Skocz do zawartości
Forum

Załamanie nerwowe po niezaliczeniu przedmiotu na studiach


Rekomendowane odpowiedzi

Z góry przepraszam. Po prostu muszę się wygadać muszę to z siebie wydusić bo czuję że zaczynam wariować. A wolę pisać niż zrobić sobie jakąkolwiek krzywde.
Jak już wspominałam w jednym wątku,podejrzewam u siebie osobowość borderline i przez ostatnie kilka nocy nie mogę po prostu zasnąć bez leków. Ciągle ryczę i użalam się, a najgorsze jest to uczucie pustki w sercu które nawet już zaczynam fizycznie odczuwać( nie wiem jak to opisać ,najpierw kłócie, potem takie jakby ciarki i to samo uczucie doprowadza mnie do płaczu)
Mój problem:
Ja między innymi zawaliłam jeden egzamin na studiach i nawet nie mam zielonego pojęcia jak teraz wygląda moja sytuacja na uczelni , nie wiem czy dostanę komisa, warunek , jakiś dodatkowy termin czy po prostu odpadnę i będę musiała zaczynać od nowa. Jestem na pierwszym roku a na tym uniwerku różnie bywa. REZYGNACJA NIE JEST OPCJĄ. Ale nie w tym rzecz.
Cokolwiek będzie to bedzie ale chodzi o przedmiot. Przedmiot który będą musiała zdać co by nie było. Przedmiot który pochłania całe moje zdrowie i nerwy.
Nawet nie wiem od czego zacząć. Jest to przedmiot który nie jest chociaż do najmniejszego stopnia związany z żadnym z zawodów które można wykonywać po ukończeniu mojego kierunku. W 100% nieprzydatny( Ćwiczeniowiec z innego przedmiotu nawet to potwierdził)Zaliczenie tego przedmiotu tylko jest tak jakby przepustką do nauki prawdziwych zawodowych przedmiotów.
Jest nudny, trudny a podręczniki z których trzeba się uczyć są niemożliwe. Materiał to razem 3 podręczniki, razem 1500 stron z haczykiem a na egzaminie pojawiają się tylko 4 zagadnienia.
Ale ja dałam ciała,i teraz zadręczam się i obwiniam za całe zło które mnie spotkało.
Mogłam to zaliczyć choćby na 3 z minusem ,nie uważam się za aż tak głupią ,ale byłam taką debilką że źle rozłożyłam swój plan nauki.
Ja starałam się uczyć systematycznie od samego początku października, miałam 4 miesiące żeby to wkuć na blache mając mnóstwo innych zaliczeń i przedmiotów ALE tak sie bałam tego egzaminu że tylko i wyłącznie do niego się uczyłam nieświadomie olewając reszte. Tak się złożyło że przez to zawaliłam ten i jeszcze jeden, a w sesji poprawkowej te 2 egzaminy wypadły jeden dzień po drugim. Zdałam ten co "olałam" na początku a z tego okrutnego przedmiotu kolejna dwója.

I tak teraz zostałam na lodzie. Po prostu muszę się tego nauczyć na pamięć i innego wyjścia nie ma. Brak mi sił po tym jak tak długo tego się uczyłam, myślałam że większość umiem a trafiłam na nieszczęśliwe pytania i klapa.Nadal muszę się z tym użerać. To nie ma końca .Gdy otwieram te książki mam napady gniewu, wpadam w szał,rwe kartki ,kryczę, płaczę, tne się. Już całkowicie straciłam nadzieję że kiedykolwiek mi się uda to zdać, A PRZECIEŻ MUSZĘ. KOCHAM TEN KIERUNEK, NIE ZREZYGNUJĘ ZE SWOICH MARZEŃ PRZEZ JEDEN GŁUPI NIEPRZYDATNY PRZEDMIOT. MOJE STUDIA SĄ CAŁYM SENSEM MOJEGO ŻYCIA, MOIM POWODEM DLA KTÓREGO WSTAJĘ RANO KAŻDEGO DNIA,DLA KTÓREGO JESZCZĘ ŻYJĘ. DZIĘKI STUDIOM CZUJĘ ŻE MOJE ISTNIENIE NA TYM ŚWIECIE KIEDYŚ MOŻE MIEĆ JAKIŚ SENS.
CO JA MAM ZROBIĆ? ZNA KTOŚ MOŻE JAKIEŚ SKUTECZNE TECHNIKI ZAPAMIĘTYWANIA. ROBIE NOTATKI, STRESZCZENIA I NIC.
Jestem tak zdesperowana i do tego w tym tygodniu mam dostać odpowiedź kiedy ponownie piszę i czy przypadkiem nie będę musiała pożegnać się z tym rokiem i zacząć od nowa. Ta niepewność mnie zabija. Boję się że jak skreślą mnie z listy studentów to mimo tego że i tak na 100% będę przyjęta w ponownej rekrutacji to mogę pociąć się z rozpaczy za stracony rok. Cięcie mi żadnej ulgi nie przynosi ale po prostu czasem czuję że muszę cierpieć za to do czego dopuściłam.

