Skocz do zawartości
Forum

prosze pilnie o pomoc


Gość aga55nb

Rekomendowane odpowiedzi

Moja mama nie radzi sobie z wychowaniem siostry chodzi do 2 gimnazjum , robi co chce rodzice stracili kontrole nad nią lecz tata żyje tylko pracą i w nosie ma wszystko . Od dłuższego czasu pali trawkę pije pali papierosy nie chodzi do szkoły klnie na mamę wyzywa ją od najgorszych wychodzi i przychodzi kiedy chce. Mama już jest na skraju wyczerpania dzisiaj już była karetka u niej .
PROSZE POMÓZCIE CO MAM ZROBIĆ ABY NIE DOSZŁO DO TRAGEDII CHODZI OCZYWIŚCIE O MAMĘ .
Ona potrzebuje wsparcia i pomocy i odpoczynku bo już jest zmęczona tym wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Ojciec powinien się włączyć,chyba ,że mama mu nawet nie mówi ,
powinni wspólnie z nią porozmawiać,jeśli to nie przyniesie
efektu,pozostaje zgłosić się do Ośrodka Pomocy Rodzinie z prośbą o pomoc w umieszczeniu jej w specjalnym ośrodku wychowawczym,
może samo to nią wstrząśnie i zmieni swoje postępowanie.

Ty nie jesteś w stanie nic zrobić,bo to wszystko zależy od rodziców,możesz jedynie podpowiedzieć jakieś rozwiązania.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Z Twojego opisu wynika, że problemy wychowawcze będą się raczej nasilać. Mama zamiast uciekać w chorobę musi przedsięwziąć stanowcze kroki, by naprowadzić córkę na właściwe tory.
Powinna udać się na rozmowę z pedagogiem szkolnym, który z pewnością podpowie jak należy postępować z rozwydrzoną pannicą. Bezradni wychowawczo rodzice mają też prawo zwrócić się do sądu rodzinnego o wyznaczenie kuratora dla agresywnego nastolatka. Kuratorzy sądowi potrafią stawiać do pionu krnąbrne niedorostki, choćby wizją pobytu w poprawczaku.

Ważne jest, by mama zdała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji i bezwzględnie zaczęła działać zapominając o fałszywym wstydzie (co ludzie powiedzą czy inne dyrdymały). Tylko w ten sposób ma szansę powstrzymać moralną degradację córki.

Odnośnik do komentarza

tata wie o wszystkim
siostra została przeniesiona do innej szkoły od nowego roku 2015 i wo gule do niej nie chodzi ale rodzice nie umią ze sobą rozmawiać tylko wrzeszczą na siebie i się ciągle przez tą gówniarę kłócą
my jako starsze rodzeństwo myślimy aby ją umieścić gdzieś bo do niej kompletnie nic nie dociera nawet powiedziała że w Boga nie wierzy

Odnośnik do komentarza

~aga55nb
a czy my jako starsze i pełnoletnie rodzeństwo możemy zwrócić się do sądu rodzinnego w tej sprawie co pisałam

Tylko prawni opiekuni mogą, czyli rodzice.
Gdyby rodziców zabrakło lub byliby pozbawieni władzy rodzicielskiej, a pełnoletnie rodzeństwo przejęłoby prawną opiekę nad małoletnią siostrą, to wtedy tak.
Dobrze kawa napisała - idź do opieki społecznej po wskazówki, ewentualnie przy jakimś sądzie poszukaj darmowej porady prawniczej.

Zachowania Twoich rodziców, tj. awantury i kłótnie z powodu najmłodszej córki, wyraźnie wskazują na ich bezradność wobec problemu. Ktoś musi nimi mądrze pokierować. Dobrze, że mają rozsądną i zapobiegliwą starszą córkę :D! Trzymam kciuki!

