Skocz do zawartości
Forum

Emocjonalne huśtawki i irracjonalne wybuchy u męża


Rekomendowane odpowiedzi

Postaram się w skrócie opisać złożoną całość mojej sytuacji.

Na początku to co standard: jestem w związku 10 lat, od ponad 5 lat małżeństwo, dziecko 2 lata. Nie układa mi się z mężem.
Męża poznałam jeszcze na studiach, byłam wtedy po ok. dwuletniej przerwie po młodzieńczej niespełnionej miłości. Wiadomo jak początki, było wszystko pięknie i ładnie. Po jakimś czasie znajomości zaczęłam obserwować u niego bardzo niskie poczucie własnej wartości, trochę jakby niezrównoważenie emocjonalne, wybuchy, irracjonalna zazdrość o mnie itd. Oczywiście rozmawiałam z nim o tym. Studiowałam pedagogikę więc chyba było to dla mnie jak praca nad indywidualnym przypadkiem. Włożyłam mnóstwo wysiłku próbując go dowartościować, wyciągać mocne strony, wspierać i motywować do działania.
Oświadczył mi się, przyjęłam oświadczyny, w trakcie zaręczyn dwa razy rzuciłam pierścionek i powiedziałam, że nie chce być z kimś kto tak się zachowuje - chodziło głównie o zazdrość. Na szczęście mu to minęło, wzięliśmy ślub i właściwie wszystko poukładane - ślub, samochód, mieszkanie, dziecko. Ale wiadomo nie może być pięknie. Wydaje mi się jednak, że naszemu związkowi daleko do chociażby ładnego...

Jakiś czas było wszystko ok, mąż podbudował wiarę we własne siły, wzmocnił poczucie własnej wartości, realizuje się zawodowo. Jednak od dłuższego czasu, wg mnie od ok 2 lat tkwimy w kryzysie małżeńskim.

Nie ma tygodnia bez kłótni, ostatni tydzień to nie ma dnia bez kłótni. Mąż nie wyraża się do mnie z szacunkiem, używa wulgaryzmów, każda pierdoła wyprowadza go z równowagi, ma humory gorsze niż kobieta w ciąży. Gdy z nim o tym rozmawiam uważa, że przesadzam, że ludzie mają większe problemy, że się czepiam, że to normalne. Od jakiegoś czasu zaczęłam bardziej świadomie patrzeć na to wszystko, a od dłuższego czasu współżycie następuje właściwie tylko po kłótni, nie ma seksu gdy jest czysta atmosfera. Ostatnio powiedziałam mu, że skoro nie zachowuje się w dzień jak mąż to nie będzie też moim mężem w nocy.
Ma jakieś takie niezrównoważenie emocjonalne w sobie, zachowania kompletnie nie adekwatne do sytuacji, nie chce współpracować. Ja też pracuję, jesteśmy podzieleni obowiązkami w domu, z których nie zawsze, a właściwie zazwyczaj się nie wywiązuje, a jeśli już to pobieżnie. Staram się nie robić niczego za niego, nie zbierze prania trudno wisi aż to zrobi, zdarzyło mi się nawet nie ugotować uzasadniając tak jak on, że zapomniałam itp. Niestety moje metody nie działają. Mało tego on obarcza mnie winą, przerzuca na mnie odpowiedzialność, a po jakiejś tam małej zwadzie udaje że nic się nie stało, albo przyjdzie przytuli się jakby nigdy nic, nawet nie przeprosi i uważa że wszystko ok. W domu nie przyjmuje żadnej inicjatywy, najchętniej siedziałby i oglądał TV, zrobi tylko to co mi się uda wygderać.
Jest zdania że najlepiej by było gdybym nie pracowała i zajmowała się domem - na szczęście mam jeszcze trochę oleju w głowie i nigdy nie dam się w ten sposób uzależnić. Wiem, że to wszystko zakrawa pod przemoc psychiczną, do fizycznej nie dochodzi jeszcze.

