Skocz do zawartości
Forum

Czy jestem biseksualistą?


Gość Human_Origin

Rekomendowane odpowiedzi

Human,z twoich wypowiedzi widać,że jesteś bardzo fajnym i wrażliwym facetem.A odnośnie Twojego problemu,to myślę,że gdybyś choć troszkę porozmawiał z dziewczyną o tym,że nie byłeś jeszcze z kobietą ,czy że masz w związku ze zbliżeniem delikatne obawy,to na pewno pomogła by ci to przeżyć mogło by to być pięknym przeżyciem dla was obojga.
Uwierz mi,że są kobiety,które rozumieją -i potrafią docenić szczerość .Powodzenia i pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

44674140 mam nadzieję, że jednak nic mi za to nie zrobią. ;)

Austeria - jasne, że otwarta przestrzeń. ;) Sorry za tak długą zwłokę w odpowiedzi, ale nie miałem dostępu do komputera.

Inka - dzięki ;) jakoś tak się potoczyło to moje życie, że z wierzchu jestem całkiem normalny, w miarę przystępny, ale jak gdzieś się otrę o temat związku/seksu i tym podobnych tematów, to od razu jakoś tak wszystko leci w dół. :( Teraz już oczywiście jest nieco lepiej, ale i tak daleko od ideału. A w zasadzie trochę źle prowadzę znajomość z koleżanką z pracy... damn... Bardzo fajnie mi się z nią spało i w ogóle i żeby nie dopuścić do zmiany nie robiłem nic (żeby nic się nie zmieniało). I w tym momencie nie wiem, czy nawiercić sobie łeb i dolać trochę oleju, czy od razu urąbać przy szyi. ;) Widzisz... ja wiem, że powinienem, ale coś mnie hamuje. Taki przepotworny lęk przed... niczym. wiem, że jakbym naaaawet powiedział o tym wprost, to tragedii by nie było i wiele gorszych rzeczy mnie już w życiu spotkało, ale nadal pozostaję bierny. Boję się niczego, jestem tego świadomy i do tego jeszcze nie potrafię się temu lękowi przeciwstawić. (ten lęk to całkiem złożona sprawa w moim ciężkim przypadku :)).

Ale co tam, trzeba zwracać uwagę na pozytywy. :)

Odnośnik do komentarza

Wiesz ,lęk wcale nie jest taki złożony.To tylko się tak wydaję...Widzisz, ja coś wiem na ten temat.Ponad dwa i pól roku temu też życie nie przedstawiało dla mnie żadnej wartości.Wszystko było bez sensu,nic mnie nie cieszyło,najprostsze czynności sprawiały mi wielkie trudności i niemal czułam ból fizyczny,kiedy zmuszałam się do ich wykonywania.Przez jakiś czas brałam leki psychotropowe,ale nie po jakimś czasie przestały mi pomagać.Było coraz gorzej,aż osiągnęłam dno.Nie chciałam żyć.I wtedy pomyślałam sobie,że dłużej sama tak nie wytrzymam zaczęłam chodzić na terapię do psychologa.Terapia trwała ok.półtora roku,a ja uczepiłam jej się ze wszystkich sił,jak ostatniej deski ratunku.Było ciężko,nawet bardzo ciężko.Ale kiedy przychodziły myśli,że to wszystko jest bez sensu,że i tak się nie uda,że lepiej zrezygnować,wtedy resztkami sił robiłam na przekór tym myślom.Szukałam małymi kroczkami najmniejszej rzeczy,która mogła by mnie cieszyć,alby która cieszyła mnie kiedyś.Płacząc z bezsilności wstawałam z łóżka i robiłam herbatę-robiłam to,chociaż wtedy nie widziałam w tym żadnego sensu.Dzisiaj cieszę się życiem.Jestem bezgranicznie wdzięczna pani psycholog, która pokazała mi drogę do normalności.Nie dała mi jej,ale pokazała do niej drogę,a resztę zrobiłam ja sama.Jestem wdzięczna życzliwym ludziom,którzy mnie wtedy nie opuścili,przyjaciołom,którzy wysłuchiwali najmniej tysiąc razy mojego płaczu i tyle samo razy mówili-dasz radę.
Ty też dasz radę.Uwierz w to.Nie ma takiej rzeczy,która była by warta Twojego lęku.I chociaż wiem ,że mamy różne problemy,ale chcę Ci powiedzieć,żebyś nigdy się nie poddawał.To ,co czujesz w chwilach lęku, jest zniekształcone przez ten lęk.NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ.Ja wierzę ,że Ci się uda.Wiem to:)
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

