Skocz do zawartości
Forum

Leczenie uzależnienia kontrowerysjnymi metodami


Gość Raszer

Rekomendowane odpowiedzi

Spokojnie, już nie robię durnych rzeczy. Obecnie od 2 miesięcy biorę grzecznie escitalopramum 10 mg i nie wariuję.
Alkoholu ogólnie nie pijam, a jeżeli już, to żeby uciszyć lęki i chore myśli.
Jeżeli chodzi o to, czego oczekuję od leku, to nie, to nie jest haj. Chodzi mi o coś w takim stylu, jak brałam depakinę na borderline - czyli głównie wahania nastrojów. Czułam, że te wahania ustępują z każdym miesiącem, tygodniem czasem, nawet dniem. O to mi chodzi z tym czuciem, że lek działa. Miałam nadzieję, że podobnie będę odczuwać zwalczanie lęku i depresji, natomiast ataki lęku i np myśli samobójczych mam takie same przez całe moje leczenie. Tylko to się utrzymuje. Dobrze, że już wahań nie ma :P
Co do benzo to nawet bym nie wzięła jakby mi lekarz chciał przepisać. Naczytałam się już, że to strasznie uzależnia. Nie mam skłonności do uzależnień ale jak zauważyłeś czasem do kombinowania. Natomiast umiem się powstrzymać, albo coś przerwać. Wiem bo depakine odstawiłam bez lekarza no i głupia ja nie pomyślałam nawet o zespole odstawienia i 2 miesiące było mi niedobrze itd, jednak nie zaczęłam brać od nowa, tylko czekałam aż przejdzie. Głupota, wiem, ale przeszło i to mam z głowy.
Muszę iść w takim razie do lekarza i poinformować, że ta niska dawka nic nie robi. Jest to w ogóle możliwe, żeby lek nic nie robił? Taki lek?

Odnośnik do komentarza

Zajebiście, że trafiłeś na to forum, tak w ogóle :D Masz bardzo ciekawą wiedzę.

A tak w ogóle to pisałeś o bezsensie itd. Niektóre objawy mam takie same, ale ja nigdy nic nie ćpałam :p Więc pocieszę cię, niektórzy są zryci naturalnie.

A co do tego co się dzieje, to dostaję ataków paniki, drżą mi ręce, mam zgagę, spinają mi się mięśnie w kończynach, uciska mi głowę, ciężko mi się oddycha, jak dostaję adrenaliny to mogę biec przed siebie, choć normalnie szybko się męczę, kiedyś mogłam tłuc pięścią w ścianę do krwi, przechodzi mnie gorąco i zimno na zmianę, kręci mi się w głowie.
A co do chorych myśli to gdy próbuję zrobić coś, co w moim mniemaniu jest już aktem bardziej społecznym i jestem narażona na jakąś reakcje zwrotną od otoczenia, lub rozmowę, lub podejmowanie decyzji to automatycznie załącza mi się samobójstwo w głowie, że źle zrobiłam.
Ogólnie wszystko to w sobie tłumie, ale nie dziw się, że kombinuję, że czasem się napiję albo co. Jakby ktoś wiedział co się dzieje w mojej głowie to by chyba uciekł xd

