Skocz do zawartości
Forum

Utrata sensu w życiu


Rekomendowane odpowiedzi

I nie tylko na temat. Na życie również. Wyszło na to, że zaburzenie było jedynym moim motorem do działania. Żyłam w swoich ułudach, w swoich utopiach i było ok, a jak nie było to i tak dawałam radę. Czym więcej zaczęłam wiedzieć, czym rzeczywistniej zaczęłam patrzeć na świat, tym bardziej się zamknęłam w swobie. Obecnie mogę pwiedzieć, że nie żyje. Wegetuje. Wszystko co mnie otacza straciło sens - moje zainteresowania, ludzie, muzyka, ja, otoczenie, życie. Biorę antydepresanty i nadal mam depresje, z tym, że z tabletkami jej nie odczuwam bezpośrednio. Wiem, że jest, ale oddziela mnie od niej szyba, co pozwala mi ją mieć gdzieś. Czuję nawet, że teraz powinnam np. płakać, ale nie mogę i mnie rozrywa w środku. Jednak to i tak lepiej niż koncentrowanie się na depresji.
Tak w ogóle dzień w dzień myślę o samobójstwie, nauczyłam się z tym żyć i panować nad emocjami i nic sobie nie robie, ale myślałam, że to minie, a obecnie przekonuje się, że choćbym się starała i leczyła to i tak nie pasuje do społeczeństwa. Nie wiem co robić, mam ochotę z tym skończyć, albo ze sobą, choć wiem, że tego nie zrobie. Po prostu nie widzę wyjścia. Ile można walczyć, podczas gdy twoi rówieśnicy łapią życie garściami.

Wszystko jest możliwe. Nikt nie zna granic naszego umysłu.

Odnośnik do komentarza

Nie mam pomysłu na temat.I nie tylko na temat. Na życie również. Wyszło na to, że zaburzenie było jedynym moim motorem do działania. Żyłam w swoich ułudach, w swoich utopiach i było ok, a jak nie było to i tak dawałam radę. Czym więcej zaczęłam wiedzieć, czym rzeczywistniej zaczęłam patrzeć na świat, tym bardziej się zamknęłam w swobie. Obecnie mogę pwiedzieć, że nie żyje. Wegetuje. Wszystko co mnie otacza straciło sens - moje zainteresowania, ludzie, muzyka, ja, otoczenie, życie. Biorę antydepresanty i nadal mam depresje, z tym, że z tabletkami jej nie odczuwam bezpośrednio. Wiem, że jest, ale oddziela mnie od niej szyba, co pozwala mi ją mieć gdzieś. Czuję nawet, że teraz powinnam np. płakać, ale nie mogę i mnie rozrywa w środku. Jednak to i tak lepiej niż koncentrowanie się na depresji.
Tak w ogóle dzień w dzień myślę o samobójstwie, nauczyłam się z tym żyć i panować nad emocjami i nic sobie nie robie, ale myślałam, że to minie, a obecnie przekonuje się, że choćbym się starała i leczyła to i tak nie pasuje do społeczeństwa. Nie wiem co robić, mam ochotę z tym skończyć, albo ze sobą, choć wiem, że tego nie zrobie. Po prostu nie widzę wyjścia. Ile można walczyć, podczas gdy twoi rówieśnicy łapią życie garściami.

Wszystko jest możliwe. Nikt nie zna granic naszego umysłu.

Odnośnik do komentarza

Fhfh...bez komentarza...
autorko zycie wydaje sie takie jezeli nie ma się celów w nim. Depresanty juz bierzesz moze trzeba je zmienic na inne (porozmawiaj z leekarzem) pomocna tez by byla terapia razem z psychologiem bys oddkryla swoje cele,pasje,zainteresowania to co daje Tobie radosc i ładuje akumulatorki zwane energia zycia .

Odnośnik do komentarza
Gość pelnoletnie dziecko

te wszystkie loginy typu fhfh...ubdugugp..czy jak tam,uważam że jedna i ta sama osoba pisze,nie zostawia suchej nitki na nikim,wypowiedzi są dnem dna,to już nawet nie trolling,moze ktos by w koncu się zajął tym i porownal ip z ktorego dany osobnik emituje? moim zdaniem albo zakompleksiony albo pod wplywem narkotykow.