Porobiło się tak, że już widzę co i jak, więc wiem mniej więcej jak się kierować. Problem polega na tym, że zawsze, za każdym razem mam gdzieś w tyle głowy takie myśli, które miałem... boże, chyba całe życie. Mianowicie chodzi mi konkretniej o te obawy - powtarzam sobie, że to tylko głupie obawy, a to i tak mało pomaga. Słabo działa również autosugestia, czyli mówienie sobie takich tam mantr, że jestem fajny i w ogóle, że wierzę w to, że się uda. Teraz też sam nie wiem czy koleżanka chciała, czy nie chciała... wiem, że mimo tego, że po dzisiaj to wygląda już w bardzo znacznym stopniu na relacje koleżeńskie, to i tak myślę na okrągło o niej i takie tam pierdoły sercowe. ;) [[kolejna nota paranoika - pewnie jakiś lęk przed zaangażowaniem - to, że coś jest z nią grane,a nic z tym nie robię]] Nie mówię, że nie rozmyślam o tym, czy to na pewno miłość, czy sobie nie próbuję na siłę jej wmówić. ;p (Austeria tutaj chyba przebije podłogę szczeną ;D). Zauważam też (nie wiem czy to urojenie), że im jestem chłodniejszy, tym ona cieplejsza, a z kolei kiedy ja próbuję się jakoś zbliżyć, to czuję dystans...

W ogóle trudno mi przestać trybić non stop na te tematy, trochę mnie to już nawet męczy i irytuje, bo chciałbym po prostu się pozbyć balastu chorych fobii.

Przepraszam Was za nieco melodramatyczny nastrój postu, ale chciałem się trochę wygadać, a niespecjalnie mam komu (na ten temat). Chyba jest to nieco pomocne, bo potem jak czytam ten wątek, to łatwiej mi się połapać w tym co mi tam po głowie chodzi, bo często sam nie mogę sobie tego "w biegu" poukładać.

Na koniec mogę jedynie dodać, że - mimo niezbyt wdzięcznego tematu - chyba się trochę rozgaduję, za co wypada podziękować, a jako, że post nabiera rozmachu, to wypadało by go w jakiś sensowny sposób zwieńczyć - pozdro! :)

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

I weź tu bądź mądry mężczyzno. ;) Fakt faktem, że też parę razy się z tym spotkałem. Nie ułatwia mi to terapii. ;)
Ogółem nie jestem zwolennikiem "wojny damsko-męskiej", ale czasami te różne stereotypy mają jednak rzeczywisty wymiar. :)

Odnośnik do komentarza

Zainteresował mnie Twój post oraz to, co piszesz.. Czytałam większość wypowiedzi, ale wydaje mi się, że jedne zostały usunięte (nie wiem czemu). Jak czytam Twoje wypowiedzi to kreśli mi się wizerunek młodego faceta cholernie inteligentnego, raczej poważnego oraz takiego, co każdą sytuację zbyt bardzo analizuje - autopsychoanaliza do granic możliwości! Każdy fakt interpretujesz, rozmyślasz, rozkładasz na czynniki pierwsze. Oraz - co rzuca się już w pierwszym poście - Twoje lęki, obawy, że nie dasz rady, nie podołasz.. Wszystko analizujesz czy Ci wyjdzie, czy nie wyjdzie, jak to ma być, czy się uda, co to jest - wg mnie za bardzo się nad tym wszystkim zastanawiasz.. I osobiście uważam, że o wiele lepiej zrobiłaby Ci terapia - rozmowa z bliską Ci osobą o tym wszystkim - ale mądrą osobą, niż forumowe porady.. Kontakt z komputerem i odpowiedzi forumowiczów nakreślają Ci pewne wizje Twojej osoby i Twoich problemów zawarte we wszystkich poradach i odpowiedziach, ale nigdy nie zastąpią namacalnego kontaktu z drugą osobą, a tego właśnie potrzebujesz. Czułości, przytulenia, zrozumienia, oparcia i pomocy w dalszych działaniach. Masz masę fobii, które utrudniają Ci funkcjonowanie. Dobrze jest umieć zrobić sobie "rachunek sumienia" taką autoanalizę, ale kiedy to przechodzi w pewnego rodzaju manię - to chyba coś nie tak... Wizyta u psychologa raczej niż u seksuologa. A jeśli nie jesteś pewien swojej orientacji, to uważam, iż jedyny praktyczny sposób dowodu na nią jest osobisty kontakt, doświadczenie zarówno z osobą płci męskiej jak i żeńskiej i porównanie - z kim lepiej.. Chociaż jednorazowa intymna sytuacja, gdzie dodatkowo Ty się przejmujesz, czy staniesz na wysokości zadania, nie da Ci jednoznacznej odpowiedzi... Z Tobą to by trzeba na serio dłużej pogadać, żeby Ci pomóc...

