Skocz do zawartości
Forum

Brak sensu życia u 20-latka


Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Nie wiem czy kogoś to zainteresuje ale co mi tam, przynajmniej się wygadam.
Tak więc w tym życiu nie mam nic, ani kochającej rodziny, nigdy nie miałem dziewczyny, ani dobrego kumpla, ani w ogóle nigdy nie miałem znajomych.
Streszczę jak tylko mogę całe me dotychczasowe życie.
Więc, odkąd się urodziłem to w domu panowała przemoc i alkoholizm, byłem bity i przez ojca, brata a nawet czasem dostałem też od matki i siostry.
W wieku 7lat trafiłem do szpitala w wyniku przecięcia okolic żył w prawej ręce, efekt domowej awantury.
Gdy poszedłem do podstawówki to na starcie klasa mnie nie polubiła, były drwiny, wyzwiska.....przemoc.
Byłem dobrym uczniem i sportowcem, trenerzy wróżyli mi karierę piłkarską lecz z powodu mojej sytuacji staczałem się na same dno.
Po skończeniu podstawówki nie utrzymywałem kontaktu z ani jedną osobą, były wakacje ale tradycyjnie je przesiedziałem w domu, w końcu był moment w którym poszedłem do gimnazjum i .....to był najgorszy okres w moim życiu.
Picie, przemoc, narkotyki, patologia, w tych słowach można było określić tę szkołę, wiele razy miałem podbite oko, złamaną rękę czy nos, wiem jak smakuje moja krew, w domu zamiast wsparcia kolejne awantury wyzwiska itp.
W końcu powiedziałem dość!!! W wieku 16lat miałem próbę samobójczą, niestety nieudaną, byli psycholodzy, nawet rodzina "niby" się przejęła lecz po krótkim czasie wszystko wróciło do "normy"
Po ukończeniu gimnazjum odczułem dużą ulgę, nie sądziłem że może być gorzej ale....myliłem się, znów!!!
Poszedłem do Technikum, znów klasa mnie nie zaakceptowała, nie rozumiem tego, ja chciałem zawsze się tylko z kimś zaprzyjaźnić, ale ludzie mą gardzili i gardzą nadal.
Wytrwałem tylko półtora roku, a to ze względu że popadłem w alkoholizm, miałem dość, i niegdyś dobrego ucznia stałem się nieukiem, bo nie miałem nawet jak się uczyć? Bo jak? Jak się uczyć gdy non stop w domu interweniuje policja?!
Tak więc potem poszedłem do zawodówki, skończyłem ją, tam nawet klasa była całkiem ok i postanowiłem nieco dorobić i pójść na ulotki, odłożyłem pieniądze i kupiłem kilka konsol aby się nie nudzić.
W 2012r, poszedłem do liceum dla dorosłych, klasa była super, ludzie ogarnięci, tolerancyjni, kulturalni, przyjacielscy, wreszcie miałem jakieś oderwanie od złego środowiska.
Ale niestety.... w moim przypadku zawsze musiała się znaleźć osoba która się na mnie uweźmie, była to matematyczka, dyrektorka szkoły, ja nie lubię osób chamskich i aroganckich więc parę razy coś jej odpysknąłem ale to nie było nic takiego.
W czerwcu tego roku był koniec szkoły....no ale nie dla mnie, bo owa Pani z radością mnie nie przepuściła mimo iż ja umiałem materiał, ledwie wszedłem na poprawkę a ona już zaczęła się na mnie drzeć i po 10min zabrała mi kartkę i nie skończyłem szkoły, pomija już fakt że na poprawę uczeń ma z min 30min i moje rozwiązania były dobre, ale ja to ja, mnie ludzie traktują inaczej niż innych.
Uff, trochę się rozpisałem, dodam jeszcze że nigdy żadna dziewczyna mnie nie chciała, bo niestety jestem chudy i mało urodziwy, pod względem miłosnych również cierpię i dziś mając 20 lat nie mam, ani pracy, bo kto zatrudni osobę bez wykształcenia??? Ani przyjaciół, ani rodziny. Wpadłem na dodatek w uzależnienie od grania bo jedynie to sprawia mi przyjemność, ale tak czy siak ja już tak nie mogę, nie chce ciągle być traktowany jak śmieć, mam dość, nie chce mi się żyć, mam 20 lat a czuje się jak wrak człowieka.
To tyle co chciałem powiedzieć, dziękuję z góry jeśli ktoś to przeczytał.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witaj Tom. Smutna jest Twoja historia, współczuję Ci, ale rozumiem, że nie tego oczekujesz.
Sam już wiesz, że doszedłeś do ściany, więc teraz czas zakasać rękawy i wykorzystać najlepsze lata swojego życia. Mówiąc "najlepsze" mam na myśli to, że w Twoim wieku człowiek ma największy potencjał intelektualny i fizyczny. Potencjał, czyli coś, co w Tobie drzemie i trzeba to jak najszybciej wykorzystać, póki ten okres młodości trwa. Potem jest już tylko odcinanie kuponów.
Tak więc po pierwsze radzę sprzedać konsole i kupić lub pożyczyć książki dotyczące rozwoju osobistego i pozytywnego myślenia. Żeby ludzie Tobą nie gardzili, musisz najpierw zmienić myślenie o sobie. O 180 stopni.
Mówisz, że poszedłeś do technikum. Domniemywam, że ukończenie technikum daje Ci prawo wykonywania jakiegoś zawodu. Skoro tak, to jest to cudowna sytuacja. Rynek jest nasycony magistrami, a ten, kto ma konkretny fach w ręku, pracę znajdzie stosunkowo łatwo. Pod warunkiem, że na rozmowie kwalifikacyjnej nie sprawi wrażenia życiowego nieudacznika. Jak już zaczniesz pracę nad sobą, dostaniesz dobrą pracę i staniesz życiowo na nogi, a dziewczynami to się w ogóle nie przejmuj, bo to najmniejszy problem. Masz jeszcze kilkadziesiąt lat życia na trafienie na swoją połówkę. A tego, że na nią trafisz, jestem zupełnie pewna.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedź.
Wiem że moje najlepsze lata się marnują ale sam nie widzę u siebie jakiegoś dużego potencjału w czymkolwiek, więc nie mam czego rozwijać.
Co do pogardy którą odczuwam, to nie jest tak że zawsze miałem głowę spuszczoną w dół, ale i tak ludzie mieli mnie gdzieś a technikum nie ukończyłem ze względu na klasę i nauczycieli z którymi popadłem w konflikt, mam tylko zawodówkę poza tym nic.
I co do dziewczyn to obecnie moje najmniejsze zmartwienie, po prostu martwi mnie tylko fakt że nigdy nie cieszyłem się powodzeniem i nawet nie byłem na ani jednej randce, ten fakt boli.
Nie wiem czy kiedykolwiek stanę na nogi, chce walczyć o życie ale ciągle mam tą samą myśl, czy warto? Nie mam żadnych perspektyw, nie będę mieć mieszkania więc w pełni się nie usamodzielnię, nic mi w tym życiu nie wyszło i ciągle czuje się jakby ludzie mnie nienawidzili.
Czy jest co ratować???

