Skocz do zawartości
Forum

jak faceci widzą związek?


Gość akalicja

Rekomendowane odpowiedzi

Gość akalicja

Pytanie od panów, nie umiem zrozumieć co mężczyźni myślą na temat związku. Jak widzą swoją rolę w nim? Co będą w nim robić dla swojej kobiety, co dobrego i pożytecznego wniosą do związku, co myślą na ten temat? Czy oni w ogóle mają takie myśli czy planują to czy jakoś i trzymają się potem tego? Czy myślą tylko o jednym i że jakoś to będzie?

Odnośnik do komentarza

Jak to mawia amerykański pastor Mark Gungor, twórca wykładów pt. "przez śmiech do lepszego małżeństwa: "facet jest bardzo prosty w budowie, w skrócie S.E.K.S." :)
A wracając do Twojego pytania, to trzeba sobie jasno i otwarcie (od)powiedzieć, jaki wzorzec modelu rodziny ma ów gość wdrukowany od dzieciństwa przez rodziców, a potocznie mówiąc co wyniósł z domu.
Od tego wiele zależy, czy jest to facet, który ma równo pod sufitem i nie traktuje kobiet przedmiotowo, lub co gorsza nie jest kolokwialnie mówiąc mamisynkiem, przy którym nowa partnerka będzie przedłużeniem pierwotnej roli matki. Co w przełożeniu na późniejsze małżeństwa sprawia, że facet staje się mężem dochodzącym, wracającym z pracy do mamy, a potem do żony. Klasyka faktu w obecnych czasach.
Temat rzeka, przy którym odbijanie piłeczki daje wymierne rezultaty niczym mistrzowski turniej tenisowy, bo pokazując palcem na partnera, warto czasem odwrócić dłoń i dostrzec te 3 palce zwrócone ku sobie i wyciągnąć krytyczne wnioski również względem samej siebie... a nawet nadopiekuńczej matki, dla której przyszły zięć staje się wrogiem nr 1. :)

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Oczywiście, nie mówię o tych wzorcach i opcjach wiem o tym.
Ale jak faceci tacy z ulicy jak np ty, co ty sam np myślisz na temat związku? Gdybyś miał dokończyć: "Dla mojej kobiety w związku będę..... W domu na co dzień dla mojej żony będę......" to co byś napisał? "będę miał dziewczynę i o nią dbał, a konkretnie będę dbał poprzez/robiąc: ........"O to mi głównie chodzi o proste odp panów tutaj.

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Czy w ogóle o tym myślicie? Czy raczej "będę miał dziewczynę = będę miał seks" "ona też na pewno lubi seks więc będziemy szczęśliwi bo jestem dobry w łóżku" [bzdura kompletna żadna kobieta nie wchodzi w związek dla seksu]

Odnośnik do komentarza

Jako, że temat małżeństwa już mam za sobą i nie wzbraniam się przed kolejnym, tak w temacie związku odpowiedziałbym krótko na te wszystkie pytania z pozycji faceta: "będę partnerem, wsparciem oparciem i pomocą" nawet te metaforyczne dwa kroki z tyłu za partnerką.
Kiedyś natknąłem się na doskonały cytat na temat tego zagadnienia i popieram to powiedzenie w 100%
"Związek dwojga ludzi to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie.
Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co się oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku.".
Co do Twojego zdania, że "bzdura kompletna żadna kobieta nie wchodzi w związek dla seksu" mogę powiedzieć jedno - mylisz się, nawet bardziej niż myślisz.
A to z prostej przyczyny - seks w odniesieniu po najmniejszej linii oporu do tematu zdrad, bez względu na status związku, był do niedawna domeną facetów. Nie mniej jednak na przełomie ostatnich lat przewagę tutaj niestety mają kobiety.
Bo łakomym kąskiem jest dlań zamężny facet, nawet z gromadką dzieci. Jak już zagną parol, to pozamiatane.
Medal ma tu bez wątpienia swoje dwie strony, gdzie jedna z nich obala z marszu Twoje powyżej zacytowane zdanie...