Odnośnik do komentarza

~Human_Origin
Heh, mimo wszystko zastanawiam się o co to biega. ;)

nie wiem czemu ona tak ma (lub sprawia takie wrażenie), mogę tylko powiedzieć dlaczego u mnie tak jest :)
Wynika to tylko z tego, że razem z pragnieniem bycia blisko kogoś pojawia się lęk przed tym, że za bardzo się zaangażuję w jakąś znajomość (a to mi się kojarzy głównie tylko z ranami). To jest taki balans- z jednej strony chcę mieć kogoś bliskiego, i lubię pokazywać to, że jest dla mnie ta osoba ważna, czasem nawet aż nazbyt (i nazbyt ważna, i mam wrażenie że nazbyt pokazuję). Kiedy sobie zdam sprawę że chyba coś przesadzam,zaczynam się za bardzo angażować i to nie wyjdzie mi na dobre, zaczynam stwarzać dystans. To jest coś w rodzaju komunikatu " tak, jesteś dla mnie osobą ważną, wiele dla Ciebie zrobię, ale nie będę na zawołanie, chcę mieć swoje życie, nie dam się zranić ". Tylko że zaraz potem zaczynam się znów czuć osamotniona tym dystansem, czuję się jakbym coś traciła, i znowu wszystko wraca do fazy 1.
Im bardziej mi na kimś zależy, tym mam to mocniejsze.

Odnośnik do komentarza
Gość przypadkowa

Nie wiem, czy nadal masz jeszcze ten problem, może rozwiązał się do tej pory sam. Ale bardzo przypominasz mi mojego męża, którego poznałam, gdy miał dokładnie tyle lat co Ty. I dokładnie tak samo, wcześniej chodził z dziewczyną rok. I do niczego nie doszło. Można powiedzieć, że uciekł, kiedy ona zaczęła za bardzo naciskać na seks, a on nie czuł się do tego gotowy. Tyle że mi wówczas gdy się poznaliśmy, mówił, że ma tą jedną za sobą. A że tak nie było, że był prawiczkiem, przyznał mi się dopiero kilka lat po ślubie. Natomiast ja jakoś od początku to wiedziałam. Był jakiś taki dziki, wypłoszony, kiedy dochodziło do tego, że spaliśmy razem. Ja w przeciwieństwie do niego miałam już doświadczenia z facetami. Jemu, że tak to określę, stawał, ale kiedy tylko zaczynałam bardziej koncentrować się na pieszczotach, zaraz wszystko padało. Potem było coraz gorzej. Zastanawiałam się, co jest? Czy go nie podniecam? Próbowałam go rozluźniać, upijać, pieścić inaczej, wszystko to jednak szło w odwrotnym kierunku. U Ciebie przeczytałam, że masz skrzywionego penisa. Mój mąż też ma, dość silnie. Na tyle silnie, że do tej pory, mimo dobrego zgrania między nami, ja mu muszę pomagać trafić tam, gdzie ma trafić. Domyślasz się już zatem, że wszystko skończyło się dobrze. A skończyło się w ten sposób, że ja mu powiedziałam, że będę z nim nawet gdybyśmy do końca życia mieli nie współżyć. Że go kocham i nie musimy współżyć wcale. Możemy nie robić tego nigdy. Tak mu powiedziałam i zapewniałam o tym uparcie. Tymczasem poszłam do ginekologa po pigułki, bo wiedziałam, że na sam widok prezerwatywy to mu wszystko padnie na amen, a chwilowo nie planowałam dzieci. Wyjechaliśmy w dzicz, w wakacje, z dala od ludzi. I tam nie pierwszego dnia pobytu, ale jak już się wyluzował, to pieściliśmy się delikatnie, a w pewnym momencie, gdy on był sztywny jak należy, ja po prostu weszłam na niego. On się przestraszył, ale i podniecił i nic mu nie oklapło. Okazało się, że poszło szybko. A z wrażenia zaraz stanął mu drugi raz, nie zdążył wyjść ze mnie. A potem to wszystkie nasze problemy zniknęły i nie wróciły już. On zrozumiał, że krzywy członek to nie żadna bariera, a ja Ci powiem, że doznania są wielokrotnie silniejsze niż te, które miałam ze swoimi poprzednimi facetami, bogami seksu z podręcznikowymi członkami. Jesteśmy ze sobą kilkanaście lat, mamy dziecko. Współżyjemy ze sobą regularnie i bardzo satysfakcjonująco. A ja mam ten komfort psychiczny, że czuję się bezpieczna, mimo że często wyjeżdża, pracuje nieregularnie. Bo jakoś trudno mi sobie pomyśleć, że w kilka dni jakaś inna kobieta byłaby w stanie popracować nad nim tak, jak ja to zrobiłam. Być może się mylę, bo on już ma uśpione, zaleczone te swoje kompleksy na punkcie krzywego członka. Myślę jednak, że w Twoim przypadku to oglądactwo męskich członków nie ma gejowskiego podłowa, a właśnie wiąże się z kompleksem skrzywionego członka. Mój mąż ma go silnie skrzywionego. Kilka razy coś sugerował o jakiejś operacji. Zabroniłam! Powiedziałam, że żadnego innego, niż taki jaki jest, do łóżka nie wpuszczę! Pozdrawiam Cię serdecznie. Jestem pewna, że w Twoim przypadku wszystko ułoży się doskonale. Jesteś wrażliwym facetem. Twoja koleżanka na pewno doceniła ten rzadki skarb. I jeszcze raz powtórzę, choć już przynudzam: krzywy członek to zaleta!

