Skocz do zawartości
Forum

Chcę uciec


Rekomendowane odpowiedzi

Mam 27 lat i jestem z mężem po ślubie 4 miesiące. Od dwóch lat mieszkamy u jego mamy. Ojciec jest bezdomnym alkoholikiem w tej wsi. Mieszka z nami ciotka, stara panna z brakiem poczucia humoru, chora na raka jelita. Co drugą noc jest też najmłodsza siostra z narzeczonym i dość często przyjeżdżają najstarsza córka z mężem i dzieckiem oraz syn z dziewczyną. Mama ma małe gospodarstwo. Krowa, byk, kilka kur i świń. Ona z tego żyje, z tego będzie miała emeryturę. My zajmujemy pokój na strychu. Wygląda to tak że jest dach, goły eternit i na końcu tego strychu stoi pokój. Kuchnia i łazienka są na dole u teściowej. Więc po kąpieli przechodzę przez strych gdzie panuje temperatura taka jak na dworzu. W pokoju mamy popękane ściany i stare sypiące się okno. Gdy śpię od ściany to czuję jak ciągnie chłód ze strychu. Płacimy za to 600zł miesięcznie i to za wszystko, woda, prąd, ogrzewanie, no i jedzenie. Ja i tak mało tam jem. Za swoje pieniądze kupuje sobie śniadanie do pracy i coś do odgrzania. Z mężem znaliśmy się ze studiów. Chodziliśmy ze sobą i mieszkaliśmy razem przez dwa lata. Skończyliśmy studia i mieliśmy szukać pracy w jego okolicach. Ja znalazlam ją bardzo szybko i przenieśliśmy się tymczasowo do jego mamy, on zaczął pracować u znajomego na budowie, obecnie jest bezrobotny. Codziennie wracając z pracy zapierdziela na tym gospodarstwie, a to gnuj jest do wywalenia i takie tam. Nie wiem w którym momencie to tymczasowe mieszkanie przerodzilo się w sytuację bez wyjścia, tak przynajmniej mi się wydaje. Może ktoś tu mi pomoże. Wielokrotnie rozmawiałam z mężem a wcześniej narzeczonym że nie czuje się tam jak u siebie i nie chce żeby tam był mój dom, że inaczej się umawialiśmy. On mi ciągle powtarzał że czuję się odpowiedzialny za ten dom, że mama sobie nie poradzi, że on nie chce żeby dom dziadków został sprzedany. Mojemu mężowi bardzo zależy na tym miejscu a ja się tam strasznie męczę psychicznie i ze względów beznadziejnych warunków. On chce wyremontować ten strych, co uważam za stratę czasu i pieniędzy bo za to mielibyśmy coś swojego, a ja nie chcę żyć z jego matką i ciotką. Nie chce mieć tam dzieci. Z własną mamą nie chciałabym mieszkać a głupia zgodziłam się żeby mieszkać w takim miejscu. Tam na sniadanie trzeba zejść na konkretną godzinę już w ubraniu, nie ma mowy żeby połazić w piżamie i zjeść sobie w wyrku. Aktualnie każdy wolny dzień spędzam w pracy za co szefowa mi na szczęście płaci. Wychodzi mi ponad 240-250h miesięcznie. Nie czuję się w tym domu swobodnie. Jak byłam chora i nie mogłam mówić to chciałam zostać w łóżku a mój mąż koniecznie chciał żebym się ubrała i zeszła na sniadanie, nie miałam siły się kłócić. Mam problemy z kolanami. Nie byłam w stanie prowadzić auta. Normalnie to mąż jedzie z żoną na rehabilitację a ten nie. Postawił mnie przed faktem dokonanym i pojechała mamusia. Raz próbowałam przeprowadzić z rodziną rozmowę. Wtedy ich mama słabo się czuła więc wszyscy przyjechali. Poprosiłam żeby mnie nie oceniali a spróbowali zrozumieć. Tłumacze że my nie mamy swojego życia, że jestem wdzięczna za to że mogę mieszkać i nie jest mi źle, tylko to nie jest moje miejsce nie jestem u siebie i nie chce być, że zastanawialiśmy się nad wyjazdem za granicę żeby zarobić na swój dom. Nikt się do nas nie odzywał kilka dni. Matka chodziła i płakała. Szwagier powiedział że odebrał tą rozmowę jakbyśmy nie chcieli kontaktu z rodziną. Mam już dość. Nie mam swojej łazienki. Prania nie mogę robić kiedy chce. Nie mam żadnej swobody. Nie pamiętam kiedy kupiłam sobie jakiś ciuch, kupuje w lumpeksach, bo teściowa wiecznie to krytykowała. Sama pochodzę z patologicznej rodziny gdzie ojczym nadużywał alkoholu i nas bił. Bardzo szybko byłam samodzielna i sama wynajmowalam mieszkanie a utkwiłam w takim bagnie. Chciałabym mieć dzieci, no ale gdzie? Czasem zastanawiałam się czy gdybym coś sobie zrobiła czy mąż by wziął się w garść i od razu wyprowadził ze mną. Często sobie wyobrażam że uciekam. Sama bo już nie wiem czy z nim będzie mi tak dobrze jak przed wprowadzką do jego matki. Nie radzę sobie z emocjami, tam nic nie wolno powiedzieć. Moja teściowa powinna się leczyć a nie ja. Jak mąż słyszał że płacze i mówię mojej mamie że żałuję tego wszystkiego, że nie wiem czemu na to się zgodzilam, że odechciewa mi się żyć to mi zrobił awanturę że czemu się skarże, czy tak mi źle a ja na to że tak, jest mi źle i jestem nieszczęśliwa. Rozmowa zawsze przebiega w ten sposób że na koniec to ja czuję się winna? Czy to jest moja wina? Czy nie mogę mieć planów i myśleć czasem o sobie? Pomocy

