Skocz do zawartości
Forum

Napady histerii i wygórowane oczekiwania wobec partnera


Gość 03062

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. W końcu się zebrałam aby dokończyć wam moją historię. Po 3 tygodniach od rozpadu związku mój chłopak się do mnie odezwał... Niestety tylko dlatego, że poszłam w końcu na imprezę po ciągłych mękach z siostrą i jej znajomymi. Tańczyłam więc z jej kolegą. Oczywiście w lokalu nie mogło zabraknąć kolegów mojego chłopaka- na drugi dzień wieści się rozniosły i mój chłopak zaczął mnie blagać, żebym wróciła, mówił, że wszystko się zmieni, że żałuje, że jestem tą jedyną itp... Niestety ja już mu nie wierzyłam. Nastawiłam się na to, że jego już nie ma, że bez powodu się nie rozstaliśmy. Zaczęłam spotykać się z tamtym chłopakiem- był miły, dobry, słyszałam o nim dobre opinie. Jednakże po ok 1,5tyg. wróciłam do mojego chłopaka, po jego ciągłych telefonach, namowach zgodziłam się zaryzykować. Niestety taka kolej rzeczy nie była dla nas dobrym rozwiązaniem, ponieważ ja poczułam władzę, dlatego że nie do końca wierzyłam, że coś się jednak może zmienić. Za wszelką cenę chciałam mu udowodnić, że się nie zmienił... a zmieniło się wszystko!!! Po 2tyg. pokłóciliśmy się o jakąś bzdurę, a to było dla mnie jak czerwony alarm!!! Stwierdziłam, że tak nie może być, a sama w sumie nic nie zrobiłam w tym kierunku żeby było dobrze. Uznałam, że za to co wycierpiałam to wszystko mi się należy... tym razem ja zostawiłam mojego chłopaka... próbowałam wyprzeć z siebie to uczucie, wmawiałam sobie że za dużo nerwów mnie to kosztuje, że potrzebuję spokoju i związku bez przepychanek, kłótni... myślałam, że taki związek zapewnić może mi kolega siostry... Przez miesiąc było naprawdę w porządku... żyłam inaczej, byłam wyciszona- jest to bardzo ważne dla mnie, ponieważ mam niezdiagnozowaną nerwicę... unikałam spotkań z moim ex, nie chodziłam na siłownię w godzinach w których on mógłby tam być, nie przechodziłam kolo jego domu, ani sklepów które się tam znajdowały... robiłam wszystko żeby zapomnieć, zacząć nowe życie... jednak miałam pewien problem z kwestią uprawiania seksu- nie chciałam się spieszyć, jest to dla mnie coś ważnego, co mogłabym robić tylko z osobą do której czuję coś silnego... z reszta na początku ustaliliśmy z tym chłopakiem, że spotykamy się w relacjach kolega koleżanka, wszystko musi być przemyślane, ponieważ jestem po nieudanym związku... hmm... w sumie zdażyło się, że kilka razy całowaliśmy się, przytulaliśmy, do zbliżenia jednak nie dochodziło, nie pozwalałam sobie na zbyt 'bezposredni' dotyk... dużo rozmawialiśmy, dogadywaliśmy się... jednak pewnego dnia poszłam na siłownie... a w lustrzanym odbiciu ukazał się mój ex. Podszedł do mnie od tyłu, zaczepił i powiedział cześć... kolana mi się ugieły... w momencie kiedy go zobaczyłam po takim czasie zrozumiałam co zrobiłam!!!! Co ja sobie w ogóle myślałam? Ze tak szybko moge ułozyc sobie zycie? Porozmawiałam z nim tego samego dnia... w sumie to przegadalismy całą noc... wyrzygał mi wszystkie żale, że czuje się zdradzony, że czego ja jeszcze od niego chce, ze brzydzi się tym co mu zrobiłam.... ma rację, nie przypuszczałam że będę mogła z nim jeszcze być... myślałam, że tak będzie lepiej... jednak serce mówi inaczej... cały ten ból jaki czułam 3msc temu wrócił w ciągu kilku chwil, nie moge spać, męczę się wewnątrz, zastanawiam się nad sensem życia.... wiem, że za późno, ale lęk jaki odczuwałam żeby mnie już nigdy nie zostawił spowodował to, że ja zrobiłam to pierwsza nie mając podstaw... nie wiem co mam robić, on teraz o wszystko obwinia mnie, nie wie czy jest w stanie mi znowu zaufać, twierdzi, że teraz jakoś sobie radzi, nie stresuje się, żyje normalnie... a ja mam tylko poczucie winy które coraz bardziej mnie przerasta... niepewność znowu mnie niszczy...