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

hej Przypadkowa. Dzięki wielkie za wpis. Sytuacja u mnie się trochę pozmieniała. A może właśnie wcale nie... Nie dawniej jak kilka godzin temu wyobrażałem sobie jak będzie wyglądał mój przyszły związek, który właśnie się "kształtuje". Ale dopiero teraz jestem w stanie pisać, bo trzeba było jakoś otrzeć łzy. Poprzednia dziewczyna zeszmaciła mnie do granic możliwości. Poczułem to dokładnie dopiero po jakimś czasie, kiedy się uwolniłem od natłoku emocji, myśli i w zasadzie wszystkiego... Jestem trochę rozmontowany, więc przepraszam z góry za nieścisłości w wypowiedzi. Nie dawniej jak kilka miesięcy temu do pracy przyszła nowa dziewczyna. Generalnie nie mój typ urody, w ogóle nie rozmawialiśmy. Wtedy w firmie byłem ja ona i jeszcze graficzka jedna. Do momentu, w którym graficzka nie odeszła z pracy z nową koleżanką nie zamieniłem słowa. Oczywiście z premedytacją - moim powodem było to, że nie chciałem nawiązywać jakichkolwiek znajomości po ostatnich traumatycznych przeżyciach. Jednak kiedy koleżanka graficzka odeszła z firmy, to siłą rzeczy zostałem przez sytuację zmuszony do podjęcia interakcji chociażby ze względu na współpracę w zakresie służbowym. Nie wiem za bardzo jak do tego doszło, ale nie minął tydzień jak bardzo się do siebie zbliżyliśmy (stawiam na poczucie humoru, którym się chyba dopasowaliśmy). Potem zaczęły się jakieś lekkie muskania, takie chyba typowe zaloty. Na początku z grzeczności zaproponowałem podwózkę z pracy do domu. Potem stało się normą. Aż w końcu zaczęliśmy wysyłać sobie uśmiechy, zaczęliśmy się dotykać, później coraz czulej. Trwało to jakiś czas, później miałem dzień wolny i naszła mnie ochota, żeby napisać na maila firmowego do niej, bo strasznie wcześniej dawała do zrozumienia, że będzie tęsknić. (teraz już sam nie wiem, czy nie żyję w świecie iluzji, ale też zatęskniłem). Miałem poczucie, że powoli ją zdobywam. Mijały kolejne dni, a my byliśmy w coraz to lepszym nastroju. (pominąłem ważny szczegół - kilka razy jak była ewidentnie sytuacja, w której aż się prosiło ją pocałować, to stchórzyłem (mimo ochoty - wtedy robiło się trochę smutnawo i dziwnie). Niedawno jak wracaliśmy samochodem z pracy, to pocałowaliśmy się na do widzenia (ona pierwsza pocałowała mnie w policzek, potem ja ją, a potem razem w usta (tylko proszę nie mylić z urodzinami u cioci, bo tak to trochę brzmi ;) - chodzi o to, że tak się trochę bawiłem w chowanego - czy już teraz to jest moment, czy mogę). Od tego czasu często się w pracy całujemy, obejmujemy, całuję ją w szyję... poczułem, że żyję. A teraz czas na tą ciemniejszą stronę historii.

