Skocz do zawartości
Forum

Obsesyjnie (?) myśli po śmierci brata bliźniaka


Gość Irekk

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 17 lat i problem, z którym ciężko mi sobie poradzić. Prawie cały czas o tym myślę, że chyba niedługo obsesji dostanę albo już mam. 8 miesiecy temu zginął mój brat bliźniak. Od tego właśnie czasu moje myśli krążą wokół tego wydarzenia. Nie muszę chyba nikomu pisać, że dla wszystkich bliskich zaczął sie koszmar, tata jeszcze jakoś ogarnia bardziej wszystko, trzyma się lepiej pod każdym względem, ale mama do teraz bierze jakieś prochy uspokajające. Atmosfera w domu taka, że aż się siedzieć w nim nie chce. To jeden problem, najmniejszy w sumie, bo ten drugi, dla mnie najistotniejszy, mnie zjada od środka. Wewnętrznie czuje się dosłownie rozje....bany, nawet chyba tego określić słowami nie potrafię, ale nie ma dnia, żebym o tym nie myślał. Analizuje wszystkie wydarzenia, jakie się wydarzyły między nami - w sensie pomiędzy mną a bratem - przed tym wszystkim, dochodzi do tego, że w nocy śni mi się, że rozmawiam z nim, wraca we śnie ten moment, jak się okazało, że nie żyje. Nie wiem, czemu jest to aż tak silne, czy to właśnie już nie jest jakaś obsesja, myślę, chociaż nie wiem, czy słusznie, że jest za to odpowiedzialne to, że w ostatnim czasie przed jego śmiercią mieliśmy kontakty raczej kiepskie. Nie złe, ale dobre też nie. Bylo między nami sporo spięć, mieliśmy konflikt, po którym wszystko na łeb na szyję poleciało i jakoś wtedy wszystko się zaczęło gmatwac. Kiedyś , podczas jednej z kłótni, powiedziałem do niego, ze najlepiej, jakby wyszedł z domu i już nie wrócił. Powiedziałem to pod wpływem emocji (nigdy w zyciu zreszta nikomu nie życzyłem niczego złego), jak już wkurzenie wzięło górę, ale po tym, co mu się stało ten mój tekst do niego wraca ciągle. Od razu mi się to przypomniało, jakby mi ktoś światło w mózgu nagle zapalił i wraca teraz cały czas. Nie wiem już co robić , żeby tych obsesyjnych myśli się pozbyć, bo w sumie to od tych miesięcy mi siedzi we łbie, ciężko mi sobie zająć myśli czym innym. Rodzice nie wiedzieli, że mieliśmy ostrzejszy konflikt, widzieli, że coś jest na rzeczy, ale nie wnikali w to. Ja im nie mówię o tym wszystkim, bo nie chce. Ta cała pandemiczna sytuacja też niczego nie polepsza, bo nawet szkolne sprawy wyglądają jak wyglądają. Co mam robić, żeby polepszyć swój stan psychiczny? Jak zająć myśli, co dalej, żeby wreszcie pozbyć się tego wszystkiego? Nikomu nie życzę, żeby się życie kręciło wokół jednej sprawy, bo to wyczerpuje pod każdym względem.

 

Przepraszam z góry, jak są jakieś błędy czy nieskładność, ale ciężko mi o tym wszystkim było napisać. 

Odnośnik do komentarza

Mózg człowieka to potężna broń. Przykro mi z powodu straty brata, ale powinieneś skonsultować się z psychologiem bądź nawet psychiatą, nie wstydź się. Pójdź po prostu na wizytę i się wygadaj. Nawet jak będziesz miał ochotę to płacz, krzycz. Oni Cię wysłuchają. I uwierz mi, że poczujesz ulgę. Pozdrawiam Basia. 

Odnośnik do komentarza

Witaj Irek. osoba wyżej napisała że dobrze gdybyś skonsultowała się z psychologiem. Ja równiez tak uważam. A nawet wiecej, uważam że rodzice powinni także się skonsultować ze specjalistą bo w przypadku mamy same leki jej nie pomogą, a może się w końcu uzaleznić, przestać zwracać uwagę na wszystko co jest dookoła. Twój tata też oddala się bo prawdopodobnie nie rozmawiacie o tym, a wdodatku wszystkie uczucia kisicie. Jest was troje, ale każde z was przeżywa to na swój sposób. Co do ciebie to napisałeś:

1 godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Analizuje wszystkie wydarzenia, jakie się wydarzyły między nami - w sensie pomiędzy mną a bratem - przed tym wszystkim, dochodzi do tego, że w nocy śni mi się, że rozmawiam z nim, wraca we śnie ten moment, jak się okazało, że nie żyje. Nie wiem, czemu jest to aż tak silne, czy to właśnie już nie jest jakaś obsesja, myślę, chociaż nie wiem, czy słusznie, że jest za to odpowiedzialne to, że w ostatnim czasie przed jego śmiercią mieliśmy kontakty raczej kiepskie. Nie złe, ale dobre też nie. Bylo między nami sporo spięć, mieliśmy konflikt, po którym wszystko na łeb na szyję poleciało i jakoś wtedy wszystko się zaczęło gmatwac. Kiedyś , podczas jednej z kłótni, powiedziałem do niego, ze najlepiej, jakby wyszedł z domu i już nie wrócił. Powiedziałem to pod wpływem emocji (nigdy w zyciu zreszta nikomu nie życzyłem niczego złego), jak już wkurzenie wzięło górę, ale po tym, co mu się stało ten mój tekst do niego wraca ciągle.