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem nie rób nic pochopnie i przede wszystkim nie obwiniaj się o nic. Nic złego nie zrobiłaś, to było i minęło. Musisz sobie zrobić przerwę od wszystkiego, na spokojnie zastanowić się czego chcesz od życia, co czujesz kogo kochasz. Czy kochasz swojego chłopaka czy może to przyzwyczajenie? Może kochasz go i chcesz z nim być, a może masz świadomość, że coś Was łączy jesteście zżyci ze sobą, ale wiesz ze nie stworzycie szczęsliwego związku? Czy on będzie potrafił się zmienić? Czy Ty będziesz w stanie się zmienić, ustalicie jakies kompromisy itp? Nie obwiniajcie sie o nic nawzajem po prostu zastanowcie sie czego chcecie od zycia i od siebie nawzajem, jak widzicie swoja przyszlosc - razem czy oddzielnie? Nie wiąż sie z nikim nie umawiaj sie z innymi, najpierw musisz byc pewna czy chcesz jego czy chcesz sprobowac czegoś świezego. Nie zarzucaj sobie ze cos zle zrobilas, czasem po prostu nie wiemy czy postepujemy slusznie, czy nie.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza
Gość stara-baśń

bo to prawda, ja sama wiem, że trzeba czasem czekać, bo jak sie robi coś pochopnie, bez namysłu, to nerwy i emocje biorą góre nad rozsadkiem ja sobie zawsze powtarzam ze najpierw musze sie przespac z problemem potem podumac nad nim, ja mysle ze tarja ma racje w tym zebys siebie nie obwiniala bo przeciez nie zrobilas nic zlego nic specjalnie nie zrobilas, zycie malenka, zycie, kazda z nas wie jak to jest w zwiazkach raz z gorki raz pod gorke

Odnośnik do komentarza

Macie racje... nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło! Bardzo boli mnie ten temat, ale wczoraj mój wspaniały ex bedac na silowni przywitał sie na buzi z jakas tandetna wiesniara!!! Nie dosc ze tandetna to jeszcze trzepak, dawala sie klepac w dupe jego koledze pare lat temu nie reagujac na to nawet! To bylo jakos 2 lata temu... a w grudniu 2011 ta sama klientka bajerowala na parkingu w jednej z miejskich dyskotek... akurat wracalismy juz do domu z chlopakiem i z jednym znajomym, ktory zkwitowal te że panne... Zapytalam sie czy jest swiadomy tego co robi teraz, to odpowiedzial ze skoro ja moglam sie z kims spotykac to on tez chce ulozyc sobie zycie... z tym, ze to zycie jest obraza dla mnie samej! Kur*a, ja nie twierdze ze jestem najpiekniejsza i najmadrzejsza na swiecie ale ta klientka nie dorasta mi nawet do pięt! Zalezy mi na nim, bo uczuc nie zmienie ale nie pozwole sie tak ponizac, co to sa za cyrki!!! raz jedno bd robilo na zlosc raz drugie... chyba nie o to w zyciu chodzi.... ja go zostalwilam nieswiadomie, po prostu sie balam... a on wiedzac co czuje pogrywa ze mna i smieje mi sie w twarz... widac, ze nie jestem mu obojetna, ale zla taktyke obral.... mam nadzieje, ze jeszcze tego pozaluje, ale moze byc juz za pozno....

