Skocz do zawartości
Forum

Nadopiekuńcza matka


Gość bum-bum-bec

Rekomendowane odpowiedzi

Gość bum-bum-bec

Wiem, że jestem straszna i niedoceniam starań mojej Mamy, ale dostaję juz pierd...

#1 dzwoni do mnie codziennie po kilka razy. Już nie ma o czym mi opowiadać więc słyszę: "a bo właśnie wracam od pani x... Kiedy przyjdziesz? jadłaś coś? co jadłaś? Ubieraj się ciepło. Kiedy przyjdziesz? a co jadłaś?" Tak non stop. Na dobrą sprawę nie muszę jej odp. bo zawsze tą odpowiedź z jej ust usłyszę.

#2 nawet jeśli dopuści mnie do słowa to i tak nie słucha tego co mówię i np.:
- "kiedy przyjdziesz?"
+ "rozmawiałyśmy o tym i w niedzielę"
- "ale dzisiaj jest poniedziałek. Kiedy przyjdziesz? Będę czekała w środę na Ciebie"
+ "nie przyjdę w środę tylko w niedzielę"
- "dobrze to do zobaczenia w środę. Pa"
Kur... przecież to jest jakaś farsa.

#3 Bądź jeśli nie odbieram, bo już wymiękne to dzwoni do mnie o 5:00 i słyszę:
-"ojjj obudziłam Ciebie, ale zastałam przy tel. więc kiedy przyjdziesz? i kupiłam dla Ciebie pizze więc jak przyjdziesz to weź ją sobie."
+ "ale ja nie przyjdę i czemu dzwonisz do mnie o tej godzinie?"
- "to idź dalej spać a ja będę na ciebie czekała"

#4 Jak jestem u niej (a jestem często) to zawsze jest to samo.
- "Weź to jedzenie. Specjalnie dla Ciebie kupiłam. Czemu tak mało sobie nałożyłaś?"
+ "Mamo, ale ja nie zjem 3 kg ryby na obiad"
- "Tu nie ma 3. Są 2. Weź jeszcze. No, co ja z tym zrobię?

#5 ubieram się i idę już do domu. Patrzę torba jest cięższa. Patrzę do środka wałówa. Wyciągam i ją opieprzam. Nigdy nie prosiłam o jedzenie. Nigdy nie oczekiwałam, że je dostanę. Nie przyjeżdżam po nie. Nie chce go dostawać. Później ponowna histeria, ale już na galerii by sąsiedzi słyszeli jaka jestem straszna. Doszło do tego, że już nie odp. mi na dzień dobry. Pewnie myślą, że terroryzuje mamę, ale ja już nie wytrzymuję.

Nawet dzisiaj. Dzwoniła do mnie 2 razy jak bylam na siłowni. Słyszy przecież głośną muzykę. Nic. Tylko litania od początku. Mam dość. To nie jest jej troska, czy tęsknota. To jest już chore. Doszło do tego, że nie lubię do domu przyjeżdżać, a niestety na 2 miesiące będę musiała wrócić i na samą myśl chce mi się płakać.
Nie potrafię jej już wyjaśnić, że takie relacje są chore i mam już dość. Czuje się bezsilna i wymiękłam. To jest moja Mama wiem, że jestem straszna, ale nie potrafie już jej znieść.
Wyjeżdżam do Australii (w innym wątku). Pożycza mi na ten wyjazd pieniądze (na prawdę bardzo się zdziwiłam) i jako jedyna znajduje mln powodów dla których powinnam nie pojechać. Na początku myślałam, że chodzi o tęsknotę, ale nie, bo słyszę:
" i co samą mnie zostawisz?" bądź: "przecież ja bez ciebie umrę. Ty mnie zabijasz", "nawet pani x powiedziała, że bez ciebie to ja się zabiję", "w ogóle o mnie nie myślisz" Nawet pisząc to chce mi się płakać. Mam dość.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

nie wiem czemu ale mi zjadło nawias.
Przy każdym # następuje atak histerii tzn. płacz, szlochanie, pociąganie nosem bądź druga skrajność zadowolenie z siebie, bo przykładowo rozłączyła połaczenie po powiedzeniu: "to będę czzekała w środę" Jak już odbieram tel. to nawet nie witam się z nią tylko szczekam, bo nie wytrzymuje.
Wiem, że to jest moja Mama. W ogień za nią wskoczę, ale jużnie mogę...

