Skocz do zawartości
Forum

Jak pogodzić się z brzydotą?


Gość Kłębekwełny

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Kłębekwełny

Na wstępie zaznaczę, że nie chcę żadnych głupich tekstów typu "każda potwora znajdzie...", bo takie wiejskie porzekadła są bzdurami. Chcę konkretnej rady w konkretnymi problemie.

Jestem okropnie brzydka. Nigdy nikt się mną nie interesował, a mam już 23 lata. Nigdy nawet żaden chłopak na mnie nie spojrzał. Nie byłam nigdy na żadnej randce, nie całowałam się, nawet nie przytulałam. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, tak po prostu, jakkolwiek infantylnie to brzmi. Nie mogę na siebie patrzeć. Mam gó...no zamiast twarzy. Nie mogę patrzeć na te wszystkie pary na ulicy czy w telewizji, irytują mnie nawet reklamy, czuję się niezręcznie, gdy widzę całujące albo obściskujące się pary. Wiem, że tak będzie całe życie. Na operacje mnie nie stać, zresztą lekarze to nie bogowie, pewnych rzeczy się nie przeskoczy, to są jednak geny. Nigdy nikogo nie poznam, nigdy nikogo nie będę mieć, nigdy nikt nie będzie mną zainteresowany, nigdy żaden facet na mnie nie spojrzy. To, co mogłam ze sobą zrobić, zrobiłam. Nie jest lepiej. Codziennie płaczę, ciągle o tym myślę, bo jest to zwyczajnie niesprawiedliwe i przykre. Nie rozumiem, dlaczego mnie to spotkało. Życie jest niesprawiedliwe. Chciałabym żyć normalnie, bez ciągłego myślenia o tym, że całe życie będę sama i że jestem tak brzydka, że nie mam szans na dosłownie nikogo. Chciałabym wyjść z domu ze świadomością oczywiście, że jestem maszkarą, ale bez tego palącego wstydu i przykrości, że ludzie się na mnie patrzą i myślą o mnie jako o paskudzie, pewnie nawet mi współczują, że jestem tak brzydka. W tym momencie naprawdę mam problemy z tym, żeby wyjść do ludzi, nawet do sklepu, unikam wzroku ludzi. Codziennie budzę się z płaczem. Codziennie płaczę, codziennie rozdziera mnie ten ból, jakkolwiek patetycznie i głupio to brzmi, codziennie zwyczajnie cierpię. Wiem, że nikogo nigdy nie będę mieć. Żadnego faceta. Ale to już nawet nie chodzi o to, chodzi o to, że jestem tak paskudną maszkarą i że mi to zwyczajnie przeszkadza w codziennym życiu, mierzi mnie to okropnie i sprawia, że codziennie płaczę, że czuję się bardzo źle, że nie mogę na siebie patrzeć i normalnie funkcjonować. Chciałabym pogodzić się z tym, jak wyglądam i że jestem brzydka. Po prostu. Chciałabym przechodzić nad tymi myślami, które i tak będą się przecież pojawiać i i tak będzie mi przykro z tego powodu, do porządku dziennego. Bez wylewania łez, bo to i tak niczego nie zmieni. Chciałabym myśleć, że jestem brzydka i że nigdy nie będę mieć żadnego faceta i już, bez tak wielkich emocji i tego nieznośnego bólu. Nie wiem, czy takie pogodzenie się ze swoim losem jest możliwe. Próbuję już chyba 10 lat. Ponad nawet. Do tej pory nie wyszło, jest coraz gorzej tak naprawdę, im jestem starsza, tym bardziej cierpię, co wydaje mi się logiczne. Starałam się zająć innymi dziedzinami życia, ale to nie pomogło. Co jednak jest dobre, pogodziłam się z tym, że nigdy nie założę rodziny, dzieci, choć muszę przyznać, że w zasadzie nigdy o tym nie marzyłam, zawsze stawiałam na karierę i edukację, nigdy nie chciałam być matką, może dlatego łatwiej przyszło mi się pogodzić w tym, że nigdy tego mieć nie będę, łatwiej mi było bez żadnego żalu z zrezygnować z tej roli i ogólnie z własnej rodziny. Jedyne, co dobre w tym wszystkim, to to, że nie przekażę tych okropnych genów dalej. Na mnie to cierpienie się skończy.

