Skocz do zawartości
Forum

Uzależnienie emocjonalne. Pomocy


Gość Sakuranee

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Sakuranee

Dzień dobry... Zwracam się do Was z prośbą o pomoc, ponieważ ostatnimi dniami w moim życiu wydarzyło się wiele okropnych rzeczy, które uczyniły te wakacje najgorszymi w moim życiu.
Zacznę od początku. Może niektórym wydawać się to dziwne lub absurdalne, jednak jestem uzależniona emocjonalnie od mojej najlepszej przyjaciółki. Jest ona moją jedyną bliską osobą - rodziców nie mam, a kontakty z prawną opiekunką strasznie sie pogorszyły. Nie mam też innych przyjaciół, a z nią łączy mnie naprawdę wiele - wspólne zainteresowania, charakter, 6 lat w podstawówce i na dodatek mieszkamy blisko siebie. Z początku tylko ją podziwiałam. Uważałam ją za osobę o wiele lepszą ode mnie i chciałam robić wszystko, żeby ją przy sobie utrzymać. Być taka jak ona. Jednak z czasem przeobraziło się to w uzależnienie. Gdy ona nie ma humoru - ja automatycznie również zaczynam czuć się beznajdziejnie. W wielu sprawach nie umiem mieć własnego zdania. Robię wszystko, o co mnie poprosi i próbuję zachowywać się jak idealna przyjaciółka. Nie mogę bez niej żyć, a gdy nie odpisuje przez 10 minut, zaczynam wariować. Nie jest to toksyczna relacja, ponieważ ona mnie nie wykorzystuje ani nie bagatelizuje moich problemów. A poza tym, ona o niczym nie wie i nie zamierzam jej powiedzieć. A dlaczego?
Moja przyjaciółka prawdopodobnie cierpi na nerwicę lub inne zaburzenie psychiczne. Często jest przygnębiona, łatwo się denerwuje i ma niską samoocenę. I teraz wszystko się miesza. Ja muszę ją wspierać, a o moim uzależnieniu jej nie powiem, ponieważ nie chcę zawracać jej głowy swoimi problemami. Noszę maskę i gram role pocieszyciela, chcę, by czuła się przy mnie dobrze. Jednak, jak już wspomniałam, gdy ona nie ma humoru, ja również. Dziewczyna powoli gaśnie, a ja z nią. Jej rodzice bagatelizują jej problemy. Ze mną też jest coraz gorzej - mam problemy z zasypianiem i zaniedbuję rodzinne relacje na rzecz przyjaciółki. Błagam o pomoc, nie mogę już tak żyć.

Odnośnik do komentarza

Piszesz , że w ostatnich dniach zdarzyło się wiele okropnych rzeczy. Ale co? Czy teraz uświadomiłaś sobie uzależnienie od przyjaciółki? To nieprawda ,ze jesteś gorsza od niej. Twoja niska samoocena wynika pewnie z doświadczeń życiowych. Mimo wszystko jesteś silna. Pomagasz koleżance pomimo, że sama masz problemy emocjonalne , które przed nią ukrywasz. Pewnie jesteś bardzo wrażliwa i dlatego jej zły nastrój działa na Twoje samopoczucie psychiczne. Chyba obie potrzebujecie pomocy. Nie wiem , czy dobrze by było , gdybyście obie szczerze porozmawiały o swoich problemach. Sama to musisz rozstrzygnąć. W żadnym wypadku nie czuj się tak , jak gdyby to ona miała być dla Ciebie wzorem , bo ona też tego może potrzebować. W zasadzie nie wiesz , co o Tobie myśli. Może tak jak Ty o niej.

Odnośnik do komentarza
Gość Sakuranee

Wiele okropnych rzeczy = mnóstwo kłótni z opiekunką, problemy ze snem, beznadziejne wakacje, każdy dzień taki sam i jeszcze to uzależnienie, przez które nie potrafię zdrowo patrzeć na problemy przyjaciółki.
Wiem, że obie potrzebujemy pomocy... Mnie już jej udzielono, od najmłodszych lat mam wsparcie psychologa rodzinnego, któremu już o tym mówiłam... Ale moja przyjaciółka? Chodziła na wizyty, jednak zostały one zawieszone i martwię się, że do nich nie wróci. Jej rodzice nie widzą, jak bardzo ich córka potrzebuje pomocy. Uważają to za błahy problem, pewnie zrzucają winę na 'trudny okres dojrzewania'. Boję się, że pewnego dnia zrobi sobie krzywdę, tylko po to, by wreszcie to zobaczyli...
Nie mogę z nią porozmawiać o moich problemach. Boję się, że myśli tak samo jak ja i dlatego też udaje, iż jest ok. Dlatego muszę sprawiać wrażenie godnej zaufania i nosić maskę, żeby nie czuła się dla mnie ciężarem powierzając mi swoje problemy.

