Skocz do zawartości
Forum

Brak emocji i uczuć


Farin

Rekomendowane odpowiedzi

Tzn tak... z tego co widzę trapi cię jedna rzecz. Odczuwanie w pełni swoich emocji i przeżywanie ich. Możliwe że to ma związek z dziewczyną,ale wydaje mi się że nie jest to tak do końca. Widać i łatwo wnioskować twoje posty jak mówisz o tym jak to się stało itp... i większość ludzi ma przekonanie że nie utraciłeś żadnych emocji tylko się dołujesz. Ale to nie tak do końca, mi się wydaje że twoje emocje nie są już tak silne jak kiedyś i to cię najbardziej irytuje i frustruje. Kiedyś mogłeś przeżywać je w 100% żyłeś nimi przeżywałeś je, jednak to się zmieniło i jest Ci teraz z tym źle. Widzisz niektórzy mają silniejsze emocje od innych kierują się nimi, a inni wolą spokojne bez emocji życie i ciężko jest zaakceptować jeśli coś ulega zmianie bez twojej woli. Tak się zastanawiam czy nie czujesz jakiejś zmiany osobowości wewnętrznej lub tożsamości i czy czasem nie jest Ci z tym źle albo jest cały czas.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Oprócz całych moich wywodów również z przedmówcami się zgadzam.

Co do wyjaławiania uczuć, może burza dziecięco/chłopięcych hormonów opada i doroślejesz, stajesz się mężczyzną. Po prostu się zmieniasz, a masz tęsknotę za tym dawnym "Farinem".
No a człowiek bardziej świadomy/dorosły i widzący brzydoty tego świata i uświadamiający sobie że ta bańka mydlana w jakiej żył jako dziecko rozpada się, może mieć za tym wszystkim jakąś tęskonotę.
Ale tak jak Unna pisała nie można się w tym zatapiać.

Nigdy nie byłam małym chłopcem, ani męzczyzną.
Ale jako człowiek, który przeszedł dojrzewanie mogę powiedzieć, że to w sumie pasuje.

Odnośnik do komentarza

#przeczytałam
No tak mysle. Pomysle i moze w koncu sie zdecyduje komus powiedziec z rodziny, ale no nie wiem.
Z witaminami tez masz pewnie racje, ale raczej ciezko by mi bylo nie dostarczac jakiegos skladnika odzywczego przez 3 lata.
Tak zrobie z tym internista, problem bedzie tylko w znalezieniu dobrego, ale chyba dam rade.
Mysle, ze bardziej potrzebuje teraz pomocy w poradzeniu sobie z tym, niz przyjaciela [a co, jak wlasnie "przyjaciel" jest tutaj metoda xd? no nie wazne]. Wczesniej bylem w pobliskiej Poradni psychologiczno-pedagogicznej, ale moga tam uczeszczac tylko uczniowie, a zaniedlugo skonczy mi sie ten przydomek. Pojde na razie do publicznego jakiegos.

#unna
Zaznaczylem, ze czasem czuje irytacje lub strach, ale pozytywow brak.
Dalszy akapit to dla mnie nic nowego, znam ta informacje juz spora ilosc czasu.
Jak wyzej.
Jestem tak gleboko skupiony na tym problemie, bo powiedzmy, ze jest aktualnie najwieksza rzecza, ktora sie 'dzieje' w moim zyciu. Dla porownania - trudno zeby osoba dzien przed matura myslala o dupie marynie, jak ma do ogarniecia jeszcze dwa dzialy z maty. Zreszta dziwne by bylo, gdyby na maturze pisala o dupie marynie, jak na maturze ma pisac mate. Lapiesz o co mi w koncu chodzi, czy wciaz sie upierasz, ze pisze o negatywach, bo mysle w sposob negatywny? I wierze, ze jest sposob abym wyszedl z tego - po prostu jeszcze go nie poznalem.
Nie znalem sposobu z zapisywaniem, wiec to moge sprobowac, nic nie stoi mi na przeszkodzie.

