Skocz do zawartości
Forum

Uzależnienie 16-latka od narkotyków. POMOCY!!! PROSZĘ!


Gość ankasmietanka

Rekomendowane odpowiedzi

Gość ankasmietanka

Witam, jestem siostrą 16-letniego chłopaka. Podejrzewam, że brat jest już bardzo uzależniony od narkotyków.
Doskonale wiem, że często pali marihuanę, ale na pewno próbował także innych środków.
W pierwszej gimnazjum (jeszcze przed w okresie wakacyjnym) nakryłam go pierwszy raz przy paleniu papierosów, a później piciu alkoholu. W wieku 13 lat złapaliśmy go na mieście z chłopakiem zupełnie pijanego, prowadzonego przez innych (też niepełnoletnich i pijanych kolegów). W domu miał niezłą sielankę u rodziców, natomiast po rozmowach obiecał, że już tak się nie zdarzy. Później poznał towarzystwo z którym przesiadywał całymi dniami. Miałam podejrzenia, że regularnie piją alkohol, ale za rękę go nie złapałam, w momencie aż sam przyszedł parę razy "podchmielony". Po ok. roku czasu, jego już wtedy nagannego zachowania, jego "ekipa" wprowadziła do używek marihuanę. Wiem, że paliło ją kilku z jego kolegów (kilkukrotne wezwania policji w czasie kiedy mieliśmy dowody, że posiadają i są pod wpływem nic nie dały, po mimo, że wszyscy nie mieli 18 lat). Na początku nie widziałam, że brat też próbował, aż w końcu zaczęłam to zauważać, później już wiedziałam jak dokładnie wygląda i zachowuje się "zjarany" człowiek. Napominałam rodzicom, próbowałam rozmawiać, ale nikt mi nie wierzył, mówiąc, że tylko chcę go pogrążyć. Z biegiem czasu pojawiały się wśród ich używek coraz to nowsze, starsze towarzystwo, podejrzane typki. W domu zaczęła znikać nawet kasa.
Doszło nawet do tragedii, jeden z ich kolegów (12-latek!!!) po zażyciu środków odurzających zmarł. Dzieciaków nic to nie nauczyło. Mama zaczynała podejrzewać, że coś jest nie tak. Brat dziwnie się zachowywał, a mamę zastanawiały napady głodu lub agresja. Wagarował, nie uczył się. Zdarzyła się nawet kradzież (miał rozprawę w sądzie). Parę miesięcy później miał nawet sprawę za spożywanie alkoholu na terenie szkoły, co oczywiście nic nie pomogło.
Któregoś dnia przyznał się mamie, że (cytuję) "pali sobie trawkę, ale ona ma się odwalić, bo co jej to szkodzi, że chodzi sobie wesoły", niestety mama bojąc się reakcji taty nic z tym nie zrobiła, tylko bardzo kłóciła się z bratem.
Po wyjściu z gimnazjum (jakoś pół roku temu), w ostatni dzień wakacji wylądował na izbie wytrzeźwień, sprawy w sądzie nie miał, z tego powodu, że policja niesłusznie zatrzymała go na izbę (nie miał ukończonych 16 lat, a rodzice mieli dostać karę od której chcieli się odwoływać w sądzie, więc sama jednostka policji wycofała sprawę). Do szkoły też nie chciał chodzić, przynajmniej raz w tygodniu przychodził odurzony narkotykiem (a nie wiadomo ile razy po prostu zeszła mu "klepa" przed powrotem do domu). Mnie oczywiście nikt nie słuchał, bo i po co?
Zdarzyło się nawet, że wyszedł rano z domu i nie było go 3 dni, szukała go policja, cała rodzica. Okazało się, że uciekł, bo ukradł tacie firmowe pieniądze na spłatę długów (nie mówił za co) i jak się okazało, resztę wydał na narkotyki i wolał nie pić i nie jeść te parę dni.
W dzień swoich 16 urodzin wyszedł do szkoły, wrócił po 15 minutach. Nagle zaczął osuwać się po ścianie, wydawać dziwne odgłosy, krzyczeć po mamie, a za chwilę płakać, że jesteśmy chore psychiczne. Zadzwoniłam pod alarmowy, przyjechało pogotowie go zbadać, potwierdzili, że na pewno jest odurzony. Wezwano policję, która oczywiście ZIGNOROWAŁA NAS, mówiąc, że testu na narkotyki nie wykonają, bo "i tak nie wykryje, bo to jakieś dopalacze", a zgłoszenia nie przyjmą, bo "musza być trzy razy takie by była sprawa"... Brat zachowywał się jak chory psychicznie, wykrzykiwał takie testy, że ja wpadłam w histerię, nie mówiąc o mamie, która sama powiedziała, że nie wierzyła mi, ale ujrzała na własne oczy oblicze swojego syna. Około 4h później uciekł nam z domu, po godzinie wrócił w jeszcze gorszym stanie, zaczął mdleć, wymiotować. A potem stał się agresywny. Policja oczywiście po raz kolejny pokazała, że ma to w nosie, a pogotowie nic nie mogło zrobić.
Rodzice zgłosili go na terapię, która nic nie pomogła, a on nawet nie chciał na nią chodzić. W Sylwestra zaprosił kolegę, z którym naćpali się jak świnie, ale dla odmiany, nie marihuaną ani "magicznym tytoniem", tylko metaamfetaminę, tzw. "kryształ". W całej tej swojej "klepie" usiadł z rodzicami i przyznał się, że kradł, że ćpał, że ja miałam rację, że jest zwykłym ćpunem, mówił co brał, że głównie pali, ale wciąga też do nosa narkotyki, że chce to rzucić i się zmienić.
Na domiar złego, od pewnego czasu mama ciągle kłóci się z nim, że znów przyszedł "zbakany", ojciec już nawet z bezsilności nie reaguje, albo wygraża się, że wyrzuci go z domu, zabije jego, a potem siebie. On przychodzi tak bardzo "upalony", że nawet nie ogarnia co się wokół niego dzieje. Potrafi iść zapalić nawet 3 razy w ciągu dnia! Mogę mówić rodzicom, to oni stwierdzą "przecież był normalny jak z nami rozmawiał", albo, że ja już mam bzika na tym punkcie i wymyślam. Nie wiem co robić. Jestem bezsilna. W szkole też mieli podejrzenie, że przychodzi odurzony (a był nie raz). Jeżeli sama zacznę działać, to rodzice pewnie się wkurzą, a z drugiej strony sami są w takim stanie psychicznym z jego powodu, że nawet nie da się z nimi rozmawiać, bo albo nie dopuszczają do siebie myśli, że on już na 100% jest uzależniony, albo nie wiem... Niby widzą, że jest jakiś dziwny, niby coś krzyczą, ale nic nie pomaga. Proszę poradźcie coś, bo nie mogę już patrzeć jak chłopak się marnuje, boję się, że wydarzy się jakaś katastrofa...

