej, że daję mu uwagę, mówię mu, że mi się podoba, podnieca, pokazuję mu to.

Czy on mógł się przyzwyczaić do intensywnych emocji z praktycznie obcymi dziewczynami i dlatego szuka takich wrażeń? Dodam, że od czasu do czasu zaczyna słowną zabawę, jakbyśmy się dopiero co poznali. Że " często Pani tu bywa?". Niby droczenie, ale odczuwam, że coś jest nie tak. Że brakuje mu dreszczuku emocji, że nie zna kobiety.

No i jeszcze jedno, zauwazyłam, że jak jakaś dziewczyna mu się podoba i jestem gdzieś w pobliżu (bar, impreza itp) to zaczyna jej mówić, że jest ze mną, że jestem cudowna i opisuje mnie w samych superlatywach, a potem dopiero zaczyna filtrować. I to też nie tak, że jestem zazdrosna o każdą, z którą rozmawia. Ma przyjaciółkę, koleżanki (mówi, że woli damskie towarzystwo) i może z nimi rozmawiać, nawet przytulić przy mnie, czy pocieszać, wyglupiac się etc i nic. Nie czuję niepokoju czy zagrożenia. Zachowuje się normalnie, z sympatią, otwartością, ale też zdrowym dystansem, jaki się moim daniem powinno mieć, żeby nie naruszać granic swojego związku.

Co o tym myślicie? Co mam zrobić? Dać mu czas? Zdystansować się? Rozmowy już były. Niby w ostatniej coś zrozumiał, ale nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli Twój partner próbuje podreperować sobie nadwątlone męskie ego i samoocenę Twoim kosztem, flirtując z innymi kobietami, to bardzo nie fair. Sam powiedział, że związek z Tobą daje mu poczucie pewności siebie, dlaczego zatem "pogrywa" w relacjach damsko-męskich? Ani to nie w porządku wobec Ciebie jako partnerki, ani wobec kobiet, z którymi flirtuje, by potem powiedzieć im "do wiedzenia". Spróbuj go o tym uświadomić i porozmawiać z nim szczerze raz jeszcze.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Dziękuję za odpowiedzi. Co do bycia babiarzem to faktycznie może być tak, że się tego nie zmieni, ale uważam, że to kwestia podjęcia świadomego wyboru. Wiem po sobie. Sama jeszcze dwa lata temu miałam problem z takim flirtowaniem żeby podreperowac sobie ego. Stąd też potrafię wyczuć nawet subtelne sygnały i wiem też czego nie robić, żeby nie zranić drugiej połówki.

Co do pozwalania sobie... Wytłumaczę raz jeszcze. Nie mam nic przeciwko takim sytuacjom jak przywitanie i przytulenie, pocieszenie, powyglupianie się itd z osobami, ktore wiem i czuję, że on nic do nich nie ma. Jego zachowanie jest wtedy zupełnie inne. I sama mam kumpli i potrafię odróżnić relację kumpelską od czegoś podszytego erotyzmem.
No i takie sytuacje też nie zdarzyły się często. Właściwie mogę na palcach jednej ręki je policzyć, ale nie będę sobie pozwalać na takie zachowanie w związku, choć nie ukrywam, że mam trudności z postawieniem granicy. Tym bardziej, że on się długo bronił i czuł atakowany. Wczoraj miałam okazję rozmawiać z dobrym kumplem, który akurat był przy ostatnim przychylnym zachowaniu partnera w stronę nowo poznanej dziewczyny i sam stwierdził, że to wyglądało jak wyrywanie. A ja byłam tuż obok. Powiedziałam więc partnerowi, że nie tylko ja tak uważałam i dodałam zdanie kolegi, że wg niego wielu facetów w pierwszych związkach tak ma, że dostają zastrzyku pewności siebie, że w końcu udało im się wyrwać kobietę i jakoś łatwiej flirtować czy w ogóle rozmawiać z innymi kobietami. Zakomunikowałam też, że wszystko ok, rozumiem taką kolej rzeczy, ale to niszczy związek i zaufanie i jest nie fer wobec mnie. I że jeżeli bardziej mu zależy na flirtowaniu z obcymi laskami to nie będę go zatrzymywać i ma się zastanowić co jest dla niego ważne. I że nie szukam szczeniackiego związku, tylko poważnego. W końcu usłyszałam inną postawę niż defensywną i podziękowania, że się z nim tym dzielę zamiast od razu olać i że zrobi coś z tym i nie chce mnie ranić. Zobaczymy jak to będzie przy najbliższych okazjach.

