Skocz do zawartości
Forum

Prośba o poradę, specyficzny przypadek.


Gość Filip 25 lat

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Filip 25 lat

Witam, mam 25 lat (skończone pod koniec 2015 r.) i kilka problemów. Proszę mi coś doradzić, nadać jakiś nowy kierunek, bo sam nie umiem go sobie wyznaczyć.
We wczesnej dorosłości (18 lat-19 lat) przeżyłem rozwód rodziców, jestem jedynakiem. Mój ojciec w stronę mamy używał wulgaryzmów na moich uszach, kłótnie trwały kilka lat, finalnie wszystko zakończyło się rozwodem. Mój ojciec używał w moją stronę przemocy, nie odzywaliśmy się ok. 3 lat teraz o dziwo mamy lepszy kontakt, ale niestety nie umiem wybaczyć mu tego co zrobił mi i matce. Rodzice są po rozwodzie, wszyscy mieszkamy dalej razem, matka odzyskała dalej kontakt z ojcem, ale zaczęła "podwójne życie" - ja o wszystkim wiem, a on nie. Ukończyłem studia, choć nie dostałem początkowo się na wymarzony kierunek. Zresztą to nieistotne, ponieważ i tak nic po tym nie mam (studia humanistyczne). Od 7 lat próbuję zdać prawo jazdy - też z marnym skutkiem, z tego powodu nie przyjęto mnie do pracy w zawodzie. Ponadto, od czasów liceum imałem się pracy, pracowałem jako barman, po nocach w niezbyt ekskluzywnych lokalach, nie ukrywam, że praca ta, też nie miała pozytywnego wpływu na moją psychikę. Od lat nie mam kolegów, ani przyjaciół, jedyne relacje jakie mnie spotkały to te na płaszczyźnie zawodowej. Nawet na studiach ominęły mnie wszystkie imprezy i "studenckie życie", nic ciekawego się tam nie wydarzyło i nie wydarzało, dlatego skupiałem się na zdobywaniu dyplomów, nawet wykorzystując w tym celu czas wolny. Nigdy nie byłem zbytnio lubiany, mimo starań o akceptację nie dostawałem jej. Nikt nie zapraszał mnie na imprezy, nie miałem możliwości poznania wielu ludzi, mało tego - moją uprzejmość i zabiegania o akceptację wykorzystywano - ludzie nie chcieli się ze mną bezinteresownie przyjaźnić (dostrzegam to patrząc w przeszłość), zawsze musiało być coś wzamian, a to prace zaliczeniowe i inne moje umiejętności, których innym było brak. Robiłem to - teraz zostałem sam.
Byłem bardzo związany z babcią i dziadkiem, studiów nie wspominam dobrze, bo babcia ciężko zachorowała i dziadek też w jednym momencie - na raka, kiedy byłem na drugim roku. Babci "udało się wyjść" (miała wówczas 60 lat - mam dość młodych dziadków), dziadkowi niestety nie - zmarł prawie na moich oczach i ciężko przeżyłem jego śmierć. Dalej towarzyszył strach o życie babci. Wraz z kumulacją stresu, "nocnego i męczącego trybu życia", braku komfortu spowodowanego tymi wszystkimi rzeczami, w 2011 roku nabawiłem się nerwicy, pojawiały się ataki paniki, bardzo ciężkie wahania nastrojów, męczące myśli na temat śmierci, przemijania, samotności, które spędzały mi sen z powiek. Nie mówiąc już o nieprzespanych nocach, budzeniu się w nocy całym mokrym od potu. Do tego doszły nieustanne lęki, uczucie odrealnienia (derealizacja i depersonalizacja), które nota bene trwa do dzisiaj. Do tego bóle twarzy, głowy, uczucie niestabilnego gruntu oraz agorafobia (szczególnie podczas robienia zakupów w sklepie). Nie obyło się bez spotkań u psychologa, który próbował tłumaczyć moje zachowania niezerwaną więzią z matką i nieradzeniem sobie z emocjami. Choć było to spotkań może 5, nie pomógł mi zbytnio, mało tego, pogrążał mnie jeszcze bardziej w tym dyskomforcie. Choć szacunek mam do niego duży, to czasem nasze spotkania wyglądały wręcz żenująco (nie czułem prywatności).
