Skocz do zawartości
Forum

Napady paniki, bezsenność i kołatanie serca


Gość Aaa196

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Mam 17 lat, od tygodnia męczę się ze straszną bezsennością. Pojawiło się to nagle, jednego dnia. Pierwsze dwa dni nie spałam w ogóle, myślałam, że to przez rozregulowany rytm snu. Jednak po całej nieprzespanej nocy i normalnym funkcjonowaniu w ciągu dnia, będąc bardzoo zmęczona, nadal nie mogłam usnąć! Z tego zmęczenia zaczynałam mieć już przewidzenia, czułam się jak pijana i wpadałam w panikę. O 3 w nocy musiałam wyjść na świeże powietrze by się uspokoić. Oczywiście pomogło, ale pomimo zmęczenia zasnęłam o 6...Teraz jedynie nad ranem udaje mi się usnąć, nawet sama nie wiem kiedy i mogę spać do 13-14, o ile nikt mnie nie obudzi, bo wtedy to wszystko wraca. Wszystko to znaczy, taki dziwny niepokój, straszne kołatanie serca. Od ponad tygodnia nie ma mnie w szkole, staram się wszystko nadrabiać, ale tak się nie da! Nie działają na mnie żadne tabletki uspokajające, ani nasenne. Za każdym razem gdy się kładę o 23, to serce mi tak strasznie szybko bije, chociaż czuję, że padam ze zmęczenia, nadal jest to samo. Raz jak już myślałam, że będzie dobrze, wzięłam kąpiel, starałam się wyciszyć i odprężyć, położyłam się, może na chwilę zasnęłam, ale obudziłam się z taką paniką, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wtedy po prostu muszę się czymś zająć, by się uspokoić. Na dodatek nie mogę odgonić się od stresujących myśli, próbowałam wszystkiego, po spacery, aktywność w ciągu dnia, tabletki, medytacja, książka, liczenie baranów, od brata wzięłam jakieś psychotropy, które jedynie mnie zmuliły na 10 min i znów było tak samo...Ale trzy tygodnie temu rozstałam się z chłopakiem z którym byłam ok. 2 lata, oboje doszliśmy, że tak będzie lepiej. Już przeżyłam jedno rozstanie z nim i teraz czułam się o niebo lepiej niż kiedyś. Bardzo dużo przez niego przecierpiałam, związek z nim to był dla mnie jednym wielkim stresem. Przez dwa tygodnie radziłam sobie bardzo dobrze, może dlatego, że była przerwa świąteczna i jakoś ciągle zapełniałam sobie czas, ale na początku nawet jak siedziałam sama, byłam spokojna, bo wiedziałam, że to i tak nie miało przyszłości. Nie myślałam tak o nim, dopiero jak ta dziwna bezsenność się pojawiła, zaczęłam tęsknić i wydzwaniać do niego...on oczywiście ma dystans do tego i zbytnio się tym nie przejmuje. Wiele razy z tej bezsilności siadałam i płakałam, raz byłam zmotywowana, że będzie już dobrze, że dam radę, pójdę do szkoły i spokojnie sobie wszystko nadrobię i zapomnę o chłopaku, a później gdy znowu przychodził ten lęk, niepokój, to odechciewało mi się żyć.
Oczywiście, byłam u lekarza, dostałam skierowanie na badanie na tarczyce, ale podejrzewam, że to wszystko jest na tle nerwowym...a wy co o tym sądzicie?
Czy jest na to jakieś lekarstwo? Jakaś "magiczna" tabletka, która znów pozwoli mi normalnie funkcjonować? Nie mogę zwalić szkoły! Nawet jak chce sama się w domu pouczyć, to po prostu nie mogę się skupić. Jest mi z tym cholernie ciężko, mam dużo wsparcia od rodziny, ale przez to wszystko zaczynam popadać w takie przygnębienie, że mam wrażenie, że już tak będzie zawsze...Proszę o wasze zdanie. Może ktoś z was przeżył coś podobnego? :(

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Napisałaś, że trzy tygodnie temu rozstałaś się z chłopakiem. Na początku radziłaś sobie dobrze - był to etap wyparcia i zaprzeczenia, że to się naprawdę stało. Potem dotarły do Ciebie te myśli, ale nadal się broniłaś racjonalizując, że tak dla Ciebie będzie lepiej. Myślę, że Twoje mechanizmy obronne powoli przestają działać - nierozwiązane problemy, pewnego rodzaju żałoba (gdyż stan po zakończeniu związku ma podobne fazy do tego po śmierci bliskich) wraca pod postacią bezsenności. Myślę, że po prostu musisz uzewnętrznić wszystkie emocje związane z zerwaniem - "wygadaj się" komuś, wypłacz.
Nie rezygnuj też ze zrobienia wskazanych przez lekarza badań.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AnkaSkankanka