#linkog
Ah, czyli w tym problem, ze "nikt mnie nie rozumie". No slyszalem to juz kiedys, ale trudno.
W sumie nawet dobrze opisales moj problem, kiedys robiac cos mialem normalne uczucia, tak jakbym czerpal 100% emocji z tego. Teraz jak cos robie, czuje jakbym dostawal 0% emocji [na poczatku bylo oczywiscie wiecej %, ale z czasem zaczelo to spadac] - oczywiscie nie bierzcie tych % doslownie, chodzi mi o sens.
No i oczywiscie masz racje, niektorzy sa gwaltowniejsi, bardziej porywczy, inni zas odwrotnie, ale nie do konca chodzi mi o to, ze sie zmienilem i nie akceptuje tego. Moj charakter mi w miare odpowiada - zawsze mozna zmieniac sie na lepsze, ale nie o tym chce. Sek w tym, ze robiac uniwersalne rzeczy, ktore powinny sprawiac przyjemnosc [i sprawialy mi kiedys] - jak muzyka, sport, film, pasja czy spotkanie ze znajomymi, ksiazka, to nie odczuwam dreszczyku na plecach slyszac ulubione solo, nie odczuwam euforii po wymeczeniu organizmu, nie przerazam sie jak wyskoczy jakas mala, przerazajaca dziewczynka w horrorze, nie cieszy mnie nauczenie sie ulubionej/trudnej piosenki na gitarze, rozmowy ze znajomymi mnie nudza i nie jestem ciekaw nastepnego rozdzialu ksiazki. Nie mowie, ze za kazdym razem ma tak byc, no ale kurde, zeby wcale? A wiec co odczuwam? "No fajnie, stalo sie, i co dalej?"

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

A luknij jeszcze na moje "skwitowanie" powyżej.
Jak to się mówi prawda może być gdzieś pośrodku.
Co do witamin i ich wchłaniania.
Tak jak pisałam ( nie mówię, że to masz, ale jak nie Tobie to może komuś się to przyda) pomimo dostarczania ich organizmowi, on może z nich nie czerpać.

Miałam kiedyś znajomą, której rosła bródka, bródka rosła jej ponieważ musiała brać hormony, hormony brała ponieważ jej organizm nie przyjmował witamin i mikroelemnetów, nie przyjmował ponieważ w pokoju w jakim (tylko w jej pokoju, bo był specjalnie dla niej remontowany) mieszkała klepka została przyklejona, czy polakierowana czymś co ją truło latami :/
Chciałeś dreszczyku, to masz.

Odnośnik do komentarza

No i wlasnie niefortunnie mi sie stalo, ze akurat w okresie dojrzewania, teraz kazdy moze mnie splawic tekstem, ze "dojrzewam"; "odkrywam siebie"; "staje sie mezczyzna"; "w doroslosci nie bawia juz te rzeczy, co za dziecka".
No kurde, zgadzam sie, trudno, zebym cieszyl sie jak dziecko z byle glupstwa, ale doroslosc chyba nie polega na zyciu w ciaglych obowiazkach, nudzie i braku jakichkolwiek emocji. Potrafie rozroznic, jak cos mnie nie cieszy, bo mi nie podoba/po prostu nie jest fajne, a kiedy w zasadzie nic nie wywoluje we mnie zadnych pozytywnych emocji. Wierze, ze dojrzewanie sporo zmienia w czlowieku, ale nie powoduje tego, ze nie odczuwam wcale satysfakcji, motywacji, radosci, ciekawosci czy co jeszcze bardziej - poczucia, ze mi na czymkolwiek zalezy.
Jasne, ze tesknie za soba jako dzieckiem, kto nie teskni za tymi czasami?
Jasne, swiat jest okrutny, brzydki i zly, ale nie zmieni sie tego, ze czas beztroski minal - nalezy zyc z tym, co sie ma. I wiedzialbym, gdyby moj problem to bylaby tylko tesknota, to na pewno nie to.

