Skocz do zawartości
Forum

Agresja a uzależnienie od marihuany


Gość Kobieta 30 lat

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Kobieta 30 lat

Witam,
Od roku jestem w zwiazku (moj partner ma 37 lat), ktory chyba przerodzil sie w zwiazek toksyczny. Poacztkowo wszystko bylo w jak najlepszym porzadku, porozumienie dusz etc. Niestety jak sie okazalo moj chlopak jest mocno uzalezniony od marihuany - pali odkad skonczyl 17 lat. Sprawa wyszla niedawno, odkad zamieszkalismy razem (jestesmy z innych miast i nasz zwiazek na odleglosc byl bardzo udany). Jego zachowanie przed zapaleniem, a po zapaleniu jest zupelnie rozne. Kiedy przychodzi z pracy (po calym dniu niepalenia), najczesciej jest agresywny, wybucha z byle powodu - do chwili kiedy zapali. Wtedy staje sie zupelnie inna osoba - jest przemily, usmiechniety, przyjacielski. Oczywiscie powiedzialam mu, ze ma duzy problem i powinnien zlogisc po pomoc do psychologa lub osrodka uzaleznien, jednak on nie widzi u siebie problemu, mowi, ze trawka pomaga mu jedynie zrelaksowac sie. Doszlo do tego, ze przez jego nastroje i wybuchy zlosci, nie moge sie doczekac az w koncu zapali - bo wtedy jest mily i moge z nim normalnie porozmawiac. Oczywiscie widze, ze zycie z taka osoba chyba nie ma sensu - niestety kocham go. I stad moje pytanie - czy takie wieloletnie uzaleznienie u doroslej juz osoby jest mozliwe do wyleczenia?? (wiem, ze on sam musi tego chciec). Czy agresja wynika uzaleznienia? Dodam, ze strasznie mecze sie w tym zwiazku i pozostane w nim tylko jesli partner da namowic sie na terapie. chcialabym wiedziec czy terapia w tym przypadku ma szanse powodzenia.?Pozdrawiam Maria

Odnośnik do komentarza

Droga Mario,

uzależnienie od środków psychoaktywnych, w tym również od marihuany, klasyfikowane jest jako choroba. Aby zdiagnozować uzależnienie należy rozpoznać wstępowanie min. trzech objawów, z listy zawartych w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD 10. Są to między innymi:
silna potrzeba lub przymus spożycia substancji
upośledzona kontrola nad ilością przyjmowanej substancji
występowanie zespołu abstynencyjnego

Zespół abstynencyjny występuje w sytuacji przerwania przyjmowania substancji. Objawia się m.in. drżeniem mięśni, nadciśnieniem tętniczym, nudnościami, wymiotami, biegunką, bezsennością, drażliwością, niepokojem, a także wspominaną przez Ciebie agresją.

W Polsce istnieje wiele ośrodków leczenia uzależnień, które z powodzeniem pomagają wyjść z nałogu osobom w każdym wieku, jednak jak słusznie zauważyłaś, taka osoba musi przed wszystkim tego chcieć. Nie jesteś w stanie zmusić partnera do zaprzestania przyjmowania marihuany. Jednak zastanawia mnie Twoja potrzeba kontrolowania nałogu partnera. Bardzo często osoby, będące w związku z osobą uzależnioną same zaczynają przejawiać objawy tzw. współuzależnienia. Syndrom ten objawia się między innymi: próbą wpłynięcia na zachowania partnera, potrzebą kontrolowania zachowań nałogowych partnera, nadopiekuńczością wobec osoby uzależnionej, zaniedbywaniem własnych potrzeb, obniżoną samooceną, stanami depresyjnymi.

Jak wspomniałam, nie możesz zmusić partnera do zmiany. To co możesz zrobić, to zacząć proces zmian od siebie. Gorąco polecam spotkanie z terapeutą, z którym będziesz mogła zastanowić się, co trzyma Cie- w jak to sama nazwałaś- toksycznym związku. Pomocne mogą być również grupy wsparcia dla osób współuzależnionych, które są okazją to podzielenia się troskami, z osobami zmagającymi się z podobnym problem do Twojego.