Po niektórych sytuacjach, w których robiło się smutno, dopadały mnie myśli, które niszczą mnie i moje życie już od długiego czasu i miałem ochotę tylko zasnąć. Żeby cały świat włącznie z Nią zniknął. Jej dotyk nie sprawiał mi przyjemności, ale ja na siłę próbowałem łagodzić sytuację, co tylko potęgowało złą atmosferę. Te same sytuacje, które mnie podniecały, teraz nie działały zupełnie, chęć pocałunku znikała bez echa, dotyk był szorstki i nieskoordynowany. Dosłownie czuję jak zmienia się sposób, w który funkcjonuję, jakbym przełączał guzik on/off - tak wyraźnie widzę te zmiany, które zachodzą. Czułość się ulatnia, nadchodzi beznadzieja. Do tego pojawiały się chorobliwe skojarzenia odnośnie podejrzewania mnie o homoseksualizm zapoczątkowane kilka lat temu tak naprawdę a spotęgowane i wybebeszone przez poprzednią dziewczynę... Wtedy od razu zaczyna mi krążyć w głowie błędna pętla, porównuję podniecenia, analizuję każdy ruch kobiety, mężczyzny, czy kręcący czy nie) Mam wrażenie, że to się powtarza, zatacza to błędne koło. Że ta dziewczyna zrobi mi to samo. Nie jestem wtedy stać równo, pracować, nie mówiąc o pracy, a co więcej okazywaniu uczuć. Zaczynając myśleć o tym czuję niewyobrażalnie silnie nadchodzące podniecenie z wyobrażeniami o członku. Wspomnienia obrzydliwych pornosów z penisami w roli głównej. Wrażenie, że oszukuję siebie i ją. A przecież czułem do niej coś więcej niż sympatię. Chyba, że na dniach okaże się, że żyję w tym świecie iluzji właśnie. Na początku z premedytacją chciałem uniknąć bliższych kontaktów przecież... samo się rozkręciło... dzisiaj dostałem jej numer telefonu. A wróciłem do domu i drugi dzień z rzędu ryczę... dzisiejszy dzień zaczął się wspaniale całusem, mnóstwo objęć przyjemnego podniecenia. Nagle około 16 zadzwonił telefon, to mój kumpel zadzwonił jest specyficzny i przywitał się słowami "siema, ruchamy się dzisiaj?". Co oczywiście miało znaczyć, czy się spotykamy, bo coś tam miał do załatwienia na mieście. W każdym razie ma dziewczynę itd... wie o moich rozterkach, jednak powierzchownie i nie wie, że jest AŻ TAK źle ze mną. Potem nastąpił ten nagły zwrot akcji w mojej głowie. Przestałem się czuć tak świetnie, planowałem niedzielę z dziewczyną... ale oczywiście znów te myśli, brak ochoty na cokolwiek, milczenie w samochodzie przerywane nieudanymi próbami naprostowania siebie i sytuacji. Jak zawsze chciałem pocałować, tak teraz jakby się nie dawała, co dodatkowo ciągnęło mnie w dół, jednak później sama pocałowała mnie w szyję (uwielbiam), potem ja ją chciałem w usta, to nastawiła policzek, ale pożegnała się normalnie. Pytałem się też czy ją podwieźć pod sam dom, ale odmówiła. Chciałem iść do kina, zaprosić do siebie a później położyć się razem spać. A teraz... teraz wyszlochałem się po cichu w samotności, czeka na mnie praca, za którą nie mam siły się brać i... boję się niedzieli. Dodam jeszcze, że marzyłem sobie po cichu dzisiaj jak ją zapraszam na pierwsze święta z moją rodziną (a rodzinny nie jestem), pierwszy wypad z moimi znajomymi... Teraz bałbym się ją spotkać na ulicy. Do tego cały czas te widma możliwości, że jestem homoseksualny... Kur... nawet nie jestem w stanie na siłę się przekonać do przełamania oporu i próbować zaakceptować ten cały homoseksualizm. Nie jestem w stanie. Miesza mi się w głowie wszystko.
I muszę to powtórzyć, muszę - jestem PRZE-RA-ŻO-NY jak usłyszę jakikolwiek sygnał, jak sugeruje ktoś, że jestem homoseksualny. Trupioblady. Może ze mnie bije w jakiś sposób ten wewnętrzny gej... nie wiem, ale mi już k***a słabo. Nie potrzebuję akceptacji, potrzebuję k***a kastracji umysłu.

