Skocz do zawartości
Forum

Bezradność i lęk


Gość Danuta718

Rekomendowane odpowiedzi

Mam totalny mętlik. Nie, chyba nie chcę pomocy, choć może podświadomie jednak chcę, sama już nie wiem. Jak w temacie, jestem bezradna i odczuwam lęk. Czemu? Bo nie wiem co będzie jutro, a właściwie dziś, lęk, bo boję się niezrozumienia, nie pozwala mi zasnąć. Dziś jest naprawdę źle, takiego lęku nie odczuwałam nidy. Chcę jej wysłać smsa, wyrzucić żale ale boję się że się odwróci, że nie zrozumie, chociaż to bliska rodzina (nie mieszkam z nią) to boję się że znów skrzywdzi. Ponownie. Może faktycznie chce dobrze, może to nieświadome, ale jej słowa... przeczą czynom, albo na odwrót, jak kto woli... bezradność, poczucie osamotnienia. Mam wrażenie że tak naprawdę nikogo nie obchodzę. W pracy może wykazują jedynie zrozumienie. Pewnie w trudnej sytuacji wyciągnęli by pomocną dłoń. Ale rodzina, widzę głównie ich egoizm, nie pamiętam by powiedzieli coś miłego, nawet jak powiedzieli to w oczach potępienie... miłe chwile? A były takie? Nie widzę celu w życiu, nie wierzę nawet że ktokolwiek pomoże, tak z serca a nie dla pieniędzy... bo ktoś kazał... tak na pokaz... widzę tylko pogoń za pieniędzmi. Czy jakiś mężczyzna mnie zechce jak pozna moją historię? Pewnie się odwróci, jak każdy w końcu. Nawet pisząc tu nie wierzę że ktokolwiek wyrazi zrozumienie. Rano pewnie to minie, albo i nie, bo to już głęboko tkwi. Poczucie że nie mam nawet swojego kąta bo nawet o kolorze, wystroju Ona zdecydowała. Ja nie mam nic do powiedzenia, kolor ochydny, seledynowy, przywodzi na myśl wymiociny, aż nie chce się tam mieszkać, wszystko Ona wybiera, zero uzgodnienia, bo w końcu to Ona się zna, my się nie znamy, ani pieniędzy nie mamy. Masz pieniądze? To remontuj a jak nie to się nie wtrącaj. A co jak wyremontujemy? To źle tamto źle, jak by nie było i tak będzie źle. Masz jakiś problem? Dzwoń do mnie ale zaraz żal bo Ona ma całą rodzinę na głowie. Hipokryzja. Szkoda słów :P. Może rano będzie dobrze, mam nadzieję bo nie chcę się tak czuć. To okropny stan. Głowa boli, chyba zły znak, kiedyś tak zaczęła się silna depresja. Tydzień leżenia, bo ciągle boli, lekarze coś ukrywają, jest jakieś ognisko, czyżby rak? Rano minie, to tylko depresja, będzie dobrze, musi być dobrze... chcecie wysłać na terapię? Nie wierzę że pomoże, byłam u psychiatry to odebrała telefon, skrzyczała i dosłownie pokazała dzrwi. Czy naprawdę każdy taki jest? Nie wierzę że nie, nie wierzę że ktoś chce pomóc, i tak się odwróci, jak każdy... ale muszę wytrwać, moja jedyna nadzieja...

Odnośnik do komentarza

Ona, to mama?
Ty pracujesz, więc jesteś osobą dorosłą.
Jesteś od niej zbyt uzależniona psychicznie, twoje reakcje są nadal dziecinne.
Kolor pokoju ci się nie podoba, przemaluj go! Kup farbę, pędzel - nie będzie to wielki koszt, jeśli sama to zrobisz. To łatwe!
Zamartwiasz się, co ona by powiedziała? A czy robisz to dla niej, czy dla siebie?
Tobie się podoba, więc zacznij wyżej cenić swoje własne zdanie, nie jej. Że sobie pogada?
Pewnie tak, ale jeśli nie będziesz się tym przejmowała, to spłynie to po tobie. Można się tego nauczyć, wymaga to tylko trochę pracy nad sobą. /porad szukaj w internecie/
Jej nie zmienisz, ale siebie, możesz.
Naucz się nie przejmować, zwalcz to uzależnienie, jesteś dorosła!