Pozdrawiam,

Klinika PsychoMedic.pl
ul. Lanciego 19, Warszawa
www.psychomedic.pl

Odnośnik do komentarza
Gość Kobieta 30 lat

Bardzo dziekuje za odpowiedz.
Hmmm w zwiazku trzyma mnie jeszcze chyba szok (mieszkamy ze soba dopiero 2,5 miesiaca), wizja tego jak bylo miedzy nami wczesniej oraz mysl, ze byc moze gdyby zdecydowal sie na leczenie, to po terapii mogloby byc tak jak dawniej. Poza tym wydaje mi sie, ze ludziom trzeba probowac pomoc, tym bardziej jesli sie ich kocha, a nie od razu skreslac. Dlatego bede probowala go jeszcze namowic na terapie. Ale jestem swiadoma, ze jesli nie bedzie chcial, to przyjdzie mi podjac decyzje o rozstaniu, poniewaz nie wyobrazam sobie zycia z osoba, ktora codziennie ma taka hustawka nastrojow.

Odnośnik do komentarza

Agresja nie wynika z uzależnienia. Najprawdopodobniej jest odwrotnie i Twój partner jest z natury agresywny i dlatego sięga po marihuanę, która mu na to pomaga. Jest to jednak tylko pomoc doraźna. Marihuana to niegroźna używka, ale sam fakt agresji zasługuje na potraktowanie psychoterapią.

Pod żadnym pozorem nie próbuj go zmuszać do rzucenia palenia. To jego prywatna sprawa, a partnerzy w związku powinni szanować swoją wolność. Kobieta, która do czegoś zmusza wychodzi na desperatkę, która chce być ważniejsza niż marihuana i jest to odbierane jako jej słabość. Problemem nie jest uzależnienie, tylko agresja i z tym oczywiście należy pracować.

Odnośnik do komentarza

~Bizon34
Agresja nie wynika z uzależnienia. Najprawdopodobniej jest odwrotnie i Twój partner jest z natury agresywny i dlatego sięga po marihuanę, która mu na to pomaga. Jest to jednak tylko pomoc doraźna. Marihuana to niegroźna używka, ale sam fakt agresji zasługuje na potraktowanie psychoterapią.

Pod żadnym pozorem nie próbuj go zmuszać do rzucenia palenia. To jego prywatna sprawa, a partnerzy w związku powinni szanować swoją wolność. Kobieta, która do czegoś zmusza wychodzi na desperatkę, która chce być ważniejsza niż marihuana i jest to odbierane jako jej słabość. Problemem nie jest uzależnienie, tylko agresja i z tym oczywiście należy pracować.


Głupszej wypowiedzi ni czytałam. Nie masz pojęcia o uzależnieniu albo najwidoczniej jesteś osobą uzależnioną!!! Nie słuchać takich rad absolutnie!!

Odnośnik do komentarza

Trwam w 5-letnim związku z osoba uzaleznioną. Jedno co ci mogę powiedziec to to,że to nie minie. Jesli bedziesz od niego wymagac zerwania z nałogiem i staniesz sie zaborcza to zacznie ci okłamywac i chowac sie przed toba dla swietego spokoju. Gdyby sam widział w tym problem to wiedziałby gdzie zgłosic sie po pomoc. Problemem jest to, że osoby palące marihuanę nie widzą w niej zupełnie nic złego. Jesli go kochasz musisz to zaakceptowac, albo rozstac sie z nim, bo jesli rózni was ten temat to bedzie tylko gorzej. Mowie to bo też kocham...

Odnośnik do komentarza

Nie każde uzależnienie rozpatrujemy jako złe. Nie wszystko jest czarno białe, są różne kolory tęczy, czy jak kto woli odcienie szarości. Jedni są uzależnieni od marihuany, inni od słodyczy i mięsa, a jeszcze inni od komputera czy pracy. Grunt żeby czuć się dobrze i szanować się nawzajem pomimo wad. Nie ma nic gorszego niż chęć kontroli drugiej osoby. Wtedy związek się rozpadnie i dziewczyna powie, że to przez nałóg jej chłopaka. a tak naprawdę przyczyną rozstania jest chęć kontroli partnera i brak szacunku do niego i wina jest tej dziewczyny. Jeśli miłość tego nie przetrwa, to znaczy, że to nie była miłość.

