Skocz do zawartości
Forum

koszmar z powodu braku zasad u niektórych dzieci


Gość z innej planety

Rekomendowane odpowiedzi

Gość z innej planety

Rozpoczęłam pracę w przedszkolu i wprost powiedziano mi, że mam nie mówić rodzicom, jeśli ich dziecko jest niegrzeczne. Nie chodzi o drobne przewinienia, tylko o przeszkadzanie w zajęciach non stop. Jest kilkoro dzieci, które z tego co widzę w domu uczone są asertywności (tylko chyba źle pojmowanej). Po prostu jak im się nie chce coś zrobić to mówią "nie" i koniec. W tym czasie zajęcia zaczynają się rozłazić, bo dzieciom siada uwaga w czasie, gdy ja się zaczynam użerać z tamtymi. Pewnie powiecie, że się nie nadaję (wg ludzi nadaje się ten, który z anielskim uśmiechem mówi same pochwały o dziecku). 

Problem w tym, że rodzicom nie zależy na tym, co pomoże ich dziecku w szkole. Tu wyrabia się pewne nawyki (to są 6, prawie 7latki).  Aby dziecka nie ograniczać, nie zmuszać i nie stresować. Dodam, że mam i taką 4 dzieci, która skakała i ze stolika, bo oczywiście rodzicowi nie można było powiedzieć. Na szczęście się przemogłam i w akcie desperacji opowiedziałam jednej mamie, co robi jej dziecko. Bogu dzięki nie widziałam dziecka od paru miesięcy, bo przeszło samo siebie. I niestety czuję, że powodem nieobecności nie jest epidemia tylko to, że nie można narażać babci, która pomaga.

Z opisaną sytuacją wiąże się także to, że te dzieci nie mają żadnych zasad i nie są nauczone wysiłku. Druga nauczycielka spędza dzień po najmniejszej linii oporu. Efekt jest taki, że te dzieci gonią się non stop (zwłaszcza jak zostają ze mną na koniec dnia). A że mi się parę razy wyrwała prawda przed rodzicem na ich dziecka to ja jestem ta, której się celowo nie słuchają.

Nie dziwię się, że psychiatria dziecięca w Polsce nabiera tak dużego znaczenia. Te dzieci nie uczone zasad, dostosowania się do ograniczeń natrafią niedługo na mur, bo nie przepracowały pewnych rzeczy teraz. Tylko kogo to obchodzi? Kogo oprócz dziecka, którego inne ostatnio mało nie zabiły, bo tak się zachowywali, że tamten walnął głową:/

 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość z innej planety napisał:

Rozpoczęłam pracę w przedszkolu i wprost powiedziano mi, że mam nie mówić rodzicom, jeśli ich dziecko jest niegrzeczne.

Nie wierzę, to wbrew jakimkolwiek zasadom. Rodzic powinien znać nie tylko postępy dziecka, ale także trudności, jakie dziecko sprawia. Jeżeli doszłoby do jakiegoś wypadku, czy np dziecko nie robi żadnego postępu, to rodzic oskarży Cię o to, że nie miał żadnej informacji.

NIE PISZ TYLKO, ŻE W GRUPIE SĄ DZIECI USTOSUNKOWANYCH RODZICÓW, KTÓRYM DYREKCJA PRZEDSZKOLA WCHODZI W TYŁEK, BO TAKI WĄTEK JUŻ BYŁ.

Naucz się dystansu. Twoim obowiązkiem jest utrzymanie dyscypliny i realizacja programu. Wiadomo, że niezdyscyplinowane dzieci przeszkadzają w prowadzeniu zajęć, ale niestety tak jest wszędzie i trzeba z tym walczyć na tyle, na ile to możliwe. Ty koncentruj się na tych, którzy chcą pracować. Nie ma też sensu codziennie skarżyć na te same osoby, bo faktycznie rodzice pomyślą, że uwzięłaś się na ich dzieci, lub jesteś niewydolna wychowawczo. 

Kiedy już nazbiera się przewinień, informujesz rodzica z prośbą, żeby zwrócił uwagę i porozmawiał z dzieckiem, to wszystko, co możesz zrobić. Nie musisz nawet robić tego osobiści, możesz napisać wiadomość w dzienniku elektronicznym, przynajmniej będziesz miała dowód na to, że informacja została przekazana.

1 godzinę temu, Gość z innej planety napisał:

Druga nauczycielka spędza dzień po najmniejszej linii oporu. Efekt jest taki, że te dzieci gonią się non stop (zwłaszcza jak zostają ze mną na koniec dnia).

