Skocz do zawartości
Forum

Czy aborcja to dobre wyjście?


Gość gertruda33

Rekomendowane odpowiedzi

Gość gertruda33

Taka jestem. Zimna. Zwiazki w sumie zadne, z facetami laczy mnie praca, jak sie czasem zdarzy seks to nie ma on nic wspolnego z miloscia czy czuloscia - bardziej chodzi o przyjemnosc. Moze to w pelni normalne nie jest, ale nie chce sie angazowac. Na studiach kochalam - za bardzo - pozniej nie moglam dojsc do siebie. Od tego czasu wszystko sie zmienilo. I tak zostalo. Dzieci dla mnie to zamkniety temat. Sama z dzieckiem przez zycie? Rodzicow nie chcialabym obciazac swoimi problemami - jestem dorosla, i nie uznaje wyplakiwania sie mamusi w rekaw.
Dziekuje za wszystkie opinie tutaj, to dla mnie wazne bylo. Dluzej nie zwlekam z podjeciem decyzjj, bo sa sytuacje, gdzie im szybciej sie zareaguje, tym lepiej. Takie zycie.

Odnośnik do komentarza

Weź tylko pod uwagę ze dorosłość to nie zawsze musi oznaczać samowystarczalność. Patrzysz egoistycznie pod swoim kątem i masz do tego prawo -ale z drugiej strony nie chodzi tu o żadne wypłakiwanie się w mamusiny rękaw tylko o normalne relacje które moglibyście mieć?

Odnośnik do komentarza

W sumie napisałam ze masz prawo do egoizmu- ale jeśli Twoi bliscy na tym cierpią, to jednak nie do końca tak jest.
MahometkoO, mimo twoich "najszczerszych intencji" to może właśnie przekonałaś Autorkę do czegoś odwrotnego,kto wie?;)

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Datoja, opinii napisanych w taki sposob, jak opinia Mahometki, nie biore sobie do serca. Ma racje z tym, ze za stara jestem na macierzynstwo, ale slowo ,,bachor" mnie razi.
Wlasnie, mam prawo do egoizmu - zdrowy egoizm w ogole jest wskazany. Czy cierpia na tyn moi bliscy? Moze trochoe rodzice, ale ja nie widze potrzeby utrzymywania z nimi kontaktu. Wystarczy mi to, ze sie widzimy ze trzy razy w roku, bardzo sporadycznie jakas rozmowa przez telefon. Teraz mialabym matce mowic o ciazy? Nigdy w zyciu. Mam takie spojrzenie na doroslosc, ze uwazam, ze jak juz osiagniemy pewien wiek, to nie musimy sie radzic rodzicow i obciazac ich swoimi problemami.
A ciaze - usune. Tak bedzie najlepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Czytając tytuł miałam zupełnie inne wyobrażenie o sytuacji. Pomyślałam o, kolejna małoletnia, która zaszalała z chłopakiem, boi się reakcji rodziców i teraz desperacko szuka dla siebie usprawiedliwienia. Wchodzę, czytam i nie wierzę własnym oczom. Kobieta po 30, mająca pracę a więc i zapewniony byt dla ewentualnego przyszłego dziecka. Twierdzi że problemem jest dziecko, ale jak dla mnie problemem jest co innego, czyli nieprzepracowane relacje z matką.
I wbrew temu co piszesz to ja wyczuwam, z tego co i jak piszesz, że Ci zależy na dziecku tylko albo to wypierasz albo co innego jest tego powodem. Nie umiem w tej chwili ocenić bo widocznie jestem leniwa gdyż nie czytam wszystkiego co piszesz. Jednak jednego jestem pewna, już Ci zależy na tym dziecku i nie jest to żadna podpucha żeby Cię przekonać do zmiany zdania, to po prostu widać. Ale oczywiście zrobisz tak jak uważasz.