Ja jestem wyczerpana psychicznie, zmęczona i myślę o psychoterapii dla mnie żeby wszystko sobie w głowie poukładać przed podjęciem ostatecznej decyzji.
Jestem na etapie obojętności w stosunku do męża, wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia, kompletnie nie mam ochoty na współżycie, od jakiegoś pół roku nie powiedziałam mu że go kocham, w sumie sama nie wiem czy tak jest. Ostatnio jest z nim nie do wytrzymania, tydzień czasu urlopu trwały kłótnie i przepychanki. Po powrocie postanowiłam coś z tym zrobić. Mąż oczywiście nie chce słyszeć o terapii dla małżeństw, uważa że to ja jestem głupia i powinnam iść się leczyć. Jakiś miesiąc temu dałam mu ultimatum, albo idzie ze mną na terapię albo się rozchodzimy, obiecał poprawę, chwilę było ok, ale teraz jest jeszcze gorzej...

Pomóżcie mi zrozumieć jego zachowanie. Skąd się biorą takie emocjonalne huśtawki i irracjonalne wybuchy?

Napiszę jeszcze krótko o jego dzieciństwie. Ojciec wyjechał za granicę gdy miał jakieś 8 lat. Matka została sama z nim i 2 młodszego rodzeństwa, pracowała, ojciec przyjeżdżał na wakacje i święta, resztę roku pracował i wysyłał pieniądze. W oczach dzieci jego obraz był bardzo idealizowany i tak zostało do dziś, szczególnie mojemu mężowi. Ojciec autorytetem (wg mnie nie ma czym błyszczeć), mąż próbuje się upodabniać do niego np. czesząc tak samo włosy czy używając tych samych perfum, niby dla jaj, ale wiem że to ma jakiś kontekst w całości.
Matka sama ich wychowywała, pracowała, dbała o dom, robiła przetwory, szyła na maszynie - tylko w tym wszystkim chyba zabrakło jej czasu i sił na dobry kontakt z dziećmi. Tylko mąż ukończył szkołę, w tym studia, pozostała dwójka nie skończyła. Wiem, że mąż wybrał mnie to trochę na podobieństwo matki, też jestem pracowita, nosiłam jak ona długie włosy, teraz mam krótkie i namawia mnie do ich zapuszczania, czego ja nie chcę bo obawiam się, że próbuje mnie do niej porównywać, na co zawsze robię kontrę.

Ja zagłębiając się w moje myśli zaczynam dostrzegać, że chyba trochę też go wybrałam na podobieństwo swojego ojca, chociaż tego nie chciałam. Domem zawsze zajmowała się mama, ojciec zajmował się gospodarstwem, praktycznie nie uczestniczył w naszym wychowaniu, w domu jeśli coś zrobił to po wielkich kłótniach z mamą naprawiał kran. To samo widzę u męża, ucieczka do pracy i w domu nic. Mąż ciągle przywołuje moją mamę że powinnam ją naśladować - zająć się domem a jemu dać z tym spokój.

Wiem, że sytuacja jest zagmatwana i złożona, dużo się tego uzbierało przez te kilka lat. Teraz potrzebuję to sobie wszystko poukładać w głowie (na razie mam chaos), zrozumieć jego zachowanie i postanowić coś dalej. Nie chcę tkwić w tym maraźmie z pozoru udanego związku a we wnętrzu gnuśnieć i tracić radość życia...

