Skocz do zawartości
Forum

Mąż zaczął oglądać filmy pornograficzne. Chyba się uzależnił. Czy ja tylko wyolbrzymiam problem?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety mam ten sam problem, który się pogłębia. Czy mogłabyś napisać jakąś Pani, która miała ten problem i mąż się zmienił? Czy jest to niespotykane? Przydałaby mi się jakaś szczypta nadziei. A może te Panie już nie szukają takich tematów. Naprawdę mam nadzieję, że zakończenie związku nie jest jedynym rozwiazaniem! (powiem jeszcze, że to zamartwianie się oglądaniem przez męża filmów porno, odbiło się u mnie siwizną w wieku 30 lat).
Odnośnik do komentarza
Gość patikati
Tęp, ale siebie, za głupotę. Co zrobisz z ludźmi, którzy od lat nikogo nie mają? Też będziesz ich tępić? Na tych stronach istnieje jedyna możliwość obejrzenia drugiej osoby, dlatego pornografia zwykła nie jest zabroniona, w przeciwieństwie do dziecięcej.
Odnośnik do komentarza
witam...właśnie wczoraj przyłapałam męża na tym że zostawił po sobie ślad po tym jak się onanizował przy oglądaniu filmu porno,jestem załamana bo myślałam że w naszym małżeństwie niczego nie brakuje jestem otwarta na nowe doświadczenia nigdy nie odmawiam mężowi sexu a wręcz sama go uwielbiam...tłumaczył się że zrobił to z ciekawości ale nie wiem co myśleć i czuję obrzydzenie do tej sytuacji jak tylko o tym pomyślę...:{ pomóżcie mi to zrozumieć bo nie chce stracić męża do końca...
Odnośnik do komentarza
Jestem w niformalnym zwiazku od prawie 6 lat,mezczyzna,z ktorym sie spotykam jest wolny i nigdy nie byl zonaty ani tez nie ma dzieci.Ja jestem matka 2 dzieci.Faktem jest ,z on oglada filmy porno,ale na poczatku naszej znajomosci robil to znacznie czesciej. Zdradzal mnie,wiec poprostu od niego odeszlam musialam pobyc sama aby przemyslec jego i moj problem.Dzisiaj probujemy od nowa,tylko ja juz sie nie denerwuje,akceptuje jego innosc i to powoduje,ze czesciej robimy rozne inne rzeczy.Mamy wspanialy sex ,ale tylko we dwoje ,choc kiedys slyszlam o jego wielkich marzeniach ,trojkatach etc.dzisiaj juz do tego nie wraca,bo to nie robi na mnie wrazenia,a jak oglada porno to ja ide do sypialni i czytam ksiazke..mija kilka minut i on juz jest obok.Odkad nie robie mu wyrzutow ,szanuje jego potrzeby i zapewniam o tym,ze kocham go bez wzgledu na wszystko on sie zmienia.Uprawiamy sport i kiedy on robi cokolwiek innego poza swoimi slabosciami( czyli porno i rozmowa o sexie) ja zawsze go chwale,ciesze sie kazda chwila spedzona z nim i wychodze do kina z kolegami nie ma we mnie zadnej urazy do jego slabosci ale ja jestem "swieta" nie pociagaja mnie inni mezczyzni,jednak z nim jestem bardzo otwarta i on wie,ze umiem okreslic moje granice nie krytykujac jego zachowañ czy potrzeb.

KOCHAM GO TAKIEGO JAKIM JEST,BO ON NIE ROBI NIKOMU KRZYWDY ,NAJWYZEJ SOBIE ,A JA ROBIE TO NA CO JA MAM OCHOTE,CZY MU SIE TO PODOBA CZY NIE I ZAPEWNIAM,ZE NIE MA TONIC WSPOLNEGO Z JEGO POTRZEBAMI.

NAJWAZNIEJSZE ,ZEBY KAZDY BYL SZCZESLIWY WG SWOICH ZASAD,KTO POWIEDZIAL,ZE OGLADANIE PORNOGRAFI JEST SZKODLIWE ? TIO TAK JAK ALKOHOL JA LUBIE DOBRE WINO,I ROZNE DOBRE TRUNKI,ALE NIE JESTEM ALKOCHOLICZKA. MOJ PARTNER LUBI PORNO FILMY,ALE JA POKAZALAM MU ZE NIE MA W TYM NIC ZLEGO TYLKO MOZNA W TYM CZASIE ROBIC ROWNIEZ COS INNEGO.JEZDZIMY KONNO,GRAMY W TENISA,NURKUJEMY I UPRAWIAMY WSPANIALY SEX A POZNIEJ SIE PRZYTLAMY JAK DWA MALE KOCIAKI....

