Skocz do zawartości
Forum

Ciągłe myślenie o samobójstwie


Gość pt...70

Rekomendowane odpowiedzi

Mój stan nie ma podloza genetycznego raczej, nie znam nikogo z moich bliskich którzy byliby w takim stanie. Może to kwestia wychowania, mój brat ma 34 lata i też nie założył rodziny, ale on nie bierze sobie wszytkiego tak do głowy jak ja. Ka-wa dzięki za twoje zainteresowanie, naprawdę fajnie z siebie co nieco wyrzucić. Skończyłam ekonomię, chciałam pracować w księgowości, kadrach, coś z pracą biurową ale bez obslugi klienta, bez bezpośredniego kontaktu z nim. Mi by wystarczyło zebym miala gdzie zamieszkać w tym dużym mieście, może wtedy zdecydowałabym się jechać w ciemno i szukać na miejscu, ale nie mam nikogo kto by mi mogl pomóc. Wysyłam cv i czekam na odpowiedz, czasem dzwonię jak jest numer ale bez efektów. Ale jak będę na rozmowę z poczuciem swojej beznadziejności to kto mi da pracę. I tu leczenie nie pomoże, ja pracowałam w sklepie, na produkcji, w kadrach, w księgowości, w dziale administracyjnym, jako sprzątaczka i wszędzie mnie zwalniają, stąd moje myślenie o braku sensu dalszego życia. Nigdy nie byłam w poważnym związku, jak mogę myśleć że będzie dobrze

Odnośnik do komentarza

Dasz sobie rade, tylko potrzebujesz dobrego psychiatry i wsparcia rodziny. Ja leczylam sie psychiatrycznie od 2010 roku, w tym czasie probowalam popelnic samobojstwomdwa razy, jednak sie nie udalo. Przyjmowalam najrozniejsze kombinacje lekow, w koncu dobrano mimodpowiednie i moj stan sie poprawil. Jestem osoba pochodzaca ze wsi i wychowywalam sie w patologicznej rodzinie. Mimo tego, ze czulam sie dokladnie tak jak ty, wyleczylam sie i nie mam juz depresji. Wiem, ze ona moze wrocic w kazdej chwili, ale staram sie patrzec na zycie pozytywnie. Na terapie do psychologa rowniez dlugo czekalam, a mimo to gdy opowiedzialam psycholog o swoich problemach i i zyciu patrzyla na mnie jak na wyrzutka spoleczenstwa. Czulam sie wtedy okropnie i nigdy wiecej do niej nie poszlam. Gdyby nie wsparcie mojej rodziny, a przede wszystkim mamy pewnie juz nie byloby mnie na tym swiecie. Duzo z nia rozmawialam, plakalam jej w rekach, bywaly noce, ze balam sie sama spac, wiec spala ze mna, zebym nie zrobila sobie czegos zlego. Teraz mieszkam w miescie i studiuje, moje zycie nadal nie jest cudowne i kolorowe, nadal nie potrafie byc szczesliwa, jednak nie mam juz mysli samobojczych. Robie swoje i nie mysle zbyt duzo o zlych rzeczach, ktore spotkaly mnie w przeszlosci. Trzymaj sie, pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Ewcia.
Wybór masz bardzo prosty. Albo będziesz myśleć, że nic się nie da i nic nie zmienisz, i samo też się nie zmieni albo dopuścisz do siebie możliwość, że jednak coś się da i zaczniesz iść w tym kierunku. Przecież pracowałaś już w tym zawodzie. Ciekawi mnie przyczyna Twojego zwolnienia.
Leki nie zmienią świata, ale wyeliminują to co sprawia, że problemy są tak duże, że aż niemożliwe do pokonania.
Ja do swojej neurolożki jadę tylko trzy godziny w jedną stronę. Blisko nie jest, ale się da.
Rozumiem, że czujesz duży opór na samą myśl, że coś mogłoby stać się możliwe, powinnaś jednak starć się przekonywać siebie do tego, że można jednak zrobić naprawdę dużo. To co jest teraz to problemy przejściowe. Albo ułożysz sobie z nimi życie i będziesz ciągle szukać usprawiedliwienia dla swojej niemocy albo w końcu przestaniesz się bać i zrobisz pierwszy krok, którym może być rozmowa z może przyszłym pracodawcą?
Czego się boisz? Przecież ktoś taki nie zrobi Ci nic złego a nawet jeśli palniesz coś nie mądrego to po powrocie do domu już tego nie będzie.
Jedynym sposobem na pokonanie strachu jest zmierzenie się z nim i nie jest to wcale takie straszne jak się wydaje. Rozumiem jednak, że strach może paraliżować i dlatego tym bardziej należy starać się coś jednak z tym zrobić.
Mylisz się pisząc, że leczenie nie pomoże Ci z Twoim poczuciem beznadziejności. Terapia właśnie ma na celu wyeliminować takie problemy z Twojego życia.
Myślę, że powinnaś jednak poszukać kogoś innego do Twojego leczenia i terapii. Tak mi się jakoś wydaje.
Wytrwaj, pracuj nad sobą, pozwól sobie pomóc, wyrzuć ze słownika "nie" i zobaczysz, że z czasem będzie dużo lepiej.
Życzę powodzenia.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