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy moja wypowiedź pomoże Ci zrozumieć coś czego zrozumieć się nie da. Mam sporo lat więcej i dłuższy staż. Od wielu lat żyję z trudnym mężczyzną ( jego chorobliwa zazdrość, wieczne niezadowolenie, dąsy bez powodu, ciche dni i tygodnie, powodują ,że zaczyna mi brakować motywacji do dalszego wspólnego życia . Moje małżeństwo podzieliłabym na etapy. Pierwszy kiedy wychowywałam dzieci, a potem pracowałam i studiowałam jednocześnie. Radziłam sobie z pogodzeniem wszystkich obowiązków, mąż mi pomagał ( i pomaga nadal), ale brakowało mi wtedy kontaktów z ludźmi ( ja raczej jestem otwarta on jest zamkniętym w sobie samotnikiem). Powodem do jego niezadowolenia, fochów i obelg kierowanych pod moim adresem w tamtym czasie były takie drobiazgi jak pozostawione w sitku zlewozmywaka resztki jedzenia, wyjazd z dziećmi nad jezioro na kilka godzin ( obiad był zawsze na czas), studia zaoczne były przyczyną obraźliwych epitetów powodowanych zazdrością. Jak psiak z podkulonym ogonem czekałam na jego uśmiech, na to kiedy przejdą mu dąsy, na to żeby się w końcu do mnie odezwał po kilku dniach milczenia. Zatracałam coraz bardziej swoje "ja", a moje dzieci widziały matkę uległą i podporządkowaną swojemu "panu i władcy". Przeraziłam się ,że taki zły obraz małżeństwa będzie miał negatywny wpływ na ich dalsze życie. Znalazłam energię do zmian. Lektura pism, książek na temat mężczyzn spowodowała ,że zrozumiałam , że jego zmienić nie mogę, ale mogę zmienić siebie. Kochałam go mimo, że mnie ranił (tak naprawdę to dręczył psychicznie) i postanowiłam zawalczyć o poprawę jakości naszego małżeństwa. Mozolnie odbudowywałam poczucie własnej wartości, przestałam ze skuloną głową wysłuchiwać obelg , nauczyłam się głośno mówić, że tego sobie nie życzę. Jednocześnie starałam się dzień po dniu dowartościowywać męża chwaląc za wszystko, mówiąc lub dając do zrozumienia jaki jest zdolny i dobry.
To zadziałało :-) Stał się mniej zazdrosny, częściej się uśmiechał ciche dni zdarzały się coraz rzadziej. Tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę. Jedyną rysą było to, że nadal nie chciał wychodzić ze mną z domu do znajomych, wyjeżdżać na wycieczki lub urlop, nie było mowy o pójściu na Sylwestra. W tych sprawach stale słyszałam "nie". Wyznaję zasadę ,że wszystkiego w życiu mieć nie można i starałam się być szczęśliwa. I byłam.
Obecnie mam wątpliwości czy potrafię dalej być z tym człowiekiem, bo wróciły duchy przeszłości: zazdrość, niezadowolenie z tego, że nie lubię całego weekendu spędzać bezczynnie w domu. Mam grono znajomych i wspólną z nimi pasję, chętnie więc z nimi spędzam kilka godzin w tygodniu. Próbowałam namówić męża , żeby mi towarzyszył. Nie chce, bo nie. Nigdy nie pyta jak było , nie wspiera mnie.
Jest mi przykro, ponieważ zawsze starałam się uczestniczyć w ważnych dla niego chwilach, wspierałam w aktywnościach, cieszyłam się z jego sportowych sukcesów. Zamiast życzliwych pytań co robiłam słyszę niewybredne teksty sugerujące lub zarzucające zdradę, nie odzywa się do mnie karząc w ten sposób za kilkugodzinną nieobecność w domu . Może dosięgnął go kryzys wieku średniego?
Zbyt dużo czasu i energii zajęło mi kiedyś odbudowywanie własnego ja. Dzieci są dorosłe jest czas na stabilizację, rozwijanie zainteresowań i wystarczyłoby odrobinę dobrej woli ze strony obojga małżonków, żeby wczesną jesień życia przeżyć na zasadzie partnerstwa . Ale jeśli druga strona nie chce?
Postępowanie męża, oskarżanie o niezawinione, powoduje , że coraz mniej jest we mnie dobrych uczuć wobec niego, zastanawiam się czy w ogóle jeszcze go kocham. Coraz mniej mam siły, chęci i motywacji ,żeby ponownie zacząć walczyć o nasz związek.
Widzę to teraz w ten sposób, że to ja dotychczas podejmowałam walkę o "lepsze", wkładałam wysiłek w celu poprawy wzajemnych relacji. Niewiele otrzymałam w zamian.
Życzę Ci Honoratko, żebyś miała więcej szczęścia w życiu i więcej odwagi ode mnie. Nadal uważam, że warto podjąć próbę ratowania małżeństwa, ale już chyba nie za wszelką cenę. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Cieszę się na Twoją odpowiedź, przechodzę dokładnie to samo.

Tylko, że ja nie wiem czy chcę za wszelką cenę ratować małżeństwo nawet ze względu na dziecko.
Uważam, że szczęśliwa mama=szczęśliwe dziecko.

Staram się nie zatracić własnego ja ani nie dać sponiewierać psychicznie do tego stopnia by nie umieć się podnieść.
Całe szczęście, że pracuję i mam swoje pieniądze, bo przynajmniej na przemoc materialną mam racjonalne argumenty. W sumie przygotowuję się finansowo na rozpad związku.
W moich myślach o przyszłości, też niekoniecznie widzę męża u swojego boku, a już na pewno nie takim jakim jest.