Odnośnik do komentarza

Inną kwestią jest fakt, że bardzo często myli się miłość z zauroczeniem, gdzie w w pierwotnym przypadku tłumaczenia obu stron są wręcz absurdalne. A opierają się na stwierdzeniu "bo ja to tak czuję". A jak tylko pojawi się nowy obiekt zainteresowań, to pierwotny partner/partnerka idzie w odstawkę... czego dowody mamy nawet tutaj w wątkach.
Poszukaj sobie na youtube "ballad i romansów" O. Adama Szustaka, On to w sposób bezpardonowego wyłożenia kawy na ławę już w 1 odcinku perfekcyjnie omawia. Lepiej się tego ująć już raczej nie da.

Odnośnik do komentarza

~akalicja
Gdybyś miał dokończyć: "Dla mojej kobiety w związku będę..... W domu na co dzień dla mojej żony będę......" to co byś napisał? "będę miał dziewczynę i o nią dbał, a konkretnie będę dbał poprzez/robiąc: ........"O to mi głównie chodzi o proste odp panów tutaj.

Ja panem nie jestem,ale te pytania można zadać w dwie strony i praktycznie nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi ,
bo po pierwsze nie wiemy jak się zachowamy w danej sytuacji ,jaka będzie reakcja i oczekiwania partnera/ki,
po drugie każdy człowiek jest inny i na podstawie nawet konkretnych wypowiedzi kilku panów,nie będziesz miała obrazu faceta w związku

jedynie może to być koncert pragnień,życzeń ,nie mających pokrycia ,bo wszystko weryfikuje życie...,
to tak jak z przysięgą małżeńską,przysięgamy w dobrej wierze ,a czasem wychodzi jak wychodzi...

Faceci to raczej lepiej wiedzą naprzód ,czego nie będą robić w związku:D

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Dlaczego chcesz być "dwa kroki za partnerką"? Nie powinieneś być "dwa kroki przed nią i ją prowadzić"?

Kobiety zdradzają nie dla seksu tylko dlatego że ich mężczyzna jest nijaki i nie ma jaj. Dla seksu zdradzają szmaty nie kobiety.

Odnośnik do komentarza

[quote="~akalicja"]Dlaczego chcesz być "dwa kroki za partnerką"? Nie powinieneś być "dwa kroki przed nią i ją prowadzić"?[quote]

A chciałabyś, by to Twój partner Cię we wszystkim wyręczał? Nawet w tych Twoich sprawach służbowych, w których jeśli nie byłby zielony, to mógłby narobić więcej problemów?
Jestem zdania, że lepiej się wiedzie kobiecie w związku, gdy jest samodzielna, a w razie konieczności ma "plecy" w osobie partnera. I podobnie w drugą stronę, bo chyba o to chodzi w prawidłowej relacji, by się na wzajem uzupełniać a nie wyręczać we wszystkim.

~akalicja
Kobiety zdradzają nie dla seksu tylko dlatego że ich mężczyzna jest nijaki i nie ma jaj. Dla seksu zdradzają szmaty nie kobiety.

Tak jak z tym pierwszym zdaniem bym nieco polemizował, tak w tym drugim... chapeau bass i chylę czoła po samą ziemię, uważając jedynie, by sobie wargi nie przydepnąć :).
A polemizował, gdyż zdania na ten temat są podzielone w myśl kobiecego przekazu "domyśl się".
Ostatnimi czasy robi się głośno na wielu płaszczyznach - nie tylko badań naukowych i im podobnych - że tak wyartykułowane stwierdzenie jest gwoździem do trumny w związku. A wtedy chętniej zagląda się do ogródka sąsiada, bo tam trawa jest bardziej zielona, tudzież wymienia metaforycznie malucha na mercedesa. Co w rezultacie jest fikcją, a prawda jest zgoła odwrotna. Jeśli leży podstawowa zasada w relacji damsko męskiej, jaką jest rozmowa, to można na tej kanwie dorabiać bardzo wiele ideologii, a i tak na końcu człowiek budzi się z ręką w nocniku... że mógł postąpić inaczej

Odnośnik do komentarza

ka-wa

Ja panem nie jestem,ale te pytania można zadać w dwie strony i praktycznie nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi ,
bo po pierwsze nie wiemy jak się zachowamy w danej sytuacji ,jaka będzie reakcja i oczekiwania partnera/ki,
po drugie każdy człowiek jest inny i na podstawie nawet konkretnych wypowiedzi kilku panów,nie będziesz miała obrazu faceta w związku

jedynie może to być koncert pragnień,życzeń ,nie mających pokrycia ,bo wszystko weryfikuje życie...,
to tak jak z przysięgą małżeńską,przysięgamy w dobrej wierze ,a czasem wychodzi jak wychodzi...