To była moja 1 praca w zawodzie, 6 lat po skończeniu studiów, dużo już zapomniałam nawet z rzeczy teoretycznych, nie mialam doświadczenia, i tak dziwne ze aż rok tam pracowałam. Na początku pokazali mi co mam robić i to robiłam, ale "koleżanki"nie były skore żeby mi coś glebiej wytłumaczyć, same bały sie pracę ponieważ jedna z nas po urlopie macierzyńskim glownej księgowej była do wyrzucenia. Atmosfera pod koniec zatrudnienia była straszna, już nie mogłam doczekać się żeby szef dał mi wypowiedzenie, to po zakończeniu tej pracy trafilam do psychiatry, niby po zwolnienie, bo miałam miesięczne wypowiedzenie, a wyszło że potrzebna mi jest pomoc. Bylo to rok temu. Inny...czy chodzi ci o tego terapeutę do którego teraz jestem zapisana, czy o psychiatrę. Wiem ze terapeuta powinien mieć certyfikat, ale czego mozna wymagać na nfz, prywatnie absolutnie mnie nie stać, chociaż wiem że taki terapeuta też może wyrządzić mu krzywdę

Odnośnik do komentarza

No, ale o powodzie zwolnienia nie piszesz. Mógłbym domyślać się z Twojej wypowiedzi, że chodzi o niewystarczające kwalifikacje?