Na koniec dnia, czyli w świetlicy...a niech się gonią, ma być tylko bezpiecznie. Uważam, że przesadzasz.

1 godzinę temu, Gość z innej planety napisał:

A że mi się parę razy wyrwała prawda przed rodzicem na ich dziecka to ja jestem ta, której się celowo nie słuchają.

Tiaa, celowo rodzic nastawia dziecko przeciw Tobie (skacz sobie synku po ławkach, dowal pani, bo jest wredna) ?. Bzdury piszesz.

Zwróć też uwagę na to jakim tonem przekazujesz taką informację. Jeśli jesteś poirytowana i widzisz w dziecku same wady, to nie dziw się temu, że rodzic się nastroszy.

Odnośnik do komentarza
Gość z innej planety

Faktycznie, może za słabo podkreślałam dobre strony dziecka, ale nikt mi nie podał ręki, nie pozwolił poznać tej grupy (blokowano mi hospitacje). Nie byłam poirytowana, tylko po całym dniu w tym szumie, hałasie, stresie, krzyku bez żadnego wsparcia nie dawałam rady. Nauczyciel wg prawa powinien mieć merytoryczne wsparcie, przynajmniej w sytuacji, gdy robi awans. Ja od początku tego nie miałam. 

Miałam mało doświadczenia, nie widziałam tego, że od dzieci nie zawsze można wymagać więcej niż minimum a one moje wymagania traktowały jak opresję. Trzeba było robić tak jak moja zmienniczka. Po najmniejszej linii oporu.   Ja myślałam, że dam radę a po prostu urażona duma kilkorga rodziców i mój brak doświadczenia i brak wsparcia okazała się tym, co zadecydowało o tym, jak mnie widzą i wpłynęła na stosunek ich dzieci do mnie.. Po prostu tych kilkoro dzieci było w stanie rozwalić każde zajęcia ku radości ogółu kadry doświadczonej o wiele lat więcej. Nie da się nawiązać relacji z każdym z dzieci, jeśli spędza się czas tak, jak ja to robiłam. Płacono mi z 5tygodniowym opóźnieniem przez ponad pół roku i nie byłam w stanie zmienić pracy, zwłaszcza, że ze stresu chorowałam.

 

Odnośnik do komentarza
Gość z innej planety

I jeszcze jedno: istnieją rodzice, którzy uczą dziecko mówić "nie" i puszczają je samopas na cały dzień. A ono mówi "nie" a za nim 1 czy 2 innych, bo mu się nie chce czegoś robić. Woli ganiać miedzy ławkami i przeszkadzać inny piszącym przy stolikach czy słuchającym. Mi nikt nie podał ręki, nie pozwolił poznać możliwości tej grupy.

O tych kilkorgu skaczących ze stolika nie będę pisać, bo właśnie przed rodzicami tych dzieci (rodziny patologiczne)mnie przestrzegano. Jedno dziecko wprost mi powiedziało, że tata tak kazał robić. Z wypowiedzi dziecka zrozumiałam, , że było tak uczone, żeby miało pokazać, że pani nią nie będzie rządzić.

Na wszystko jest rozwiązanie, ale fakty są też takie, że wszystkie pozostałe nauczycielki mają tu zapewnione zatrudnienie do emerytury, więc pewnie nie zależy im, że pewne rzeczy się zamiata pod dywan.

Odnośnik do komentarza
Gość taka prawda

Rodzicom tak wygodnie, choć tego nie mówią. Liczy się kto po trupach dotrze do celu i to widać w wychowaniu dzieci. To dziecko akurat się przyznało, że tata kazał a ile dzieci jest chowanych właśnie tak, aby zrobić z nich pępek świata, nie zestresować, nauczyć podporządkowywania sobie drugiego człowieka.   Kiedyś apisano artykuł (tytuł zaczynał się chyba od słow "Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie.." Warto poczytać. (Wniosek o uczeniu, żeby iść po trupach jest mój prywatny, wynika z obserwacji).