Odnośnik do komentarza

Weź się spakuj i uciekaj stamtąd jak najprędzej - przecież skazaniec w więzieniu ma lepiej niż Ty. Jeśli mężowi będzie zależeć na Tobie, to ruszy za Tobą - może nie od razu, ale jak za tęskni i sobie to poukłada.
Jeśli tam pozostaniesz, to zwariujesz - ci ludzie są zacofani i pozbawieni empatii.
Nawet nie żartuj, że to jest Twoja wina.
Jesteś w bagnie i jeżeli nic z tym nie zrobisz, to będzie coraz gorzej - nie zmusisz się do pokochania tego miejsca, a zwłaszcza tych ludzi.

Odnośnik do komentarza

Musisz sama podjąć konkretną decyzję, wynająć sobie małe mieszkanko, mąż dołączy lub nie, może np. do mamy przyjeżdżać, bo się psychicznie wykończysz.

Znam przypadek , gdzie mąż dojeżdżał 20 km codziennie do pracy we własnym gospodarstwie, mieszkali w mieście, bo żona nie chciała mieszkać na wsi i to w swoim.

Teściowa widać do śmierci będzie trzymała się tego gospodarowania ,skoro syn pomaga, a mogłaby ziemię wydzierżawić, nie wiem w jakim jest wieku, czy dostałaby emeryturę, lub zapisać synowi, wtedy by mógł inwestować w swoje,
ale to jest jej wybór.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze po co inwestować w dom ,który tak naprawdę należy do wielu krewnych i to z różnych pokoleń.Po drugie dziwi mnie wasze myślenie ,wszak jesteście po studiach.Po trzecie pewnie najwyższy czas by mąż zrozumiał ,że najwyższy czas budować swoją rodzinę i dopiero później pomagac mamie ,cioci .....Pamiętam taką sytuację jakieś 5 lat temu w górach ,gdzie od czasu do czasu pomieszkuje.Młode małżeństwo po studiach wprowadziło się do teściów.Nieświadoma młoda żona zrobiła w niedzielę przepierke swojej bielizny i wywiesila pranie obok domu.To tak zniesmaczylo teściów ,że zrobili "wojnę" którą w górach można było słyszeć na wiele kilometrów.To był ostatni dzień pobytu tego młodego małżeństwa w tym domu.I pewnie to ich nie tylko zjednoczylo ,ale także uratowało.

Odnośnik do komentarza

Ślub po to żeby zalegalizować związek. Ale on mi tylko zamydlił oczy na jakiś czas. Przez to że oszczędzaliśmy na wesele wszystko przygotowywaliśmy sami, mój mąż miał argument żeby u mamusi jeszcze zostać więc przez parę miesięcy czekałam. Nikt nam nie pomagał. Potem miałam obiecane że po ślubie. Zaraz po ślubie zaczęło się zmieniać że wyremontujemy górę, a potem się wybudujemy. Ale ja zaczynam się zastanawiać po co mamy to remontować skoro te pieniądze wolę włożyć w coś swojego albo wynajętego i mieć święty spokój.