Nie wiem czy umiałabym tak jak Ty doceniać go za każdą pierdołkę i chwalić, bo ile można dawać z siebie nie biorąc nic? :(

tylko jak to wszystko sobie poukładać w głowie i stworzyć czy przebudować piramidę wartości? Może podpowiecie jakieś książki?

Myślę, że chyba spróbuję pójść na psychoterapię, mam też chyba w sobie trochę nie przerobionych spraw z przeszłości, być może to mnie blokuje przed otwarciem na męża? eh sama nie wiem...

Odnośnik do komentarza

Nie da się zrozumieć takiego zachowania,te zaburzenia emocjonalne gdzieś siedzą w głowie ,dochodzi do tego męskie ego,cechy charakterologiczne,
wg mnie taki człowiek zbiera w swojej głowie wszystkie drobne uwagi na swój temat/nie znosi krytyki/ i przy okazji pod byle pretekstem sam się nakręca, wybucha ,żeby specjalnie dokuczyć żonie ,bo najlepiej...,nawet jak sam coś spieprzy to wini żonę, bo nie radzi sobie ze stresem...,bo najłatwiej wyładować się na żonie
oczywiście patrząc na to z boku ,myślimy wariat,ma coś z głową.
To się raczej nie zmieni,może by pomogła psychoterapia
ale on jak piszesz nie widzi potrzeby,tak jak każdy w podobnej sytuacji.
Myślę ,że masz dwa wyjścia ,odejść jeśli masz taką możliwość i czujesz ,że będziesz miała lepiej bez niego,
albo nie brać do siebie ,nie przejmować się tym co gada,udawać ,że Cię nie rusza,nie wysłuchiwać ,wychodzić z domu,żeby nie słuchać ,generalnie olewać i robić swoje,
tak ,żeby to jego zachowanie nie miało wpływu na Twoje postępowanie ,żeby widział ,że masz gdzieś to jego gadanie,
jeśli ja bym miała doradzić to raczej pierwsze wyjście.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Zapytałaś skąd mogą wynikać huśtawki nastroju i wybuchy u męża. Może się na to składać wiele czynników - zarówno jego cechy temperamentalne jak i osobowościowe oraz wzorce, które wyniósł ze swojej rodziny pochodzenia.
Napisałaś, że od około dwóch lat tkwicie w kryzysie. Czy jesteś w stanie przywołać w pamięci moment, od którego wszystko się zaczęło?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Gdy pracowałam zawodowo, jakoś znosiłam humory męża, bo miałam własne życie i pieniądze. Ze wspólnymi wyjściami było podobnie. Nie chciał. Raz udało mi się go namówić na niedzielny spacer, a tu pech - wichura, deszcz. Był bardzo zadowolony - chciałaś, to idziemy!
Więcej go nie namawiałam.
Potem zaczęliśmy budować dom, było mało pieniędzy, więc ja zrezygnowałam z pracy, za to pełniłam rolę majstra, kierownika, sporo robót sama wykonywałam. Nigdy w życiu tak ciężko nie pracowałam, a mąż z dumą mówił - moja żona nie pracuje!
Gdy uzależniłam się od niego finansowo to pokazał na co go stać. Żył jak kawaler, mnie dawał tylko na domowe wydatki, traktował jak służącą, do tego wyżywał się na mnie twierdząc, że gdzieś musi się wyładować, a przecież nie może tego robić w pracy! Bezczelność.
W końcu udało mi się wyrwać z tego obłędu, a byłam bliska samobójstwa.
Nie czekaj, uciekaj . Człowieka nie zmieni się, może on najwyżej przyczaić się na jakiś czas.

Odnośnik do komentarza

Też próbowałam ustalić jakieś zdarzenie od którego zaczęło się psuć, ale nie jestem w stanie, to po prostu tak samo szło i szło do przodu...

Mąż zawsze dużo czasu poświęcał pracy, ciągłe wyjazdy oczywiście nie dające się do końca zaplanować i powroty również nie do końca przewidywalne. Strasznie mnie to irytowało - życie pod dyktando pracy męża. Otrzymał propozycję zmiany pracy na lepszą ale nie chciał, długi czas nalegałam przedstawiałam argumenty, ale mąż zachowywał się tak, jakby odchodząc z pracy był nielojalny wobec firmy. Nie ważne, że wobec mnie też, no ale praca najważniejsza.
I tak zostało w sumie do dziś. Może mniej jeździ, ja też mam chyba większy dystans. Nie planuję przyszłości, a jeśli już to bez udziału męża, będzie to będzie nie to nie. Nie interesuje mnie gadanie tydzień wcześniej, że może pojadę jutro i takie przeciąganie przez 2 tygodnie. Rozumiem, że taka praca, ale wydaje mi się, że sam się nakręca.