 

Odnośnik do komentarza

Niedawno był niemal identyczny wątek. Gdybym miała czas to bym poszukała ? Jeśli to jest ta sama osoba, to w poprzednim otrzymała już sporo rad. W jakim celu zakłada się nowy temat, na który padły już wyczerpujące odpowiedzi  ? ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość z innej planety

Ale co mam zrobić skoro np.odnośnie dziecka z rodziny patologicznej brak współpracy, a dziecko posuwa się coraz dalej? Moja zmienniczka nie pomaga w tej sytuacji a jedynie chodzi systematycznie donosić. Patologia sobie wzięła mnie na celownik i buntują to dziecko przeciwko mnie. Chodzę na zajęcia innych nauczycielek i nigdzie ono nie rozwala zajęć tak jak u mnie. Albo zrobiłam jakiś błąd który powielam albo oni specjalnie nic od niego nie wymagają, aby go wypchnąć tylko do szkoły i nie dostać po głowie od rodzinki. To dziecko nie poradzi sobie w szkole, bo już jest uczone obchodzić zasady.

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość z innej planety napisał:

ale nikt mi nie podał ręki, nie pozwolił poznać tej grupy (blokowano mi hospitacje).

Nauczyciel wg prawa powinien mieć merytoryczne wsparcie, przynajmniej w sytuacji, gdy robi awans. Ja od początku tego nie miałam. 

Masz zdecydowanie życzeniowe oczekiwania. Skończyłaś studia, przychodzisz do pracy i masz sobie radzić. Po to się kształciłaś. Zostałaś zatrudniona na podstawie dyplomu ukończenia studiów, czyli w swoim zawodzie. Jedyne doświadczenie młodego nauczyciela, to praktyki pedagogiczne w czasie studiów i ewentualnie zajęcia w szkole w ramach metodyki. Nie wiem czy każda uczelnia organizuje te drugie. Każdy młody nauczyciel (i nie tylko n-el) przychodząc pierwszy raz do pracy zostaje rzucony na głęboką wodę - jesteś dorosła i musisz sobie radzić. Każdy nowy jest zestresowany.

Grupę poznajesz w trakcie prowadzonych zajęć, a hospitacje służą na ogół do oceny pracy, a nie po to, żeby Cię uczyć. Ty już masz być wyuczona. Oczywiście praktyka, to zupełnie inna historia, na to potrzeba czasu, ale też wyczucia, a Tobie najwyraźniej tego brakuje. Jeśli chodzi o rolę opiekuna stażu, to zajmuje się on na ogół procedurami związanym z awansem, czyli pilnowaniem, żeby stażysta miał zebrane dokumenty w wyznaczonym czasie. Nie oczekuj, że w nowej pracy ktoś będzie prowadził Cię za rękę. To tak nie działa.

Dziwne, że przed podjęciem pracy nie porozmawiałaś z jakąś znajomą n-lką, z dłuższym stażem i nie wypytałaś o szczegóły. Po za tym będąc już zatrudniona, mogłaś także prosić o rady koleżanki z pracy, a nawet poprosić o możliwość obserwowania lekcji prowadzonej przez doświadczonego n-la. Są różne możliwości. Z problemami wychowawczymi możesz zgłosić się do pedagoga szkolnego, czy wręcz poprosić o rozmowę z danym uczniem, osobiście, lub poprzez dziennik. Zawsze masz dowód na to, że zwróciłaś się o pomoc.

Wydajesz się jednak mało elastyczna. Cóż, niektórzy mają dar, a inni musza się dopiero nauczyć.

10 godzin temu, Gość z innej planety napisał:

O tych kilkorgu skaczących ze stolika nie będę pisać, bo właśnie przed rodzicami tych dzieci (rodziny patologiczne)mnie przestrzegano.

Prawdopodobnie, jako nowej wciśnięto Ci "gniota", przed którym inni uciekli. Współczuję, ale są takie klasy i tacy uczniowie, którzy rozwalą każdą lekcję. Wiem, że to koszmar, ale do tej pory nie wynaleziono złotego środka, przynajmniej w Polsce. Uczeń ma większe prawa od n-la. 

11 godzin temu, Gość z innej planety napisał:

Nie byłam poirytowana, tylko po całym dniu w tym szumie, hałasie, stresie, krzyku bez żadnego wsparcia nie dawałam rady.

Niestety, taki urok pracy w szkole. W dzisiejszych czasach, mało która klasa siedzi cicho i słucha n-la. Fakt, są n-le z charyzmą, którzy wchodzą do klasy i wszyscy zamykają paszczę, ale na ogół w klasie jest szum. Są też niestety przypadki takie, jakie opisujesz, że uczeń biega po klasie i wrzeszczy. Zgłaszaj to do pedagoga, ale nie częściej niż raz w tygodniu, natomiast w przypadku krnąbrnego, bezczelnego ucznia, wpisuj naganę, ale też nie za często i zgłoś problem dyrekcji. Mimo, że dyrekcja problem zna, masz prawo prosić o wsparcie. Chamskie odnoszenie się do n-la może skutkować komisją wychowawczą, ale patoli to i tak nie rusza. Chyba, że mówisz o klasach 1-3, tam nie stosuje się k.w.