Poki co lekko się wycofam i zajmę swoim życiem, oczywiście nie zaniedbując związku, ale zmęczyło mnie ciągłe zwracanie mu uwagi na parę rzeczy, które zauważyłam występują jak się wchodzi pierwszy raz w związek. Może nawet mogłam wejść trochę w rolę matki takim zwracaniem uwagi, co mogło go jeszcze bardziej pobudzać żeby zrobić coś takiego. Akcja reakcja co nie. Oczywiście go nie tłumaczę. Jeśli powtórzy się znowu coś takiego i stwierdzi, że go ograniczam to się zdystansuje maksymalnie, bo widocznie panu będzie bardziej zależało na nadrobieniu w zdobywaniu i flirtowaniu niż na związku i tworzeniu czegoś. Chociaż mam nadzieję, że jednak to ogarnie.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

W ogóle mam jeszcze jedno pytanie, bo chyba nie do końca ufam swoim emocjom.

Usłyszałam od niego zdanie, że to nie ważne, że rozmawia z innymi dziewczynami, skoro to ze mną wróci do domu, ze mną będzie się kochać, na mnie mu zależy i ze mną chce spędzić resztę życia.

Coś mi mówi, że powinnam mu sprzedać liścia za to ( słownego chociażby ). Ale moja reakcja była lekka. Nie wiedziałam co zrobić żeby nie wyjść na zazdrosną jędze co mu zakazuje rozmawiać z innymi. Ech.

Odnośnik do komentarza

~Dobrowianna

Usłyszałam od niego zdanie, że to nie ważne, że rozmawia z innymi dziewczynami, skoro to ze mną wróci do domu, ze mną będzie się kochać, na mnie mu zależy i ze mną chce spędzić resztę życia.

To sobie wykombinował :p
Czyli nie ma zamiaru nic zmieniać, pewnie nie potrafi, bo jak pisałam wcześniej on to ma we krwi...

Nie udawaj, że wszystko jest ok ,jak tego nie czujesz, zazdrość umiarkowana jest wskazana w związku, więc nie obawiaj się , że wyjdziesz na zazdrośnicę.
On wg mne się nie zmieni, dlatego postaw sprawę na ostrzu noża, zobaczysz co on zdolny jest zrobić dla waszej miłości...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

My, mężczyźni, jesteśmy w głębi serca wojownikami. Mniejszymi lub większymi – pokuszę się jednak o stwierdzenie, że tkwi to w naszej naturze. Źle znosimy porażki i nie lubimy tego po sobie okazywać. Sądzę więc, że brak szacunku ze strony kobiet i częste odrzucenia mogły nadwątlić poczucie własnej wartości u Twojego partnera. Staram się zrozumieć, dlaczego chciałby „nadrabić straty” i poprawiać swoją samoocenę. Jednak przy najszczerszych chęciach mogę uznać powyższą tezę co najwyżej jako tłumaczenie, nie zaś jako usprawiedliwienie jego poczynań. Jeśli takie flirtowanie jest mu potrzebne do egzystowania, to w porządku – ale nie Twoim kosztem. (!) Ty, kobieta jego życia, kochana i fantastyczna, powinnaś aż nadto budować ego swojego partnera – sam fakt, że udało mu się zdobyć uczucie tak fantastycznej dziewczyny. Jeśli jednak to mu nie wystarcza, jaki możemy wysnuć wniosek? Raczej niezbyt pochlebny.