Odnośnik do komentarza

aga55nb, jeśli Twoi rodzice nie radzą sobie wychowawczo z córką, to najlepiej zwrócić się o fachową pomoc. Rozumiem, że jakieś kroki zostały przedsięwzięte, skoro młodsza siostra została przeniesiona do innej szkoły. To jednak nie rozwiązuje problemu. Niestosowne zachowania się powtarzają, dlatego należy porozmawiać z psychologiem/pedagogiem szkolnym, zapytać konkretnie, do jakich ośrodków zwrócić się o pomoc, w jakich placówkach siostra mogłaby liczyć na socjoterapię. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

przenieśli ją do innej szkoły miała do niej chodzić od początku stycznia i co z tego jak do niej wogule nie chodzi wychodzi z domu o 22 w nocy bo tak się jej podoba boja siostra widziała jak jechała z pracy, w piątek wychodzi z domu na cały weekend jej nie ma przychodzi w niedziele do domu mam już dość tej guwniary wykańcza mamę nic więcej

Odnośnik do komentarza

tylko nie wiem czemu w domu widzą to inni czyli brat siostry jeszcze 2 i nie reagują tylko szwagier coś tam reaguje bo z siostrą maja 6 letnią córke i niestety ona wszystko słyszy i widzi chociaż szwagier z siostrą starają nie dopuszczać do tego
jeszcze myślałam aby zrobić w domu zebranie siąść wspólnie przy stole bez tej guwniary i razem rozwiązać ten problem
bo ja bym zgłosiła to gdzie trzeba ale boje się czy później nie będę miała przez to jakiś problemów ze strony domowników bo jak by nie patrząc się na to wtrącam się w nie swoje sprawy mam męża i dwójkę dzieci i powinnam patrzeć tego co mam w domu
proszę o rade

Odnośnik do komentarza

~aga55nb
jeszcze myślałam aby zrobić w domu zebranie siąść wspólnie przy stole bez tej guwniary i razem rozwiązać ten problem
bo ja bym zgłosiła to gdzie trzeba ale boje się czy później nie będę miała przez to jakiś problemów ze strony domowników

Twój dylemat ~aga55nb wydawać się może zrozumiały, lecz sam fakt, że go posiadasz, już bardzo dobrze świadczy o Twoich intencjach.
Masz dwa wyjścia, tak?
Udawać, że nie ma problemu, a najmłodsza siostra pewnego dnia dozna olśnienia i sama z siebie się poprawi,
lub
nie oglądając się na ambiwalencję w tej sprawie rodziny wytrwale podejmować stosowne kroki.

Pierwsze wyjście będące przymykaniem oczu na ewidentne kłopoty z okresem dorastania najmłodszej siostry i córki w rodzinie, jest niczym innym jak cichym przyzwalaniem na jej wybryki. Wszyscy wiedzą o co chodzi, lecz nikomu nie chce się trudzić w szukaniu realnych rozwiązań. Dorośli domownicy wolą skupiać swoją uwagę na wzajemnym obwinianiu, zamiast odpowiedzialnie szukać rozwiązań. A smarkata gra wszystkim na nosie i robi co jej się żywnie podoba.
Tak się najczęściej dzieje, gdy coś (w tym przypadku Ktoś) jest wszystkich (tzn. dużej zbiorowości ludzkiej połączonej obojętnością personalną), a równocześnie nie jest nikogo, bo nikt nie poczuwa się do osobistej odpowiedzialności.
Wszyscy 'winni' w domu, że małolata się nie słucha, lecz czy wcześniej był ktoś/ktokolwiek kto małolaty by słuchał?? Czy ktokolwiek liczył się z jej zdaniem, czy ktokolwiek wcześniej mówił jej, że jest kochana, że jest ważna w rodzinie? Przypuszczam, że raczej nie, tak więc obiektywnie patrząc nie powinno dziwić, że akceptacji zaczęła szukać poza domem.. Nie zamierzam krzywdzić oskarżeniami Twojej rodziny ~aga55nb , lecz wnioski nasuwają się same: najmłodsze dziecko w rodzinie od maleńkości prawdopodobnie rosło w cieniu pozostałych (dorosłych) tak rodziców jak i rodzeństwa; nie chcę powiedzieć, że małe 'popychle', ale że jakaś równowaga w jej dzieciństwie musiała być zachwiana.
Albo była rodzinną 'maskotką', bo najmłodsza, aż do pewnego czasu, gdy zaczęły rodzić się inne dzieci i okazało się, że centrum uwagi rodziny przesuwa się z niej na nowych potomków.
Albo od 'zawsze' nie była zauważana, a rosła tylko tak jakoś mimochodem w rodzinie.
Stawiam tezę, że jedno 'albo' czy 'albo' drugie miały decydujący wpływ na aktualne zachowania najmłodszej siostry.