Odnośnik do komentarza
Gość ciekawa29

wiesz co ,ile ja bym dała za taką mame,nie wiesz jaki masz skarb naprawdę,rozumiem ze czasem cie denerwuje ale ja to odbieram na zasadzie jak bardzo cie kocha i uwierz mi popłakałam się ponieważ moja matka wyrzuciła mnie z domu jak miałam 17lat.................szanuj to co masz ,bo inni nic nie mają i w dodatku oddała bym wiele żeby w ogóle mieć mamę..
przepraszam poniosło mnie.

Odnośnik do komentarza

Dla jednych brakuje matki zaś tu z opisu nadopiekuńczość matki jest mocno uciążliwa. Trudno mi podpowiedzieć co i jak możesz zrobić bo nie znam twojej mamy i jej charakteru. Może spróbuj porozmawiać nawet "nakaż" jej ciebie wysłuchać bez przerywania o tym co ty czujesz ale odpowiedź twojej mamy będzie, że ktoś tobą manipuluje, jesteś bez serca itp. Czasami lepiej jest gdy o tej sprawie porozmawia z twoją mamą ktoś z rodziny, znajomych i wówczas może zrozumie co ty odczuwasz. Gdy będziesz w Australii to na pewno będziesz tęsknić za mamą

Odnośnik do komentarza

Dziękuj Bogu, że masz taką mamę. Wiele dzieci ma gorzej, rodziców alkoholików co ostatnie pieniądze wydają na picie, a dzieci mają zupełnie gdzieś. Są też tacy co mają rodziców wiecznie zajętych pracą, papierami, pracą, pieniedzmi i tym samym zaniedbują swoje dzieci myśląc, że pieniądż załatwi wszystko. Ty masz mamę, która Cię mocno kocha, martwi o Ciebie i nie może zrozumieć, że ty już jesteś dorosła, wyjejżdżasz. Po prostu teraz okazuje jak bardzo jej na Tobie zależy i jak bardzo Cię kocha. Powinnaś z nią porozmawiać, powiedz jej, że mimo wyjazdu dalej będziesz jej córeczką i że po prostu jesteś wystarczająco samodzielna. Myślę, że po szczerej i spokojnej rozmowie trochę jej się polepszy na sercu.
Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Gość Yvonne1

Sama widzisz po odpowiedziach.....
Są dwi9e strony medalu, zawsze. Mogłabym i ja dołożyć moją, że moja Mama umarła, jak miałam 14 lat, ale po co...

Posłuchaj, musisz ze swoją Mamą po prostu poważnie, spokojnie, bez nerwów porozmawiać. Siądźcie, Ty wdech-wydech i mówisz jej, że ją kochasz, że doceniasz, ale już jesteś dorosła i podejmujesz swoje własne wybory - co nie oznacza, że jej nie kochasz, nie szanujesz, ale po prostu nie będziesz wiecznie na każde jej zawołanie, telefon, szantaż - nie, bo takie jest życie. Powiedz jej, że Twoje uczucie do niej się nie zmieni - natomiast nie ma znaczenia, czy będziesz 5 metrów od niej, 5 km czy 5000.
I albo ona to zrozumie - i jakoś będziecie dalej w kontakcie - albo nie, a wtedy nie możesz ulegać jej szantażowi emocjonalnemu. Zapytaj ją na spokojnie - jak ona sobie to wyobraża, że nigdy nie wyjdziesz za mąż, nie wyjedziesz, że będzie między Wami odległości? Powiedz jej, że uczucie i wsparcie nie polega na wałówce w torbie czy mega porcjach na obiad - że Ty chcesz wiedzieć, czy ona Ci ufa, czy Cię wspiera, czy chce Twojego szczęścia - czy myśli tylko o sobie i o tym, żeby jej matczyne instynkty były spełnione i zaspokojone.