Odnośnik do komentarza

~Bizon34
e-Psychomedic nie broń swojej głupiej wypowiedzi pod innym nickiem. Zero argumentów, emocjonalny wpis bazujący na błędnych przekonaniach i niewiedzy. Spadaj trollu.

Dzieciaku! Justem częstym gościem w sekcji Forum Zdrowie! Z medycznego punktu widzenia Twoje wypowiedzi w tym wątku są absurdalne!!!
Twoja ostatnia wypowiedź najprawdopodobniej tyczy Ciebie! Ktoś chce Cię kontrolować więc wymyślasz bzdety! Przyjdź na oddział uzależnionych to zobaczysz co to agresja. Jeśli nie masz kontaktu z pacjentami to nie wypowiadaj się na ten temat ponieważ psychologiczny punkt widzenia to zupełnie coś innego niż fizyczny kontakt z tak uzależnionymi!!

Do autorki wpisu! Mężczyzna z którym jesteś związana jest długoletnim uzależnionym człowiekiem. I pozostanie do końca życia tak jak alkoholik. Jeśli masz siłę walcz ale pamiętaj że to droga cierniowa! Agresja wywodzi się z braku narkotyku w organizmie nie na odwrót tak jak to twierdzi niejaki Bizon....

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

RzakeL, ale prosiłbym o spokój i zaprzestanie trollingu. Takie chwyty jak pisanie do kogoś per "dzieciaku" to strasznie płytkie "sztuczki" i świadczy to o tym, że nie jesteś merytorycznie przygotowany do dyskusji, a jedynie opierasz się o swoje wyobrażenia.

Jeśli chodzi o marihuanę to faktycznie nie powoduje ona agresji TYLKO WRĘCZ PRZECIWNIE. Osoby, które długo palą są przymulone. Agresja idzie w parze z marihuaną o tyle, że dużo częściej po narkotyk sięgają osoby ze skłonnościami do agresji. Marihuana ją łagodzi, ale nie na tyle żeby całkowicie ją zlikwidować.

"Twoja ostatnia wypowiedź najprawdopodobniej tyczy Ciebie! Ktoś chce Cię kontrolować więc wymyślasz bzdety!"

Tak jak pisałem. Nie masz nic merytorycznego do napisania to zamilcz i nie kompromituj się. Takie płytkie zarzuty personalne to poziom onetu i innych tego typu portali.

"I pozostanie do końca życia tak jak alkoholik. "

A tu powtarzasz kolejny przestarzały MIT.

To co piszesz nie ma nic wspólnego z podejściem naukowym i medycznym.

Doucz się i uspokój. Na początek polecam artykuł, do którego każdy ma dostęp: http://nauka.newsweek.pl/jerzy-vetualni-o-marihuanie-czy-marihuana-jest-zdrowa,artykuly,362479,1.html

I jak się o czymś nie wie to się nie wypowiada. To taka zasada na przyszłość. Twoje podejście do marihuany i mylenie jej działania z twardymi narkotykami to efekt prania mózgu przez media, które działają na zlecenie firm, którym legalizacja jest nie na rękę.

Odnośnik do komentarza
Gość maszakasza

Hej, może Cię zmartwię, ale bliżej prawdy jest tu Bizon, sama palę od kilku lat, wcześniej miewałam napady agresji, na zmianę z napadami depresji i nawet próbowano mnie leczyć, tzn próbowano zrobić ze mnie psychiczną i podawano mi różne leki "wyrównujące" nastrój po których czułam się jak wyprute zombie, ale na szczęście trafił do mnie ktoś z lolkiem i od tamtego czasu dzięki jednemu dziennie, zawsze wieczorem czasem przed spaniem stałam się lepszym człowiekiem. Już nie czuję nienawiści do wszystkich i samej siebie. Zaczęłam znowu o siebie walczyć, zmieniłam pracę i jestem szczęśliwa. Nie mówię, że to wszystko dzięki trawce, ale ona pomogła mi się rozluźnić i spojrzeć na samą siębie z boku. I wiesz co? Nie czuję się ćpunem. Inni piją, inni siedzą na czatach, a ja idę na spacerek do lasu, z kimś bliskim, czasem ktoś ze mną zapali i jest luz. CIeszę się że jest jak jest a nie inaczej, bo było gorzej. Co się tyczy Ciebie. Zastanów się czy czułabyś to samo gdyby Twoj facet po pracy siadał wkurzony i wypijał piwko, czy także miałabyś pretensje, że MUSI po robocie wychylić jednego, czy pomyślałabyś "no tak jest zmęczony, niech se dychnie niech sobie wypije i zaraz będzie milszy". To jest to samo.