Co wobec tego możesz ~aga55nb zrobić dzisiaj? Szczerze mówiąc przypuszczam, że Ty już podjęłaś decyzję z serca i nie oglądając się na fochy rodziny zrobisz co w Twojej mocy, by siostrzyczkę zawrócić z niefortunnie obranej przez nią drogi. Jeszcze troszkę się wahasz, bo obawiasz ich reakcji, lecz rozważ we własnym sumieniu, co tak na prawdę w życiu jest ważne i co będzie lepsze? Wyciągnięcie za wszelką cenę kogoś z bagna i z miłością obserwowanie później jak rozkwita na nowo, czy przyłączenie się do tłumu tępych i leniwych obserwatorów na brzegu bagniska?

Odnośnik do komentarza

Dobry pomysł z tym zebraniem w domu,myślę,że będziesz miała poparcie większości rodziny,żeby to zgłosić i załatwić jej pobyt w specjalnej placówce,

tylko ja bym to zrobiła w jej obecności,powinna wiedzieć... ,a może dacie jej ostatnią szansę,jeśli się nie zmieni będzie wiedziała co ją czeka,
przecież wy nie możecie jej się bać i powinna wiedzieć ,że nikt z rodziny nie toleruje jej zachowania,

tylko wcześniej,podzwoń po wszystkich ,zbierz opinie ,jakie mają zdanie,najlepiej jakby to była opinia jednogłośna,jakby co to przekonaj mamę ,że nie ma innego wyjścia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

"Albo była rodzinną 'maskotką', bo najmłodsza, aż do pewnego czasu, gdy zaczęły rodzić się inne dzieci i okazało się, że centrum uwagi rodziny przesuwa się z niej na nowych potomków"
właśnie tak było:' Glyn'
a szans już miała zbyt wiele aby jej dawać kolejne
a jako dzieko miała wszystko co chciała

Odnośnik do komentarza

~aga55nb
"Albo była rodzinną 'maskotką', bo najmłodsza, aż do pewnego czasu, gdy zaczęły rodzić się inne dzieci i okazało się, że centrum uwagi rodziny przesuwa się z niej na nowych potomków"
właśnie tak było:' Glyn'
a szans już miała zbyt wiele aby jej dawać kolejne
a jako dzieko miała wszystko co chciała