Przede wszystkim widać u ciebie ogromne poczucie winy za to że powiedziałęś to co powiedziałeś. Ale musisz zrozumieć że tym nie przyczyniłeś się do tego że zmarł. Brat zginął nie dlatego że się pokłóciliście i nie dlatego że mieliscie raz lepsze raz gorsze kontakty. weź pod uwagę że rodzeństwo się kłóci, czasami to są wręcz bitwy,  wyzywanie się. Ale po burzy kżde wie że żadne nie mówiło serio. twój brat pewnie też tobie dogadywał a później sie godziliście i było ok. To co mogę tobie doradzić to to abyś rozmawiał z bratem, w pokoju, na cmentarzu także z nim porozmawiaj przy grobie. Jeżeli będziesz sam to właśnie tak zrób. Wspominaj go ale wspominaj te najlepsze chwile. Te kłótnie które były nie liczą się. I zapisz się do psychologa. Rodzicom możesz zasugerować albo powiedziec że idziesz bo musisz się uporać ze stratą brata. Możesz zająć się czymś na co nigdy nie miałeś czasu, możesz ćwiczyć, czytac książki, zająć się zwierzakiem o ile masz jakieś w domu. Nie wiem czy masz hobby ale jeżeli tak to może to dobry czas na realizację. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Przezyles duzy szzok w zwiazku ze smiercia brata, stad we snie czy  ukazuje Ci sie ten moment, w ktorym okazalo sie, ze nie zyje. Pewnie czules sie mocno zwiazany zbratem, chociaz ostatnio nie ukladalo sie miedzy Wami najlepiej.

Masz poczucie winy przez to, ze sie klociliscie i przez to, co do niego powiedziales. Pewnie uwazasz, ze nie tak powinny wygladac ostatnie chwile spedzone z bratem, ze powinienes byl wczesniej duzo wiecej zrobic, zeby Wasza relacja byla lepsza, ale nie zrobiles, i za to sie winisz, ale mysle, ze nie za sama smierc brata.

Dlatego tak rozkminiasz, analizujesz rozne zdarzenia pomiedzy Toba a bratem. Twoja psychika broni sie w ten sposob, i stara sie udowodnic, ze nie bylo miedzy Wami az tak zle.

Takze ta tragedia odcisnela sie mocno na Twojej psychice, i dlatego zeby sobie z tym poradzic bedziesz potrzebowal pomocy psychologa.

Odnośnik do komentarza

Chyba matki tak już mają, że bardziej wszystko przeżywają. Po ojcu też to nie spłynęło jak po kaczce,  ale on jakoś lepiej sobie radzi, bardziej się dźwignal, ma też taką prace, która wymaga od niego totalnej gotowości, a to pewnie też dużo ułatwia. Mama głownie na spanie tych leków używa, po nich zasypia bez problemu. Ale i tak atmosfera jest ciężka, nigdy taka nie była. 

Sam nie wiem, czy to poczucie winy czy jeszcze coś innego. Ale faktem pozostaje, że ten tekst to cały czas wraca, podejrzewam, ze wracać będzie, chociaż wiem, że to nie miało żadnego wpływu na to, co się stało. A analizuje przerozne wydarzenia z naszego życia, ale głównie te ostatnie miesiące przed jego śmiercią; było wtedy dużo kłótni, brat się zachował paskudnie względem mnie, nie chce tego opisywać, ale zabolało. Rodzice też o niczym nie wiedzieli, a nawet jakby  się dowiedzieli, to nic by to nie zmieniło, bo oni na to wpływu nie mieli żadnego. Więc było no nieciekawie. Jasne, że kłótnie się zdarzają, ale.tutaj był inny kaliber. Może teraz relacje nasze wyglądałyby inaczej, nie wiem. To jest okropne uczucie, myslenie o tym wszystkim. Do tego właśnie stopnia, ze nawet we śnie się to przewija. To nie jest tak, że nie mam żadnych innych zajęć; same obowiązki domowe (mamy zwierzęta sztuk kilka, które trzeba ogarniać), jest nauka (chociaż to, jak wygląda teraz nie jest szczytem marzeń), czasem co innego, jest tak, że się czymś tam zajmę, wtedy to mnie pochłania na chwile, ale i tak zaraz wraca myślenie o jednym. Wystarczy wolna chwila i... zaczyna się. Dlatego napisałem, że to może nawet już jest jakaś obsesja. Nigdy wczesniej nie miałem tak, żeby coś az tak do mnie wracało, a przecież w życiu sa rozne wydarzenia, raz lepiej, raz gorzej, ale w końcu wraca się do normalnego życia, a teraz nic i oddałbym wszystko, żeby jakiejś amnezji na to wydarzenie dostać i zapomnieć na dobre. Potrzebowałbym czegoś, co by mnie zajęło na amen, ale wiem dobrze, że się tak nie da zwyczajnie. Psycholog.. chyba nie potrafiłbym porozmawiać z obcym człowiekiem o tym wszystkim. Najchętniej sam zacząłbym brac jakieś leki, mama to jest nieprzytomna, nawet nic jej się nie śni, a nawet jak się coś dzieje, to nic nie pamięta, trzeba ją czasem budzić, bo te leki wyłączają człowieka skutecznie. Ale też boję się, że nie będę musial umiał funkcjonować bez.. Przepraszam, że tak męczę, ale jest mi źle.  

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Ale faktem pozostaje, że ten tekst to cały czas wraca, podejrzewam, ze wracać będzie, chociaż wiem, że to nie miało żadnego wpływu na to, co się stało. A analizuje przerozne wydarzenia z naszego życia, ale głównie te ostatnie miesiące przed jego śmiercią; było wtedy dużo kłótni, brat się zachował paskudnie względem mnie, nie chce tego opisywać, ale zabolało. Rodzice też o niczym nie wiedzieli, a nawet jakby  się dowiedzieli, to nic by to nie zmieniło, bo oni na to wpływu nie mieli żadnego.

Irek, ani ty  ani rodzice nie macie wpływu na to co było. Analizujesz bo pewnie szukasz jakiegoś wyjaśnienia, albo najzwyczajniej wspominasz i żałujesz że tak przed śmiercią brata się działo między wami. Masz świadomość że teraz nic nie zmienisz. Ale nie umiesz żyć dalej bo sam się wspomnieniami zadręczasz. Zazwyczaj pojawiają się w takich przypadkach poczucie winy że się z czyms nie zdążyło (czegoś zrobić, czegoś powiedzieć) lub analizuje się co mogło by się zrobić inaczej. Ale prawda jest taka że analizowanie przeszłości zabiera ci możliwość normalnego funkcjonowania, bo nie ma czegoś takiego jak cofniecie czasu nawet jeżeli byśmy bardzo chcieli. Możesz się jedynie pogodzić sam ze sobą. I dlatego też wspomniałam o "rozmowie z bratem" wewnętrznie lub na cmentarzu, bo to jest możliwość pogodzenia się ciebie z nim. nie chcesz terapii, ale własnie taka rozmowa może być terapią.

Godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Dlatego napisałem, że to może nawet już jest jakaś obsesja.

To nie jest obsesja tylko uczucia z którymi sobie nie poradziłeś przed i po śmierci brata.

Godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Psycholog.. chyba nie potrafiłbym porozmawiać z obcym człowiekiem o tym wszystkim. Najchętniej sam zacząłbym brac jakieś leki, mama to jest nieprzytomna, nawet nic jej się nie śni, a nawet jak się coś dzieje, to nic nie pamięta, trzeba ją czasem budzić, bo te leki wyłączają człowieka skutecznie

Psycholog to osoba neutralna która może ci pomóc. I jak najbardziej twojej mamie. Myślę że tata się "uratował" pracą bo ma co robić i nie skupia myśli na śmierci twjego brata. Natomiast mama "leczy się" lekami i woli spać, nie wiedziec o bozym świecie bo nie poradziła sobie ze śmiercią twojego brata. Twoja mama chyba w ogóle wyłączyła się z życia. Irek, nie bierz żadnych leków. Leki pomagają jeżeli w takim przypadku jak śmierć najbliższej osoby jest leczona farmakologicznie ale i terapeutycznie. To co napisałam wyżej to prawda - w przypadku psychiki lekami ani twoja mama, ani ty sie nie wyleczycie. Jedynym sposobem aby sobie poradzić ze śmiercią brata to terapia. Być może rodzinna. Same leki nie są wyjściem z tego co przeszliście. Pzdr

Odnośnik do komentarza

No właśnie... Co zostało spieprzone już nie jest do naprawienia. Nie ze byłoby mi wtedy łatwo i lajtowo, ale na pewno mniej bym miał naptane w głowie, gdyby udało się jakoś rozwiązać ten syf jaki był między mną a bratem. I ja niby wiem, że takie rozmyślania teraz nic nie zmienia, bo brat nie żyje i jest chu..... bardzo w każdym aspekcie, ale nie potrafię tego z głowy wyrzucić. Trochę przy zwierzętach  czy nauce zapominam o tym, ale potem znowu. 

Dlatego nie chce brać leków. Wolałbym nie, bo te leki jednak uzależniają, myślę, że mama poniekąd już jest uzależniona od tego. A i chyba w ogóle dla zdrowia obojętne to to nie jest. Ojciec właśnie chyba uciekł w prace, praca z tych dających kopa, więc można zapomnieć skutecznie o wszystkim. 

Przed rozmowa z psychologiem chyba też hamuje mnie to, że mogą emocje wziąć górę i zrobię coś, czego wolałbym nie robić przy obcej osobie. 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Irekk napisał:

A i chyba w ogóle dla zdrowia obojętne to to nie jest. Ojciec właśnie chyba uciekł w prace, praca z tych dających kopa, więc można zapomnieć skutecznie o wszystkim. 

Przed rozmowa z psychologiem chyba też hamuje mnie to, że mogą emocje wziąć górę i zrobię coś, czego wolałbym nie robić przy obcej osobie. 

Irek, uważam że każde z was przeżywa to na swój sposób i każde z was próbuje sobie samo poradzić. Twój tata uciekł w pracę gdzie musi dawać z siebie duzo energii, mama uciekła przed problemem w leki, ty natomiast jako chyba jedyny szukasz pomocy bo uciekłeś w analizowanie i myślenie o zmarłym bracie i sytucjach z wami związanych. Nie wiem jak z tatą, ale z mamą pewnie w ogóle nie rozmawiasz o bracie? A myślę że powinniście ze sobą rozmawiać i się wspierać wzajemnie. Nie oskarżac bo takie coś nie pomoże żadnemu z was. Tylko pogłębi między wami podziały. Oddalacie się bo nie rozmawiacie. jeżeli nie ma nawet najmniejszej szansy abyś pogadał z rodzicami o tym co się dzieje, to myśl o sobie. Jeżlei myślisz że puściły by ci hamulce i zacząłbyś płakać przy psychologu, to nie masz się czym martwić. Psycholog nie jest kimś kto cie osądzi za twoje emocjie i uczucia. Jeżeli zdecydujesz się otworzyć to uwierz że  w końcu będzie ci łatwiej to wszystko poukładac w głowie. Więc o ile nie zamierzasz pogryźć psychologa, to myslę że każde emocje nawet te bardzo silne nie są w twoim wypadku niczym wstydliwym, ani nie świadczą o twojej słabości tylko o tym że jesteś człowiekiem z krwi i kosci który czuje. Masz 17 lat i jesteś młodym mężczyzną. Więc bądź odpowiedzialny za swoje zdrowie i daj też przykład starszym rodzicom którzy nie radzą sobie najlepiej. Psycholog nie wskrzesi brata, ty też nie. Ale może ci pomóc w uporządkowaniu wielu kwesti związanych z tym jak przeżywasz jego śmierć ale i wcześniejsze wasze nieporozumienia, kłotnie i t.d.uwierz mi że jak ma się rodzeństwo to jest tak że raz jest ok, a raz bywaja dramaty bo są bitwy, wyzwiska, niezrozumienie, rywalizacja. Ale to nie oznacza że rodzeństwo się nie kocha. Mozna sobie w złości mówić wiele głupot, dlatego że górę biorą emocje. Jak jest złość to można sobie mówić i robić wstrętne rzeczy. Ludzie pokazują negatywne emocje bo nie chcą pokazac tych dobrych uczuć i nie chcą się okazac słabymi, nie chcą się odsłonić przed sobą. Może twój brat nie umiał ci okazać pozytywnych emocji, ale to nie znaczy że cię nie kochał. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Nie, nie rozmawiam z rodzicami o tym wszystkim. W ogóle z nikim nie gadam o swoich uczuciach. Wszystkie te przemyślenia trzymam we własnym łbie. Nie zwierzam się nikomu, chociaż jak każdy wie, takie coś się rozchodzi szybko, więc znajomi o tym wszystkim co się wydarzyło, się dowiedzieli, ale ja już tak mam,ze trzymam wszystko w sobie. Dokładnie, boję się tego ze przed obcym człowiekiem zacznę się rozklejać, wiem, że pewnie nikt by tego nie wysmial, ale ja sam bym czuł zażenowanie, wstyd, coś w tym stylu. Oczywiste, że z zębami się nie rzucę, ale czuje, że mogłoby być różnie. I może taka rozmowa rzeczywiście by pomogła, ale boję się, że bym się skompromitował.