Opisałaś różne sytuacje. Twoją postawę oceniam jako bardzo wyrozumiałą, żeby nie powiedzieć: pobłażliwą. Wcale Ci się nie dziwię, że nie odpowiadają Ci jego zachowania w stosunku (ups!) do innych dziewczyn. W moim przekonaniu to naturalna reakcja. Kiedy więc czytam tytuł wątku („Facet podrywa kobiety i uważa, że jestem chorobliwie zazdrosna”), trochę mną targa. Podzielam więc zdanie przedmówczyń, że w związku takie wrażenia są niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Myślę, że gość wykorzystuje Ciebie trochę niczym trampolinę do doznań, których bez Ciebie nie był w stanie uzyskiwać. Jednak nie powinien tego robić. Najpóźniej (podkreślam: najpóźniej) wtedy powinien położyć kres swoim flirtom, gdy po raz pierwszy wyznałaś mu, że czujesz się z tym niekomfortowo. Jeżeli Twój partner potrzebuje ciągłego flirtowania do podbijania swojego męskiego ego, powinien poszukać pomocy u dobrego psychologa, a nie u boku zapoznanych przypadkowo kobiet.

Z punktu widzenia mężczyzny radziłbym Ci zachować ostrożność w tym związku, nie liczyć, że problem jakoś się rozwiąże. Przejdź na delikatny dystans, utrzymuj swoje stanowisko i obserwuj. Ale nie karć, nie narzekaj, nie wykłócaj się. Nie odpłacaj pięknym za nadobne. Przeprowadziłaś rozmowę, i to powinno wystarczyć jako strzał ostrzegawczy. On zaś nie powinien lekceważyć Twoich uczuć ani bezczelnie zarzucać Ci chorobliwą zazdrość. To jest nieakceptowalne, pomijając fakt, że trąci arogancją. Dodatkowo partner – wybacz kolokwializm – wjeżdża Ci na ambicję, wiedząc, że sama przed sobą nie chcesz wyjść na zazdrośnicę.

Jeśli więc zauważysz, że on nadal robi swoje, myślę, że już więcej nie warto z nim dyskutować i tłumaczyć. Na Twoim miejscu nie akceptowałbym takiego poniżającego zachowania. Ten człowiek ma być Twoim mężem, a być może ojcem Twoich dzieci? Decyzja należy do Ciebie. Jednak nie masz pewności, czy po scementowaniu związku węzłem małżeńskim on nie będzie zadowalał się „tylko” flirtowaniem.

Pytasz o jego wypowiedź, że najważniejsze, aby z Tobą chciał spędzić resztę życia. Na Twoim miejscu odpowiedziałbym, że równie ważne jest, czy Ty chcesz spędzić resztę życia z nim, a w obecnej sytuacji się na to raczej nie zanosi.

Myślę, że jesteś w rozterce i miotasz się między własnymi wartościami, a uczuciami do tego człowieka. Jednak rozsądek i zdrowa, kobieca intuicja podpowiadają Ci poprawnie – takie zachowania nie powinny mieć miejsca w związku. Dlatego staraj się skończyć z racjonalizowaniem jego zachowań, spójrz na sprawę obiektywnie.

Życzę trafnych decyzji!

