Skocz do zawartości
Forum

Lęk


Gość Coffee

Rekomendowane odpowiedzi

Hejka, może zacznę od tego, że dobrze, że istnieje takie forum. Fakt, że trochę kiepsko z jego moderacją, ale nie jestem tu po raz pierwszy i wiem, że część z Was serio czyta posty i odpisuje na nie z sercem.

Chciałabym spróbować coś zmienić w swoim życiu, (praca, miejsce zamieszkania) ale boję się zmiany. Mam trochę trudności w kontaktach z ludźmi, jeśli żyję w stresie a muszę być w pracy  8 godzin dziennie to...czasem nie wytrzymuję i komuś coś powiem. Ogólnie nie jestem jakąś złą osobą, tylko mam w sobie takie coś, że chcę innych niekiedy przekonać do swoich racji, nie mam niekiedy dystansu do tego co powiedzą o mnie inni. W pracach w których byłam może nie czułam się szczęśliwa, ale przez to (pewnie podświadomie, żeby to ukryć) starałam się zawsze, czułam (i ogólnie często czuję w życiu) że muszę udawać przed innymi, że jestem zadowolona, przez to też pewnie starałam się każdemu dogodzić a stąd krótka droga do wykorzystywania i...na końcu mojej frustracji. Trochę tak, jakbym się bała dorosłych ludzi. ?? Miałam chodzić na terapię grupową, ale to nie wypaliło, choć...pewnie na terapii wszyscy byliby dla siebie mili, a potem przyszłoby zwyczajne życie i....
Wiem, że potrzebuję pomocy specjalisty, choć...już wątpię, że może mi jakoś bardziej pomóc. Nie wiem czy to od życia w stresie tak się robi, ale czasem zaczynam się o coś martwić co nie zasługuje na takie rozmyślanie i zamartwianie się. Czasem dotyczy to prawie, że obcych mi osób, bo jeszcze gdyby był to ktoś z rodziny, przyjaciół to rozumiem. Ale często mam tak, że boję się że sprawię komuś kłopot. Innym moim problemem jest jakby to ująć "niestałość myślenia"- tzn, raz coś przemyślę, niby sobie ustalę, po czym znów o tym myślę i ...dochodzę do innego wniosku. Decyzyjność...mój ogromny problem, pewnie łączy się z poprzednim. Zdarza się, że jestem  jakby sparaliżowana i nie mogę podjąć decyzji.  Upewnianie się....często jak mam coś zrobić to chcę się upewnić, że dobrze robię...czy to u mamy, czy u koleżanki czy...u psychologa do którego chodzilam.

Pewnie coś jeszcze ale to są problemy które mi pozostały.

 

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość Gosc napisał:

No cóż ..masz problem z ruminacjami, jak większość z nas ?

Oraz drugie brak ci doświadczenia oraz pewności siebie...nic strasznego żeby aż tak się zamartwiać wystarczy nad tym popracować

Dzięki za odpowiedź. Ruminacjami? W sumie chyba słyszałam to pojęcie ale go nie znałam.

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość Coffee napisał:

Hejka, może zacznę od tego, że dobrze, że istnieje takie forum. Fakt, że trochę kiepsko z jego moderacją, ale nie jestem tu po raz pierwszy i wiem, że część z Was serio czyta posty i odpisuje na nie z sercem.

Chciałabym spróbować coś zmienić w swoim życiu, (praca, miejsce zamieszkania) ale boję się zmiany. Mam trochę trudności w kontaktach z ludźmi, jeśli żyję w stresie a muszę być w pracy  8 godzin dziennie to...czasem nie wytrzymuję i komuś coś powiem. Ogólnie nie jestem jakąś złą osobą, tylko mam w sobie takie coś, że chcę innych niekiedy przekonać do swoich racji, nie mam niekiedy dystansu do tego co powiedzą o mnie inni. W pracach w których byłam może nie czułam się szczęśliwa, ale przez to (pewnie podświadomie, żeby to ukryć) starałam się zawsze, czułam (i ogólnie często czuję w życiu) że muszę udawać przed innymi, że jestem zadowolona, przez to też pewnie starałam się każdemu dogodzić a stąd krótka droga do wykorzystywania i...na końcu mojej frustracji. Trochę tak, jakbym się bała dorosłych ludzi. ?? Miałam chodzić na terapię grupową, ale to nie wypaliło, choć...pewnie na terapii wszyscy byliby dla siebie mili, a potem przyszłoby zwyczajne życie i....
Wiem, że potrzebuję pomocy specjalisty, choć...już wątpię, że może mi jakoś bardziej pomóc. Nie wiem czy to od życia w stresie tak się robi, ale czasem zaczynam się o coś martwić co nie zasługuje na takie rozmyślanie i zamartwianie się. Czasem dotyczy to prawie, że obcych mi osób, bo jeszcze gdyby był to ktoś z rodziny, przyjaciół to rozumiem. Ale często mam tak, że boję się że sprawię komuś kłopot. Innym moim problemem jest jakby to ująć "niestałość myślenia"- tzn, raz coś przemyślę, niby sobie ustalę, po czym znów o tym myślę i ...dochodzę do innego wniosku. Decyzyjność...mój ogromny problem, pewnie łączy się z poprzednim. Zdarza się, że jestem  jakby sparaliżowana i nie mogę podjąć decyzji.  Upewnianie się....często jak mam coś zrobić to chcę się upewnić, że dobrze robię...czy to u mamy, czy u koleżanki czy...u psychologa do którego chodzilam.