Tutaj nie chodziło o zwykla kłótnie. Bo faktycznie nieporozumienia czy nawet bójki niegroźne (chociaż to jest do wytłumaczenia wśród dzieciaków w sumie) się zdarzają wśród rodzeństwa, ale brat zrobił mi świństwo okropne, zachował się paskudnie, wiedząc, że to będzie mialo takie, a nie inne konsekwencje dla mnie, więc się wtedy zaczęło walić wszystko. Można robić dobra minę do złej gry, grać przed matką i ojcem że jest git, starać się jakoś funkcjonować, ale taka prawda, że to było przegięcie. Były takie momenty, że mu zyczylem źle, stąd też ten tekst, żeby najlepiej wyszedł i nie wrócił, ale nie zyczylem mu śmierci dosłownie. Nie pogodziliśmy się później po tym. Nie zdążyliśmy, a jak by było teraz, też nie wiem. 

I raz jeszcze sorry za trucie,  ale  po raz pierwszy wyrzucam wszystko z siebie, a w necie zawsze łatwiej niż w realu 

Odnośnik do komentarza
18 minut temu, Gość Irekk napisał:

I raz jeszcze sorry za trucie,  ale  po raz pierwszy wyrzucam wszystko z siebie, a w necie zawsze łatwiej niż w realu 

Jak Twoj brat umarl? Co sie stalo?

(Wiem ze forum to partyzanckue miejsce na mowienie o smierci, ale skoro  zaczales, to pytam)

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Tutaj nie chodziło o zwykla kłótnie. Bo faktycznie nieporozumienia czy nawet bójki niegroźne (chociaż to jest do wytłumaczenia wśród dzieciaków w sumie) się zdarzają wśród rodzeństwa, ale brat zrobił mi świństwo okropne, zachował się paskudnie, wiedząc, że to będzie mialo takie, a nie inne konsekwencje dla mnie, więc się wtedy zaczęło walić wszystko

Irek, Ja od siebie chcę zapytać co zrobił twój brat że się tak pożarliście? Nie musisz pisać szczegółowo, ale dobrze abyś napisał co to było. Będzie wiadomo czemu miedzy wami się zaczęło walić. I ważna sprawa jest taka że jesteś zamknięty w sobie. Poprostu taki jesteś. Ale psycholog musi być otwartą osobą na innych, bez uprzedzeń. Poza tym psycholog to taka osoba przy której nie musisz czuć zażenowania bo jest po to abyś właśnie wywalił wszystkie rzeczy, uczucia z którymi sobie nie radzisz, i nie chcesz/nie możesz się z nimi dzielić z innymi. Dobrze że piszesz na forum bo to znaczy że chcesz sobie poradzić z tym co było, ale weź pod uwagę że na dłuższą metę psycholog może ci się po prostu przydać, moze sam zobaczysz że nie jest to takie straszne jak to inni malują :) Chodzi o wizyty u psychologa. Zawsze możesz pójść, i jeżeli stwierdzisz że nie dasz rady lub że nie jest to dla ciebie to zrezygnujesz. Ważne żebyś chociaż spróbował. Tym bardziej że z rodzicami nie rozmawiasz, a to najblizsze osoby które także sobie nie radzą z sytuacją. Wyrzuć to co ci ciąży. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Nie przepraszaj, ze tu piszesz, od tego wlasnie to forum jest.

A moze ciazy Tobie zarowno poczucie winy za to, co powiedziales do swojego brata, jak i zal do niego za to, jak paskudnie Cie potraktowal? Moze ogolnie masz w sobie zal, ze ta relacja nie byla dobra przed smiercia Twojego brata? I stad to ciagle myslenie o was, o tym co sie dzialo miedzy wami,rozmowach, klotniach, itd. Moze faktycznie to myslenie podchodzi pod obsesje, i dlatego wlasnie potrzebujesz psychologa.

3 godziny temu, Gość Irekk napisał:

 Dokładnie, boję się tego ze przed obcym człowiekiem zacznę się rozklejać, wiem, że pewnie nikt by tego nie wysmial, ale ja sam bym czuł zażenowanie, wstyd, coś w tym stylu. Oczywiste, że z zębami się nie rzucę, ale czuje, że mogłoby być różnie. I może taka rozmowa rzeczywiście by pomogła, ale boję się, że bym się skompromitował.

I co z tego, ze zaczalbys sie rozklejac? To akurat bylo by oczyszczanie sie z ciazacych Ci emocji, wyrzucanie ich z siebie, mozna powiedziec, ze bylby to dobry znak i oznaka, ze terapia idzie w dobrym kierunku. Napisales, ze czulbys zazenowanie i wstyd wtedy, ale dlaczego? Dlaczego boisz sie, ze bys sie skompromitowal? Co dla Ciebie oznacza kompromitacja w takiej sytuacji?

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.10.2020 o 21:27, Gość Irekk napisał:

Co mam robić, żeby polepszyć swój stan psychiczny? Jak zająć myśli, co dalej, żeby wreszcie pozbyć się tego wszystkiego?

Oprócz wspomnianego wyżej psychologa/terapeutę mam propozycję, abyś po prostu z bratem pogadał. Pójdź do niego na grób, zapal znicz, a w zaciszu domowym pogadaj tak jakby był. Jak Ci ułatwi sprawę to weź jego zdjęcie. Wyjaśnij wszystko, powiedz, że go przecież kochałeś i wyrzuć z siebie wszytko co masz w sercu. Będąc w domu możesz się nawet popłakać i nikt nie będzie wiedział... poza nim. Pogódź się z nim tak szczerze z serca, a powinieneś odczuć poprawę.

