Skocz do zawartości
Forum

Zmęczenie, niska samoocena i stres


Gość sama mama

Rekomendowane odpowiedzi

Gość sama mama

nie jestem już młodą kobieta, jestem sama, wychowuję sama. od zawsze byłam wyzywana od paskud i do tej pory slysze to od wlasnej rodziny. Moja samoocena jest poniżej zera. Nie mam siły na nic ani chęci , nawet na znajomych od których się odcięłam. Wegetuję, samopoczucie mam okropne, ciagle zmeczona, nudnosci, zawroty glowy, kołatania i inne arytmie, dosłowny brak sil nawet na wstanie z krzesła i wyjście do sklepu. Bóg tylko wie jak pragnę w tej chwili śmierci ale boję się to zrobić, czasami modlę sie o rychłą śmierć, sercowa pewnie byłaby najlepsza, najszybsza i najmniej bolesna , zresztą pewnie taka mnie czeka zważywszy na stres który codziennie mi towarzyszy z błahych powodów. To by było na tyle, to mniej więcej to co mnie boli.....pewnie znajdzie się wiele więcej ale na chwilę obecną to mi siedzi w głowie BÓL ISTNIENIA

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

hej,

Ron ma rację - napisz coś więcej!

Nawet nie myśl, że jesteś sama, bo nie jesteś - masz przecież swojego Aniołka bądź Aniołki dla których jesteś bardzo ważna!
Szkoda, że w rodzinie nie masz oparcia, ale czasem się zdarza, że z rodziną to najlepiej na zdjęciach się wychodzi i to jak wszyscy stoją na baczność, bo łatwiej zdjęcie obcinać. Mieszkasz z nimi?

"Bóg tylko wie jak pragnę w tej chwili śmierci ale boję się to zrobić" - masz dzieci/dziecko. Nawet jeśli ciężko jest teraz to pomyśl, że warto ten okres przetrwać i postarać się stanąć na nogi dla nich.

Odnośnik do komentarza
Gość sama mama

dziękuje za odzew.
Niestety mieszkam z rodziną, nie ma żadnych perspektyw na lepsze życie, nie pracuję bo po prostu jestem głupia i boję sie podjąć jakiejkolwiek pracy. Właściwie nie pracy się do końca boję a samej rozmowy kwalifikacyjnej i ludzi.
Kiedyś byłam całkiem inna ale praca i życie osobiste mnie wykończyło psychicznie.
Ja sie po prostu nie nadaję do zycia w tych czasach:(

Odnośnik do komentarza
Gość sama mama

mam ogromne doły bo dziecku nie mogę zapewnić żadnych wakacji, siedzimy w domu, żadnego basenu ani jeziorka. Nie daje rady z upałem , nie mam auta . Czuję się bardzo złą matką, znajomi dodatkowo wpędzają w doły mówiąc ciągle , ze na moim miejscu już by jechali nad wodę. JESTEM ZŁĄ MATKĄ:(

Odnośnik do komentarza

Jesteś złą matką, że nie jedziesz z dziećmi nad wodę?
Aż się uśmiechnąłem - przecież to czysta bzdura.
Jesteś samotną matką i jak widzę na prawdę bardzo samotną. To jest pierwsza rzecz, z którą musisz się uporać.
Odcięłaś się od otoczenia, nie rozwijasz się zawodowo, jeśli rozumiem nie masz żadnego hobby, uważasz się za głupią (głupi ludzie nie są w stanie o sobie tak powiedzieć), gorszą od innych (chyba nie patrzysz dookoła siebie).
Życie nie obdarzyło Cię wielkimi łaskami i na prawdę przykro mi z tego powodu. Osobiście chciałbym, żeby chociaż ludzie dookoła byli bardziej życzliwi, ale nie jest to aż takie proste.
Pamiętaj, że każdy nowy dzień to kolejna szansa żeby wyrwać się z dołka w jakim jesteś. Rozumiem, że jesteś zmęczona i zrezygnowana. Uwierz jednak, że Twoja sytuacja nie jest beznadziejna. Wydawać by się mogło, że cały świat trzeba pozmieniać ale wystarczy, że Ty w końcu w siebie uwierzysz. To, w jaki sposób na siebie patrzysz odbija się na całym Twoim życiu. Postaraj się siebie polubić, zrobić coś dla siebie, postaraj się odprężyć i nabrać sił na dalsze życie. Pierwsze, co trzeba zrobić to wyrzucić z siebie żal do tego całego świata, do życia, do siebie. Ten żal jest jak trucizna. Nie dość, że sprawia, że się źle czujesz to jeszcze uzależnia Cię od siebie, staje się Twoją odpowiedzią na wszystko. Nie jestem w Twojej sytuacji, ale potrafię zrozumieć, że jest Ci ciężko.
Pamiętaj, że:
Najważniejsza dla Twoich dzieci jesteś Ty i Twoja miłość. Sprawy finansowe nie są aż tak istotne. Jeżeli dasz im to pierwsze, to drugie stanie się łatwiejsze do osiągnięcia.
Nie jesteś złą matką. Jesteś osamotnioną matką nie mogącą liczyć na pomoc nawet w rodzinie a to wielka różnica.
Perspektywy na przyszłość są zawsze, tylko że zbyt często przytłacza nas codzienność żebyśmy mogli je dostrzec.
Nie jest prawdą, że nie nadajesz się do życia w tych czasach. Bywa naprawdę ciężko, wiem o tym, ale ze wszystkim można sobie poradzić. Potrzeba jedynie odrobiny wiary w siebie i cierpliwości.
Życie boli, to prawda. Gdyby jednak nie bolało, przestalibyśmy dostrzegać, że żyjemy.
W śmierci nie znajdziesz rozwiązania a jedynie stracisz jakąkolwiek szansę na naprawienie tego wszystkiego.
Wierzysz w Boga, pamiętaj więc, że On nie chce Twojej śmierci, On chce żebyś odnalazła swoją drogę do szczęścia. Może właśnie dlatego przyprowadził Cię tutaj?
Na początek proponuję rozmowę. Napisz więcej o sobie. O tym czego się boisz a czego pragniesz. O byłej pracy, o marzeniach. O dzieciach. Piszesz, że byłaś inna. Wiedz, że nadal możesz być taka.
Wyrzuć z siebie smutek.
Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Nawet nie wiesz jak się mylisz! Jesteś warta wielkiego szacunku z faktu że jesteś, że istniejesz. Na początek idź proszę do lekarza rodzinnego albo neurologa, albo zwyczajnie do psychiatry po pomoc w postaci leków. Mnie leki w podobnej do twojej sytuacji, pomogły mi się uspokoić i nabrać sił do dalszego działania. W tym samym czasie zrób listę rzeczy, z których jesteś zadowolona. Na pewno takie są. Z pewnościa posiadasz tez pozytywne cechy charakteru. Wylicz je sobie. Az się zdziwisz ile tego jest.