Nigdy nie miałem przyjaciół ani kolegów, może w podstawówce jednego kolegę, ale mieszkałem nieopodal miasta, w którym miałem szkołę, nie wywiązały się z tego żadne przyjaźnie, znajomości, zupełnie nic. Nawet na ulicy nie mówimy sobie cześć, to dziwne, kiedyś próbowałem zagadać, ale zostałem zbyty. Nie chce mówić w tym momencie o związkach - te doświadczenia, choć normalne dla tego wieku (18-25) - też mnie ominęły.
Po poszukiwaniach, znalazłem pracę zdalną, niestety zarobki są tak skandaliczne póki co, że gdyby nie zamożność rodziców - nie wystarczyłoby mi nawet na dokonanie podstawowych opłat, nie mówiąc już o wyprowadzce. Zupełnie nie wiem co mam robić ze swoim życiem, z przeogromną, przeszywającą zazdrością patrzę na życie swoich rówieśników i młodszych - mają pracę, stać ich na samochód, mają związki, przebierają w dziewczynach, mają relacje, doświadczenia - wszystko, co dla mnie istotne przychodzi im z łatwością. Wielokrotnie poszukiwałem przyczyny w sobie - w moim wyglądzie, zachowaniu, jednak jej nie umiem znaleźć. Nie jestem zadowolony ze swojego wyglądu, wręcz nienawidzę go, choć inni nie uważają go za zły, bo wielokrotnie słyszałem komplementy na swój temat. (180cm wzrostu, 70kg wagi). Jestem dobrze wykształcony, studia ukończyłem z wyróżnieniem na prestiżowych uczelniach, jednak to za mało żeby dobrze zarabiać po takich kierunkach.
Wyglądam na młodszego, mam żeńskie, delikatne rysy twarzy - może tu jest przyczyna, że przez mój wygląd nikt nie traktował mnie poważnie. Wielokrotnie próbowałem wyjść do ludzi - nawet w pracy - obsługiwałem klientów, jednak nikt nigdy nie wyciągnął do mnie ręki, a kiedy ja zebrałem się na odwagę, żeby to zrobić - zagadać - spotkałem się zazwyczaj z odrzuceniem. Zauważyłem jedną rzecz - ludzie zawsze próbowali ze mną konkurować, pokazywać przy mnie, że są lepsi, ładniejsi, co to nie oni, ja nienawidzę tych gierek, przez to czuje się o wiele gorszy.
Mam ponad 25 lat, a doświadczenia 16 latka, nie wiem co robić, jak pokonać swoje słabości, jak się dowartościować, bo choć próbuję zobaczyć te plusy, to się nie da. Osiągnąłem to, co nieistotne, to co nie ma znaczenia - praktyka to pokazała, a nie teoria. Bardzo dobre wykształcenie - niestety, pracodawca powiedział, że prawo jazdy ma dla niego większe znaczenie, niż mój dyplom i matura - a marzyłem o tej pracy. Pracuję tam, gdzie przyjęto mnie nawet bez rozmowy kwalifikacyjnej, a pracuję zdalnie w domu, nigdzie nie wychodzę, od rana do wieczora w 4 ścianach, musiałem założyć własną firmę i być podwykonawcą, to moja jedyna możliwość.
Totalnie nie wiem, co mam ze sobą robić, jakie radykalne kroki podjąć, choć jestem zdesperowany - mam swój honor i zasady. Próbowałem wszystkiego rozsądnego (wyjście do ludzi, uczestnictwo w stażach i praktykach, pozytywne nastawienie, metody radzenia sobie ze stresem, wizyty u psychiatry i psychologa itp.). Kompletnie nic nie pomogło, czuję się coraz gorzej, a czas nie działa widocznie na moją korzyść.
Nie wiem gdzie są ci ludzie, z którymi mógłbym nawiązać jakąś relację, nie mówię o związkach czy przyjaźniach, lecz nawet zwykłe koleżeństwo - piwo czy kawa raz w tygodniu na jedną godzinę. Póki co, moje starania o tak podstawowe rzeczy - są od ponad 10 lat ignorowane. Dla nikogo nie wydałem się zbyt atrakcyjny fizycznie ani psychicznie, żeby na poważnie się mną interesować. Wszystko mnie ominęło, czuję się totalnie bezpłciowo.
Jak myślicie, co robię źle, bo szukam od kilku lat odpowiedzi i dalej nie umiem sobie z tym poradzić. Mam wyjechać za granicę, ale po co mi były te studia, kursy itp.? Czuję, że zmarnowałem czas, nie mając nic - w sferze prywatnej i zawodowej. Przepraszam za tak długi wpis, dziękuję Ci, że dotrwałeś do końca.