JESTESMY SCZESLIWI BO ZAAKCEPTOWALISMY NASZA INNOSC
Odnośnik do komentarza
Przeczytałam z uwagą poprzednie posty, płakać mi się chce... bo z ciepłego męża obok mnie w łóżku nie ma śladu, teraz leży obok mnie "zimny drań". Obydwoje jesteśmy po 50-tce, dorosłe dzieci, problemy dnia codziennego... apodyktyczny charaker męża... Ten związek jest moim drugim, jego też. poznaliśmy się w 2007 roku i wtedy świat był koloru różowego. Od ok roku nasz seks w niczym nie przypomina wcześniejszych chwil rozkoszy, które dla mnie były twórcze w naszym związku. Mąż jest stałym bywalcem stron porno, seks. Kiedyś tylko podczas mojej nieobecności, teraz zdarza mu się np od rana w weekend(do czego się oczywiście nie przyznaje). Dla mnie jest to totalnie nieakceptowalne! Tym bardziej, że stracił w moich oczach wszystko, co sprawia, iż mu ufałam. Oczywiście moja kobiecość cierpi najbardziej. Jestem atrakcyjną kobietą, nie raz widzę na sobie wzrok innych mężczyzn... jednak dla mnie ten jeden jest najważniejszy i nie wyobrażam sobie abym mogła dać upust swoim potrzebom w tak prymitywny sposób, jakim jest zaspakajanie potrzeb erotycznych wirtualnie, albo w realu z innymi, zarobkującymi w ten sposób, znaleźć sobie kochanka! Mąż zbywa mnie obraźliwą kpiną i drwi ze mnie przy każdej próbie znalezienia porozumienia. Przykre, wręcz beznadziejne. Nasze małżeństwo, przy innych codziennych, czasem niełatwych drobiazgach, urastających do problemu; jest jednym wielkim konfliktem. Jego egoizm w zaspakajaniu swoich potrzeb, powoduje we mnie blokadę, którą nie da się usunąć na pstryknięcie palcem. Tęsknię za jego ciepłem, fascynacją mną... a nie obrazem z pornusa. Jest zimny jak lód, zdarza się nawet, że próbuje traktować moje ciało instrumentalnie, co wzbudza we mnie odruch wymiotny. Wiele nas dzieli, ale też wiele nas łączy i nie mogę uwierzyć, że inteligentny człowiek, nie rozumie(nie próbuje, nie chce) zrozumieć jaką mi krzywdę wyrządza, a co za tym idzie, jak destrukcyjnie wpływa na nasz związek. Szydzi z mojego kiepskiego stanu emocjonalnego. Jestem bliska odejścia... on uważa(jak w poprzednich postach), że jestem nienormalna, ale od kilku miesięcy mam sesje u terapeuty i wiem, że mam prawo domagać się od mojego męża szacunku dla mnie. Szacunku płynącego z serca a nie z perfidnego działania, by zaspokoić swoje płytkie żądze! Zgadzam się z innymi kobietami, które jak ja, pragną ciepła i spokoju, ale nie tego z ekranu monitora, lecz tego prawdziwego z wnętrza mojego mężczyzny! Boli najbardziej to, że życie jest naprawdę piękne, tylko trzeba je "podlewać" jak roślinkę na parapecie... a skoro najbliższa mi osoba "podlewa nie tę doniczkę... to jest to dla mnie jednoznaczne z poniżaniem mnie i brakiem elementarnego oddania osobie najbliższej tego, co w małżeństwie najważniejsze. Zdrada ma różne twarze... jednak zawsze też swój początek, w moim małżeństwie początek nastąpił szybko... koniec jest pewnie blisko!
Odnośnik do komentarza
witam, z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że mój mąż, mimo obietnic, permanentnie korzysta z tych stron, ostatnio nawet nie ma hamulców gdy jestem w domu. Jednocześnie udaje świętoszka a gdy stanęłam obok niego i pokazałam mu w jego historii odwiedzanych stron masę pornografi, omal nie padł! po czym oświadczył, że nie ma mi nic do powiedzenia! To się nazywa hipokryzja! Martwię się o niego, bo uważam, że uzależnił się od tak prymitywnych bodźców wywołujących emocje, z drugiej zaś strony zaczyna on we mnie wzbudzać wstręt... niestety taka prawda. Nasz związek przeżywa wielki kryzys, kto wie czy nie jest to nasz koniec, bo ja nie akceptuję jego pornograficznych sesji a on mi wmawia, że... znajduje na zawołanie powody, dla których jest nieszczęśliwy, ale sam na to nieszczęście ma tylko jeden lek:PORNO!!! nie mam siły prosić mądrego człowieka o zaniechanie swych sesji, jesteśmy jak się okazuje z innych planet.
Odnośnik do komentarza
Odpisuję jakby sobie samej, bo teraz się zarejestrowałam i przynosi mi to ulgę. Mimo, iż pokazałam mężowi historię pornografii w jego komputerze, mimo, że nasz związek się totalnie rozpada, mimo, że przypomniałam mu o jego obietnicy zaniechania swych seks-sesji... nic! jak kamień w wodę, on nie ma zamiaru przestać! a ze mnie robi wariatkę! jestem bliska podjęcia decyzji o rozstaniu. Nie potrafię żyć z takim perfidnym draniem, to nie ma nic wspólnego z małżeństwem, którego fundamentem jest miłość i zaufanie. Na ten moment moje życie małżeńskie to porażka... a całe zło siedzi w maleńkim pudełku z ekranem, na które mąż zawsze znajdzie czas, a które wyssało z niego całe ciepło i wrażliwość, którym kiedyś mnie oczarował. Bardzo przykre.
Odnośnik do komentarza
Szanowne Panie,

Pozwalam sobie zabrać głos w toczącej się w powyższym wątku dyskusji jako mężczyzna uzależniony od pornografii, który ponad trzy lata temu, mając dwadzieścia kilka lat, z własnej woli, nie będąc w związku, rozpoczął terapię i dziś już ponad dwa lata żyje w szczęśliwej wolności od pornografii. Czynię to po to, by dać Wam (oraz Waszym partnerom) nadzieję popartą własnym przykładem, że osoba uzależniona od pornografii może uczynić swoje życie wolnym od niej i dzięki temu uczynić życie swoje, jak również swych bliskich, naprawdę szczęśliwym.