Faceci to raczej lepiej wiedzą naprzód ,czego nie będą robić w związku:D

Kobieta opisując ideał swojego mężczyzny... opisuje inną kobietę. :)

Ka-wa
Tu raczej bardziej chodzi o tą kwestię "złapania króliczka" i wtedy facet zdobył wszystko, a kobieta może "leżeć i pachnieć" tak kolokwialnie i żartobliwie mówiąc.
Bo szeroko pojęte aspekty psychologicznej niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków związkowych i idąc dalej małżeńskich, będą niczym wartki strumień przy odmętach Missisipi, a i tak temat się nie zamknie bez względu na kogo będą padały zarzuty.
Dobrze jest zrzucać wszystko na drugą stronę, ale przyjrzeć się równie krytycznie sobie z boku, to już niewielu ma ku temu odwagę. I tu jest cały wic, dlaczego tyle związków się rozpada.
Nie tak dawno według badań SGH było to 60000 par w ciągu roku biorących rozwód. Ja nawet byłem nawet ciekaw, jak to wygląda w konfrontacji z ilością zawieranych ślubów.
Koszmar, który gdzieś ma swoje niejedno podłoże. Pytanie rzeka - gdzie?

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Wolałabym żeby mój partner był dla mnie przykładem i wzorem kogo mogłabym podziwiać jak bohater z kreskówki dla dziecka, a nie kimś kto za mną chodzi 2 kroki z tyłu i moimi plecami. Jestem samodzielna i nie potrzebuję kogoś kto chodzi za mną. Nie chcę żeby mnie wyręczał, chcę żeby mi imponował i uczył mnie nowych rzeczy, a nie wspierał mnie w tym co sama umiem i co sama robię, po co mi jego wsparcie w tym co już umiem? Nie robiłabym tego gdybym potrzebowała kogoś kto by mnie w tym wspierał.

Jestem ciekawa co myśli sobie facet o związku, bo wszyscy wokół łącznie z tobą mnie przekonują, że chodzi głownie o seks.
Myślisz że kobiecie bardziej się opłaca być w związku, gotować, sprzątać itd dla seksu [nudnego po tygodniu] czy być samotną i mieć każdego którego zechce kiedy zechce? gdyby kobiety chciały seksu w ogóle nie wchodziłyby w związki, bo kiedy są same mają o wiele więcej możliwości seksu i to nawet za kasę czasem. Mężczyźni z kolei w związku widzą jako-taką gwarancję seksu ale lepszą niż żadna no i zdobycie kobiety oznacza że są facetami, że są czegoś warci, że coś osiągnęli w życiu i nie są łamagami bo jakaś ich chciała i ją zdobyli, ego żyje. Dla kobiety znalezienie partnera który za nią łazi a jej nie prowadzi oznacza że musi więcej gotować i sprzątać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli o mnie chodzi i moje zdanie o związek, a w tym wypadku scedowanie wszystkiego wokół seksu, to powiem przewrotnie tak: facet myśli tylko o seksie, a mężczyzna o miłości w związku.
I siebie zdecydowanie zaliczałbym do tej drugiej kategorii, czyli mężczyzn.
Już pomijam fakt, że mogę mówić o sobie w kategoriach ofiary błędu w sztuce lekarskiej jako niemowlę, swego rodzaju szlacheckich korzeni rodzinnych z racji posiadanego nazwiska, mającego paradoksalnie renomę na skalę ogólnopolską i własciwych zasad wyniesionych z domu, czy przebytych eksternistycznie wielogodzinnych nauk przedmałżeńskich, to z tego wszystkiego wyciągnąłem daleko idące wnioski, na których opieram swój kręgosłup moralny dzisiaj.

I odpowiadając przewrotnie na Twoje pytanie, to jeśli przedstawiciel mojej płci postrzega kobietę w kategoriach jako sprzątaczki w domu, kucharki w kuchni i za przeproszeniem dziwki w łóżku, to wybacz, ale nie jest wart nawet splunięcia na niego przez kobietę.