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

Sprawa na chwilę obecną wygląda tak, że dotarło do niego, że tamto zachowanie było nie fer względem mnie i związku. Stwierdził, że zachowywał się automatycznie jak zawsze w stosunku do kobiet i nie zdawał sobie sprawy, że to flirt czy jakaś większa potrzeba bycia zauważonym przez płeć przeciwną. 25 lat nie był w związku. To zrozumiałe. Sam też stwierdził, że dodałam mu pewności siebie, że beze mnie takiej nie miał i nadmiar energii zamiast realizować w związku to robił to poza nim. Odpowiedział też na pytania, że zastanowił się czy faktycznie potrzebuje takich rzeczy. Ponieważ zadałam mu pytanie czy może dla niego za wcześnie na związek, chce się wyszaleć i że zrozumiem i albo ja albo drugie. Powiedział, że jestem kobietą jego życia i to mnie chce i budować ze mną przyszłość i będzie się starał i pracował nad tymi i innymi zachowaniami. Wybaczylismy sobie jakies zle slowa w klotni, ja mu wybaczylam te zachowania i dałam nowy pakiet zaufania. Doskonale wie, że to dla mnie trudne i nie będę go dawać w nieskończoność. Powiedział, że nas nie zawiedzie. I ja też się trochę wycofałam w swoje życie żeby nie latać ciągle i nie kontrolować jak nasze matki czy wszystko gra. Dałam mu zaufanie i przestrzeń. Jeśli jest tym mężczyzną, z którym warto budowac zycie to faktycznie nie zawiedzie i pokaże mi to. No i stwierdzam, że przez to pół roku staralam sie za bardzo. Za duzo energii wkladalam w to zeby nie popelnic bledow wczesniejszych związków i teraz wiem, że to było niepotrzebne. Teraz wyluzuje i będę się starać tyle ile mogę żeby nie czuc sie wykorzystaną czy że robię cos swoim kosztem. Jestem dobrej myśli.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Cześć wam, piszę jeszcze raz. Sytuacja się taka wydarzyła, że siedziałam na komputerze, chciałam wyszukać wydarzenie na fejsie i zczailam dopiero, że to jego facebook. Wszystko by było ok, tylko w wyszukanych były same laski. W tym też te, o które jestem zazdrosna, czy że jakoś lepiej mu się z nimi rozmawiało. Weszłam już w rozwinięcie wyszukiwań na fejsie i też same laski. Na fejsie obczaja profile samych lasek. Napisałam mu o tym. Wytlumaczyl się tak, że obczaja głównie ubiory i style, stąd wie co mu się u kobiet podoba, poza tym stwierdził, że robi tak od x lat i to kolejne zachiwanie singla i może to też powinien zmienić.

Szlag mnie trafia. Coraz więcej się tego zbiera. Szczerze jestem zmęczona i nie chce mi się już. Przynajmniej na jakiś czas. Nie chce mi się go "wychowywać" jak powinien zachowywać się człowiek w związku. A może to nie jest "to" po prostu. Może ja też jeszcze nie jestem na tyle taka, żeby się do poważnego związku nadawać. Może powinnam zająć się swoim życiem. Wyluzować. Co będzie to będzie...

Odnośnik do komentarza

~Dobrowianna
Wytlumaczyl się tak, że obczaja głównie ubiory i style, stąd wie co mu się u kobiet podoba (…)