Odnośnik do komentarza

No cóż, ja mam inne zdanie Gertrudo co do egoizmu. Chłód wobec bliskich nie jest zdrowy,właśnie odwrotnie.
Jeżeli dostałaś od rodziców ciepło pomoc i troskę, dzięki czemu teraz właśnie możesz być taka niezależna to jednak mogłabyś im to oddać kiedy oni tego potrzebują.
Tak jak piec oddaje energie którą skumulował Oczywiście nie ma takiego obowiązku w konstytucji, ale o to w życiu chodzi. o relacje.
To ze zawiódł Ciebie kiedyś chłopak spowiło ze wewnętrznie zamarzłaś- ale wyłącz z tego np chociażby mamę.
A dziecko w rodzinie -hmm, naprawdę uważasz ze dla nich to byłoby obciążenie czy może szczęście.
Nie gniewaj się, po prostu wyrażam swoje zdanie i wątpliwości :)

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Nie gniewam sie. O co mialabym sie gniewac? Zadalam pytanie, to ludzie odpowiadaja, a chyba kazdy na prawo do wlasnego zdania.
Pewnie masz troche racji co do moich rodzicow i mojej relacji z nimi. Nie powinnam ich unikac czy lekcewazyc, ale chyba nie potrafie inaczej. Bo co mialabym teraz zrobic? Paranoja, ale chyba jak nastolatka nie umialabym zaczac z nimk rozmowy. Zawsze unikalam rozmow o moim zyciu prywatnym. Chyba tak juz zostanie, czuje, ze cos ze mna jest nie tak. Pare lat temu w ciezkim stanie wyladowalam w szpitalu, mama wtedy pomagala mi doslownie przy wszystkim - wszystko robila przy mnie, ogarniala dom. Ja nawet za to glupiego ,,dziekuje" nie potrafilam wydusic. Sama.zdaje sobie sprawe z tego, ze to chore.
Coz, Danuta troche mnie przejrzala. Bo faktem jest,ze dzieci nie lubie i miec ich nie chcialam. Niby nadal nie chce, ale gdzies tam w srodku czuje, ze dziecko mogloby duzo zmienic. Tylko wygrywaja obawy, a mam ich sporo. Najbardziej boje sie jednak tego, o czym juz pisalam: nie pokocham jednak tego dziecka i bede je traktowala chlodno czy za ostro. I dlatego czuje, ze aborcja jest lepsza.

Odnośnik do komentarza

A bo Danusia to taka trochę czarownica jest, jak czasem coś palnie to trafi w dychę :))

Co do relacji z mamą - to nie ma skutku bez przyczyny.
To podobno jedna z najważniejszych relacji w życiu kobiety.
Moze właśnie zagłaskiwała Cie, a teraz nie masz szacunku do dobroci, a moze w czymś cie mocno zawiodła, no nie wiem.
A przepraszam za to ze drażę temat.

Rozumiem Twoje obawy. Ale powiem Ci tak- takie naprawdę zimne kobiety to nie czuja nic już wobec jeszcze takiego maleńkiego jak fasolka dziecka. A i to nie znaczy ze im się nie odmieni. Różnie bywa, nie oceniam nikogo bo nie jestem w niczyjej skórze, co nie
Ale powiem Tobie na przykładzie mojej matki- przez całe życie słyszałam jak ot męczyła się w ciąży, jak to przeze mnie miała zatrucie ciążowe, odrzucała mnie już na tym etapie. Ty masz inne odczucia...to tez moim zdaniem o czymś świadczy .

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Nie szkodzi. Rodzice, a mama przede wszystkim, moze i byli troche nadopiekunczy. Chyba mnie chceli jak najdluzej chronic przed zlem tego swiata. Jak mialam 5 lat to sie przeprowadzilsmy z Niemiec do Polski - kilka kolejnych lat wiekszosc czasu siedzialam w domu, bo rodzice ( znowu bardziej matka) sie bali o mnie. Pewnie chcieli dobrze, ale przesadzali. Pozniej mi bylo ciezko wsrod rowiesnikow, ale to juz zupelnie osobny temat. Tym unikaniem rodzicow chyba chcs tez pokazac, ze jestem samodzielna, ze dalam rady tak pokierowac swoim zyciem, ze zyje mi sie dobrze, a czesty kontakt z nimi nie jest mi potrzebny.
W pozniejszych latach podobalo mi sie konsekwencja i dyscyplina mojego ojca. Nie mialo to nic wspolnego z biciem, ale mnie taka twardosc, wymagania bardziej odpowiadaja. Dlatego milosc ojcowska za lepsza uwazam.
Chyba sie za bardzo uzewnetrzniam, ale sama probuje dojsc, co stoi za tym, ze jestem bardzo wyzuta z cieplejszych uczuc. Z tym, ze nie stworze stalego zwiazku, chyba sie pogodzilam.
Z ciaza sama juz nie wiem - chyba wiecej jest plusow po stronie ,,usuniecie ciazy" niz ,,urodzenie dziecka". Wiec decyzja raczej juz podjeta.
Co do Twojej matki - to jest nienormalne, ale nie kazdy moze miec rowny sufit.