Po prostu - myślę, że musisz pogadać z nią jak DOROSŁA córka z matką, jak dorosła osoba z dorosłą osobą. Spokojnie, rzeczowo (z Twojej strony). Myślę, że wtedy zobaczysz, czy to jest jej strony po prostu nie do końca spełnione poczucie macierzyńskiej odpowiedzialności i miłości - czy też chore uzurpowanie sobie prawa do kontroli nad Twoim życiem, niezależnie od tego, co robisz i ile masz lat.
Tylko - wiesz... Ty też ochłoń, popatrz z boku, obiektywnie - nie przez pryzmat nerwów, bo znowu dzwoniła - tylko obiektywnie, na chłodno : powiedz sobie : tak, kocham ją, wiem, że ona też mnie kocha i stąd to wszystko. Ale obie jesteśmy dorosłe i czas sobie pewne rzeczy wyjaśnić i ustalić.
I szczerze Ci życzę, by Wam się to udało.
Póki czas....

Ja nie zdążyłam tego zrobić z moją własną Mamą, umarła w przeświadczeniu, że zawalam sobie życie, bo wiążę się z dziennikarzem z radia... I nie życzę Ci tego absolutnie - żeby jakieś niewyjaśnione, niedogadane sprawy położyły się między Wami. Ty nie masz się wk.....ć o kolejny telefon od Twojej mamy - Ty masz z nią spokojnie, poważnie porozmawiać.
Nikt tutaj na forum nie napomni Twojej mamy ani nie powie, że taka biedna jesteś (przepraszam) - my tutaj mówimy, że TY, TY sama masz naprawić relacje między Wami.
Czego z serca Ci życzę i pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Mam trochę podobny problem, szczególnie z tym jedzeniem :) Moja mama pomimo że jestem po ślubie, pracuję i mieszkam w jednym mieście co tydzień jak u niej jestem daje mi jedzenie... a to udka z kurczaka, a to jakaś kiełbaska, a to coś innego... ja już do tego się przyzwyczaiłam i po prostu zaakceptowałam. Z tym nie wygrasz, ja ze swoją rozmawiałam, mówiłam, że nie głoduję, że mam co jeść i nie chcę jej narażać na koszta ( bo oczywiście nie chce abym oddała jej pieniądze)
Tak samo jest z telefonami, fakt po rozmowie trochę przystopowała, ale miałam sytuację że np 6 rano telefon - zrywam się, bo myslę że coś się stało, a tu odp że ona miała zły sen o mnie i chciala się zapytać czy wszystko ok... :)
Taka już jest mama że zawsze o swoje dzieci będzie się troszczyć, choćbny nie wiem jak one tego nie chciały

