Skocz do zawartości
Forum

Zbyt romantyczna? Nie umiem żyć bez chłopaka, który nie chce ze mną być


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Anetka1567
Wszystkie wasze historie są poruszające. Czytając je łezki kręcą się w oczku. Ja wiem co czujecie. Także los doświadczył mnie tą nieszczęśliwą miłością. A jednak żyje dalej i jakoś się trzymam. Jest ciężko, ale nie dam mu tej satysfakcji, że boli mnie sytuacja miedzy nami. A więc mam 16 lat. Kamila poznałam mając 10 lat. jako dzieci spotykaliśmy się.. bawiliśmy, żartowaliśmy - taka bezproblemowa miłość. :). Urwał nam się kontakt.. potem znów pojawił się w moim życiu. Miałam 12 lat. bardzo czekałam, aż kiedyś się odezwie. Umawialiśmy się,a on nigdy nie przychodził na spotkania.. czekałam godzinę, czasem dwie.. a jego nie było. Miał setki wymówek, w które ja wierzyłam. Tym razem to ja przerwałam kontakt. Gdy miałam 14 lat spotkałam go przypadkiem.. Był z kolegami, ale porozmawiał ze mną Podałam mu nr gg i telefonu. Miałam chlopaka z którym byłam 7 mcy.. Kochałam go, ale gdy spotkałam Kamila znów poczułam dawne uczucie. Zgodziłam się na spotkanie z Kamilem. Spóźnił się godzinkę, ale o dziwo przyszedł. Ja byłam bardzo szczęśliwa. Potem dzwonił codziennie i pisał, opowiadał, że nigdy nie przestał mnie kochać.. Ja znów w to wierzyłam.. Zostawiłam dla niego tego chlopaka co było jednym z największych błędów mojego życia. Kamil pobawił się mną i odszedł. Poniżał mnie z kolegami a ja zapłakana stałam bez słowa. Potem przepraszał, ale ile można? Minęło od tamtego wydarzenia 1,5 roku. Od tej pory utrzymujemy przyjacielskie stosunki. Ja mam chlopaka, z którym jestem 8 mcy, on teraz ma dziewczynę, boli mnie to, że ma kogoś i, że jest to moja koleżanka, ale przecież on też ma prawo do ułożenia sobie życia. Mam nadzieje, że kiedyś pokocham tak jak jego.. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam, ja również chciałabym dodać mój komentarz...
Jest mi po prostu bardzo bardzo źle, mimo iż wszyscy mi najbliżsi powtarzają, jaka to powinnam być szczęśliwa. Niedawno ukończyłam studia z wyróżnieniem, mam dobrą pracę, jednak czegoś w moim życiu brakuje - mojego byłego chłopaka.

Byliśmy razem siedem lat, wszystko było jak w bajce. Widziałam już siebie - siwiutką babuleńkę - która przeżyła swe życie u boku swego wymarzonego mężczyzny. Niestety wszystko się rozsypało.

Nie jesteśmy już razem od ponad roku i ośmiu miesięcy. Przez pewien czas wydawało mi się, że zrozumiałam powód naszego rozstania, dojrzałam, pogodziłam się, poznałam nawet kogoś, z kim przez kilka miesięcy byłam szczęśliwa. Niestety - znów powróciły wspomnienia o mojej byłej miłości.

W tym momencie mamy kontakt, ale jak się okazuje (z jego strony) czysto przyjacielski. Twierdzi, iż zbyt wiele między nami zostało nieodwracalnie zburzone i nasza wspólna egzystencja nie jest możliwa. Mnie łamie to serce, bo nadal go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zdałam sobie również sprawę, jak strasznie źle postępowałam będąc z nim.

Wydaje mi się, że nie potrafię żyć z kimś razem. Wszystko niszczę. W tym momencie zdałam sobie z wielu rzeczy sprawę, niestety jest już za późno.

Jestem od ponad roku w innym związku, niestety oszukuję zarówno partnera, jak i samą siebie. Nie potrafię go pokochać, mimo iż jest dla mnie tak dobry.

Ja po prostu nie potrafię zapomnieć. Jestem niepoprawną romantyczką i wydaje mi się, że pokochać tak, jak kocham, już nigdy nie będę w stanie.

Czy ma to oznaczać, iż do końca moich dni skazana jestem na samotność?