Pewnie coś jeszcze ale to są problemy które mi pozostały.

 

Jakbym czytała moja mamę. Myślę że to z niskiej samooceny i z wychowania. Moja babcia tak ja wychowała ze ona ma być grzeczna opiekować się młodszym bratem i mu ustepywac, a starszej siostry się słuchać i jej pomagać. A teraz to samo ma z innym ludźmi. Za to wujkowi do teraz zostało że trzeba mu ustepywac i pomagać. Bezrobotny alkoholik. Dopiero wziął się do roboty jak zabroniliśmy mamie go wyręczać i kazaliśmy nie słuchać ciotki która dzwoni zawieź mu obiad, zrób mu przetwory. Ciotka mieszka na drugim końcu Polski. Też by wszystko chciała za darmo. My pracowaliśmy przy warzywach na własnym polu a ona przyjeżdża i mówi daj to daj tamto. Zawsze mama dawała, ale się sprzeciwiłam i ciotka pojechała obrażona. To też nie jest dobre co my robimy bo decydujemy za mamę ale chociaż zrozumie że ona nie musi się przypodobać innym bo inni wcale nie są tacy dobrzy. 

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość Coffee napisał:

Hejka, może zacznę od tego, że dobrze, że istnieje takie forum. Fakt, że trochę kiepsko z jego moderacją, ale nie jestem tu po raz pierwszy i wiem, że część z Was serio czyta posty i odpisuje na nie z sercem.

Chciałabym spróbować coś zmienić w swoim życiu, (praca, miejsce zamieszkania) ale boję się zmiany. Mam trochę trudności w kontaktach z ludźmi, jeśli żyję w stresie a muszę być w pracy  8 godzin dziennie to...czasem nie wytrzymuję i komuś coś powiem. Ogólnie nie jestem jakąś złą osobą, tylko mam w sobie takie coś, że chcę innych niekiedy przekonać do swoich racji, nie mam niekiedy dystansu do tego co powiedzą o mnie inni. W pracach w których byłam może nie czułam się szczęśliwa, ale przez to (pewnie podświadomie, żeby to ukryć) starałam się zawsze, czułam (i ogólnie często czuję w życiu) że muszę udawać przed innymi, że jestem zadowolona, przez to też pewnie starałam się każdemu dogodzić a stąd krótka droga do wykorzystywania i...na końcu mojej frustracji. Trochę tak, jakbym się bała dorosłych ludzi. ?? Miałam chodzić na terapię grupową, ale to nie wypaliło, choć...pewnie na terapii wszyscy byliby dla siebie mili, a potem przyszłoby zwyczajne życie i....
Wiem, że potrzebuję pomocy specjalisty, choć...już wątpię, że może mi jakoś bardziej pomóc. Nie wiem czy to od życia w stresie tak się robi, ale czasem zaczynam się o coś martwić co nie zasługuje na takie rozmyślanie i zamartwianie się. Czasem dotyczy to prawie, że obcych mi osób, bo jeszcze gdyby był to ktoś z rodziny, przyjaciół to rozumiem. Ale często mam tak, że boję się że sprawię komuś kłopot. Innym moim problemem jest jakby to ująć "niestałość myślenia"- tzn, raz coś przemyślę, niby sobie ustalę, po czym znów o tym myślę i ...dochodzę do innego wniosku. Decyzyjność...mój ogromny problem, pewnie łączy się z poprzednim. Zdarza się, że jestem  jakby sparaliżowana i nie mogę podjąć decyzji.  Upewnianie się....często jak mam coś zrobić to chcę się upewnić, że dobrze robię...czy to u mamy, czy u koleżanki czy...u psychologa do którego chodzilam.

Pewnie coś jeszcze ale to są problemy które mi pozostały.

 

Jakbym czytała moja mamę. Myślę że to z niskiej samooceny i z wychowania. Moja babcia tak ja wychowała ze ona ma być grzeczna opiekować się młodszym bratem i mu ustepywac, a starszej siostry się słuchać i jej pomagać. A teraz to samo ma z innym ludźmi. Za to wujkowi do teraz zostało że trzeba mu ustepywac i pomagać. Bezrobotny alkoholik. Dopiero wziął się do roboty jak zabroniliśmy mamie go wyręczać i kazaliśmy nie słuchać ciotki która dzwoni zawieź mu obiad, zrób mu przetwory. Ciotka mieszka na drugim końcu Polski. Też by wszystko chciała za darmo. My pracowaliśmy przy warzywach na własnym polu a ona przyjeżdża i mówi daj to daj tamto. Zawsze mama dawała, ale się sprzeciwiłam i ciotka pojechała obrażona. To też nie jest dobre co my robimy bo decydujemy za mamę ale chociaż zrozumie że ona nie musi się przypodobać innym bo inni wcale nie są tacy dobrzy. 