Odnośnik do komentarza

Witaj Tom94!

Wiele zachowań, jakie przejawiasz, są dość charakterystyczne dla syndromu DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików). Przemoc, nadużywanie alkoholu w domu, brak akceptacji ze strony rówieśników - to wszystko doprowadziło do tego, że masz zaniżoną samoocenę. Brak Ci pewności siebie, dlatego sabotujesz swoje starania. Sam sobie podcinasz skrzydła. Nie wierzysz, że cokolwiek może Ci się udać. Jesteś młodym mężczyzną, masz określony zawód po szkole zawodowej - teraz wystarczy wykorzystać swój potencjał, o czym wspominała olimpia. Nie poddawaj się, wysyłaj CV, dzwoń, pytaj o możliwość pracy, chodź na rozmowy kwalifikacyjne. Jeśli tylko znajdziesz zatrudnienie, w co mocno wierzę, będziesz mógł pomyśleć o podjęciu leczenia, np. psychoterapii. Powinieneś popracować nad swoim poczuciem własnej wartości. Zachęcam Cię też do przeczytania artykułu: Jak podnieść poczucie własnej wartości? Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedz
Oczywiście wysyłam CV wszędzie gdzie się da, ale jak do tej pory nikt się nie odezwał :(
Mam szare myśli, liczę że tę pracę znajdę ale szukam i szukam i ciągle jest tak samo.
Wiem że moja samoocena jest mocno zaniżona i to łagodnie mówiąc, ale nie miałem nawet jednego dnia akceptacji, od kogokolwiek, ciągłe przetrwanie, i tak dzień w dzień.
I mam pytanie, czy psychoterapia coś da? Czy u mnie jest co ratować? Nie widzę nawet małej iskierki nadziei aby mogło być lepiej, chce walczyć ale ciągle los stawia mi kłody pod nogi, a ten artykuł co Pani mi poleciła to oczywiście przeczytałem ale nie wiele pomógł, ja potrzebowałbym jakiegoś silnego bodźca.