A to „dobre”! Będzie się stroił jak kobieta? Chyba był w dużym stresie, żeby wymyślić taki nonsens. Wiesz, w innym wątku pisze dziewczyna, której narzeczony (teraz już były) chadzał do sąsiadki, bo lubi jej dziecko. Zakończenia historii możesz się domyślić lub przeczytać. U Ciebie tłumaczenie się partnera jest równie absurdalne. Ponawiam więc swoją radę. Obserwuj go, zachowując dyskrecję. Nie denerwuj się. Gdy zaobserwujesz coś niepokojącego, po prostu odejdź. Dałaś swojemu partnerowi już wystarczająco do zrozumienia, jakie masz oczekiwania w kwestii jego zachowań wobec innych kobiet. Jeśli nie potrafi się powstrzymać, nie zmienisz go. Najwyżej zacznie się jeszcze lepiej maskować, aby uśpić Twoją czujność (ewentualnie w połączeniu z zarzutami, że przesadzasz lub/i go inwigilujesz). Szydło wyjdzie z worka dopiero wtedy, gdy partner będzie pewny, że go nie zostawisz (chociażby po ślubie lub gdy będziecie mieli wspólne zobowiązania). Tego Ci oczywiście nie życzę, dlatego przestrzegam – bądź bardzo czujna i ostrożna. Póki nie zaobserwujesz zdecydowanej i długofalowej zmiany jego postawy, nie podejmuj decyzji o zacieśnieniu Waszej relacji. Obawiam się jednak, że prędzej czy później znowu przyłapiesz go na czymś i staniesz przed wyborem, czy chcesz wiązać się na stałe z mężczyzną o takim usposobieniu.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Będę uważna na to wszystko. Ale... Po chwili oddechu stwierdziłam też, że ostro przesadzam. Opisałam wam tu mojego faceta jakby to był babiarz pierwszej klasy. Te flirty, o których pisałam to było ich dosłownie 4, jakbym nie była ostro wyczulona i nie miała niskiego poczucia własnej wartości, to bym na to uwagi nie zwróciła. Z tymi "przyjaciółkami" też się nie spotyka sam na sam, a do swojej największej przyjaciółki ktora ma faceta i dziecko to ostatnio mnie zabrał i w ogóle chce mnie wszędzie zabierać, zmienia priorytety życiowe żeby ze mną zbudować przyszłość, porzucił nałogowe granie komputerowe żeby znajdować dodatkowe prace, brać dodatkowe dni w pracy, każdą wolną chwilę chce ze mną spędzić, jak już się z kumplami spotka na planszówki to piszę do mnie co tam, że tęskni, a najlepiej to chce żebym z nimi pograła. Na te rzeczy co mu zwróciłam uwagę to bierze pod uwagę i widzę, że chce to zmienić dla nas... Przesadziłam trochę z emocjami. Pierwszy raz mam takiego faceta i sama jestem taka, że umiemy się dogadać i słuchać nawzajem. Rok temu byłam 6 lat w toksycznym związku i boję się czasem, że ktoś może mnie podobnie zranić. Kocham go, a on mnie. I widzę, że czym bardziej się otwiera i ja jestem spokojniejsza tym lepiej jest między nami. Mówi mi, że chce spedzic ze mną resztę życia, mieć rodzinę, dzieci, chce się starać. W seksie też jak ja cos powiem to nastepny raz widze ze sluchal. Hmmm

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Jestem tu znowu. On już z nikim nie flirtuje, po tym jak zobaczyłam, że na fb wyszukuje same ładne koleżanki, twierdzi, że już też tego nie robi bo się boi. Stwierdził też, że to nawyk singla to co robił. Spoko. Ale cały czas czuję niepewność. Poza tym utrzymuje kontakt mailowy od ładnych paru lat z laską, gdzie ich do siebie ciągnęło. Nie jest to częste, maile tylko z konkretnych powodow ( on pisze ksiazke, ona poprawia). Z braku zaufania przeczytałam parę maili. Faktycznie głównie korekta, ale co u siebie też piszą z kokieteryjnymi uśmieszkami typu ;) itd. Ona jest w związku od paru ładnych lat, zaręczona. Ten jej jest ponoć zazdrosny o mojego faceta. Ona ukrywa przed nim maile. Mi mój powiedział na początku związku o tym jaka jest sytuacja z nią, nim, książką itd... Kurwa już nie wiem co mam o tym myśleć.
Nie ufam mu, czuję, że mnie kiedyś zdradzi.

Z drugiej strony mam niskie poczucie własnej wartości i przez moje depresje i lęki prawie wcale znajomych. Znaczy mam, ale trudno mi z nimi trzymać kontakt przez to, że się boję. Czuję się niepewna i mam ochotę uciekać.