W każdym razie dziękuję za trop Przypadkowa.
A wszystkich czytających najmocniej przepraszam za wulgaryzmy, ale emocje biorą górę...

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

Natchnęło mnie - zapomniałem dodać też istotnej rzeczy. W życiu socjalnym też już mam sporą rysę w psychice i mam wrażenie, że zachowywałbym się nienaturalnie, kiedy zaprosiłaby swoich znajomych lub zaprosiła do siebie na obiad do rodziców... Najlepiej czuję się, gdy jesteśmy we dwoje tylko i nikt nie przeszkadza mi , nie sprawia, że muszę zachowywać dobrą twarz niezniszczonego człowieka. Jak jesteśmy sam na sam, to jestem skoncentrowany tylko na tym, że jestem z nią i jest wesoło i przyjemnie. Strach mnie ogarnia, kiedy ktoś wchodzi mi w drogę (nie musi robić nic, musi być, wystarczy tylko to). Czuję się wtedy niekomfortowo. No i pozostało mi w tej chwili uczucie, że namiętności, które żywię do Niej już nie powrócą. Chciałbym się pomodlić, ale jestem ateistą... co za cholerna ironia...

Odnośnik do komentarza
Gość Human_Origin

Czuję się głupio pisząc to, ale miałem marzenie zawsze... nikomu o tym nie miałem okazji powiedzieć, a z kimś się chcę podzielić. Miałem marzenie, żeby wybrać się samochodem gdzieś, kompletnie nieważne gdzie z dziewczyną. Po prostu jechać bez celu nawet. Patrzeć jak śpi szczęśliwa podczas podróży. Może to dziecinne wyobrażenie o romantyczności, ale tak sobie to widzę.

Odnośnik do komentarza
Gość chybapodobny

hej, mam 20lat, uważam że mam podobny problem do Twojego. Myślę jednak, że ja nie przejmuję się tym aż tak bardzo. Ja również nie wiem czy jestem hetero, homo czy bi... Nikomu nie mówiłem o tym, ale jakiś czas temu postanowiłem poddać się próbie. Pomimo tego, że mam dziewczynę, spałem z facetem! Niestety chyba bardziej kręci mnie sex z tą samą płcią. Zawsze marzyłem o rodzinie, dzieciach, ciepłej atmosferze, pewnie dla tego że nigdy jej nie czułem. A najgorsze jest właśnie to, że nie ma komu się wyżalić. Tak łatwo ludzie oceniają, nie mając pojęcia, co taka osoba czuje. . . Przykre.