Odnośnik do komentarza

Na pewno będzie żałował, zastanów się czy nie robi tego specjalnie na złość Tobie, może chce Ci dac małego pstryczka w nosek, żebys poczuła się zazdrosna i żebyś żałowała tego, że tak wszystko wyszło. Moim zdaniem mu na niej nie zależy skoro dziewczynę widywał juz wcześniej i wie jaka jest. Mozliwe, że robi to na przekór Tobie, wiesz... taka męska duma, żebyś to Ty uległa i wyciągnęła rękę. Nie sądzę że on i ta laska to coś na powaznie, poza tym weź pod uwagę fakt, że buziak na przywitanie wcale nie musi o niczym świadczyć, po prostu dziewczyna chętna to korzysta. Nie przejmuj się tym, jestem pewna że za tym się nic nie kryje a nawet jeśli chciałby spróbować - ok, niech spróbuje niech popyta kolegów jakie mają doświadczenia z tą dziewczyną może coś mu podpowiedzą :)))

Masz rację - nie pozwól się poniżać, nie pokazuj, że Ciebie to w jakis sposób rani, po prostu z uśmiechem mów mu cześć, zachowuj się tak jakbys w ogóle nie zwracała uwagi na to co robi, staraj się nie okazywac emocji bo wtedy bedzie wiedzial ze jego zachowanie na Ciebie wpływa i bedzie chciał to wykorzystać.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Na pewno długo z nią nie pociągnie, bo takie dziewczyny są na chwilę. Najgorsze jest to, że ja nie zrobiłam nic celowo, nie chciałam go zranić, a on z pełną świadomością i uśmiechem na twarzy wbija mi nóż w serce... Dziwną strategię sobie obrał jeżeli chodzi tylko o zrobienie na złość, bo ja nie wyobrażam sobie być z nim znowu jak mu się jakieś kurewki znudzą. Już na tyle to znam swoją wartość a on pokazuje jaki jest :] widocznie bycie razem nie jest nam pisane skoro wchodzą w rachubę jakieś durne zagrywki... Najbardziej boje się tego, że mimo swojego wieku (22lata) będę poznawać innych facetów, ale zawsze będę porównywać do niego i nie zaznam szczęścia... Nigdy nie wiadomo co nas w życiu może spotkać, ale strasznie się boję, że moje życie może okazać się porażką... Podobno miłości doznaje się raz w życiu... a ja swoją już straciłam...

Odnośnik do komentarza

I ma na pewno satysfakcję, że ja chcę wrócić a on jest teraz panem sytuacji... Widocznie nie kochał mnie na tyle albo w ogóle skoro się tak mści... Jestem pewna, że będzie żałował, ale pewnie się o tym nie dowiem, bo będzie chciał zachować twarz... zaciśnie zęby i dalej będzie szukał szczęścia... bardzo mnie to boli, ale mam nadzieję, że kiedyś przestanie...

Odnośnik do komentarza

03 co u Ciebie? W ogóle kobito jak Ty masz na imie bo nie che Cię nazywac numerem! Przeciez jestes indywidualna osoba, masz imie i jestes wyjatkowa. Mam nadzieje ze juz troche mniej boli, napisz co tam słychac u Ciebie i czy cos wiesz o NIM i jego "ukochanej"

"Kiedy jest smutno, kocha się zachody słońca..."Mały Ksi

Odnośnik do komentarza

Co u mnie? Pomału i do przodu... Od momentu kiedy widzieliśmy się na siłowni mineły ok 2 tyg... Od tamtej pory nie kontaktowaliśmy się ze sobą, nie widzieliśmy się... i całe szczęście... za to jego 'kolezanke' widzialam 2 razy... raz byla na moich zajeciach fitness gdzie nigdy jej tam nie widzialam albo moze nie zwracalam uwagi- w co watpie... nie wiem czy suka zrobila to specjalnie, ale zlałam ją i szlam z zadartym nosem do góry... taka smieciara to zadna rywalka :D tak tak, nabralam troche pewnosci siebie... drugi raz spotkalam ja na imprezie... wchodzila do klubu, oddawala juz kurtke z kolezanka ale sie wycofala w momencie kiedy mnie zobaczyla... hehe... nie wiem czy myslala, ze cos jej zrobie czy jak? bez przesady... tak nisko to ja jeszcze nie upadłam, zeby gadac cos jakiejs dziewczynie :) w sumie to kobiecie, bo ona przed 30 jest! Moze taka typiara mu imponuje... chociaz on nigdy nie byl typem kobieciarza... no coz... ja narazie postanowilam pogodzic sie z samotnością... brakuje mi mojego chlopaka, ale nic na to nie poradze, ze tak sie dzieje... jeszcze pewnie długo będę wspominać, przeżywać wewnętrznie, ale jak to mówią nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło... albo trafie na lepszego faceta, albo po prostu będę sobie wmawiać, że ten związek i tak by nie przetrwał...