21 godzin temu, Gość Irekk napisał:

Przed rozmowa z psychologiem chyba też hamuje mnie to, że mogą emocje wziąć górę i zrobię coś, czego wolałbym nie robić przy obcej osobie. 

Od tego jest psycholog. Wyobraź sobie, że ja na pierwszej wizycie nic nie powiedziałam, przeryczałam całe spotkanie, wysmarkałam pani wszystkie chusteczki ? Ale jestem pewna, ze takich osób jak ja jest więcej, bo od tego jest gabinet psychologa/terapeuty, aby wyrzucić wszystkie emocje. Na pewno to nie jest ani wstydem, ani ujmą gdyż nie wyjdzie to poza gabinet, a czasem jest niezbędne, aby ruszyć dalej i żyć normalnie.

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Agu: zabił go naprany w cztery dupy idiota za kierwonica, który nie pojmowal, że piłeś - nie jedź. 

Loraine - wcinał się tam, gdzie nie powinien, rozwalił mój związek, opowiedział jednej bliskiej mi osobie, że powiedziałem i zrobiłem coś,  co tak naprawdę nie było prawda, ale wyszło tak, że i ta osoba odsunela się ode mnie i zaczęła mnie trzymać na dystans. To już było przegięcie. Po tym nie rozmawialiśmy normalnie, czasem tylko przed rodzicami udawaliśmy,  że jest ok. A nie było. I nie będzie. 

Kompromitacja? Co to dla mnie znaczy? Jakbym się rozkleil przy obcej osobie. To by była ta kompromitacja. Nie chciałbym, żeby ktoś widział coś takiego. Może by to dziwne nie było, ale ja czułbym się źle, głupio. 

Na cmentarz czasem chodzę, chociaż sam nie wiem, po co. Brat nie żyje, jest mu teraz wszystko obojętne, nie ma go, nie istnieje. Mogę mówić godzinami ale to będzie tylko moje mowienie dla mowienia, bo brat i tak się już nigdy o niczym nie dowie. Niestety. 

Tak, jest mi źle, że brat się tak zachował, wiedząc, jakie to będzie miało skutki, jak i jest mi źle, że mówiłem do niego różne rzeczy, nie zawsze mile. 

Ale chyba jedyne, co mi pozostaje, to jakoś z tym żyć 

Odnośnik do komentarza

Irek, ja uważam że twój brat był o ciebie zazdrosny i dlatego rozwalił twój związek oraz naopowiadał jakiś głupot czy przeinaczył twoje słowa. Zawsze jest jakaś przyczyna dlaczego jedno z rodzeństwa rywalizuje z drugim. I twój brat właśnie najwidoczniej z tobą rywalizował bo być może czuł się gorszy, może chciał zwrócić tylko na siebie uwagę. Weź też pod uwagę że jeżeli tak zrobił, to w pewnym sensie byłeś dla niego jakimś wyznacznikiem wartości, tego co ty masz a on nie miał. Czasami zazdrość doprowadza do tego że najbliższe osoby niszczą nasze życie, pracę bo same tego nie mają. Być może brat uważał ciebie za lepszego. Nie wiem czy byłeś także dla niego pewnego rodzaju autorytetem, ale być może starał się ciebie naśladować w jakiś kwestiach. Co do dziewczyny to pomyśl też czy ona wogóle była warta ciebie skoro dała się zmanipulować i najwidoczniej bratu nie trzeba było aby wasz związek się rozpadł. Więc pomyśl czy w zasadzie brat nie zrobił ci przysługi i pokazał ile wart dla ex dziewczyny były twoje uczucia. Co do drugiej osoby to jest to osoba która trzyma dystans, ale także zastanów się czy osoby które wierzą plotkom są warte twojego czasu i energii. Rozmowa z psychologiem może ci coś pomóc także w otwarciu się i wygadaniu. Nie wiem czy dobrze myślę ale jesteś zamkniety bo rodzice chyba tez nie rozmawiali z wami. A sam napisałeś że przed rodzicami udawałeś z bratem że wszystko ok. Więc te rozmowy nie było szczere a tylko żeby rodzice byli spokojni. Właśnie dlatego teraz też każde z was i ty i rodzice nie rozmawiacie. Może nie widzisz sensu rozmowy z bratem teraz, ale to także jest pewnego rodzaju terapia dla ciebie. Też masz jakis poczucie winy że też bratu mówiłeś nie zawsze miłe rzeczy. Tylko czy to co zrobił brat i to co ty mówiłeś mu ma znaczenie teraz? Z czasem myślę że na wszytko spojrzysz się z dystansem, na pewno jak będziesz starszy inaczej na wszystko popatrzysz. Pewne przeszłe sprawy trzeba odpuścić, zamknąć żeby móc ruszyć do przodu. Brat nie zyje, zabił go nawalony idiota. Ale ty żyjesz. Więc żyj za siebie i za brata. Pzdr

Odnośnik do komentarza

 

1 godzinę temu, Gość Irekk napisał:

Ale chyba jedyne, co mi pozostaje, to jakoś z tym żyć 

Fajnie ze nam odpisales, przykro mi z powodu calej sytuacji.

Piszesz o bolu domniemujac nawet obsesje. Ale ja sadze ze taka jest zaloba - bolesna i trwa dobry czas uczciwie podjeta..

Wy jako rodzina jestescie juz w tym od 8 mcy , a wiec jeszcze to trwa i potrwa. Przyjelo sie ze rok ( taka umowna orientacyjna granica) do dwoch lat trwa zaloba - Tyle psychika potrzebuje czasu by sie podniesc, po takiej stracie, choc rana i to uczucie jakby cos naszego zostalo z nas w y r w a n e. Pewnie trwa jeszcze dluzej i towarzyszy ...

 

Piszesz o bolu i pomieszaniu jednoczesnie. ,: przezywasz bol i mierzysz sie ze strata. To jest wlasnie podjeta zaloba i tak wyglada i trwa.

 

O zmarlych zwyklo mawiac sie dobrze. Z drugiej strony to co zalobe blokuje, to nie  wyrazenie  naszych pretensji i urazy do osob ktore odeszly, pozwolnenie sobie na to...

Bo z ludzmu laczy nas i dobre i zle.