Odnośnik do komentarza

Szczerze to nawet jeśli od samego początku wprowadzając się tam bym wiedziała że mam tam zostać na zawsze to po jakimś czasie też bym miała dość. Chciałabym pomóc mojemu mężowi. Żeby wrócił do obiegu, miał pracę, był znowu wesoły i chciał mieć swoją rodzinę. Nasi rodzice zawsze mogą na nas liczyć. Wydaje mi się że normalne jest żeby wyprowadzić się od rodziców chcąc założyć rodzinę. Może naprawdę nie potrafię się poświęcić. Nie wiem czy jest to zbyt samolubne z mojej strony.

Odnośnik do komentarza

Sama musisz, zdecydować co robić, musisz myśleć też o sobie, umiarkowany egoizm ,nikomu nie zaszkodzi, a pomoże.

Jesteś też za bardzo posłuszna, żebyś nie mogła zejść na śniadanie kiedy chcesz ,tym bardziej jak się źle czujesz, to już lekka przesada, chociaż rozumiem ,że wspólny posiłek jest ważny ,ale bez przesady.

Rób swoje ,chociaż to nie podoba się teściowej ,tak samo z ciuchami, przywyknie, a mężem też czasem trzeba iść na kompromis, ale nie możesz być całkowicie podporządkowana, bo sama widzisz ,jak się czujesz.

Odkładaj większą część swoich zarobków,a mąż niech inwestuje w ten remont ze swoich.

Może wtedy psychicznie lepiej będziesz się czuła.
A ile lat ma teściowa?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

56. Za 4 lata emerytura. Przez to że tam mieszkam już czuję do niej straszną niechęć i pewnie czasem ona nie chce źle a ja już wszystko odbieram jako atak. Ona nie jest zła. Nikt mnie nie wyzywa ani nie wylicza mi. Ale i tak nie czuję się tam wolnym człowiekiem. U siebie sprzątam kiedy chce i jak chce. Gotowanie jeśli nie będę czegoś wiedziała to zadzwonię i zapytam bo kiedyś czasem tak robiłam. A teraz mi mówi co jak mam zrobić jakbym nic nie umiała. Pranie jak powiesił na strychu zamiast na dworzu to za leniwa. Jak poszłam na zakupy do lumpka to że jakby ona była taka rozrzutna to by nie miała dla dzieci. Kurde ale ja nie mam dzieci i kupuje odzież na wagę w najtańsze dni! Mało tego. Ona najlepiej dzieci wychowała na całym świecie i im swoje życie poświęciła. Jak każda normalna matka. A jak dowiedziała się że ojczym w domu nas bil to tak skrytykowala moja mamę że nie wiedziałam co powiedzieć. Potem w nocy płakałam. Za każdym razem jak tam wracam to proszę o sciszenie tv i pewnego razu powiedziała że ja się tam wprowadziłam i mam jej zasady akceptować. A innym razem zaczęło się w zastać o gotowaniu, że mezowi powinnam codziennie gotować to ja na to że jak mam wolne to gotuje a codziennie mu będę gotować jak będziemy u siebie, to ta że mieszkam tu to jestem u siebie. Suknie ślubną kupiłam pół roku przed ślubem, używaną i sama ja przerabialam to do dnia ślubu jak widziała że jem coś słodkiego to słyszałam żebym uważała bo już mam suknie. Ważę parę kg więcej ale dobrzei z tym. Mam 164 i 65kg w porywach 67kg więc bez przesady. Ciągle teraz pyta kiedy dziecko to mówię że nie mamy warunków i dzieci będziemy mieli u siebie.

Odnośnik do komentarza

Mąż pracuje na czarno a po za tym robi u swojej mamy. Ja faktycznie wracam wieczorami. Nawet jak mam wolne to robię obiad i wszystko sprzątam. Chodź nieczęsto zostaje. Wolę jechać do pracy. Ciotka nic nie zrobi bo na chorobowym jest. Nawet firanek u siebie nie powiesi bo jak spadnie ze stolka to niby mogą jej zarzucić że pracowała. Według mnie to śmieszne. Chcę namówić męża na pójście na terapię. Tam osoba niepowiązana z żadnym z nas będzie mogła wysłuchać obu stron i wtedy pomoże nam obu. Mąż wtedy zobaczy że mam swoją rację a ja dowiem się co robię źle. Wierzę że w końcu będzie dobrze tylko do tego czasu jest ciężko wytrwać.