Odnośnik do komentarza

tego kwiatu to pół światu więc się nie przejmuj.Przejdzie ci to tylko kwestia czasu, wiadomo teraz czujesz się podle i ta laska działa ci na nerwy ale to minie, pomału zaczenie być ci kompletnie obojętna. Nie bardzo rozumiem to jej zachowanie,bo po co łazi w te same miejsca co ty... czyżby chciała sprawdzić i jak wygladasz i co robisz... czyżby nie była pewna siebie i swojego związku

Odnośnik do komentarza

Właśnie nie wiem o co jej chodzi... a w przypadki to ja nie wierze :) bynajmniej kobiety nie robią nic przypadkowo :D no jak dla mnie to żadna konkurencja już mówiłam... wierze, że przejdzie... MUSI :) mam nadzieję, że będę kiedyś mogła powiedzieć 'tak jestem szczęśliwa'! Wierze w to bardzo mocno, chociaż dużo czasu może upłynąc... ale jestem gotowa...

Odnośnik do komentarza

Oczywiście, że nic nie zrobie w jej sprawie :P smieszna jest po prostu... i nie dziwie sie, ze czuje sie niepewna... bylam jego pierwsza kobieta, tyle lat i przy tym jestem naprawde ogarnieta dziewczyna jak na te czasy.... niech sie martwi... mi zaczyna juz to zwisac... a bynajmniej staram sie zeby tak bylo ;) a omojego ex widzialam ostatnio na silowni w jedyny dzien kiedy on wie ze jestem wieczorami... widzialam ze lukał w moja strone a ja szlam dumnym krokiem on puscil mi oczko (cwaniaczek za dyche) a ja sie usmiechnelam i poszlam szczesliwa dalej :D jestem z siebie dumna... jeszcze tylko jak zobacze ich razem to mam nadzieje, ze tez podolam takiej akcji...

Odnośnik do komentarza

Witam was! Podczas świąt skontaktowałam się z moim ex... spotkalismy sie na chwile i pogadalismy... jednakze sytuacja jest coraz bardziej chora!!! widzac siebie strasznie mocno oddzialujemy na siebie... tym razem nie bylo zadnych klotni tylko spokojna rozmowa z mojej strony- zawsze mialam z tym problem... powiedzialam mu ze mi go brakuje i nie zmuszam go do niczego, ze jezeli dwie osoby chca odbudowac zwiazek to tylko wtedy to moze sie udac... widac, ze ewidentnie go do mnie ciagnie... mowi ze caly czas mysli, porownuje, ale jakos sie trzyma... z ta dziewczyna spotykal sie dlatego zeby nie zwariowac (robi to samo co ja wczesniej... ale nie rozumie mojej sytuacji tylko widzi swoja racje)... doszedl do wniosku ze definitywnie nie bd sie z nia widywal, bo wytlumaczylam mu ze nie mozna kogos traktowac za kogos, bo krzywdzi ta druga osobe, a widze ze dalej czuje cos do mnie... on sie tego nie wypiera, ale twierdzi ze uczucia nie maja tutaj znaczenia, bo on nie moze zniesc faktu, ze go zostawilam i spotykalam sie z kims innym... ze koledzy mu tez powiedzieli ze widzieli mnie ostatnio w pubie z jakims gosciem (umowilam sie z kolega) i on nie potrafi tego przetrawic... meska duma zostala urazona - co z reszta potwierdzil... ja rozumiem doskonale, ze on czuje sie pokrzywdzony, ale nie byloby takich sytuacji gdyby nie ta przerwa/rozstanie w styczniu... on twierdzi, ze ja go moge zostawic dla kogos znowu... ale znam siebie, duzo mnie to wszystko kosztowalo, czegos nauczylo... wiem ze potrafilabym zbudowac teraz normalny zwiazek, ale nic na sile... jak rozmawiamy to jest normalnie ale jak on sobie przypomi temat tamtego chlopaka to dostaje jakiejs furii... powiedzial tez ze nie widzi teraz tego ze mielibysmy byc razem bo on by mi wszystko wypominal, dogadywal i sie pastwil... ze on by sie denerwowal a ja bym cierpiala... stwierdzil ze musi byc teraz sam... to wszystko jest strasznie labilne z jego strony... nie wiem co mam o tym myslec... chcialabym dac sobie spokoj, ale nie chce ze wzgeldu na to ze go kocham... nie chce np sie nie odzywac bo pomysli ze mi nie zalezy, ale z drugiej strony nie chce sie narzucac...