##
Jak mowilem, nie watpie, ze dojrzewanie moglo pozmieniac mi w glowie i stalbym sie mniej wrazliwy na bodzce, ale jest roznica pomiedzy "mniej wrazliwy" a "wcale". Serio, nie pamietam kiedy odczuwalem ostatnio takie emocje, jak radosc, ciekawosc czy tesknota.
Co do witamin - pojde do internisty i zrobie te podstawowe badania, jak cos wykaze - to spoko. Nie jestem uczulony na nic [a przynajmniej do tej pory nic nie wykazywalo objawow], zyje w tym samym pokoju od poczatku, dopiero ostatnio byl maly remont w pokoju, ale nie wykluczam, ze cos takiego tez mogloby sie zdarzyc. No ale dreszczyku nie dostalem, niestety.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Tak widze, że Ty dosłownie niektóre rzeczy bierzesz, a ten przykład z pokojem miał pokazać, że czasem coś trywialnego, głupiego może mieć wpływ na całe zdrowie człowieka.
Na osobę chorą na "głowę" nie wyglądasz mi, ale lekarzem nie jestem. Chociaż ta depresja.
Słuchaj ja już wyczerpałam możliwości swojej dedukcji. Masz jakieś propozycje, pomyśl o czym wszyscy tutaj pisaliśmy, każdy radził po swojemu i czasem jak się na coś obruszyłeś ( a może zwłaszcza w tych przypadkach), to myślę że i tak warto do tego wrócić i na spokojnie przetrawić.
Pozdrawiam i życzę Ci aby "dusza" wróciła na swoje miejsce.

Odnośnik do komentarza

Mam dokładnie to samo co ty moje objawy zaczęły się jakieś kilkanaście miesięcy temu dokładnie nie pamiętam. W czasie oglądania telewizji nagle coś dziwnego poczułem w głowie jakieś ''odcięcie'' emocjonalne. Dziwnie się czułem zupełnie tak inaczej strasznie trudno mi było z tym funkcjonować. Próbowałem jakoś pobudzić ten układ nerwowy, uronić kilka łez, zdenerwować się, ale nic z tego nie wychodziło. Byłem przerażony tym co się stało szukałem pomocy w necie wpajałem sobie jakieś choroby. Dopamina, neurony, witaminy wszystko czytałem i wchłaniałem tą wiedzę nie mogłem nic poczuć i odczuć. Stałem się takim człowiekiem który tylko istnieje a nie żyje to był naprawdę mroczny okres. Nie potrafiłem wrócic do dawnego funkcjonowania przeżywania emocji, uczuć w czasie oglądania filmów. Nie potrafię budować napięcia, w czasie słuchania muzyki, marzyć i mieć z tego jakąkolwiek przyjemność. Wszystko stało się takie płytkie, nie interesuje się niczym mam od czasu do czasu takie wrażenie że zaraz zwariuje. Doszła do tego jeszcze depresja a wraz z nią anhedonia, apatia, złe samopoczucie na szczescie bez myśli samobójczych. Od czasu do czasu myslę sobie że straciłem jakąś cząstkę siebie lub swojej duszy bo tak to czułem. Obecnie nadal sprawiają mi problemy moje emocje które są strasznie płytkie i w pełni ich nie przeżywam. Staram się o tym nie myśleć i mówie sobie że gorzej już być nie może :) Bardzo często się poddawałem nie miałem sił z tym walczyć, pobudzić coś tam w glowie by był ten przepływ emocjonalny. Ale to już nie o tym mowa :) Więc tak jak ty mam nadzieje że wyzdrowieje bo poznałem osoby które miały to samo i wyszli z tego.