Odnośnik do komentarza

ka-wa
A jaki masz zawód? Co umiesz robic?Teraz lepiej mieć zawodówkę niż ogólniak,
samo wysyłanie cv nie wystarczy ,trzeba szukać ogłoszeń ,osobicie przejść się po firmach w których się widzisz,
praca dla Ciebie teraz jest najważniejsza.

Dokładnie. W niektórych miastach są też tzw. targi pracy.
Jeszcze wyczytałam gdzieś, że jakaś jedna kobieta znajdowała prace nie poprzez ogłoszenia i pisanie CV, lecz po prostu szła do upatrzonej firmy (nie jakiejś pierwszej lepszej, lecz takiej, w której naprawdę chciała pracować) i od razu na rozmowę z szefem, podczas której mówiła, co umie robić i co chciałaby w tej firmie robić. I pracę dostawała!
Inna moja znajoma, praktycznie bez zawodu, bo długim okresie bez pracy (ze względu na niepełnosprawne dziecko) chciała podjąć pracę i wydawałoby się, że jest bez szans, bo wykształcenie średnie ogólne, małe doświadczenie zawodowe i wiek ok. 40 lat. Zaczęła jednak stosować afirmacje pisemne, w których afirmowała, że ma swoją wymarzoną pracę (związaną ze sztuką) i... po jakimś czasie marzenie się spełniło :-)

Odnośnik do komentarza

Jestem sprzedawcą, a co umiem robić?......Po chwili zastanowienia to chyba nie wiele, interesuje się komputerami i różnymi sprzętami ale jakimś ekspertem to też nie jestem.
Widzę się w takich sklepach jak Saturn czy RTV Euro Agd ale tam w życiu nie dostanę zatrudnienia, mogę liczyć na pracę co najwyżej w takiej biedronce z bardzo niską stawkę.

Odnośnik do komentarza

Choćby dlatego że wystarczyło by, że szef by spojrzał w moje wykształcenie to już by mnie skreślił.
Dziś ludzie mają studia a ja nic, zresztą byłem nawet w Saturnie, poprosiłem o rozmowę z kierownikiem, lecz pracownik w sposób chamski odesłał mnie do działu pomocy, więc nawet nie miałbym jak udowodnić szefowi że się nadaję.
Niestety, papierek jest ważniejszy niż umiejętności w tym kraju, więc realnie patrząc mogę liczyć na zatrudnienie tylko w takiej Biedronce, choć tam też nie mam pewności czy mnie przyjmą.

Odnośnik do komentarza

Niestety w biedronce też pewnie po studiach pracują. To tylko od szczęścia zależy bądź od znajomości. W biedronce u mnie w mieście to nigdy ogloszen o pracy nie ma a jak poszlam z cv zapytac o pracę to kierowniczka powiedziała że jak kogoś potrzebują to ogłoszenie jest a ci jakiś czas nowe twarze widać

Odnośnik do komentarza

~ktosiekx
Niestety w biedronce też pewnie po studiach pracują. To tylko od szczęścia zależy bądź od znajomości. W biedronce u mnie w mieście to nigdy ogloszen o pracy nie ma a jak poszlam z cv zapytac o pracę to kierowniczka powiedziała że jak kogoś potrzebują to ogłoszenie jest a ci jakiś czas nowe twarze widać

Pewnie tak.
Tak więc nie wiem gdzie będę pracować, osoby bez wykształcenia nigdzie nie zatrudnią.
Szczęścia nigdy nie miałem a tym bardziej jakiś znajomości, chyba pozostaje tylko skoczyć pod pociąg.

