Skocz do zawartości
Forum

Moja żona poroniła


Gość Jarek28

Rekomendowane odpowiedzi

Moja żona poroniła 1,5 miesiąca temu. Bardzo czekaliśmy oboje na to dziecko. Pewnego dnia źle się poczuła, była sama w domu, bo ja w pracy. Pojechała do szpitala, a kiedy ja przyjechałem już było po wszystkim. Zabrałem ją do domu. Zamknęła sie w pokoju i leżała całymi dniami w łożku. Oboje bardzo to przeżyliśmy, ale ja starałem się być silny dla niej. Myślałem, że jej to minie, ale zaraz bedzie 2 misiąc, a ona nadal to przeżywa i rozpamiętuje. Nie wychodzi z domu, nie chce niczyjej pomocy, nie ma ochoty na kontakt z kimkolwiek, a ja czuję się wobec niej taki bezradny. Nie wiem jak mam jej pomóc. Nie mogę patrzeć na to jak cierpi. Myślałem, zeby może poszła do psychologa, a kiedy jej to zaproponowałem nakrzyczała na mnie, żebym dał jej święty spokoj. Chodzi po domu i snuje się jak cień i cały czas cierpi, a ja nie wiem co mam robić

Odnośnik do komentarza

Z tym psychologiem to dobry pomysł ,ale siłą jej nie zaciągniesz ,widocznie chce sama się uporać z tą traumą, nic nie możesz zrobić ,tylko czekać...,może sam wybierz się do psychologa ,żebyś wiedział jak z nią rozmawiać, jak przekonać do zmiany zachowania, choć to już wygląda na stan depresyjny.
Dobrze jakby pracowała, a tak siedzi w domu i rozpamiętuje, choć to jeszcze krótki czas minął...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Bardzo Wam współczuję straty dziecka. Tę samą sytuację jednak inaczej przeżywa kobieta, która nosi dziecko pod sercem, a inaczej - mężczyzna. Stąd Wasze reakcje są różne. Bardzo dobrze, że starasz się wspierać żonę, jednak ona jest teraz w szoku i nie potrafi przyjąć żadnej pomocy. Każdą Twoją próbę pomocy będzie interpretowała jako atak i reagowała również agresywnie, zamykając się w swoim cierpieniu. Nie wiem, czy to, co przeżywa Twoja żona, jest naturalnym etapem przeżywania żałoby czy nosi już znamiona depresji. Warto byłoby rzeczywiście skorzystać z pomocy psychologa. Mam nadzieję, że uda Ci się namówić żonę na taką konsultację. Możesz ją zachęcić, zapewniając, że będziesz przy niej w gabinecie. Może wówczas będzie jej łatwiej pójść do specjalisty. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Ludzie, czy już w dzisiejszych czasach nie można płakać, przeżywać emocji, odreagowywać? Najwidoczniej ten płacz i samotność daje jej ulgę. Z jednej strony cierpi, a z drugiej przeżywa to i spać oczyszcza z tego. Skoro ja płakałam 3 lata po tym jak chłopak z internetu mnie rzucił, to chyba normalne, że ona płacze 2 miesiące po stracie dziecka. Każąc jej iść do psychologa dajesz jej taki oto sygnał:"mam dość Twojego ujadania, nie płacz, bo mi jest źle gdy płaczesz, nie chcę dłużej się męczyć z Tobą".
Prawdziwi przyjaciele dają nam słońce lub płaczą razem z nami, rozumieją nas. Ona potrzebuje więcej czasu by uporać się ze stratą. Może jest bardzo uczuciowa i wartościowa i to dobrze, prawda? Honor waga cierpienia, dlatego bądź z niej dumny, że byłaby bardzo dobrą matką i jak widać kocha dziecko całym sercem. Ja na jej miejscu płakałabym do końca życia. Tak, bo to podłe, że umiera dziecko, to niesprawiedliwe i najgorsze co może nas spotkać. Ona być może niedługo stanie na nogi. Stwierdzi: Życie nie jest piękne ale trzeba żyć dalej. Boże popłakałam się pisząc ten post bo mi też bardzo przykro że zaszło u was takie nieszczęście. Mój morał brzmi tak: Wspieraj żonę, daj jej bliskość, czułość, dotyk, daj jej kwiaty codziennie i rób jej niespodzianki. To Twoja żona. Zachowuj się każdego dnia tak by czuła w Tobie wsparcie, zaufanie, nadzieję na lepszą przyszłość. Może jeszcze będziecie szczęśliwi, będziecie mieć gromadkę dzieci. Czas goi rany. I wszystko będzie dobrze. Lecz musisz dbać o kobietę. Traktować ją jak Księżniczkę- bo przecież wybrałeś ją i zakochałeś się w niej.