Pornografia, zagrożenia związane z jej stosowaniem, jej wszechobecność, powszechne niezrozumienie tego czym w rzeczywistości ona jest, to tematy tak bardzo obszerne, że są im poświęcane całe książki (oczywiście, jak to zwykle bywa, przede wszystkim na Zachodzie, bo w Polsce niestety bliższe przyglądanie się tej sferze dopiero raczkuje). Dlatego skupię się tylko na tych kwestiach, które są moim zdaniem najważniejsze, by pornografia przestała niszczyć życie człowieka od niej uzależnionego i jego bliskich (nie trzeba być zresztą uzależnionym od pornografii, by, nawet nieświadomie, cierpieć z powodu jej używania przez siebie i sprawiać tym dodatkowo ból bliskim) oraz jakie mnie osobiście pomogły najbardziej. Należy tu według mnie wymienić:

1) przyznanie się przez daną osobę przed sobą, że korzystanie z pornografii powoduje w jej życiu problemy, a przynajmniej zauważenie, że "coś jest nie tak". W moim przypadku tymi problemami były przede wszystkim: poświęcanie czasu na oglądanie pornografii kosztem nauki, a później pracy i związane z tym obniżające się wyniki w obu dziedzinach, zarywane noce spędzone przy oglądaniu pornografii, smutek i poczucie winy towarzyszące, mniej czy bardziej, prawie każdej "sesji" przed komputerem;

2) przyznanie się przez daną osobę przed sobą, że własne, wielokrotne starania podejmowane w celu zaprzestania, czy choćby znacznego ograniczenia ilości czasu poświęcanego na pornografię, są nieskuteczne. W moim przypadku oznaczało to ciągłe zarzekanie się, że "już więcej nie będę", po czym następnego dnia, a nawet kilka godzin później, znów oglądałem kolejne zdjęcia czy filmy porno;

3) świadomość tego, że oglądanie pornografii może uzależniać. W moim przypadku stanowiło to bardziej przeczucie, niż posiadanie wiedzy. Z jednej strony czułem wyraźnie, że stosowanie pornografii ogranicza moją kontrolę nad moim własnym życiem, ale z drugiej wydawało mi się, że skoro seks jest w życiu człowieka czymś naturalnym, a pornografia dotyczy właśnie sfery seksualnej, to używanie jej, nawet częste, jest normalne i nie niesie za sobą groźby uzależnienia. O tym, jak bardzo myliłem się, dowiedziałem się dopiero u psychologa, który powiedział mi w sposób jasny i stanowczy, że człowiek może uzależnić się tak naprawdę od wszystkiego, różna jest natomiast siła uzależnienia od różnych czynników. Powiedział mi też od razu, że pornografia stanowi jeden z silniej uzależniających czynników, gdyż podczas jej oglądania dochodzi do intensywnych procesów wydzielania endorfin, czyli hormonów odpowiedzialnych za dobry nastrój. Człowiek zatem uzależnia się nie tyle od samej pornografii, ile od silnych emocji wywołanych jej oglądaniem;

4) zwrócenie się o pomoc do specjalisty. Tu zależy mi bardzo na podkreśleniu czterech kwestii.

Po pierwsze, tylko specjalista może postawić jednoznaczną diagnozę. Jest to bardzo ważne, gdyż inaczej przebiega terapia osoby uzależnionej od pornografii, a inaczej osoby, która wprawdzie nie jest jeszcze uzależniona, ale przez oddawanie się pornografii wystawia się na niebezpieczeństwo uzależnienia. Są wreszcie i osoby stosujące pornografię bardzo często, które - podobnie jak niektóre osoby pijące bardzo często alkohol, chodzące do kasyna itd. - mimo to nie uzależnią się (co oczywiście nie znaczy, że oddając się pornografii robią coś dobrego, bo pornografia najzwyczajniej podważa podstawowe ludzkie wartości). Uzyskanie trafnej diagnozy ma też znaczenie kluczowe dlatego, że pornografia jest ściśle związana ze sferą seksualną człowieka i ilekroć mówi się o uzależnieniu od pornografii należy zbadać, czy osoba nie jest uzależniona od masturbacji, czy też od seksu w ogóle. Takie uzależnienia towarzyszące mogą bowiem występować przy uzależnieniu od pornografii, ale - jak w moim przypadku - nie muszą.