Mam 24 lata. W ubiegłym roku u mojej mamy zdiagnozowano raka piersi. Był i nadal jest to bardzo ciężki okres dla całej rodziny ale przede wszystkim dla mamy, dlatego zawsze starałam się zachować spokój ducha i podtrzymywać ja w dobrym humorze. Jednak poza wzrokiem mamy denerwowałam się razem z nią, bałam się, przeżywałam, płakałam. Wtedy zaczęły się uciski z tyłu głowy i odczucie jakby guli w gardle, jakby coś je ściskało, łapałam sie tez na tym ze strasznie mocno zaciskam zeby. Trwało kilka dni i przechodziło. Potem było jeszcze gorzej. Zaczełam u siebie dostrzegac objawy przeróżnych chorób. W tym roku byłam u lekarza więcej razy niz w całym ubiegłym. "Miałam" już raka nerki, jajnika, płuc. Oczywiście z każdą rzeczą leciałam do lekarza, który rozwiewał moje wątpliwości. Ostatnio wynalazłam sobie znamie na palcu którego wczesniej nie mialam i pierwsza mysl - czerniak. Cała rozdygotana przeszukałam internet od początku do konca i widziałam w oczach swoj koniec. Szybko umówilam sie do dermatologa i okazało sie ze to nic powaznego. Niestety na tym sie nie skonczylo, od kilkunastu tygodni męczyło mnie kłucie w uchu, powiekszyly mi sie na 2-3 dni wezly chlonne na karku, wiec od razy spanikowana polecialam do laryngologa prywatnie. Stwierdzil koncówki zaplenia dał antybiotyk, lek przeciwbolowy i kazal sie nie martwic. Objawy ustaly jednak za jakis czas pojawily sie znowu. Polcielam do lekjarza rodzinnego, ten stwierdzil, ze mam bardzo zaczerwienione gardło a ucho to moze od tego wlasnie albo od zatok. Znowu dostalam lek przeciwbolowy i płukanke do gardła. Ostatnio, jakis tydzien temu, kłucie wrocilo, teraz odczuwalam to bardziej jako napiecie w uchu. Laryngolog(ten sam co wczesniej) powiedzial ze juz w uchu nic nie widzi ale dał antybiotyk na gardło i nurofen. Bralam kilka dni, nie pomagało. Wtedy zaczelam panikowac jak nigdy w zyciu. Wtedy zaczelam odczuwac bol glowy, ktory trwa z małymi przerwami do teraz (jakies6 dni) Myslalam ze to na zmiane pogody bo jestem meteopata i wrazliwcem dlatego wiatr czy deszcz ma zły wpływ na moja głowe. Znowu google poszły w ruch. Zaczelam sobie wmawiac jakies powikłania po zapaleniu ktorych zapewne lekarz nie dostrzegł. Myślałam o tym w pracy i doszło do tego, ze dostalam strasznego ataku paniki, rozpłakałam sie, zaczely drzec mi rece i nogi, głowa zrobila sie strasznie ciezka, musialam szybko wrocic do domu. Cały wieczor juz nie moglam sie uspokoic. Nie dało sie tego ukryc przed mama wiec ta dla swojego pewnie i mojego spokoju kazala mi na nastepony dzien znalezc innego laryngologa. Znalazłam wspanialego doktora, z ludzkim podejsciem, zbadal mnie jak nalezy i stwierdzil ze zadnego zapalenia nie mialam ani nie mam i niepotrzebnie bralam tyle antybiotyków mi leków przeciwbolowych. Za to znalazl cos innego, jak to okresil, brodawczak w gardle, bardzo mały, uspokil i powiedzial ze za tydzien wytnie. Porozmawial ze mna, powiedzial ze jestem klebkiem nerwow, polecil tabletki ziołowe nervomix, po ktorych lepiej mi sie troszke spi. Wrocilam do domu spokojniejsza, ale trwało to tylko chwile. Zaraz wpisałam w internet 'brodawczak' i wyswietlilo mi sie pewłno stron o wirusie hpv. Wylaczylam natychmiast i od razu zadzwonilam do lekarza zapytac czy to grozne, znowu mnie uspokoil, powiedzial ze to nic takiego, ze sie zdarza, ze faktycznie jest to wirusowe, ale nie powinnam tak sie tego bac. Uspokoil mnie i chłopaka którego zdazylam nakrecic swoimi obawami. Tego samego dnia wieczorem zaczelaqm myslec, ze skoro nic w uchu nie ma, a ono mnie co jakis czas kłuje, ze codziennie budze sie z obolałą głową i ze mam strasznie ciezka ta głowe, szczegolnie w okolicy czoła i oczu, to na poewno mam guza w głowie. Panikuje, boje sie ze faktycznie go mam, nie szukam juz informacji w internecie, mam czarne mysli, załamuje siebie i moja biedna chora mame. Drza mi rece, na zamiane jest mi zimno i goraco, probuje sie uspokoic, na chwile przechodzi ale potem znowu jest mi zle. Kołata serce poca sie dłonie, nie moge znalezc sobie miejsca, dodatkowo dostalam wolne do soboty, po tym ataku paniki w pracy, wiec juz kompletnie nie mam co robic. Stwierdzilam ze jedynym ratunkiem dla mnie sa dokładne badania głowy, na piatek umowilam sie na tomografie. Strasznie sie tego boje, wariuje, nie wiem co sie ze mna dzieje, ta sytuacja jest dla mnie nowa i mnie przeraza. Jestem płaczliwa roztrzesiona, mysle o smierci o tym, ze zostawie swojego chłopaka, który jest taki kochany i tak sobie dobrze ze mna radzi, ma tyle pozytywnej energii. Nie wiem czy wytrzymam nerwowo do tego piatku. jest mi zle, jezeli okaze sie ze jestem chora to nie dam sobie z tym rady. Proszę was o pomoc,o jakies słowa otuchy, o cos co mnie postawi na nogi...