Odnośnik do komentarza
Gość kobieta 30 lat

~maszakasza

Zastanów się czy czułabyś to samo gdyby Twoj facet po pracy siadał wkurzony i wypijał piwko, czy także miałabyś pretensje, że MUSI po robocie wychylić jednego, czy pomyślałabyś "no tak jest zmęczony, niech se dychnie niech sobie wypije i zaraz będzie milszy". To jest to samo.

maszakasza, dziekuje za wypowiedz! Odnosnie zacytowanego wyzej pytania - problemem jest bardzo wysoki poziom jego agresji - a nie jego palenie. A ze akurat pali ...- dlatego zwrocilam sie z pytaniem czy ta agresja moze byc spowodowana paleniem wlasnie i ewentualnie czy jest pierwotna, czy wtorna. Palenie samo w sobie nie byloby dla mnie problemem. Dziwi mnie tek bardzo duza rozbieznosc jego stanow emocjonalnych przed i po zapaleniu - przed jest wsciekly, po rozanielony. Znam wiele osob, ktore sobie popalaja, ale jeszcze nigdy nie widzialam osoby, u ktorej palenie zmienialoby tak wiele.

Odnośnik do komentarza
Gość maszakasza

Możesz też zawsze spróbować się z nim więcej kochać dla przyjemności, naucz się jakiegoś masażu albo drap go po pleckach, nie narzucaj mu się tylko spraw by sam z siebie chciał być bardziej kochany. Traf chciał, że sama trafiłam na agresywnego partnera, taki nerwus z niego i po swoich doświadczeniach wiedziałam jak mu pomóc. Trawka to nie wszystko owszem jest super, ale czułością, łagodnością i miłością też możesz wiele zdziałać.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość kobieta 30 lat

no wlasnie nie mam ochoty chodzic wokol niego na paluszkach, to on ma problem ze soba, nie ja- jego wybuchy zlosci powoduja rzeczy zupelnie nieistotne - "bo zupa byla za slona", karczemna awanture potrafi zrobic bo zdenerwuje go jakis nieistotny detal. i dlatego chcialabym zlokalizowac zrodlo jego agresji i namowic go aby rozwiazal ten problem radykalnie, raz a dobrze. na zawsze.

Odnośnik do komentarza

Marihuana sama w sobie nie powoduje agresji jeśli chodzi o jej działanie, ale na chłopski rozum uzależnienie od czegokolwiek może ją powodować. On widocznie ma wysoki poziom agresji, co może być wynikiem zaburzeń psychicznych, albo po prostu ma taką naturę (np wysoki poziom testosteronu).