Odnośnik do komentarza

Znam to skads, te proby poczucia emocji. Najgorszy okres opisujesz w czasie przeszlym, znaczy, ze jest nieco lepiej?
Ze swojej strony moge polecic zielona herbate na trudniejsze okresy [ale nie warto przesadzac - raz pilem za duzo, to powstaje takie cholerne poczucie pustki] oraz kurkume [zwiazek ma to z dopamina - daje malutkiego kopa - przynajmniej w moim przypadku] .
Fajnie wiedziec, ze sa osoby, ktorym sie udalo - to daje nadzieje :).

Odnośnik do komentarza

Telewizji i radia nie uzywam, telefonu uzywam tyle, co slucham muzyki w drodze i ze szkoly. Jestem informatykiem, wiec z komputerami mam na co dzien do czynienia, takze jest to trudne do zrealizowania u mnie. Innych elektronicznych gadzetow nie posiadam.
Aczkolwiek pomysl dobry - jak bede mial mozliwosc[jakies swieta czy cos], to odstawie komputer na jakis czas.

Odnośnik do komentarza

Halo:) A ja mysle, ze to jest odciecie sie od swoich emocji, zeby sie bronic przed czyms co nas rani, co w nas wzbudza lek ... W ten sposob spychamy to wszystko gleboko w siebie, zeby tego nie widziec, nie slyszec, zapomniec i nie czuc, oczywiscie. Tylko, ze z tego wszystkiego czujemy sie tak bardzo zranieni i ze to, co sie wydarzylo jest tak niesprawiedliwe i podle, a z drugiej strony chcemy pokazac, ze damy sobie z tym rade, juz nawet nie przed ludzmi, ale tylko przed samym soba, ze odcinamy i zakopujemy razem z tym cala nasza radosc, marzenia i zdolnosc kochania! I teraz tylko trzeba to "odkopac" i sie do tego przyznac przed samym soba.
A nie masz czasem wrazenia, ze sie za to, co sie wydarzylo karzesz??? Ze to z Twojej winy, bo Ty do niczego sie nie nadajesz i jestes taki wstretny??? I w zwiazku z tym odbierasz sobie szanse nawet na pozytywne odczucia... Chodzi tez o to, zeby rozbudzic w sobie milosc, zdolnosc kochania i w tym bardzo pomagaja zwierzeta, a juz w szczegolnosci psy, ktore kochaja nas bez wzgledu na wszystko:) Bo sa ludzie, ktorzy beda plakac przez dwa tygodnie i to z siebie wyrzuca, a sa tacy, ktorzy to w sobie tlumia, bo albo sie wstydza albo nie wiadomo co, powodow jest duzo, ale jedno jest pewne, nie tylko Tobie sie to przytrafilo. Bedzie dobrze! Badz dla siebie dobry, cierpliwy i rob kazdego dnia cos dobrego dla siebie, ja trzeba to sie zmuszaj :P mam nadzieje, ze Ci pomoze (mnie pomoglo)

Odnośnik do komentarza

Poczatkowo na pewno tak bylo, teraz pewnie jakos jest to powiazane - cos nie pozwala mi wyjsc z tej skorupy. Dalej piszesz tez prawde, tez przez dlugi czas myslalem, ze 'dam sobie rade sam', no ale guzik prawda.
Hmm, nie, raczej nie karze siebie za tamto. Jakos nie przyszlo mi do glowy karcic sie za tamto. Wiem, ze to moja wina byla, ale stalo sie, trudno. Zdecydowanie uwazam natomiast, ze nadaje sie do wielu rzeczy, nie jestem wstretny. Niestety ale kolejna dawka ogolnikow typu: "naucz sie znow kochac"; "odkopaj uczucia" mi nie pomoga, jezeli nie wiem w jaki sposob mam to zrobic. Pierwszego sprobowalem, probowalem poznawac inne osoby blizej, ale z marnym skutkiem[to chyba jeden ze sposobow?]. Drugi - najzwyczajniej nie wiem jak. Moze psycholog mi pomoze? Zobaczymy. Zwierzaczkiem nie pogardzilbym [zwlaszcza pieskiem - lubie je], ale zyje z rodzicami, a oni sa definitywnie na nie. Wiem, ze bedzie dobrze, po prostu potrzeba jeszcze troche pracy :).