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość Gosc napisał:

No cóż ..masz problem z ruminacjami, jak większość z nas ?

Oraz drugie brak ci doświadczenia oraz pewności siebie...nic strasznego żeby aż tak się zamartwiać wystarczy nad tym popracować

Dzięki za odpowiedź. Ruminacjami? W sumie chyba słyszałam to pojęcie ale go nie znałam.

Muszę sobie poszukać terapeuty. Też patrzyłam, że w większym mieście niedaleko mojego są prywatne terapie grupowe. W sumie cena kosmos, jeśli za terapię grupową płaci się140zł/h. Ja jestem osobą trochę kłótliwą i jak już mam w sobie dużo emocji to łatwo "wybucham" i wtedy powiem za dużo. Boję się więc tego w kolejnej pracy. To nie jest tak, że ludzie są w porządku, tylko często mam wrażenie, że ktoś nie traktuje mnie z szacunkiem, wchodzi mi na głowę. Miałam w życiu sytuacje, że czułam się nieakceptowana. Nie boję się jakiś trudniejszych sytuacji z dziećmi, młodzieżą ale w konfrontacji z osobą dorosłą czasem wpadam w gniew. Mam w sobie dużo złości. To jest takie uczucie jakbym chciała komuś pokazać gdzie jest jego miejsce. Tak jak topiszę to zastanawiam się, czy czułabym się szczęśliwa, gdybym tak rzeczywiście mogła komuś pokazać, że ty idziesz do kąta i się nie odzywasz. Też czułabym się z tym źle. Gdyby przeszła mnie złość, miałabym wyrzuty sumienia. Moja mama twierdzi, że mnie denerwują inni ludzie. Nie wiem, może przenoszę złość na ludzi za to, że nie czuję się szczęśliwa w życiu?  Mam trudniej, ale podobno mam też trudny charakter. Ok, nie będę się jakoś z tym kłócić ? Ogólnie miałam testy psychologiczne i tam wyszło mi, że mam zaburzenia osobowości- mieszane. Ciężko mi ogólnie z tym było. Biorę też antydepresant i leki przeciwlękowe, ale psychiatra twierdzi, że nie jest to dla mnie metoda leczenia. Zapewne łagodzą trochę mój nastrój. Jak to jest- lubię zwierzęta, dbam nawet o najmniejsze z nich i jestem na nie bardzo wrażliwa, lubię dzieci, ale jednocześnie jestem taką osobą, która nie chciałaby aby kiedyś miała pomagać rodzicom, gdyby tego potrzebowali. Ok, ogólnie mamie pomagam, bratu, ale cały czas się o to boję. Nie chcę mieć takiego obowiązku, a jednocześnie nie umiałabym...nie miałabym sumienia. Nie chodzi o to, że wogóle nic bym nie zrobiła, tylko chciałabym ułożyć sobie swoje życie i chciałabym żyć szczęśliwie. Mogę powiedzieć, że mniej lub bardziej, ale ...jednak trochę cierpię. Juz kilkanaście lat. Chodziłam długo do psychologa. To i pewnie ogólnie jakaś praca, kontakt z ludźmi trochę sprawiły, że zyskałam świadomość. Ale moje najważniejsze problemy pozostały.Dzięki za przeczytanie. W zamian...mogę polecić na prawdę dobrą  książkę: "Jak myśleć o sobie dobrze" Stephanie Stahl. Książka jest dla wszystkich, którzy w moim wpisie odnajdują część siebie. Jest bardzo mądra, treściwa, ale napisana prostym językiem przez terapeutkę. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

A nic się nie martw. Każdy ma jakieś problemy. Zasadnicze pytanie brzmi: jak tu kurwa żyć?

Kasy mało, ludzie pojebani i ta moja psychika.

Jebać wszystko.

Dawniej mówiło się i to realizowało: "pić, pierdolić, nie żałować, bida musi pofolgować".

I hejka. 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość 8987 napisał:

A nic się nie martw. Każdy ma jakieś problemy. Zasadnicze pytanie brzmi: jak tu kurwa żyć?

Kasy mało, ludzie pojebani i ta moja psychika.

Jebać wszystko.

Dawniej mówiło się i to realizowało: "pić, pierdolić, nie żałować, bida musi pofolgować".

I hejka. 

No

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.09.2022 o 23:04, Gość Coffee napisał:

tylko mam w sobie takie coś, że chcę innych niekiedy przekonać do swoich racji, nie mam niekiedy dystansu do tego co powiedzą o mnie inni

Prawdopodobnie bierze sie to z niskiej samooceny. Gdy przyznają Ci rację to czujesz sie dowartościowana, ważna. A wszyskot co jest nie po Twojej myśli zaniża i tak drastycznie niską samoocenę. 