Po drugie, sugeruję by pomocy szukać raczej u psychologa, niż u seksuologa, chyba że dany terapeuta łączy w sobie obie specjalizacje. Seksuolog, który skończył studia medyczne, a nie psychologiczne, rzadko kiedy posiada wiedzę psychologiczną, bo najzwyczajniej nie miał jej kiedy nabyć. Seksuolog może zatem w mojej ocenie najskuteczniej doradzić wtedy, gdy pacjent zgłasza się z problemami dotyczącymi podłoża fizycznego jako stricte medycznego. Uzależnienie dotyczy natomiast przede wszystkim sfery psychicznej i dlatego właśnie terapia problemów wywołanych pornografią powinna odbywać się pod okiem terapeuty po studiach psychologicznych. Jeśli zaś psycholog zrobił studia podyplomowe z seksuologii i w ten sposób został nie tylko psychologiem, ale i seksuologiem, to plus dla niego. Ja prawdziwą pomoc otrzymałem jedynie od psychologa, który pozwolił mi dotrzeć do tego, co jest moim zdaniem niezbędne do prowadzenia życia wolnego od pornografii, tj. do zrozumienia tego, czym pornografia jest i dlaczego - pomijając różne, nieraz poważne zagrożenia związane z jej oglądaniem - po prostu nie warto jej używać. Pozwolił mi uzyskać stan, w którym - co szczególnie ważne - pornografia nie przedstawia dla mnie żadnej wartości i nie jest mi już do niczego potrzebna.

Po trzecie, uważam, że w miarę możliwości terapeutą przy problemie dotyczącym oddawania się pornografii przez mężczyznę powinien być mężczyzna (również przy terapii dla par, gdy w terapii towarzyszy uzależnionemu mężczyźnie jego partnerka). Muszę powiedzieć, że dla mnie jednym z kluczy do rozwiązania problemu było właśnie to, że o żałosności pornografii, o niemęskości pornografii, o wykorzystywaniu kobiet przez pornografię i zagrożeniach z nią związanych powiedział mi właśnie mężczyzna, który sam miał udane życie osobiste ze wspaniałą kobietą oraz dzieci. To mi imponowało i wtedy właśnie po raz pierwszy zrozumiałem, że oddawanie się pornografii nie świadczy o sile mężczyzny, lecz o jego kompleksach.

Po czwarte, sugeruję, by udać się do psychologa również wtedy, gdy dana osoba czuje, że coś z tym używaniem przez nią pornografii "nie jest tak", ale nie jest przekonana, na ile używanie pornografii stanowi w jej życiu problem. Ten wniosek wynika z tego, że moim zdaniem ludzie mają często skłonność do zaniżania znaczenia danego problemu w ich życiu. W szczególności dotyczy to osób uzależnionych, które najczęściej znajdą sto różnych sposobów na to, by w jakiś sposób wytłumaczyć przed sobą niepokojące zachowanie tylko po to, by móc oddawać mu się nadal mimo powtarzających się negatywnych skutków. Tak było ze mną. Dopiero gdy napomknąłem w trakcie drugiej wizyty (a nie pierwszej, bo podczas pierwszej starałem się zahaczyć o różne moje problemy byleby nie o pornografię) o oglądaniu pornografii, psycholog sam "pociągnął mnie za język" i wkrótce wszystko stało się jasne. Przy okazji tego wątku chcę też poddać pod rozwagę Paniom, których partnerzy nie widzą albo nie chcą widzieć nic niewłaściwego w swoim oddawaniu się pornografii, by postarały się namówić swego partnera na wizytę u psychologa nawet pod pretekstem potrzeby omówienia innego, mniej trudnego dla nich, zagadnienia niż używanie pornografii. Myślę bowiem, że doświadczony psycholog będzie mógł przynajmniej spróbować (na zasadzie "mądrej głowie dość dwie słowie") wykorzystać taką sposobność do poruszenia problemu pornografii i zachęcić partnera przynajmniej do rozważenia dalszej terapii w tym zakresie.

5) proces wyzwalania się od pornografii. Uważam, że powinien możliwie jak najdłużej przebiegać pod okiem terapeuty. Podzieliłbym go na dwa etapy: pierwszy - uświadomienie sobie własnej podatności na korzystanie z pornografii i związane z tym wprowadzenie rozwiązań pomagających w niewracaniu do niej (np. filtr na komputer, nowe hobby, aktywne życie towarzyskie); drugi - codzienne funkcjonowanie, w którym ze względu na organizację bieżących czynności, ale przede wszystkim oddanie się szczerze wyznawanym przez siebie wartościom i gotowość do walki o swoje marzenia, nie tylko nie ma miejsca na pornografię, ale przede wszystkim NIE MA POTRZEBY JEJ UŻYWANIA. Nie mam wątpliwości, że to właśnie te ostatnie słowa napisane przeze mnie wielkimi literami pozwalają mi dziś żyć szczęśliwie bez pornografii już przez ponad dwa lata, mieć realne nadzieje na takie życie już na zawsze i być z Paniami na tym forum.

Trzymam mocno kciuki za mężczyzn, z którymi dzielicie Panie życie. Za to, by byli gotowi dostrzec, jak bardzo ranią Panie korzystaniem z pornografii, ale także, a może przede wszystkim za to, by dostrzegli, jak bardzo krzywdzą samych siebie marnując energię, którą z powodzeniem mogliby wykorzystać przy Waszym boku i w codziennym życiu w innych sferach. Kibicuję im, by - jeżeli nie umieją zmienić swych zachowań sami - szukali specjalistycznej pomocy. Gotowość na otrzymanie wsparcia to bowiem prawdziwy przejaw odwagi, a psycholog to nie osoba lecząca choroby psychiczne (tym zajmuje się psychiatra), lecz osoba wyposażona w wiedzę o człowieku, ludzkim życiu, ludzkich słabościach i pomagająca mu odnaleźć tę właściwą drogę mogącą uczynić go naprawdę szczęśliwym.