Odnośnik do komentarza

~roshen
Każąc jej iść do psychologa dajesz jej taki oto sygnał:"mam dość Twojego ujadania, nie płacz, bo mi jest źle gdy płaczesz, nie chcę dłużej się męczyć z Tobą".

Chyba poniosła cię fantazja.
Przede wszystkim on nie każe jej iść do psychologa, tylko propomuje pomoc w postaci terapii.
to zasadnicza różnica.
Tą propozycją okazuje troskę o jej stan psychiczny i nią samą.
To fakt, że mężczyźni inaczej przeżywają traumę z powodu utraty nienarodzonego dziecka, ale nie zapominajmy, że też to przeżywają, a do tego martwią sie stanem swojej żony. Można byłoby odwrócić sytuację i spytać, kto jego wesprze w tej trudnej, także dla niego sytuacji?
I nie zgadzam się z opinią, że ona ma prawo cierpieć do końca życia. Z pewnością nigdy nie zapomni tej straty, ma do tego prawo, ale rozpaczać do końca zycia?
To tak jakby chciała skazać ich małżeństwo na wieczne cierpienie. 2 m-ce, to jeszcze krótki czas, ale trzeba żyć dalej.
Tzn. obydwoje maja prawo do żałoby, ale żadna żałoba nie może trwać wiecznie.

Odnośnik do komentarza

Żałoba powinna trwać tyle ile ktoś tego pragnie. Czy jak powiesz porzuconej dziewczynie "nie tęsknij za chłopakiem", to ona przestanie tęsknić?? Ja osobiście myślę, że radość powinna przyjść z czasem sama. Jak? Nadać trzeba świeżości i pikanterii w związku. Niech kupią sobie zabawki erotyczne i zapomną o poronieniu tylko cieszą się życiem i sobą. Dobrze jest się czymś zająć. Na przykład artystyczne rzeczy robić lub tańczyć. Najlepiej chłopie zapisz żonę do szkoły tańca i ona to pokocha i będzie szczęśliwsza.
Poza tym, niech nie obwinia samej siebie o poronienie. Ponieważ moja koleżanka zmienia chłopaków jak rękawiczki i celowo poroniła juz kilka dzieci tabletkami poronnymi. Co roku porania jakieś dziecko, choć sama ma zaledwie 20lat.

Odnośnik do komentarza

" Nadać trzeba świeżości i pikanterii w związku. Niech kupią sobie zabawki erotyczne " ciekawa rada, Z jednej strony żałoba do końca życia a z drugiej czas radości i uciech cielesnych.
W młodym sercu autorki porad, wszystko wydaje się być możliwe.

Jeśli możesz wziąć urlop to powinniście gdzieś razem wyjechać i chodzić na dlugie spacery nad morzem lub w górach(co ona preferuje).Nie musicie ze sobą rozmawiać, jak Twojej żonie jest trudno się wypowiadać, ale powinniscie być razem, aby ona nie czula się porzucona z problemem śmierci Waszego dziecka, a rozumiala ze i Ty cierpisz.

Jeśli nie możesz wziąć wolnego, to faktycznie ,czy może przyjechać do Was ktoś z damskiego rodu Waszego, kogo ona lubi i poważa, kto z nią pobędzie, pomilczy, wyciągnie na spacer, zmusi o pomyśleniu o obiedzie dla Waszej trojki.Taki powolny powrót do życia.

Czy żona wcześniej pracowala, kiedy powinien nastąpić powrot do jej pracy?

Odnośnik do komentarza
Gość Sensitive22

O! Wróciła roshen i jej infantylizmy. Brawo za tańce, hulanki i swawole, gdy się jeszcze opłakuje dziecko.
Chyba sama jesteś jeszcze dzieckiem skoro takie rady udzielasz.
Najpierw trzeba wyjść z traumy, potem można pomyśleć o odreagowaniu. Psycholog na początek, to najlepsze rozwiązanie.

Odnośnik do komentarza

~roshen
Jestem nowoczesna i otwarta na wszystko co poprawi komfort życia , choćby i było to zapisanie się do szkoły tańca. Sama to zrobiłam i 2 lata już tańczę i czasem występuję w teatrze.