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Już z nią niejednokrotnie rozmawiałam. Tak na spokojnie, by nie powstała kłótnia i byśmy sobie za dużo przykrości nie powiedziały.
#1 Tłumaczyłam, że jeśli non stop do mnie dzwoni z byle pierdołą i już mnie tym zamęcza do tego stopnia, że nie odbieram to jak się coś poważnego zdarzy to nie zareaguje, bo nie odbiorę myśląc, że to znów jakaś drobnostka. Na początku się przestraszyła. Myślałam, że wreszcie zrozumiała, że sama sobie czymś takim szkodzi. miałam jeden dzień przerwy.
#2 Potem ją straszyłam, że jeśli nie przestanie to zablokuje jej numer telefonu i nie będzie mogła w ogóle do mnie dzwonić. Zignorowała to.
#3 osoby z zewnątrz też jej mówiły, że przesadza. To wtedy do mnie dzwoniła by powiedzieć: "a wiesz, że pani x stw. że często dzwonię i zebym przestała..." Nie wyciągnęła żadnych wniosków.
#4 wprost jej mowię, że nie mam ochoty przychodzić do domu jeśli za każdym razem powstaje afera pt.: "czemu nie weźmiesz 2kg piersi z kurczaka, gara gołąbków etc" I że notoryczna kłótnia nie sprawia mi najmniejszej przyjemności, a ja nie mam obowiązku przyjeżdżać. Koniec jest taki sam: "to ja już więcej nie będę". Mijają sekundy: "to weź sobie 2 kg piersi z kurczaka, gar gołąbków" Kur...!
#5 starałam się wyjaśnić, że zakupy robię raz w tygodniu i jeśli będę brała od niej jedzenie to zacznę je wyrzucać, bo nie będę w stanie wszystkiego zjeść. Nic!

Też czasem wymyśla niestworzone historie o tym, że niby jej coś obiecywałam bądź że powinnam coś dla niej zrobić. Gdzie ja pierwsze słyszę o takich zdarzeniach. Później następuje histeria.

Najlepsze jest w tym wszystkim to, że jak razem mieszkałyśmy to bardzo sporadycznie ze sobą rozmawiałyśmy, bo funkcjonujemy w innych godzinach. Porozumiewałyśmy się za pomocą kartek w stylu: "kup chleb i nie zapomnij o urzędzie". Czasami częściej spotykała moich znajomych niz mnie i ich się pytała co u mnie słychać. Od momentu kiedy się wyprowadziłam zwariowała.

Też myślałam, że może nie ma z kim porozmawiać więc tak mnie zamęcza. To podsuwałam jej opcje klubów dla osób +50. W okolicy jest bardzo fajne stowarzyszenie, które zupełnie przypadkowo skupiło wokół siebie osoby +50 i razem jeżdżą na różne wycieczki. Są dofinansowywani więc kosztują dosłownie grosze. Regularnie się spotykają i jakoś sobie działają. Stwierdziła, że nigdzie chodzić nie będzie.

Dosłownie brakuje mi pomysłów.

Wiem, że kiedyś odejdzie i powinnam wszystko brać na klatę. Tylko, że to co się dzieje jest chore. To nie jest troska, opiekuńczość, matczyna miłość. To jest już nienormalne. Czuje się osaczona, kontrolowana i nękana. Nie wiem już co mogę zrobić, by relacje były normalne.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Decyzje o wyjeździe podjęłam w lutym, wyjeżdżam we wrześniu. Na spokojnie poinformowałam ją o tym, by przygotowywała się do mojej nieobecności. odpowiadałam na wszystkie jej pytania. Pokazywałam gdzie będę mieszkać etc. Dostała komputer, ogarnęłam sprawę z netem, nauczyłam podstaw obsługi, by mogła ze mną poprzez skype'a rozmawiać. Na prawdę się staram jej wszystko wyjaśnić, wytłumaczyć. Sobie również, że może chce nadrobić czas, że chce się mną nacieszyć etc. ale to jest nienormalne. Codzienne tel. po kilka dziennie? Po kilkanaście pytań w ciągu dnia kiedy przyjadę? Notoryczne histerie? Szantaż, że zrobi sobie krzywdę jak wyjadę, że ją zabijam, że zostawiam ją samą i beze mnie ona umrze? Nikt mi nie powie, że jest to troska i macierzyńska miłość.
Tylko ja już nie wiem co mam zrobić. Dosłownie boję się momentu kiedy będę musiała u niej zamieszkać na 2 miesiące. Już ze znajomym rozm. by może mnie na kanapie przenocuje.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

no i przed momentem odebrałam 3 tel. "iedy przyjdziesz? Co robisz? Jadłaś?" i najlepsze dzisiaj (chyba 2 tel. wracała samochodem z weekendowego wyjazdu):
- "i jak po wprowadzeniu się?"
+ "ale o czym Ty mówisz?"
- "no przecież miałaś się wprowadzić? To jak?"