Pozdrawiam serdecznie

Frrannk
Odnośnik do komentarza
Przeczytawszy Pani odpowiedź cieszę się bardzo, że mój wpis okazał się pomocny. To bardzo miłe dla mnie jako młodej osoby móc przeczytać, że treść zawarta we wspomnianym wpisie świadczy o mojej dojrzałości. Pani ocena jest dla mnie miła tym bardziej, że mam za sobą okres, w którym zamiast być odważnym i rozwiązywać problemy występujące w moim życiu wbrew niepowodzeniom, łatwo uległem pozorom znalezienia pocieszenia w świecie pornografii mimo tego, że był on sprzeczny z moim sumieniem. Pani słowa stanowią dla mnie dodatkowe zobowiązanie do tego, by zawsze żyć w taki sposób, który pozwoli mi pozostać na tej drodze, którą idę teraz.

Rozważałem uczynienie mojego wpisu nieporównanie bardziej obszernym i odniesienie się do wielu innych wątków dotykanych przez Panią oraz pozostałych uczestników tego forum. Wierzę bowiem, że doświadczenia zebrane przeze mnie wtedy, gdy byłem zniewolony przez pornografię, a w szczególności te zdobyte przeze mnie w ostatnich latach odzyskiwania bardzo ograniczonej niegdyś w moim życiu wolności, mogą pomóc innym w różnorodnych problemach występujących w ich życiu ze względu na korzystanie z pornografii przez nich samych czy też, jak w przypadku Pani, ich bliskich. Mam przy tym jednocześnie świadomość tego, że moje wpisy jako pochodzące od osoby niemającej profesjonalnego przygotowania psychologicznego ani terapeutycznego mają wartość ograniczoną. Poza tym, nie ukrywam, że pisanie o tym wątku na forum przywołuje niejednokrotnie trudne wspomnienia. Dlatego ograniczę się tylko do tego, by raz jeszcze zachęcić do poszukiwania pomocy w sprawach problemów powstających na tle używania pornografii u wykwalifikowanych psychoterapeutów. Specjalistów tych jest niestety mało, bo też i dostępność pornografii oraz nagromadzenie przedstawianych w niej dewiacji przybrały bardzo na sile dopiero w ostatniej dekadzie, niemniej jednak z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że warto nie zrażać się ewentualnymi niepowodzeniami i szukać właściwej osoby. Świadomość tego problemu wśród psychoterapeutów wzrasta, co będzie sprzyjać ich coraz lepszemu przygotowaniu do pomocy wszelkim osobom tego potrzebującym.


"Porniefied" stanowi wręcz fantastyczną analizę tego, jak w Stanach Zjednoczonych, rzekomo niewinna rozrywka w postaci używania pornografii, niszczy na co dzień życie i damsko-męskie relacje stosujących ją osób. Pamela Paul pokazuje też dobitnie i bez ogródek, że dostępna dziś na zawołanie za kliknięciem myszki pornografia nie ma nic wspólnego ze zdjęciami z magazynu Playboy (które na marginesie trudno uznać za przyczyniające się do budowania wśród mężczyzn również uczuciowego, a nie tylko fizycznego, spojrzenia na kobiety) i jest przepełniona zachowaniami dewiacyjnymi, a jej częste oglądanie prowadzi do uniewrażliwienia widza na prezentowane treści i poszukiwania coraz to "mocniejszych" scen i zdjęć celem uzyskania tego, co wcześniej, poziomu podniecenia.

"Treating Pornography Addcition" to z kolei książka poświęcona ściśle tematowi uzależnienia od pornografii. Została napisana przez amerykańskiego terapeutę na co dzień leczącego uzależnionych od pornografii. Zawiera zestaw pytań pomagających w zdiagnozowaniu tego, czy dana osoba jest uzależniona oraz tego, jaki jest u niej stopień uzależnienia. Przede wszystkim zawiera jednak opis tego, jak i dlaczego dochodzi do uzależnienia od pornografii oraz jest przepełniona wskazówkami na temat tego, jak wieść życie wolne od pornografii.

Obie wspomniane wyżej książki są wedle mojej wiedzy dostępne niestety jedynie w języku angielskim i trzeba je sprowadzać z zagranicy, ale wskazuję je dlatego, bo uważam je za naprawdę godne polecenia dla osób używających pornografii, jak i tych, którzy cierpią z powodu używania pornografii przez ich bliskich. Jedyną znaną mi książką dostępną w języku polskim i poświęconą stricte tematowi pornografii jest natomiast książka R. Reid i D. Gray "Uzależnienie od pornografii. Małżeńskie problemy spod łóżka." Jest to dobra książka, niemniej jednak w mojej ocenie nie tak dobra jak wcześniej wymienione.

Życząc dużo powodzenia wszystkim tym, którzy cierpią z powodu używania pornografii przez ich bliskich, jak również wszystkim tym, którzy czują, że używanie przez nich pornografii odbija się negatywnie na ich własnym życiu. Oby miejsce pornografii i problemów związanych z jej używaniem zajęły szczęście i poczucie wolności, jakie daje wyzwolenie się od niej. To naprawdę jest możliwe!