Odnośnik do komentarza
Gość Sakuranee

Powiedziała mi, że moja przyjaciółka jest w dobrych rękach i nie muszę się o nią martwić, bo i tak robię dla niej naprawdę dużo kosztem swojego szczęścia. Przez kilka dni byłam spokojna, ale potem dowiedziałam się, że wizyty są zawieszone... I wszystkim muszę zająć się ja - jej rodzice nie dostrzegają problemu, reszta rodziny też, nie ma chłopaka i innych przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc.

Odnośnik do komentarza

Tylko jak Ci pomóc? Nie da się.
Wmawiasz sobie uzależnienie,jako coś złego, to jest miłość siostrzana, a wiadomo ,że uzależniamy się od każdego członka rodziny , również od przyjaciółki,często właśnie traktujemy jak siostrę, jej problem jest też naszym.
Dlatego dziwię się ,że masz przed nią tajemnice ,rozmawiajcie ze sobą szczerze / powiedzcie o jej problemach rodzicom/, będzie to dla was taka forma terapii,
udajesz ,męczysz się ,po co Ci to?

Nie oczekuj rozwiązania Twojego problemu na forum, tym bardziej jak psycholog nie jest w stanie Ci pomóc.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Może, ponieważ dorastasz powinnas sobie zadać pytanie czy człowiek może przeżyć dwa życia - swoje i przyjaciólki.

Wg mnie NIE- a Ty zachowujesz sie jakbyś tak chciała umieć zrobić. Nie sypiasz po nocach, bo gnębią Cie problemy Twoje? Alez nie, martwi Cie przyjacilka.
Z kolei opowiadasz o niej, ze to Twoja przyjaciólka, a ona nie zna Twoich spraw i Twoich problemów, bo Ty jej nie będziesz tego mówila. Teraz jak ona ma zły nastrój to może ją To zmartwi a wcześniej też nie moglaś jej tego mówić, bo tak bardzo o nią zabiegałaś, że pragnęlaś być jak najbardziej idealną osobą tylko dlatego aby ona była Tobą zainteresowana, żebyś była w kręgu jej zainteresowań, aby Cie nie odrzucila.

Opowiadasz o silnej wiążącej was relacji, ktora wlaściwie oparta jest na mirażu, na klamstwie, bo Ty nigdy nie czulaś potrzeby pokazania jej swojego wnętrza, swoich problemów, swoich zmartwien (wcześniej byś ja zraziła a teraz byś ją zmartwila- jak przypuszczasz), Jesli Ty nie pokazalaś jej nigdy prawdziwej siebie to wg mnie nie jest to zadna przyjażń tylko jakieś inne dziwaczne Twoje uzależnienie sie od drugiego człowieka, ktorego Ty się trzymasz jak rzep psiego ogona.

Może zamiast zamartwiać się tą dziewczyną, zapytaj sama siebie dlaczego tak z Tobą się stało. Czy dlatego,że nie masz rodziców a z opiekunką prawną masz letnie stosunki, bardzo pragnęlas mieć kogoś bliskiego i ta dziewczyna w Twojej świadomości spelnia rolę brata, siostry, rodzica czy kogokolwiek, kogo ludzie z bardziej szczęsliwych ukladów mają, bo los byl dla nich laskawszy.

Ponadto w kazdym ukladzie- przyjacielskim, małżenskim następuje kiedyś zmęczenie materialu, jeśli nie jest on równoważny. Tzn. jesli tylko jedna strona ma zmartwienia, które musimy rozwiązać, jeśli tylko ona ma niepokoje, ktore musimy rozwiać, jesli tylko ona ciągle żle się czuje fizycznie, boli ją glowa, ma silną menstruację, boli ją ząb i chodzi skrzywiona, bez humoru, jest drazliwa i nigdzie nie mozna jej wyciągnąć. Jeśli w jakimś układzie tylko jedna osoba ma patent na problemy ciągle ze sobą i my jesteśmy tym plastrem na jej bolączki, bo jesteśmy rozumiejące, kojące to kiedyś to się przeciw nam obraca.

