Skocz do zawartości
Forum

Problem psychiczny. Co mi dolega? Proszę o pomoc.


Gość xxxja

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.
Pierwszy raz zdecydowałam się napisać o swoim problemie, na takim forum. Może to też dlatego iż zwyczajnie się boję pójść do psychologa, co jest jednym z moich problemów. A mianowicie nigdy nie pójdę do psychologa sama. Boje się ludzi i strasznie się przy nich stresuje. Zazwyczaj rzadko wychodzę gdzieś sama. Będąc w tłocznym miejscu lub nawet mijając kogoś na chodniku od razu ciężej mi się oddycha ( czasami zdaża się że wstrzymuje oddech ), gardło i usta mi zasychają, często pochrząkuje i czasami czuje ucisk w klatce piersiowej. Ale mimo to udaję odważną, a jak przychodzi co do czego np, ktoś obcy spyta się o godzinę lub drogę to już zaczynam się trochę jąkać, źle składam zdania ( nie dokońca zrouzumiałe ), trzęsą mi się dłonie. Okropnie boje się opinii innych. Zawsze przed wyjściem z domu patrze w lustro i nigdy do końca sobie się nie podobam. Może też nie jestem jakąś puszysta ( to wiem ), ale mogłabym być chudsza. Mam dziwną figure i praktycznie większość rzeczy brzydko na mnie wygląda. Tak samo jest z makijażem. Nie lubię swojej twarzy, uważam że jest brzydka. Czasami patrząc w swoje odbicie płacze nad swoim wyglądem że nie mogę być ładniejsza i chudsza. Czuję się źle w swoim ciele oraz charakterze. Też bardzo nie lubię swojego charakteru. Jestem często nie zdecydowana, nadwrażliwa, potrafię być naprawdę zazdrosna ( ale przeważnie staram się trzymać tą zazdrość w sobie ), nie posiadam inteligencji jak przeciętny człowiek w moim wieku. Mam 18 lat, a mój poziom wiedzy jest naprawdę praktycznie na dnie. Jestem typem marzyciela i często bujam w obłokach, nie interesuje się polityką, sportem, historią, nawet muzyką, którą bardzo lubie. Lubie jej słuchać, a nie posiadam żadnej wiedzy. Posiadam bardzo mało wiedzy na jakikolwiek temat, dlatego czasami nie potrafię z ludźmi znaleść wspólnych tematów co mnie też stresuje i uważam się za gorszą bo nie potrafię się wypowiedzieć w danej dziedzinie do końca. Nawet jak próbuje zdobyć jakąś wiedze ona szybko wylatuje z mojej głowy. Wracając do dalszego problemu... Do 3 klasy gimnazjum byłam bardzo radosnym dzieckiem, odważnym, czasami się stresowałam ale próbowałam nie zwracać na to uwagi, czasami tylko popłakiwałam jak było już źle ale przeważnie byłam wielką optymistką. Nawet pomogłam koleżance wyjść z nieśmiałości, była mega cichą myszką, bała się wszystkiego gorzej niż ja teraz. Gdy mówiła coś publicznie to mówiła tak cicho że nie było jej słychać bo się krępowała. Teraz to koleżanka jest owiele bardziej odważna, niż ja. Od małego również miałam częste nerwobóle serca, do teraz mam, ale tylko jak się mocno zestresuje. Jak byłam mała potrafiłam też z wściekłości, by wyładować emocje np. Rzucać krzesłem plastkiowym, gryźć ołówki, długopisy, poduszki lub nawet własne ręce do momentu, kiedy mnie bardzo nie zabolało ( teraz też tak mam ale w mniejszym stopniu, ograniczam się do np. łamania ołówków ). Czasami czuję się jak histeryczka podaje za przykład moje kłótnie o byle co z mamą. Gdy już jest ostra kłótnia i już nie mam z danej sytuacji wyjścia ani nie mam siły i słów do dalszej dyskusji zaczynam cała dygotać, płacze, ledwo łapie powietrze, krzycze, czasami rzucam przedmiotami i piszcze nie chcą słuchać dalszych wywodów.