To fajnie, że jesteś taka nowoczesna, jednak jest zasadnicza różnica między utratą dziecka, a chłopaka.
To zupełnie różny rodzaj bólu.
Ludzie stracili nienarodzone dziecka, kobieta, leży całymi dniami, pogrążona w depresji, a ty proponujesz tańce?
Nie porównuj małżeństwa odpowiedzialnych ludzi, do koleżanki, która niczym dropsy, łyka tabletki poronne.
Jeśli dla ciebie jest to objaw nowoczesności, tzn. że chyba należysz do innego świata.
Rozumiem, że koleżanka świetnie się bawi, tyle, że żona autora jest zdecydowanie z innej bajki.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
" Nadać trzeba świeżości i pikanterii w związku. Niech kupią sobie zabawki erotyczne " ciekawa rada, Z jednej strony żałoba do końca życia a z drugiej czas radości i uciech cielesnych.
W młodym sercu autorki porad, wszystko wydaje się być możliwe.

Jeśli możesz wziąć urlop to powinniście gdzieś razem wyjechać i chodzić na dlugie spacery nad morzem lub w górach(co ona preferuje).Nie musicie ze sobą rozmawiać, jak Twojej żonie jest trudno się wypowiadać, ale powinniscie być razem, aby ona nie czula się porzucona z problemem śmierci Waszego dziecka, a rozumiala ze i Ty cierpisz.

Jeśli nie możesz wziąć wolnego, to faktycznie ,czy może przyjechać do Was ktoś z damskiego rodu Waszego, kogo ona lubi i poważa, kto z nią pobędzie, pomilczy, wyciągnie na spacer, zmusi o pomyśleniu o obiedzie dla Waszej trojki.Taki powolny powrót do życia.

Czy żona wcześniej pracowala, kiedy powinien nastąpić powrot do jej pracy?

Mógłbym wziąć chociaż tydzień wolnego, ale ona nie chce nigdzie wyjeżdżać. Ostatnio była u nas jej siostra. Miało to tak właśnie być, że zaczną gdzieś wychodzić, coś robić razem. Niestety skończyło się to tak, że szwagierka robiła wszystko w domu, a żona siedziała w pokoju. Czasami ją znajduję w pokoju, który miał być dla dziecka. Siedzi w kącie i płacze. Wybudowaliśmy dom, w którym mieliśmy być szczęśliwi we trójkę, a tymczasem jest tutaj ponuro. Nie krytykuję jej za to jak cierpi, ale myślałem, ze zaczniemy wracać powoli do normalnego życia, a tutaj jak było tak jest. Za postęp uznaje, kiedy wróce do domu i widzę, że posprzątała i zrobiła obiad. To jest jednak tylko sporadyczne. Najczęściej skacze po kanałach w telewizji i to jej całodniowe zajęcie albo szukanie powodu do kłotni. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz się zaśmiała czy dłużej ze mną porozmawiała. Pracę musi sobie znaleźć, bo kiedy zaszła w ciąże zwolniła się. Uznaliśmy, że moje zarobki nam wystarczą, a ona będzie mogła zająć się sobą i dzieckiem. Dlatego też nie ma żadnej presji pod tym względem.

Odnośnik do komentarza

" Czasami ją znajduję w pokoju, który miał być dla dziecka. Siedzi w kącie i płacze. "."Najczęściej skacze po kanałach w telewizji i to jej całodniowe zajęcie albo szukanie powodu do kłotni. "

Napisałeś tutaj, bo nie wiesz jak pomóc żonie, Wam jako związkowi. Napisaleś z bezsilności, z bólu z powodu utraty dziecka, ze strachu, że śmierć Waszego dziecka, które miało być nadzieją na ciekawe, pełne Wasze wspólne życie- ta śmierć boisz się , że może pogrązyć Waszą miłość.

Każde z Was inaczej radzi sobie z nieszczęściem jakie Was spotkalo. Ty chodząc do pracy musisz jakby głową pracować na zewnatrz i silą rzeczy masz mniej czasu na rozpatrywanie tego co się stało i to może jest Twoim błogosławieństwem.

Jeśli jest tak, że w tym żalu żona Twoja byłaby nawet skłonna się kłócić z Tobą, to Ty świadomie zgódz się na kłotnie i takową raz i drugi poprowadz.