Nikt inny, jak naczelna seksuolog RP mówiła jasno i dobitnie "seks bez miłości jest bez sensu" a ja się pod tym podpisuję rencyma i nogyma :)
Co więcej, media dzisaj kreują taki a nie inny wizerunek jak sama piszesz, wtłaczając go pod ciśnieniem ludziom do łba,bo mają swoich odbiorców za bandę idiotów i półgłówków, co to nie potrafią przeczytać, posłuchać, a o zrozumieniu przekazu to już nie wspomnę.
Seks, a co za tym idzie przedmiotowe traktowanie ludzi, jest tak wszechobecny w mediach, jak fakt, że lada moment coca cola będzie się licytować z NASA o miejsca na ich reklamę na księżycu.

Dla mnie mówiąc wprost patrzenie na kobietę przez pryzmat tylko i wyłącznie seksu, bo do niczego innego Ona się nie nadaje inie została stworzona, jest niczym innym jak mocno przedmiotowym Jej traktowaniem.
Życie mnie mocno przeciągnęło po kostropatym betonie i nie szczędziło kolejnych razów, o czym można się przekonać na łamach moich postów, ale jestem bardzo daleki od tego, by patrzeć na kobiety jako narzędzie do zaspokajania męskich potrzeb.

Na marginesie powiem, opierając się tu na stwierdzeniu francuskich uczonych, że listek figowy u wielu przesunął się z krocza na twarz. O ile wcześniej się tam nie znajdował.

Odnośnik do komentarza

Znana medialnie postać w osobie Mateusza Grzesiaka, do wywodów której mam osobiście sporo zastrzeżeń, powiedziała w jednym z wywiadów tak:
"ludzie są uczeni w szkołach logarytmowania na śniadanie, całkowania na obiad i opisywania trójkąta w kole na kolację. I broń boże żeby na stare lata nie myśleli samodzielnie".
I paradoksalnie wszystko się do tego sprowadza skąd dzisiaj czerpiemy ideologię do - o zgrozo - właściwego sposobu życia... z mediów, mając tak zakodowane schematy ze szkolnej ławki.

Skąd się zatem wzięło to pospolite ruszenie ludzi ze świecznika na poziomie pt "nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka" i tym podobnych haseł?
Ktoś wreszcie dostrzegł fakt - choć i tak został skutecznie uciszony - że mentalność intelektualna społeczeństwa sięgnęła bruku.

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

No niestety, tego co w życiu ważne i przydatne można by w szkole nauczyć w kilka lat, bez studiów i innych pierdół. Niestety system jest inny. Kiedyś spytałam rodziców po co się uczyć o wydobyciu kopalni w Azji, przecież to mi się nie przyda. Powiedzieli jasne że nie, ale musisz zdać do kolejnej klasy. Gdyby ciebie dziecko spytało tato, po co się mam uczyć o wydobyciu kopalni w Azji, co mu powiesz? Nie ucz się, masz rację? Zawal szkołę? Wiem, synek, ale mamy taki system nie inny, nie gadaj i ucz się? To przykre, oczywiście. Pomijam już że 80% społeczeństwa nawet opisać trójkąta w kole nie umie, a myślenie samodzielne, obalanie systemu, inny styl życia niż koleżanki i koledzy, żeby być pośmiewiskiem? Nie rozśmieszaj mnie. To jeszcze ktoś nie zauważył, że mentalność społeczeństwa sięgnęła bruku?;D

Odnośnik do komentarza

~akalicja
inny styl życia niż koleżanki i koledzy, żeby być pośmiewiskiem? Nie rozśmieszaj mnie.