Chodzi mi o psychiatrę, który najwyraźniej bagatelizuje stan Twojego zdrowia a także o terapeutę o wątpliwych umiejętnościach. Masz możliwość sprawdzenia jakichś opinii o tym terapeucie?
Nie żyję w polskich realiach, ale rozumiem, że nie jest łatwo.
Rozumiem, że teraz jesteś w stu procentach na utrzymaniu rodziców?
Na pewno trzeba poprawić Twój stan zanim trafisz do pracy, ale dwa miesiące czekania na terapię to długo a żyć jakoś trzeba.
Może mogłabyś udzielać korepetycji? Myślałaś o takiej możliwości? Może znasz obcy język wystarczająco dobrze?
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Tak powodem zwolnienia były niewystarczające kwalifikacje.
Co do psychiatry to wiem że ma on dobre opinie, a pozatym tak jak pisałam w moim mieście nie ma innego. Do terapeutki pójde parę razy i zobaczę, też nie mam możliwości jej sprawdzenia, w necie nie ma o niej żadnych informacji poza miejscami gdzie przyjmuje, bo oczywiście ma tez gabinet prywatny w innym mieście niż przyjmuje na nfz.
W tej chwili mieszkam z bratem i mamą, mój tata umarł kiedy miałam 16 lat. Można powiedzieć że nie jestem na utrzymaniu mamy, jestem oszczędną osobą i mimo tego że nie pracuję już rok mam jeszcze oszczędności, a niedawno sprzedałam samochód, jakbym była na ich utrzymaniu to już całkiem by mi żyć nie dali.
Co do korepetycji to ja szkołę skończyłam już tyle lat temu że mi by się przydały korepetycje:), języka obcego niestety żadnego nie znam, i to jest mój błąd, zamiast iść na studia trzeba było zainwestować w język, na naukę języka już kasy nie miałam, po za tym niestety nie każdy ma zdolności językowe i ja do takich osób należę, bardzo ciężko mi szła nauka języka w szkole.
Inny... dzięki że mogę sobie z kimś popisać i że zainteresowałeś się moją osobą, bardzo ładnie piszesz i pewnie niejednej osobie pomogłeś mimo że sam masz problemy.
Justyna Tobie też dziękuję za miłe słowa, ja się często zastanawiam skąd te moje zaburzenia, wychowywałam się w normalnej rodzinie, nie patologicznej, mama jest osobą nadopiekuńczą, szczególnie po śmierci taty, nie pracowała tylko siedziała w domu. To przez nią wyjechałam do pracy w niemczech, miałam już tak dośc jej gderania, pojechałam mimo tego że mój stan wtedy był straszny a ona tego nie widziała. Teraz jest trochę lepiej, ale nie mogę powiedzieć że mam wsparcie w rodzinie. Naprawdę marzę o tym żeby sie od niej wyprowadzić, tam w niemczech mimo tego że było strasznie i w pracy i z ludźmi z którymi mieszkałam to wolałabym być tam niż w domu.

Odnośnik do komentarza

Musisz zmienić otoczenie, wyjechać, to też jest bardzo ważne. Ja gdy byłam w domu, chora na depresję, a mój ojciec jeszcze w tym czasie pił i awanturował się... tylko to sobie wyobraź. Mam zdiagnozowaną chorobę afektywną dwubiegunową i nerwicę, zaburzenia osobowości tak jak ty. Wiem doskonale, co przeżywasz, bo też przez to przechodziłam. Bywały dni, że zwykłe wyjście do sklepu po jedzenie było dla mnie wielką wyprawą i musiałam nastawiać się na to kilka godzin. Nie mogłam jeść. Czasami byłam już tak wycieńczona, że jadłam tylko kilka łyżek jogurtu, a to też sprawiało mi tak wielką trudność, że płakałam nad każdym kęsem. Wmuszałam w siebie jedzenie, żeby nie umrzeć z głodu. Prawie zawaliłam semestr na uczelni, jednak jakoś udało mi się z tego wybrnąć. Życie w depresji to walka o każdą godzinę. Czas dłuży się niemiłosiernie, a najgorsze są ranki, kiedy budzisz się i masz świadomość, że przed tobą cały dzień do przeżycia, dzień taki sam jak tysiące innych, zupełnie pozbawiony sensu i celu. I godziny płaczu, kiedy wyglądasz jak potwór z czerwonymi i zapuchniętymi oczami i z wycieńczenia chce ci się wymiotować i jedyna myśl, która trzyma przy życiu, to właśnie myśl o samobójstwie, które planuje się bardzo skrzętnie.
Musisz zająć się codziennością, tak najłatwiej jest wyleczyć się z depresji. Dużo rozmawiaj o tym, co cię boli. Nieważne, że będziesz mówiła komuś to samo setny raz. Jeżeli czujesz potrzebę mówienia o tym, mów. Człowiek nigdy nie wyleczy się z tego, o czy mnie mówi. Nie możesz tego trzymać w sobie. Staraj się wychodzić do ludzi. Wiem jakie to trudne, ale chociaż raz na jakiś czas. Zadbaj o siebie, pomyśl, że jesteś piękna i wartościowa. Skończyłaś ekonomię, przecież to bardzo trudny kierunek! Jestem inteligentną osobą i na pewno doświadczoną życiowo. Pokaż to, podnieś głowę do góry. Nikt i nic nie jest cię w stanie zranić. Jesteś jak skała. Musisz wmówić sobie, że jesteś silna. Każdy ma swoje bagno do przebrnięcia. Wydaje ci się, że więcej nie zniesiesz, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele człowiek może znieść i wycierpieć, za każdym razem więcej. Musisz stworzyć pewnego rodzaju skorupę ochronną, pancerz, przez który nie będą przebijać się do Ciebie złe myśli. Moje życie nadal nie jest kolorowe. Mój ojciec nadal pije, nie mam pracy, tylko moja matka pracuje i utrzymuje mnie na studiach. Jednak wierzę, że los się odmieni, że przyjdą lepsze dni. Już jest lepiej, ale będzie jeszcze lepiej. Korzystaj z pięknej pogody. Zrób coś co lubisz, zadbaj o siebie, zjedz coś na co masz od dawna ochotę, obejrzyj jakiś ciekawy film, może zadzwoń do kogoś ci bliskiego i porozmawiaj z nim. Trzymam za Ciebie kciuki Kochanie. Uwierz mi, że będzie dobrze. Ja przeszłam przez piekło, to Ty też dasz radę. A pomyśl, że jestem od Ciebie 11 lat młodsza. Musisz znaleźć w sobie siłę, żeby temu życiu sprostać.