Odnośnik do komentarza

wiem co czujesz, wiem bo sama przechodziłam ten ból, ból nie do zniesienia, nie pomoże Ci kilka słów, bo w tym bagnie siedzisz od dawna i dlatego potrzebujesz czasu żeby z niego wyjść. jesteś silną i dzielną kobietą, bardzo wartościową bo swój wolny czas poświęcasz innym, a nie jeden słabeusz nie wytrzymał by tego piekła co ty przeszłaś.
POMYŚL teraz o sobie, jeśli chcesz zemną pogawędzić i chcesz by ktoś Cię wysłuchał i troszeczkę pomógł zapraszam na: wsparciedlakobiet.bloggspot.com

Odnośnik do komentarza

Sama nie wiem czy sie pocieszac-nie jestem sam z takim problemem.Tez mam dosyc wszystkiego trzyma mnie tylko syn przy życiu i dla niego się staram.Momentami leże i płacze a zaraz sie śmieje,mam werwe i zaraz znika.Moj mąz mnie zdradził,wychowalam sie w domu dziecka-czuje sie beznadziejnie (puste pudełko) brak rodziny.Tylko to moje słońce świeci co ranek-syn!na którym sie nie zawiodlam:)dla niego otwieram te swoje oczeta.

:)

Odnośnik do komentarza

Ja powiem wam tak:

Moja znajoma miała podobny problem w życiu z facetem i poszła z tym do psychologa - główny problem to brak asertywności pewności siebie i tyle...
To główna przyczyna takie patologicznych wręcz zachowań w rodzinie.

Co pomogło?
Kilka wizyt u psychologa, ćwiczeń na asertywność i pewność siebie i do tego praktyka z system afirmacji poleconym przez psychologa

Kobieta zebrała się w sobie, postawił mężowi jasne warunki, zdobyła pracę i wszystko ogarnęła.

Gdybyście zobaczyli ją pół roku temu i teraz to nie uwierzylibyście że to jest ta sama kobieta.

Odnośnik do komentarza

gracjelka
Nie ma się z czego cieszyć. To bardzo przykre, że jest tak wiele osób borykających się z podobnymi problemami. Cieszyć się możesz z tego, że tutaj nie będziesz z tym sama, ktoś się znajdzie, kto Cię wysłucha i być może podpowie coś mądrego.
Znajdujesz siłę w swoim synu i cieszę się, że masz chociaż to. Miłość do dziecka to bardzo ogromne uczucie i czerp z niego ile się da, i pamiętaj, że dziecko Cię nie zawiedzie jeśli dasz mu prawo do popełniania błędów.
Od swojego męża odizoluj się zwłaszcza emocjonalnie. Nie daj się wciągać w jego chorobę. On sam musi zrozumieć, że ma poważny problem ale wiem, że nie jest łatwe uświadomić ten fakt osobie uzależnionej. Szukałaś już informacji na temat alkoholizmu? Jak sobie radzić w takiej sytuacji? Radzisz sobie z obecnymi długami?
To, że płaczesz i zaraz potem się śmiejesz, to nic pocieszającego. Oznacza to, że na prawdę już sobie nie radzisz z istniejącą sytuacją, że być może rozwija się depresja. Nie ignoruj takich rzeczy i jeśli czujesz się na siłach porozmawiaj z psychologiem.
Trzymaj się i do przeczytania.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Pasek
Ja powiem wam tak:

Moja znajoma miała podobny problem w życiu z facetem i poszła z tym do psychologa - główny problem to brak asertywności pewności siebie i tyle...
To główna przyczyna takie patologicznych wręcz zachowań w rodzinie.

Co pomogło?
Kilka wizyt u psychologa, ćwiczeń na asertywność i pewność siebie i do tego praktyka z system afirmacji hepika poleconym przez psychologa i sukces :)

Kobieta zebrała się w sobie, postawił mężowi jasne warunki, zdobyła pracę i wszystko ogarnęła.

Gdybyście zobaczyli ją pół roku temu i teraz to nie uwierzylibyście że to jest ta sama kobieta.

Po przeczytaniu Twojego postu tez postanowiłam wypróbować te afirmacje na pewność siebie od hepika. I chciałam teraz podzielić się opinia i podziękować - naprawdę pomogło a to dopiero 2 tygodnie ćwiczeń.

Zmiana pozwoliła mi na dość odważne kroki w moim życiu osobistym i zawodowym - dzięki temu zmienia się wszystko na lepsze . Dziękuję jeszcze raz.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...