Widzisz ~aga55nb i tu tkwi problem.
Z mojego punktu widzenia jako osoby postronnej, to to co się teraz dzieje w głowie i sercu Waszej domowej 'maskotki' jest wyłącznie Waszą i tylko Waszą domowników zasługą. Mówiąc obrazowo: wynieśliście ją na piedestał -"jako dziecko miała wszystko co chciała" - po czym bezrefleksyjnie, najpewniej nieświadomie w nowych okolicznościach zrzuciliście ją z tego piedestału.
Ma zaledwie dwanaście lat (co to jest ?), a Ty wyrokujesz, że nie zasługuje na kolejne szansy? Przecież wciąż jest naiwnym życiowo, wewnętrznie bezradnym dzieckiem!, mimo że pali papierosy!
Przypuszczam, iż jest bardzo wrażliwą dziewczynką, zagubioną w poczuciu odrzucenia i niesprawiedliwości jaka ją spotkała w jej subiektywnym odczuciu.
Zazwyczaj domowym 'maskotkom' podrzuca się prezenty, chwali za uroczo recytowane wierszyki, głaszcze po główce, kupuje cukierki itd... -> tylko kto(?!) rozmawia z 'maskotką'?? Kogo w rodzinie obchodzi jej zdanie, jej prawdziwe samopoczucie??
W związku z tym uważam, iż aktualnie wszelka 'przemoc' (mam na myśli krzyki, groźby, nakazy, zakazy) ze strony rodziny jest niewłaściwa i pogarsza tylko sytuację.
Ona potrzebuje akceptacji, czułości, zrozumienia oraz odbudowania wiary w to, że jest kochana w rodzinie i ważna.
Palenie papierosów, ostentacyjne wychodzenie z domu, włóczenie się po nocach jest niczym innym jak bezradnym wołaniem o bezwarunkową miłość, o zauważenie jej emocjonalnego cierpienia w poczuciu odrzucenia.
Miejsca w których ostatnio spędza czas na wagarach, obcy ludzie z jakimi obcuje najwidoczniej stanowić dla niej zaczęły namiastkę tego, czego w domu zaczęło jej brakować. Wśród (prawdopodobnie) podobnych sobie 'wyrzutków' poczuła się swojsko, akceptowana i zauważana..
Spójrz w ten sposób ~aga55nb na swoją siostrzyczkę i zostań jej przyjaciółką. Porozmawiaj z nią cierpliwie, zapytaj czego pragnie, czego jej brakuje, dlaczego nie czuje się kochana w domu, komu ufa lub nie ufa i dlaczego.
Wydaje mi się, iż prócz formalnych kroków jakie należy podjąć w związku z porzuceniem przez nią szkoły, należy skupić się głównie na jej osobistym samopoczuciu, na odbudowaniu poczucia własnej wartości oraz przynależności przede wszystkim do bliskich.
Myślę, że w Waszej sytuacji przydałaby się psychoterapia sercem nie tylko tej małej, ale całej najbliższej rodzinie, albowiem uważności na drugiego człowieka w supermarkecie nie da się kupić. Dobra wola i troszkę świadomego wewnętrznie wysiłku - to bezcenne towary.
Pomysł z 'walnym' zgromadzeniem członków rodziny jest bardzo dobry, lecz warto wcześniej ustalić jego faktyczne założenia i przebieg. Czy zebrana rodzina ograniczać się będzie jedynie do oskarżycielskiego tonu pod adresem najmłodszej i wymyślaniem surowych nad najsurowszymi kar dla niej naiwnie sądząc, że poskutkują? Czy tez rodzina wyjdzie z obłudy i samooszukiwania się w spartaczonych bezmyślnie relacjach rodzinnych, po to by zdobyć się na zrozumienie przyczyn? Tak jak drzewo z podtrutymi, a nie widocznymi na powierzchni korzeniami usycha, tak samo rodzina zamiatająca swoje problemy pod dywan, prędzej czy później doświadcza domowej porażki.
~aga55nb powiem Ci jedno - tak jak siostrzyczka z dnia na dzień nie stała się buntowniczką czyhającą na 'palpitacje serca' swojej mamy, tak proces powrotu do oczekiwanej przez rodzinę 'normalności' wymaga również czasu.
W Tobie ~aga55nb nadzieja dla przyszłości siostry, że zaczęłaś szukać pomocy i wierzę, że z roztropnością serca ją znajdziesz.
Poproś mamę i idźcie razem do pedagoga szkolnego. Jeśli nie będzie chciała, to sama jako siostra też możesz spróbować iść, chyba że obecność mamy będzie konieczna to wtedy ją nakłoń. Pedagog powinna pokierować Wami gdzie znaleźć poradnię psychologiczną dla młodzieży w wieku szkolnym (są bezpłatne). W poradni pomogą małej poskładać na nowo własną osobowość, pomogą odnaleźć się na tym całym życiowym zakręcie, może pomogą znaleźć sensowne korepetycje by nie zawaliła roku.
Na koniec pamiętaj ~aga55nb, że same instytucje nie wykonają za rodzinę całej roboty, jeśli z Waszej strony nie będzie rozumnego i życzliwego wsparcia.