W dniu 9.09.2022 o 23:04, Gość Coffee napisał:

W pracach w których byłam może nie czułam się szczęśliwa, ale przez to (pewnie podświadomie, żeby to ukryć) starałam się zawsze, czułam (i ogólnie często czuję w życiu) że muszę udawać przed innymi, że jestem zadowolona, przez to też pewnie starałam się każdemu dogodzić a stąd krótka droga do wykorzystywania i...na końcu mojej frustracji.

Udawanie to wynik niskiego poczucia wartości. Może boisz sie, że jeśli pokażesz prawdziwą twarz to nie będą Cię lubić, a jednak zależy Ci na tym. Skoro nie jesteś sobą to nie dziwię się frustracji. 

W dniu 9.09.2022 o 23:04, Gość Coffee napisał:

Wiem, że potrzebuję pomocy specjalisty, choć...już wątpię, że może mi jakoś bardziej pomóc.

A skąd to zwątpienie? Jakieś argumenty? Jeśli boli Cię ząb to też wątpisz, że dentysta Ci pomoże? Gdy masz infekcję to też wątpisz, że lekarz Ci pomoże? Dbanie o zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne. 

W dniu 9.09.2022 o 23:04, Gość Coffee napisał:

Czasem dotyczy to prawie, że obcych mi osób, bo jeszcze gdyby był to ktoś z rodziny, przyjaciół to rozumiem. Ale często mam tak, że boję się że sprawię komuś kłopot. Innym moim problemem jest jakby to ująć "niestałość myślenia"- tzn, raz coś przemyślę, niby sobie ustalę, po czym znów o tym myślę i ...dochodzę do innego wniosku. Decyzyjność...mój ogromny problem, pewnie łączy się z poprzednim. Zdarza się, że jestem  jakby sparaliżowana i nie mogę podjąć decyzji.  Upewnianie się....często jak mam coś zrobić to chcę się upewnić, że dobrze robię...czy to u mamy, czy u koleżanki czy...u psychologa do którego chodzilam.

To wszystko ma jedną przyczynę: niskie poczucie wartości i ważności, niską samoocenę. Robienie innym na siłę dobrze to efekt tego, że za wszelką cenę chcesz sie pokazać z jak najlepszej strony, aby Cię lubili. Jeśli nie lubisz siebie, to zabiegasz by lubili Cię inni. Problem w podejmowaniu decyzji występuje, bo boisz się, że jeśli podejmiesz złą decyzję to będzie porażka, a tym sobie nie poradzisz. Tymczasem osoba, która lubi siebie nie traktuje niewłaściwych decyzji jak porażki lecz doświadczenie życiowe. 

To był psycholog na pogadanie czy terapeuta? Jak długo chodziłaś? Ponadto czy łykasz coś na stres i lęki? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta
11 godzin temu, Javiolla napisał:

Prawdopodobnie bierze sie to z niskiej samooceny. Gdy przyznają Ci rację to czujesz sie dowartościowana, ważna. A wszyskot co jest nie po Twojej myśli zaniża i tak drastycznie niską samoocenę. 

Udawanie to wynik niskiego poczucia wartości. Może boisz sie, że jeśli pokażesz prawdziwą twarz to nie będą Cię lubić, a jednak zależy Ci na tym. Skoro nie jesteś sobą to nie dziwię się frustracji. 

A skąd to zwątpienie? Jakieś argumenty? Jeśli boli Cię ząb to też wątpisz, że dentysta Ci pomoże? Gdy masz infekcję to też wątpisz, że lekarz Ci pomoże? Dbanie o zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne. 

To wszystko ma jedną przyczynę: niskie poczucie wartości i ważności, niską samoocenę. Robienie innym na siłę dobrze to efekt tego, że za wszelką cenę chcesz sie pokazać z jak najlepszej strony, aby Cię lubili. Jeśli nie lubisz siebie, to zabiegasz by lubili Cię inni. Problem w podejmowaniu decyzji występuje, bo boisz się, że jeśli podejmiesz złą decyzję to będzie porażka, a tym sobie nie poradzisz. Tymczasem osoba, która lubi siebie nie traktuje niewłaściwych decyzji jak porażki lecz doświadczenie życiowe. 

To był psycholog na pogadanie czy terapeuta? Jak długo chodziłaś? Ponadto czy łykasz coś na stres i lęki? 

HEJ, teraz tak na szybko odpiszę. Chodziłam do psychoterapeutki z wykształceniem psychologicznym. No....łykam...przeciwlękowe i połowę przeciwdepresyjnej, choć psychiatra ostatnio proponowała odstawianie tego ostatniego. Leki u mnie jak powiedziała nie są metodą leczenia.

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

eki u mnie jak powiedziała nie są metodą leczenia.

To prawda. Lek tylko uśmierza ból, a nie leczy przyczyny bólu. Jeśli boli Cię ząb to możesz wiecznie łykać przeciwbólowe, ale ząb nadal będzie czekał na dentystę, który dotrze do przyczyny bólu i usunie go. 

7 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

Chodziłam do psychoterapeutki z wykształceniem psychologicznym.

A jak długo i dlaczego już nie chodzisz? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta
3 godziny temu, Javiolla napisał:

To prawda. Lek tylko uśmierza ból, a nie leczy przyczyny bólu. Jeśli boli Cię ząb to możesz wiecznie łykać przeciwbólowe, ale ząb nadal będzie czekał na dentystę, który dotrze do przyczyny bólu i usunie go. 