MOŻE KTOŚ ZNA JAKIEŚ LEKI (BEZ RECEPTY) NA USPOKOJENIE, COKOLWIEK CO BY POMOGŁO MI WYJŚĆ Z TEJ FURII I ROZPACZY I Z OPTYMIZMEM ZABRAĆ SIĘ ZA TO WSZYSTKO?
MOJE PSYCHIKA MNIE ZABIJA

Odnośnik do komentarza

przede wszystkim musisz zdać sobie sprawę, że nie możesz przez takie g...no jakim jest jeden głupi przedmiot niszczyć sobie zdrowia i życia. Bo tak się teraz dzieje. Nic nie jest ważniejsze od zdrowia, nawet to. Ja Ciebie rozumiem bardzo dobrze, bo tez przez to przechodziłam, i z doświadczenia mówięCi- nie jest warto. Bo to co teraz się z Tobą dzieje zostanie w Tobie na całe życie, jest duze tego prawdopodobieństwo.
I po co?
Powinnaś iść do psychologa, zeby Ci poradził cos na to, zebys mogła sie wygadac, powiedziec wszystko co Cię boli.
Leki nie są rozwiązaniem. Co z tego, ze bedziesz je brała, skoro Twoja psychika nadal bedzie skrzywiona. To CI pomoze na chwileczkę,a potem bedzie to samo. Musisz zacząć się zmieniać od środka, zacząć od korzeni.
Jesli zaczniesz mniej sie przejmowac tym co robisz, zaczniesz to robic lepiej. Nabierz dystansu do tego wszystkiego, do siebie, do zycia. Wiem, ze sama juz pewnie nie dasz rady, alez pomocą lekarza mozesz dac sobie radę.

Odnośnik do komentarza

matko kobieto, jeden przedmiot i tyle płaczu... to tylko studia, tu nie grasz na śmierć i życie. Rozumiem że to jest Twoje marzenie ale bez przesady, nie powinnaś wszystkiego uzależniać tylko od studiów bo zwariujesz. Po za tym jak będziesz na siebie wywierać taka presję to niczego się nie nauczysz bo nie będziesz się mogła na tym skupić. Spróbuj przed każdą nauka wyjść na spacer. Pochodzić, przewietrzyć się i dopiero potem siąść do nauki. Możesz też ( jak tak robiłam) najważniejsze rzeczy wypisywać na kartkach i przykleić np do szafek w widocznych miejscach, potem przed snem co dziennie je powtarzasz.
Co do leków bez recepty to spórbuj melisy albo herbaty z lipy, głogu i chmielu. Ale po tym kiepko się cżłowiek uczy tylko chce mu się spać