Odnośnik do komentarza

Hej, nie robisz durnych rzeczy, a post powyżej? Teraz zaprzeczasz temu
co napisałaś i wyprzedzasz fakty. Nie kupuję tego, że benzo byś nie
brała. Pytanie o coś podobnego do alkoholu, nie jest wywołane potrzebą
leku który cię tylko uspokoi, tylko po którym będzie "Dobrze",
Ulga szybka, która skończy się nie tylko leczeniem uzależnienia,
ale pogłębieniem zaburzeń na jakie cierpisz. Ja na terapii poznałem
osoby z borderline, to cięzkie zaburzenie, i i tak wpierw należy się
zająć borderline. Są specjalne ośordki, lub polecam, skupić się
na maxa na terapii, zainteresuj się tym, angaż. Masz o tyle pecha,
że twoje zaburzenie jest jak moja neurastenia. Nie ma zabardzo leków.
Niby można stabilizować cię, ale i tak ci coś odbije za jakiś czas,
jak zmieni się stężenie leków. Twój jedyny skuteczny lek to terapia.
Skłonności do kombinowania masz.
I to bez znaczenia czy masz na to chęć czy nie, myślenie nad jej sensem.
To tak jak przeciętna osoba z lękiem uogólnionym, odmówi hydroxyzyny mimo
że jej nie brała, bo ponoć benzo lepiej działa. Daję ci jasny przekaz.
Terapia, bardzo się na tym skup, zorganizuj zeszyty, zbieraj informacje
nie z tego forum. Nie zaburzaj dawek leków, nie pij! (Piwo tam wiesz)
Jak wolno podniesiesz poziom etanolu, i malutkie stężenie, ale
czekaj. Escitallopram to nie cital.. to nie ssr, to mirtazepina?) reakcja organizmu
zatem na SSRI
też nie będzie zbyt szybka jak po wypiciu setki wódki, co może u ciebie
wywołać jakiś napad. To że się naczytałaś, to w twoim przypadku za mało.
Sorry, potrafię wywnioskować po tym co napisałaś że jesteś w bardzo
dużej grupie ryzyka, której narkotyki i podobne substancje, niewyobrażalnie
zniszczyły życie. Parę osób dało radę w jakimś ośrodku, czy oddziale
dla borderline inni sami z terapią i lekami. Leki jak SSRI, tu to placebo.
Nie wnoszą zbytnio nic, i nie w małych dawkach, ale po pierwsze poczekaj
i zwiększ dawkę ale wolniej niż inne osoby, dużo wolniej. U ciebie takie
wahania stężenia leku nie mają prowadzić do zaburzeń, które indukują inne itd.
normalizacja nastroju jest chyba podstawą, bo tym osobą, dawali
wszystko co normalizowało. Powinnaś jednak też nie rzucać się na duże
dawki, bo nie umiem odpowiedzieć jak na ciebie zadziała "coś co stwierdzisz
że czujesz, po SSRI raczej po czasie nie czuć nic, i jest poczucie, że lek
nie działa ale świadczy to o tym, że organizm dobrze go toleruje, można
podnieść dawkę. Jakbyś brała 150 doksepiny rano, czuła byś coś po czym pisała
byś coś przeciwnego. Że chcesz lek, którego nie czuć. Tak mimo to działa.
Escitalopram, jest specyficzny to chyba nie tylko SSRI i możesz nie czuć
działania bo dawka nie jest wysoka po za tym jest bardzo selektywnwy.
weź poproś o rozważenie 12,5 mg ketrelu, depakinę lub karbamazepinę i lek SSRI, Flowoksaminę,
czy spróbowałbym SSRI(źle)-SNRI(źle?)-TLPD, od najmniej ingerujących po ta bardziej
wpływające które bedziesz raczej odczuwać, ale to lekarz powinien wiedzieć.
Bo może pomóc SNRI, dużo inaczej działa niż SSRI, który weźmiesz z czasem dobijając
do średniej ilości dawki terapeutycznej. Jeżeli efekt będzie wyraźny, to nie minie,
to 90% przyadków to nic milego nie jest.(częste zmiany leków i dawek, mogą spowodować
przykre objawy które będziesz musiała przeczekać) Ja też się lecze na zab. narcystyczne.
(Niech mi tu żaden baran, nie piszę, że to przez to uważam, że mam rację,
bo nie raz słyszałem takie zdanie a jest błędne)
Nie leczę cię, nie znam twojego przebiegu, nic nie wiem. Więc napisałem
To co pomogło tym dziewczyną, ale nie leczyć je tylko umożliwić im terapię
która leczyła, i pozwalała świadomie radzić sobię z niedogodnościami.
Borderline, jest b. zróżnicowane, prawie nie poznane, że tak powiem.
I bardzo uciążliwe w leczeniu, same leki nic nie dadzą, terapia
serio, wiem, że to słowa które nie spowodują, uczucia radości.
Ale możesz wybrać szukanie leków, a twoja choroba się zaostrzy. Twój
lek to terapia zakoduj to. Jakie masz inne objawy?
mieć coś na gorsze chwile, np. Ketrel wypadł dobrze w paru notowaniach.
I borderline. TERAPIA!

Odnośnik do komentarza

Napisałam przecież, że rozchwiania emocjonalne już pokonałam. Brałam 2 lata depakine chrono 300 rano i wieczorem. Obecnie od prawie pół roku nie biorę depakiny, ponieważ terapie i ten lek pomogły i na prawdę.. mój nastrój już jest w normie.
Problemów z używkami też nie mam. Kiedyś piłam więcej, jak jeszcze się nie leczyłam, obecnie nie, a jak już to jedno piwo na miesiąc.
Co do wariacji, to chodziło mi o to, że kiedyś wariowałam. Obecnie już nie.

Odnośnik do komentarza

Objawy które opisałaś, te somatycznie + jak ucisk w gardle, od zapalenia oskrzeli, przez przepuklinę przełyku, po 100 innych rzeczy. Zastanawiałem się przed chwilą skoro ktoś jest pacjentem dlaczego nie martwi się i nie zdobywa wiedzy o tym jak diagnozować choroby od tego co nią nie jest i niedługo przejdzie, to bardzo pomaga.
Jakby każdy robił to co ja, tu piszę, zakładał temat na forum, pisał to i tamto a studiuje wikipedię, i fora to wszelkie wiadomości które są tymi ważnymi zostały by zasypane przez stertę bzdur mogąc czynić wiele zła. Tak już jest, ogólnie. Napisałem to bo cieszę, się że mogę komuś coś wyjaśnić, ale nie polecam wkręcać się w temat medyczny przez chociażby powód dla którego tu jesteś. Ja za tą wiedzę zapłaciłem taką cenę, że sobie nie wyobrażasz. Nie chcę, też by ktoś wziął, ze mnie przykład, zbojkotował lekarzy, terapię, a ostatecznie wyszło, nie do końca tak jak zakładałem. Pokora dla wiedzy, taka, że jak coś jest nie halo, wpierw idź do lekarza potem sobie sprawdź horoskop, a jeżeli je czytasz to nie czytaj nic o lekach ani nie podejmuj tak głupiej decyzji.
TO OGÓLNIE:

Wymieniłaś więcej cech lęku napadowego, niż chory z regóły widzi. A miałem go.
Boję się, że przesiąkniesz tym co napisałem wyżej. Biec podczas napadu paniki? Spróbuj. Tak przyśpieszony oddech, z powodu wrażenia że w ogóle go zaraz nie będzie, hiperwentylacja (nawet zdrowa), od tego tlenu też zawroty głowy. Zmiany temp, ciśnienie krwi, uderzenia gorąca. Zimno, bo adrenalina zawęża naczynia krwionośne w rękach, nogach, skupiając się by krew dotarła w najważniejsze miejsca, mózg, serce, płuca, bo ta anomalia jest błędnie wszczętą stymulacją układu, który reaguje akurat jak powinien. Nie wiem, jaka częstotliwość tego, okoliczności pierwszego napadu, ile to trwa?.
Pomaga sam fakt, że możesz się bać śmierci, na zwał itp (ja tego się bałem)
Inni są pewni że to udar, ktoś tam, że ma paranoję. Ale tobie nic się w sumie nie dzieję co jest niebezpieczne, kolejna istona rzecz, jak to się pojawi, usiądź, oddychaj brzuchem nie czekając na to, i wiedz, że poprostu znowu chwilę będzie test "silnika", który jest nieprzyjemny ale trwa 5-10min? max. Ta świadomość osłabi te ataki. W ogóle to co napisałaś jest mi znajome, wiesz, to jest tak. Masz lęk napadowy, potem lęk że ten napad wystąpi gdzieś gdzie nie chcesz by wystąił, to nakręca machinę i on się zjawia. Pojawia się wycofanie, po prostu zaburzenia lękowe. Mi SSRI dały sporo, ale nie to czego się bałem i tak. Nie uznawałem myślałem, że tak można zawsze , widziałem wszystko w lekach i narkotykach, Lek ci nie da tego co powinno się samemu uzyskać. Lek osłabia objawy, a ty w tym czasie ruszasz w teren gdzie bałaś się iść, wychodzisz do ludzi, jest do dupy, ale jak przestaniesz się zmuszać, nic się nie zmieni. Po bardzo szybkim czasie, mózg się przeprogramuje na "Aha", chodzę do ludzi, i czekam na ataki, żeby świadomie uczyć się je osłabiać, ale już ich nie ma. A takie myślenie i umiejętne korzystanie z czegoś takiego, da ci wszystko po co sięgniesz. I w tym widzę sens. To trwa, ale jak zmuszasz mózg do zmian, nowych sytuacji, rośnie odporność na reakcje lękowe, przestajesz skupiać się na sobie i tym co ci jest, odkrywasz, że to się dzieje w końcu nieświadomie, a ty możesz się skupić na czym chcesz. To jest moim zdaniem idealna terapia. Bez nie przyjemnych objawów, nie będzie motywacji, albo się zmień, albo się zamęcz i zabij, ci co się nie zabiją tworzą ten gatunek. Od bardzo niedawna czytam jak ważny jest ból i to czego nie lubimy. Ale to jest niezbędne.
Twoja odpowiedź, piwo wypijesz i co jeszcze? "albo co" zioło odpada... pisz jak coś jest. I benzodiazepiny jak się uprzesz zdobędziesz, ale nie zawracaj mi głowy, bo to twój wybór a ja niby nie jestem od tego ale nie wiesz, że to nie pomoże na dłużej niż parę h. I po tym co czytam, nie powinnaś ich brać. Jesteś w grupie ryzyka.
Bo wielu lekarzy tym sypie, bo ktoś zaliczył 8 na 8 objawów lęku, jest napisane w ulotce ile brać, nawet nie powie, że to go może zabić i się zacznie. Potem, siedzą w gabinetach i kręcą głowami 30 clonazepamów 5h temu? i "tak, tak"

Za to są leki, ktore pomogą, nie zaśniesz, nie będziesz bełkotać i nic nie pamiętać, a ludzie ogłoszą cię ćpunką, bo że się je benzo widać.
Mianseryna, hydroxyzyna, opipramol, buspiron, kwetiapina, propranolol.
To leki które pomogą. Magnez też mile widziany.
Pozdro

Odnośnik do komentarza

Saiko
Napisałam przecież, że rozchwiania emocjonalne już pokonałam. Brałam 2 lata depakine chrono 300 rano i wieczorem. Obecnie od prawie pół roku nie biorę depakiny, ponieważ terapie i ten lek pomogły i na prawdę.. mój nastrój już jest w normie.
Problemów z używkami też nie mam. Kiedyś piłam więcej, jak jeszcze się nie leczyłam, obecnie nie, a jak już to jedno piwo na miesiąc.
Co do wariacji, to chodziło mi o to, że kiedyś wariowałam. Obecnie już nie.

Mi coś tu nie gra w rozmowie z tobą, piszesz, że źle brzmi na tyle poważnie, że w nocy szukam w książce rozwiązania które działa. Potem myśli, depresja, lęki, po moich dwuch postach już ci przeszło ha xD
Ludzie leczę borderline przez internet.
Nie używam do tego skalpela, ani nie faszeruję lekami, tylko terapia postami. Pełna refundacja na porady których skuteczność przeszła sama siebie. Promocja trwa jeszcze godzinę Jest Progress xD

Odnośnik do komentarza

Ech. No bo rozmowa taka chaotyczna. To to posklejam.