A jak długo i dlaczego już nie chodzisz? 

baardzo długo, kilka lat. Dlaczego nie chodzę- kilka przyczyn, ostatnia zrezygnowałam.

Jedna z przyczyn to finanse. Kiedyś wypadło mi coś w pracy, prosto z pracy miałam iść na terapię, ale nie mogłam.2 godziny wcześniej zadzwoniłam z informacją. Musiałam zapłacić za połowę wizyty mimo iż sytuacja była losowa. Jak psycholog mnie kiedyś odwołała wizytę na 3 h przed moją terapią to ja nie miałam tańszej kolejnej wizyty. W ciągu ostatniego roku miałam 2 podwyżki ceny. Najpierw o 20 a później o 10zł. Płaciłam 130zł. Ponadto czulam zbyt duży jakby dystans. Tzn, ta psycholog  miała taki zbyt oficjalny jak dla mnie sposób bycia. Sądzę, że potrzebuję osoby, która będzie miała inny sposób bycia?? Ponadto...ile można chodzić na terapię, może ewentualnie czas na zmianę??

Odnośnik do komentarza

Czy ktoś się orientuje jak ma się kannabidiol do lęków. Wiadomo, że łagodzi stres ale czy olejek CBD jest dobry na stany lękowe? Czytałem gdzieś, że ma takie właściwości, lecz wolałbym zapytać kogoś, kto próbował. Podobno też potrafi zapobiegać paranojom po medycznej marihuanie. Jak ktoś jest na bieżąco, może się wypowie i doradzi który olejek konopny powinienem kupić. Przykładowe krople CBD mam tutaj https://vaporroom.pl/kategoria-produktu/olej-cbd/ Będę wdzięczny ze wszelkie podpowiedzi i z góry dziękuję.

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, socisoci napisał:

Czy ktoś się orientuje jak ma się kannabidiol do lęków. Wiadomo, że łagodzi stres ale czy olejek CBD jest dobry na stany lękowe? Czytałem gdzieś, że ma takie właściwości, lecz wolałbym zapytać kogoś, kto próbował. Podobno też potrafi zapobiegać paranojom po medycznej marihuanie. Jak ktoś jest na bieżąco, może się wypowie i doradzi który olejek konopny powinienem kupić. Przykładowe krople CBD mam tutaj https://vaporroom.pl/kategoria-produktu/olej-cbd/ Będę wdzięczny ze wszelkie podpowiedzi i z góry dziękuję.

Lęk jest jednostka chorobowa. Choroby leczą lekarze. Paranoja po marihuanie jest normalną rzeczą a bardziej precyzyjnie nieodzownym elementem każdego narkotyku.  

Więc lecz się dalej tym ale później bez żali jak wylądujesz w psychiatryku do końca życia.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

Jedna z przyczyn to finanse.

Leczyć sie można tez na NFZ. 

19 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

ile można chodzić na terapię, może ewentualnie czas na zmianę??

Na terapie sie chodzi tyle ile trzeba, by się zmienić.  Terapia nie jest odskocznią od codzienności by się komuś wygadać ?  Skoro czas na zmianę to jak zamierzasz sie zmienić bez terapii? Masz jakieś pomysły?

19 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

Javiolla, jeśli mogę zapytać, czy Ty masz wykształcenie psychologiczne/pedagogiczne czy coś w tym rodzaju ?

Nie jestem specjalistą, interesuję się psychologią, doradzam z zamiłowania ? 

1 godzinę temu, socisoci napisał:

Czy ktoś się orientuje jak ma się kannabidiol do lęków. Wiadomo, że łagodzi stres ale czy olejek CBD jest dobry na stany lękowe? Czytałem gdzieś, że ma takie właściwości, lecz wolałbym zapytać kogoś, kto próbował. Podobno też potrafi zapobiegać paranojom po medycznej marihuanie. Jak ktoś jest na bieżąco, może się wypowie i doradzi który olejek konopny powinienem kupić. Przykładowe krople CBD mam tutaj https://vaporroom.pl/kategoria-produktu/olej-cbd/ Będę wdzięczny ze wszelkie podpowiedzi i z góry dziękuję.

Do wielkiego kitu są te CBD. Wiem, bo sprawdziłam. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta

Javiolla. Z tą zmianą to chodziło mi może o zmianę terapeuty. W ogóle to mam problem największy w funkcjonowaniu w grupie. Najtrudniej jest mi dogadać się z osobami dorosłymi. Często mam wrażenie, że nie jestem szanowana, boję się, że ktoś będący na wyższym stanowisku, mogący sobie pozwolić na więcej bedzie mną "pomiatał", bo...będzie mu wolno, a ja nie będę mogła nic z tym zrobić. Takich lęków nabawiłam się już jak byłam po studiach, w różnych pracach. Czasami zupełnie nie wiem czemu jestem jakby odrzucana. Nie czuję się pewnie wśród dorosłych. W mojej pierwszej pracy po studiach (call centre) zapoznałam się z jedną dziewczyną i trzymałyśmy się razem, ale...zdarzały się komentarze jakiejś innej grupki, tzn, no może jednej z dziewczyn, że ona zabrałaby mnie na zakupy i dobrałaby inną garderobę. Sorry, ale nie chodziłam jakaś zaniedbana. Może komuś nie podobają się traperki i jeansy. Zrobiło mi się głupio, starałam się jakoś inteligentnie, nie pokazując, że nie to boli wybrnąć z tej sytuacji. Innym razem wkurzyłam się, bo moje miejsce przy biurku, (moje od zawsze) nagle zajął sobie kolega. Chciałam zaczynać pracę a nie miałam miejsca. Z kolegą nie dało się dogadać, a ja wkurzona poszłam do kierowniczki. Teraz bym już tak nie zrobiła;) Mimo wszystko zostawiliby mnie w tej pracy, ale ja już zrezygnowałam, bo pisałam pracę mgr i miałam nóż na gardle. Póżniej skończyłam studia i...(cudem skończyłam) i nie bardzo widziało mi się iść do pracy w tym co skończyłam. Nie wiedząc co robić, nie mając dużej wiedzy ani umiejętności zapisalam się na staż z urzędu (bo..koleżanka tak zrobiła). Na stażu masakra. Kierowniczka praktycznie chciała się mnie pozbyć od 1 dnia. Z perspektywy czasu...odeszłabym 2 dnia. Pomijając to, że serio, ja musiałam się nauczyć co i jak, to...byłam przez większość personelu niemile przywitana. To branża medyczna. Póżniej był inny staż, na stanowisku biurowym. Praca mało ciekawa, trochę przynieś, wynieś, pozamiataj. Siedziałam i ciągle myślałam co tu zrobić, jaką pracę sobie znaleźć. Siedziałam z poczuciem straty czasu. Gdy przyszły trudniejsze obowiązki, prace z Excelem, ja nie mogąc się za bardzo skupić nie wyrabiałam się czasowo. Mimo iż nie chciałam źle, wychodziło źle. Moje nastawienie chyba było widoczne. Później była znów praca w zawodzie, zaproponowana przez koleżankę, w innym mieście. Z tego wszystkiego najbardziej podobało mi się, że zmieniłam otoczenie. I tego było mi najbardziej żal, kiedy znów po roku wracałam do domu. Co się stało? Hmmm...spróbowałam tej pracy, bo wiedziałam, że bez znajomości nie będę miała tej szansy, ale...już tak na prawdę ucząc się, myślami byłam gdzie indziej. Szukałam co by było dla mnie dobre. Praca trudna, potrzebne było skupienie, szybkość, dokładność. Ogólnie coś tam sie nauczyłam i pracowałam samodzielnie, ale niektórych rzeczy nie zrobiłam poprawnie. Też zauważyłam niechęć do mnie ze strony koordynatorki i sądzę, że to przez nią zakończyła sie ta praca. Myślę, że mogło tez zawinić to, ze jestem dosyc dokładna, inni robia po łebkach i jest ok. Jestem też niepewna, czasem potrzebuję się o coś kogoś dopytać, bo nie chcę czegoś odwalić.  Póżniej...poszłam do zupełnie innej pracy. Zaczęłam uczyć w prywatnej szkole języka obcego. Tam pracowałam już dłużej. Z dzieciakami sobie radziłam, rodzicami również. Nie poradziłam sobie z ...właścicielką. Ja tam miałam 2 funkcje, ale chciano mi dać jeszcze ....sprzątanie. Wiem, że ja tez mogłam sie do tego przyczynić bo: będąc sekretarką miałam też w obowiązku zmyć filiżanki po gościach, kupić papier toaletowy itp. Jak przychodziłam to zawsze ogarnęłam ten kącik kawowy, w łazienkach nigdy niczego nie brakowało. Kiedyś szef kazał mi posprzątać na biurku i w biurku (to był jeszcze bałagan zastany przeze mnie). Sądzę, że spodobały się im moje porządki, bo właścicielka..hm..(przemilczmy) i ...pewnego razu słyszę, zebym korytarz trochę zamiotła. Było przed świętami, jej bylo głupio przed klientami i zleciła to mnie, bo sprzątaczka od dłuższego czasu nie przychodziła (?). Zamiotłam. A późnej było...ze schodów tam gdzie większy bród też by pani zamiotła. Kiedy powiedziałam, że w umowie nie było takich prac spotkałam się tylko ze sprzeciwem. Póżniej miałam rozmowę z obojga. Usłyszałam, że jeśli nie chcę wykonywać takich prac "interwencyjnych" to dla nich jest to nie do przyjęcia. Ustaliliśmy czas rozwiązania mojej umowy na stanowisku sekretarki, ale zostałam dalej lektorką. Po tym wszystkim, właścicielka czepiała się mnie. Lekcje online, które weszły to było dla mnie wykończenie. Ciągłe sprawdzanie mojej pracy, poprawianie, kontrola. Któregoś razu nie wytrzymałam i ...nie mówiąc nic obraźliwego powiedziałam coś większym tonem. Wyszłam tuż przed zajęciami z pracowni chyba mówiąc, że odchodzę (?). Jak wróciłam...było jeszcze przed lekcją, szefowa już wzięła sobie moją grupę. Rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron. Póżniej jak spotkałam jakiegoś rodzica ucznia na mieście, to pytali, czy nie wracam do szkoły i chcieli sie zapisać do mnie na lekcje prywatne (moją grupę prowadziła ta szefowa). Póżniej.....znów przeżywszy to wszystko rozwiesiłam ulotki i...jeżdziłam do uczniów. Tak się to już toczy jakiś czas. .....