Jest tez taką opcja, że w czasie lekcji (sama nie możesz opuścić klasy), wysyłasz jakieś normalne dziecko do sekretariatu z prośbą o przysłanie pedagoga do gabinetu nr..., po czym gdy ten przychodzi prosisz, żeby zabrał tego i tamtego ucznia na rozmowę, ponieważ uniemożliwiają prowadzenie lekcji, przeszkadzają innym i sami niczego nie wynoszą. Możesz też na następnej lekcji wziąć delikwenta do odpowiedzi z tematu w czasie którego biegał po klasie (nie wiem w jakim wieku sa dzieci o których piszesz?)

Odnośnik do komentarza
Gość Ta... Akurat

Na swoje zajęcia nikt nie chce wpuszczać, choć prawo to nakazuje właśnie po to, żeby nauczyciel cały czas mógł się doksztalcac w zakresie pracy z grupą. A nauczycielkę znajomą mało kto ma. Rywalizacja jest wszędzie. 

Odnośnik do komentarza
Gość stara baba

Widać, ze mało kto ma tu kontakt z dzieciarnią .. Na lekcjach zdalnych to dopiero się dzieje....pokazują swoje i rodzice i dzieci. Nie ma zasad, nie ma szacunku do nikogo. Dobrze jeszcze, jeśli człowiek jest w stanie zasnąć i przespać w nocy więcej niż 4-5godz. po takiej pracy dzień w dzień. Chamstwo takie, że żyć się odechciewa, ale oczekiwania wobec nauczycieli. ..hohoho...

Po to jest nauczyciel, żeby nalać do bezmyślnej, nie nauczonej słuchania glowy..czyż nie?

Odnośnik do komentarza
16 minut temu, Gość stara baba napisał:

Na lekcjach zdalnych to dopiero się dzieje....pokazują swoje i rodzice i dzieci. Nie ma zasad, nie ma szacunku do nikogo.

 Chamstwo takie, że żyć się odechciewa

A dziwisz się? Bo ja nie. Takie coś to żadne lekcje, nie mówiąc już o jakiejś dyscyplinie. Nie ma szans ogarnąć tego. Nie ma. Samowola. To takie lekcje no bo musi być pro forma. Bo jak to tyle czasu zamknięte szkoły to trzeba jakoś te dzieci nauczać. Tyle że to kompletnie bez sensu.

Tylko że to że dzieci są chamskie to wynik tego jak ich wychowywano w dzieciństwie. A wtenczas to dopiero się dzieje. Niektórzy kompletnie nie potrafią wychować z kulturą. Widziałam zagrywki maluchów którzy mieli po 4-5-6 lat i łapałam się za głowę. Ale kto im daje na to pozwolenie i tak uczy? Rodzice. Wszystko zaczyna się od podszewki.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Gość stara baba

Tak, tego braku kultury i szacunku uczą rodzice. Zamiast nauczyć w wieku 4-5lat dziecko choćby tego, aby wytrzymało, wysłuchało to się w najlepszym razie mówi: on jeszcze malutki albo podkreśla zdolności przywódcze dziecka (które tak ładnie rozwala zajęcia nawiasem mówiąc).  Wielu rodzicom tak wygodnie, żeby piać na ich chwałę, bo ich nie obchodzi tak naprawdę nic innego. Potem na lekcjach zdalnych taka hołota przeświadczona o własnej racji, która nie nauczyła własnego dziecka minimum kultury (bo sama się przekrzykuje na codzień) rządzi i psuje tak, że inne dzieci nie mogą się uczyć. Nie wiem, jak te dzieci mają przyswoić tę wiedzę, jeśli wprost im się pokazuje, że mają prawo kwestionować konieczność włożenia wysiłku w naukę.

Odnośnik do komentarza
32 minuty temu, Gość stara baba napisał:

Tak, tego braku kultury i szacunku uczą rodzice.

Nic z tym się już nie zrobi. I to nieprawda że szkoła też wychowuje. Wzorce bierze się od rodziców, rodziny. Szkoła nie może tego dać.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...