Miałam zdiagnozowane: Borderline, fobie społeczną i depresję.
Jak wiadomo borderline się zalecza jak już, a nie wylecza. Mi się udało zaleczyć objawy rozchwiania emocjonalnego i impulsywnych działań. Żyje mi się z tym zaburzeniem już w miarę normalnie.
NATOMIAST nadal nie wyleczyłam fobii społecznej i depresji. I to do tego był ten straszny opis.

Odnośnik do komentarza

Saiko
Ech. No bo rozmowa taka chaotyczna. To to posklejam.

Miałam zdiagnozowane: Borderline, fobie społeczną i depresję.
Jak wiadomo borderline się zalecza jak już, a nie wylecza. Mi się udało zaleczyć objawy rozchwiania emocjonalnego i impulsywnych działań. Żyje mi się z tym zaburzeniem już w miarę normalnie.
NATOMIAST nadal nie wyleczyłam fobii społecznej i depresji. I to do tego był ten straszny opis.

I juź jest okej?, jak się leczyłaś i ilę czasu? Depresja, to naprawdę beznadziejny stan. Siedzę właśnie w epizodzie, ale to nie lęki, tylo brak chęci, i taka anhedonia, apatia.
Znam to na wylot, ale przez to potknięcie się o amfetaminę jest chwilami, skrajnie ciężko i nie jestem wtedy smutny tylko agresywny. W ciągu dnia jakoś działam, ale noce to brak snu, bo do tego nałożyło się to stopniowe schodzenie z benzodiazepin, i mimo dawki 40 mg relanium czy paru tablete estazolamu nie ma efektu, a jest parę dni do tyłu, a to jeszcze 37 tygodni. I nie mogę pozwalać sobię aa jakieś testowania z benzodiazepinami.
Jezu jaki ja mam dziś dzień, akurat niedawno, walczyłem z bardzo silnym pragnieniem przyjęcia amfetaminy. Wiem, że nie pojadę, ale kurcze to tak męczy, że potem ledwo się trzymam. heh. Dzwoniłem też do ordynatora oddziału detoksykacji, daleko od mojego miejsca zamieszkania, jest lekarzem, bardzo otwarym i miłym, i nie znalazłem lepszego który tak sobię radzi ze stoickim spokojem, z bandą ćpunów na detoksie, gdzie każdy chce cokolwiek byle tabletkę.
Opanowany człowiek.
Pamiętał mnie z programu metadonowego, i powiedziałem,
że z deszczy wpadłem pod rynnę.
Tą chwilą wolności, która nastała po wyjściu z opiatów, przyćmiła mi pokorę. I nie zadręzam się, tym że sobie nie moge wynaczyć czy coś bo to bez sensu, trzeba działać. Nie raz tak było, czy depresja poważna, czy stan agonii lub pobyt na granicy obłedy i paranoi, nauczyłem się na terapii rzeczy które pozwolą mi to przerobić, i dorzucam swoje 3 groszę pomysłów na przyspieszenie tego ryzykowanego stanu. Mimo, że zwiedziłem tylu lekarzy większość z nich, to tragedia. Paru poleciło leki,
do których podchodzę sceptycznie, ale ordynator któremu ufam i znam skuteczność doboru leków też dał coś od siebie, w końcu znowu po naradzie ze swoim lekarzem z którym się ostateczie konsultuję,
zgodziłem się.Pan ordynator zadał mi pytanie jak mój problem z lekami. heh pamiętał. Powiedziałem, że mam wszystko to czym pan dysponuję na swoim oddziale, ale ilość nie jest spora. Powiedziałem mu, że leki lekami, ale terapia pilnie potrzebna. I aż się chwila milczenia pojawiła, że ja się zmieniłem?
Heh tak, mam leki ale co z tego, jem je od nastu lat i z uzależnienia mnie sam z opiatów nie wyciągneły. więc zrozumiałem, że kult tabletki jest bez sensu, mam
na mysli pokładanie w nich wszelkiej wiary, oraz ich nadużywania.Mam tego sporo a wyalić szkoda bo to w sumie spora cena. Ale przecież ich nie sprzedam.
Mam iść na terapię, a mam problem z zebraniem się tam, i spaniem całymi dniami. Proponowali ponownie wygrzebać, ketrel i doksepinę. Jak powiedział mi
o dawce do której mam dojść bardzo szybko to chyba łóżko pod prądem będe miał, bo nie widzę tego. Ale jak mi trzech lekarzy powiedziało to samo, jakby się
z dzwonili, a nie jest to lek pierwszego rzutu. To nie mam nic do powiedzenia, po za tym że podejmę się tego. Martwi mnie tylko, że to może trwać nieco dłużej
zanim te napadowe apogeum głodu i apatia, choć odrobinę ze mnie zejdą, i muszę, też nadrobić na masie :P. Zjadłem dziś już Doxepin 30 mg, i krytrel 25mg
na noc i jestem tak rozkojarzony i zmeczony a nie mogę zasnąć, bo śpię w dzień.
I to też muszę zmienić, Na początek taka dawka nie jest końska, ale po amfetaminie, odczuwam bardzo działanie neuroleptyków. "Echo w głowie" xD
Idę zjeść coś łącznie z kolejną dawką, po której na bank padne. w ogóle posiłki, i godziny w których śpie są tak zdezorganizowane, że sama zmiana tego wymaga
rozpisania sobie planu. Chodzenia spać co 30 min wcześniej niż 8 nad ranem, i spać ok 9h, jedzenie podąży za wcześniej wymienioną zmianą. Użalam się wiem,
ale mam to w tym momencie w dupie, i nie ma tej złości jak narazie. Byle do
pani terapeutki, wrócić do zajęć.