nie radze juz sobie z niczym. nie mam powoli ochoty aby zyc....tak bardzo boli...
Odnośnik do komentarza
Gość marianna.k
Ja byłam w związku przez 6 lat. Nasze rozstanie, choć było moją decyzją, jest dla mnie najstraszniejszą rzeczą w życiu. Najgorsze jest to, że doskonale wiem że dobrze się stało, bo mój wybranek okazał się być psycholem. No ale nawet obiektywna wiedza na jego temat nie jest w stanie wymazać go z mojego serca. Ja romantyczką nie jestem, ale jestem bardzo wrażliwym człowiekiem. Wrażliwość w moim wydaniu nie jest jednak zaletą a wielką wadą, która nie pozwala mi normalnie żyć. Zawsze dotykały mnie rzeczy, które dla innych stanowią drobiazgi. Mam tu na myśli nie tylko sprawy dotyczące mnie , ale także i te, które działy się wokół . Mój były chłopak jest pod tym względem moim przeciwieństwem- zero empatii, mała wrażliwość, duża dawka egoizmu. Zawsze mnie to bolało,a to jedynie jedna z dzielących nas różnic. Było ich więcej niż spraw, które nas łączyły. Prócz miłości i wielkiego pragnienia bycia razem niewiele tego było. Po naszym rozstaniu on nękał mnie przez wiele miesięcy, cierpiałam i cierpię nadal. Nie wiem zatem czemu dziś tak trudno żyć bez niego? Czemu nie umiem zapomnieć? Mam poczucie klęski, bo miłość okazała się moim przekleństwem.
Odnośnik do komentarza
Trafiłam tu bo to rzeczywiście boli, jak się kogoś kocha i chce z nim żyć, a on nie. Byłam w wymarzonym związku z wymarzonym facetem. Roznosiło mnie szczęście. Dziecko go pokochało, rodzina zadowolona, życie tak jakoś łaskawe dla nas było i materialnie i w ogóle... Z dnia na dzień zostałam sama bez słowa wytłumaczenia, choć byliśmy przyjaciółmi, mieliśmy istny dar telepatii, można było przecież porozmawiać, coś zmienić, poradzić się. Rozłąka trwa już ponad rok. Nie ma dnia żebym nie myślała, dlaczego nie dał naszemu związkowi szansy, tym bardziej że przecież po prostu się uwielbialiśmy. To koszmar. Jednego dnia zapewniać o swojej miłości, drugiego nie chcieć nawet Cię znać. Przecież nie odkochuje się w drugim człowieku ot tak. Teraz myślę, że on po prostu nie potrafił kochać i wszystko mu się pokręciło., może miał poczucie że za dużo zadeklarował, za dużo obiecał... ja się rozkochałam i rozmarzyłam, a mu tylko chodziło o... no wiecie...i uciekł. Kiedyś powiedział mi, że trzeba poczekać, że to jeszcze nie czas. Mógł tego nie mówić, bo podświadomie czekam na jego powrót, zamiast ułożyć sobie życie z kimś innym.
Odnośnik do komentarza
siemka jestem kinga i weim coś o tym .. jakiś czas temu < jakieś 5 lata temu > podobał mi się pewien chłopak rozmawiałam z nim codziennie, dzień w dzień, noc w noc to wszystko trwało 2 tygodnie, czułam do niego coś więcej niż przyjaźń i myślałam że on też .. ale trochę się pomyliłam bo on lubił moją najlepszą przyjaciółkę .. czułam się wtedy strasznie. Rozmawiałam z nim jakoś ale już tylko z konieczności . .. drugiego roku w wakacje zerwał z nią .. i zaczął ze mną pisać znowu .. warto było poczekać bo teraz tworzymy piękną parę chodzę z nim już 3 lata.. czas leczy rany ;P teraz będzie już tylko lepiej i lepiej ..
Kilka rad : jak go widzisz nie wzdychaj na niego udawaj obojętną a zarazem tajemniczą to zawsze działa na mężczyzn .. :)
Odnośnik do komentarza
Jestem taka sama jak ty :) Z tym ze pamietaj ze faceci maja inny tok myslenia :) Nie pisz do niego nic to on ma sie toba bardziej interesowac a nie ty nim a jak cie nie chce to znaczy ze nie jest ciebie wart ! A ty znajdziesz jeszcze chlopaka :)) Ja jak zerwalam z bylym tez tak myslalam nie minelo 2 miesiace juz mialam nastepnego jestem z nim 2 lata juz i jest wspaniale:))
Odnośnik do komentarza
Gość mkkkkkkkkkkk