Odnośnik do komentarza

Przede wszystkim odstaw tabletki. Trzeba się pogodzić z tym, że jest jak jest. Ja też im więcej prawdy widzę tym gorzej się czuję ale już to jest jakby poza mną. Po prostu ludzie są karmieni iluzją i całe życie poświęcają na osiąganie iluzorycznych celów, które nie dają szczęścia a Ty już pewnie o tym wiesz i nie masz żadnego celu. Teraz trzeba się przyzwyczaić do życia z dnia na dzień, na szczęście to nie będzie trwało wiecznie.

Odnośnik do komentarza

No nie, doszłam do wniosku, że psychopaci przecież też żyją swoją ułudą, która pozwala im mieć cele. Ja nie mam żadnej iluzji w głowie i stąd ta pustka. Emocji mam mniej, na szczęście od paru dni je ogarniam całkiem nieźle. Z tym, że to ogarnięcie na zasadzie wielkiej pustki. Powiedziałabym nawet, że znieczulenia. Nawet ktoś mi powiedział, że jak się zawieszę, to mam pustkę w oczach, taką bardzo głęboką. Nie rozumiem dlaczego niektórzy muszą się męczyć, a inni żyją sobie przystosowani do społeczeństwa i szczęśliwi. Żyję na pustkowiu.

Wszystko jest możliwe. Nikt nie zna granic naszego umysłu.

Odnośnik do komentarza

Nie no, nie odstawię tabletek. Już to uczyniłam na próbę, nie brałam 2 miesiące. I tak nie biorę wszystkich już. Antydepresanty mi pomagają, znieczulają, wstaje z łóżka, wychodzę z domu, czasem do ludzi. Chociaż i tak mam ochotę się zamknąć w domu. Bo jaki sens wychodzić? I co jeszcze zauważyłam, to to, że po alkoholu wszystko przechodzi. Milkną moje wariacje, lęki, niepewności, pustka i wiele innych. Wiem, że to nie rozwiązanie, to też nie stosuję tego często i nigdy nie na umór. Piję tylko kiedy moje nerwy sięgną apogeum pustkowia i odczuwam już somatyczne objawy nerwów. Praktycznie wystarczą dwa piwa aby uciszyć ten cały bajzel. Prawdopodobnie gdyby nie mój stan, nie sięgnęłabym po alkohol. Staram się z resztą robić to naprawdę rzadko, no i to takie małe przypomnienie, do jakiego stanu mam dążyć, aby już nie potrzebować alkoholu ani tabletek. Tylko no ile można!! Boję się, że będę ze sobą walczyć do końca życia, a i tak nic nie osiągnę :(

Wszystko jest możliwe. Nikt nie zna granic naszego umysłu.

Odnośnik do komentarza

Cześć Saiko_pat ( Patrycja, jak mniemam),
Czytając Twój temat mam wrażenie, że opisujesz moje życie (pomijając antydepresanty). Wiem co czujesz i również z dnia na dzień przeżywam podobne rozterki. Do pewnego momentu moje życie napędzała pogoń za marzeniami, chciałem być sportowcem, pisarzem, podróżnikiem. Są okresy, gdy jestem nastawiony na to by w końcu żyć. Otaczać się kręgiem znajomych, realizować pasje, pracować na wysokich obrotach, brać z życia pełnymi garściami, jak powiedziałaś. Jednak przypomina to ścieżkę audio nagraną na szczycie góry, schodzi nagła, potężna, tony śniegu gonią ze zbocza, niesamowity harmider, a po krótszej, bądź dłuższej chwili znów nastaje głucha cisza. I nie ma nic.
Ciężko się z tym żyje, czując się jak by od mojego wymarzonego, prawdziwego życia dzieliło mnie tak niewiele, jak gdybym miał to w zasięgu ręki, widział, czuł i słyszał... Lecz był zamknięty w szklanej kuli. I cierpię, bo wiem, że mogę dosięgnąć gwiazd, ale wróg wewnątrz nie pozwala mi tego zrobić. Stare afrykańskie przysłowie mówi: " Jeśli nie masz wroga wewnątrz, to żaden zewnętrzny przeciwnik nie może zrobić ci krzywdy. ".Przychodzą chwile załamania, gdy nie mam sił toczyć walki ze swoim alter-ego, nie mogę już dłużej tak cierpieć, chcę z tym skończyć. Skoczyć, podciąć, zażyć, rzucić się... I tak dzień za dniem. Nie wiem ile jeszcze pociągnę, czy zdołam dożyć następnego poranka, chociaż bym chciał. Choć wiem, że życie to najcenniejszy dar, najdroższy skarb... Dlatego tak boli.