Pierwsze słyszę, bym miała się teraz wprowadzać. Nawet o tym nie wspominałam. Nic. Znowu coś wymyśliła. Przecież tak sie nie da funkcjonować.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

jej zachowania zupełnie nie łączyłam z chorobą. W ogóle o tym w ten sposób nie myślałam. Nie sądziłam, że może ona wplynąć na zmiany osobowościowe. Ciężko z mamą wytrzymać.
Nie pomyślałam o tym, że może to być jej choroba. 24 ma wizytę. Już jej oznajmiłam, że do gabinetu wchodzę z nią i lekarz ma jej wszystko łopatologicznie wytłumaczyć to przy okazji o to zapytam.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, rozumiem cie bo sama mam nadopiekuncza mame...
Ale nie moge uwierzyc w to, ze teraz, kiedy twoja mama jest chora dla ciebie problemem jest to ze do ciebie wydzwania.
Moja mama robi praktycznie to samo co twoja i tez mnie to meczy, ale kocham ja jak malo kogo i w sytuacji kiedy bylaby powaznie chora nie przyszloby mi nawet do glowy zeby na nia narzekac. Zastanow sie troche nad soba...

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Tutaj opisuje jej niektóre akcje. Dość nieliczne. Diagnoze usłyszała 2 lata temu. Przedstawiła mi ją drogą tel. jakby to była drobnostka. Załatwiałam jej lekarzy, pilnowałam by brała leki etc. To co wtedy od niej słyszałam to najgorszemu wrogowi nie życzę (teksty w stylu, że jestem kurw... jedyne co w jej życiu robię to kładę kłody pod nogami i żebym wypierd... taki przykład, nieco bolesny patrząc na to, że mówi to mama), a ja się martwiłam, płakałam i błagałam, by się leczyła. W między czasie z ciekawości spojrzałam na te leki. Okłamywała mnie, nie brała ich. Jak ją kłótniami zmuszałam do profilaktycznych wizyt u lekarza to dziwnym trafem gubiła wyniki, które powinna przedstawić i ponownie mnie okłamywała. Wszystkiego przez przypadek się dowiadowywałam bądź po wielkich awanturach. To nie jest tak, że jestem ta podła, dbająca jedynie o swój nos gówniara. Ja już nie wytrzymuje. Wtedy jak mi powiedziała o chorobie to tak mi się narobiło w życiu, że trafiłam do psychiatry i przez parę mcy się lecyzłam. A przez ostatnie 6 mcy to po prostu przegina. To nie są tylko tel. i jedzenie (to mnie męczy przeokropnie i szukałam sposobu, by może jakoś na nią wpłynąć, bo w sumie jest to drobnostka więc może jakiś sposób jest. Nie można być aż tak niereformowalnym), ale to są np. kłamstwa, które opowiada sąsiadom i rodzinie na mój temat. Nagle dowiaduje się, że mam komornika na karku, jestem w ciąży i będę samotną matką, bo mnie facet rzucił, ale to dobrze, bo będę miała dziecko (???) i wiele innych... A swoją chorobę traktuje jak powód do chwalenia się przed rodziną. Dosłownie. Oczom i uszom nie wierzyłam jak to widziałam na jakimś spotkaniu rodzinnym. To, że sięnie leczy jest w 100% jej decyzją. A ja bym chciała, by po prostu nie zamęczała mnie. To chyba nie jest aż tak dużo. Nigdy się mną nie interesowała. Nigdy nie mogłam na niej polegać. Nagle mam 5 tel. dziennie (nie przesadzam z liczbą). Skoro nie mieszkając z nią tak mnie osacza co będzie jak będę musiała w lipcu wrócić do domu? 6 września wylatuje i nie wiem kiedy wrócę do kraju. Bardzo bym chciała mieć w niej wsparcie. Nie mam go. Mam kontrole, osaczenie i szantaż. I jeżeli uważacie, że jestem podła, bo nie chce tego. To, tak jestem. Mam dość.