Zwyczajnie jakoś podświadomie czujemy,że my w tym związku jesteśmy nieważne, my tak bardzo nie cierpimy, lub umiemy sobie jakoś z naszymi cierpieniami radzić. Niemniej jak u nas jest gorszy dzień, to ktos uwazny móglby to zauważyć i nam przynieść jakąś pomoc poprzez choćby uśmiech ,zagadanie, czy zapewnienie ,że wszystko bedzie dobrze.Tyle, że role się tak ugruntowały, że biedniutka jest druga strona a my to silaczki.

Wg mnie teraz jeszcze jesteś na etapie dalszego uzależniania się od swojej przyjaciólki i probujesz określać jej stan jako gorszy niż jest w rzeczywistości ( więż trzeba zacieśniać i być dla niej terapeutą albo lekarzem, jakoś ją uzależnić od siebie jeszcze bardziej).
A za chwilę będziesz na etapie wewnętrznego obrażania się na swiat, że ja jestem pokrzywdzona przez los, bo nie mam rodziców i mi żle na świecie i jakoś nikt nade mną się nie pochyla, nie użala i nie widzi mojego trudnego życia- będzie zachwiana równowaga, o której pisalam wcześniej.

Zastanów się nad swoim postępowaniem i jakoś je zweryfikuj aby to bylo z pożytkiem dla Ciebie i waszych wspólnych ukladów.

Dlaczego chronienie jej przed złymi wiadomościami o Twoim samopoczuciu miałoby jej pomóc? Szlachetnie myślisz: jej żle, to nie dowalę jej jeszcze jak mi jest żle. A może trzeba jej powiedzieć jak mi jest żle aby się obudziła ze swojego marazmu i pomyślała, że depresyjne nastroje innych też dopadają ale próbują sobie z tym radzić. Może powinna pomyśleć, że przecież ja mam cieply dom, tam w nim i mamę i tatę o ktorych w głębi duszy jestem przekonana, że skoczyli by za mną na koniec świata. A ta bidulka, moja koleżanka może się tylko wyżalić swojej terapeutce- choć jak ja do takiej chodzilam to wiem, że to trochę pomaga ale bez tego ja postanowilam iśc przez życie.

A może uprzejmie we dwie usiądziecie i powiecie sobie, że świat aktualnie wydaje Wam się do d.. ale tak naprawdę to GRZESZYMY, bo jesteśmy mlode, zdrowe, głowki, rączki i nóżki nam dobrze pracują to może trzeba popatrzeć gdzie i komu naprawdę potrzebującemu trzeba przekazać ten napęd młodości naszych zdrowych glowek, rączek i nóżek.

Obejrzyjcie się za jakimś hospicjum, za oddziałami ludzi przewlekle chorych gdzie potrzeba wolontariuszy. Jak tam pójdziecie, się spracujecie ,to celem oderwania się ,odreagowania idzcie na rower, na basen, na poranne lub wieczorne przebieżki.

Zacznijcie dziewczyny po prostu żyć i cieszyć się tym życiem, bo grzech w tak młodym wieku nie umieć dostrzec jego wartości, jego powabu. Każdy jest w dużym stopniu kowalem wlasnego losu.

Odnośnik do komentarza

Jej rodzice dobrze wiedzą, ale uważają, że to nic poważnego... A ona nie robi już nic. Absolutnie nic. Nie ma po prostu siły dalej walczyć. Stara się tylko o tym nie myśleć... A ja nie mogę jej przypominać. Widzę też u niej somatyczne objawy depresji - chodzi wiecznie zmęczona, nie wysypia się, narzeka na bóle brzucha... Kiedyś też powiedziała mi, że miała myśli samobójcze...
Ona też jest bardzo wrażliwa. Jeśli powiem jej o swoim uzależnieniu, zacznie się obwiniać i w efekcie znowu będzie miała okropny nastrój przez kilka następnych dni. Kolejny problem, kolejne nieprzespane noce. Co z tego, że ja poczuję się lepiej? Ja będę miała psychoterapeutę, ona nie ma nic. Nie będę umiała czuć się szczęśliwa ze świadomością, że ona cierpi.
Chciałabym tylko móc jakoś ją wspierać... Najbardziej liczy się dla mnie tylko pomoc mojej przyjaciółce. Jeśli ona coś sobie zrobi, ja też. Nie będę umiała żyć z wyrzutami sumienia.
Ech... Widzę, że to wszystko pokombinowałam i teraz nikt nie będzie już w stanie nam pomóc...
Ale spokojnie, zrozumiem... To bardzo skomplikowana sprawa i nawet ja sama nie umiem jej przedstawić tak, żeby można było postawić się na moim miejscu.