Odnośnik do komentarza

Życie od pierwszego do pierwszego, codzienna rutyna, jedzenie, praca, spanie, mnie nie zadowala, jeśli mam żyć jak "zwykły, szaty człowiek" to wolę umrzeć. Nie cierpieć, nie tonąć w żalu. Nie po to gatunek ludzki dostał rozum by egzystować jak zwierzę. Trzeba mierzyć wysoko i za wszelką cenę starać się tam dostać. Problem polega na tym, że ktoś zabrał szczeble z mojej drabiny. A tu usycham, tylko gwiezdny pył może mnie wskrzesić. Tymczasem z minuty na minutę, z dnia na dzień, z roku na rok, czuję się coraz gorzej. Tętniącą krew w żyłach zawdzięczam tylko temu, że nie chcę skrzywdzić swoich najbliższych. Nie chcę swoim tchórzostwem sprawiać im bólu. Nie wiem co robić dalej, gdzie szukać ratunku.

Odnośnik do komentarza

Każdy ma w głowie jakieś iluzje. Nie masz widocznie tych halunów dotyczących tego co ma być dla Ciebie wartością ale to dobrze bo nikt nie będzie Tobą sterował mówiąc, że masz zakładać rodzinę, rodzić dzieci, pracować tak jak inni i chodzić do kościoła. Pozbycie się tych iluzji to ogromne szczęście dziewczyno :) To jeszcze pewnie do Ciebie dotrze z opóźnieniem.

Ta pustka może być właśnie po lekach, odstaw je lepiej bo biorąc je nie masz szans na normalność. Znieczulają Cię i przy okazji zabijają te pozytywne emocje.

Po prostu pogódź się z tym, że życie nie ma żadnego sensu i celu a jedyne co musisz to przetrwać. Choć nawet i tego nie musisz robić bo jeśli nie powalczysz o przetrwanie to po prostu Cię nie będzie a i tak Cię to czeka tak jak każdego z nas.

sombrero - żyjesz marzeniami i iluzjami. Życie to nie jest największy skarb a te marzenia żeby być kimś nie mają żadnej wartości i znaczenia. Rób to na co masz ochotę w danym momencie i planuj to co możesz osiągnąć. Każdy chce być kimś ale to nic nie znaczące marzenia. Ja też nie chcę żyć jak szary zwykły człowiek ale na szczęście nie muszę i Ty też nie. Rób po prostu to na co masz ochotę pamiętając żeby nie krzywdzić przy tym innych ludzi. Tych prostaków i szaraków hehe :)

Chodzi tylko o przetrwanie i przeżywanie przyjemności, odczuwanie szczęścia. O nic więcej. W głowie są iluzje tego co miałoby dać szczęście i to one przeszkadzają więc należy się ich pozbyć i dążyć do tego co realnie daje przyjemność tu i teraz a "większe" cele i marzenia realizować przy okazji pamiętając jednak o tym żeby nie stać się niewolnikiem ich braku.

Odnośnik do komentarza

Saiko_Pat
Wszystko co mnie otacza straciło sens - moje zainteresowania, ludzie, muzyka, ja, otoczenie, życie.

Skoro to wszystko nadal jest, ale straciło dla Ciebie znaczenie to znaczy, że problem jest raczej w środku Ciebie, niż na zewnątrz. Może coś jest nie tak z tymi lekami na depresję. Mówiłaś o tych problemach lekarzowi, który Ci je przepisał?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...