Odnośnik do komentarza

Właściwie to nie wiem JAK wyszłam z bordera. Zarys znam, i owszem, ale sam szczegółowy proces się dział w podświadomości. Ja osobiście brałam depakine chrono 300 rano i wieczorem, przechodziłam pół roku na terapię grupową, do tego trochę spotkań indywidualnych, a głównie to masa książek psychologicznych, nie psychologicznych, autoterapii, pracy nad sobą, wychwytywania błędów, uczenia się nowych postaw, przyzwyczajeń. Taki kurde proces jak kogoś od nowa uczyć chodzić. Niby coś tam świta, tylko jak zmusić mięśnie do ruszenia.
Co do depresji to to się okazał najgorszy i najparszywniejszy ze stanów. Fobia społeczna też. Dałam się im zwabić do kąta i nie wiem jak stąd wyjść. Całymi dniami bym spała, a żyła nocami. Źle reaguje na światło dzienne. Czuję się bezbronna. Noc ma w sobie coś bezpiecznego.
Co do ciebie to nie wiem jak ci doradzić, chociażby mentalnie, bo nigdy od niczego uzależniona nie byłam. Typowo. Chyba, że uzależnienie emocjonalne od człowieka się liczy.

Odnośnik do komentarza

Saiko
Właściwie to nie wiem JAK wyszłam z bordera. Zarys znam, i owszem, ale sam szczegółowy proces się dział w podświadomości. Ja osobiście brałam depakine chrono 300 rano i wieczorem, przechodziłam pół roku na terapię grupową, do tego trochę spotkań indywidualnych, a głównie to masa książek psychologicznych, nie psychologicznych, autoterapii, pracy nad sobą, wychwytywania błędów, uczenia się nowych postaw, przyzwyczajeń. Taki kurde proces jak kogoś od nowa uczyć chodzić. Niby coś tam świta, tylko jak zmusić mięśnie do ruszenia.
Co do depresji to to się okazał najgorszy i najparszywniejszy ze stanów. Fobia społeczna też. Dałam się im zwabić do kąta i nie wiem jak stąd wyjść. Całymi dniami bym spała, a żyła nocami. Źle reaguje na światło dzienne. Czuję się bezbronna. Noc ma w sobie coś bezpiecznego.
Co do ciebie to nie wiem jak ci doradzić, chociażby mentalnie, bo nigdy od niczego uzależniona nie byłam. Typowo. Chyba, że uzależnienie emocjonalne od człowieka się liczy.

Wiem o co ci chodzi, czujesz się wieczorami lepiej, noc ma sen, ucieczkę od świata realnego, którego nie akceptujesz czy po prostu unikasz bo się boisz. Fobia. Też tak mam, ranki gdzie leżę do 14 starając się na siłę przespać jak najdłużej, potem po paru dniach leżenia, nogi mi się trzęsą bo mięśnie zastygły xD. Ale mi to mija, do czasu wystąpienia głodu, potem jak nie wezmę to znowu się chowam. To niby też sposob na przeczekanie najgorszego okresu, ale nikt ostatecznie nie jest w stanie powiedzieć jaki to ma być czas, więc wybrałem leki i zmuszenie się do aktywności. Wiesz jak ciężko to zmienić? Tu wkrada się też lenistwo, weź wstawaj nagle o 08:00 jak przez ostatnie 14 dni była to godzina 16:00. x/
Tak uzależnienie od człowieka to też uzależnienie. Więc się o to otarłaś. Nie patrzę na to czy jesteś osobą uzależnioną czy nie, jak chcesz coś poradzić na pewno nie zaszkodzi ;D. Z tym borderline to chyba nie był jakiś strasznie ciężki przypadek co?

Odnośnik do komentarza

Noc wybieram bo jest cicho, spokojnie, ulice są puste, więc nawet palenie w oknie ma swój urok, czy spacer z psem. Nie wiem co mi się zrobiło w mózgu ale jak mogę być sama to czuję się najszczęśliwsza na świecie. Bardzo często sobie wyobrażam, że jak spaceruję to jestem sama na świecie. Oczyszczające uczucie. No i też, jak mogę, to śpię do 16, więc rozumiem jak trudno się przestawić. No i też

Sen jest jak śmierć bez skutków ubocznych :)

No a skoro uzależnienie psychiczne się liczy, to musisz się stać masochistą, żeby czas odstawienny przetrzymać, albo mieć nadzieję, że to narkotyk odejdzie pierwszy xD
Choć w sumie możesz się próbować przeprogramować, że tak to nazwę. Tylko to długi proces. Zrób sobie zarys siebie po odwyku. Uczeszczaj na terapię, dużo czytaj o psychologii i różnych metodach, które mogą ci pomóc, znajdz sobie zajęcie, które by cie wciagnelo, ale by było pozytywne dla ciebie, powoli dojdz do wniosku, ale tak calym sobą- a nie NO WIEM I CHUJ- że narkotyk działa na chwilę. Obrzydz sobie narkotyk. Wmawiaj sobie codziennie, jakie tos cierwo i przewiduj. Reakcję organizmu da się zawsze znieść. Liczy się podejście do bólu. Jak pisałam miałam syndrom odstawienny 2 miechy po nagłym odstawieniu psychotropow, jak przestalam imprezowac, to też sobie uswiadomilam, ze organizm się chyba przyzwyczail do alkoholu, bo pol roku czulam się jakby moje cialo oszalalo, bo mu cos zabrano, tez wytrzymałam. Ty też wytrzymasz jak bedziesz gotowy, badzmy szczerzy. A zeby byc gotowy, to mozesz się nastawiac psychicznie.