Odnośnik do komentarza

Justyna ja myślę że twój wiek jest tu na plus dla ciebie, dopiero zaczynasz dorosłe życie, ja już powinnam mieć je uporządkowane. Jeżeli w wieku w którym jestem w zasadzie nic nie osiągnęłam, nic mnie nie cieszy to nie wierzę że jeszcze może być dobrze. Kończyłam studia zaocznie, nie było tak straszne ciężko, sama musiałam za nie płacić. Całe szczęście była renta po tacie to nie musiałam dokładać do życia bo wtedy nie dałabym rady skończyć tych studiów. W tej chwili nawet żałuję że je skończyłam, wiem z kilku rozmów kwalifikacyjnych do sklepu bądź np jak jechałam do tego sprzątania że nie chcą przyjmować osób po studiach bo boją się że to tylko na chwilkę, no i w sumie mają rację, bo wiadomo że taka osoba będzie szukała pracy w zawodzie. Jak czytam co ty przechodziłaś w czasie swojej choroby to ze mną nie jest aż tak tragicznie, wyjście do sklepu nie jest problemem, codziennie gotuję obiad, niestety z jedzeniem tez nie mam problemów, ale ja zawsze problemy zajadałam. Ale wogóle nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi, rozmowy przez telefon. No i boję się spojrzeń ludzi, mam wrażenie że już całe miasto wie jaki to ze mnie nieudacznik i dlatego nie mam ochoty na wychodzenie z domu, wstydzę się wchodzić do Poradni Zdrowia Psychicznego bo jak ludzie widzą że już od roku tam chodzę tzn napewno wariatka ze mnie. Moje samobójstwo też mam już w głowie zaplanowane, ale nie mam odwagi wprowadzić tego w czyn, myśląc że może jednak coś się zmieni

Odnośnik do komentarza
Gość Magda. N

Ewcia jedynym rozwiązaniem Twojego problemu jest na chwilę obecną solidna, intensywna i regularna terapia. Tutaj nikt Ci nie pomoże. Oczywiscie mozemy sobie pogadać, wyżalić się sobie na wzajem, czy poradzić. Ale nikt myślę poważny nie pomoże Ci wyjść z tego stanu w jakim się znalazłaś obecnie. Potrzebujesz pomocy natychmiast przedewszystkim na początek terapeuta musi pomoc Ci uwierzyć w siebie i wymazać z Twojego słownika zwrotów" nie da się, nie można,nie potrafię, nie uda się itp"
Twoje wpisy są wypełnione jedynie takimi zwrotami. Skoro nie jesteś w stanie znaleźć w sobie choć odrobiny siły żeby zmierzyć się z życiem musisz w poniedziałek wstać rano i udać się do najbliższej poradni. Powiedz ze nie wyjdziesz poki Ci ktoś nie pomoże. Jesteś bardzo mądrą osobą i ja wierzę że tak zrobisz.

