Skocz do zawartości
Forum

CHCIAŁABYM ZROZUMIEĆ…


Rekomendowane odpowiedzi

Pół roku temu poznałam mężczyznę na urodzinach koleżanki… Początek znajomości był cudowny, chciał żebyśmy cały czas byli razem… trochę przeraziło mnie to tempo, ale nie chciałam z tego rezygnować. Pomyślałam, że może to dlatego, że jest ode mnie trochę starszy. On jest człowiekiem bardzo mało pewnym siebie, ale czułym i pomocnym, ta wrażliwość robiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z czasem ten wybuch ciepłych uczuć trochę się ochłodził… nadal był dla mnie bardzo miły, ale zaczęły się sytuacje, których nie rozumiem, potrafił nalegać na sprawdzenie mojego telefonu, email’a, konta na FB, mówił, że widzi jak oglądam się za innymi mężczyznami (podawał konkretne sytuacje, których ja nawet nie pamiętałam), twierdził, że na pewno spotykam się z innymi. W takich sytuacjach, rozmowy i tłumaczenia nie miały sensu, ponieważ zmieniał się o 180°, stawał się niedostępny, zimny, nieobecny, ale nigdy nie był agresywny… zdarzało się tak co dwa, trzy tygodnie… Potem znowu wracał ten fajny, czuły i miły facet. Nigdy jednak nie przeprosił za swoje zachowanie a po kilku takich niemiłych epizodach zauważyłam, że nawet jak jest dobrze między nami, jestem przy nim bardzo spięta, moje ciało reagowało jak w dużym stresie (mięśnie spięte, gardło zaciśnięte)… czekałam, że może to przejdzie… Bardzo chciałam, żeby mi zaufał, robiłam co mogłam i jeszcze więcej, żeby zrozumiał, że jest dla mnie ważny, że jego oskarżenia są bezpodstawne… Zaprzyjaźniłam się z jego 10-letnim synem, spędzałam z nimi czas, kupowałam prezenty, organizowałam urodziny. Na koniec się zdystansował i mnie zostawił, twierdząc, że nigdy mi nie zaufa, że nie jestem kobietą jego życia, bo on wie i jest pewien, że go oszukuję i widzi, że bardzo się staram, ale nawet to obrócił przeciwko mnie, twierdząc, że to podejrzane i robię to, żeby ukryć fakt, że go na pewno zdradzam… Nie będę się już starać mu udowadniać jak bardzo się myli, bo robiłam to przez ostatnie parę tygodni, w ostatnim czasie zapomniałam o sobie, sensem mojego życia stało się udowadnianie mu, że ja jestem szczerą osobą. Nie będę walczyć o niego, bo te oskarżenia za bardzo bolą i zrozumiałam, że nigdy nie przekonam go do siebie. Chciałabym tylko zrozumieć, co tak naprawdę się stało? Może ktoś miał podobne doświadczenia… Jak taka miła, spokojna osoba może tak się czasami zmieniać… Bardzo będzie mi brakowało tej jego ciepłej strony osobowości, ale ile mogę go przekonywać do siebie? Czy jest sens? Czy mogłam coś jeszcze zrobić? Czy on się kiedyś zmieni? Może to ja jestem problemem?

Odnośnik do komentarza

Nie staraj się nawet zrozumieć, bo się nie da... 

Godzinę temu, Różyczka K. napisał:

Czy mogłam coś jeszcze zrobić? Czy on się kiedyś zmieni? Może to ja jestem problemem?

Nic nie mogłaś zrobić, on się nigdy nie zmieni, bo to chorobliwa zazdrość. 

W nim tkwi problem, nie w Tobie. 

Ciesz się, że zerwał znajomość, bo przeżywała byś z nim piekło na ziemi. Uzależniła byś się od tej toksycznej relacji i coraz ciężej by było Ci ją zerwać, bo on by stosował metodę kija i marchewki. Czyli jest to zmiana na przemiłego, żeby przykryć chorą zazdrość, tym samym manipulować partnerką. Taka własna obrona, kosztem partnera. Jest to jakieś zaburzenie, chyba genetyczne, poczytaj sobie o zespole Otella. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za odpowiedź. Oczywiście poczytam o tym schorzeniu. On unika alkoholu, twierdzi, że nie lubi. Nie rozumiem jak osoba, która jest taka wstydliwa, wycofana i o niskim poczuciu własnej wartości potrafi przeobrazić się w takiego zimnego i obojętnego człowieka. Ale tak jak napisałaś, chyba nie ma sensu się zastanawiać. Ja naprawdę zrobiłam wszystko co mogłam, żeby mi wierzył, ale nie dostałam nic w zamian oprócz stresu i przykrości. I niby w tym związku nie było przemocy fizycznej, przekleństw, wyzwisk a i tak się czuję tak, jakbym tej przemocy doznała...