Długo czekałam na swojego "ksiecia z bajki", wreszcie znalazłam: inteligentny, kulturalny, wykształcony, przystojny, dobra praca, mieszkanie, wspolne zainteresowania... przez rok było dobrze. Bolalo mnie ze nigdy nie zostalamz aproszona przez jego rodzine na swieta czy urodziny ale nic nie mowilam, myslalm ze wstydzi sie swojego ojca o ktorym mial bardzo zle zdanie. Po roku zdalam sobie sprawe ze to nie ojciec tylko matka tak go ogranicza, zaczely do mnie docierac sygnaly ze ona jest starsznie zaborcza, że nim manipuluje, ze zepsuła poprzedni zwiazek.. W dniu w ktorym mielismy zamieszkac razem jego matka wyszla bez slowa z domu, on sie zalamal nie chcial sie juz wyprowadzic, pokłocilismy sie przez telefon... zerwal ze mna. w 10 minut byłam pod jego blokiem, nie zostalam wpuszczona do mieszkania, zszedl na dól, prosiłam, blagałam nie konczmy tak tego, powtarzal tylko "kocham Cie ale moja mama nigdy sie nie zgodzi". Siedziałam w aucie i płakałam, po 3 godzinach zeszla jego matka... zrobila mi awanture, oczerniala mnie a on stal i sluchal. Przepedzila mnie spod bloku i z jego zycia. ja sie nie poddałam, droga mailowa postaralam sie wszystko wytlumaczyc i udowodnic jak mi na nim zalezy. Po 3 miesiacah on zdecydowal ze da nam jeszcze jedna szanse. Wyprowadzil sie od matki i zamieszkalismy razem. Niestety ona nigdy nie zaakceptowala tej decyzji. Nie chciała miec ze mna nic wspolnego. Ja bylam szczesliwa, on nie, dreczyly go wyrzuty sumienia... wtedy tego nie rozumialam... teraz juz wiem bo przezywam to samo! Przezylismy nalot matki brata w nocy do domu i kolejna awanture. On cierpial, ja zamiast go wspierac staralam na sile uswiadomic mu ze dorosly facet musi "odciac pępowine"... kłocilismy sie coraz częściej. Pojechał na Świeta do domu, nie zadzwonil przez 2 dni, na 3 dzien dowiedzialam sie ze jestem wredna i falszywa, bo usunelam jego brata ze znajomych na Naszej Klasie.... nie wytrzymalam powiedzialam kilka naprawde ciezkich słow. Zerwał ze mna sms.... Przeprosiłam, po raz kolejny błagałam o kolejna szanse... Powiedzial, że juz mnie nie chce, ze nie jestem osoba dla ktorej wart zrywac kontakty z matka :((( To juz 2 miesiace a ja nadal caly czas o nim mysle, codziennie płaczę, mam mysli samobojcze... żyje z ogromnymi wyrzutami sumienia i poczuciem winy, ze los zesłał mi tak wspaniała osobe a ja przez swoja głupote, przez nieprzemyslane zachowanie ja straciłam. Nie jestem nastolatką, jestem dojrzała osoba i wiem ze już nigdy nikogo tak nie pokocham! Nie mam dla kogo życ...
Odnośnik do komentarza
Gość Ktosia_newyork
Hej kochani! Poradzcie mi bo nie wiem co mam o tym myslec. Poznalam tego kogos okolo 11 miesiecy temu. Poczulam, ze znalazlam bratnia dusze. On mowil to samo, ze mnie kocha, ze jest we mnie zakochany, ze chce ze mna zamieszkac, ze bdziemy miec dzieci, ze sie pobierzemy. Ta sielanka trwala do stycznia tego roku. Potem przestal do mnie dzwonic, pisac smsy, spotykac sie ze mna ale gdy czasem przychodzilam do jego pracy bo pracuje w restauracji i widzial ze faceci sie za mna ogladaja to wpadal w szal, robil sie czerwony. Robilam to specjalnie zeby sprawdzic co do mnie czuje. Cieszylam sie gdy byl o mnie zazdrosny bo wtedy czulam sie kims waznym. W takich chwilach zapominalam ze przestal do mnie dzwonic i pisac. Ten jego stagmatyzm trwa juz od wielu miesiecy a ja czekalam jak zakochana wariatka....:-((...po roku czasu zwodzenia mnie oswiadczyl mi wczoraj, ze nie chce byc ze mna ale tez nie chce mnie stracic. Ze jestem ponoc taka piekna i wspaniala, najwspanialsza dziewczyna jaka poznal. Powiedzial ze mnie szanuje i kocha jak osobe. Ale ja tak nie chce bo ja go kocham. Dlaczego mnie tyle czasu oklamywal i zwodzil? Co mam o nim myslec? Jestem smutna i to bardzo bo nie wyobrazam sobie siebie bez niego byl dla mnie idealem. Co mam myslec o tym jego gadaniu ze nie chce mnie stracic i chce byc moim przyjacielem? Jak ja moge byc przyjaciolka faceta ktorego tak kocham....??
Odnośnik do komentarza
hej kiedyś tai chłopak wyznał mi że coś do mnie czuje a gdy ja mu powiedziałam że ja tez to na początku się ucieszył ale po paru dniach napisał że ten związek nie miał by szans na szcześliwe zakończenie ponieważ on jest z Wawy a ja mieszkam kilka kilometrów od niego lecz o przyjeżdza do mojej miejscowości raz w miesiącu nawet więcej a w wakacje i ferie jest dłużej bo w mojej miejscowości ma rodzinę na dodatek oni sa moimi sąsiadami...czy tu tylko chodzi o odległość czy o coś innego?? mówił że z żadna inna nie jest i narazie nie będzie i że chce się ze mną dalej przyjaźnić bo niby mu na mnie zależy...ale ja nie mogę się z nim tylko przyjaźnić ponieważ się w nim bardzo zakochałam i nie potrafię o nim przestać myśleć...zawsze wieczorem on mi się przypomina i nawet aż płaczę...ale bez tego potrafię normalnie funkcjonować... proszę pomóżcie mi:(