RzakeL wykazał się tu ignorancją i niewiedzą, ale częściowo niechcący mógł mieć trochę racji. Po prostu jeśli ktoś nie radzi sobie ze stresem i ma wysoki poziom agresji, to bardzo często "rozwiązuje problem" poprzez używki. Wśród palaczy marihuany na pewno jest większy odsetek osób agresywnych niż wśród ludzi bez uzależnień, ale to nie jest skutek przyjmowania marihuany, tylko ta sama przyczyna, która powoduje, że ktoś po nią sięga. Po prostu jeśli ktoś jest zdrowy i spokojny, to raczej nie potrzebuje palić. Jeśli już po to sięga bo lubi, to jest mała szansa, że się uzależni. Uzależniają się przeważnie osoby, które mają jakiś problem, którego nie potrafią rozwiązać. Dlatego właśnie namawianie do rzucenia nałogu jest nie dość, że nieskuteczne, to odbiera uzależnionemu poczucie, że jest szanowany (ingerencja w jego wolność i szantaż) oraz jedyną rzecz, która pomaga uspokoić emocje. A przyczyna nałogu nie dość, że zostaje to jeszcze się pogłębia z powodu braku bliskości, zrozumienia, szczerej relacji opartej o szacunek i zaufanie. Proponuję udać się z nim do terapeuty na terapię poznawczo-behawioralną, po to żeby nauczył się inaczej rozładowywać stres niż poprzez palenie. A oczywiście zapalić zawsze można, po prostu dla przyjemności ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli aż tak krótko ze sobą mieszkacie, a przed wspólnym zamieszkaniem był inny, to mam dla Ciebie jedną jedyną radę - zmień go na lepszy model. Ludzie tym bardziej po trzydziestce się nie zmieniają i nie licz na to, że będzie lepiej.
Jeśli będzie agresywny i będzie chciał być z Tobą za wszelką cenę, to poproś znajomych o pomoc, względnie policję.
Nikt nie zasługuje na krzywdę. Jego agresja jest jego problemem, z którym jak widać nie walczy, tylko idzie na łatwiznę jarając trawę. Alkoholik też idzie na łatwiznę tłumacząc, że alkohol pozwala mu żyć bez problemów.
Jeśli uważasz, że jesteś siostrą Teresą, to możesz iść z tym na wojnę, lecz pamiętaj, że z tej wojny wracają tylko wraki ze skrajnymi strzępkami psychiki. Może ockniesz się, jak parę razy wylądujesz w szpitalu. Ludzie agresywni w po pewnym czasie nie rozpoznają granic i leją bliskich czym popadnie. (też byłem z taką kobietą i nie życzę nikomu takiego cyrku w życiu)
Jeśli chcesz żyć normalnie, to zwyczajnie odpuść i zakończ ten toksyczny związek.

Odnośnik do komentarza

Trafiłam tutaj na forum ponieważ szukam pomocy. Opowiem wam trochę o moim życiu. Mam 25 lat jestem matka 2 letniej córeczki i żona 28 letniego ćpuna i alkoholika. Zanim go poznałam miałam spokojne normalne życie . Rodzina moja taka jak 80% pozostałych . Normalna. Poznałam go na imprezie w sumie niczym mi nie zaoponował ale pozwoliłam się zaprosić na randkę. No i się zaczęło . Bardzo miły kulturalny gość. Jego główny priorytet rodzina i praca.. myślałam ze lepiej nie mogłam trafić. Zakochałam się . Na początku było cudownie . Wspólne wakacje święta .. szybkie zaręczyny ... i zaczęło się pod górkę . Dowiedziałam się się zaczął popalić marichuane. Od tamtego czasu moje żucie legło w gruzie. Akceptowała jego wąchanie nastrojów , biegałam koło niego jak piesek, tylko po to bu zaimponować królewiczowi . Przed samym ślubem pierwszy taz mnie uderzył . I żałuje do dnia dzisiejszego ze mu to wybaczyłam . Byłam i jestem skończona idiotka . Moje życie teraz wyglada jak jedna wielka udręka. On jest skłócony z moja i swoją rodzina. Nigdzie nie wychodzimy wspólnie . On tylko siedzi w swoim pokoiku i jara to zielsko a ja cała resztę ogarniam. Czyli dziecko praca dom zakupy opłaty itd . Jedynymi plisem tego jest ze jesCze nie znudziło mu się chodzić do pracy . Są chwile kiedy nie ma co zapalić do dostaje jednym słowem szału.... mało powiedziane .. wpada w furię . Czepia się wszystkiego , niszczy wszystko co ma pod ręka . W tym roku kupiłam mi już 3 telefon komórkowy bo jak zdążą się taka sytuacja to z nerwowo poprostu rozwala telefon bo niepotrafi zapanować nad swoimi emocjami. Nie wspomnę tez ze wyzywa mnie od sz**t, k***y itd potrafi mnie poniżyć tak ze czuje się jak najgorsza z najgorszych, dochodzi czasem do przepychanek itd. Już kilkukrotnie próbowałam się wyprowadzić od niego . Ale wciąż mi ciężko pogodzić się z ta sytuacja . Ze moje życie mogło inaczej wyglądać. Szkoda mi dziecka ze na to wszystko musi patrzeć . A zarazem szkoda mi ze bd się wychowywać bez ojca . Nie wiem jak sobie radzić z wszystkim .. ...