Już od jakiś 2-3 lat mam złe samopoczucie. Jeszcze z rok temu plakałam o byle co, czasami też bez powodu. Teraz też płacze ale tak jakby, nie kiedy nie potrafie już nawet płakać, łzy nie chcą lecieć. Od ponad pół roku mam jakby znieczulice. Jak byłam dzieckiem też często miałam takie znieczulenie, na nie które emocje ale nie w takim stopniu ( mimo iż dostawałam dużo ciepła od rodziny ). Teraz moje emocje wyblakły. Jakby ich nie było. Taka pustka. Nie odczuwam bólu psychicznego, szczęścia, radości, smutku, współczucia, cierpienia. Nie wiem kiedy był ten przełom iż zaczełam spadać w dół. Kilka lat temu, gdy zmarła moja prababcia jeszcze płakałam na jej pogrzebie ale to chyba dlatego iż inni plakali i było mi ich żal w jakiś sposób. A teraz... Dwa lata temu zmarł mój dziadek. Byłam na pogrzebie jedyne co to miałam zaszklone oczy przez to iż inni dookoła płakali. Nie odczuwałam żalu ( te emocje oczuwałam jedynie podświadomie że niby powinnam to czuć), smutku, tęsknoty. Umarł to umarł. Taki los. Nawet mojej mamie nie współczułam. Tak samo jest z myślą że gdyby umarł mi ktoś bliski jak rodzice, to myśl o tym mnie nie przeraża. Jedyne co bym odczuła to że byli, a teraz ich nie ma. Tak samo nie odczuwam miłości do nich, ani do nikogo. Mam przyjaciółkę podświadomie wiem że ją kocham, tak samo rodziców, trzeba ich kochać i podświadomie o tym wiem. Ale jak mama mnie się pyta czy ją kocham wtedy odpowiadam że kocham ale bez większych emocji tylko po to by jej nie było przykro ( chodź bycie dobrym dla kogoś czasami też przychodzi mi z wielkim trudem). Jak podchodzi do mnie często i chce się przytulić lub wziąść całusa ( jak to mamy ) to odtrącam ją od siebie i krzywie się. Jakbym nie lubił takich czułości ( a ja bardzo lubię się przytulać, to są dwie sprzeczności) lub użalania się nademną. Jak już mam się do niej przytulić lub do taty to zrobie to czasami tak o... Po prostu. Bo akurat wtedy mam ochotę albo coś. Jeśli chodzi o miłość do jakiegoś chłopaka, zawsze gdy ktoś mi się podoba boje się z nim być by go nie zranić tym iż nie będę czuła tego że go kocham. Podświadomie mogę to wiedzieć, ale coś więcej chyba nawet nie potrafie. Nie wiem czy moje emocje z czasem jak dorastałam wyparowały czy tak mi się tylko wydaje... Czasami coś odczuwam z nie których emocji ( najbardziej strach ) ale bardzo rzadko. Czuję przeważnie pustkę. Czytając trochę w internecie wszystko kieruję że mam nerwice, ale też nie wiem czy wierzyć w te różne skutki itd. Jednym z przykładów nerwicy podobno jest powtarzanie jakiś czynności jak sprawdzanie 10 tysięcy razy czy się zamknęło drzwi, jakieś lęki przed czymś ( arachnofobia), zły stan zdrowotny. Wiele objawów wymienionych na danych stronach miałam. Ale może nie wiem czy w to wierzyć. Nie mam też zbytniej chęci do życia. Przyszłość mnie przeraża. To że będę musiała chodzić do urzędów, kontaktować się z ludźmi ( którzy nie zawsze są też mili ). Jak jeszcze rok temu bałam się iść na poczte, czasami nadal się boję. Gdy chcę czasami się czymś zająć np. Chciałam uczyć się Japońskiego, zaczełam, a po chwili stwierdziałam iż nie dam rady. Zaczynam uczyć się układu tanecznego, widzę się w lustrze jak tańczę i rezygnuje bo czuje że wygladma przy tym strasznie. Za cokolwiek się zabiorę nigdy nie kończę. Ciężko również mi się skupić na nauce.
Co myślicie na ten temat? Powinnam wybrać się do psychologa czy tylko wyolbrzymiam te problemy? Może macie inne pomysły? Boje się że moją historię mogłam źle opisać i nie do końca mnie zrozumiecie. Wybaczcie za różnego rodzaju błędy.