Odnośnik do komentarza

Przysiegam, ze mialem identycznie i czasami wrecz czuje nawroty tego. Tylko ze ja tez mialem problemy z niesmialoscia w czasie dojrzewania ( tradzik i te sprawy ... ), wyleczylem to i zycie jakos do mnie wrocilo. Tez mi nie wyszlo z pewna dziewczyna, ktora okreslalem tak samo jak Ty - Calym Swiatem. Jak juz wrocilem do rzeczywistosci takiej w ktorej nie czulem nic tzn. nie cieszylem sie szczegolnie z niczego, ale tez nie zalamywalem sie po porazce to sobie po prostu zylem swoim rytmem. Robilem to co zawsze tylko czujac taka pustke i szczerze powiedziawszy - po prostu sie do tego przyzwyczailem. Nie przeszkadzalo mi to - porazki nie bolaly, a jakies dobre rzeczy - ot stalo sie i tyle ; ) Nie balem sie tego mowic wsrod moich znajomych, ale tez na codzien nie dawalem po sobie szczegolnie poznac, ze cos jest nie tak. Rzadko mnie zbieralo na zwierzenia, a szczerze mowiac w ogole nielubilem mowic o sobie. Mialem przyjaciolke ( teraz dziewczyne ;> ), ktora nauczyla mnie wyrazac siebie, swoje emocje i opowiadac o sobie. Moze to zabrzmi smiesznie, ja do nikogo nie czulem szczegolnego uczucia ( rodzice, znajomi itd. ), po prostu byli sobie, ale to dla mnie znaczenia nie mialo, nie czulem ze kocham kogos. Przyjaciolce przypadlem do gustu i wyszlo na tyle dziwnie, ze dzieki Niej jestesmy teraz razem. Pokazala mi emocje, uczucia od nowa i teraz moge stwierdzic ze Ja naprawde kocham, mysle o Niej bardzo czesto itp. chociaz czasami naprawde mam wrazenie ze to do mnie wraca. Nie boje sie tego, zyje z tym bo sie przyzwyczailem. Jednak gdy sie spotykamy albo dzieje sie cos nie tak czuje, ze mnie to obchodzi, a nawet bardzo obchodzi - a to jestem pewien, cos znaczyc musi. Po prostu musisz znalezc w zyciu osobe, ktora Ci pokaze to w najprostszy sposob jaki sie da - i to niekoniecznie musi byc psychiatra / psycholog. Nie wiem czemu, ale strasznie z tamtym okresem kojarzy mi sie Sokół - Uczę się uczuć, jak masz chwile to przesluchaj - ja mialem wrazenie ze opisuje to w duzej mierze mnie. Zyj swoim rytmem, rob to co robisz, a wkoncu dostrzezesz ze cos sie w tym zyciu dzieje jesli masz jakis cel, motywacje, ktora daje Ci rodzina / dziewczyna / dzieci / xxx ? Trzymaj sie, licze ze uda Ci sie. U mnie okres taki trwal okolo 1,5 roku, pozniej zaczelo byc lepiej