Odnośnik do komentarza

Za ciekawego zawodu, jak dla chłopaka to nie masz,szkoda,że np.nie skończyłeś samochodówki,ale jeśli masz zacięcie do naprawy samochodów , może są jakieś kursy doszkalające,
albo w zawodzie tokarza czy spawacza,
to są popłatne zawody,
tak czy tak musisz iść na jakiś kurs ,chociażby na wózki widłowe ,to gdzieś w magazynie pracę znajdziesz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

olimpia_p
To dziwne, bo wiele razy czytałam w necie, jak to ludzie po studiach są zmuszani (przez okoliczności) do ukrywania wykształcenia, byle tylko dostać (fizyczną) pracę...
Tom, może jednak postarałbyś się chociaż o maturę?

Na razie nie mam nawet średniego wykształcenia, przez najbliższe pół roku będę chodzić tylko na matematykę.
Jeśli bym w czerwcu ukończył szkołę ( a nie ukończyłem) to miałbym gwarancję że będę pisać maturę na starych zasadach a tak to jeśli skończę szkołę za pół roku, to będę pisać maturę na nowych zasadach czyli zaliczenie od 50% czyli nawet nie będzie sensu podchodzić bo matematykę ledwo co umiem i w życiu nie zbliżę się choćby do progu 40%.

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Za ciekawego zawodu, jak dla chłopaka to nie masz,szkoda,że np.nie skończyłeś samochodówki,ale jeśli masz zacięcie do naprawy samochodów , może są jakieś kursy doszkalające,
albo w zawodzie tokarza czy spawacza,
to są popłatne zawody,
tak czy tak musisz iść na jakiś kurs ,chociażby na wózki widłowe ,to gdzieś w magazynie pracę znajdziesz.

Nie znam się na samochodach tak więc w tym kierunku nic nie zrobię.
Jest parę kursów co mnie interesuje no ale oczywiście bez wykształcenia mnie nie przyjmą na nie.
Normalnie jestem załamany, nawet na głupie magazyny się pewnie nie dostanę, praca najgorsza z najgorszych a i tak poza moim zasięgiem :(

Odnośnik do komentarza

Tom, ja bym w takiej sytuacji jednak zainwestowała w tę maturę, zrobiła wszystko, żeby się solidnie przyłożyć do matematyki.
Rozumiem Twoje problemy z matematyką, bo ja też miałam, i to poważne. Żeby się utrzymać w LO, musiałam mieć korepetycje z matematyki. Korepetycje te wspominam jako wielki mozół, ale dały efekty takie, że wyciągnęły mnie z ocen niedostatecznych, a na koniec LO (dawnego, 4-letniego) miałam ocenę 4. Na szczęście matura z matematyki nie była wtedy obowiązkowa...
Miałam jednak bardzo dobre oceny na świadectwie maturalnym i to głównie ono "otwierało mi drzwi" u pracodawców, tak że mogłam pracować zaraz po maturze, a studia zrobiłam później zaoczne.

Odnośnik do komentarza

Niestety, albo trzeba się uczyć i skończyć studia ,bo po maturze też dobrze nie zarobisz,albo ciężko pracować , a widzę ,że do ciężkiej pracy też się nie piszesz ,do nauki też nie...,

trochę byś mógł ciężko popracować,zrobić kurs prawa jazdy na samochody ciężarowe i być kierowcą, niekoniecznie tirów,ale np.w transporcie budowlanym,

ale jak nic Ci nie odpowiada to będziesz miał ciężko w życiu ,trochę na własne życzenie...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Do matury oczywiście podejdę ale to i tak w przyszłym roku a liczy się to co tu i teraz.
Niestety, szanse zdania z matematyki są nikłe, bo o ile mógłbym mieć jeszcze te 30% to już 50% to mission impossible.
Przez kłopoty w rodzinie to praktycznie się nie uczyłem bo nie miałem ku temu warunków, w momencie w którym uczyli się koledzy to u mnie interweniowała policja i tak cały czas.
Jeśli chodzi o pracę to nie chciałbym znów pracować fizycznie, mówię znów bo byłem na praktykach.
W technikum w pierwszej klasie byłem w sklepie sanitarnym i musiałem dźwigać wanny i kaloryfery a one do lekkich nie należały a w zawodówce pracowałem w sklepie, i tam wymordowałem się za wszystkie czasy.
Nie chciałbym znów pracować fizycznie bo niestety jestem o słabej budowie fizycznej i się nie nadaje do takich prac.
Na domiar złego zauważyłem że jestem chory na dystymię, ciągle nic mi się nie chce, a do składania cv się mocno zmusiłem, to też kolejny problem, nie dość że walczę z otoczeniem i rodziną to też i sam ze sobą.
Plus do tego częstsze sięganie do kieliszka i ciągłe granie na konsoli, przyciągam wszystkie najgorsze choroby.
Chciałbym coś zmienić w swym życiu ale nie wiem czy potrafię, nie mam w nikim oparcia, nikt mnie nie motywuje a samemu na dłuższą metę ciężko się zmotywować do działań.
Nie wiem czy jest co ratować? Może lepiej dać sobie spokój i to wszystko zakończyć? I tak nikogo nie skrzywdzę bo nikt mnie nie kocha a ja już nie chcę cierpieć dłużej.