Co do bordera to nie jestem w stanie stwierdzić, czy był ciężki. Do psychiatryka nie trafiłam, więc chyba był średni, ale to co się działo w moim mózgu i co odwalalam to się zastanawiam kim że ja byłam :o

Odnośnik do komentarza

Ej no, nie, przestań :) Pytam z ciekawości skąd ta dygresja. Czy do dyskusji, czy co, bo tak wyskoczyłaś z tym.
Ale też tak twierdzę. Bunt jest źle kojarzony przez to, że wiele buntowniczych działań wynika z emocji, a nie z jakiejś idei, z chęci rewolucji. Z tym, że jakby się psychologicznie rozwarstwić, to i ten emocjonalny bunt dla buntu jest z jakiegoś powodu i dla czegoś, strikte osobistego.

Odnośnik do komentarza

Saiko
Ej no, nie, przestań :) Pytam z ciekawości skąd ta dygresja. Czy do dyskusji, czy co, bo tak wyskoczyłaś z tym.
Ale też tak twierdzę. Bunt jest źle kojarzony przez to, że wiele buntowniczych działań wynika z emocji, a nie z jakiejś idei, z chęci rewolucji. Z tym, że jakby się psychologicznie rozwarstwić, to i ten emocjonalny bunt dla buntu jest z jakiegoś powodu i dla czegoś, strikte osobistego.

A nie wiem. Wychwyciłam taką myśl czytając wasze rozważania. Wychwyciłam i sobie napisałam : )
Weź mnie zrozum ; )

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

To takie napietnowane jest to ze chce znac podstawy choroby? A moment w ktorym takie info robilo szkody fakt bylo ale dawno. To co wiem wykorzystuje z pozytkiem dla swojej przyszlosci. Teraz juz huj babki strzelil bo sie podjalem tego czego nie znalazlem. Nie omija mnie cierpienie ani troche. Mam albo dola albo sie szczerze. Ten i ten stan przypomina mi ze bralem jakies biale gowno. I nikt nie zna jasnej odpowiedzi ile to ma trwac?!

Odnośnik do komentarza

Niesamowity wątek. Szanuję takich ludzi jak ty, Rasz. Ja mam problem z marihuaną, a właściwie uczuciami związanymi z nią na następny dzień, dni. Jestem w głębokiej depresji(tak myślę), nie mam pracy, nie mam dziewczyny(do niedawna jeszcze było ok w tych sprawach), mam 21 i praktycznie zero perspektyw na dalszy rozwój. Tzn mam swoje hobby, lubię robić pewne określone rzeczy, które są dla mnie naprawdę miłe(nie mówię o ćpaniu, bo to nie hobby). Czasami nie potrafię zabrać się do naprawdę prostych czynności(przykład - pójść do urzędu coś załatwić, czasem zbieram się kilka dni do takich spraw, a mógłbym to załatwić np. w tym samym dniu), totalna amotywacja, dezorientacja. Nie wiem czy rodzina coś podejrzewa? Wątpię, zachowuję się w miarę normalnie, tzn mam czasami wahania nastroju, ale dzieje się to praktycznie wtedy, gdy jestem sam w domu(przykład - potrafię nagle się rozpłakać o byle co, najmniejszy problem, nic nie znaczący, by później nagle zacząć się z czegoś cieszyć). Dodatkowo wydaje mi się, że jestem uzależniony od komputera, przesiaduję często kilka, kilkanaście godzin. Ogólnie słowo uzależnienie ciężko zdefiniować, możemy być uzależnieni od wszystkiego co nas otacza, co robimy. Ja bardziej wolę stosować określenie "mam z tym problem i o tym wiem". W tym wypadku, to co opisałem wyżej. Wiem, że mam problem, tylko nie bardzo wiem jak sobie z tym poradzić. Staram się życ jak normalny człowiek(właśnie, co to znaczy normalny? kolejna zagadka). Jesteśmy innym typem ludzi, aniżeli nasi znajomi, czy chociażby rodzina(chociaż niewiadomo tak naprawdę jakie oni mają problemy ze swoja psychą, gdyż na zewnątrz jest to zazwyczaj niedostrzegalne w takim stadium). Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