Nie potrafi się odciąć od pracy, ciągle odbiera telefony. W pracy jest doceniany, nie wiem na ile szczerze a na ile prawdziwie bo mają z niego wolontarystyczne korzyści, gdy poświęca swój prywatny czas nie domagając się o wypłatę nadgodzin. Nawet gdy karmi dziecko to jest w stanie odebrać telefon bo przecież z pracy dzwonią, itd. Żadne racjonalne argumenty do niego nie docierają, więc ja się wyłączyłam z tego. Nie zwracam uwagi, nie angażuję się, chyba, że sam prosi o przegadanie jakiejś sprawy.

Mniej więcej od września układam sobie w głowie wszystko. Zobojętniałam na jego zaczepki, nie ryczę, odpyskowuję tym samym tonem co on. Przygotowuję się finansowo, zbieram do kupy jakieś tam fakty.
Kiedyś podobało mi się gdy był romantyczny, obecnie mnie to drażni bo nie wiem na ile to szczere a na ile wymuszone naszą sytuacją. Gdy próbuje być sentymentalny podobnie. Mówię mu, że nie interesuje mnie życie miłymi wspomnieniami a obecne tu i teraz i to co może się wydarzyć w przyszłości.

Powiedziałam mu o tym wszystkim, ale on tak jakby nie przyjmuje do wiadomości, bagatelizuje to co mówię. Chyba nie wierzy w to, że mogłabym go zostawić. A gdyby tak się wydarzyło, to dopiero by miał sentymenty i powody do użalania się nad sobą, byłby już w 100% typowym bohaterem romantycznym, którzy mu się tak podobają.

Czasami mam wrażenie, że nie odciął pępowiny od domu. Wyjechał już do technikum poza dom rodzinny, bywał tam rzadko, nie był informowany o problemach rodzinnych wręcz do dzisiaj część przed nim zatajają. Ciągle wraca pamięcią nawet nie do studiów, a właśnie do technikum, powtarza będę taki jak w technikum - wygląd, zachowanie. Takie infantylne podejście.

Na chwilę obecną przeraża mnie obojętność jaka się we mnie zrodziła. I to nie tylko w stosunku do męża, ale również do innych. Zero empatii we mnie, chociaż kiedyś byłam empatyczna. Pracuję z ludźmi i chyba zaczynam każdego traktować z taką samą obojętnością.

W ogóle tak sobie myślę, że może zamiast próbować zrozumieć męża powinnam spróbować najpierw zrozumieć siebie i to czego ja naprawdę chcę.

Odnośnik do komentarza

Nawiązując do postu Ka-wy, również doradzałabym Ci pierwsze wyjście z podanych przez nią.

No i sama widzisz, nie było żadnego szczególnego wydarzenia, od którego zaczęło się psuć. Bo Twój mąż po prostu cały czas olewał Wasze małżeństwo, bez jakiegoś konkretnego powodu. Zwykły egoizm. A wtedy sytuacja pogarsza się stopniowo, tak że często bardzo późno się zauważa, że jest źle.

honoratkaatka

Na chwilę obecną przeraża mnie obojętność jaka się we mnie zrodziła. I to nie tylko w stosunku do męża, ale również do innych. Zero empatii we mnie, chociaż kiedyś byłam empatyczna. Pracuję z ludźmi i chyba zaczynam każdego traktować z taką samą obojętnością.

O rety... W takim razie, wpływa to wszystko na Ciebie najgorzej, jak się da. :(( I to pokazuje też, jak bardzo niszczącą dla człowieka rzeczą jest nieszczęśliwe małżeństwo. Nic dziwnego, że to co się z Tobą dzieje, przeraża Cię.
Tyle czasem niektórzy krzyczą o ratowaniu małżeństwa choćby nie wiem co się działo, a potem strasznie się dziwią "Skąd się tyle znieczulicy bierze?" Ano stąd, że tylu nieszczęśliwych ludzi jest. Wtedy człowiek zamyka się na innych ludzi, obojętnieje również po to, aby samemu mniej cierpieć.