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta

ps. Javiolla, widzę, że masz dobrą intuicję.

A...jeszcze dodam, że w szkole  (jak byłam ja uczniem) też bywało róznice. W podstawówce miałam jakąś tam koleżankę, miałam chłopaka, przyjaciółkę, ale później przyjaciółka znalazła sobie inne towarzystwo. Ja, zostawszy sama, szukałam kogoś w zamian. Na moim osiedlu na moje nieszczęście spotkałam pewną dziewczynę, która dziś jest kosmetyczką i ogłasza się na wielkich plakatach ze swoim uśmiechem ....
Miałam przez nią same problemy. Kłamała, manipulowała, wyciągała ode mnie ubrania. Ona była ciut starsza i miała swoje też koleżanki. Pewnego razu mama pożegnała się z nią, bo dziewczyna zostawała u mnie na noc i rządziła sie jak u siebie. Byłam kiedyś u niej w domu. Nie za dobre wyniosłam stamtąd wrażenie. Nie wiem co tam dziewczyna naopowiadała tym swoim koleżankom, które ja de facto znałam z widzenia jedynie, ale gdy poszłam do gimnazjum zaczęło się prześladowanie. Teraz sądzę, że laska mogła odgryzać się na mnie, że moja mama ją przegoniła.
Nie wiem ile to trwało, ale na pewno kilka miesięcy. Wyśmiewanie i dogadywanie przy mojej kolezance jak tylko spotkały nas. To samo przy przechodzeniu przez korytarz. Nie pamiętam czy komuś mówiłam. Któregoś razu, stały za mną na apelu szkolnym. Nie wytrzymałam, popłakałam sie i poszłam do nauczycielki muzyki. Wtedy się to skończyło. Sądzę, że po prostu nakarmiły się, widząc, że płaczę. Do tego mieliśmy beznadziejną wychowawczynię. Nie powinna wogóle pracować w szkole. Pomijając to, że w ciągu 3 lat przeprowadziła może z 2 lekcje ze swojego przedmiotu to też miałam z nią problem. Owszem, czepiała się i dogadywała uczniom, którzy latali palić co przerwa, ale mnie czepiała się z innego powodu. Kiedyś z lekcji na lekcję zadała chyba z pół książki pracy domowej. Gdzieś wpisałam jakąś głupote, którą ona...przeczytala przy całej klasie i dostałam 1. Byłam wtedy bardzo dobrą uczennicą, więc był to dla mnie cios. Jeśli jesteś młodą osobą, pamiętaj, nie przejmuj się ocenami. Jeśli coś umiesz- nikt Ci tego nie zabierze. Ja wtedy się przejęłam i będąc już przy biurku odpaliłam, (?) że to wszytsko przez to, że za dużo było zadane. Dostałam drugą 1. Płakałam cały dzień. Teraz wiem, że "nauczycielka" geografii za wszelką cenę chciała pokazać kto tu rządzi. Gdyby była mądrzejsza, inaczej by zareagowała, wiedząc przecież że dobrze się uczę i zależy mi na ocenach. Innym razem oddała moją klasówkę komuś innemu, aby mi przekazał a klasówkę trzeba było poprawić. Ja nie dostałam jej. Więc...przy oddawaniu kolejnych sprawdzianów byłam wzywana jako jedyna do podpisywania się przy odbiorze. Psycholog stwierdziła, że był to jakby "mobbing". Do tego mam, miałam chorego brata, leczącego się psychiatrycznie. Zdarzało się, że nie spałam całą noc, bo albo przez niego i nie szłam do szkoły albo...stresowalam się klasówką. Faceta już wtedy nie miałam. Miałam jedynie koleżankę, ale nie nawet jakąś bardzo dobrą.Dużo uczyłam sie, chyba lubiłam sie uczyć, chciałam miec lepszą przyszłość. Wymyśliałam, że chcę iść na farmację/stomę/lek. W L.O. w 3 kl dostałam nerwicy natręctw. Matura nie poszła mi tak, jak zakładałam. Poszłam na studia na umed. Specjalność studiów to był przypadek, ale w trakcie trwania studiów nie moglam pogodzic się z niedostaniem się na medycynę (dziś już wiem, że to nie dla mnie). Nie zmieniłam też kierunku. Tak na prawdę, dzięki temu , że mieliśmy fajną opiekunkę roku i ...że w ostatnich momentach brałam sie do nauki, oraz...nie byłam odrzucana przez grupę zdałam wogóle te studia. Czuję sie mgr tylko formalnie. Nie byłam w żadnym poważnym związku od czasów szkolnych. Po studiach brakowało mi kontaktu z koleżankami. Jak szłam na korepetycje to trochę rekompensowało mi to brak kontaktu z ludźmi. Chyba wtedy jeszcze częściej się śmiałam. Czasami jak dzieciaki coś palnęły to miałam ubaw przez tydzień.  Tak to wygląda.....