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

Dla mnie to nie tylko studia, to moje całe życie. I to nie jest zwykły przedmiot. Z innych przedmiotów umiałam nauczyć się całego podręcznika w ciągu kilku dni i zaliczyć a to jest po prostu coś okropnego. 1500 stron i same szczegółki. Ciężko nawet streścić i napisać najważniejsze rzeczy bo WSZYSTKO jest ważne, każde jedno zdanie stwierdza nowy fakt ( nawet ze skryptu nie da się nauczyć) a jak na egzaminie wie się o co chodzi ale nie napisze się tych szczegółów to dwója. Ten przedmiot jest na każdym uniwersytecie na tym kierunku ale podobno na moim najtrudniej zdać. Jak ktoś zaliczy go np na najlepszym w Polsce UW czy UJ a przeniesie się tu choćby już na czwarty rok to prof. nie przepiszę tej oceny tylko każde z pierwszakami tutaj jeszcze raz zdawać.
Co mi psycholog zrobi? Przecież nie wmówi mi że ten przedmiot nie jest ważny, że nie muszę się z nim użerać BO MUSZĘ. Muszę i chcę- Chcę bo nie ma innego wyjścia. Nie będzie w stanie mnie uspokoić dopóki mam tą dwójke w indeksie. To jest mój cel i musi być osiągnięty.
Boję się że nawet powiedziałby mi że powinnam zmienić kierunek i tylko bym się bardziej wściekła. Wtedy powiedziałabym "Niech się pan/pani sam przekwalifikuje i cała 'sesja' zamieniłaby się w nieprzyjemną wymiane zdań. Chcę sobie takiego czegoś zaoszczędzić. Nigdy nie zmienię kierunku bo wiem że się do tego nadaję i to uwielbiam. Gdybym zawaliła coś zawodowego to może bym zwątpiła w to że się nadaję ale wszystko mi dobrze idzie oprócz tego jednego świństwa. Nie mogę tego przeżyć że niektórzy którzy na ogół są słabsi ode mnie mieli to szczęście i zaliczyli. Mimo tego że jestem dopiero na pierwszym roku , formalnie nawet na pierwszym semestrze to już wcześniej miałam okazje na taką drobną praktyke. Zaangażowałam się i nikt mi tego nie zabierze.
A powiedzmy że mnie skreślą w tym roku ( że nie dostanę warunku ani komisa) i będę musiała zaczynać od zera. Co z tego że przepiszą mi zaliczone przedmioty jak i tak będzie rok w plecy. O rok później skończę, o rok później zacznę pracowac. Życie jest krótkie a czas ucieka...
Co mi wtedy psycholog powie? Że nic się takiego nie stało, że powinnam uśmiechać się tak jakby nigdy nic, że ludzie przeżywają większe tragedia. Że powinnam wyjść do ludzi, rozerwać się? Przecież to robię, codziennie chodzę do parku biegać z kumplami, chodzę do kina itp.. ale moje natrętne myśli mi żyć nie dają. W myślach powtarzam niektóre zdania, cytuję podręcznik. Jestem taka nieobecna.
Ucze się tego, umiem trochę tylko to jest takie ciężkie do zapamiętania, dlatego zaczynam wariować bo nie chcę całe życie być na pierwszym roku.

Jestem po prostu zagubiona. Czuję pustke. Nawet pisząc to teraz jestem taka nerwowa bo czekam na list polecony albo telefon z decyzją o mojej sytuacji.

Co do leków to mój kuzyn który jest farmaceutą załatwi mi hydroxyzinum czy jakoś tak,podobno jest dobre na nerwy

Odnośnik do komentarza

skoro masz takie patrzenie na wizyte u psychologa, to masz rację,nie ma po co isc, bo najpierw trzeba sie na cos otworzyc zebyt o pomogło. Ty sie nawet otworzyc nie chcesz.wmawiasz sobie co by Ci to taka osoba nie powiedziała, a prawdopodobnie nie powiedziałaby nic z tych rzeczy. ale coz Twoja sprawa;/
Skoro tak strasznie to przezywasz teraz i tak strasznie Cie rwie do leków przez taką życiową drobnostkę, to ja sobie nie wyobrażam co Ty bedziesz robiła w przyszłości jak zaczną się konkretne i poważne problemy.
Próbujemy Ci pomoc, a Ty pomoc traktujesz jako atak na siebie;/

Odnośnik do komentarza

nie traktuję nic jako atak po prostu brak mi nadziei że cokolwiek mi pomoże. Bo ze mną jest naprawde źle, to nie jest jakiś przelotny kaprys.

Może i spróbowałabym tego psychologa ale się boję takiej wizyty.
Nie wiem jak wygląda, na czym polega, o co taka osoba może pytać. Nie chcę by znajomi i rodzina wiedzieli o tym że chodzę.