Wstydzę się o tym pisać, wstydzę się tego sama przed sobą, więc wstydzę się też iść z tym do psychologa. Zwłaszcza, że psycholog będzie chciał pracować nad moją samooceną, która jest jak najbardziej adekwatna do mojego wyglądu. Nie chcę pracy nad samooceną. Chcę się tylko pogodzić z tym, jak wyglądam, z tym, że jestem taka brzydka, że jestem paskudną maszkarą i z tym, że nie mam szans na bycie z jakimkolwiek facetem. Z tym, że nie mam co marzyć o tym, że jakikolwiek facet chociaż na mnie spojrzy, nie pisząc o zainteresowaniu się mną. Nikt by nie chciał mieć tak paskudnej dziewczyny z g... zamiast twarzy. Wiem, że tak jest, wiem że tak będzie i że moje łzy i zadręczanie się tym niczego nie zmieni. A jednak nie potrafię powstrzymać łez i nadal jest mi przykro, źle, nadal cierpię. Próbuję 10 lat i nie poradziłam sobie z tym sama. Chciałabym dostać od Was radę. Na pewno są tu osoby, które musiały się pogodzić ze swoją np niepełnosprawnością, ze swoimi chorobami czy innymi sytuacjami życiowymi. Jak to zrobiliście? 

Na koniec wrócę do psychologa. Nie wiem, czy się odważę pójść i twarzą w twarz powiedzieć o tym wszystkim, bo jest mi naprawdę niezręcznie i źle o tym pisać,nawet myśleć, a co dopiero mówić to przed osobą, która mnie widzi i myśli "biedna dziewczyna, no faktycznie jest brzydka jak noc, ma całkowitą rację w tym,co mówi i czuje", stąd pytam Was o radę. Nie chcę też pracować nad swoją samooceną,a pewnie tylko to mi zaproponuje psycholog. Nawet, jeśli pomyśli to, co napisałam wyżej, to przecież mi tego nie powie i będzie wymuszać na mnie zmianę nastawienia, pracę nad samooceną, która jest adekwatna do mojej sytuacji i do mojego wyglądu. Nie chcę zmienić samooceny, chcę się tylko pogodzić z tym, jak wyglądam. Czy w ogóle jest szansa, że psycholog faktycznie pomoże mi w pogodzeniu się z tym zamiast wmawiać mi bzdury o niskiej samoocenie? Z góry dziękuję za pomoc.

Odnośnik do komentarza

Mam to samo. To znaczy odczuwam podobne emocje. Tez nigdy chłopa nie miałam a mam 28 lat. Z tym, ze nie chodzi o mój wygląd tylko chorobe, łojotokowe zapalenie skóry głowy. Wieczny lupiez, taki mega, ze czuje sie jak brudas. Ale im starsza jestem tym bardziej leje na to. Moze tez troche kiedyś odpuscisz? Zajełam się pracą, studiami i jakos to zycie leci. Mamy jedno zycie, nie marnuj go na ciągły placz i uzalanie się

Odnośnik do komentarza
Gość Kłębekwełny
13 godzin temu, Gość Pola876544 napisał:

Mam to samo. To znaczy odczuwam podobne emocje. Tez nigdy chłopa nie miałam a mam 28 lat. Z tym, ze nie chodzi o mój wygląd tylko chorobe, łojotokowe zapalenie skóry głowy. Wieczny lupiez, taki mega, ze czuje sie jak brudas. Ale im starsza jestem tym bardziej leje na to. Moze tez troche kiedyś odpuscisz? Zajełam się pracą, studiami i jakos to zycie leci. Mamy jedno zycie, nie marnuj go na ciągły placz i uzalanie się

No tak, ale jak mam odpuścić? Ile to będzie trwało. Ja naprawdę mam dość. Z łupieżem możesz coś zrobić, ja nie. I tu też nie chodzi tak 100% o "chłopa", bo to jakby tylko konsekwencja, jedna z wielu i chyba najmniej poważna, tego sedna problemu - mojego paskudnego wyglądu. To to powoduje, że czuję i zachowuję się tak, a nie inaczej. Wiesz, fakt, że jestem paskudna uniemożliwia mi wiele rzeczy, w wielu kwestiach mnie blokuje, więc co to za życie? Bez różnicy mi by było, gdyby ono teraz się skończyło.

Odnośnik do komentarza

Chwileczkę. Masz szpetną twarz. Jesteś brzydka jak diabli.