Odnośnik do komentarza

Ile Twoja przyjaciólka ma lat? Jakie ma codzienne obowiązki?
Jeśli się jeszcze uczycie ( bo Ty wspominasz o wakacjach- pewnie w sensie urlop od szkoły) to dlaczego nie zaplanowala sobie wyjazdu do babci, na obóz, na kurs jakiś? Ona po prostu sobie siedzi i się kisi w swoim własnym towarzystwie.

Dlaczego Ty podważasz instytucję rodziców w sensie pomocy własnemu dziecku, czy dlatego,że sama takowych nie masz?

Dlaczego nie przyjmujesz do wiadomości,ze psychikę czlowiek tez w jakiejś częsci może rozruszać poprzez fizyczną dbałość o swoje ciało: ruch wyzwala adrealinę, po której możemy inaczej spojrzeć na świat i nasz mózg inaczej sobie przetłumaczy nasze problemy.

Dlaczego nie przyjmujesz do wiadomości, że człowiek nie raz musi z bliska obejrzeć cudze problemy, zobaczyc chorych i potrzebujących aby schował swoje bolączki do kieszeni a zajął się czym pożytecznym. Ty sam próbujesz tak działac, ja nie jestem wazna, ona już wg mnie tonie muszę ją uratować. Tyle,że jak piszesz Ty jestes pokiereszowana przez życie i może nie nosisz w sobie radości życia i Ty tez nie umiesz się zyciem,cieszyć tylko wszedzie wypatrujesz możliwości samobójstwa

Ciebie , ponieważ bylaś bardzo pokrzywdzona przez los pokierowanoo do psychoterapeutow i uwazasz,że inny czlowiek nie da sobie rady bez tego typu opieki. Jeśli Tobie to pomaga to to gloryfikuj. Ona może czuje, że sobie wkręca tylko pewne sprawy, terapeuta może to obnażyl i ona uciekła dalej kisić się w swoim bólu istnienia. Ty tego nie wiesz, bo wogóle nie jestescie ze sobą szczere. Jakoś nie zakladasz,ze ona może być lepsza życiową artystką niż Ty umiesz przewidzieć. Masz charakter osoby, ktora chętnie cierpiałaby za miliony a ona może znajduje swojego rodzaju frajdę w zagłębianiu się w swój ból istnienia.

Czyli jak piszesz,nie trzeba Wam przeszkadzać, Wy sobie dacie radę

Odnośnik do komentarza

Moja przyjaciółka ma 15 lat. Obowiązki? Na pewno ma jakieś typowe - posprzątać pokój, wyjść z psem, pomóc mamie przy obiedzie, ale o żadnych "ciekawszych" mi mie wiadomo. Dlaczego nie zaplanowała sobie wyjazdu? Wszystkie jej babcie mieszkają w mieście, więc wyjazd do którejkolwiek z nich byłby nudny, a o obozie czy kolonii nie ma mowy - nikt nie dałby rady jej namówić na kilka dni w towarzystwie obcych ludzi, nawet, gdybym była tam i ja. Na początku wakacji rodzice zabrali ją siłą na jakiś wyjazd i czuła się tam okropnie i nie, nie zrobili tego dlatego, żeby jakoś pozwolić jej się zrelaksować i odpocząć. Dlatego, że nie mieli jej z kim zostawić, a sami wyciągali ją siłą na imprezy. Ona jest typową domatorką, introwertyczką i to prawdopodobnie się nie zmieni. Nie, nie siedzi i kisi się we własnym towarzystwie. Osoby z zaburzeniami psychicznymi po prostu wolą przebywać same...
Dlaczego nie wierzę w to, że rodzice jej pomogą? To wieczni imprezowicze, którzy nie przyjmują do wiadomości tego, że coś może nie iść po ich myśli. Chcą mieć normalne dziecko, a jakoś nie podejmują żadnych kroków, żeby jej pomóc. Sami zawiesili wizyty u psychologa - a dlaczego - nikt tego nie wie. Liczy się dla nich tylko dobra zabawa i najwyraźniej nie dostali jeszcze kopa od rzeczywistości... A to "że sama takowych nie masz" trochę zabolało.
Fizyczna dbałość o ciało? Nie dam rady namówić jej na sport... Zrobiłabym wszystko, mogłabym iść z nią trenować nawet coś, czego nie znoszę, gdyby chciała... Ale nie będzie. Nie znosi sportu...
Nie powiedziałam, że jestem pokiereszowana przez życie. Ja śmiało mogłabym iść pomagać innym, ale zacznijmy od tego, że nie wiem, gdzie mogę się udać... I kiedy... A mojej przyjaciółki nie namówię. Jest tak bardzo zmęczona, że ciężko w ogóle wyciągnąć ją na spacer.
Nie powiedziałam, że wszędzie wypatruję możliwości samobójstwa.
Moja przyjaciółka nie kisi się w swoim bólu istnienia, a jedynie próbuje o tym nie myśleć. A ja nie mogę jej o tym przypominać. I nie sprawia jej to frajdy, o czym świadczy kilka drobnych blizn na lewej ręce.
I nie. Nie powiedziałam, że damy sobie radę.