Odnośnik do komentarza

Zarejestrowany jako bezrobotny i szuka pracy w zawodzie z czym ma problem. Gdyby miał umowę to moglibyśmy postarać się o kredyt na dom. Jutro jedzie złożyć papiery do dwóch firm. Jedna blisko mamy druga bliżej mojej pracy.
Czy taka terapia jest płatna? Gdzie szukać miejsc i osób do których mogłabym się zgłosić. Wyczytałam coś o mopr. Tylko nie chce żeby jakieś ośrodki społeczne się tym interesowały. Wolałabym po cichu to załatwić.
Jak droga może być taka terapia i ile powinna trwać?

Odnośnik do komentarza

Mama ma 54 lata, więc jeszcze może pożyć ze 40-ci.
Najwyższy czas, abyście teraz uregulowali pewne sprawy.
Jeśli macie tam być i mieszkać, to mama powinna ten dom przepisać na was, a przynajmniej większą jego część. Np 4/5.
Wtedy praca męża, wasza inwestycja w remont /np. strychu/ ma sens, bo będziecie na swoim.
Inaczej może się okazać, że mama przepisze dom na ukochane dziecko - ale to nie będziecie wy.
A sporo było takich opisów, nawet tu, na tym forum.
Pracował, harował, a dom trafił do kogoś innego.
A oni zostali z niczym.

Jeżeli będziesz miała poczucie, że dom jest wasz, to łatwiej ci będzie tolerować starszą panią. Do tego w trakcie remontu, możesz sobie zrobić miejsce na własną kuchnię i łazienkę, gdzie będziesz swobodnie się czuła.

Jeśli mąż się nie zgodzi, to chyba nie będziesz miała innego wyjścia, jak tylko wyprowadzić się.
Ja mieszkałam rok u teściowej i w pewnym momencie powiedziałam - wyprowadzamy się, albo bierzemy rozwód. Wyprowadziliśmy się.
Czasami trzeba twardo postawić sprawę.

Odnośnik do komentarza

Nie liczę na to. Nie chce nic otrzymywać. Chcę na wszystko zarobić sama, wraz z mężem. Pragnę żeby wszystko co osiągniemy zależało tylko od nas i żebyśmy nie musieli się przed kimkolwiek płaszczyć żeby to mieć.
Zdarzenie z ostatniej chwili... W sumie to wczoraj. Leżałam u siebie bo cały czas chodzę ostatnio chora. Nie wiem czy już sama sobie wmawiam czy co jest ze mną. Mąż mamusi powiedział że na drugi dzień, tj.dziś chętnie pojadę z nią do miasta. Nie zapytał mnie nawet. To ja mu na to żeby on pojechał, na on "a czemu ja".
Zaczynam się gubić. Udało nam się wczoraj porozmawiać. Spytałam czy jeśli dostanie ta prace dalej czy możemy tam się przenieść. Że dla mnie dojazdy będą takie same a taniej będzie jak jedno z nas będzie dojeżdżać a nie oboje. No i wyjasniałam że strasznie się tu już czuję. I że to nie jest niczyja wina, że też jestem przewrazliwiona i wszystko teraz będę traktować jako atak. Że mam dość. Że nie mam łazienki, nie mam lustra żeby siebie zobaczyć. Nie mamy prywatności i że nie spędzamy już czasu sami tak przyjemnie jak wtedy kiedy mieszkaliśmy razem na studiach. Że nie może żadne z nas czekać z romantyczna kolacja, bo gdzie...z mamusia... Że kąpieli czy prysznicy wspólnych też nie bierzemy bo dziwnie tak. Że męczę się strasznie psychicznie, płacze w nocy, nie mogę spać, ciągle myślę co mogę zrobić. Że nie chce go zmuszać żeby się wyprowadził i był nieszczęśliwy. Przecież możemy w wolny dzień przyjeżdżać i pomagać. Mógłby się umówić z mamą stosownie do grafiku żeby wyreczac ja w najcięższych pracach. Powiedziałam że boli mnie iż zmarnowalam dwa lata i że jeszcze bardziej mnie boli że on chce poświęcić kolejne 4 lata. Że powinnam to zrozumieć. Mam zrozumieć że powinnam wyrzec się swoich planów, marzeń, przyzwyczajeń, zwykłej codzienności oraz macierzyństwa, bo uprzedzalam męża że nie urodze tu dziecka. Ale jak to facet. On nie czuje upływu czasu.
Zapytałam czego on chce, czego ode mnie oczekuję, po co się ze mną ożenił skoro nie chce zakładać rodziny. Usłyszałam że mnie kocha i że nic nie wie. On nie wie co go tu tak trzyma. Że żałuje że się tu wprowadziliśmy bo wcześniej jak byliśmy osobno to było łatwiej a teraz odejść jak już tu przyszedł jest ciężko. Zaproponowalam terapie ale nie wiem co z tego będzie.
Naprawdę pragnę żeby on był przy mnie szczęśliwy. Nie chce go zmuszać. Sama też nie chcę się męczyć.
Przeczytam pewnie odp która słyszałam wielokrotnie:
1)albo powinniśmy się rozstać i iść każde w inną stronę
2) albo powinnam zamknąć dziób w ciup i udawać że tu jest mi dobrze, dla męża
3) albo męża zmusić do wyprowadzki i patrzeć jak on męczy się ze mną.