Odnośnik do komentarza

Ojej, poczytałam o tym syndromie Otella i wiele rzeczy się pokrywa… nieustanne podejrzewanie o zdradę. To tworzenie wewnętrznie spójnej struktury przekonań. Urojenia, które tworzyły pozornie logiczny wewnętrznie system zdarzeń, choć totalnie fikcyjny. Jak trudno było mi je obalić a teraz czytam, że osoby dotknięte tym schorzeniem nie zmienią zdania pod wpływem zapewnień partnerki o dochowaniu wierności. Brak dowodów interpretował tym, że jestem wyjątkowo przebiegłą i cwaną osobą, więc tak naprawdę nic nie może takiego chorego przekonać, że nie ma racji. Bardzo dziękuję, że mi o tym napisałaś, to wiele mi wytłumaczyło…

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Różyczka K. napisał:

niby w tym związku nie było przemocy fizycznej, przekleństw, wyzwisk a i tak się czuję tak, jakbym tej przemocy doznała...

To była przemoc psychiczna, ponoć gorsza od fizycznej, ale ja to bym raczej postawiła na równi. 

Ważne, że to dalej nie poszło i sam Cię uwolnił od siebie, i jak w razie zmieni front, to nie dasz się nabrać na piękne słówka. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

aj to już tam syndromem, ani fachowym nazewnictwem nie będziemy się przerzucać ^^

Widzę, że autorka mało doświadczona jest w zwyczajowych kontaktach między ludzkich.

Ludzie którzy są w ten sposób wiecznie  mili mają poważny deficyt rozwoju osobowości z dzieciństwa. Ktoś kto ma słabo ukształtowany charakter będzie się starał być zawsze miły choćby nie wiem co, mimo, że w środku kotłuje się złość ponieważ w dzieciństwie wpojone niskie poczucie wartości nie pozwala mu inaczej reagować aż do momentu aż złość jest tak wielka, że nie da się jej pohamować i następuje wybuch. 

Facet ewidentnie zaburzony, nie rozpaczaj.

Jakkolwiek tobie odrobina samorozwoju też by się przydała bo aż dziwie się, że tak na klatę brałaś te jego wszystkie afery.  

Odnośnik do komentarza

Nie pomyślałam, że to że jest taki miły świadczy o jakimś problemie, nawet przy tych kłótniach był zawsze bardzo grzeczny i przy tym mega złośliwy, jakbym była najgorszym wrogiem na świecie. I faktycznie może przydało by mi się trochę pracy nad sobą, bo za wszelką cenę postanowiłam mu udowodnić, że myli się co do mnie. Tyle rzeczy, które dla niego zrobiłam a w zamian nie dostałam nic, za wyjątkiem ciągle tej samej śpiewki, że on dobrze wie, że ja go zdradzam i niezła cwaniara ze mnie..., że tak się potrafię kryć. Przestałam walczyć jak usłyszałam, że jemu na mnie nie zależy i nie czuje do mnie żadnych uczuć... Założyłam buty i wyszłam... Pomimo swojej naiwności, aż tak głupia nie jestem, żeby walczyć o czyjeś uczucia... szczególnie, że nie wiem co jeszcze mogłam zrobić po tym co już zrobiłam. Mam zresztą wrażenie, że tam może w grę wchodzić ktoś inny, bo może skoro mi tak ochoczo wmawiał zdrady to sam był nie fair, ale tego już się nie dowiem... 

Odnośnik do komentarza
22 minuty temu, Różyczka K. napisał:

szczególnie, że nie wiem co jeszcze mogłam zrobić po tym co już zrobiłam. 

Za dużo zrobiłaś, tłumaczyłaś się, że nie jesteś garbata, po pierwszym takim głupim zarzucie, powinnaś zerwać znajomość. 

 

22 minuty temu, Różyczka K. napisał:

Mam zresztą wrażenie, że tam może w grę wchodzić ktoś inny, bo może skoro mi tak ochoczo wmawiał zdrady to sam był nie fair, ale tego już się nie dowiem... 

Nie, to nie ma związku, bo w tej chorej głowie, roi się, że to Twoja wina, że jego gryzie zazdrość, dlatego nie próbuj logiczne tłumaczyć takich zachowań. 

On pewnie szuka takiej, która nie będzie wyzwalała w nim takich emocji, ale nie wie, że nie znajdzie. 

Edytowane przez ka-wa

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
9 minut temu, ka-wa napisał:

On pewnie szuka takiej, która nie będzie wyzwalała w nim takich emocji, ale nie wie, że nie znajdzie. 