Opisujesz jakby sytuacja przed smiercia brata byla nierozwiazana. Nie rozmawialiscie, chowaliscie uraze do siebie. Oboje sie meczyluscie. Moze on nie przyjal tego co uczynil, moze ty potrzebowales skruchy z jego strony, moze zadosc uczynienia. I po smiercie wydaje sie to byc ... Jako nierozwiazane w zawieszeniu trwa.. Jakby on nie zdazyl pochylic przed Toba glowy i powiedzie  przepraszam. I ty nie zdazyles mu na jakis sposob wyrazic po tym braterskie ...wybaczam.

Zmarli powinni odchodzic w pokoju, zostawiajac swoj ciezar na ziemi... Nam zyjacym.

. Ten brat teraz nieruchomo milczy. Nic juz nie moze uczynic ani zrobic. Ani pomoc ani zaszkodzic. Jego ruch tu na ziemi sie skonczyl, Zastygl.

I to co nie dokonalo sie miedzy Wami musisz uczynic Ty. Jako brat. Solidarny z tym ze jestesmy tylko ludzmi , bladzimy, ranimy, popelniamy bledy rozne. A potem umieramy - wszyscy - bo nie jestesmy niesmiertelni, predzej lub pozniej.

 

W porzekadlach ludowych , dusza po smierci jest jeszcze jakis czas na ziemi.. Krozy po znanych miejscach, wokol znajomych twarzy. Wielu czuje ta Obecnosc.

Brata potrzebujesz przyjac - brata blizniaka - przyjac i pozwolic mu odejsc.Prosze, Wybacz, odejdz. Bo ty pozostajesz przy zyciu, Twoj Los jest rozny od jego.

Zaczynaliscie blizniaczo wspolnie. Bedac zwinieci w siebie sluchajac bicia serca matki i swego nawzajem...

---

Dusza ostatecznie musi wrocic skad przyszla, meczy sie bedac pomiedzy swiatami. I wracajac do porzekadel ludowych , gdy ludzie zbyt bolesnie przezywaja odejscie, jest uwiazana dalej tu..a potrzebuje zaznac spoczynku.Mysle ze nawet rozsadnym i racjonalnym dobrze jest przylgnac do tej opowiesci. Bije zniej  madrosc pokolen.

Gdy ys   wykrzyczal mu co Ci uczynil, nie pomijajac niczego...  A potem powiedzialbysmu ze mu to braterska wybaczasz...ze go przyjmujesz takim jakim byl - w calosci ...  Ze jego brak jest ostatecznie niepojeta dla Ciebie wyrwa, z ktora bedziesz sie mierzyl ... a potem ze  pozwolasz mu odejsc - w Pokoju. Pokoj Twojej duszy.

...oboje moglibyscie doznac spokoju.

Ale na to potrzeba czasu.

I Dojrzejesz  do tego. To  tylko taki kierunek, ktory mozesz wybrac. Przyzwolic sobie na niego. 

Tak mierzyli/beda mierzyc sie z tym Ci co przed nami i po nas.

Z gory przepraszam jesli czymkolwiek Cie tu moglam urazic -czas zaloby to swiety czas i nikomu nie wolno go naruszac. A ze sie nie widzimy to trudno jest wyczuc na co jestes gotowy lub nie.

 

Odnośnik do komentarza

Nie, Loraine, nigdy nie byłem dla brata autorytetem czy tam wzorem. Lepszy od niego pod żadnym względem nie byłem. Uczyliśmy się dobrze, w sumie w nauce mielismy podobne wyniki. Kompletnie różne charaktery (ja zawsze byłem raczej z tych skrytych). Ale rodzice traktowali nas rowno, żaden nie był ,,tym lepszym" ani nie miał wiecej luzu. Rodzice dbali,  żeby każdy z nas był od początku osobno, tzn w życiu nie bawili się w zakładanie nam tych samych ubrań czy kiszenie w jednym pokoju, za co jestem i bede im wdzięczny. 

Możesz mieć rację, że może nie była to idealna dziewczyna, ale... choćby nie wiem co, nie robi się takich rzeczy nikomu, nie rozpieprza się cudzych związków, nie wpie.... się w cudze relacje. Czy związkowe czy koleżeńskie. Bratu tego  nigdy nie wybaczyłem.  To takie dno bylo dla mnie. I to wszystko zmieniło. 

Akurat rodzicom jestem teraz wdzięczny, że nie zmuszają mnie do rozmów, jakoś łatwiej mi oddać wszystko w necie, gdzie nikt mnie nie widzi. 

Agu, ja mam tak wpojone i uwazam, ze tak właśnie jest, że śmierć to przeciwieństwo życia, czyli: umierasz- nie istniejesz. Nie wierzę w dusze na ziemi. Po prostu z chwilą śmierci niczego nie ma. To jest moje, każdy ma swój pogląd na takie rzeczy. 

Brat nie przeprosił  nigdy, miał chyba poczucie, ze nic zlego nie zrobił. Jakby nic sie nie stało. Wiedzial, co to dla mnie znaczyło, że to nie było coś, co oleje i przejdę nad tym do porządku dziennego. Dlatego wspomniałem w moich postach, że po tej akcji nie rozmawialiśmy normalnie. Napisałem w startowym poście, że może te relacje nie były złe, tylko bardziej kiepskie, ale jak przemyślam to wszystko znowu, to w sumie moge napisac, że równie dobrze mogę je ocenić jako złe. Wiec jak widzisz... nie wybaczyłem mu tego, co zrobił, nazywam to zwykłym świństwem, dalej wewnątrz mnie to boli, z drugiej strony teraz, kiedy już nie żyje, mam wyrzuty sumienia, że było tak, a nie inaczej, że teraz byloby ciut lżej, gdyby przed śmiercią udało sie chociaż troche dogadać. Tak to jest taka beznadzieja, dodatkowe totalne wariactwo w głowie, bo już wiem, że nic się z tym nigdy nie zrobi, nie rozwiąże się niczego, tylko trzeba będzie z tym bólem żyć. Tego chu.... przez którego nie żyje najchętniej zatłukłbym.  Gnojowi napranemu jak stodoła nic się nie stało. 