Odnośnik do komentarza

Rodziców ma rozrywkowych, którzy nie widzą powodu aby jakoś szczególnie jej pomóc, nie widzą jej problemów i zawiesili jej chodzenie do terapeuty. Albo uważali, że te wizyty nic jej nie wnoszą na podstawie ich własnych obserwacji córki, albo, jeśli były płatne a terapeuta uznawal, że są potrzebne to im się wydawało, że ich próbuje finansowo naciągnąc bez potrzeby, albo to terapeuta uznał, że ich córka pomocy nie potrzebuje.

"Wszystkie jej babcie mieszkają w mieście, więc wyjazd do którejkolwiek z nich byłby nudny," Może taki wyjazd byłby i nudny z ptu widzenia rozrywkowej 15 latki. ale z ptu widzenia introwertyczki? Może w końcu byłaby wsród kochających ją osób, które mają czas i energię dopatrzeć się jakie cierpienia i dlaczego przeżywa ich wnuczka. Umieli wychować swoje dzieci to i może przy naturalnej babcinej serdeczności umieliby do czegoś dojść z własną wnuczką.

"Fizyczna dbałość o ciało? Nie dam rady namówić jej na sport...""Jest tak bardzo zmęczona, że ciężko w ogóle wyciągnąć ją na spacer."
Czyli nie masz żadnego wpływu na swoją przyjaciólkę. Jesteś, bo jesteś i choć nie wierzysz, że powinna przebywać ze swoimi rodzicami lub dziadkami to niestety taka jest prawda. Jesteś za mloda, życie nie przyniosło Ci szansy korzystania z opieki swoich bliskich to nie rozumiesz, że obserwacja iż ona się tnie, czy jest coraz bardziej smutniejsza obciąza tylko Twoją psychikę a nie może przynieśc żadnych efektow. Mimo, że to Twoja przyjaciólka to nie masz możliwości do niej dotrzeć.

Psychicznie jesteś od niej uzależniona, ale przeżywasz jej cierpienia bólu życia raczej bezproduktywnie. Czyli ona nie korzysta z wakacji, bo cierpi a Ty cierpisz dodatkowo za nią i też już nie sypiasz nocami. Czy to jest logiczne?

Zawsze mówili "Panie Boże daj mi mądrośc rozróżnienia tego na co mogę mieć wpływ od tego, na co wplywu nie mam i sile i moc abym mógl zmienić to na co mogę mieć wpływ".

Odnośnik do komentarza

To nawet nie była terapia. To były zwyczajne wizyty u psychologa. Rodzice jednak zawiesili je prawdopodobnie bezpowrotnie. Z tego, co słyszałam, mówili, że robią to tylko ze względu na urlop, bo mógł trafić się jeszcze jakiś wyjazd... Ale moja przyjaciółka boi się nawet przypomnieć matce, żeby wraz z zakończeniem się wakacji pozwoliła jej wrócić do wizyt u psychologa. Zawsze to wszystko kończy się awanturą...
Ech... Wyjazd do babci mógłby być dobrym pomysłem, ale już wiem, że takowy nie będzie miał miejsca... Nikt jej nie namówi. A poza tym, nie wiem o jej babci nic. Obiło mi tylko się o uszy, że jeszcze pracuje i mogłaby nie mieć czasu...
Wiem, że na niektóre rzeczy nie mam wpływu... Ale czuję, że to ja powinnam wziąć sprawy w swoje ręce. Dobrze znam jej rodziców i wiem, że oni się nie zmienią, więc na chwilę obecną chciałabym po prostu umieć ją wspierać. Problem w tym, że nie wiem już, jak... Sama jestem straszną pesymistką i nerwową osobą, dlatego się boję, że nie dam rady. Specjalnie dla niej nawet się nawróciłam, codziennie się modlę... Nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić, ale na pewno nie mogę sobie odpuścić. Nawet, gdybym chciała, nie mogłabym normalnie żyć, nie wspierając osoby z zaburzeniem emocjonalnym, która jest mi bardzo bliska.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...