Masz rację, wprost mi to powiedział, że szuka innej kobiety, takiej, która będzie z nim szczera a mi nigdy nie zaufa, bo już próbował i to się nie udaje i on WIE, że ja go zdradzam, bo widział jak patrzę się na innych mężczyzn i tu padła lista sytuacji, których ja nie pamiętam, ale on aż za dobrze. Poczułam się jakby mi ktoś dał w twarz i jedyne co krzyczało mi w głowie to ALE JA PRZECIEŻ NIC NIE ZROBIŁAM! Przykre jest to, że nic innego co było między nami nie miało znaczenia, liczyły się tylko te urojenia.

Edytowane przez Różyczka K.
Odnośnik do komentarza
14 godzin temu, Różyczka K. napisał:

Nie będę się już starać mu udowadniać jak bardzo się myli, bo robiłam to przez ostatnie parę tygodni

To niebyt długo trwała ta Wasza gorąca znajomość - parę tygodni? I on już planował przyszłość, a Ty robiłaś prezenty i organizowałaś urodziny jego synowi?????

14 godzin temu, Różyczka K. napisał:

potrafił nalegać na sprawdzenie mojego telefonu, email’a, konta na FB, mówił, że widzi jak oglądam się za innymi mężczyznami (podawał konkretne sytuacje, których ja nawet nie pamiętałam), twierdził, że na pewno spotykam się z innymi.

To już wiadomo, dlaczego zostawiła go żona. Z takim chorym, zakompleksionym, zazdrośnikiem nie da się żyć.

Widzę tu dwa problemy:

1. Facet chorobliwie zazdrosny, nie ufający żadnej kobiecie. Ciekawe tylko dlaczego rozpoczyna nowe znajomości i bredzi o wspólnej przyszłości?

2. Kobieta tak zdesperowana, że po króciutkiej znajomości, wierzy dopiero co poznanemu facetowi  w teksty o wspólnej przyszłości, stara się, wydaje kasę na jego dziecko, żeby tylko się przypodobać, pozwala się obrażać, gdy ten zarzuca jej puszczalstwo i tkwi nadal przy takim popaprańcu, aż sama w końcu dostaje od niego kopa.

Jedna rada: szanuj się kobieto, nie pozwól sobą pomiatać. Gdybyś nie była tak zdesperowana, Ty mogłaś mu podziękować i wyjść z tego z twarzą.

10 godzin temu, Różyczka K. napisał:

Masz rację, wprost mi to powiedział, że szuka innej kobiety, takiej, która będzie z nim szczera a mi nigdy nie zaufa, bo już próbował i to się nie udaje i on WIE, że ja go zdradzam, bo widział jak patrzę się na innych mężczyzn i tu padła lista sytuacji, których ja nie pamiętam, ale on aż za dobrze.

Żadna kobieta nie będzie z nim szczęśliwa. Każda normalna ucieknie od tego psychola, a przy okazji Zespół Otella najczęściej idzie w parze z alkoholizmem.

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Yonka1717 napisał:

To niebyt długo trwała ta Wasza gorąca znajomość - parę tygodni?

Yonka1717 znajomość była trochę dłuższa, trwała parę miesięcy, wspomniane parę tygodni postanowiłam, że spróbuję zmienić jego nastawienie do mnie, że może jak ja coś zmienię, to on mi zaufa, ale to NIC nie dało... Przeraziłam się jak zaczął podawać mi przykłady sytuacji, w których patrzyłam się na innych mężczyzn a ja ich nawet nie pamiętam. Jak walczyć z tak irracjonalnymi argumentami... Co do mnie, jestem na tyle naiwna, że wierzyłam, że jeśli ja będę dobra dla niego, to wtedy on bardziej mnie doceni. Pewnie faktycznie coś ze mną jest nie tak, bo podobno, żeby stworzyć toksyczną relację potrzeba dwóch osób z zaburzonymi standardami. Pamiętałam te dobre chwile i dlatego walczyłam o ten związek.

4 godziny temu, Yonka1717 napisał:

Gdybyś nie była tak zdesperowana, Ty mogłaś mu podziękować i wyjść z tego z twarzą.

Wiesz, nie przejmuję się tym czy wyszłam czy nie wyszłam z twarzą. Uważam, że zrobiłam co w mojej mocy, żeby temu człowiekowi pomóc. Czuję, że zachowałam się w porządku. Nauczyłam się tylko, że ludzie nie zawsze doceniają Twoje dobre serce a takie osoby jak on wręcz obrócą to przeciwko Tobie, bo przecież to podejrzane, że jesteś taka dobra i na pewno coś kombinujesz... i jeszcze  jedno nie umiem chronić siebie i pozwalam się ranić.

Dziękuję za odpowiedź, wszystkie te komentarze naprawdę otwierają mi oczy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...