Odnośnik do komentarza

Nie, ,,ona" to nie Mama. Mamę, gdyby żyła, gdyby nie chorowała to kochałabym nad życie, nie, źle przecież nadal ją kocham choć nie żyje. Niestety jest nas dużo więc nie mogła nam poświęcić dużo czasu. Dużo chorowała, w końcu ,,przyjaciel" odebrał jej życie. Oddałabym chyba wszystko, może prawie bo trzeba mieć zasady, aby była z nami.
To najstarsza siostra nam matkuje. Ale czemu aż tak bardzo ingeruje? Mam sprzeczne uczucia. Zasiała chaos sprzecznymi słowami. Chyba nie zdaje sobie nawet z tego sprawy. Nie mam pojęcia co nią kieruje. Zapewnia o trosce ale słowa, słowa, słowa... Strasznie sprzeczne... Wpierw mówi że chce dobrze, że stara się jak może a my strasznie niewdzięczni a potem że w du.ie ma nas.. Może faktycznie nie potrafimy tego docenić. W końcu sporo się zgadza z tym co mówi. Ale to wtrącanie się do przecież w końcu naszych pieniędzy. Sama nie pracuje, mąż utrzymuje. Jeździ tylko po wczasach. Tak to wygląda. Faworyzuje swoją chrześniaczkę(mieszka z nami), w końcu to jedyna jaką ma. Dla niej nic nie szkoda, to ze względu na nią tu remontuje a nasze uczucia nie obchodzą ją. Chyba nawet ją buntuje, nie wiem, tak to wygląda. Wczoraj była. Przywitałam się. Nic nie odpowiedziała tylko plecami odwróciła. Znak że się obraziła?czy może przesadzam? Na innym wątku ktoś napisał patologia. Popieram. Straszna patologia. Ale każdy po części się przyczynił... Mam w tej chwili wyrzuty bo może niesprawiedliwie ją osądzam. Może to faktycznie my ponosimy winę. Sama już nie wiem, przecież niejeden błąd popełniliśmy. Może tak już ją nerwy ponoszą że tak reaguje. Może faktycznie chce dobrze, też w końcu tyle pomogła. Uzależniła nas od siebie. Bardzo. Ale to w końcu siostra, trzeba się wspierać wzajemnie. Tylko słowa ciągle powracają. Niby tylko słowa ale bardzo ranią... w innym wątku ktoś napisał że słowa nic dziś nie znaczą. Bardzo znaczą. Czyjeś mam gdzieś, niech gada, może co chce. Gorzej gdy ktoś ci bliski tak rani. Bo słowa, choć niby nic nie znaczą jednak mają swoją moc...

Odnośnik do komentarza

hej, troche Cie rozumiem... taki lęk niewiadomo przed czym... mam to ale rzadko(zdarzylo sie z 10 razy) od pół roku. Czasem nie wiem po co zyje, nie widze piekna..szczegolnie gdy wszystko nie wychodzi...a mieszkac z kims to masakra... gdzie kucharek 6 tam nie ma co jesc... kazda kobieta potrzebuje byc pania swego domu... ja zas zle sie czuję sama ze sobą..mam dni ze jestem w miare aktywna..ale dzis.,..czulam sie dziwnie. Tak nijak. Tesknie za czasami jak bylam mlodsza...bo teraz nie czuje sie zdrowa..mimo ze choroby jako takiej nie mam...to samotnosc i depresja zabieraja chec zycia...a jak bylam mlodsza to nie bylo wazne czy sie umylam czy ogolilam...czy pomalowalam sie...liczyła sie pomysłowość i szalonie spędzony dzień..dzieciństwo miałam epickie,,, <3

Odnośnik do komentarza

lilaaaa
masz racje, slowa mają moc... szkoda ze ludzie ich nadużywają, mówią kocham Cię a traktują to jako przelotną milosc, jak nie to następna... Owszem slowa maja ogromną moc i wpływ, szczególnie czyjeś słowa...