Odnośnik do komentarza
Gość margolcia_63

Miłość to odpowiedzialność a odpowiedzialność to nie jakaś gra słów typu święta macica, sztafeta pokoleń, misja.... i inne takie.
Zastanów się jak i co będziesz mogła dać temu dziecku, a najważniejszy jest czas, uwaga i pełna rodzina.
Ty, mniemam pracujesz w korporacji, więc masz duże szanse, że to dziecko będzie wychowywane przez niańki i instytucje i będzie kolejnym korposierotą.
To nigdy dobrze nie wróży tak jak w przypadku eurosierot na ogól i większości wyrastają z nich straszni pokręceni małolaci, bo nigdy nie są nawet właściwie zsocjalizowani i szybko się demoralizują szukając kontaktów międzyludzkich na tzw. ulicy i w necie.
Widzę jak to wygląda w otoczeniu, matka o 7 wychodzi z domu, wraca o 20 a czasem później + praca w domu +wyjazdy... Pytam gdzie ma miejsce dziecko?
Zabawkami i laptopami i opiekunkami nie załatwia się wychowania.

Odnośnik do komentarza

Margolcia, nie chodziło mi o sztafetę pokoleń tak dokładnie, tylko w ogóle o "podaj dalej".

A święta macica ;) hmm wiadomo ze słusznie mowisz bo bez macicy można żyć ale bez jelit nie i np dla mnie są mega ważne, tylko tak globalnie to bez tej macicy już by w ogóle życia nie było.

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Margolciu, wlasnie o to chodzi - brak ojca, matka, ktora nie potrafi kochac, dla mnie wazna jest praca, moze i jestem nastawiona na robienie kariery, ale moja praca daje mi satysfakcje, wiec mam ten komfort, ze nie musze sie zajezdzac na byle jakim stanowisku, w czyms, co mnie nie kreci. Dziecko unieszczesliwilabym, gdybym urodzila. Bo, jak sama zauwazylas, kasa sie wszystkiego nie zalatwi ani dziecka nie wychowa. No i moj wiek - nie jestem stara, ale po 30 to, moim zdaniem, za pozno na dzieciaka. Moj zdrowy rozsadek wygrywa. Dlatego tez usuniecie ciazy jest najlepszym dla wszystkich rozwiazaniem.

Odnośnik do komentarza

Za stara na urodzenie dziecka nie jesteś ,później też kobiety rodzą pierwsze dziecko,ten argument odpada,
ja myślę ,że byś była dobra matką ,konsekwentną/za ojcem:D/ i dobrze byś wychowała swoje dziecko w przeciwieństwie do tych, za ciepłych mam i rozpieszczających swoje dzieci.

To ,że jesteś zimna i nie lubisz obcych dzieci nie świadczy,że nie polubisz i nie pokochasz własnego.

To ,że nie masz potrzeby utrzymywania bliskich kontaktów z rodzicami ,świadczy o tym ,że jesteś silna psychicznie,rodzice niech mają swoje życie,Ty swoje,
ale życiu są takie chwile jak choroba,itp./znaczy ciężkie/ ,że rodzina jest po to ,żeby się wspierać ,pomagać sobie,
dlatego ja bym w tej sytuacji przełamała się i pojechała do rodziców,podzieliła się tym problemem,
samej trudno Ci będzie to wszystko udźwignąć,jakiej decyzji byś nie podjęła,
chyba,że jesteś pewna ,że sama dasz radę.