Odnośnik do komentarza

Najbliże mi osoby mają mnue już dość. Ciągle tylko narzekam. Chwilę jest fajnie, śmieje się a potem znowu marudze. Nawet mówią już na mnie maruda. A w tym domu np składając mi życzenia mówią żebym nie denerwowała się już tyle na męża. Niby to wszystko w zastać ale teraz jak o tym myślę to pewnie ja jestem ciągle ta niezadowolona, tą złą której nie da się dogodzić. Zawsze są jakieś problemy. Nie miałam lekko w życiu, ale kto miał. Nie wiem czy to mieszkanie tu mnie tak zmieniło czy jestem toksyczna albo coś ze mną jest nie tak.
Teraz większość myśli zostawiam dla siebie i dopiero w krytycznym dla mnie momencie staram się zwierzyć. Przyjaciółce lub mojej mamie.
Każdy z nas podobny problem inaczej odczuwa, dla każdego będzie on miał inną skalę trudności mimo że jest ten sam. Więc ja ze swoim nie umiem sobie poradzić. Mimo że ktoś umialby sprawę postawić jasno

Odnośnik do komentarza

Trzyma cię w tej sytuacji twoje stwierdzenie ; cztery miesiące temu wzięlismy ślub ,no bo kto normalny i kochający bierze rozwód po takim czasie.A jednocześnie rozrywa ci serce świadomośc że wiesz iż nic nie zmieni się na lepsze przez najbliższe kilka lat .

Odnośnik do komentarza

Oni wszyscy trzymają się razem, dogadują się, a ty czujesz się jak to piąte koło u wozu. I czujesz się coraz bardziej nieszczęśliwa, bo nikt cię nie rozumie.
Nie rozumie, że chcesz żyć ze swoim mężem, a nie z całą rodziną. Chcesz mieć trochę prywatności i intymności. Chcesz poczuć się w tym związku ważna, a czujesz się coraz bardziej wypychana.
On ma oparcie w rodzinie, ty nie.
Chyba masz dobre serduszko, bo nie chcesz pozbawić go kontaktu z rodziną, chcesz, aby im nadal pomagał, tylko błagasz wręcz o trochę uwagi dla siebie.

Jest źle i podejrzewam, że będzie coraz gorzej. Nie zmieni się nic, jeśli nim "nie potrząśniesz"
Ja proponuję.- wynajmij sobie jakieś mieszkanko, albo choć pokój. Wyprowadź się . Daj mu wybór, niech się zastanowi, czy chce być z tobą, czy zostaje.
Daj mu miesiąc na podjęcie decyzji, nie czekaj w nieskończoność.
Bądź twarda i spokojna. Nie płacz, nie rozpaczaj. Tu się decyduje całe twoje obecne życie, jak zaczniesz histeryzować, to przegrasz.
Powiedzą - nie tylko maruda, ale i histeryczka. Nikt ci nie będzie współczuł, bo oni już tworzą "sitwę"

Jeśli nadal cię kocha, to pojedzie za tobą. Jeśli nie, to przynajmniej będziesz wiedziała, że siedząc tam dalej, marnujesz tylko czas.
Nie marnuj całego swojego życia.

Odnośnik do komentarza

Tylko mówienie komuś zrób tak a tak, często nie sprawdza się, tym bardziej w stosunku do autorki, bo do pewnych kroków trzeba mieć predyspozycie.

Twój charakter, brak charyzmy, nie sprzyja radykalnym krokom, datego ja widzę ratunek w terapii.

Skoro mąż w takich prozaicznych spawach decyduje za Ciebie i to na wyrost, zgadza się na wyjazd z teściową, to o czym tu mówić.