Tak, najlepiej jeszcze żyć po 40-stce trzymając się rąbka matczynej spódnicy, bo strach wziąć byka za rogi zwanego życiem na własny rachunek.
Aż tak nisko się cenisz???
Skoro dochodzisz do wniosku, że lepiej jest robić wszystko, by nie być pośmiewiskiem śmietanki towarzyskiej, to jeszcze wiele się musisz o życiu dowiedzieć.
Nie ma nic gorszego jak kreowanie siebie pod publikę, a z partnera/partnerki robić wizytówkę siebie niczym kwiatek do kożucha.
Wygląda na to, że masz bardzo niską samoocenę, na siłę szukasz akceptacji w otoczeniu i strach spędza Ci sen z powiek na myśl co ludzie na to wszystko powiedzą. A za tym idą w parze kompleksy, za którymi się chowasz.
Co jest trendy, a co passe...???
Towarzystwo się z czasem rozjedzie po świecie i zostaniesz sama na lodzie... jak nie porównując nowoczesny komputer z oprogramowaniem z lat 70, bo przeca trzeba iść z duchem czasu, ale też nie odstawać od peletonu koleżeństwa, które jest postępowo daleko z tyłu.

Ile z tego, co się uczyłaś w szkole jest dla Ciebie na dzień dzisiejszy przydatne, a ile poszło do lamusa?
Podobnie jest z życiem, gdzie bazując na tej zasadzie i mając z cirka około 40 lat, masz poglądy nastolatka, a co za tym idzie masz dobre 20 lat z hakiem rozwoju intelektualnego w plecy. I to nie z winy , że szkoła tego nie uczy, tylko sama zatrzymałaś się na jakimś etapie i tupiesz nóżką... Zonk?

~akalicja
To jeszcze ktoś nie zauważył, że mentalność społeczeństwa sięgnęła bruku?;D

Tych ktosiów jest cała masa... na prawdę.
Na przykładzie słynnego serialu "Świat wg Kiepskich" to doskonale widać, gdzie twórca serialu naśmiewa się do granic możliwości z przywar i nawyków widzów, a widzowie... śmiejąc się z aktorów - śmieją się z samych siebie. Paranoja faktu, ale tak wygląda medialna rzeczywistość. I błędne koło napędza koniunkturę głupoty do gigantycznie kosmicznych rozmiarów, gdzie Alf pozdrawiający z planety Melmak tylko mignął przed oczami.

Poszukaj sobie na youtube "MateuszGrzesiak w dzień dobry TVN" i uważnie przysłuchaj się temu, co mówi zwłaszcza na koniec filmiku...

Odnośnik do komentarza

Wolałabym żeby mój partner był dla mnie przykładem i wzorem kogo mogłabym podziwiać jak bohater z kreskówki dla dziecka

Ekhm, na tym może zakończmy temat. Ogłaszam go oficjalnie za zamknięty :D

Dla mnie (i dla większości mężczyzn) związek to przede wszystkim miłość i seks i nie można tego hierarchizować, bo pierwsza selekcja jest pod kątem seksualnym, a potem charakteru. Ja np wybieram samotność, bo nie interesuje mnie związek tylko dla seksu, a na miłość nie mam szans (a miłość bez seksu tez mnie nie interesuje).

Odnośnik do komentarza

~akalicja
Wolałabym żeby mój partner był dla mnie przykładem i wzorem kogo mogłabym podziwiać jak bohater z kreskówki dla dziecka,

Jak to onegdaj Nasi Dziadowie i Skrybowie powiadali:
Jam ci już nie Don Kichot, miecz mój wyszczerbion, zaś lanca ma za wieszak do prania służy, zbroję sprzedałem na górce cen złomu, zaś koń mój wierny dożywa swego żywota w jakiejś stadninie, racząc ochoczo strzygące uszętami klaczki opowieściami z naszych podbojów.
Giermek mój, Sancho Pansa związki zawodowe założył i coś o skakaniu przez płoty wspominał, gdym ostatnio go widział :)
Księżniczki ratować nadal będę, a jakże by nie, gdy jaką spotkam i krzyk jej usłyszę "pójdź mi na ratunek, cny rycerzu", a oczywiście że pójdę.
Coby się nieboga nie męczyła w niewoli straszliwej granat wrzucę :)
Takowoż widzicie ród rycerski kurczy się, bom ja przeszedł na ciemną stronę mocy, samorozwojem zwaną :)

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Ale ja mówię o samorozwoju. Ja nie mówię że on ma się rozwijać w tym co ja lubię czy dla mnie. Tylko dla siebie i sam z siebie. Znam takich więc nie wiem w czym problem. Ja w żaden sposób nie zamierzam przeszkadzać partnerom w samorozwoju:) Wręcz chcę ich za to podziwiać. Nie oczekuję księcia ani bohatera tylko kogoś kogo można podziwiać za coś więcej niż chodzenie do pracy i posiadanie samochodu.