Odnośnik do komentarza
Gość przyjaciel11

Wybacz Tacie dzięki Tobie może stać się lepszym człowiekiem i obojgu wam zejdzie ta rana z serduszka spróbuj dać mu chociaż szansę na zmianę i poprawę i naprawienie by te zło nie szło dalej by twój tata miał szansę stania się dobrym człowiekiem ludzie potrafią się bardzo zmienić a jak mu nie wybaczysz to ten żal i ból będzie obu strony ma prawo zmienić się w coś dobrego i wartościowego .

Odnośnik do komentarza

Bez wątpienia jesteś w trudnej sytuacji, ale wszystko co nas nie zabije to tylko może wzmocnić. Być może dowiedziałeś (książka albo film ) o zgubnym wpływie przeszłości, to jak żyli Twoi rodzice i jak byłeś traktowany. Lecz powinieneś to odrzucić.
Przykładem jestem ja sam.
Mój świętej pamięci Ojciec traktował swoją żonę podobnie jak to opisałeś, co skutkowało też rozwodem.
Ale dzięki zmianom jakie dokonały się w moim wnętrzu, to wszystko miało i ma tylko pozytywny skutek. Bo postanowiłem w sercu że nie będę taki. I dzięki zmianom w moim wnętrzu, dzięki nadprzyrodzonej pomocy, zrealizowałem te postanowienia.
Mamy w sobie wielki potencjał, wolną wolę i sumienie. Tę swoją wolną wolę poddałem pod wolę Bożą. Wówczas nastąpiły te wszystkie pozytywne zmiany w moim wnętrzu...

Ty też możesz Sobie Sam wyznaczyć ten nowy kierunek, i znaleźć Przyjaciela w Osobie Jezusa Chrystusa, który zrozumie każdą sprawę i nigdy nie zlekceważy. Gdy zrobisz ten krok, gdy podejmiesz decyzję aby On stał się Panem codziennego życia. To pozyskasz też ludzkich przyjaciół, poprzez relacje z ludźmi podobnie myślącymi. W tym miejscu nie namawiam Cię do jakiejkolwiek religii, lecz do nawiązania relacji z Bogiem poprzez czytanie Biblii i modlitwę, oraz do kontaktu z człowiekiem który też to uczynił.
Zapewniam że jest to realna rzecz, a nie jak niektórzy nazywają, ucieczka, że Bóg jest dla słabeuszy. Przeciwnie, jest On dla odważnych i zdeterminowanych. A chyba w Tobie jest wola zmiany ?
Bo trzeba z wielu rzeczy zrezygnować...Pierwszą istotną sprawą będzie zaakceptowanie Siebie Samego.

Jeśli jesteś zainteresowany jakimiś szczegółami, to śmiało pisz na PW.

Odnośnik do komentarza

Masz delikatną, kobiecą jak określasz urodę a jakie miałeś lub masz zainteresowania sportowe? Uprawianie sportu każdemu chłopakowi niesie samozadowolenie, rozładowanie buzujących w nim hormonów, zwykłe zmęczenie i spokojny sen , znajomości , a z czasem przyjażnie męskie.

Zobacz co piszą w pierwszym punkcie o karate
https://pl-pl.facebook.com/permalink.php?story_fbid=366982146755027&id=264390460347530

Jako mama faceta, wychowująca go przy częstej nieobecności jego ojca w domu, potwierdzam to, co tam piszą w całej rozciągłości. A jest to sport, ktory ludzie w każdym wieku podobno próbują trenować i niesie im to zadowolenie. I jest to sport, który niby uczy walki, ale uczy takiego opanowania i brania odpowiedzialności za rozwój sytuacji, że gdy kiedyś "przypadkowo" weszłam na jakies gg syna (wtedy 18 letniego) i dowiedziałam się, że w jakimś prawie starciu ,z nieznanymi osobnikami zapanował nad rozwojem sytuacji i osoby będące z nim w grupie ( w tym dziewczyny) wyszły z opresji cało. Bylam dumna, że ten sport ,o którym zawsze mawiałam, że placę za naukę "naparzania się" pozwolił mu tak dobrze się zachować.

A co z tym prawo jazdy- czemu po "odpoczynku" nie podejmiesz dalszych prób? Taki dokument i w Polsce i w świecie nie zawadzi mieć.

Dzisiaj ludzie się ciągle dokształcają lub wręcz przekwalifikowywują i jeśli po Twoich humanistycznych studiach nic nie umiesz znależć, to czy nie powinieneś postawić na coś innego? Zycie długie przed Tobą i zarabiać na siebie ,a może w przyszłości na rodzinę, zawsze będziesz musiał. A co za satysfakcja mieć pracę z której Ty sam jak piszesz byś się nie utrzymal.,

Wyjazd za granicę - wszystko zawsze można. Jak jesteś mało kontaktowy i nie zjednujący sobie otoczenia, bez prawka, po humanistycznych studiach, to pewnie czeka Cię tam fizyczna praca- jesteś na nią gotowy? Część młodych ludzi wyjeżdzających "za pracą" wyjeżdza z Polski do określonej i zaakceptowanej pracy, za pomocą aplikacji internetowych- nie jadą w ciemno. W ciemno, to można się wykosztować i wrócić po czasie z niczym- masz jakieś próby rozpracowania ewentualnego wyjazdu za granicę?