Odnośnik do komentarza

Nie ma zbyt dużo osób, które jarają bez przerwy. Jeżeli jednak konsument doszedł do takiego momentu, będzie szukać substancji o silniejszym działaniu. Jak pali bezustannie, złość to standard, zwłaszcza, że pewnie czuje brak twojej akceptacji co do uzależnienia, i przy tobie, niekomfortowo mu się ćpa. Stąd te wybuchy, zapewne potęgowane alkoholem. Ty nie masz wpływu na nic po za większą irytacją uzależnionej osoby, która nie chce pomocy, a co dopiero takiej, która nie rozumie powagi sytuacji. Po drodze jest długa lista, lub może zostać jak jest, przyjmowanie ogromnych dawek thc może indukować różne zaburzenia. Marihuana faktycznie stanowi narkotyk najmniej szkodliwy, tylko jak w przypadku każdej substancji istotna jest ilość. Radzę odejść.

Odnośnik do komentarza

Hej.mam 28 lat. 3lata temu rozeszlam sie z facetem,(ojcem mojej 8letniej coreczki)powodem rozstania byly klamstwa hazard, narkotyki,dlugi. Odeszlam... w chwili gdy wkoncu stanelam na nogi...odezwal sie do mnie kolega ze szkoly (jeszcze za czasow szkolnych bardzo mi sie podobal)pomyslalam czemu nie. szybko znalezlismy wspolny kontakt... mily,czarujacy, kultura...okazalo sie ze mieszkamy niecale 5km od siebie(skonczyl szkole agrobiznesu I wiaze plany z gospodarka)na samym poczatku znajomosci jak to zwykle bywa ukladalo sie bardzo dobrze, bardzo sie staral,poswiecal mnie I mojej corce duzo czasu, widac bylo ze mu zalezy. Nie przeszkadzal mi fakt ze chce gospodarzyc,poniewaz sama jestem ze wsi I wiem jak to wszystko prosperuje I nie boje sie takiego wyzwania... podziwialam go za taka odwage ,poswiecenie,ze jest takim pracowitym zaradnym facetem ze sam to wszystko ogarnia ... jednak schody zaczely sie pozniej. Gdy juz to wszystko przejol.Im bardziej zaczelam poznawac ta sytuacje tym bardziej sie balam...(intuicja mi mowila ze jeszcze nie czas na wspolne zamieszkanie razem) konfilkt z rodzicami,ojciec tyran... zaswiecila mi sie lampka ...nastepny po przejsciach:(ale coz jego decyzja...skoro chce to robic, ok. Kocham go ,szkoda mi go,Bede go wspierala, jak tylko bede mogla, pomagala( tez pracuje )Z czasem wszystko co wydawalo sie tak proste wspolne plany na zycie prysly jak banka, zmienil sie nie do poznania, irytowalo go wszystko,caly czas w zlosci,w gniewie .nie mial chwili by zadzwonic ,by sie z nami zobaczyc(wszystko usprawiedliwial tym ze ciezko pracuje ... I ze poprostu nie ma sily by sie spotkac..bardzo mu wspolczulam.dodam ze pomagalam kiedy tylko moglam ,mam swoja prace ,dziecko(od listopada tamtego roku bez ojca .zmarl) obiecywal gory doliny, ze zastapi ojca mojej corce ze da z siebie wszystko bysmy byly sczesliwe to bylybtylko puste slowa...co sie pozniej okazalo mial tez inne tajemne hobby, lubil popic,oraz z pozniejszych informacji docierajacych do mnie takze sprawdzonych przeze mnie mial jeszcze jedna milosc Ziolo ...ukrywal to przede mna. ciagle klotnie, koledzy,imprezy,nocne wyjazdy,nie odbieral tel..,klamal,wyciszal telefon w mpjej obecnosci,zarzucal ze nie chce sie do niego wprowadzic by mu pomoc zeby mial lzej zadnej wdziecznosci z jego strony wrecz przeciwnie robil ze mnie niewdziecznice to mnie bolalo najbardziej,...w ciaglej tej presji gaslam cos bylo nie tak ...zadne rozmowy ,wytlumaczenia nie dawaly efektow.jak mlotem o sciane,skonczyl sie brak szacunku,okazywania zainteresowania mna I corka. Cala wine z niepowodzen przelal na mnie.Stal sie samolubem. za kazdym razem prosil o szanse... ze kochalam glupia to z jednej szansy zrobilo sie 10... a ja wciaz wybaczalam te jego zgubienia"bo przeciez po kazdej burzy wychodzi slonce...ale ile mozna byc az taka glupia kretynka(zwlaszcza ze tyle wczesniej wycierpialam,nie nauczylo mnie to rozumu?! Widocznie nie.) pewnego wieczoru bedac na grilu u znajomego strasznie sie poklocilismy,do tego alkohol doszlo do rekoczynow,wyzwisk szarpania,ciagania za wlosy podduszania... zastraszania ze zamknie mnie w psychiatryku a sam wychowa moja corke... juz wtedy powinnam odwrocic sie i odejsc, bo to nie jest normalne.nie zrobilam tego po tyg przyjechal przeprosil ,serce zmieklo I byl miodowy"miesiac doslownie do rany przyloz,caly czas sie ludzilam,obiecywal ze skonczy z tym gownem dla nas ze jestesmy jego celem w zyciu .nic sie nie zmienilo,kolo sie tylko zataczalo a on robil co mu sie zywnie podobalo ... co sie okazalo Pan I wladca szukal tylko parobka do roboty bo innego wyjasnienia tu nie widze... szkoda ze dopiero tak pozno to wszystko dostrzeglam. cale szczescie ze nie zamieszkalismy razem. Wzielam sie w garsc odeszlam ale z nienawiscia rowniez do samej siebie ze po raz kolejny ktos znowu mnie zdeptal... Jest ciezko :(Ale dam rade .mam dla kogo zyc.dziewczyny glowy do gory to my mamy byc szczesliwe I znac swoja wartosc.!!!