Ale tak się przecież nie da normalnie żyć, na dłuższą metę. Dlatego uciekaj z tego małżeństwa, zanim zupełnie zatracisz swoją wrażliwość na drugiego człowieka, chyba najcenniejsze, co można mieć. Coś, bez czego będziesz "jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący", skoro już o książkach wspomniałaś.

Odnośnik do komentarza

Z tymi szczęśliwymi małżeństwami spotykamy się najczęściej w filmach...ja już dosyć długo żyję ,znam dużo małżeństw,ale jeszcze nie słyszałam ,żeby ktoś mówił ,że jest w swoim małżeństwie szczęśliwy ,natomiast zawsze słychać narzekania,

żeby być w pełni szczęśliwym,musiałaby być spełniane nasze wszystkie oczekiwani i vice versa ,a tak się nie da ,
zresztą jednemu niewiele do szczęścia brakuje ,drugi ma większe oczekiwania,
w każdym razie jakby zrobiono ranking szczęśliwych małżeństw chociażby z 25 letnim stażem to myślę ,że nie byłoby więcej jak 20%

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Z tymi szczęśliwymi małżeństwami spotykamy się najczęściej w filmach...ja już dosyć długo żyję ,znam dużo małżeństw,ale jeszcze nie słyszałam ,żeby ktoś mówił ,że jest w swoim małżeństwie szczęśliwy ,natomiast zawsze słychać narzekania,

Oj, zapewniam Cię, że nie tylko w filmach. Nie wiem, skąd u Ciebie taki straszny pesymizm. Może miałaś dużego pecha jeśli chodzi o Twoich znajomych. Bo patrząc po moim otoczeniu(tak bliższym, jak nieco dalszym), obserwuję zupełnie coś innego. I nie są to jacyś ludzie z kosmosu, anioły chodzące po ziemi, tylko normalni zwyczajnie, fajni, szczęśliwi ludzie. Po prostu.

Także takie życie jest zupełnie naturalną sprawą, i na pewno ma lepszy wpływ na człowieka, niż sytuacje odwrotne. Człowiek ma w sobie więcej radości, autentycznej życzliwości(to znaczy polegającej na tym, że się ludziom dobrze życzy, a nie że się jest np uprzejmym), i takie problemy ze znieczulicą na przeróżne sprawy na pewno mu nie grożą, jeśli tylko będzie cały czas pracował nad sobą. :)

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedzi. Nie zawsze codziennie mogę korzystać z forum.

Wiem, że często pojawienie się dziecka zmienia relacje między rodzicami. Jednak u nas w mojej ocenie to nie pojawienie się dziecka wpłynęło na naszą sytuację.

Być może ze względu na to, że mamy dziecko, więcej spraw sobie uświadamiam.

Waham się nad psychoterapią, nie mam za bardzo kasy żeby wydawać.
Może polecicie jakieś książki lub ćwiczenia na poukładanie sobie spraw w głowie.

Odnośnik do komentarza

Poszukaj we wcześniejszych wątkach tytułu "Wolność w związku"i daj też przeczytać mężowi,ciekawie tam odpowiada psycholog ,ja tylko wkleiłam link,

najbardziej utkwiło mi w głowie jego stwierdzenie,że jeśli chcemy ,żeby nasz związek przetrwał m.in.nie powinniśmy narażać partnera na stres,
a my cały czas chcemy naginać partnera ,sami się stresujemy ,stresujemy partnera ,tak ciężko rozmawiać bez nerwów,a byłoby najlepiej w spokoju i na argumenty .

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

"Dla typu borderline muszą wystąpić co najmniej trzy spośród cech wymienionych przy typie impulsywnym (powyżej), oraz co najmniej dwie spośród poniższych:

zaburzenia w obrębie i niepewność co do obrazu ja (self image) oraz celów i wewnętrznych preferencji (włączając seksualne),
ciążenie ku byciu uwikłanym w intensywne i niestabilne związki, prowadzące często do kryzysów emocjonalnych,
nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia,
powtarzające się groźby lub działania o charakterze autoagresywnym (self-harm),
chroniczne uczucie pustki."