Odnośnik do komentarza

Masz sporo problemów,których nie wyolbrzymiasz. One są poważne na tyle ,że powinnaś coś z nimi zrobić,a nie tylko mieć świadomość ,że je masz.
Wg mnie, to masz objawy fobii społecznej,która może być częścią nerwicy. Ten brak uczuć i pustka to anhedonia i dystymia,które mogą występować samodzielnie ale najczęściej zapowiadają depresję a także często są jej częścią.
Opisalas cały wachlarz różnych zaburzeń ,które ci dokuczja i utrudniają życie. Niestety tutaj nikt cię nie zdiagnozuje. Musisz iść do psychiatry,który da ci leki. Terapia też jest dla ciebie bardzo wskazna. Masz dobry kontakt z mamą. Szukaj u niej pomocy. Niech pójdzie razem z tobą,wesprze cię , pocieszy.
Jesteś młoda,całe życie przed tobą,więc zawalcz, żeby było udane. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Dobry wieczór

Problemy o których Pani pisze mają podłoże z poprzedniego życia(reinkarnacja) ,są to wykroczenia przeciwko odwiecznym prawom boskim,inaczej pisząc to nadużycia wobec bliżnich.Kiedy po życiu cielesnym warcamy do świata duchów widzimy błędy czasem katastrofalne,to powoduje,że dochodzi do wyrzutów sumienia.Te wyrzuty instalują się w duchu i kiedy powracamy do następnej egzystencji w naszym duchu odzwierciedlają się zaburzenia np,miechęć do życia, nerwice,lęki,depresja,schizofrenia itd.

Antidotum?

Niech Pani Prosi, a będzie Pani dane; szuka, a znajdzie; kołacze, a otworzą i wskażą Pani drogę do nauki miłości.

Najważniejszą lekcją życia jest miłość. Bez niej ideały tracą sens, a człowiek zdany jest na łaskę prymitywnych żądz.

Miłość rozświetla cień negatywnych uczuć i pozostawia znamię łaskawości we wszystkich twoich działaniach.

Dlatego kochaj wszystko i wszystkich.

Praktykuj miłość do Natury, która odzwierciedla się w Słońcu, powietrzu, wodzie, drzewach, kwiatach, owocach, zwierzętach i ludziach.

Przyjmij z czułością ciche zaproszenia, które wysyła ci Ojciec Stwórca i roztaczaj wokół siebie pozytywne uczucia, dzięki czemu staniesz się bardziej pogodny.

Im bardziej kochasz, tym mniejsza szansa, że dosięgną cię ostrza zła. Zrozumiesz, czym jest świat i otworzysz swe oczy na przestrzeń życia, w efekcie czego zbierać będziesz jedynie plony spokoju.

Medium Divaldo Franco ,Duch Joanna de Angelis
„Żyć szczęśliwie” CLXXXI

Odnośnik do komentarza

Tak myślałam ,że jesteś nastolatką zanim doczytałam ile masz lat. Podobne problemy w Twoim wieku się często zdarzają. To minie. Niemniej jednak teraz potrzebujesz pomocy psychiatry , by się tak nie męczyć. Nie słuchaj nawiedzonych typu Es.... Lusy ma wiele racji. Idż tą drogą. Poszukaj pomocy psychiatryczno - psychologicznej. Posiadasz inteligencję , wiedzę i zainteresowania , tylko jesteś niesamowicie zakompleksiona i zablokowana psychicznie. Zacznij sama własną terapię. Wychodż na zewnątrz. Nie obawiaj się . Każdy jest tak sobą zajęty ,że nie będzie zwracał na Ciebie uwagi. Każdy nosi ulicą jakiś tam problem . Jeżeli to zrozumiesz będzie Ci lżej i inaczej popatrzysz na otaczający Cię świat. No i oczywiście jak najszybciej poszukaj pomocy specjalisty.

Odnośnik do komentarza

Masz bardzo dużo problemów od złego wyglądu który sama sobie narzucasz do charakteru. Ludzie nigdy nie są brzydcy ale my się takimi uważamy niektórzy. Patrząc na twój obecny tryb życia wnisokuje że masz depresje. Uważasz że jesteś najgorsza i niecierpisz swego harakteru. Czasem odpowiadając ludziom na ich problemy zastanawiam się a dlaczego by nie powiedzieć im w takim razie zabij się olej to ale gdybym miał tak mówić co by było dobrego dla rodziny tej osoby była by to tragedia. Oczywiście w twoim przypadku to nie jest aż tak poważne no ale zastanów się i weź z tego przykład że trzeba iść do przodu i nie poddawać się bo masz rodzine. Zdaję sobie też sprawę że nie masz znajomych w takiej sytuacji warto może było by poszukać ich np na dyskotekach? Nieśmiałość jest tylko małym problemem trzeba się przełamać nie od razu ale trzeba. Jeśli czujesz się źle ze sobą warto wtedy coś porobić bo wiadomo są to tylko chwile w których czasem łapię ten stan i w takich sytuavjach warto wyjść gdzieś albo pogadać z rodzicami automatycznie o tym zapomnisz. W każdym razie kiedyś te stany ci przejdą całe życie przed tobą. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