Pozdrawiam serdecznie

Frrannk

Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka 100w
Święta racja jest to okropne bo oni nie widzą w tym nic złego . Tylko nas winią że jesteśmy inne . Sądząc po własnych przeżyciach -czym więcej oglądają to ciągle szukają czegoś innego. A my się nerwowo wykończymy . Oni są zaślepieni i naiwni niestety
Odnośnik do komentarza
Czy Ty nie czytasz komentarzy. Prawo nic do tego nie ma człowieku. Pornografia to zło, które tylko niszczy, nie ma w niej nic dobrego.
Ten świat jest tak zepsuty, że te kobiety nawet zastanawiają się czy czasem one nie są w błędzie i cierpią na tym ich emocje i psychika.
A tak naprawdę powinny się cieszyć, że są nazywane nie normalnymi przez swój otwarty sprzeciw wobec pornografii. Powinny być dumne z tego, że nie są jak reszta tych skrzywionych ludzi, którzy już nie potrafią rozróżnić co jest dobre a co złe i wręcz się bawią tą głupotą.
To nie z nimi i ich wartością jest problem, tylko z tymi facetami, którzy zatracają człowieczeństwo.

Gdyby nic ich z nimi wielkiego nie łączyło, najprościej było by uznać, zgodnie z prawdą zresztą, że miała do czynienia z jakimś skrzywionym typem, niech spada.
Tyle tylko że z długoletniego związku nie odchodzi się, zamykając za sobą drzwi.

Te kobiety nie uważają, że źli są ich faceci, tylko brzydzą się ich postępowaniem, więc jeśli by się go wyzbyli, można by spróbować posklejać tą rozbita szklankę, choć może to już nie być to samo.