Czyjeś słowa (sąsiadów, znajomych, dalszej rodziny) mam gdzieś. Jednego z majstrów podpuszczam. To źle? Zapewne, ale po co się wtrąca? Jeśli się pcha między żmije niech spodziewa się ukąszenia :P. Ale to taka ludzka natura że plotkują, jeden więcej drugi mniej. To słowa najbliższej rodziny ranią. Czy robią to świadomie? Nie wiem. Zwłaszcza ta siostra ,,matka" rani. Można by nawet rzec, że manipuluje nami. Czy kiedyś powiedziała coś miłego? Chyba nie, inych obdarza uśmiechem, dobrym słowem, a nas? Nie pamiętam żeby powiedziała coś miłego, za każdym razem coś nie pasuje. Chyba postawiła za punkt honoru robić nam przykrość. To chyba taka jej natura.
Przygotowałam sms-a dla niej ale nie wysłałam jeszcze. Sama nie wiem czemu. Może się obawiam że zrani? A może boję się niezrozumienia, albo to jej nie chcę ranić bo mimo wszystko to siostra? Właściwie nie mam nic do stracenia. I tak się gniewa. I tak się nie odzywa. I tyle żali mam do wylania ale to tak dużo... postępujemy źle, wiem że inaczej niż inni postępujemy. Zresztą część ,,prawdy" wiemy od niej. Że jesteśmy lenie i brudasy? Naprawdę? Wstawanie o 3 w nocy to dla niej lenistwo? Że pracujemy na własne utrzymanie to naprawdę lenistwo, mnie ludzie chwalą że tak ciężko pracujemy, że tyle paczek zawsze dźwigamy, czyżby klamali? I ciągle powraca pytanie: czy naprawdę chce naszego dobra czy coś innego nią kieruje? Tylko ona to wie...

Odnośnik do komentarza

Pewien chłopak okazuje mi zainteresowanie ale już powoli znów się wycofuję. Może to tylko taki żart? Zakład? A może to drwina a ja to źle odbieram. Wczoraj mnie zagadnął. Ot, luźna pogawędka, nic szczególnego a jednak ucieszyła bo nawet jak się mylę to jakieś zainteresowanie wykazuje. Nieważne że źle odbieram. Ale wraz nie ufam, chyba nie potrafię ufać. Komuś? Sobie nie ufam! Znów bez sensu coś palnę. Ona się dowie i znów wypomni i znów i znów... nawet wspomniała wodę z Biedronki za 1 zł. Na Boga, za 1 zł! Ze wszystkiego, WSZYSTKIEGO! rozliczy. Nie umiem oszczędzać, wydaję na bzdury ale czemu tak się czepia? Nie chcę jej znać, i tak się odwróciła. Jak przyjeżdżała to zawsze strach, bo to, tamto do zrobienia, czepi się jak zwykle. Jednak nie chcę jej znać, za bardzo rani...

Odnośnik do komentarza

Sama nie potrafisz rozeznać się w swoich uczuciach.Masz pretensje, że faworyzuje chrześniaczkę, czyli oczekujesz pomocy, bo ona powinna dawać po równo, jednocześnie nie chcesz jej wtrącania się ..itd..
Jedno jest widoczne, czujesz do niej niechęć, a to siostra wyczuwa. Pewnie dla tego zachowuje dystans i jest oschła w stosunku do ciebie.
Czy masz rację?
Pewnie tak, bo bolą cię jej słowa.
Ją pewnie boli twój wrogi stosunek do niej.
Chyba powinniście porozmawiać, wyjaśnić pewne sprawy.
Np. sprawa remontu - powiedz jej, że doceniasz jej pomoc i jesteś jej wdzięczna, jednak wolałabyś, by pewne sprawy, takie jak kolor pokoju, uzgadniała z wami. Przecież wy tam mieszkacie, a kolor wnętrza, jest ważny.
Ale przed rozmową zapisz te punkty, które są istotne. Powinnaś się poważnie przygotować do rozmowy.
W twoich wypowiedziach jest dużo żalu, a za mało konkretów.
Rozmowa musi być konkretna, żadnych pretensji, tylko to, co jest istotne.