Jakbyś była na 100% pewna swojej decyzji i nie miała dylematu, jest oczywistą sprawą ,że byś tu nie napisała.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tak sobie myślę, że człowiek w życiu stoi na paru nogach, jakby takich filarach. Są to np. rodzina, życie zawodowe, przyjażn. Nie sa one pewnie nigdy tak samo , po rowno silne, ale są bardzo potrzebne. Ty nam zeznajesz, że bardzo dobrze Ci w życiu zawodowym i bardzo pięknie. Nie życzę oczywiście tego, ale zawsze zawodowo noga może się powinąć. Nie spodobamy się jakiemuś szefowi, zmiana układów politycznych, plajta firmy, nasze stanowisko upatrzył sobie ktoś inny z silnymi plecami i ...byliśmy, oddawaliśmy firmie zapał, serce a teraz jesteśmy nikomu nie potrzebni. Oczywiście jeśli nasz zawód jest potrzebny na rynku pracy, to po zawirowaniach i bólu znajdziemy się gdzieś indziej zawodowo. Ale żeby ten niespodziewany ból nas nie osłabiL, nie wpuścił w depresję, w zalamamie ,to te inne filary życiowe są nam potrzebne dla utrzymania względnej równowagi.
Może wtedy ten ważny związek ze studiów tak bardzo odchorowalaś, bo chcialas świat oprzeć tylko na nim i inny filar czyli rodzina na szczęście choć fizycznie Ci pomogła, bo psychicznie nie dalo się w wtedy do Ciebie dotrzeć. To tak jakbyś miala w tyle głowy do mamy żal, że widziala Twoją największą slabośc i nie chcesz nawet myslami do tego złego swojego czasu wracać i eliminujesz też z nią spotkania. Boisz się jej czujnych oczu, tego zaglądania Ci oczami jej duszy pod podszewkę Twojego życia z niepokojem, czy na pewno sobie dobrze w życiu radzisz, czy jesteś szczęsliwa?

Wracając do głowniejszej sprawy- Ty starasz się budować swoje życie na filarze jednym, zawodowym. Jeden filar to za mało dla pelnego i względnie bezpiecznego życia. Dziecko to budowa życia osobistego-bardzo trudna ta budowa, ale chyba jak byś chciala to możliwa.

Pamiętaj też, że p r z y j m o w a n i e od rodziców pomocy, którą chcą i mogą dać a w y m u s z a n i e na rodzicach pomocy to dwie diametralnie rózne sprawy. Drugiego nie powinniśmy nigdy czynić a pierwsze jest potrzebne dla zdrowia psychicznego w rodzinie. Rodzice chcąc dać pomoc sami sa szczęśliwi, że jeszcze coś ważnego w życiu mogą wykonać, ze są komuś potrzebni. Oni z narodzin Twego dziecka najprawdopodobniej ucieszyliby się bardziej niż Ty w tej chwili. Ty jesteś pelna obaw a oni przeczuwali by ogromne obawy, ale i ogromne szczęście. Chyba dlatego możemy kochać nasze wnuki i tęsknimy za tymi, które jeszcze nawet może w planach nie są, bo przychodzą do nas jeszcze raz te silne emocje związane z narodzinami, których doświadczaliśmy, gdy rodziliśmy sami dzieci. Wtedy też czasem nasze dzieci przychodzily na świat ,jak nam się wtedy wydawalo nie o czasie, bo trzeba było jeszcze nauki kończyć, bo nie mieliśmy swojego lokum, bo pracy nie było, bo już w domu było dośc dzieci jak nam się wydawało, bo plany zawodowe trzeba było przestawiać, bo....
Dzieci prawie nigdy nie przychodzą na świat o czasie. Jednak ludzie rodzą dzieci i jakoś wydaje mi się ,że tylko nieliczne nie są dość kochane i pielęgnowane.

Może jednak czas porozmawiac z mamą, z rodzicami. Twoje dziecko jak rozumiesz Twoja sprawa, ale może można pomyśleć, że to tez sprawa Twojego rodu. I jak w sobie jednak zechcesz znaleść dość sily abyś na świecie nie była tylko Ty, ale i ono, to taką rozmową już byś je wprowadzala do swoich najbliższych, którzy umieliby je pokochać. Popatrz ,do tego kochania Twojego dziecka jest już trzy osoby: Ty i Twoi rodzice. Na miłości można wiele zbudować- wychować na wspanialego mlodego czlowieka ,Twoje dziecko. Może tak też pomyśl, zanim zdecydujesz ostatecznie.

Może boisz się, że jak rodzice będą bardzo starzy, to będziesz miała wobec nich większe zobowiązania niż teraz. Nie jest to prawdą. Zawsze , niezależnie ile rodzice pomagali, za sam fakt, że nas urodzili i wychowali ,mamy i moralny i prawny obowiązek opieki nad rodzicami. Nie musimy czasem tego czynic osobiście jak inne obowiązki nam na to nie pozwalają, ale musimy umieć starym rodzicom zorganizować opiekę, bo może już w tych póznych latach swojej starości, schorowania sami nie będą tego umieli. To chyba nie podlega dyskusji. Oczywiście sa to bardzo odlegle sprawy, o których nawet Twoi rodzice jeszcze dziś nie chcą mysleć. Oni chca bardziej iśc ku życiu, dopóki mają sily i zapał, a wnuk czy wnuczka, to kierunek ku życiu. Dla nich też.