Powiedz, że widzisz, że ona cierpi, ale zrobila sobie monopol na to cierpienie. Ty też cierpisz, bo było to również Twoje dziecko i również Twoje nadzieje i radości na wszystko co piękne i niosące przyszlośc. I Tobie też jest bardzo żle, że To wyczekiwane przez Was dziecko umarlo. Niemniej zaczyna Ci się wydawać, że wraz z tym dzieckiem umiera milośc Twojej żony do Ciebie. Ty masz w tej chwili obowiązki i musisz chodzić do pracy i jednocześnie dawać sobie radę z tym trudnym Waszym przeżyciem jakim jest śmierć Waszego dziecka. Ty czujesz i masz taką nadzieję, ze TOBIE pomógłby wyjadz krótki gdzieś na tydzień. Do tej pory Ty starałeś się chronić ją ,swoją żonę, bo rozumialeś, że fizycznie to ona nosila ciązę i fizycznie to ona przeżyla poród Waszego martwego dziecka. Ale widzisz, że jakby fizycznie z nią będzie już lepiej a Wam obojgu ciężko jest psychicznie.Ponieważ to Ty na teraz, póki ona sobie nie znajdzie pracy to z Was dwojga jesteś bardziej obciązony to TY domagasz się Waszego wspólnego wyjazdu.
Rozumiesz, Ty nie pytasz grzecznie, czy jej by dobrze zrobił wyjazd gdzieś. Ty stwierdzasz, że Ty potrzebujesz abyś dalej mógł Was utrzymywać tego wyjazdu w dwójkę. Możesz być tak mily, że możesz uwzględnić, gdzie ona chciałaby sobie wyjechać z Tobą, możesz nawet z tej racji, że ma więcej czasu i nie chcialbyś na m-cu sluchać, że wybraleś niesympatyczny pensjonat, to możesz jej zlecić aby wypatrzyla taki jaki uzna za przyjazny Wam. Jak się będzie buntowala, że ona nie chce wyjeżdać i nic nie będzie ku temu czynila,to stwierdz, że wtedy musi zdać się na Twoje pomysly i wyobrażnię.

Całe rozmowy, bo nie sądzę, ze tylko jedną się obejdzie prowadz w stylu, że ona sobie cierpi w sposób jaki jej odpowiada od dwóch miesięcy i Ty jej nie przeszkadzaleś w tym, tylko byłeś dobrym, milym uważnym tłem. Teraz Ty chcesz pocierpieć a raczej próbować się ratować w stylu jaki Tobie wydaje się, że może Ci poslużyć, czyli chcesz wyjechać z nią na tydzień i chcesz z nią spacerować codziennie np. po górach. I teraz to ona ma Ci dotrzymać kroku.

Jak na wyjeżdzie będzie plakala, histeryzowała lub się kłoćiła, to powiedz, że też umiesz się kłocić i chciałbyś jednak myśleć do przodu, nawet w kłotni. Ludziom nieraz w życiu nie wychodzą drobne sprawy, ważniejsze i najważniejsze jak dziecko .Mądroscią jest jednak pokonywać przeszkody. Jeśli przeszkoda byla medyczna, czyli lekarze wiedzą dlaczego stworzylo się tak slabe, że nie moglo, nie chciało żyć to trzeba się leczyć. Jeśli uważają, że tak raz na kiedy u zupelnie zdrowych ludzi się zdarza ,to czas najwyższy się nie dolować, tylko zacząc myśleć o następnym potomstwie. Przecież i tak chcieliście np. mieć parkę. To dziecko zawsze będziecie pamiętać i kochać ,ale to nie ogranicza Was jako rodziców do dalszej prokreacji.

Pewnie będzie patrzyla na Ciebie jak na barbarzyńcę:
-stawiasz swoją wygodę nad jej uczucia i z powodu siebie gnasz ją na zupełnie jej niepotrzebną wycieczkę
-ona jeszcze nie pożegnala tamtego dziecka a Ty już mówisz o następnym

Może sobie tak myśleć, ale chyba jest jej potrzebna trochę terapia lekko wstrząsowa, bo to wygląda, że ona jakby zatapiala się w swojej żałobie, w tym jaka jest biedna i nieszczęsliwa. Musisz jej przypomnieć, że Ty też jesteś, Tobie też się należy uwaga. Umarło Wasze dziecko, a nie Wasze malżeństwo i ona też jest odpowiedzialna za to małżeństwo. W ramach tej odpowiedzialności niech się uprzejmie ruszy z domu, bo TY tego potrzebujesz.

Swiadomie musisz wziąc na siebie rolę buca, który nie rozumie kruchej, biednej i nieszczęsliwej kobiety. Zrobisz to z nadzieją,że coś się w niej ruszy, że zechce żyć.

Odnośnik do komentarza

Czas leczy rany. Musi minąć jakiś czas. Pamiętam, że gdy jedna dziewczyna z którą byłem rzuciła mnie z dnia na dzień bez powodu i urwała kontakt to miałem depresje, około 2 miesięcy dochodziłem do siebie, nie sypiałem po nocach. A tutaj przecież sytuacja znacznie bardziej poważna i druzgocząca psychikę wymagająca więcej czasu na dojście do siebie. Ehh, ten ziemski padół jest brutalny i niesprawiedliwy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...