Odnośnik do komentarza

Bum kazdego przerastają sprawy których nie potrafi udżwignąć.Ja Ciebie rozumiem że masz dosyć.Jak widac kochasz swoją mamę ,dbasz o Nią ,chcesz dla Niej jak najlepiej a nie spotykasz się z Jej aprobatą.
Jeśli kiedyś taka nie była a teraz te objawy się coraz bardziej pogłebiają to tak jak pisałam musisz pogadać z lekarzem o tym ,A szczególnie zwroć uwagę na szwankującą pamieć,te wszystkie nieprawdziwe rzeczy które opowiada o Tobie do ludzi....to nie jest normalne.Nie wiem ile mama ma lat ale może zaczął się jakiś proces demencji?
Wiesz ,cos sie z psychika musi dziać ,nie ma to tamto.Gdyby chciala isc do psychiatry ....ale pewnie nic z tego.Najgorsze ze zostałaś z tym wszystkim sama.Zero wsparcia.Jesli ktoś tego nie przeżył ,nie wie o czym mówi,dlatego nie bierz sobie do serca negatywnych opini.....Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Bum bum takie zachowanie może być wynikiem guza mózgu, szczególnie jeśli jest ulokowany w płacie czołowym bo tam są ośrodki odpowiedzialne zachowania, to kim jesteśmy. Proponuję abyś poszła z nią do lekarza, jak z dzieckiem za rączkę, po wyjściu z gabinetu pogadaj z lekarzem, powiedz jaka jest sytuacja, że mama nic Ci nie mówi i czy byłaby możliwość żeby Cię informowali, albo że będziesz dzwonić do nich i się pytać - tak byś miała rękę na pulsie.

Wcale się nie dziwię że Cię szklak jasny trafia, bo mnie też by ruszyło. Szkoda, że nie chce chodzić na ten klub bo to by jej dużo dało, nie była by sama, miała by jakieś zajęcie. Może by kogoś poznała...

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

nooo... byłyśmy w poniedziałek u lekarza. Moja mama nie chciała bym razem z nią weszła. Nie przyjęłam sprzeciwu i się wpieprzył... Dosłownie, bo już drzwi chciała zamknąć. I co się okazało.
Diagnoza z pierwszej wizyty 2 lata temu była bardzo źle postawiona. Moja mama w ogóle nie musi iść na żadną operację. Lekarz bardzo nadinterpretował wyniki.
Rok później okazało się, że mama jest w miarę zdrowa. Ma 'coś', ale to 'coś' nie jest poważne i nigdy nie będzie takie. Dobrze pamiętam jak mnie o tym poinfo. Przez tel. jakby nigdy nic, że wszystko jest ok. Nie uwierzyłam jej. W domu nie chciała podać wyników badań więc tym bardziej jej nie wierzyłam. I przez tyle miesięcy opowiadała rodzinie (przy prawie każdych spendach), że pomimo poważnej choroby normalnie funkcjonuje i nie użala się nad sobą. Przez tyle miesięcy od czasu do czasu prosiłam ją o jakiekolwiek leczenie, o to by o siebie dbała etc.
W poniedziałek okazało się, że dokładnie zna swoje schorzenie (nagle pamiętała medyczną jego nazwę, a nie jedynie określenie 'guz mózgu', czy często przez nią mówiony 'krwiak'). Okazało się, że to 'coś' to kostniak, który ma prawie od zawsze. Jest takich rozm. i w takim miejscu, że na 100% nie ma konieczności usuwania go operacyjnie (chyba, że bardzo mocno daje jej w kość, a tak nie jest). Jedyne co powoduje to bóle głowy i lekkie zawroty. Ma brać jeden lek (ziołowy) i kontrolować. To wszystko.
Cała reszta jej zachowania to charakter, a nie choroba.
Pytalam o zaniki pamięci - odp. że jest to kwestia indywidualna, a nie kwestia kostniaka. Mocnych leków nie może dać, bo stan mojej mamy nie jest poważny. Ten, który jej przypisał może nieco syt. ustabilizować.