To raczej nie wygląda na to zaburzenie,wg mnie to cechy charakterologiczne,nie znoszące krytyki,kumulujące w sobie stres i pokazanie ,że moje musi być na wierzchu,wymuszanie krzykiem ,przemocą,
takich wybuchowych ludzi zachowujących się nieadekwatnie do sytuacji jest dużo wśród kobiet też, tak ,że Twój mąż nie jest wyjątkiem.

Spróbuj jakiś metod,zacznij go chwalić,bądź miła,nie wyskakuj z pretensjami,spróbuj się dogadywać,nie krytykuj,
nie odmawiaj seksu,
jeśli oczywiście potrafisz i Ci na nim zależy,bo wierz mi ,że każdy by sobie wymieniał na lepszy model,żeby to było takie proste ,pomyśl też czy Tobie i dziecku będzie lepiej bez niego,bo jak coś zmieniamy w życiu to chcemy na lepsze,a nie zawsze się udaje.
zobacz czy będzie efekt

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

1. Osobowość chwiejna emocjonalnie typ impulsywny

Osoby o typie impulsywnym cechują się przede wszystkim niestabilnością emocjonalną i brakiem kontroli działań impulsywnych. Dominują wzorce zachowań gwałtownych, szczególnie kiedy otoczenie pozwoli sobie na krytykę takich osób. Dobrym odzwierciedleniem reakcji ludzi o tym typie zaburzeń osobowości jest określenie „behawioralne eksplozje” albo „erupcje gniewu”. Ponadto chorzy odznaczają się wybuchowością, łatwo ich zdenerwować, rozdrażnić, sprowokować do agresji, gdyż nie są w stanie ocenić konsekwencji swojego postępowania.

W ich głowie kłębi się zwykle mnóstwo myśli, odczuwają napięcie psychiczne, są niespokojni, kapryśni, o niestabilnym, zmiennym nastroju. Niejednokrotnie chcą wyżyć się na sobie albo prezentują wrogą postawę wobec otoczenia. Mogą być pełni nienawiści i nieprzewidywalni w reakcjach. Wykazują skłonność do inicjowania konfliktów, są kłótliwi i mało cierpliwi – trudno im kontynuować pracę, kiedy nie widzą natychmiastowych efektów albo nie doznają bezpośrednich korzyści czy przyjemności.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Pytania do specjalistów
Pomoc
Lista wszystkich pytań
+ Zadaj pytanie
Pytanie zadane: 2 godziny temu
Leczenie osobowości chwiejnej emocjonalnie

Osobowość chwiejna emocjonalnie typ impulsywny, czy to się w ogóle poddaje jakiemukolwiek leczeniu?
Odpowiedź udzielona: 14 minut temu
Dr n. hum. Ewa Bujoczek
Dr n. hum. Ewa Bujoczek
Psycholog, Gliwice
25 poz. zaufania
Pomoc

Osobowość chwiejna emocjonalnie jest zaburzeniem znacząco wpływającym na samopoczucie, zmieniającym zachowanie i wpływającym na wszystkie obszary funkcjonowania człowieka. Najbardziej skuteczną metodą leczenia jest stosowanie psychoterapii. Charakter tego zaburzenia sprawia, że skuteczna jest przede wszystkim psychoterapia długoterminowa, głównie o nastawieniu psychodynamicznym. Warta rozważenia jest także psychoterapia behawioralno - poznawcza. Psychoterapia, systematyczny kontakt z terapeutą są głównym sposobem zmniejszenia dolegliwości i poprawy funkcjonowania u pacjentów z osobowością chwiejną emocjonalnie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość doświadczona

Poruszyłaś temat na który można by pisać i pisać.Z moich doświadczeń i obserwacji uważam, że nie ma szczęśliwych na 100% małżeństw.Wychodząc za mąż w młodym wieku jeszcze nie znamy siebie samych a co dopiero partnerów.Całe życie się rozwijamy zmieniają się nam upodobania, priorytety i to jest normalne.U mężów dzieje się to samo i po 20 latach a może wcześniej zależy od tego jak szybko się rozwijamy i im bardziej jesteśmy samowystarczalne okazuje się że ten mąż to nie jest ta osoba o której marzyłam.I co robią kobiety te odważne mające pracę i wsparcie np rodziny odchodzą w nadziei że spotkają sobie jeszcze swoją miłość, inne zamykają się w sobie i myślą że mogło być gorzej i udają że są szczęśliwe lub szukają sposobu innego każdy żyje z małżonków swoim życiem w samotności udając że wszystko jest ok.A Ty w której grupie chcesz być ?Myślę że warto walczyć o małżeństwo ale nie za wszelką cenę.Ale najpierw trzeba być samowystarczalną i dobrze by było gdyby młode dziewczyny pomyślały o tym że trzeba w siebie zainwestowac (studia , praca) i nie poświęcać wszystkiego rodzinie bo w życiu nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć.