Odnośnik do komentarza

"Poproś mamę i idźcie razem do pedagoga szkolnego. Jeśli nie będzie chciała, to sama jako siostra też możesz spróbować iść, chyba że obecność mamy będzie konieczna to wtedy ją nakłoń. Pedagog powinna pokierować Wami gdzie znaleźć poradnię psychologiczną dla młodzieży w wieku szkolnym (są bezpłatne). W poradni pomogą małej poskładać na nowo własną osobowość, pomogą odnaleźć się na tym całym życiowym zakręcie, może pomogą znaleźć sensowne korepetycje by nie zawaliła roku.
Na koniec pamiętaj ~aga55nb, że same instytucje nie wykonają za rodzinę całej roboty, jeśli z Waszej strony nie będzie rozumnego i życzliwego wsparcia."

Popieram, jest to pierwszy krok od którego należy zacząć. Wasze działania powinny być ukierunkowane przez specjalistę, który równolegle pracowałby z niesforną siostrą. Pomysł zebrania rodzinnego jest niezły, ale żeby coś wspólnie ustalić, należy wiedzieć w którą stronę iść. Jak do tej pory Wasze działania nie przynoszą efektu, dlatego potrzebna jest w/w pomoc.
Myślę, że Twoje dorosłe rodzeństwo, przed takim spotkaniem powinno wcześniej "urobić" osobno tatę i mamę, po to aby spotkanie było konstruktywne, a nie skończyło się niczego nie rozwiązującą kłótnią.
Uważam, że w tym momencie należałoby skoncentrować się na zachowaniach ryzykownych podejmowanych przez siostrę tj stosowaniu używek, piciu alkoholu, nocnych wyjściach z domu, zadawaniem się z nieciekawym towarzystwem. Najpierw ratunek (życie, zdrowie), potem nauka. Wszystkiego na raz nie naprawicie.
To są bardzo trudne sytuacje, ale w przypadku, gdy siostra znika z domu na parę dni, należałby zawiadomić policję i wskazać miejsce ewentualnego pobytu siostry. Policja d/s nieletnich pouczy ją jakie konsekwencje może ponieść. Czy ona miała już do czynienia z policją, czy miała np. komisję wychowawczą w szkole?

Odnośnik do komentarza

Niewykluczone, że trafiła w złe towarzystwo. Bynajmniej z tego co piszesz tak właśnie wynika. W większości tego typu przypadków tak właśnie jest. Nie doczytałem nigdzie co z ojcem..więc jeśli możesz. Dziwi także fakt zachowanie mamy. Nie sądze by dochodziło do rękoczynów ze strony córki jednak jeśli tak właśnie jest to wtedy zachowanie mamy wydawało by się uzasadnione. Kwestia pomocy społecznej jak dla mnie to zły pomysł - nie przy obecnej władzy. Urzędników raczej należy unikać bo różnie to się kończy.

Odnośnik do komentarza

Rodzice powinni się spiąć i nie bawić się w urzędników i "bezstresowe wychowanie" tylko starymi, PRL-owskimi metodami (pas) doprowadzić dzieciaka do ładu.

Zostanę teraz sprowadzony do parteru przez psychologów, trudno, takie metody często są skuteczne i to wiem z obserwacji niektórych przypadków jak spokorniały gdy im rodzice nieźle wprali za skakanie do nich z wyzwiskami.

BTW to jest najlepsze, że za komuny jakoś było mniej problemów z dzieciakami.

Odnośnik do komentarza

~TailsDoll
Rodzice powinni się spiąć i nie bawić się w urzędników i "bezstresowe wychowanie" tylko starymi, PRL-owskimi metodami (pas) doprowadzić dzieciaka do ładu.
(..)
BTW to jest najlepsze, że za komuny jakoś było mniej problemów z dzieciakami.

Nie było tez tylu materialnych pokus z każdej strony, przepływu informacji, dostępu do szeroko pojmowanej wiedzy. Dzisiejsza młodzież wbrew pozorom nie ma wcale łatwiej od perelowskiej.

Przy okazji, przemoc rodzi przemoc, a to co było dobre w ubiegłej epoce, niekoniecznie musi się sprawdzać w nowej.