Jesteś cichą myszką, dajesz przyzwolenie , żeby inni decydolwali za Ciebie, to sie nie dziw, że mąż za bardzo nie liczy się Twoim zdaniem, on wie , że nie musi, bo mimo, że
Ci źle, będziesz tkwiła w tym układzie.
Ale jesteś jaka jesteś, za dobra jednym słowem, nie za mocna psychicznie i my Ciebie nie zmienimy.
Dlatego widzę jedynie nadzieję w tej terapii.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Moja koleżanka mówi ,że najtrwalsze są prowizorki i ja się z nią zgadzam. W twoim przypadku też ,tak się stało. To co miało być tymczasowym rozwiązaniem, okazało się koniec końców, trwałym pomysłem na życie, przynajmniej ze strony twojego męża. Albo więc pogodzisz się z tym i zaakceptujesz,albo znajdziesz inne rozwiązanie. Dostalas dużo rad, więc wybór należy do ciebie, bo decyzji za ciebie nikt nie podejmie.
To twoje wybory i twoje życie. Życzę ci aby było udane.

Odnośnik do komentarza

Udało mi się porozmawiać z mężem. Otworzył się przede mną. Powiedział że boi się porozmawiać z mamą i rodzeństwem. Przez tamtą sytuację. On boi się że rodzina go nie zrozumie, że odwrócą się od niego, że obrażą się. Chyba że tylko tak mi powiedział żeby ugrać u mnie a nie przyznawać się że on poprostu chce tam zostać. Już nic nie wiem.
Nie śpię w nocy, czuje ból. Jak staram się zasnąć to bardzo szybko i mocno bije mi serce, boli w klatce piersiowej, piecze i kłuje. Nie wiem czy to przez to wszystko czy co mi jest.
Oszaleje. Mam dość ;(
Nikomu już nie mówię co myślę i czuje bo się boję. Cała w środku się trzese. Zastanawiam się czy w ogóle jakiś lekarz potraktuje mnie poważnie. Wszystkie poradnie są czynne w godzinach kiedy ja pracuje. (9-20) Nie umiem sobie z tym poradzić. Mąż przyjeżdża po mnie ostatnio a kłócić się nie chce żeby uciec. Scen z torbami też nie chcę robić bo nie chce się tłumaczyć i płakać. Codziennie myślę i wyobrażam sobie tą rozmowę, to jak wychodzę stamtąd.
Czy jestem psychicznie chora czy co?

Odnośnik do komentarza

Nie jestes psychicznie chora tylko jestes słaba emocjonalnie. Twoje hertzklekoty serca swiadcza tylko o tym, ze dorabiasz się nerwicy, a nie umiesz przeprowadzac swoich spraw. Skoro czujesz i wiesz, ze nie chcesz tam mieszkac, to nie masz co sobie tego wyobrazac i dołowac się tymi wyobrazeniami tylko powolutku to sobie przygotowac- pracujesz to nalezą Ci się dni urlopowe o których nie musisz powiadamiac rodziny, tylko w tych dniach ( najlepoiej biorąc po pól dnia urlopu) poszukac sobie wczesniej upatrzonego pokoju (przez internet, telefonicznie), obejrzec go doklasdnie wypytac o warunki finansowe - czyli ile za pokój, ile za media, jakie warunki do korzystania z kuchni, z pralki, jaka cena jesli by mąz za np, miesiąc się tez wprowadzil do Ciebie, jakie duże łożko ( czy we dwoje będzie Wam wygodnie), czy jest internet. Trzeba bardzo dokladnie wypytac o wszystko i obejrzec wszystko aby miec przekonanie ze nie trafilas z deszczu pod rynne i, ze podolasz finansowo.

Co Ci da denerwowanie się w domu i żadne działanie?

Odnośnik do komentarza

Podejmij decyzję i zacznij działać.
Nie ma sensu denerwowanie się, przeżywanie, bo w końcu wylądujesz w szpitalu, a nic nie zdziałasz.
Znajdź pokój / mieszkanko/, wynajmij je. Powoli zacznij się przeprowadzać , jedna torba co rano, po pracy ją tam zawieziesz.
Panicznie boisz się rozmowy, to napisz mu list. Zacznij właśnie od tego, że boisz się rozmowy, a nie masz sił już tu mieszkać. Powiedz, że czekasz na niego, podaj adres. Dodaj, że go kochasz.

Bądź silna, jeśli chcesz zmienić swoje życie. Zacznij działać, a nie panikować.
Nie zmarnuj całego życia, przez strach przed zmianami.
Działaj.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...