Przez tyle mcy moja mama robiła z siebie tykającą bombę, która zawsze może wybuchnąć. Zawsze o tym mówiła jak byli jacyś ludzie. Wprost o chorobie nigdy nie chciała mówić - co zresztą widać w powyższych postach, gdzie kłótniami wymuszałam jakiekolwiek info, a wielu rzecz jasna nie wymusiłam. Okazało się, że ma schorzenie z którym żyje od wieeeelu lat ( z tego co usłyszałam to tą diagnozę usłyszała kiedy mnie jeszcze na świecie nie było)

Dzisiaj miałam tel. z info o przyznaniu mi wizy. Zadzwoniłam z głosem pełnym szczęscia do niej i ciesząc się jak dziecko mówię, że mam wizę. Odp: "a ja się tak modliłam żebyś jej NIE dostała. Tyle godzin w myślach się modliłam, a ty ją dostałaś. Boga nie ma..." rozpłakałam się, a potem huknęłam na nią, że nigdy nie mogłam mieć w niej oparcia i zawsze jak się czymś cieszę to musi mnie zgnoić. Od kilku mcy żyję tym wyjazdem. Czy tak ciężko cieszyć się szczęściem innych?

Reasumując - jej osaczające, nadopiekuńcze, kontrolujące zachowanie nie jest wynikiem choroby. To jej charakter.

Odnośnik do komentarza

Wiem, co przeżywasz bo mam to samo i też uważam to za nienormalne, egoistyczne ze strony mamy. Oczywiście, że mama to mama ale takim zachowaniem niszczy wszystko dookoła. To jest sadyzm psychiczny i ktoś wcześniej pisał o rodzicach pijakach, że dzieci musza tak cierpieć z takimi rodzicami - to jest prawda, ale psychiczne znęcanie się nad dzieckiem też jest frustrujące. Mój brat jest tak traktowany przez mamę a brat ma 45 lat (żona odeszła - wyprowadziła się). Już brat powiedział, że jak tak dalej pójdzie to zabije ją i pójdzie do więzienia, bo psychicznie nie daje rady. Ja też jestem cały czas atakowana, że po rozmowach z mamą cała się trzęsę. To jest taki charakter - nic nie dociera. I też wypomina, że tyle pieniędzy nam dała i zero szacunku, chociaż grzecznie się do niej odnoszę. Szkoda pisać. Każdy, kto Ciebie krytykuje a nie doświadczył takiej sytuacji nie wie co pisze. Współczuję...może ten wyjazd Ci pomoże. Ja tez proponuję bratu, żeby wyjechał. Pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