Chciałbym to najgorsze mieć za sobą, może później będzie lepiej. Bo narazie to wszystko jest za świeże

Odnośnik do komentarza
15 minut temu, Gość Irekk napisał:

Nie, Loraine, nigdy nie byłem dla brata autorytetem czy tam wzorem. Lepszy od niego pod żadnym względem nie byłem. Uczyliśmy się dobrze, w sumie w nauce mielismy podobne wyniki. Kompletnie różne charaktery (ja zawsze byłem raczej z tych skrytych). Ale rodzice traktowali nas rowno, żaden nie był ,,tym lepszym" ani nie miał wiecej luzu. Rodzice dbali,  żeby każdy z nas był od początku osobno, tzn w życiu nie bawili się w zakładanie nam tych samych ubrań czy kiszenie w jednym pokoju, za co jestem i bede im wdzięczny. 

Możesz mieć rację, że może nie była to idealna dziewczyna, ale... choćby nie wiem co, nie robi się takich rzeczy nikomu, nie rozpieprza się cudzych związków, nie wpie.... się w cudze relacje. Czy związkowe czy koleżeńskie. Bratu tego  nigdy nie wybaczyłem.  To takie dno bylo dla mnie. I to wszystko zmieniło. 

Akurat rodzicom jestem teraz wdzięczny, że nie zmuszają mnie do rozmów, jakoś łatwiej mi oddać wszystko w necie, gdzie nikt mnie nie widzi. 

Irek, a może brat ci skrycie zazdrościł. Ale w tej chwili to naprawdę nie ma zanczenia. Ja też mam brata i też mamy zupełnie inne charaktery i realcja zawsze miedzy nami były bardzo trudne.  Ty masz duże poczucie moralności w sobie, honoru. Masz rację że mimo wszystko nie rozwala się związków. Nie ma idealnych ludzi. I brat też nie był idealny. Dziewczyna nie była idealna. Nie wiem na ile teraz żałujesz że bratu nie powiedziałeś/wyjaśniłeś z nim to co było między wami nie tak. Ale gdy pomyslisz o wszystkim z pewnym dystansem to poza waszymi kłótniami i tym wszystkim co się wydarzyło na NIE, przeciez się kochaliście. Tylko każdy z was miał inny charakter. A to sie przełozylo na wasze relacje. daj sobie czas na ochłoniecie po śmierci brata, na poukładanie w głowie wszystkiego. Pzdr

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, Gość Irekk napisał:

Kompromitacja? Co to dla mnie znaczy? Jakbym się rozkleil przy obcej osobie. To by była ta kompromitacja. Nie chciałbym, żeby ktoś widział coś takiego. Może by to dziwne nie było, ale ja czułbym się źle, głupio.

Ok, uwazasz, ze rozklejenie sie przy obcej osobie to kompromitacja. A co jesli to przekonanie jest bledne? Co, jesli moglbys to zobaczysz, przekonac siebie samego, ze rozklejajac sie tak naprawde nie ma sie czego wstydzic, i w zwiazku z tym przelamac to bledne przekonanie? A co za tym idzie, isc do psychologa bez wiekszych problemow i zachamowan? Sprobuj. Sprobuj podyskutowac sam ze soba, a odkryjesz rozne rzeczy ze swojego wnetrza, rozne powody, dla ktorych gdzies gleboko w sobie uwazasz, ze rozklejajac sie kompromitujesz sie. I bedziesz mogl przepracowac te powody, przy tym bardziej zrozumiec siebie, i przekonac siebie samego, ze tak naprawde nie ma sie czego wstydzic, czy czuc sie zazenowanym.

Co do brata,to uwazam, ze nie masz powodu niczego zalowac. Powaznie Cie skrzywdzil, i to zrozumiale, ze powiedziales te ciezkie slowa do niego. Nic dziwnego, ze czules zal do niego, i byc moze dalej czujesz. W koncu nie miales kiedy z nim o tym na spokojnie pogadac, wyjasnic, nie bylo czasu, aby doczekac sie jego przeprosin. Nie masz o co czuc sie winny, w koncu masz swoje granice wytrzymalosci, jestes tylko czlowiekiem. A z tego co piszesz nie wyglada to, jakby brat zalowal tego, co zrobil.

Dlatego musisz byc potraktowac siebie z duzym zrozumieniem i dobrocia. Nie wyrzucaj sobie niczego. Daj sobie czas, szczegolnie, ze negatywne emocje nie znikna tak od razu. Staraj sie je obdarzyc zyczliwoscia, tak jak wszystko, co sie z Toba dzieje. Moze dzieki temu wiecej z tego zrozumiesz, bedziesz mogl z tym lepiej postepowac, i lepiej sie przez to poczujesz? Skoro zwierzaki ppomagaja Ci, to moze wiecej czasu spedzaj z nimi?

I idzi do psychologa, bedziesz mial wieksze szanse przepracowac to, co sie z Toba dzieje, i dotrzec do swoich emocji zwiazanych z tym wszystkim, z tym co sie stalo, z tym jak to przezywasz, jak na to reagujesz. Bo wydaje mi sie, ze masz ze swoimi emocjami slaby kontakt i ze sa u Ciebie dosc mocno poblokowane.

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Gość Irekk napisał:

Agu, ja mam tak wpojone i uwazam, ze tak właśnie jest, że śmierć to przeciwieństwo życia, czyli: umierasz- nie istniejesz. Nie wierzę w dusze na ziemi. Po prostu z chwilą śmierci niczego nie ma. To jest moje, każdy ma swój pogląd na takie rzeczy. 

ja Cie nie zachęcam do ludowych wierzeń ?  - chciałam tylko  podać to jako taki obraz  dla wyobraźni... na zasadzie:. Nikt nie wierzy w mity, ale no coś nam wnoszą, przekazują. Tylko o to mi chodziło.