Odnośnik do komentarza
Gość przypadkowa

Wiesz, ja mam brata geja. On żyje od kilku lat w trwałym związku z innym facetem. Zanim związał się na stałe z tym, miał kilku innych chłopaków, choć niezbyt wielu. Natomiast nigdy nie chodził z żadną dziewczyną, mimo że ma gromadę koleżanek. Partner mojego brata nie mam pewności, ale chyba nie jest typowym gejem, a raczej biseksem. Powiedziałabym, że tworzą bardzo udany związek, całkowicie zaakceptowany przez moją rodzinę, ale chyba nie w pełni przez partnera mojego brata. Nadal nie wydaje mi się, żebyś Ty był gejem, a nawet jakoś mało prowdopodobne wydaje mi się to, abyś mógł być biseksem. Ale jeżeli Ciebie to aż tak bardzo męczy, może warto byłoby przejść się do seksuologa? Może także psycholog by Ci pomógł jakoś to wszystko ułożyć w głowie. Jak na moje oko to Ty jednak szukasz związku emocjonalnego z kobietą. Czy go szukasz z kobietą z wewnętrznej potrzeby, czy dlatego, że odrzucasz związek emocjonalny z mężczyzną, to pewnie sam nie wiesz. Ale Ciebie ciągnie do próby nawiązania trwałego związku z kobietą. Oglądanie narządów męskich nie musi w ogóle mieć jakiegokolwiek związku ze skłonnościami homoseksualnymi, mój brat 100% geja nie sądzę, żeby to robił, a przynajmniej nie trafiłam nawet na ślad tego typu czasopism w domu u niego i jego partnera, ani kaset, ani nic, a oni raczej nie są z tych kryjących się przed światem. Poza tym każdy ma jakieś swoje upodobania, dziwactwa znane tylko sobie. Nie chcę tu mówić o moich, bo to jest zupełnie inna bajka, ale być może bardzo byś się zdziwił, gdybym Ci opowiedziała moje fantazje, których wszak nie realizuję ani też nie dążę do realizacji, ani nawet nie opowiadam o nich nikomu kto mnie zna. A nawet anominowo o nich nie gadam :) A mimo to funkcjonuję w społeczeństwie zgodnie ze wszelkimi jego normami. Każdy ma kawałek siebie tylko dla siebie i nie musi się nikomu tłumaczyć ze swoich fantazji, ani czuć się źle. To może być zupełnie innego rodzaju problem, dlaczego Ty w pewien sposób wycofujesz się ze związku, kiedy on zdaje się iść w dobrym kierunku. Może Ciebie poprzednie związku nadmiernie wydrenowały? Albo może byłeś świadkiem nieprawidłowości w związkach swoich bliskich, w szczególności rodziców? Podłoże może być bardzo różne. Psycholodzy latami szkolą się, żeby pomagać takim jak Ty, może spróbuj skorzystać z tej wiedzy i zgłoś się do zawodowca, który pomoże Ci pozbyć się rozterek. Wydaje mi się, że sam siebie nie zanalizujesz aż tak dokładnie, jak by Ci to pomógł zrobić ktoś fachowo siedzący w temacie złożonych osobowości. Bardzo silnie trzymam za Ciebie kciuki.

Odnośnik do komentarza

-mam 13 lat i przez te wszystkie lata interesowałam się tylko chłopakami
-zaczęłam większą uwagę zwracać na dziewczyny
-mam homoseksualne fantazje
-codziennie płaczę przez to, nie chcę wychodzić z domu
-kiedy przechodzę obok dziewczyn na dworze czuje takie dziwne uczucie, a jak przechodzę obok chłopaków...nic
-nie wiem...czuję że mam ochotę całować i przytulać się z dziewczynami
-jeśli okaże się że jestem bi nigdy tego nie zaakceptuję
-moja mama mówi że jestem hetero iże takie rzeczy są normalne w wieku dojrzewania

Nie wiem mam o tym myśleć...Pomocy!

Odnośnik do komentarza
Gość Taki_sobie

Czesc...
Jak juz napisalem w temacie, mam problem.
Na samym poczatku chcialbym powiedziec ze mam 16 lat.
Od okolo 3ch lat mysle nad tym czy nie jestem biseksualny.
Objawia mi sie to tym ze po prostu podobaja mi sie chlopcy. Czasami gdz ide przez miasto i widze jakiegos przystojnego chlopaka to mysle sobie "ale ciacho" itp... Rowniez gdy widze jakiegos chlopaka w samych bokserkach to moglbym sie patrzec na nieego caly czas bez przerwy, tak samo mam z dziewczynami. Nie potrafie jednak wyobrazic sobie stsounku z jakims chlopakiem... Calowanie mnie nie brzydzi lecz czy bym sie sam na to odwazyl tego nie wiem.
Najwiekszy problem jest w tym ze mam dziewczyne. Jestesmy razem 5 miesiecy. Staralem sie o nia prawie 8 miesiecy... Nie wiem czy powinienem jej to powiedziec.
Boje sie troche.
Rozmawialem z moja przyjaciolka ktora rowniez jest Bi. ona powiedziala ze to nic zlego, ja takze nie widze w tym nic zlego i dobrze sie z tym czuje... Lecz boje sie reakcji innych.
Czytalem ze nie kazda osoba Bi. ma taki sam pociag seksualny do obu plci...
Pomozcie prosze.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...