Odnośnik do komentarza

Może głupio to zabrzmi ale jakoś tak mi lepiej kiedy widzę że tyle osób dobrze mi życzy, stara mi się jakoś pomóc. Ja tutaj nie szukam rozwiązania mojego problemu, potrzebuje z kimś się tym podzielić, usłyszeć parę wskazówek i wsparcia. Mam je tutaj większe niż w domu. Jedną z cech bordeline jest poczucie że dla nikogo nie jestem ważna, a w tej chwili czuję się w jakimś stopniu ważna dla was:). Wiem że niedługo temat spadnie gdzieś w dół, ale i tak teraz jest mi dobrze z tym że tyle osób się mną zainteresowało.
Magda napiszę teraz jedno z moich słynnych zdać nie da się. Chodzi mi o przyśpieszenie terapii. Jak już pisałam wcześniej mieszkam w małym mieście, w poradni przyjmuje jedna psychoterapeutka, raz w tygodniu i nie da się tego przyśpieszyć, może jakby mój psychiatra przeczytał to forum, bo u niego w gabinecie nie ma czasu na takie rozmowy, poza tym on nie jest terapeutą, ale faktycznie Inny... ma rację pisząc że bagatelizuje mój stan, tylko co ja na to mogę poradzić. Na terapię do szpitala tam gdzie byłam też nie ma sensu jechać ponieważ tam nie prowadzona jest terapia w żadnym nurcie, po prostu jest taka rozmowa indywidualna z psychologiem, wygląda to tak samo jak moja terapia w poradni, a już wiem że to mi nic nie daje, myślę że powinnam jechać do międzyrzecza lub komorowa, ale to jest aż 600 km odevmnie, nie stać mnie żeby jeździć tam na te kwalifikacje.

Odnośnik do komentarza

Tak po wczorajszym dniu znowu muszę się komuś wygadać, zauwazyłam że jakoś mi lepiej jak z siebie wyrzucę to co mi leży na sercu. Wczoraj moja koleżanka wyciągnęła mnie na festyn w moim mieście, nie miałam ochoty tam iść, ale poszłam. Czułam się jak trędowata, głupkowato starałam sie zachowywać jakby wszystko było fajnie, a tak naprawdę chciałam uciekac do domu. W pewnym momencie spotkałysmy sie z inną znajomą i ona mnie pyta dlaczego jestem taka smutna, a ja zamiast odpowiedziec cos w stylu że wydaje jej się, czy cos podobnego to oczywiście zaczęłam że wszystko jest do dupy, nie chce mi się żyć, nic mi sie nie udaje itp., dlaczego nie potrafie normalnie porozmawiac z kimś, dlaczego zaraz chce mi sie ryczec?, jak ja mam tego dość:(

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie, może ktoś mnie podniesie na duchu bo ja już nie daję sobie rady z moimi emocjami, po co mi te cholerne antydepresanty, na które wydaje kase której nie mam, jak one wogóle nie sprawiają że czuję się lepiej. Od tygodnia próbuje sobie zarobić trochę grosza sprzedając truskawki, stanęłam pod sklepem za pozwoleniem osoby wynajmującej ten sklep, a ta osoba miała poinformować o tym właścicielkę sklepu. No i dziś ta właścicielka kazała mi się wynosić. Dlaczego ludzie sa tacy okropni, poryczałam sie jak dziecko z bezradności. Naprawdę już od dłuższego czasu wszystkie znaki wskazują że nikt mnie tu nie chce i nie mam po co żyć. I nie piszcie że mogę stanąć gdzies indziej, bo nie mogę, to jest małe miasto i naprawdę nie ma wielu punktów gdzie mogłabym to sprzedać, nie ryzykując że stracę kasę którą muszę zapłacić dla osoby od której kupuje te truskawki

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...