Śmierć jest trudna i łatwiej jest mówic: Tak-tak, nie-nie  czarne - białe...  Ale  śmierć, to taka przestrzeń do kontemplacji do zadumy. To jest jednak niepojęte trochę. Za chwile będzie wasze pierwsze święto zmarłych bez brata.

dobre jest to,  że pozwalasz sobie na złośc , nie hamujesz jej i nie blokujesz, . Nie hamujesz tez gniewu do tego kierowcy, pozwalasz sobie takim emocjom przepłynąć.. Tylko że z załoba wiąże się pewną trajektorią, czyli całym cyklem: . Zlośc smutek, rozpacz  zaprzeczenie, wdzięczność (wobec osoby która odeszła i która kochaliśmy, i znowu złość smutek, zaprzeczenie. To tak przepływa i draży boleśnie w człowieku...a ż do pogodzenia się. 

Wiec za złością przy której teraz jesteś blisko, kryje sie smutek i rozpacz. I może to wyczuwa Franca i drązy ten Twój lęk i opór przed rozklejeniem.

Mama na lekach, ojciec ucieka w pracę i jesteś Ty który stracił brata, gościa który wyglądał tak jak Ty lub bardzo podobnie.

Może troche jest tak,że trudno jest się w takiej sytuacji rozkleić z tym bolem, smutkiem, bo skoro dorośli nie specjalnie się trzymają... to gdzie Ty miałbys się szczerze bezpiecznie odnaleźć z tym co czujesz. Na pewno jest tak że powinniście być razem, jeśli każdy odszedł w swoja strone, nie przeżywacie tego razem... to chronicie się przed tą rozpaczą może. Wspólne więzy wydobywają z nas skryte emocję uczucia.

 

 

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za poświęcenie czasu na mój temat. Może ktoś by powiedział, że to głupota, ale nawet takie,,wypisanie" tego co czuje - pomaga. 

Loraine- może zazdrościł,  nie wiem. Zachowal się jak świnia. Rozwalenie związku to przecież jedno, nagadanie nieprawdy do bliskiej mi osoby to drugie. W sumie w tym samym czasie. No nie, nie umiałem mu tego wybaczyć. I dlatego też napisałem wcześniej, zw nie wiem, jakby teraz było.  Bo poza fizycznym podobieństwem, byliśmy kompletnie inni. Inny świat. Co w sumie faktycznie nie ma znaczenia, skoro i jego nie ma. 

Franca - zwierzaki mnie wyciszaja. Mamy 3 koty, psa. Jak się nimi znajmuje, to jest mi lepiej. Bo w innym świecie jestem. I chyba faktycznie temu się muszę mocno poświęcić. O tym psychologu tez myśle cały czas po przeczytaniu Waszych postów, ale raz, że jest pandemia, z dostaniem się gdziekolwiek jest teraz trudno, po drugie jeszcze nie mam osiemnastki, a pewnie nikt mnie by samego nie przyjął (cudowna polska...), a nie chciałbym, żeby rodzice o czymś takim się dowiedzieli. 

Już nie męcze, wiem że sporo pewnie jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że za parę miesięcy będzie lepiej. Chociaż trochę.

Odnośnik do komentarza
W dniu 21.10.2020 o 17:36, Gość Irekk napisał:

Mogę mówić godzinami ale to będzie tylko moje mowienie dla mowienia, bo brat i tak się już nigdy o niczym nie dowie. Niestety. 

Irku> tego nie możesz być pewien. Człowiek to energia, udowodniono to naukowo, a więc nie podlega dyskusji... wszystko jest energią, a co to oznacza? Energia krąży w przestrzeni jakiś czas po wygaśnięciu. To też jest udowodnione naukowo, widziałam na ten temat film dokumentalny. Jeśli więc nie jesteś osobą wierzącą, to wiedz, że energia brata może jeszcze krążyć. Nie możesz więc być pewny czy Cię widzi/słyszy/czuje czy nie. A poza tym... czy w czymś Ci zaszkodzi taka rozmowa? Moze jedynie pomóc się pogodzić ze sobą, bo w tej chwili chodzi o to byś sobie sam wybaczył. Uważam, że ta kompromitacja -jak to nazywasz- może Ci w tym bardzo pomóc. Dlatego rozklej się choć sam przed sobą we własnym pokoju. A może po prostu powiedz sam sobie, że byliście kwita. On zrobił Tobie głupstwo i mimo tego z pewnością Cie kochał, a Ty jemu w odwecie powiedziałeś kilka przykrych zdań, ale przecież nie przestałeś go kochać... i tyle. I zacznij normalnie żyć. Przecież to co było nie ma już teraz żadnego znaczenia i w chwili jego śmierci też nie miało.

22 godziny temu, Gość Agu napisał:

O zmarlych zwyklo mawiac sie dobrze. Z drugiej strony to co zalobe blokuje, to nie  wyrazenie  naszych pretensji i urazy do osob ktore odeszly, pozwolnenie sobie na to...

O zmarłych nie mówi się źle w kontekście zmyślania, ale jeśli coś złego się wydarzyło to trudno zmarłego wybielić z win. Co mamy nagle zacząć kłamać? Uważam, że należy mówić o uczuciach i emocjach, bo to nas oczyści. Dlatego jeśli jeszcze będziesz miał potrzebę...pisz.

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Irek, brat zachował się jak się zachował. Zmarł, nie z twojej winy. Słowa nie były przyczyną. Szkoda że nie pogadaliście wcześniej przed wypadkiem, ale przeciez nikt nie przewidzi co może się wydarzyć z nami następnego dnia. Jakby nie patrzeć, byliście rodzeństwem. Nie idealnym ale rodzeństwem. Twoje wygadanie się tutaj na forum nie jest głupotą, tylko pokazaniem z czym nie radzisz sobie i co powinieneś poukładać w głowie. Rób to co ciebie uspokaja. Jeżeli masz czas na zajmowanie się swoim małym domowym zoo to zajmuj się, chodź na spacery. Psycholog może być aktualnie problemem bo obecnie przyjmują psycholodzy czy inni lekarze ale prywatnie. Być może rozmowa telefoniczna z psychologiem z grupy wsparcia byłaby pomocna. Mamy na stronie Forum Psychologii na samej górze wątek z nr. tel do różnego rodzaju grup wsparcia. Ale to jeżeli może kiedyś poczujesz że potrzebowałbyś pogadać bezpośrednio. Zawsze możesz tutaj napisać.  Życze ci dużo zdrowia. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...