Odnośnik do komentarza
Gość zdradzony25
oczywiscie nie bede oryginalny i rowniez mam swoja historie w podobnym klimacie.. poznalem dziewczyne, ktora miala klopoty w 5 letnim zwiazku. od poczatku wiedzialem zeby sie w to nie pakowac, dlatego spotykalismy sie prawie pol roku, przez ktore odmawialem jej nocowania u niej i innych zarezerwowanych dla par klimatow, bo chcialem wiedziec ze chodzi o mnie a nie o plaster na poprzedni zwiazek. przez caly ten czas zdarzylo nam sie pocalowac 2 razy.. raz gdzies po miesiacu znajomosci i raz na samym koncu tego prologu, po ktorym powiedzialem jej ze musi wybrac - jezeli chce byc ze mna to musi ogarnac sytuacje ze swoim bylym.. juz wtedy wiedzialem ze ja kocham, o czym powiedzialem jej dopiero jakies 2 miesiace pozniej.. jako 23 latek, byla to pierwsza osoba w zyciu (rodzicom nigdy sam z siebie nie mowilem ze ich kocham), ktorej powiedzialem ze ja kocham i bylem tego pewien.. ona nie odpowiedziala od razu, dopiero jakies dwa tygodnie pozniej. pozniej trwal poltora letni zwiazek ktory skonczyl sie miesiac temu jej zdradą.. zawsze miala dobry kontakt z facetami, az nadto - nie zwarzala na to ze 90% facetow patrzy najpierw na jej urode (a obiektywnie powiem ze kobieta z najwyzszej półki, nie wyuazdana, wulgarna tylko naturalnie piękna, o kobiecych ksztaltach) i majtki.. upatruje w tym jakies zaburzenia psychiczne poniewaz miala ostre jazdy z ojcem alkoholikiem w domu i w wieku 16 lat otarla sie o gwalt - po takich przejsciach kobiety maja raczej dystans do facetow a nie wrecz im sie narzucaja. i tak po 5 miesiacach odkrylem jej flirt na fejsbuku.. oczywiscie zakochany po uszy dalem jej szanse, wszystko szlo bez wiekszych problemow az do wrzesnia tego roku.. w maju zamieszkalismy razem w studenckim mieszkaniu, poznalismy nowych ludzi, ktorzy odrazu stali sie naszym najblizszym towarzystwem.. az do wrzesnia kiedy ona zaczela wtajemniczac na forum ludzi w to o co sie poklocilem z nia i czemu siedze w pokoju obok zamiast z nimi.. zawsze ujawniala wygodne fakty, ktore sprawialy ze ona byla w centrum zainteresowania, czego uwazam zawsze potrzebowala. ten koszmar od tego momentu trwal, az do grudnia kiedy po kolejnej klotni mnie oklamala i poszla z nowym kolega w naszym towarzystwie na kawe. zeszlismy sie po tygodniu, gdy dopiero nasze dwie wspolne kolezanki wylozyly jej co zrobila bo oczywiscie byla przekonana o czym zapewnili ja inni wspaniali ludzie, ze znowu zawinilem ja. znowu dalem szanse, myslalem ze to bedzie punkt zwrotny. 2 tygodnie bylo super, poczulem ze znowu wrocilo to co kiedys. na swieta bylismy u jej rodziny, wszystko jak dawniej... az do imprezy na ktorej widzialem jak flirtowala z kolejnym nowym czlowiekiem w naszym towarzystwie. pękłem i wyszedlem, powiedzialem ze juz nic z tego nie bedzie. 3 godziny pozniej ona sie z nim przespala.. 2 dni pozniej emocje opadly, ja chcialem sie dogadac, ona stawiala warunki, bylem dobrej mysli i wtedy sie dowiedzialem wlasnie o tej zdradzie. znowu walka z sobą, o szacunek dla siebie, czytanie artykulow o tym czy po zdradzie da sie zyc, powiedzialem damy rade - wie jak to smakuje, bo okazywala jakis żal.. wiecej wstydu ale widzialem ze cierpi, to wiecej tego nie zrobi. i wtedy to ona zaczela dyktowac warunki, ze potrzebuje czasu, ze nie mozemy tak odrazu do siebie wrocic i znowu mieszkac z powrotem, tylko ja musze miec czas zeby jej zaufac bo ona sie boi ze znowu bede zazdrosny... no i czekalem, az tydzien temu okazalo sie, ze ona nadal spotyka sie z tym kolesiem, malo chciala sie spotkac z tym z ktorym flirtowala rok wczesniej, malo tego spała u jakiegos trzeciego ktoremu "tak jakos smutno jak poszla"... przez miesiac zrobilem sobie kogelmogel z mozgu.. od nienawisci, przez niemal fizyczny bol i chec zabicia sie, po pragnienie wybaczenia wszystkiego i wrocenia do siebie dnia dzisiejszego.. kocham ja nad zycie, mialem w glowie obrazek