Odnośnik do komentarza
Gość Martita.89

Aaa196

Moim zdaniem przyczyna Twoje bezsenności i lęków - kryje się w rozstaniu z partnerem .

Na początku nie odczuwałaś jego braku i cieszyłaś się z życia - ponieważ jak pisałaś dużo się działo , nie odczuwałaś samotności . Teraz problem nasila się ponieważ zaczyna brakować Ci jego bliskości - bierze się to stąd - że z biegiem czasu zaczyna się dobrze wspominać , nasza psychika zakrzywia realny odbiór tego co zdarzyło się w przeszłości - tak już jest skonstruowany ludzki umysł .

Aby poradzić sobie z tym i nie wchodzić po raz kolejny do tej samej rzeki - warto iść w pierwszej kolejności do psychiatry , od którego zapewne dostaniesz leki na sen i coś na wyciszenie , następnie zapisz się na psychoterapie - która pomorze wytrwać i umocnić Cie w podjętej decyzji - która jest słuszna .

Kiedy leki zaczną działaś i problemy ze snem znikną - znów realnie zaczniesz dostrzegać , to co Cie otacza.

Obniżony nastrój - często pojawia się właśnie przy niedoborze snu , dlatego wszystko z czasem wróci do normy.

A wtedy będziesz mogła zająć się normalnym życiem , wrócić do szkoły oraz zacząć robić , to co lubisz - poczujesz się znów w pełni szczęśliwa.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Martita.89

AnkaSkankanka

Lęk przed chorobą i doszukiwanie choroby - zrodziło się z tego iż nie spodziewałaś się , że takie coś może spotkać Twoją mamę .
Automatycznie zaczęłaś podświadomie bać się , że Ty również możesz mieć jakąś niezdiagnozowaną chorobę - tym bardziej , że odczuwałaś dziwne objawy , które dotychczas były Ci obce .

Myślę , że Cierpisz na jakieś zaburzenie nerwicowe - które może zdiagnozować psychiatra - do którego w pierwszej kolejności powinnaś się udać .

Bo zaburzenie , które Cie męczy na pewno jest na tle psychicznym . Bo jak widzisz , nigdy nie zachowywałaś się w takowy sposób .

Skoro męczysz się na prawdę rozsądne było by udanie się w pierwszej kolejności do lekarza , który leczy zaburzenia psychiczne . A dopiero w następnej kolejności można robić sobie inne badania jeśli on stwierdzi , że nie Cierpisz na nerwicę .

Na chwilę obecną nie załamuj się - bo nie warto martwić się na zapas , a przede wszystkim przestań wszystkie nawet najmniejsze objawy sprawdzać na internecie - ponieważ później bez sensu się nakręcasz i nie dość , że sama męczysz się , to i cierpi Twój ukochany.

Myślę , że po wizycie u psychiatry i doborze odpowiednich leków wszystko powinno wrócić do normy - bądź dobrej myśli.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Natasha1997

Mam to samo zupełnie co ty dziewczyno, pojawia się to nagle i też raz zniknęło nagle po proszkach nasennych na receptę i leczeniu tarczycy ale to wtedy nie spalam jak dobrze pamiętam 3 noce, potem mogłam spać tylko od 5 lub 6 do 13 14 jak to pisalas. A później nie dało rady. Na szczęście długo to nie wraca, dopiero w tym momencie znowu to mam. Męczące.. Podobne do nerwicy wręcz, ale jakoś u siebie nie wyczuwam nerwicy, nie mam z czego jej mieć. Zapewne tarczyca i zaburzenia hormonalne znowu na mnie trafiły. Wydaje mi się że badania też mogłabyś zrobić w tym kierunku. To podstępne chorobsko. I ma wiele objawów.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...