wszystko się zmienilo w momencie kiedy wróciłam do domu. Przestała mnie męczyć. I przykładowo przez ostatnie 3 dni w ogóle ze sobą nie rozm, bo się mijałyśmy i nie było żadnego tel. NIC. Kiedy wynajmowałam nie miałam dnia bez kilku połączeń. I tak intensywnie nad tym myślałam. Stw. ze to jest potrzeba notorycznej kontroli. Tu nie ma nic wspólnego z opiekuńczością. Kiedy mnie nie było to nie miała jak mnie kontrolować, nie wiedziała o której wracam do domu, co jem, ile śpię etc. Teraz siłą rzeczy wie to. Przykła: w zeszłym tygodniu jak mnie nie było w mieszkaniu to zmieniła mi pościel, z zewnątrz posprzątała decydując co należy wyrzucić a co nie (to nie są jej rzeczy) i siłą rzeczy przeszukała mi wszystkie torby jakie mam (takie szmaciane na ramie - bardzo je lubie) i wyrzucila to co uważała za słuszne a torby dała do prania. Kurw... to są moje rzeczy. Nie jej. Najlepsze jest to, że 'sprzątneła' tylko u mnie w pokoju, tylko moją pościel zmieniła itp.. Jak opieprzyłam to usłyszałam, że przecież ona dorabia sobie sprzątając i tak jak u innych nic ją nie interesuje tak i u mnie nic ją nie obchodzi. Tylko, że ja nie życzę sobie, by w ogóle wchodziła do mojego pokoju kiedy mnie nie ma. Rozumiem, że jest to jej mieszkanie i jej zasady, ale do jej pokoju ja nawet nie wchodzę. Tylko w takiej syt. ma wszystko pod kontrolą. Nie mam jak czegoś ukryć, bo w takiej sytuacji wszystko wypatrzy.
W innym wątku opisałam sprawę z moim bratem. Tak wiem, jest to ciężka decyzja. W zeszłą niedzielę wymusiłam, by usiadła i napisała wezwanie do opuszczenia lokalu przez mojego brata i jego zonę (tak radziła adwokat). Nad treścią i ogólnie nad sprawą zastanawiała się przez ponad mc. Odp. mi że napisze. Wzięła skrawek kartki i na kolanie napisała: "oświadczam, że sprawę dam do sądu. Proszę o uregulowanie zaległego czynszu wynoszącego ... inaczej dam do sądu." i koniec. Wielokropek nie jest dlatego, że nie chce podawać szczegółów, napisała go moja mama, bo nie wiedziała ile tak właściwie mój brat powinien jej płacić. Podała mi ten skrawek i stw. że przecież napisała oświadczenie i nie rozumie czemu się na nią złoszczę. Skomentałam to, że nie robi mi łaski, że zajmie się swoimi sprawami. Jakieś dwa dni później napisałam jej jak ma to wyglądać. Dzisiaj widziałam tą kartkę wrzuconą między gazetami. Ma wszystkich pod jednym dachem i choć przez większość dnia jej nie ma to siłą rzeczy wie wszystko co się dzieje. Ma silną potrzebę kontroli. Tylko po co?

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

nie wiem czy dobrze zrozumiałam - brat rozstał się z żoną przez mamę? Może macie możliwość wyprowadzenia się? To co opisałaś to piekiełko przypomina...

Każda mama chce dobrze dla swojego dziecka tylko tak mi się wydaje, że czasem pojawia się problem z dostrzeżeniem granicy opieki, troski z toksycznością relacji bądź zrozumieniem, że w pewnym momencie nie jesteśmy dziećmi i nie mogą za nas podejmować decyzji, kontrolować, naciskać etc. To są nasze życia, nasze błędy, porażki. Tylko jakoś wiele mam ma z tym problem. No i potem pojawia się taki wątek jak ten, że racjonalne sposoby nie docierają, a nie chce jej krzywdzić i mam kłopot.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

jeszcze na chwilkę powrócę do mojej mamunii. Jakoś jak skumałam to wszystko to jakoś jest tak lżej. Prawie się już nie kłócimy, normalnie rozmawiamy... tylko jeszcze nie wiem po co musi mieć wszystko pod kontrolą. Może dlatego, że nie pogodziła się z info o naszej dorosłości (choć patrząc na mojego brata to trudno powiedzieć, by był dorosły). Nie wiem i jakoś nie chce już nawet w to wnikać. Przed wyjazdem nie chce żadnych kłótni, waśni i itp. I tak będzie się jej krzywda działa...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...