Ale problemem może być sam facet, musi naprawdę umieć przyznać się do błędu, z prawdziwą odwaga godną prawdziwego faceta walczyć z tym. Dziwić się kolega i co najmniej ich za chory sposób podpowiadania im, że to normalne.
Odnośnik do komentarza
Gdybym złapał żonę na oglądaniu pornoli to bym szybko jej udowodnił że jestem dużo lepszy niż jakiś koleś z tego filmu . Po prostu podszedłbym do tego ambicjonalnie . Babki , przestańcie biadolić i bierzcie się szybciutko za swoich facetów . Starać się , a nie leżeć bezczynnie . I tyle ...
Odnośnik do komentarza
Gość użytkownik anonimowy 1
Nie rozumiem, jakie stanowisko Pani utrzymuje. Albo człowiek ma problem, albo go nie ma. Pewnie jest to indywidualne. Ale dlaczego to, że partner spędza swoją energię seksualną przeznaczoną dla partnerki na masturbacji przy filmach porno, uznaje Pani "czasem" za "normalne"?
Rozumiem mężczyznę samotnego, który potrzebuje tego rodzaju doznań do uzyskania poziomu podniecenia potrzebnego do masturbacji. Ale nie wiem, czemu mężczyzna - partner życiowy, który chce tworzyć więź z kobietą ucieka się do takich praktyk. Moim zdaniem ma poważny problem. Brak akceptacji siebie, poczucie bycia ocenianym, oceniania partnerki, nie wchodzenie głębiej w relacje międzyludzki, wręcz brak umiejętności ich tworzenia. Co jest następstwem braku czegoś w dzieciństwie i nieumiejętności dania sobie tego w dorosłości. Nie radzenia sobie z własnym "ja" i brakiem akceptacji siebie. No i dalej uzależnieniem od pornografii, później w ogóle endorfin, narkotyków, imprez kilkudniowych, adrenalinogennych wydarzeń w życiu, alkoholizmu itp. itd....
Mam rację? Pewnie po części tak, po części nie. Bo każdy jest inny, a wszystkie problemy wynikają z nieumiejętnego wychowania.
????????
Odnośnik do komentarza
Gość anonim09876
Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale chciałabym podzielić się swoim problemem.
Mam 21 lat, mój chłopak 24. Jesteśmy razem prawie 5 lat. Na początku naszej znajomości dzieliła nas duża odległość i mój chłopak przyjeżdżał do mnie raz w miesiącu. Był to najlepszy czas w naszym związku. Bajeczny, mimo ciągłej tęsknoty. Podczas jednej z takich wizyt zaproponował, że coś mi pokaże. Była to strona porno, włączył jakiś film i patrzył na moją reakcję. Nie spodobało mi się, kazałam mu wyłączyć, spytałam czy on to ogląda. Stwierdził, że czasami. Nie poruszałam dalej tematu, chyba nie zdawałam sobie do końca sprawy co na tych stronach jest. Po roku przeprowadził się do mojego miasta, mieszkał z kolegą. Parę razy natknęłam się na jego komputerze na takie filmy. Miał ściągnięte na dysk. Na początku milczałam, potem zaczęłam widzieć w tym problem, ale za każdym razem kiedy mu o tym mówiłam, on mówił, że to nie jego, potem, że to normalne, ale przepraszał i mówił, że więcej nie będzie oglądał, a potem wręcz robił mi wyrzuty, że to normalne, że każdy to ogląda. I wiecie co, zaczęłam myśleć, że tak naprawdę jest, że to normalne. Dawałam mu ciche przyzwolenie, ale w środku zawsze czułam się z tym źle. Pamiętam raz, kiedy "odkryłam" że dzień przed spotkaniem ze mną oglądał to i się masturbował (przy biurku stał nawilżacz, którego używaliśmy do seksu) dostałam prawie ataku paniki. Zatkało mnie, zaczęłam się dusić, płakać. Zbył mnie, bo to dla niego normalne. Próbował wielu wymówek.
Dodam jeszcze, że gdy zaczynaliśmy uprawiać seks, mieliśmy ogromne problemy. Najpierw on, gdy zakładał prezerwatywę, nie mógł utrzymać wzwodu, potem ja, gdy już zaczęłam brać tabletki, odczuwałam taki ból, że stosunek był niemożliwy. Przebrnęliśmy przez to, próbowaliśmy, kochaliśmy się, na początku odczuwałam ból, potem z czasem dyskomfort, a potem niewielką przyjemność. Często zgadzałam się na seks nie mając ochoty i odczuwając dyskomfort. Czułam obowiązek, a może chciałam zapobiec temu, by sam się zaspokajał.
Wracając do tematu... Gdy wynajęliśmy po 2 latach mieszkanie i przenieśliśmy się do innego miasta, by razem mieszkać i studiować, problem znów się pojawił. On wcześniej twierdził, że przecież jak zamieszkamy razem, to już nie będzie tego robił, bo będziemy mieli możliwość częściej się kochać. Ale przypadek chciał, że dzień po tym, jak wynajęliśmy mieszkanie, znalazłam filmy porno na jego małej konsoli. Zabezpieczył się... Mógłby udawać, że gra, a w rzeczywistości by to oglądał bez mojej wiedzy... To był dla mnie najgorszy czas. Zamiast cieszyć się mieszkaniem, ja wróciłam do domu, nie rozmawialiśmy przez parę dni. Później przyjechał, przeprosił, złożył wiele obietnic. Był w strasznym stanie psychicznym, a może udawał? Nie wiem, ale wróciłam tam... Od tego czasu wiele razy jeszcze znajdowałam ślady po filmach oglądanych w przeglądarce. Zawsze kłamał w żywe oczy, że tego nie robi. A potem, że już nie będzie. Tak w kółko... Teraz już, po ponad roku wspólnego mieszkania ponoć tego nie robi. Od paru miesięcy. Ja kolejny raz uwierzyłam, ale to stało się moją obsesją. Gdy zostaje sam w domu, o niczym innym nie myślę. Gdy go nie ma, sprawdzam komputer. Nic nie znajduję i myślę, że usunął ślady... To mnie kiedyś zniszczy. Nie ufam mu. Męczę się z tym i nie mam się komu zwierzyć, bo to on jest jedyną osobą, której się zawsze zwierzałam. Raz tylko rozmawiałam z moją znajomą o tym. I to ona mi otworzyła oczy. Powiedziała "dziewczyno, ty nie myśl o tym, co kto pisze w internecie, co mówią, nie myśl czy to normalne czy nie, tylko myśl o tym, jak ty się z tym czujesz".
Wiecie co boli najbardziej? Jego kłamstwa w żywe oczy. I to, że mógł to robić widząc, do jakiego stanu mnie to doprowadza... To towarzyszy nam przez cały okres związku. Przyznał, że oglądał prawie zawsze, gdy zostawał sam w domu. A my się przecież często kochaliśmy, nie odmawiałam mu pieszczot ani seksu, decydowałam się na nowości, które proponował! Czym zawiniłam?
Jednak nie chciał pójść do psychologa. I twierdzi, że jemu by nie przeszkadzało, gdybym ja oglądała te filmy pod jego nieobecność i się zaspokajała... Więc, jak widzicie, moja sytuacja jest beznadziejna. Pozostaje mi wierzyć. Aż do kolejnego zawodu... Którego, mam nadzieję, nie będzie. Tyle razy już mówiłam, że odejdę. Nigdy nie potrafiłam tego zrobić.