Do starości i odchodzenia rodzicom z tego świata poniekąd też w jakiejś formie wnuki są potrzebne. Oni odchodzą, bo już ich ciała są słabe ale ich oczy widzą ciąglość rodu. Czasem związane z dziadkam silne i mlode wnuki mają czas i chęć coś nam przy rodzicach pomóc. A oni z tych dorosłych wnuków, ich obecności cieszą sie w tych ostatnich latach, dniach swego życia bardzo. Mlode pokolenie może w naturalny sposób przyjąc najpierw trud ciężkiej choroby a potem powagę śmierci patrząc na odchodzenie swoich dziadków.

Przepraszam, że w dyskusji o tym czy począc dziecko, czy je sobie odpuścić pobieglam tak daleko. Ja byłam jedynaczką i chyba zawsze bardzo bałam się już tych ostanich chorób i niedołęzności moich rodziców, ich odchodzenia- to też są tak silne emocje jak przychodzenie kogoś na świat, tylko duuużo smutniejsze. Często mieszkam sama i fakt, że mogłam o którymś moim cięzko chorym rodzicu porozmawiać z moim którymś dzieckiem, bo ono też kochalo czy mojego ojca czy matkę i dla niego to nie było zanudzanie tematem, czy dzisiaj ktoś cierpiał, czy dzień był spokojny, to taka rozmowa niosła ulgę i odprężenie. Życie przyniosło, że przy tacie bardziej był mi pomocny syn, a przy mamie córka. Zawsze wiedziałam ,że te zmartwienia choć najbardziej są moje i ja muszę reagować na bieżąco, to one jakoś też chca w tym uczestniczyć.

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

,,Nie jest to prawdą. Zawsze , niezależnie ile rodzice pomagali, za sam fakt, że nas urodzili i wychowali ,mamy i moralny i prawny obowiązek opieki nad rodzicami. ''
Przykro mi, ale nie zgadzam się z tym. To, że moja matka opiekowała, zajmowała się mną, kiedy ja nie byłam w stanie nic przy sobie zrobić, to nie znaczy, że ja mam w taki sam sposób zajmować się nią czy ojcem, gdy będą - oby nie - ciężko chorzy (po wylewie, alzheimer czy cokolwiek podobnego). Ja wiem, że to okropne. Nie ma we mnie miłosci czy troski. Jak to zmienić? Chyba się nie da. Taka po prostu jestem.
Ciąża - już podjęłam decyzję. Po niedzieli wszystko konkretnie załatwiam i koniec. Nie ma tematu. Rodzicom o ciąży mówić nie muszę - nie mam 15 czy 20 lat, i dam sobie radę sama. Taka już jestem - polegam sama na sobie. I dobrze mi z tym. Tak czuję, że kontroluję swoje życie w pełni.
Jestem wdzięczna za wszystkie odpowiedzi, bo one dużo mi pomogły.

Odnośnik do komentarza

Żyjesz emocjami, albo ja się nieczytelnie wypowiadam. Mamy i moralny i prawny obowiązek opieki nad swoimi rodzicami. Możemy sami o s o b i ś c i e jej nie czynić, bo inne nasze życiowe obowiązki nam w tym przeszkadzają, ale musimy taką opiekę zorganizować i ją częstokroć nadzorować, aby krzywda naszemu rodzicowi się nie działa.
"Przykro mi, ale nie zgadzam się z tym"- tak równiez stanowi litera prawa- tak, że nie jest to związane z Twoim charakterem tylko z powinnością zarówno moralną jak i prawną.

Przepraszam, jeśli wypowiedzią swoją dotknęłam zbyt czułych strun w Twoim widzeniu świata (tak sądzę po gwałtowności Twojej wypowiedzi).

Zyczę zawsze dobrych decyzji i umiejętności cieszenia się z celów, które osiągasz.