Odnośnik do komentarza

Dobrowianna, pamiętasz zapewne, co pisałem wcześniej. Twoje opisy zachowań chłopaka budziły moje wątpliwości. Tym razem jest inaczej. Mówi się, że strach ma wielkie oczy, i właśnie taki obraz rysuje się w Twoim obecnym poście. Kontakt mailowy z korektorką, emotikony w mailach… czy aby nie przesadzasz? Lojalnie powiedział Ci o wszystkim na początku związku – czego chcesz więcej? Żeby w ogóle zaniechał jakiegokolwiek kontaktu z przedstawicielkami płci przeciwnej? Przecież to nonsens. Daj partnerowi przynajmniej niewielki kredyt zaufania i sprawdzaj, jak chcesz, co jakiś czas. Bez zaufania nie ma miłości, bez niego nie utrzyma się żaden związek. Czemu w Twoim miałoby być inaczej? Jeśli chcesz tkwić w strefie komfortu emocjonalnego, musiałabyś w ogóle nie utrzymywać z nikim tak bliskiej relacji, jaką jest miłość dwojga ludzi.

Obawiam się natomiast o Ciebie. Piszesz o niskim poczuciu własnej wartości, o depresji, lękach i utracie znajomych. To nie brzmi dobrze. Koniecznie popracuj nad podniesieniem swojej samooceny. Myślę, że właśnie na tym powinnaś skoncentrować się teraz, zamiast doszukiwać się zdrady, gdzie jej nie ma. Uważam, że warto byłoby skonsultować wymienione przez Ciebie dolegliwości z psychoterapeutą, który pomoże Ci poradzić sobie z fobią społeczną i poprawić komfort życia.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

Zapisałam się do psychologa już. Próbuję wyluzować, skupić na swoim życiu. Chociaż to trudne. I właściwie to kopiuję teraz zachowanie swojej matki. Zamiast na swoim życiu i swoich zainteresowaniach to całą uwagę zrzuciłam na niego, jakoby jego życie było ciekawsze. Tylko, że on coś z nim robi. Ja udaję, że robię. Stwarzam pozory. Nauczyłam się je stwarzać od zaostrzenia się fobii społecznej i pierwszego związku. Wtedy zaczęłam robić coraz mniej dla siebie i coraz więcej dla kogoś. Co do partnera, to kiedy przejdzie mi depresyjny stan to nie mam wątpliwości, żeby mu dawać szansę. Po pierwsze miałam świadomość tego, że nigdy nie był w związku, po drugie te jego gafy czy błędy są niemal identyczne co moje w pierwszych związkach i jak mu na to zwracam uwagę to prawie od razu to zmienia, bierze pod uwagę moje zdanie, uczucia, granice itd. Jestem zbyt surowa i zbyt mało pewna siebie.
Co do tej koleżanki to niby jakaś część mnie doskonale o tym wie, że nie ma się czego bać, ale ta niepewna część jest smutna, że mają taką wspólną rzecz. Obydwoje piszą książkę. Pracują wspólnie nad jego książką. My nie mamy czegoś takiego, a zawsze o tym marzyłam i wpoiło mi się do głowy, że wspólna pasja jest podstawą związku i gwarancją na przetrwanie. No i też nie chcę skończyć jak moja matka, jak dodatek do męża. Choć fakt faktem jak nie ruszę dupy i nic ze sobą nie zrobię to tak się właśnie stanie. No i też zdaje sobie sprawę z tego, że skupiam się tylko na brakach i negatywach. Tak jak moja matka znowu. Na tym czego nie ma, czego on nie robi, gdzie mnie nie zabiera, blablablabla, a przecież chce spędzać ze mna kazda wolna chwilę, chce mnie zabrać wszedzie, do znajomych, do rodziny, gotuje mi, sprząta, ogladamy razem filmy, potrafimy godzinami gadac, albo dyskutować, wygłupiac się, seks jest wspanialy i mogę wymieniać. Na dodatek mam zrobić ilustracje do jego książki bo pierwszy raz ktos zilustrowal postac z jego ksiazki tak jak ją miał w głowie, więc teoretycznie też mogłabym to przekłuć w coś wspólnego bo pracowanie nad wyglądem postaci angażuje. No właśnie. A zamiast tego to narzekam i snuje czarne wizje jakby juz się wydarzyly....