nas w domu, z dwojka dzieci, psem, ogrodem... wybaczylbym jej wszystko, ale ona albo uklada sobie nowe zycie, albo jest totalnie zagubiona i probuje wlasnie tych plastrow.. tylko ja jej nie chce "uzywanej".. a jednoczesnie dusze sie bez tlenu ktorym byla. straszne rozchwianie, ktore nie pozwala normalnie funkcjonowac, jesc, myslec o czym kolwiek.. powinienem do konca miesiaca napisac magisterke a mam 10 stron.. ale cos dzisiaj zrozumialem... walczylem o nia w momencie kiedy powinienem odwrocic sie na piecie i nigdy wiecej nie odzywac.. wybaczylbym jej wszystko.. dawalem jej wszystko, zrezygnowalem ze znajomych, z zainteresowan, zaniedbalem studia zeby nas utrzymac.. a ona nie potrafi sie nawet godnie rozstac. zgoda - moge to tlumaczyc jej zaburzeniem psychicznym, ktore podejrzewam, ale mysle ze nawet chora osoba potrafi zauwazyc ze sprawia komus ból. i tak jak czytam te wszystkie wasze historie, to sie zastanawiam czy to ma w ogole sens, czy milosc to jest cos trwalego, czy w sumie nie bardziej uczciwe jest podejscie przelotne - zaliczyc, poczuc sie lepiej i isc do domu.. kiedys nie dbalem o nic, o niczyje zdanie i o nikogo. kobiety sie prosily ja je olewalem.. przy niej moje serce stalo sie czyste jak krysztal. mialem okazje przespac sie z kolezanka ktora zawsze miala na mnie chrapke, zaraz po jej zdradzie, ale stwierdzilem ze nie bede krzywdzic kogos tylko po to zeby poczuc sie lepiej, bo wiem ze jej nie chodzi tylko o seks.. po tych historiach widac tylko jak jestesmy próżni, ze grzejemy dupe tam gdzie łatwiej na daną chwile, ze czlowiek szybko sie nudzi i ze szansa na to ze dwie osoby rozpali takie samo uczucie i bedzie trwalo to mrzonka. ludzi trzymaja przy sobie kredyty i dzieci. wszystko dlatego ze gdy sie gubimy to sluchamy ludzi, najczesciej tych ktorzy wcale nie sa szczesliwi i swoje szanse przegrali. w imie czego? dumy? bo nie bede sie schylac? bo on mnie juz chyba nie chce wiec nie bede probowac? milosc nie jest dla leniwych i maloasertywnych.. tu potrzebna jest praca, swiadomosc tego ze ludzie popelniaja bledy, umiejetnosc wybaczania i odnajdywania szczescia w uszczesliwianiu drugiej osoby - i to jest chyba najwazniejsze. jezeli kogos nie stac na to zeby zrobic dla was cos totalnie bezinteresownie, bez przyjemnosci sensu stricte dla siebie, bez wyrzeczenia, to tak na prawde zalezy mu tylko na tym zeby czerpac szczescie od was.. i na dzis dzien moge powiedziec, ze nie warto miec zludzen, nie warto idealizowac, trzeba znalezc moment na to zeby zobaczyc co ta osoba dla was robi oprocz tego ze jest. jak nie stac jej na wielkie slowa i wielkie czyny to do diabła z nią.. mam nadzieje ze w tym zdaniu wytrwam i wyciagne sie z tej traumy.. dzisiaj chcialem z nia rozmawiac pod pretekstem tego zeby jej pomoc ale po przeczytaniu tego, po rozmowie z kolezanka, napisalem jej ze juz tej rozmowy nie chce.. zobaczylem ze usunela zdjecia ze mna z portali spolecznosciowych, ze wszystkim pokazuje jaka jest szczesliwa. powiedzialem ze dla mnie to wyrazny sygnal ze dla niej to zamkniety etap... i moze robie zle, mam to w dupie. bedzie chcial to trafi do mnie, a jak nie to nie warto.
Odnośnik do komentarza
Gość Kilerekk
Witam wszystkich serdecznie;)
Mysle ze kazde z was jest albo bylo w takiej samej sytuacji jak ja... Mimo ze mam dopiero 17 lat przezylam juz wiele naprawde mocnych ciosow w moje serce... Lecz ostatni z nich byl najgorszy ze wszystkich jakie mnie spotkaly do tej pory... Pewnego dnia zupelnie przypadkiem spotkalam naprawde najwspanialszego chlopaka jakiego moglam sb tylko wymarzyć os samego poczatko zarowno ja jak i on poczulismy do siebie bardzo bardo wielka milosc nigdy nie spotkalam nikogo tak wspanialego jak on... Zawsze rozumial mnie bez slow pomagal w kazdej sytuacji mowil jak bardzo mnie kocha, ze bedziemy juz na zawsze razem, ze nikt i nic nigdy nie zmieni tego co miedzy nami jest ukladal piekne wiersze zawsze pomagal.. po jakims czasie to wszystko sie zmienilo rowniez z mojego powodu zaczelismy sobie robic glupie zarty niby na sprawdenie naszego wzajemnego zaufania moja psychika juz od poczatku byla padnieta byle jakie