Odnośnik do komentarza
Gość Mala Mama

Witam.. czytam te komentarze pytania i widze podobne zycia jak moje.. ja juz meza nie kocham ale uzaleznil mnie finansowo a mamy 4 letniego syna.
jak wraca z pracy zawsze znajdzie powod zeby na mnie krzyczec, pije a potem mu zupelnie odwala krzyki obelgi jazda po pijaku to juz naturalne.. kilka razy probowalam odejsc mimo wszystko z wizja jakos dam rade ale on grozil samobójstwem zreszta juz probowal killa razy sie wieszac a dla mnie zycie to wartość najwyższa.. nie mam juz sił i nawet pojecia co robic.. ale widze ze staje sie agresywny.. sa poprawy ale trwaja tydzien dwa i znowu to samo

Odnośnik do komentarza

Watek jest stary, ale warto powiedziec wprost: bardzo duzo ludzi na tym swiecie chodzi z ZABURZENIAMI OSOBOWOSCI (mamy kilka typow, radze zapoznac sie z lista). Niektore sa ukrywane przez partnerem jeszcze przed malzenstwem (aby nie byc porzuconym), inne stopniowo wychodza i eksponuja sie w pelnej krasie podczas malzenstwa (mozna juz sobie popuscic). TAKI ZWIAZEK PRZEDZEJ CZY POZNIEJ SIE ROZPADNIE. Nieleczony czlowiek z zaburzeniami osobowosci zniszczy kazdego partnera i rodzine. W takim zwiazku panuje: przemoc (rozne rodzaje, poczytac liste), nerwice, depresje, brak radosci z zycia, tworza sie kolejne patologie i dysfunkcyjne rodziny. Tak juz niestety jest, psychika ludzka ma swoje patologie. Czasami pomagaja terapie dla takiego delikwenta, ale trudno jest zmienic trwaly rys charakteru i jego utarte schematy myslenia i radzenia sobie ze stresem. U autorki watku maz ma osobowość chwiejna emocjonalnie - jest typem impulsywnym. 

Odnośnik do komentarza

Ja z kolei, czytając takie wątki nie mogę zrozumieć motywacji młodych dziewczyn, które bezrefleksyjnie tkwią w związkach z trudnymi facetami. Poświęcają się walcząc z wiatrakami i na siłę usiłują wychować, zmienić, naprostować, dorosłego jakby nie było człowieka, który przecież został już wychowany, ukształtowany i skrzywiony z różnych powodów.

Takie matki Teresy, które zamiast dążyć do szczęścia osobistego (jakby ten trudny przypadek, był jedynym facetem na świecie), od początku taplają się w bagnie, a potem, po ślubie, zdziwione stwierdzają, że jednak on się nie zmienił. Po wielu wspólnych latach budzą się z ręką w nocniku i stwierdzają, że zmarnowały sobie życie.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Yonka1717 napisał:

Ja z kolei, czytając takie wątki nie mogę zrozumieć motywacji młodych dziewczyn, które bezrefleksyjnie tkwią w związkach z trudnymi facetami. Poświęcają się walcząc z wiatrakami i na siłę usiłują wychować, zmienić, naprostować, dorosłego jakby nie było człowieka, który przecież został już wychowany, ukształtowany i skrzywiony z różnych powodów.

Takie matki Teresy, które zamiast dążyć do szczęścia osobistego (jakby ten trudny przypadek, był jedynym facetem na świecie), od początku taplają się w bagnie, a potem, po ślubie, zdziwione stwierdzają, że jednak on się nie zmienił. Po wielu wspólnych latach budzą się z ręką w nocniku i stwierdzają, że zmarnowały sobie życie.

Jaby zycie bylo takie proste, to co 5 minut kazdy by bral sobie rozwodzik, rozstawal sie, a za 2 minutki zycie byloby juz piekne. Mysle, ze bardzo malo pan/pani jeszcze wie o zyciu i brakuje pani tutaj doswiadczenia. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...