Odnośnik do komentarza
anonim09876, gdy zobaczyłam Twój komentarz rozpłakałam się :( Mam podobną sytuację do Twojej... Opowiem od początku.
Zaczęło się wszystko gdy się poznaliśmy. Z początku wydawało mi się, że to jest normalne, że on ma tapety z dziewczynami i ogląda filmy porno, tym bardziej że przede mną nikogo nie miał. Po jakimś czasie zaczęło mnie to zastanawiać, że jest ze mną a sięga po te 'zaspokajacze'. Walczyłam z nim przez prawie 2 lata, tlumacząc mu że to jest obrzydliwy, wypaczony obraz współżycia, że w tych filmach kobietę sprowadza się do roli przedmiotu do zaspokajania itd...Myślałam, że mu przeszło.Sytuacja życiowa spowodowała,że musial wyjechać za granicę a ja miałam dołączyć do niego po roku. W tym czasie odkryłam na jego poczcie mailowej link do strony z grą porno on-line. Mój świat się zawalił. Załamałam się psyhicznie. W ciągu tyodnia straciłam 8 kilo. Przezyłam lekką depresję. Obiecywał, ze to już się nie powtórzy. Ze widzi jak to zniszczyło nasz związek. Uwierzyłam i doleciałam...Laba trwała rok,kiedy znów odkryłam na jego telefonie zdjęcia gwiazdki porno. Chciałam wracać do Polski, ale znów dałam się zwieźć słowami że to 'słabość' i 'powrót do przeszłości'. Wytrzymał rok...Ostatnimi czasy dziwnie się zachowywał, traciły się puste płyty z domu, chodził niewyspany i nerwowy. Zasugerowałam mu, zeby mi powiedział co się dzieje, to mnie zbył słowami że 'szukam powodu do kłótni'. Dwa tygodnie temu wymyślił sobie, że nagle nasz komputer wymaga formatowania (dodam że zanim to powiedział, wcześniej czułam że mnie oszukuje dlatego zainstalowałam na komputerze program dzięki któremu mogłam dowieźć kłamstwo). Gdy odzyskałam dane z tego programu,nie potrafiłam uwierzyć w to, co zobaczyłam na ekranie...Najgorsze było to,że perfidnie się tego zaparł i twierdził że płytę owszem widział ale znalazł ją w mieście. Ostatecznie, zgodziłam się na tą wersję. Kilka dni temu wróiłam wcześniej z pracy i zaczekałam na niego w domu, okazało się,że złapałam go na gorącym uczynku gdy chował płyty do schowka pod schodami...:( Musiałam go prosić kilka godzin żeby powiedział mi ostateczną prawdę po kilku wersjach tej samej historii, co było dla mnie jeszcze bardziej przykre...:(
Znów usłyszałam że to był ostatni raz, zaczęliśmy się wspólnie modlić. Za 3 miesiące mieliśmy lecieć na 2 tygodnie do Polski, on chciałby iść dopsychologa. Sęk w tym, że ja mu nie potrafię uwierzyć...:(
Jestem idealnym przykładem tego, jak pornografia może zniszczyć. Zniszczyła moje małżeństwo, marzenia, radość życia, doprowadziła mnie do nerwicy.Odbieram go jak innego, obcego człowieka. nam to uczucie kiedy okazuje się, że osoba którą kochasz raniła cię świadomie i oszukiwała w żywe oczy, bez mrugnięcia....
Nie umiem sobie już z tym radzić, jestem na skraju wyczerpania psychicznego, mam dość tej sytuacji, że wciąż myślę o tej sytuacji i nie potrafię przejść do porządku dzienngo, czy uwierzyć w cokolwiek mówi. Cały czas mam wrażenie,że kłamie. Wiem że ten związek nie ma sensu. On ufa, że da się go uratować. Ja wiem że codziennie coraz bardziej mnie to niszczy...;(
Odnośnik do komentarza
Gość użytkownik anonimowy 0123456789
Szok. Czytam i czytam. To już kolejna strona w tematyce porno w ciągu ostatnich kilku dni. Mam wrażenie, że mam obsesję na ten temat. Jestem w ciąży. Zwalam cała winę na hormony i to, że wyolbrzymiam. Mój mąż (od pół roku jesteśmy małżeństwem, choć jesteśmy razem 7 lat) codziennie ogląda filmik. Jeden krótszy, drugi dłuższy... Jeżeli ja mam laptopa to wyszukuje przez internet w komórce takie filmiki. Może jestem nienormalna, że go tak sprawdzam. Winię się za to, bo chyba każdemu należy się trochę prywatności. Dla własnej spokojności wyłączyłam historię przeglądania internetu, bo wykańczało mnie codzienne sprawdzanie i oglądanie tego, co on oglądał. Ale nie pomaga. Mam świadomosć tego, że gdy tylko wyjdę z domu to on będzie szukał okazji do obejrzenia porno. Była awantura. Jedna. Kilka cichych dni, po czym przeprosiny i zapewnienia, że ogląda to z ciekawości, ale nie masturbuje się. Nie wiem. Nie przyłapałam go na masturbacji. Dodam, że od zawsze kochaliśmy się raz na tydzień, raz na 2 tygodnie. Teraz kochamy się raz na 3-4 tygodnie. I też tłumaczę to sobie tym, że jestem w ciąży. Może on się boi o dziecko...?? Nie mam ochoty z nim rozmawiać o porno, bo to bolesne. Nie chcę porównywać naszego seksu do jakichkolwiek statystyk, choć mimowolnie myślę o tym. Pewnie są pary, które kochają się codziennie. A my? Ja, wbrew wszelkim opiniom mam w ciąży wzmożoną ochotę na seks. Ale niestety nie jestem w tym temacie zgrana z moim mężem. On chyba nie widzi problemu, że tak rzadko to robimy. I może to wina pornografii. Gdy już jesteśmy ze sobą w łóżku i się kochamy to zapominam o całym problemie, bo jest mi dobrze. On jest kochany, czuły. Zakochana jestem, głupia. Mam pewnie klapki na oczach. Póki co, czekam na rozwiąznie. Tłumaczę sobie, że będę miała mojego małego synusia i na nim się skupię. Będę go kochała podwójnie, poświęcę się jemu, a mojemu mężowi dam pewego rodzaju karę. Brak zainteresowania z mojej strony będzie musiał go poruszyć. Na to liczę. Póki co cierpię. Martwię się od kilku tygodni o nasze dziecko, czy jakoś się to odbije na nim. Mam nadzieję, że nie. O wizycie u jakiegokolwiek psychologa czy seksuologa nie ma mowy! Znam meża. Więc pozostaje mi męczyć się z nim i jego nałogiem nadal. Może z czasem przejdzie mi ta moja obsesja... Nie o to w związku chodzi, żeby zmieniać drugiego człowieka na siłę. Mój błąd, że lepiej się na nim nie poznałam wcześniej. Nie wiem, jak mogłam to przeoczyć. Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, ze on może oglądać nałogowo porno. I nie przypuszczałabym, ze się to odbije na naszym związku. Czy go wyniszczy? Pytanie pozostaje póki co bez odpowiedzi....
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...