W wieku nastoletnim prawie normą jest krytyczne spojrzenie na siebie, swój wygląd i swój charakter. To chyba i dobrze i żle. Zle wtedy, gdy to uczucie nieakceptowania siebie zbyt w sobie hodujemy, robi się ono przemożne i tak dolujące, że az nas paraliżuje ( chciałam się uczyć choreografii nowego tańca zerknęłam w lustro i odpuściłam). Takie przeżywanie huśtawki nastrojów właściwe młodości jest złe, bo raczej destrukcyjne.
Natomiast dobra strona tego, że się nie akceptuję, to jako rada na to - zadziałanie jakoś temu. Nie podobam się sobie fizycznie, to siedzę stoję przy lustrze i sprawdzam, która fryzura korzystniejsza, które ciuchy (ich kolor, fason) są bardziej dla mnie twarzowe. Podglądam koleżanki, inne kobiety na ulicy czy gdziekolwiek- jeśli sięgają po kosmetyki kolorowe to jakich używają, że to jest tylko lekkie muśnięcie a twarz jakby ładniejsza się robi. Jeśli uważam, że mam za duży np. tylek to czy bieganie lub basen wpłynie korzystnie na figurę. A na pewno jakaś forma ruchu korzystnie wplynie na psychikę, bo się zmęczysz, nie będziesz w szczególach rozkminiała i ruszając się poczujesz radośc życia , która powinna być wlaściwa Twojemu wiekowi.
Marudzenie na siebie, że nie jestem za mądra też jest w tym wieku normalne Tylko co kto z tym robi, to już jego sprawa. Jeden siedzi i się doluje, że inni to tacy fajni a tylko on taki do niczego. A dla drugiego to tylko impuls motywacyjny- inny zna świetnie angielski a ja przy nim to dukam- prosze, siadam do konwersacji, odrabiam większa partię ćwiczeń z gramatyki, oglądam po angielsku filmy, sciągam aplikacje na telefon aby w kazdej wolnej chwili ćwiczyc.

Chcę Ci powiedzieć, że patrzenie na siebie i krytyka siebie jest wlasciwa Twojemu wiekowi. Niemniej siedzenie i dalsze rozkminianie jaka to jestem do niczego i zaglębianie sie w rózne fazy odczuć z tego gatunku jest dobre tylko do tego momentu gdy nas motywuje do jakiś zmian w sobie, w pracy nad czyms. Natomiast to samo biadolenie na siebie nie poparte zadną praca z czasem robi sie żałosne a już na pewno jest demotywujące.

Jedynie mozesz sie pocieszać, ze większosc Twoich rówieśników wygladajacych na wygadanych i pewnych siebie też tak ma, tylko te niepewnosc wobec swojej osoby bardziej umieją maskowac i nie okazywać światu.
Jesli nie umiesz zając sie soba, bo przeciez rzekomo jestes tak beznadziejna, to zajmij sie innymi. Badz pozyteczna. Jakaś częśc siebie czuje sie dobrze na tym swiecie, jesli niesie swoja osobą ulgę innym. Wtedy tez zapominamy o tym ,aby tak bardzo się w siebie zaglebiać. Mozesz podjac jakiś wolontariat np. w hospicjum.

Ale na pewno coś trenuj. Jakieś zjęcia ruchowe tez dodaja nam pewności siebie. Mamy wrażenie wiekszego panowania nad soba ,swoim cialem, wytwarzaja sie endorfiny i świat się nam bardziej podoba. Może tez wtedy łapiesz kontakt z innymi znajomymi niz tylko ze szkoly i nie masz czasu sie denerwowac jak wypadniesz, bo musisz biegac, plywac trenowac karate czy cokolwiek innego . W ruchu jest lepiej ,szybciej nie masz czasu roztrzasac niuansów.

Powodzenia. Wyglądasz na mądrą dziewczynę to sama będziesz umiała wymyśleć co jest dla Ciebie najkorzystniejsze czy to w wyglądzie czy w ukrzepianiu swojego charakteru. Tylko wyjdz do ludzi, najlepiej poprzez sport a swiat wyda Ci się ciekawszy. W domu masz poparcie ,to nie zginiesz a osiągniesz to do czego zechcesz dązyć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...