Przypuszczam, ze na to wszystko potrzebny jest czas... tylko ten czas coraz wiecej mnie kosztuje... uwazam, ze nie jestem zla dziewczyna, nigdy go nie zdradzilam, zawsze bylam przy nim... po prostu teraz sie pogubilam i wybralam zla droge myslac, ze tak bedzie dla mnie lepiej... wierze w to, ze jakos sie ulozy... nahgorsze jest jeszcze to, ze on patrzy teraz na zdanie kolegow, boi sie ze zaraz wyjda jakies dziwne sytuacje tak jak ta z pubu ze sie z kims spotykalam... a ja spotkalam sie z tym chlopakiem jeden raz i oczywiscie ktos musial mnie zobaczyc... wkurza mnie to, ze on oczekuje ze ja bd siedziala na dupie a on sobie bd robil co chce bo ma do tego prawo- tak twierdzi....

Dziewczyny, przepraszam, ze mecze was swoja historia, ale nie wiem co mam robic...

Odnośnik do komentarza

Nie zdradziłam w sensie jakiegokolwiek zbliżenia... Spotykałam się w sensie takim, żeby zobaczyć czy mogę ułożyć sobie życie z kimś innym... z góry ustaliłam z tym chłopakiem, że nic mu nie moge zapewnic ze swojej strony, ze nie jestem gotowa na zaden zwiazek etc... zaluje, ze tak zrobilam, ale moj lęk przed kolejnym porzuceniem był zbyt silny... to teraz sobie narobiłam tak, że jestem nieszczesliwa... nie wiem co mam o tym wszystkim juz myslec... chcialabym zapomiec, ale uczucie jest zbyt silne...

Złośliwa- jak ty to widzisz z jego punktu widzenia jezeli chodzi o przyszlosc? Czy twoim zdaniem jest jakas szansa na 'nas' w przyszlosci...

Odnośnik do komentarza

Nie do końca się z tym zgadzam... Gdyby nie ta przerwa to nigdy nie byłoby takiej sytuacji... tu w sumie nawet nie chodzi o przerwe tylko o to ze mnie nie zapewnil, ze bedziemy razem... po prostu zostawil mnie jak smiecia z problemem... przez to ze sie tak czulam zrobilam jak zrobilam, zeby znowu sytuacja sie nie powtorzyla... za duzo mnie to wszystko kosztowalo... wizyty u psychologa, tabletki antydepresyjne... to byl najgorszy czas w moim zyciu... to obawa przed porzuceniem spowodowala takie a nie inne dzialanie z mojej strony... zdaje sobie sprawe z tego, ze cierpial, czul sie dotkniety, zdradzony... ale nie zrobilam tego z premedytacja, ze mi sie znudzil, ze chcialam kogos innego z tego powodu, tylko z tego ze chcialam zyc spokojnie... bez klotni, szarpaniny... myslalam, ze z nim juz zawsze tak bedzie bo ani on ani ja nie jestesmy w stanie zmienic swoich zachowan... jednak on udowodnil wtedy, ze moze... ja wiem, ze teraz jestem silniejsza psychicznie... duzo myslalam, cierpialam i dalo mi to wiare w to, ze moge byc lepsza niz bylam... bardziej wyrozumiala i cierpliwa, bo tego mi brakowalo w naszym zwiazku... nigdy nie myslalam o kims innym, nawet przez chwile, zawsze bylam przy nim, czekalam na niego, wiedzialam ze jestem bezpieczna... i wlasnie w momencie rozstania stracilam to poczucie bezpieczenstwa... odczuwalam ciagly lek... to dlatego to wszystko...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...