Pytanie brzmiało zupełnie inaczej. "Dla mnie związek polega na .........., swoją rolę jako mężczyzna będę pełnił robiąc......."
I odp jest: zadowalaniu w łóżku i wspieraniu?/robił jej dobrze?:D
Tak się po prostu zastanawiam czy mężczyźni w ogóle o tym myślą tak jak kobiety i stwierdzam że nie. Dlatego tak wiele związków się rozpada. Mam wrażenie że kobiety myślą "on się mną zajmie[od tego jest], zawsze mnie zrozumie [zawsze] i będzie płacił rachunki[wszystkie]" a faceci "ona da mi seks [codziennie!] i będzie mnie wspierać[nieważne ile błędów popełnię i jak głupi będę]".

Odnośnik do komentarza

Ale Ty opisujesz transakcję wymienną, a nie związek. Kobieta, która myśli tak jak opisałaś to prostytutka, która daje seks w zamian za utrzymywanie jej. To kto tu ma problemy? Ja mam akurat w innej kwestii, więc w tej mogę się wypowiadać. Najważniejsza w związku jest szczerość, bliskość, wspieranie się nawzajem, rolę mężczyzny widzę też w inicjatywie do organizowania wolnego czasu w niestandardowy sposób (żeby kobieta czuła, że jest wyjątkowo traktowana, a nie standardowo jak każda inna).

Odnośnik do komentarza

Akalicja ja Cię bardzo proszę, wygospodaruj sobie koło 100 zł z pensji lub kieszonkowego i zamów sobie z vocatio.pl seminarium na 3 płytach dvd pt "przez śmiech do lepszego małżeństwa".
Bo poruszając się w sprawach damsko męskich kręcisz się wokół własnej osi czyli:
- przeczysz sama sobie;
- czytasz wybiórczo to, co zostało powiedziane;
- przeinaczasz fakty - szufladkowanie przy tym to pikuś - i pakujesz wszystkich przedstawicieli płci pięknej inaczej :) /facetów czy mężczyzn/ do jednego wora.

Bo idąc tym tokiem rozumowania

Tak się po prostu zastanawiam czy mężczyźni w ogóle o tym myślą tak jak kobiety i stwierdzam że nie.

wracamy do punktu wyjścia jakim jest werbalno - niewerbalny zwrot "domyśl się", którym nie tyle torpedują, co bezwzględnie sabotują właśnie kobiety nawet najlepiej zapowiadający się związek, już na samym jego początku.
Płeć męska też, nie mniej jednak w znacznie mniejszym stopniu i tu ukłon w stronę Ka-wy, bo faktycznie tak jest, że faceci potrafią ze sporym wyprzedzeniem znać finał przebiegu zaistniałych zdarzeń.

Wracam tu do tego, co już pisałem, czyli że trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać, a nie wysyłać sygnały morsem lub brailem, czy też po indiańsku będąc na dymku z papierosa "domyśl się!".
Winnetou by się poskładał ze śmiechu, a Bareja obracał ze śmiechu w grobie.
Powiesz, że to nie takie proste. A i owszem, nie jest proste, ale często zaczynając rozmowę zapominamy o rzeczy, której uczą się przedszkolanki na pierwszych swoich zajęciach, a bez której nie ma mowy o jakiejkolwiek rozmowie.
Czy partner w ogóle nas uważnie słucha!!!!!!!
Reasumując, na podstawie opisu Twojej wymiany zdań z Nami, ciśnie mi się chyba najważniejsza z tego wszystkiego konkluzja - że z potencjalnym Twoim partnerem będziecie nadawać na zupełnie innych falach. Nie tylko nie potrafiąc znaleźć wspólnego języka, i nie chodzi tu o dobór słów, ale o to, że rozmawiać będziecie o kompletnie odmiennych i skrajnych rzeczach, nie próbując słuchać w ogóle siebie. Każdy ciągnąć będzie w swoją stronę. Wyglądać będzie to tak, jakbyście się okopali na swoich stanowiskach i stojąc plecami do siebie obrzucali, po obwodzie Globu, argumentami, bo on ma się domyślić i basta!
Tak jak nie masz żadnych szans zmienić kogoś poza TYLKO sobą, tak się ma kwestia dialogu we dwoje.
I stawanie tu okoniem i tupanie nóżką nic nie da.
Trzymanie się z uporem maniaka wizji idealnego partnera niczym bohatera z kreskówek, to już w ogóle totalna paranoja.