Wyobraź sobie mądralo, że w średniowieczu dzieci jadły resztki po rodzicach i to pod warunkiem, że coś zostało. Może i szkoda, że Ciebie nie karmili pod stołem. Może byłbyś bardziej nieśmiały i powściągliwy w zachęcaniu do przemocy fizycznej?
Zastanów się człowieku przesiąknięty ideologiami PRLu - co z Ciebie wyrosło, skoro wymądrzasz się na cudze tematy z niezarejestrowanego konta, na dodatek z dwuznacznie brzmiącym nickiem?

Odnośnik do komentarza

Glyn, ale nie denerwuj się. Myślę, że TailsDoll, którego notabene doskonale tu znamy ( mimo, że nigdy nie zechciał się zarejestrować), nie miał niczego złego na myśli. Zresztą każdy ma prawo do własnej opinii.

Mnie osobiście to bezstresowe wychowanie też nieco irytuje, bo widzę wiele pobłażliwości, które potem wcale nie wychodzą na dobre. Pas na tyłek, to może hardkor, ale więcej dyscypliny nikomu nigdy nie zaszkodziło. Stosowanie kar typu : szlaban na coś, klaps w tyłek...często się sprawdzają. Rodzic się interesuje, dziecko to widzi i się zastanowi dwa razy, zanim popełni głupotę czy bez szacunku odezwie się do starszego. Przy tym wszystkim oczywiście nie należy zapominać o miłości i motywacji.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Lena V.
Glyn, ale nie denerwuj się. Myślę, że TailsDoll, którego notabene doskonale tu znamy ( mimo, że nigdy nie zechciał się zarejestrować), nie miał niczego złego na myśli. Zresztą każdy ma prawo do własnej opinii.

Nie denerwuję się Leno, a jeno (do rymu, heh ;) wyraziłam własną opinię, do której według Ciebie - mają prawo wszyscy ..

Chciałabym zwrócić uwagę, iż ten wątek dotyczy konkretnego problemu w danej rodzinie. Nie powinien zatem służyć jako śmietniczka, do której każdy kto ma ochotę wrzucał będzie odpadki z własnej głowy. Nie wątpię, iż na tym forum nie brakuje miejsc przeznaczonych na luźne rozmowy.

Co do kar cielesnych.. hmm, pomyślcie o ich skuteczności w opisywanym przypadku. Moim zdaniem jest 'za późno' na wprowadzanie tego typu metod wychowawczych.
Dyscyplina -> tak, konsekwencja -> tak, jestem za, tyle że braku jakiejkolwiek dyscypliny przez poprzednie lata życia dziecka, nie da się nadrobić w jeden dzień najpotężniejszym nawet laniem. Co najwyżej można dziecko uczynić kalekim jeśli już nie na ciele fizycznym, to z pewnością psychicznym.

Dziewczynka do pewnego etapu życia wychowywana była w poczuciu bezpieczeństwa i pewności, że jest uwielbiana przez rodzinę. Z biegiem czasu rodzina zaczęła zmieniać centrum zainteresowania i zachwytów, pozostawiając niejako główną 'maskotkę' na lodzie. Kto z was dorastając czułby się dobrze dochodząc do wniosku, że rodzina nie interesuje się już tak mocno waszymi potrzebami jak wcześniej?? Jak byście się czuli w okresie (oczywiście nieuchronnych, lecz nie rozumianych jeszcze przez to dziecko) przemian, gdy troska i czułość najbliższej rodziny zaczęły przemieniać się w wyłączne nakazy, zakazy, wymagania i upomnienia? Poza tym zmiana środowiska szkolnego z podstawówki na gimnazjum ze zbiorem różnej maści elementów z innych szkół, z pewnością miała wpływ na osobowość dziewczynki. Nie dość, że w domu kicha, to jeszcze w nowej szkole trzeba się ogarnąć..