Ale twarz to nie jest człowiek. Człowiek to cała postać i to co jest w nim. Jaką masz sylwetkę ? Czym się interesujesz ? Masz jakieś osiągnięcia w czymkolwiek ?

Buzi sama nie zmienisz ale możesz zmienić fryzurę, makijaż, ćwiczeniami rozwinąć mięśnie twarzy. 

"Jestem brzydka" i co z tego wynika. Brzydota to pojęcie subiektywne. Ale może jesteś zgrabna, masz cudowny charakter, boski uśmiech.

Załamka, że jestem tak brzydka, że nikt mnie nie chce to rejterada z życia. To zamknięcie się w rozpaczy i depresji. 

Nad figurą można pracować. Naprawdę dużo można fajnego sobie zrobić. Co Ty zrobiłaś ? Biadolisz i biadolisz. 

To strasznie irytujące jak czyta się Twoją rozpacz. A życie nie jest do kurwy nędzy rozpaczą !

O własne życie trzeba walczyć. Sobą i ze sobą.

 

Odnośnik do komentarza

Miałem kiedyś dziewczynę. Poznałem ją w maju na kortach tenisowych. Miała brzydką twarz. Jakby taką która jest na najsłynniejszym obrazie Edwarda Muncha. Długi nos, wąskie usta, przestraszone  oczy. Nie miała chłopaka i nikt się nią nie interesował. Wieczorem z kortów poszliśmy na piwo. Później do parku. I ten majowy, ciepły wieczór rozluźnił hamulce i zaczęliśmy się całować.

Poznałem ją. Była cholernie inteligentna, umiała słuchać, dawała poczucie ciepła i solidności. Była zgrabna, miała cudowne długie włosy. Była arcyciekawą dziewczyną. Jesienią się z nią rozstałem. Ale nie z przyczyny jej brzydkiej twarzy. Jej ojciec to był facet że świecznika. A ona przejęła po nim zachowania apodyktyczne. W pewnym momencie zorientowałem się  że zaczynam robić coś czego ona chciała. Zbuntowałam się. I odszedłem. Ale to lato wspominam bardzo dobrze. Żeby nie cechy jej charakteru mogłoby być różnie.

 

Piszę o tym bo irytuje mnie ta Twoja pasywność, to poczucie odrzucenia i w sumie miałkość sprawy. 

Buzią to nie wszystko. To tylko jeden z elementów wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Gość Miauuuu8655999

Niby buzia to nie wszystko ale mam wrazenie, ze w dzisiejszych czasach ludzie mają bzika na punkcie ładnego wyglądu. I jak tu pogodzić się z tym, ze się jest tym brzydszym? hmm...Droga autorko, szkoda mi Ciebie, ze az tak to przezywasz ? ale wiesz co? znam pare lasek niezbyt urodziwych które maskują się makijazem, lepiej wyglądają. Ogólnie mówiąc jak człowiek zadbany to ładniej wygląda, i niewazne czy ladny czy brzydki jest. A tak na marginesie, uroda kiedyś przemija...

Odnośnik do komentarza

Jeśli ta "brzydota" jest jakąś deformacją to może da się to nieco poprawić chirurgia plastyczną, która w takim przypadku ma uzasadnienie w NFZ. Jeśli nie jest deformacją to da się ją zamaskować, poprawić wizualnie z pomocą specjalistów typu stylista, "kołcz" urody. Oczywiście w tym przypadku chyba przyda się tez pomoc psychologiczna celem nabrania pewności siebie. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Witaj.

Jeśli nie chcesz iść do psychologa, nie idź. Nie rób niczego na siłę. Tam będziesz musiała rozmawiać o sobie, mówić o sobie, o tym co Cię boli, psycholog będzie dążył żebyście o tym rozmawiali. Żadnych konkretnych wskazówek czy rad się nie spodziewaj. Pomoc możesz sobie tylko Ty sama. 

A co najbardziej Ci się nie podoba w twarzy? Podziel ja na to jest brzydkie, co neutralne a co całkiem może i ładne. Każdy człowiek inaczej odbiera drugiego. A do tego są różne ba, przeróżne gusta. A w kwestii chłopaka, szukasz kogoś sama? Wykazujesz inicjatywę czy tylko mówisz że nikt nie zagaduje , nikt nie spojrzy to nie będziesz mieć chłopaka już nigdy. 

Zainteresować chłopaka można nie tylko uroda. Może i przyciągnąć można uroda, ale zatrzymać trzeba już czymś innym. Czymś więcej.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...