Wcinanie się w słowo, wyrywanie zdań/wyrazów z kontekstu, a co gorsza wywlekanie brudów z przeszłości, by partnerowi dowalić po żebrach, to jest przejaw kuriozalnej by nie powiedzieć kretyńskiej dziecinady u dorosłego osobnika, bez względu na płeć, gdzie temat z wojny pod Grunwaldem nie został wyjaśniony za życia Generała Piłsudskiego, przy okrągłym stole jak nie na bramie Stoczni.
Ale co się dziwić skoro to Nasza o zgrozo przodująca myśl techniczna w relacjach międzyludzkich.
Nóż się w kieszeni otwiera z hukiem.

Zresztą, co mówi sam Jerzy Grzybowski w "nieporadniku małżeńskim:
"dlatego, że na ogół jesteśmy bardzo nieporadni w naszym codziennym życiu małżeńskim. Nie potrafimy kochać, nie potrafimy rozmawiać ze sobą, nie rozumiemy siebie nawzajem, jesteśmy nieprzygotowani do..."
każdej relacji społecznej i we dwoje włącznie, jeśli tych podstawowych i zarazem, fundamentalnych kwestii nie potrafimy przeskoczyć, razem i z osobna.

Odnośnik do komentarza

js_11
Najważniejsza w związku jest szczerość, bliskość, wspieranie się nawzajem, rolę mężczyzny widzę też w inicjatywie do organizowania wolnego czasu w niestandardowy sposób (żeby kobieta czuła, że jest wyjątkowo traktowana, a nie standardowo jak każda inna).

oraz zaufanie i... vice versa :)
Nic dodać, nic ująć.
Amen.

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Ja nie wiem skąd ty bierzesz tyle tekstu na nie-temat tak krótkiego i prostego pytania z mojej strony:) Czy ja mówiłam że on się ma czegoś domyślać? Nie mówiłam nigdzie że mam problem z partnerami, z dogadaniem się z nimi czy że nie mam partnera, tylko że jestem ciekawa jak inni faceci podchodzą do kwestii związków i jak zwykli, uliczni, forumowi faceci widzą swoją rolę w związku. Tak mi się nudziło i spytałam z ciekawości, nie prosiłam nikogo o rady jak wyglądać będzie mój związek z kimkolwiek, skąd mielibyście mieć o tym pojęcie?;) Pytałam tylko co myślicie kiedy myślicie o związku z kobietą i o swojej roli w nim.

Odnośnik do komentarza
Gość akalicja

Pytałam, tylko co myśli przeciętny facet o swojej roli w związku, jak zamierza spełniać rolę w związku. A wy na to "najważniejsze jest zaufanie, wspieranie się, słuchanie, zmienić możemy siebie nie innych" To nie jest odp na to pytanie.

Odnośnik do komentarza

A co może być ważniejszego zarówno w roli faceta jak i kobiety w relacji, niż to, co już tu zostało powiedziane?. Jeśli tego nie potrafisz przyjąć za wykładnię prawdy w relacji, to poza cytatem o związku w jednym z moich postów wsio masz powiedziane z nawiązką.

Skąd biorę teksty?
Z własnego doświadczenia; z rozmów z ludźmi będących na podobnych zakrętach życiowych, w tym także specjalistami z każdej sfery życia; z poleconej mi fachowej literatury, a nie tej pierwszej lepszej, czyli potocznie mówiąc uniwersalnej, którą można użyć jako podpałki do kominka.
Z filmów i muzyki również, bo i tam "między wierszami" można odnaleźć wiele dobrych rad/przesłań.

Nie ma lepszej szkoły życia jak ten uniwersytet zwany po prostu życiem, parafrazując słowa Ewy Folley .
Andrzej Poniedzielski "trzy pytania" i tyle w temacie :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...