klopoty a ja myslalam zeby skonczyc swoje okrpone zycie nic mnie nie cieszylo mialam dosc wszystkiego. Widzial ze juz nie daje rady ze chce zeby bylo inaczej ale nie umial mi w tym pomoc a moze nie chcial bo coraz bardziej mnie dobijał... Zaczelam podejmowac proby samobojcze ktore niestety mi nie wychodziły... w wigilie 2011r okropnie sie pokucilismy tym razem z mojej winy przez glupi zart powiedzialam mu ze go zdradzialam po czym ze to jest nastepny zart na sprawdenie jego zaufanaia nie uwierzył mi nie wierzylam w to co slysze ze to nie ma sensu ze to koniec tamtego dnia nie pojechalam nawet do rodziny polamac sie oplatkiem nie dawalam rady z tym chcialam zostac w domu porozmawiac z nim na spokojnie ale on mnie nie słuchal stwierdziłam ze to moj koniec rozmawiajac z nim i proszac go o wybaczenie tego zartu zaczelam brac wszystkie tabletki jakie tylko byly w domu on wtedy dal mi jeszcze szanse ale wiedzialam ze z litosci nie wiem kiedy stracilam jego aufanie w jaki sposob... Od jaiegos czasu czulam ze cos jest nie tak mowilam mu o tym ale on mowil ze jest wszystko ok. Tydzien wczesniej rozmawialismy sobie powiedzialam mu wtedy ze wiem ze nasz zwiazek sie rozlatuje i ze jak sie rozwali do konca to ze ja nie dam rady ale ze on bedzie musial pamietam jak sie wtedy poplakal pamietam do tej pory jego zalzawione oczy powiedzial ze nie da rady bezemnie... A drugiego dnia swiat to on mi zrobił kawał ze jego rodzice nie chce zeby mial dziewczyne i ze to koniec nie myslalam wtedy ze on zartuje moja psychika byla tak wyczerpana ze nawet nie umialam powiedziec ile to jest 2razy2:( Powiedzialm mu wtedy ze pierdole jego cala rodzine zeby im podziekowal za zniszczenie mi zycia. Przez 5 dni nie jadlam plakalam 24na h mama ciagle byla ze mna nie wiedziala co ma robic ze mna i z moim bolacym sercem 6 nocy moje serce nie wytrzymalo tego o 5 rano pogotowie zabralo mnie do szpitala bylo naprawde bardzo zle on o tym wiedzial udawal milego przez 2 dni po czym przestal wg sie ze mna kataktowac to bolalo jeszcze bardziej nie dawalam rady moj stan bardzo sie pogorszyl naszczescie gdy moi przyjaciele sie o tym dowiedzieli byli ze mna stale rozsmieszali mnie abym tylko o nim nie myslala i sie nie denerwowala pomoglo wyszlam ze szpitala lecz zaczelam pic i nie tylko zawsze przed szkola na dlugiej przerwie i po lekcjach pilam po piwku potem szlam do domu nic nawet nie jadlam czekalam na mame az wroci z pracy i wychodzilam znow pic i tak przez miesiac bylam na wyczerpaniu rodzice wkoncu sie zorjentowali co sie dzieje nie mogli w to uwierzyc ciagle mi mowili ze on nie jest mnie wart ze dam rade ze oni mi pomoga bylo dobrze przez tydzien potem sie dowiedzialam ze jego slowa nie byly zartem powiedzial to na serio ze koniec ze rodzice nie chce zeby mial dziewczyne tak naprawde to jego mama to zniszczyla znienawidzila mnie i moja rodzine wiecie dlaczego przez moj dom ze go wynajmujemy nie moglam w to uwierzyc zawsze jego mama wydawala mi sie ok mimo ze byla dyrektorem szkoly a nagle takie cos... i znow sie zaczelo od nowa serce, picie itd;( tym razem rodzice szybciej sie zorjentowali od tamtej pory bylam pod stala kontrola ale ocen i tak mi sie nie udalo poprawic bo to normale jak pilam nie mialam czasu na nauke. Teraz jest lepiej nadal strasznie go kocham ale zrozumialam ze gdyby naprawde mnie kochal i gdyby mu tak zalezalo jak mi to stale mowil zrobilby wszystko zeby nie zniszczyc tego co nas laczylo... Jedynie jeszcze nie moge patrzec na moj dom bo kazdy kat mi go przypomina wymienilam sie pokojami z bratem zeby nie byc w miejscu gdzie najczesciej z nim siedzialam... W pokoju w ktorym teraz mieszkam jest ok potrafie sie smiac ale gdy wygodze nawet i do toalety znow mi sie przypomina dlatego rodzice postanowili zrobic dla mnie wszystko i sie z tad wyprowadzic mam wielka nadzieje ze to pomoze... Wiec ROMANTYCY pamietajcie ze zawsze jest wam w stanie ktos pomoc ale poproscie o ta pomoc ja tego nie zrobilam no i niestety rozpilam sie straszne ale mysle ze wy jestescie w stanie temu zapobie. Picie i inne wspomagacze pomagac beda tylko przez jakis czas potem one tez przestana dzialac wiec lepiej pomeczyc sie z tym ciezarem ktory powoli bedzie odchodzil w zapomnienie niz siegac dna... Pozdrawiam wszystkich nawet tych ktorzy napewno po przeczytaniu tego bd mnie uwazac za zupelna warjatke. W sumie nia jestem bo zwarjowalam na jego punkcie...