Odnośnik do komentarza

juz od dawna czuje, ze cos jest ze mna nie tak. Nie mam w ogole emocji, nie odczuwam prawie nic. Mowie komus, ze go kocham lub nienawidze, ale tak naprawde nic nie czuje. gdy sie z kims kloce nie czuje zlosci. uwazam ze nie jestem w stanie nic zrobic dobrze, zaniedbuje szkole, poniewaz wszystko jest mi obojetne. Czasem zdarza sie, ze mam sprzeczne odczucia, np. klocac sie z siotra jednoczesnie mysle, ze ja kocham i nienawidze, ale tak naprawde, jest mi obojetna. To wszystko mi sie miesza. Mam bardzo niska samoocene, nie lubie poznawac ludzi, uwazam, ze nie mam o czym z nimi rozmawiac, ze nie polbuia mnie. Czuje sie od nich lepsza, nie przejmuje sie nimi, zawsze tlumacze sobie, ze sa tak bardzo nikim, nie sa mnie warci, ale z drugiej strony bardzo nienawidze siebie i czuje sie najgorsza. Czesto mowie sobie, ze nie powinnam zyc. Oprocz tego mam rozne stany lekowe, kiedy czasem przypadkowo spotkam 2 razy te same osoby, boje sie wyjsc z domu, bo uwazam, ze mnie sledza. czesto boje sie mijac innych ludzi na ulicy, ale tylko, gdy jestem sama. wydaje mi sie, ze cos mi zrobia. cierpie takze na bezsennosc. z jednej strony wiem, ze moj lek przed ludzmi jest niesluszny, nic mi nie zrobia ale to ''drugie ja'' mowi mi, ze mam sie czego bac. co mi jest? prosze o pomoc :(

Odnośnik do komentarza

Potrzebujesz kogos bliskiego...
Kogos z kim bedziesz dobrze sie komunikowac, jak pojdziesz z tym do lekarza, to stwierdzi Ci paranoje, lub urojenia przesladowcze... Lekarz da leki i bedziesz czula sie lepiej....
Ja nie jestem zwolennikiem farmakoterapii, dlatego na poczatku napisalem Ci, ze potrzebujesz bliskosci kogos zaufanego..
Jak ma sie kogos zaufanego, z kim duzo sie rozmawia, problemy sfery psychicznej znikaja...
I to jest naukowo dowiedziony fakt.
Komunikacja z zaufana osoba jest forma psychoterapii (zwierzasz sie z problemow, a przyjaciel/przyjaciolka, badz tez partner/partnerka stara Ci sie cos doradzic, pomoc, przy okazji Tobie tez zwierzajac sie ze swoich).
W taki sposob ludzie nawzajem ucza sie od siebie sposobu radzenia z roznymi problemami.
Kiedys nie bylo lekarstw psychotropowych (na depresje, uspakajajacych, nasennych, przeciwpsychotycznych itp.) i ludzie radzili sobie z tego typu problemami, a samobojstw bylo o wiele mniej....
Masowo ludzie przestaja sobie ufac, zaczynaja dostrzegac to jak kazdy wobec kazdego potrafi byc zaklamany, stad sie biora tego typu zachwiania w sferze psychiki.
Komunikacja jest odpowiedzia na takie problemy, swobodna wymiana informacji i przedewszystkim wzajemne zaufanie..
Postaraj sie znalesc kogos z grona swoich przyjaciol kto najbardziej Ciebie akceptuje i nawiaz z ta osoba blizszy kontakt, lęki z biegiem czasu mina, a Ty poczujesz sie lepiej...
Pozdrawiam i zycze powrotu do stabilnosci :-) :-)

Odnośnik do komentarza

#karr95
Na Twoim miejscu jako pierwsze wykonalbym badanie TSH[tarczyca] - moze sie okazac, ze masz z tym problem i moze sie okazac to pomocne [przy okazji, jezeli kogos to interesuje, mam podwyzszone TSH, wiec calkiem mozliwe, ze problem lezy tutaj]. Jezeli nie - nie ma przeciez przeszkody, by udac sie do psychologa [zawsze mozna zrezygnowac kiedy sie chce].
Co do objawow, specjalista nie jestem, ale byc moze jakas nerwica lub fobia. Jezeli psycholog nie wystarczy, warto pokusic sie o wizyte u psychiatry, po co sie meczyc, jak mozna poprawic jakosc swojego zycia?
Warto jednak zrobic cos we wlasnym zakresie, poczytaj jakies ksiazki o samodoskonaleniu sie, zwiekszaniu pewnosci siebie. Znajdz pasje, znaj swoje dobre cechy[wypisz sobie je na kartce nawet]. Jak to powiedzial bodajze Will Smith - nie ma problemu, ktorego ktos juz nie mial i nie napisal o tym ksiazki.