Odnośnik do komentarza
Gość PalaczByly

Wszyscy tacy mądrzy, chcą "doradzać" by zmieniać cudze życie.
Z mojego doświadczenia. I życia.
Uzależniony, palący wcześniej 20 LAT!!! Dodatkowo w pewnym momencie doszedł alkohol. Dzięki kobiecie z którą byłem (!) zacząłem CHCIEĆ coś zmienić w swoim życiu. Otaczała mnie miłością i opiekowała się mną. Uzależnionym. Byliśmy razem 10 lat. Ja uzależniony ona wspołuzalezniona. Alkohol pokonałem będą z Nią. Jej odejście otrzezwiło mnie do reszty. Brak miłości, którą mnie otaczała sprawił, że zastanowilem się czego tak naprawdę chcę. Krótko. Po rozstaniu przestałem palić. Nie od razu. Było ciężko. Pomógł sport i hobby, które przez palenie gdzieś odeszło. Postanowiłem stać się innym człowiekiem. Uświadomiłem sobie, że mnie kochała ale by mnie ratować, odeszła. Zapłaciliśmy oboje wysoką cenę. Terapia szokowa? Może. Gdy byliśmy razem jej zachowanie było dla mnie nie do zniesienia. Agresja, przemoc psychiczna także (wzajemna). Nie wiazałem tego z marihuaną. Dopiero po kilku miesiącach od rozstania, ciągle paląc, zacząłem zastanawiać się, dlaczego czuje wciąż pustkę. Czego mi tak naprawdę brakuje. Okazało się, że bez marihuany mam więcej energii, siły, chęci do pracy i działania. Wypowiedź mógłbym kontynuować ale proszę tylko te wszystkie "mondre" głowy o nie generalizowanie. Nie wypowiadajcie się tak, nie dawajcie "rad" które zmienią czyjeś życie jeśli znacie temat tylko z teorii. Może jestem wyjątkiem ale wyjątek potwierdza regułę. Warto kochać. A miłość jak widać może uleczyć na różne sposoby.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...