ROMANTYCZKA:)
Odnośnik do komentarza
Witam mam na imię Piotr mam 23lata i od dawna zauważyłem ze bardzo szybko się przywiązuje do drugiej osoby, znajomi mówią ze aż przesadnie w określonym czasie i mam koleżankę od małego się znamy czasami nie gadaliśmy z rok i tak cały czas z przerwami ale ostatnio więcej czasu spędzam z nią głównie z mojej strony są propozycje spotkania i zauważyłem przez te kilka lat ze mamy bardzo podobne podejście do życia zainteresowania itd jednym słowem dwie krople wody ale w jakiś sposób nie chce dopuścić do siebie uczuć, wiem ze nigdy nie miała chłopaka wiec zawód miłosny odpada a ja chodzę od dłuższego czasu struty z tego powodu i nie wiem co ma robić, a jestem osobą co potrzebuje drugiej osoby bo porostu nie wyrabiam (a inne wo gule mi się nie podobają) . Kilka lat temu zacząłem się interesować samochodami i to mnie bardzo wciągało i na kilka lat zapomniałem o dziewczynach itp raz na jakiś czas miałem 2/4dni przytłoczenia porozmawiania z kimś przytulenia pocałowania ale to mijało po prostu samo z siebie mnie nachodziło, chodziłem do pracy to w Polsce trochę za granicą i kładę wszystko w auto ale cały czas myślę o koleżance która rozmawiam ale nie daje się zbliżyć do siebie więc zainteresowanie jakieś zajęcie daje mi spokój na kilka miesięcy i dalej to samo, pytałem się jej czy nie jestem w jej typie czy ma kogoś czy co i od kilku lat nie potrafi mi odpowiedzieć pytałem się czy mam się odczepić wielokrotnie to mówi ze nie a tym mnie męczy
Odnośnik do komentarza
Witam mam mam 23lata i od dawna zauważyłem ze bardzo szybko się przywiązuje do drugiej osoby, znajomi mówią ze aż przesadnie w określonym czasie i mam koleżankę od małego się znamy czasami nie gadaliśmy z rok i tak cały czas z przerwami ale ostatnio więcej czasu spędzam z nią głównie z mojej strony są propozycje spotkania i zauważyłem przez te kilka lat ze mamy bardzo podobne podejście do życia zainteresowania itd jednym słowem dwie krople wody ale w jakiś sposób nie chce dopuścić do siebie uczuć, wiem ze nigdy nie miała chłopaka wiec zawód miłosny odpada a ja chodzę od dłuższego czasu struty z tego powodu i nie wiem co ma robić, a jestem osobą co potrzebuje drugiej osoby bo porostu nie wyrabiam (a inne wo gule mi się nie podobają) . Kilka lat temu zacząłem się interesować samochodami i to mnie bardzo wciągało i na kilka lat zapomniałem o dziewczynach itp raz na jakiś czas miałem 2/4dni przytłoczenia porozmawiania z kimś przytulenia pocałowania ale to mijało po prostu samo z siebie mnie nachodziło, chodziłem do pracy to w Polsce trochę za granicą i kładę wszystko w auto ale cały czas myślę o koleżance która rozmawiam ale nie daje się zbliżyć do siebie więc zainteresowanie jakieś zajęcie daje mi spokój na kilka miesięcy i dalej to samo, pytałem się jej czy nie jestem w jej typie czy ma kogoś czy co i od kilku lat nie potrafi mi odpowiedzieć pytałem się czy mam się odczepić wielokrotnie to mówi ze nie a tym mnie męczy
Odnośnik do komentarza
Gość AnnaGabik
Hej ja poznallam chlopaka, z ktorym nigdy nie bylam. Pewnego wieczoru powiedzial mi ze chcialby byc z dziewczyna taka jak ja. Uwierzylam w jego slowa i ciagle o nim myslalam, az za bardzo (teraz chyba troszke mniej...). Poczulam ze jest to moja ,, druga polowka'' wspolne pasje , atrakcyjny:) Pislam do niego czesto ale on omijal temat dotyczacy mnie czy mnie i jego razem... , az na koniec napisalam mu ze zasluguje chyba na jakas ,, modelke'' i tyle. On nic nie odpisywal, a ja ciagle zauroczona i niespokojna poniewaz nie lubie kiedy nie ma czarego na bialym. Chcialabym mu napisac maila o tym co czuje o tym ze chcialabym z nim sprobowac ze musze wziac zycie w swoje rece i nie czekac az ktos bedzie o nim decydowal... ( chce to zrobic ale boje sie ze sie ponize) Pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza
Gość nieszczęśliwa