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Datoja
A bo Danusia to taka trochę czarownica jest, jak czasem coś palnie to trafi w dychę :))

No cóż, akurat dla mnie nie ma tu nic z czarownicy :). Po prostu obserwuję i wyciągam wnioski z tego co dany autor/ka piszą, a w tym przypadku już sam tytuł świadczy o tym że jednak chce tego dziecka a że zawsze znajdzie się jakieś ,,ale" to i komplikacje gotowe.
Ja to już mam pewną historię którą kiedyś przeczytałam i powtarzam ją jak mantrę. Jest to historia dwójki nastolatków, ona- 14 latka w ciąży on 17 letni tatuś. Oboje , wychowywali się w skrajnej patologi, rodzice rzadko trzeźwieli, wieczne awantury. Dziewczyna chciała skrobanki jednak chłopak, totalne zaskoczenie, stwierdził że dziecko niczemu niewinne. Wtedy się zaczęło, chłopak ciągany po policji, kuratoriach bo uwiódł 14latkę, jednak dziewczynie udało się ich ubłagać. Później ciąganie po opiekach, sądach bo rodzice nie mają warunków, jednak udało się. Nie wiem jak dalej potoczyły się ich losy gdyż na tym skończyła tamta dziewczyna opowiadanie. Jednak wierzę że skoro tyle przeszli to dziecko jest z nimi do tej pory.
Piszę tą historię ponieważ wierzę że skoro oni mieli ciężką sytuację a jednak dali radę to i Ty, gdybyś tylko podjęła decyzję o zachowaniu ciąży też byś dała radę. Bo ten przykład pokazuje że jeśli się postara to da się pokonać wszelkie obawy.

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Ani osobiscie, ani też nie musimy załatwiać rodzicom odpowiednich domów opieki czy co tam jeszcze istnieje. Nikt nie może nas, dzięki bogu, do czegos takiego przymusić.

Miałam starą, 80 -letnią, chora sąsiadkę, którą własne dzieci olały - nikt im nic z tego tytułu nie zrobił, mimo, że kobieta na podstawy nie miała.
Life.

Odnośnik do komentarza
Gość gertruda33

Danuta, różnie w życiu bywa. Dziecko nie może się urodzić. Z wielu powodów: brak ojca, ja bezuczuciowa, karierowiczka (nie lubię tego słowa, ale to w sumie prawda). No po prostu nie ma w moim życiu miejsca na dziecko.

Odnośnik do komentarza
Gość bmaguda

JUŻ 33 lata?! A co to za wiek? Mieszkam w kraju, gdzie w tym wieku pierwsza ciąża jest jak najbardziej normalna. Jednak Ty mieszkasz w Polsce, gdzie powinno sie urodzić przed 20, bo tego od kobiety oczekuje tamtejsze społeczeństwo... Wiedz, że samotnej matce w Polsce jest zajebiście ciężko, nie masz co liczyć na pomoc państwa w czymkolwiek. Jeśli nie masz człowieka, który cię wyręczy w opiece nad dzieckiem a chcesz pracować cały czas, to dobrze się zastanów . Byłam samotną matką przez 6 lat - wychowywałam sama 2 córki - problemy na każdym kroku, bo nie ma co zrobić z dziećmi, szkoła ma gdzieś, że matka nie ma czasu dla dziecka (w Belgii np jest duża pomoc od państwa - dziecko ma opiekę i pomoc w szkole w razie potrzeby). Dzieci mimo całej swojej upierdliwości są bardzo fajne. Niestety dziecko to nie zabawka, którą można wyrzucić jak się znudzi albo jak przeszkadza. Ciąża i wychowanie dziecka wymaga od człowieka dużego poświęcenia przez około 20 lat. To wyzwanie dla ludzi silnych i odpowiedzialnych, nie dla byle kogo. Jeśli ktoś ma zwyczaj myśleć tylko o sobie, powinien jednak rozważyć aborcję. Czasem ciąża oraz poród może zmienić nastawienie do świata o 180 stopni. Bo istota którą się nosiło przez 9 miesięcy w sobie to nie pierwszy lepszy wredny bachor tylko NASZE dziecko. Ja np nigdy nie lubiłam obcych niemowlaków - ohyda. Moje jednak to co innego. A facet tu nie ma nic do rzeczy. Moje Młode nie znają swojego biologicznego ojca i jakoś to nikomu nie przeszkadza. Będąc samotną matką możesz się nadal spotykać z kim chcesz, jak tylko cię najdzie ochota :-)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...