Odnośnik do komentarza

Musi się coś wydarzyć się w jego życiu,żeby pod ją decyzje o leczeniu,to co on robi,kradnie itp to tylko skutki uzależnienia które nim kieruje i tak żyje nie można kogoś wyrzucać z domu dla tego tylko że ktoś ma problem i jest ćpunem to nie jest rozwiązanie problemu tylko ucieczka od tego,rozmawiaj z nim czy mu się podoba takie życie i czy nie chce jego zmienić i zaprować go do poradni leczenia narkomani niech zobaczy ludzi siędzących tam ci co ćpali 30 lat i czy tak chce życie przeżyć bo ma takie same a jak coś to idź sama oni ci po wiedzą co zrobić żeby wysłać na przymusowe leczenie przez sąd, życzę mu żeby się ogarną nie wie po jakim cięnkim lodzie stąpi,za nim się po łapie to na dnie będzie leżał.

Odnośnik do komentarza

Krzyczenie i odgrażanie się, że wyrzuci się syna z domu, jak nie przestanie ćpać nic nie da, tym bardziej, że Twój brat jest już najprawdopodobniej na zaawansowanym etapie uzależnienia. Nie można bagatelizować tego problemu, bo nie będzie lepiej. Rozumiem, że Twoi rodzice są zagubieni, odrzucają od siebie fakt, że ich syn bierze narkotyki, ale zaprzeczając problemowi, nie sprawimy, że on zniknie. Koniecznie trzeba porozmawiać z rodzicami i przekonać ich, by udali się z Twoim bratem do ośrodka leczenia uzależnień. Im szybciej, tym lepiej! Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...