Odnośnik do komentarza

Zakończenie wszystkiego to najgorsze rozwiązanie.
Sięganie po kieliszek i konsole to jest na drugim miejscu Twoich najgorszych wyborów.
Zrób tak. Daj ogłoszenie, że za korepetycje z matematyki nauczysz korepetytora czegoś innego (zakładam, że coś umiesz), ew. coś mu zrobisz (np. będziesz sprzątał w ogródku, przypilnujesz dziecka czy coś).
Dobrze by nawet było, gdybyś kogoś czegoś uczył, bo to dużo pomaga "nauczycielowi" - sam się przy tym dużo uczy, w tym odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Pod drugie zamiast grać na konsoli, chadzaj do biblioteki i tam się ucz matematyki. Może przy okazji poprosisz innego odwiedzającego bibliotekę o pomoc w rozwiązaniu jakiegoś zadania, może się zapoznacie, zaprzyjaźnicie... i będziesz mieć wsparcie.
Matura to mus, nawet jak by to miało być na 50%.
Pociesz się, że jak ja zdawałam matmę i egzaminy na studia i na studiach, to trzeba było umieć na CO NAJMNIEJ 50%, a często 70% żeby otrzymać ocenę dostateczną. Dlatego wszystkim z mojego pokolenia i starszych pokoleń te 30% to wydaje się lajtowe.

Odnośnik do komentarza

Zakończenie tego marnego życia według mnie nie jest najgorszym rozwiązaniem.
Gdybym mógł to oddał bym komuś te życie by lepiej je spożytkował, ta rodzina i otoczenie i ciągły brak akceptacji sprawiły że jestem na poziomie dna.
Droga Olimpio, twój pomysł ma sens ale niestety ja niczego nie umiem, więc nie zaoferuje pomocy korepetytorowi.
Sprzątanie w domu czy ogródku wydaje się strasznie upokarzające, a opieka nad dzieckiem wydaje się być ok ale nikt o zdrowych zmysłach nie powinien mi powierzać opieki nad niemowlakiem.
Co do biblioteki to chodziłem, głównie w szkole bo tam był spokój i można było coś poczytać ale o przyjaźni nie było mowy, mimo iż chciałem się z kimś zaprzyjaźnić to zawsze się to kończyło tak samo.
Droga Ka-wo, ja nie jestem wariatem, proszę cię, psychiatra?! Czyżbym aż tak nisko upadł że musiałbym przyjmować mocne leki które zmienią mnie w warzywo??
Nie wspomnę już o tym że nawet nie stać mnie na takie leczenie, niestety ale coraz bardziej jednak kusi mnie aby już nie cierpieć. :(

Odnośnik do komentarza

Tom, ale co Ci da zakończenie życia, skoro i tak powrócisz na ten padół, by tę samą lekcję od początku odrabiać?
Sprzątanie ogródka upokarzające?? Chyba w Twoim umyśle.
Co do opieki nad dzieckiem, nie miałam na myśli niemowląt. Ale np. 10-latka? Pograłbyś z nim w szachy, w kometkę czy w coś.
Jeśli nawet w bibliotece trudno o przyjaźń, to jednak pouczyć się można, więc korzystaj z tej opcji. Byle tę maturę zdać. Naprawdę warto.
W życiu nie ma tak, że wszystko przychodzi lekko i przyjemnie. Ja miałam pracę zaraz po maturze, ale od dzieciństwa uczyłam się pilnie języków (było to moje hobby), i to głównie dzięki nim dostałam swoją pierwszą pracę. Na wiele innych rzeczy też musiałam zapracować, i nie mam tu na myśli zarabiania pieniążków, ale w ogóle pracę nad swoim rozwojem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...