#pietuch
Uogolniasz troche z tym lekarzem. Wiadomo, ze mozna trafic na felernego, ale mozna trafic i na takiego, ktory Ci bardzo pomoze.
No i jest jeden maly mankament przy bliskosci kogos zaufanego. Wszystko fajnie, jezeli taka osobe juz mamy, ale co jezeli nie? karr95 ma niska samoocene, pewnosc siebie, jest niesmialy, nie lubi poznawac ludzi, uwaza, ze nie ma o czym gadac z nimi, jest obojetny wobec innych [zatem nie interesuje sie nimi], takie cechy nie wroza zbyt dobrego zycia spolecznego. Wydaje mi sie, ze jestem w troche lepszej sytuacji, ale tez nie mam bliskiej osoby i jak patrze na swoje kontakty spoleczne ze znajomymi - predko nie znajde. Nie neguje tego pomyslu, bliska osoba potrafi byc niesamowicie pomocna i moze pomoc przetrwac ten najgorszy okres, ale ograniczanie sie do tego moze pogorszyc to, gdyz bagatelizuje sie problem.

Odnośnik do komentarza

Chciałem odkopac ten stary temat, może odnajdzie go ktoś z nowa perspektywą. Borykam się z tym samym co autor tematu, nazwijmy to anhedonią bo najbardziej zbliżone książkowej definicji.

To nie jest depresja, bo, jak dla mnie, każdy rodzaj depresji opiera się na czuciu się źle. To nie jest stan w którym źle się czuje, ani taki w którym mógłbym gdybym choćby probowal. To tak.. licze na jakieś odpowiedzi dzięki :)

Odnośnik do komentarza

Hej , mam na imie karolina i z tego co napisales to mi sie wydaje ze z tej mocnej a czkolwiek intesywnej milosci z twej strony przemysl sb czy z tego uczucia nie zaczoles myslec inaczej ,patrzec na swiat ktory cie otacza ze ludzzie i pewne uczucia sa zbedne skoro dziewczyna ktora kocham pomimo mych uczuc zostawila i inych ktorych malo to opchodzi wiec zacoles tak jak naisales tlumic ja tez tlumie i gdy czlowiek to robi a zwlasza wrazliwi ich to mega boli tak jak cb zaczynajnie moc ich okazywac bo wkoncu psychika mowi poco skoro ja to nie opchodzi albo zwisa sa tez ktory mowia ale mnie to ineresoje a zarazem iteresoje prez chwile mojarada nadejdie dzienw ktorym dostaiesz ataku to nazywa sie chiperwentylacia i wyucisz z sb te emocje lub wogole tego nie bedziesz mial ale bedzie dzien ktory tak cie poruszy ze nienwiesz kiedy bedziesz plakal .

Odnośnik do komentarza

Odkryłem lekarstwo na brak emocji.

Gdy mózg doznaje różnych uszkodzeń, to zapominamy emocji, które towarzyszą różnym zwrotom w naszym ojczystym języku.
Mówienie w języku polskim nie daje żadnych emocji podczas rozmowy, żadnej mowy ciała nic.

Ale jak zaczniemy uczyć się języka obcego np. angielskiego to używając różnych zwrotów, widzimy sceny z filmów(w wyobraźni), i automatycznie używamy mowy ciała i emocji takich jakie towarzyszyły aktorom w czasie filmu i czujemy się jakbyśmy nimi byli + ta nie pewność umiejętności angielskiego dodaje szczyptę niewinności dziecięcej i to sprawia, że te emocje są czyste jak nowe.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...