Witam wszystkich kochających! Ja po 3 latach burzliwego związku rozstałam się z facetem i wyszłam za mąż. Mój małżonek mnie olewa, jestem samotna, on za granicą lub u teściów. Zaczęłam się spotykac z tą swoją pierwszą miłością. Nadal czujemy to samo do siebie, piszemy codziennie smsy, pomagamy sobie, podtrzymujemy siebie na duchu. Niestety on ma żonę. Sytuacja nieciekawa. Nadal go kocham, nie potrafię zapomniec o nim :( Nie chcę niszczyc jego małżeństwa, chcę by był szczęśliwy. Zamierzam skończyc tą znajomośc. Wiem, że będę bardzo cierpiała, bo gdy o tym pomyślę zaczynam płakac. Trzymajcie za mnie kciuki!!!!!!!!!!!1

Odnośnik do komentarza

Witam ja też czuję się zrezygnowana moje serce pęka z żalu i tęsknoty. Poznałam go w tamtym roku nie byliśmy razem ale cały czas się spotykaliśmy nawet ze sobą spaliśmy czasem zachowywaliśmy się jak para. Wiem że sama sobie robiłam pod górkę zaczęłam go traktować jak chłopaka a on mnie ciągle jak koleżankę, mówił że boi się zwiążków i chce się cieszyc życiem, zwiedzać świat. Później zaczęły się rozłaki na miesiąc czy dwa bo wyjeżdzał za granicę gdy przyjeżdzał był najukochańszy a zarazem potrafił mnie olewać. Teraz wysłał smsa że przeprasza że musimy się rozstać że lepiej będzie jak sobie kogoś znajdę bo wypływa w rejs na trzy lata szukając swojej wyspy. A w kolejnym śle że ma pomysł że jeśli za trzy lata nikogo sobie nie znajdziemy to sprobujemy i co ja mam czuć? Jak życ..

Odnośnik do komentarza

Ojejku ;o po przeczytaniu waszych historii jestem w szoku .
Ale dziewczyny Przestańcie!!!!!! ci chłopacy co ich tak kochacie to sorry za słowo zwykłe gnojki ,bawią się wami jak tylko mogą.Nie róbcie sobie złudnych nadziejii bo to przyspaża wam tylko cierpinia. Oni wcale was nie kochają bo jak przeczytałam tu parę sformuowań typu ,, nie jestem gotowy na miłość ,, to po co w ogóle zaczynał.Czy ,, poczekaj na mnie ,, to gżanie sobie miejsca jak tam nie wyjdzie.
Każda z was jest na pewno wartościowym człowiek i zasługuje na prawdziwą miłość tego wam życzę. Nie piszcie komentarzy typu cytuje ,,czemu faceci to takie świnie albo na odwrót,, bo ani chłopacy ani dziewczyny nie są podli tylko po prostu zakochaliście się w nie odpowiednich osobach bo jak widać po tym forum że i dziewczyny tak samo jak i chłopacy potrafią mocno kochać drugą osobę. Nie dajcie się zwodzić!!!

Odnośnik do komentarza

Hej. Tez znalazlam sie w podobnej sytuacji. . Poznalam prawie rok temu chlopaka w ktorym sie zakochalam 4 miesiace temu on wrocil do swojego domu. . Bo w mojej miejscowosci byl przez jakis czas a teraz ja nie potrafie pokochac zadnego innego chlopaka bo caly czas kocham tamtego . Wracaja do mnie wspomnienia i przez to placze. Mimo tego ze sie przyjaznimy na odleglosc to za malo . Probowalam byc z innym ale gdy spedzalam z innym czas byla we mnie nie chec i znow wracaly wspomnienia . I mimo tego ze rozum mowi mi 'on ma tam swoje zycie a ty tu swoje' to serce podpowiada 'nie trac nadziei' ale ciezko zyc z czyms takim. Mimo szczerych checi serce robi swoje. Moze to glupie ale tak jest. . Tez potrafie normalnie funkcjonowac smiac sie i wgl . Ale gdy przychodza chwile slabosci ciezko opanowac placz i smutek . .

Odnośnik do komentarza

Ja też byłam z chlopakiem 6 lat prawie zerwałam z nim bo nie wytrzymałam jego zachowania jak sie zachowuje i jego stosunku do mnie.. Boli stranie bo tyle lat razem a On wcale się nie odzywa nie pisze nie dzwoni kompletnie ,powiedziałam Mu co czuje co mi przeszkadza poplakal i dalej było... Kiedys napisal sms pare dni temu jednego kocham Cię a Ja na to ze nie jest wart niczego nie pisal mi takich glupich sms ze teraz juz wiem kim Ja byłam dla niego zwykłym smieciem nic na to nie odpowiedzial juz nic nie odpisywał, a reke Ja tez zawsze pierwsza wyciagałam i to był chyba moj błąd i teraz widac jak mu żalezy tyle lat i żądnych staran:(

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...