~unhuman
Niesamowity wątek. Szanuję takich ludzi jak ty, Rasz. Ja mam problem z marihuaną, a właściwie uczuciami związanymi z nią na następny dzień, dni. Jestem w głębokiej depresji(tak myślę), nie mam pracy, nie mam dziewczyny(do niedawna jeszcze było ok w tych sprawach), mam 21 i praktycznie zero perspektyw na dalszy rozwój. Tzn mam swoje hobby, lubię robić pewne określone rzeczy, które są dla mnie naprawdę miłe(nie mówię o ćpaniu, bo to nie hobby). Czasami nie potrafię zabrać się do naprawdę prostych czynności(przykład - pójść do urzędu coś załatwić, czasem zbieram się kilka dni do takich spraw, a mógłbym to załatwić np. w tym samym dniu), totalna amotywacja, dezorientacja. Nie wiem czy rodzina coś podejrzewa? Wątpię, zachowuję się w miarę normalnie, tzn mam czasami wahania nastroju, ale dzieje się to praktycznie wtedy, gdy jestem sam w domu(przykład - potrafię nagle się rozpłakać o byle co, najmniejszy problem, nic nie znaczący, by później nagle zacząć się z czegoś cieszyć). Dodatkowo wydaje mi się, że jestem uzależniony od komputera, przesiaduję często kilka, kilkanaście godzin. Ogólnie słowo uzależnienie ciężko zdefiniować, możemy być uzależnieni od wszystkiego co nas otacza, co robimy. Ja bardziej wolę stosować określenie "mam z tym problem i o tym wiem". W tym wypadku, to co opisałem wyżej. Wiem, że mam problem, tylko nie bardzo wiem jak sobie z tym poradzić. Staram się życ jak normalny człowiek(właśnie, co to znaczy normalny? kolejna zagadka). Jesteśmy innym typem ludzi, aniżeli nasi znajomi, czy chociażby rodzina(chociaż niewiadomo tak naprawdę jakie oni mają problemy ze swoja psychą, gdyż na zewnątrz jest to zazwyczaj niedostrzegalne w takim stadium). Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Już sam fakt słów (mam problem) jest bardzo dobrze dobrany. Wiele osób robi sobie z tego beke. Są ludzie na ziemi którzy wezmą amfę czy koks, czy jarają zioło i to promują i nie wpływa to na ich życie, jednak to nieliczne osoby i chcą czy nie w jakiś sposób to ich zmienia mentalnie itp, ale nie spełniają kryteriów osoby uzależnionej. To pare % ludzi. Marihuana ma jeden ze swoich haczyków w tym, że jest tak jakby społeczna tolerancja na nią. Nikt ci nie powie "ty ćpunie". Po za takimi co wiedzą, że to narkotyk. Moim zdaniem w sumie każdy sposób jest dobry, żeby się wyrwać, co naprawdę jest cholernie trudne. I baka nie będzie łatwą sprawą bo to tylko zielsko, jest kultura, jarasz sam czy ze znajomymi? słuchasz muzyki o tematyce? Masz plakaty z bobem marleyem, słuchasz rege? Bo to rzeczy które musisz.
Napisze tak by każdy widział.

NARKOMANIA NIE OGRANICZA SIĘ DO BRANIA CZEGOŚ TAM, TO TWÓJ STYL ŻYCIA, JEST SENS BO... CPAM I JEST FAJNIE I ZMIENIA SIĘ WSZYSTKO DOOKOŁA ŁĄCZNIE Z TOBĄ.

depresja napewno będzie ci towarzyszyć ale pociesze cię, że im mniej się na tym skupisz tym mniejsza ona będzie, przejdzie szybko, inne objawy poczytaj o nich chyba że chcesz, żebym ja ci je opisał. Najtrudniej będzie znaleść sens. Motywację do czegokolwiek. Jakie masz hobby? spełniasz je na trzeźwo? trzeźwo to okres ponad 30 dni bez palenia. THC się rozpuszcza się w lipidach i jest naprawdę upierdliwe jeżeli chodzi o usuwanie z organizmu. Takie najzwyklejsze testy na mocz są nic nie warte. Chyba, że chcesz zobaczyć po jaraniu czy po ćpaniu czy to faktycznie to czego oczekiwałeś xD. Do tego co trzeci jest wadliwy.

Zajebiście rozumiem twoje "zbieram się kilka dni" heh skąd to znam. Ja się zbieram kilka dni i na sam koniec i tak nic nie robię. Stary powiem ci jedno, i nie zadowoli cię to. Marihuana przoduje właśnie w tym, mi po amfetaminia mija ale biore leki (choć to nie ich zasługa). Śmiesznie to zabrzmi ale napisz na kartce czynności. Np: na 7 dni. Każdego dnia 1 czynność. Np. dzień 1 wyrzucić śmieci i tylko to. Jak nie, to coś jeszcze bardziej banalnego. Dnia 7 np, odkurzę mieszkanie, czy pokój. Nie rób jazd typi 2 dzień umyję naczynia a 3 wyburzę ścianę i zdobię aneks kuchenny. Pierdoły tzn to nie są pierdoły to czynności które pozwolą ci wejść w tryb w jakim powinieneś być i za cholerę sobie nie dorzucaj nic więcej, 1 rzecz łatwa ale systematycznie, po dwuch tyg poza ruszeniem dupy 10 metrów od domu żeby wyrzucić śmieci, dorzuć coś czego przypuszczam, że nie zrobisz :P ja nie zrobiłem. 5-10 pompek przed spaniem. Robiłem tak 5 dni i uznałem, że to głupie, potem chciałem 30, i się wkurzyłem. Nie chodzi o pompki, tylko domyślam się, że najbardziej nie chce ci się fizycznej pracy, a zebranie się nawet do jednej pompki to sporo, i masz 2 tyg 1 czynność potem kolejne 2 i 1 czynność + wieczorem pompki aż 5 ;'). To daje miesiąc. Spójrz co ci napisałem brzmi to źle co? Po tygodniu będziesz sam siebie przekonywał że to głupie, co to mi da itp. Potem jeżeli wytrwasz coś takiego, skumasz sam banalny sekret leczenia.
Będziesz dumny (ale nikomu nie powiesz) że cokolwiek zrobiłeś, że byłeś systematyczny. Bo wiesz, że to dla innych bzdura co ci proponuję, a ja wiem, że to działa, na następny miesiąc już inaczej podejdziesz do sprawy. Niech minie pierwszy, odliczaj dni, zesraj się ale nie daj się. Idź do lekarza po jakieś leki p.depresyjne :) SSRI napewno dadzą trochę oderwania od myśli o blancie. Napisz jak poszło, 3mam kciuki, możesz pisać do mnie każdego dnia, szczerze czy zrobiłeś coś czy nie. Jak nie zrobisz to napisz, albo jak ci się nie będzie chciało. Postaram się ciebie zmotywować. ;') Skutecznie.
Pozdro