 

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta

Hej,

To jeszcze raz ja. Widziałam, że już nikt nie odpisywał, ale pod tym postem dołożę jeszcze inny problem ?

Otóż, jak pewnie wspomniałam oprócz gdzieś tam własnych problemów mam jeszcze trudną sytuację w domu.

Problem polega na tym, że mam starszego brata, który ma nerwicę natręctw. Ostatnio był w szpitalu, lekarze twierdzą, że jest oporny na leki. Do tego ma upośledzenie lekkie. Jest trudnym człowiekiem. Wypis ze szpitala to wręcz lista skarg.

Po krótce- nie tylko nam jest ciężko, ale i ...najbliższej okolicy. Mamy dwa domy, w mniejszym mieszka on, i moja mama tam przebywa, jak tata wraca z pracy- bo rodzice nie żyją ze sobą...
Mój brat po prostu wydziera się na całą okolicę, bluźni na ludzi itp. Do tego ma napady autoagresji. Obecnie jest zarejestrowany w zakładzie pracy chronionej, teraz akurat ma zwolnienie. W zasadzie opiekowała się nim całe życie mama, bo tata....uciekł w pracę. Zostawił cały problem i całe tygodnie go nie ma i tak zawsze było. Moja mama jest już zamęczona nim. Ja tez ile mogłam pomagałam, gdzieś tam podwoziłam, ale ja sama mam problemy. Tata zdecydowanie za mało się angażuje. I chyba dopóki mama żyje, nie zaangażuje się. Moj tata nie ma zbyt dużej intelgencjj emocjonalnej, mój brat woli przebywać ze mną albo z mamą. Do pracy jak już wspomniałam obecnie nie chodzi, ale ma zwolnienie. Tam jest z tego co mi się wydaje w miarę ok atmosfera, bo Pani kierownik jest w porządku, ale mimo tego on już i tak ostatnio nie dawał rady chodzić. Mama już też nie miała do niego siły. Ciągle coś gubił, wracał się, nie wiedział czy ma iść itp. Wcześniej chodził na warsztaty terapii w naszym mieście...ale też mu było niedobrze. Ciężko mu się dogadać w grupie. Jak był w szpitalu płakał, żeby go zabrać- jak jest w domu, zachowuje się jeszcze gorzej. Dobrze by było, jakby miał jakiś uporządkowany dzień, jakieś zajęcia, tylko kto ma to zrobić- ja sama muszę dojść do ładu ze swoim życiem, muszę też przecież jakoś zarabiać. Mama już nie ma siły, zeby go gdzieś wozić, nie jeździ już nawet autem. Daje mu leki, pierze, gotuje, sprzątnie, pójdzie z nim załatwi najważniejsze sprawy. On jest na tyle inteligentny, że umie korzystać z internetu, komputera, pójdzie sam do sklepu spożywczego, nawet do lekarza czy apteki. Akurat teraz ma nogę w gipsie, więc jest trochę uziemiony. Ma motorower, może jeździć, mieszkamy w domu, ma podwórko, w okolicy dużo miejsc do chodzenia....ja niekiedy zabieram go na basen czy w lato do zoo pojedziemy czy do ogrodu botanicznego, albo na wieś na cmentarz. Kiedyś chciałam załatwić mu terapię w pewnym miejscu, ale jak dowiedzieli się i upośledzeniu to zrezygnowali. Nie wiem nawet czy byłby to dobry pomysł. On ma bardzo nasilone natręctwa- ciągle boi się co kto powie, chciałby aby każdy mówił (jak to on zaznacza) "Po jego myśli".....
Ps. jestem zła na ojca, zawiódł mnie. Cały czas mówi skąd to wszystko...ok robił tam jakieś remonty, ale ogólnie tak średnio umie rządzic pieniędzmi a nie chce słuchać nikogo. Dużo kasy zostało wydane niepotrzebnie. Ja tak nie za bardzo mogę liczyć, że dołożyłby mi np. do zakupu mieszkania, bo....nie ma praktycznie oszczędności. Wszystkie pieniądze są włożone w dom. ktoś powie- że to dobrze, ale czasami nie warto czegoś wyrzucać, żeby zastępować nowszym. Czasem nie warto za dużą kwotę naprawiać starego auta, które i tak się wkrótce rozleci itp. Mój dziadek od strony mamy dał córkom po działce. Praktycznie...żyje tak jak kawaler niemalże...nie ma go w domu, zarabia i wydaje na co uważa że będzie słuszne. Nie mam faceta, ale gdybym jakimś cudem miała, to musiałby być to ktoś kto liczy się z opinią drugiej strony w takich kwestiach.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...