Odnośnik do komentarza

Nie potrafię z nią rozmawiać. Pewnie już mocno się do niej uprzedziłam, ale lata takiego postępowania zrobiły swoje. Zresztą my zawsze byliśmy gorzej traktowani. Pewnie z tego powodu też pozostał jakiś żal, ma jeszcze jakiś wpływ, być może w większym stopniu niż mi się zdaje. Tylko ona potrafiła się wybić, może dlatego że najstarsza. Zawsze miała opinię ,,wyszczekanej". Natomiast ja zawsze miałam poczucie że jestem niechciana. Zdaję sobie sprawę że jestem dzieckiem przypadku. To chłopak był wyczekiwany. Ja to taki ,,wypadek przy pracy". Stąd poczucie niechcenia, braku akceptacji. Zawsze się podkładałam. Ktoś coś zarzucał? Glowa w dół i milczenie bo przecież ma rację. No bo przecież każdy oszczędza a ja taka rozrzutna. Tyle jest do wyremontowania a ja wszystko roztrwonię. Nawet nie wiem dlaczego tak robię. Może chcę coś mieć bo inni mają? A może dlatego żeby zapełnić to poczucie niechcenia? Dopiero niedawno się otrząsnęłam. Chyba też Ona miała na to wpływ bo choć jej chrześnica zachowuje się egoistycznie, w moich oczach i nie tylko wywyższa się, ale powiedziała że też cierpi. Nie chcę żeby cierpiała i nie chcę, jeśli to prawda, bo nie wiem czy Jej wierzyć, żeby odebrała sobie życie. Jednak zależy mi żeby też była szczęśliwa, bo nikt nie chce cierpieć. Ale w pracy też mieli duży wpływ. Wyciągnęli rękę gdy inni się odwrócili. Nie tylko Jej ale i im jestem wdzięczna. Być może nawet bardziej bo pomagają i chyba z serca a nie przymusu jak to ona nieraz podkreśla.
Tylko jak zacznę wszystko wyjaśniać to wszystko to znów przedstawi swoją rację, zawsze ma wytłumaczenie, moje argumenty są bezzasadne. Wolę się poddać bo i tak mnie pokona, zawsze pokonuje...

Odnośnik do komentarza

Najprościej wysłać smsa. Już napisałam, czeka tylko na wysłanie. To co mnie najbardziej boli. To i tak nie wszystko, tylko najgłówniejsze a i tak nie, bo po co pisać i tak tego dużo. I tak pewnie nie przeczyta, a może przeczyta ale nie zrozumie? Tylko wciąż nie mam odwagi by wysłać. I tak pewnie nie wyślę. Tylko znów będę się zastanawiać czy jednak nie ma racji. I znów uznam pewnie że ma. A wystarczy nacisnąć ,,wyślij"...

Odnośnik do komentarza

troche Cie Danuta rozumiem... znam to uczucie gdy nienawidzi sie rodzenstwa... ja ostatnio nie przepadam za bratem... poprostu kiedys zartowal, byl soba...bral na zarty moje zarty i przede wszystkim staral sie byc przyjazny. Nikt tego nie pojmuje ale ja teraz z nim nie umiem pogadac, poprostu CZUJĘ od niego cos zlego, zlosliwosc...SERIO. I mimo ze to brat to jednak skoro on tak dlugo utrzymywał ten stan i dziwne zachowania, to ja juz nie mam nadziei ze sie zmieni. Ogolnie jest to niby dobry brat. Chodzi o to ze czasem wyczuwam w nim falsz. Jak gdyby nie byl to brat a obcy czlowiek ktory nie akceptuje mnie jaką jestem.. Nie znamy dokladnie swoich sytuacji, ale Danuta wystarczy ze powiedzialas ze siostra wami rządzi to ja wierze , wiem ze macie ciezko.. Mam nadzieje ze wkoncu to minie ze bedziesz miala dom marzen i kochajacego meza ktorego bedziesz najwiekszym marzeniem.... Pozdrowienia i trzymaj sie!

Odnośnik do komentarza

Lilaaaa dziękuję za słowa wsparcia :). Jednak jak na początku napisałam to mija. W końcu to siostra, ta sama krew. Mimo że rani słowem, pomaga czynem. Była złość, żal ale już ochłonęłam. Bo tak jak wspomniałam, w świetle dnia to inaczej wygląda. Bo w nocy widzi się tylko ciemność, a więc i strach. Staram się zrozumieć, wyjaśnić. Jednak nie jest zła, też ma prawo do złości. Widocznie nie radzi sobie z tym wszystkim dlatego tak postępuje. Ale trzeba trochę to zmienić, bo najwyraźniej się zagalopowała.

Współczuję Ci brata, nie znam sytuacji ale mam nadzieję że będzie dobrze. Zresztą w życiu jest tak że dziś masz pod górę a jutro ostro z góry. Jednak życzę jak najwięcej ,,z górki". Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza

Napisałaś o mężu. Ale każdy wątpi. Chyba i ja zwątpiłam. No, może nie każdy, w pracy wręcz dopingują. Wytykają co jest źle ale czuję, po prostu czuję że chcą dobrze. Tylko ten brak zaufania. Byłam ufna, za bardzo. Przez swoje głupie zachowanie straciłam je. Ten chłopak co o nim pisałam niby wykazuje zainteresowanie ale jest obawa. Może to tak naprawdę nie zainteresowanie tylko kpina? Nie umiem ocenić, w końcu nie mam doświadczenia w takich sprawach...