Odnośnik do komentarza

To pare % ludzi. Marihuana ma jeden ze swoich haczyków w tym, że jest tak jakby społeczna tolerancja na nią. Nikt ci nie powie "ty ćpunie". Po za takimi co wiedzą, że to narkotyk

Idź do lekarza po jakieś leki p.depresyjne :) SSRI napewno dadzą trochę oderwania od myśli o blancie.

Ty już lepiej więcej nic nie pisz bo ani to mądre ani śmieszne. Piszesz, że marihuana to narkotyk a zalecasz pójście do psychiatry po narkotyki i chcesz leczyć uzależnienie psychiczne czymś co może powodować dużo gorsze skutki.

Nikt ci nie powie "ty ćpunie". Po za takimi co wiedzą, że to narkotyk

No właśnie, niestety niektórzy myślą, że wiedzą i to najgorsza grupa ludzi. Po prostu ciemnota jak to mówi o takich osobach profesor Vetulani.

A co na uzależnienie od marihuany? Tego nie trzeba leczyć kontrowersyjnymi metodami bo można zwyczajnymi. Po prostu mniej palić i powiedzieć sobie, że w razie czego zawsze można sobie zajarać lufę. To kwestia psychiki i polecam po prostu terapię ale najlepiej u kogoś takiego kto nie powie, że musisz odstawić na zawsze i potem unikać trawy. To byłby tylko półśrodek i do tego nieskuteczny. Leków lepiej nie bierz, innych narkotyków też. Marihuana jest dobra w małych ilościach a wszystko jest dla ludzi tylko trzeba z tego korzystać z głową. A jeszcze jak widzę, że komuś kto palił długo i zobaczył bezsens codziennych czynności radzi się robienie właśnie tych pierdół to zastanawiam się czy to nie jest jakiś żart albo propaganda.

P.S.
Od marihuany uzależnia się właśnie parę procent ludzi. Większość tak nie ma więc to może ci ludzie mają coś nie tak w głowie a nie marihuana jest zła?

Odnośnik do komentarza

js_11
To pare % ludzi. Marihuana ma jeden ze swoich haczyków w tym, że jest tak jakby społeczna tolerancja na nią. Nikt ci nie powie "ty ćpunie". Po za takimi co wiedzą, że to narkotyk

Idź do lekarza po jakieś leki p.depresyjne :) SSRI napewno dadzą trochę oderwania od myśli o blancie.

Ty już lepiej więcej nic nie pisz bo ani to mądre ani śmieszne. Piszesz, że marihuana to narkotyk a zalecasz pójście do psychiatry po narkotyki i chcesz leczyć uzależnienie psychiczne czymś co może powodować dużo gorsze skutki.

Nikt ci nie powie "ty ćpunie". Po za takimi co wiedzą, że to narkotyk

No właśnie, niestety niektórzy myślą, że wiedzą i to najgorsza grupa ludzi. Po prostu ciemnota jak to mówi o takich osobach profesor Vetulani.

A co na uzależnienie od marihuany? Tego nie trzeba leczyć kontrowersyjnymi metodami bo można zwyczajnymi. Po prostu mniej palić i powiedzieć sobie, że w razie czego zawsze można sobie zajarać lufę. To kwestia psychiki i polecam po prostu terapię ale najlepiej u kogoś takiego kto nie powie, że musisz odstawić na zawsze i potem unikać trawy. To byłby tylko półśrodek i do tego nieskuteczny. Leków lepiej nie bierz, innych narkotyków też. Marihuana jest dobra w małych ilościach a wszystko jest dla ludzi tylko trzeba z tego korzystać z głową. A jeszcze jak widzę, że komuś kto palił długo i zobaczył bezsens codziennych czynności radzi się robienie właśnie tych pierdół to zastanawiam się czy to nie jest jakiś żart albo propaganda.

P.S.
Od marihuany uzależnia się właśnie parę procent ludzi. Większość tak nie ma więc to może ci ludzie mają coś nie tak w głowie a nie marihuana jest zła?

Jest dobra, widać po twoim wpisie.
Trochę mnie atakujesz z tym że coś źle pisze co? Ale zanim odpiszesz zapoznaj się z całą treścią wątku. Z częścią się zgadzam resztę przemilczę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...