Z dużym prawdopodobieństwem opisywana tutaj dziewczynka poczuła się odrzucona i zbędna w rodzinie, dlatego też poszła po najmniejszej linii oporu jaką jest bunt i demonstracja przedwczesnej dorosłości. Skoro rodzina przestała dostrzegać w niej rozkoszne dziecko, postanowiła w inny, niestety negatywny sposób przypominać im o swoim istnieniu.
Uważam, że błędy wychowawczo rodzicielskie poszły za daleko, więzi emocjonalne zostały mocno nadszarpnięte, w tym respekt do starszych członków rodziny i w tej chwili pomysł z karami cielesnymi jest ostatnim, jaki mógłby przynieść pozytywny skutek.
Bicie dziecka, czy kogokolwiek słabszego nie mówi o niczym innym jak tylko o małości, głupocie i bezmyślnej bezradności osoby, która posuwa się do bicia.
Sorry, ale opisywane tutaj dziecko musiało sporo nałykać się upokorzeń + emocjonalnej przemocy od dorosłych, że zdecydowanie odwróciło się od 'porządków' panujących w domu. Przecież gdyby miała w kimkolwiek z bliskich oparcie, nie szukałaby go poza domem wśród podejrzanych obcych!

Odnośnik do komentarza

Szanowne i Szanowni

Nieco uogólnień, pozwólcie
Bicie zwierząt...no jest nie na miejscu, niewolno raczej, ....hmmm no chyba że w samoobronie. Bicie ludzi czyli przemoc o której tu mowa tym bardziej jest nie wskazana, no chyba, że w samoobronie. Nikt przecież tego nie kwestionuje. Tak wywnioskowałem czytając wszystkie wątki. Ponieważ nikt tego nie kwestionuje czyli sprawa wydaje się w zasadzie jasna. Nie wolno używać przemocy wobec dzieci, podopiecznych, rodziców, żony, a także lekarzy, nauczycieli, posłów, senatorów a nawet żołnierzy i policjantów. Wychodząc jednak z założenia, że świat nie opierał by się w ogóle na przemocy mógłby przynajmniej w zalążku istnieć jako swego rodzaju doskonałość i harmonia, zakładając, że wszystko pójdzie jak trzeba a ludzie będą posłuszni. Nie mylili się twórcy karty praw podstawowych ustanawiając je sobie i nam, że większość się nie sprzeciwi. Bo ludzie się nie na ogół sprzeciwiają. Są łagodni jak baranki - tak możecie się śmiać ale to prawda. Już starożytni, mądrzy, przewidywalni to wiedzieli. Strachem i zastraszaniem można daleko zajść i świetnie kontrolować światy i społeczeństwa.
Nie chcę dalej rozwijać tego wątku bo pomyślicie, że ześwirowałem i wrzucam te śmieci ze swojej głowy. Pójdźmy choć trochę w kierunku normalności.

Odnośnik do komentarza

nikt nie chce nikogo bić ja swoich dzieci też nie bije
ja jako dziecko dostawałam lanie i zostałam dobrze wychowana i następnym razem jak chciałam coś głupiego zrobić to się 10 razy zastanowiłam czy się to opłaci
ale odbiegliśmy trochę od tematu

co zrobić aby znowu zaczęła chodzić do szkoły
rodzice postanowili z nią porozmawiać bo się do wszystkiego przyznała pomimo że się wszystkiemu wcześniej zapierała
proszę pomóżcie bo bardzo mądze piszecie i radzicie

Odnośnik do komentarza


Kłopoty z Twoją siostrą mają charakter złożony i nie da się tak z dnia na dzień wszystkiego odwrócić.
Najważniejsze jest uzmysłowienie jej faktu, że do szkoły powinna chodzić dla siebie samej, a nie dla rodziców czy sąsiadów.
Trzeba ją przekonać, że wiedza jaką może zdobyć w szkole jest jej potrzebna do rozwoju osobistej inteligencji (z naciskiem na jej inteligencję :), do rozwoju życiowej samodzielności i niezależności w szybko zmieniającym się świecie. Trzeba rozsądnie rozbudzić w niej ambicję i wiarę w przyszłość.
Znaleźć sens dla jej przyszłości.
Czy znasz marzenia siostry? Kim chciała być gdy była młodsza, a kim chce być dzisiaj? Kogo w rodzinie chciałaby naśladować, a w czyje ślady nie chciałaby iść za żadne skarby?

Przy okazji - byliście u psychologa szkolnego itd. jak było proponowane w wielu wcześniejszych postach?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...