Ale wczoraj też usiadlam z nim i powiedzialam mu, że ogarne zazdrosc i ze przeciez jak sie poznawalismy to mimo roznych osob wokol wybral mnie, a ja jego a w zwiazku jest sie z wyboru a nie przymusu i nie chcę aby tak czuł i że (oprocz flirtu) to chcę czuć ze nawet jakby się spotkal z ta kolezanka od ksiazki czy cokolwiek innego czy z kimkolwiek, to że wybierze mnie, a ja wybiorę jego nieważne kogo spotkam... Macie racje. Nigdy nie jesteśmy w 100% pewni. Ale i to trzeba zaakceptować. Ale jest ciężko. Matka mnie też kontrolowala, ojca, rodzenstwo. Sprawdzanie korespondencji, brak zaufania, rodzice sobie chyba nie ufali też ogolnie. No to mi się wydaje teraz, ze miłość = kontrola bo nie mozna nikomu ufac i wszyscy Cię że zranią. Ale bezsens.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrowianna

W sumie nie pomyślałam, że to strzał w kolano. Usiadłam z nim tak bo trochę przegięłam z częstotliwością okazywania zazdrości i wypominania. I stąd rozmowa, bo mimo, że on nie powtórzył tych zachowań, zaczął zwracać uwagę na swoje zachowanie czy jakieś nawyki i je zmieniać, to ja nadal go traktowałam jakby już mnie zdradził albo i tak to zrobił. Na pewno się to nie wydarzy, że zwali na moją zazdrość, bo już wiem jak komunikowac w zdrowy sposob takie rzeczy i on wie, co zrobił.
Ale fakt... Aż takie deklaracje są niepoważne i znowu są próbą kontroli wszystkiego.
Ale z drugiej strony to chyba nie ma sensu zakazywać mu spotkań z kimkolwiek JAKBY JUŻ CHCIAŁ SIĘ SPOTKAĆ bo tego nie robi i nawet jak ze swoją dobrą znajomą trochę przyjaciółka chcę poplotkowac to mnie zabiera z chęcią albo jak ma wyjść sam to tez woli zebym byla. Tak po prostu. Nawet jak nie mam ochoty to mnie namawia.
No ale tak samo jakbym ja zaczela znowu dzialac z muzyką to większość mam kumpli od tego bo malo lasek znam co graja metal i jakby mial moje podejscie to ja bym nie mogła z nimi dzialac, a on nie ma nic przeciwko imowi ze on ma swoje nieinwazyjne sposoby na to żeby być spokojnym albo sam radzi sobie z zazdroscia i mi ufa. Ale z drugiej strony obydwoje jestesmy zgodni, że nie dałam mu ani jednego powodu do zazdrosci. Więc... Jakby wiem juz co robić żeby nie zachwiac tym zaufaniem w zwiazku bo mi byli partnerzy dali do zrozumienia. Ale z drugiej strony jak ja mu dalam do zrozumienia to on momentalnie to zmienil tez wiec...

Co do wspólnych pasji to mamy w sumie granie w planszowki, w które on mnie wciaga, ale ja chciałam zaczac juz dawno tylko balam się pojsc do klubu gier. Dodatkowo lubie tez pograc w gry komputerowe. Sluchamy podobnej muzyki. Mamy zamiar biegać razem. No wlasnie ja bym była od wizualnej strony jego ksiazki. Lubimy te same filmy i seriale. Itd Tylko trudno z motywacją. I nam obu i myślę ze w duzej mierze moja depresja to utrudnia, bo na poczatku kiedy przez chwile jej nie mialam robilismy wiecej rzeczy....

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...