Wstydzę się trochę...Przecież nie mogę iść do kogoś kogo nie znam jak do wieloletniej psiapsiółki przy lodach i kawie i powiedzieć co mnie spotkało. Nawet nie wiem jak zacząć taką dyskusje...
"Dzień dobry, niech mi pani pomoże bo nie chcę mi się żyć z powodu niezaliczenia tego czegoś"?

boję się że podczas takiej wizyty zawstydziłabym się, zacielabym się i nic bym nie dała rady powiedzieć , że rozryczałabym się.....
to jest krępujące jak ktoś na to musi patrzeć.

Własnej matce nie moge nic o uczuciach powiedziec bo sie wstydzę. Raz zadzwoniłam i powiedziałam że mam dość życia to ona powiedziała że jeśli mam zamiar tak mówić to ona nie chce mnie znać

Odnośnik do komentarza

no to nie mow czego to Ci psycholog nie powie skoro nawet u niego nigdy nie byłas:)
a to wcale nie jest takie straszne, jak myslisz. Nikt nie musi wiedziec, ze chodzisz, bo to jest tak jak lekarz. dopoki sama nie powiesz to nikt si enie dowie. wszystko polega tylko na rozmowie. z zywym człowiekiem porozmawiasz normalnie tak jak teraz do nas piszesz. W dodatku z człowiekiem który ma doświadczenie. Nie kjestes jedyna osoba ktora ma taki problem, i psycholog bedzie wiedział jak Ci pomoc, co powiedziec zeby Cie podbudowac. On duzo wiecej zauwazy niz my, nie tylko ze słow ale tez z postawy.
Mozesz zacząc tą rozmowe własnie takimi słowami jak powiedziałas. Psycholog juz sam bedzie doskonale wiedział jak rozmowe poprowadzic, abys sie otworzyła.
Mysle, ze sie nie zatniesz przy rozmowie, skoro tyle tutaj piszesz w postach. to znaczy ze masz wielką chec wygadania sie, i nie sadze zebys miała w gabinecie nagle sie zaciac. a płakac mozesz. oni nie jedne łzy juz widzieli. nie wstydz sie łez, nie wstydz sie siebie, to jest najwazniejsze.

Odnośnik do komentarza

Jak jestem zła to dużo mówię z wściekłości ale jak jestem przestraszona to jestem niemową.
Jeszcze mam taką obawę że mogę być źle zrozumiana przez ten strach bo przecież ten człowiek widzi pacjenta na własne oczy i obserwuje a po moim wyrazie twarzy od razu można zauważyć zdenerwowanie.
Nie chcę być odebrana jak jakaś ofiara losu.

Jak już odważę się pójść to chcę być w miarę spokojne i żeby to wyglądało mniej więcej jak jakaś rozmowa kwalifikacyjna . Pytania i odpowiedzi bez żadnych zbędnych emocji.

Odnośnik do komentarza

może nie boję ale wstydzę. Psycholog to też człowiek i co sobie o mnie pomyśli.( wiem, wiem nie powinnam zawracać sobie głowy tym co pomyśli ale mnie to dręczy), że biedulka, że pewnie opuszczona, że nie ma do kogo się zwrócić a tak nie jest.

Nie jestem taka.
Jestem z normalnej rodziny, żadnej patologii a to że nie rozmawiamy ze sobą o uczuciach i mamusia nie może mi pomóc to inna sprawa. W mojej rodzinie uczucia to temat tabu.

Wstydzę się pokazywać słabości bo przecież to jest takie "nie po mojemu", kiedyś byłam zupełnie inna. Zawsze byłam "inna" ale nie aż tak.

Ok, narazie nie myślę o tym. Nie wiem co zrobię, jak sprawy się potoczą. Narazie czekam na werdykt od dziekana.Nadzieja umiera ostatnia. Warunek by uratował mi życie.