Chyba depresja mnie łapie, głowa cały dzień boli, brzuch też, choć może to jakaś poważna choroba, tylko tym razem się nie poddam... Bo już to przerabiałam. Szpital, badania, leżenie w łóżku, strach bo coś poważnego...
Ale w końcu muszę zaufać bo nie może tak być całe życie...

Odnośnik do komentarza

Szanowna Danuto. Z dużą uwagą przeczytałem wszystkie Twoje wpisy. Użalasz się bardzo nad sobą, jesteś skoncentrowana jedynie na sobie i swoim nieszczęściu. Brakuje Ci wiary, że cokolwiek jesteś w stanie zmienić w swoim życiu. Oczekujesz by za Ciebie zrobili to inni, choć też w to nie wierzysz. Ja nie będę użalał się nad Tobą jeśli mam Ci naprawdę pomóc. Pragniesz, by to Twoja siostra się zmieniła, ale Ona nie chce. Jest Ci z Nią niedobrze, ale boisz się Ją stracić. To jest obraz Twoich problemów. Brak wiary w siebie, czujesz się gorsza i masz lęk przed oceną.
A teraz co dalej?
Twoja siostra nie zmieni się tylko dlatego że Ty tego chcesz. Sistra może zmienić swoje relacje z Tobą jeśli To Ty się zmienisz i postawisz jej granice, których dotychczas brakuje.
Mężczyzni będą Cię kochać jeśli im na to pozwolisz , bo przestaniesz się ich bać że Cie skrzywdzą.
Nie ma sytuacji beznadziejnych. Są tylko ludzie, którzy na własnbe życzenie czują się w tej sytuacji beznadziejnie, bo nie szukają sposobów rozwiązania problemów.
Zastanów się co dostajesz za to, że się nad sobą użalasz. To Twoje usprawiedliwienie przed sobą ze swoich słabości.
Jeśli chcesz ze sobą coś zrobić a nie tylko biadolić, jeśli chcesz się zmienić i uwierzyć w siebie to jestem gotów Ci w tym pomóc i rozpoczniemy konsultacje terapeutyczne.
Jeśli zgłosisz mnie taką gotowość informacją mailową to umówimy się na dalsze działania. Wybór należy do Ciebie.
Serdeczności :)
Edward Jakubowicz

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Panu za odpowiedź :). Tylko, choć jest dużo prawdy w ocenie, to nie jest tak że cały czas się nad sobą użalam. To nie jest tak że tylko ją obarczam, choć nietrafnie tak to ujęłam. Wszyscy tak naprawdę są współodpowiedzialnin, ja również. I nie chodzi mi o ciągłe użalanie się nad sobą bo kryzys już minął. Sądzę że chciałam tylko znaleźć odpowiedź na pytanie czy siostra pomaga z serca czy czym innym się kieruje. Znalazłam już odpowiedź, inny użytkownik podsunął ją, nieświadomie, i jest ona pozytywna :). Taką ocenę chciałam usłyszeć. Przywraca Pan wiarę w prawdziwych lekarzy. Ponownie dziękuję i pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Znów mam doła. Choć nie takiego jak w chwili zakładania wątku. Pewnie irracjonalnie to zabrzmi ale wczoraj znów miałam ,,proroczy sen" a dziś miałam znów bezsenną noc. Ten pies, który i tak mnie strasznie drażni ciągłym szczekaniem dziś pewnie będzie mnie dopriwadzał do szewskiej pasji. Właściciel tłumaczy że to ze starości. Jeśli to faktycznie od starości to każdemu życzę tyle energii... zastanawiam się tylko co oznacza ten sen... wyczytałam że sny odzwierciedlają nasze myśli. Ale w interpretacji jednego snu, okazał się proroczy. Boję się że i u mnie tak będzie choć obecnie to mało prawdopodobne. Śniła mi się praca, zostałam zwolniona. Ale nie przez przełożonego tylko... przez koleżankę. Nie ma absolutnie żadnego związku z moją p'racą a jednak to ona mnie zwolniła... na początku po prostu zostawiła mnie na przystanku, odjechała, niedaleko jest jakaś wioska. Chciałam wrócić do domu ale jakoś nagle znalazłam się twarzą w twarz z tą koleżanką, wtedy ona stwierdziła że ona nie musi mnie ze sobą zabierać że mogę jeździć z inną osobą. Nie mam pojęcia co to może znaczyć, nie chcę być zwolniona...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...