Odnośnik do komentarza

Zdaję sobie z tego sprawę że jest ze mną coś nie w porządku. Nie jestem normalnym człowiekiem.Ale czyja to zasługa? Tego debila o którym pisałam w tamtym wątku. Sama próbuję myśleć psychologicznie i wiem że jeśli ktoś jako niewinne dziecko wmawiał mi że jestem nic nie warta to później odbije się to na moim dorosłym życiu.
No i tak jest,jak coś pójdzie nie po mojej myśli to czuję się nic nie warta.
Często tak bywa że jako dziecko czy nastolatek nie wie się kim chce się być, ma się problemy z tozszamością a, potem plany się zmieniają. U mnie tak nie było, wiedziałam już że chcę zostać panią mecenas gdy miałam 14 lat. To jest moim największym marzeniem, dlatego to tak cholernie boli jak zawalam.
Mam kompleksy, szybko mi zniszczyć dobry humor,zamartwiam się rzeczami którymi inni by sie tak bardzo nie martwili, tragizuję...

ale trudno. Może kiedyś przełamie się i pójdę do psychologa, ale jeszcze nie jestem na to gotowa.Jeszcze nie teraz

Odnośnik do komentarza

może to ślepa wiara ale wierzę że kiedyś wyjdę z tego, że kiedyś będę normalna, że skończe te studia i że będę miała normalne życie..

Nadal nie mam odpowiedzi od dziekana, już dziś nie dostanę. Może jutro. Jestem przygotowana na najgorsze i postaram się jakoś to znieść bez samookaleczenia i w miare spokojnie. Chociaż i tak wiem że będzie źle bo nawet jeśli wiem że może być najgorsze to zawsze ma się ten cień nadziei że będzie dobrze

Odnośnik do komentarza

nigdy nie wątpie w to że się uda. Wczoraj jak pisałam ten wątek byłam tak wściekła, nie mogłam zasnąć, byłam nadpobudliwa,zdenerwowana a mimo tego że nie mogłam zasnąć to też nie miałam siły by to czytać.
Przez dzisiejszy dzień się trochę uspokoiłam. Kolega wysłał mi cenne notatki.
Postaram się zaakceptować tą sytuacje. Popełniłam błąd,w zły sposób zaczęłam się uczyć. Nie wiedziałam ze ten przedmiot będzie aż tak okrutny, nie wiedziałam jak prof ocenia, czego dokładnie oczekuje i nie udało się. Trudno.

Teraz wiem .
Za błędy trzeba płacić. I wiem że już drugi raz nie popełnie tego samego błędu. Teraz tylko trzeba być dobrej myśli że dam mi warunek.

Odnośnik do komentarza

nie mam wyjścia. oby to się dobrze skończyło. Próbuję oszukać siebie że to nie koniec świata.
Póki co zrobiłam sobie wolne aż dostanę odpowiedź od dziekana bo po co mam uczyć się do koła które będzie w czwartek jeśli jest możliwość że dostanę skreślona w tym roku. A jak zacznę od nowa to tylko zaliczą mi pierwszy semestr, nie obchodzi ich to że już połowe drugiego zaliczyłam.

Co za durne zasady. Takie sprawy mogli załatwić tuż po sesji poprawkowej a nie w kwietniu gdy jeszcze niecałe 3 miesiące do letniej sesji a tu straszą że mogą skreślić. Zasady uniwersytetu są takie że jeśli ktoś nie ma rozliczonego semestru to nie dopuszczają na drugi semestr a nas których nie zdali tego świństwa dopuścili tak jakby nigdy nic i dopiero teraz im się przypomniało. W takiej sytuacji domagam się warunku i nie obchodzi mnie że to niby na pierwszym semestrze ich nie ma. W regulaminie studiów jest napisane że rada wydziału może podjąć taką uchwałe o powtarzaniu przedmiotu objętego wpisem warunkowym dla studentów pierwszego okresu zaliczeniowego.

Jak mi tego nie przyznają to już będzie chamstwo bo jeśli chcieli mnie skreślić mogli to zrobić w lutym po sesji poprawkowej

Odnośnik do komentarza

jestem wściekła bo już wiele osiągnęłam na tym drugim semestrze i wszystko może pójść na marne. Jak będę powtarzać rok to przecież chyba nie mogę iść do ćwiczeniowca na drugim semestrze i powiedziec że rok temu zaliczyłam to i to i nie chcę jeszcze raz tego pisać.

nie poddam się tak łatwo. Jak z dziekanem nie uda się to ostatecznie przysługuje mi odwołanie do rektora.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...