Odnośnik do komentarza
Gość Filip 25 lat

Ja doskonale rozumiem co masz na myśli, cały czas uprawiam sport, gram w tenisa ziemnego, jednak znajomi nie zawsze mają na mnie czas, bo to mają innych znajomych, dziewczynę i lepsze zajęcia niż granie ze mną. Często wybieram zatem grę ze ścianą i ze starszymi ok. 60 letnimi przeciwnikami z klubu sportowego. Chyba rozumiesz, że najchętniej chciałbym mieć za znajomych swoich rówieśników, czuję presję czasu, bo czuje, że coś ucieka mi przez palce. Czuję się jak ostatni nieudacznik.

Jeśli chodzi o wiarę w Boga, dziękuję za radę, ale szukam raczej pocieszenia i rozwiązania swoich problemów wśród ludzi. Czy powinienem zacząć żyć tak jak inni - upijając się, doprowadzając do spontanicznego seksu - jak najczęściej,korzystając z każdej okazji, wyzbyć się wrażliwości i patrzeć tylko na swój czubek nosa, nie zważywszy na innych, nawet wtedy kiedy sprawiam komuś ból -wyzbyć się poczucia winy i wyrzutów sumienia? Czy wtedy poczuje się lepiej?

Odnośnik do komentarza

Widzę że ktoś tez dostrzega absurdy tego świata.powinienes udać się do psychiatry i psychoterapeuty.z ludźmi którzy niczego nie przeżyli,ciężko jest gadać o takich zwykłych rzecczach,bo ich interesują tylko rozmowy o kasie,melanzach itp. Każde dziecko w jakiś sposób przeżywa rozwód rodziców. Jedni bardziej,drudzy mniej. Poza tym to,że ty wiesz o życiu twojej matki,to też pewnego rodzaju brzemię.smierc dziadka była niewątpliwie traumatycznym przeżyciem. Może ludzie widzą że na siłę próbujesz się z nimi dogadać,widzą twoja niepewność,niska samoocenę,smutek,może dlatego nie wiedzą jak się zachować. nie że wszystkimi mamy wspólne tematy do rozmowy.q czy rodzice wiedzą o twoich problemach.naprawde radzę Ci udać się do specjalisty,te objawy somatyczne,odrealnienie,lęki,problemy ze snem,przygnębienie,zły nastrój pesymizm i smutek trzeba leczyć.jesli chciałbyś porozmawiać z ludźmi o podobnych problemach,to może zapisz się na psychoterapię grupowa, tam może znajdziesz bratnie dusze. A jeśli chodzi o dziewczynę czy prawdziwych przyjaciół, to będą z tobą nie patrząc na rysy twarzy,prace itp.

Odnośnik do komentarza

Mega długi wpis. Jeśli Twoi rodzice rozwodzili się, gdy miałeś 19 lat, to już byłeś dorosły. Ja w tym wieku już nie mieszkałam z mamą. Tata zginął w wypadku gdy miałam 16 lat. Nikt mnie nie wspierał, nigdy nie miałam znajomych, nie wiem co znaczy słowo przyjaźń. Nie czuje się ładna, ale za to czuje się dobrą i wartościową osobą. Pomagaj ludziom, ale tylko tym, którzy na to zasługują. Nie wiem po co Ci te studia. Ja bez matury zarabiam więcej niż Ty. Wyjedź za granice, podejrzewam, że język znasz. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

~Filip 25 lat
Ja doskonale rozumiem co masz na myśli, cały czas uprawiam sport, gram w tenisa ziemnego, jednak znajomi nie zawsze mają na mnie czas, bo to mają innych znajomych, dziewczynę i lepsze zajęcia niż granie ze mną. Często wybieram zatem grę ze ścianą i ze starszymi ok. 60 letnimi przeciwnikami z klubu sportowego. Chyba rozumiesz, że najchętniej chciałbym mieć za znajomych swoich rówieśników, czuję presję czasu, bo czuje, że coś ucieka mi przez palce. Czuję się jak ostatni nieudacznik.

Jeśli chodzi o wiarę w Boga, dziękuję za radę, ale szukam raczej pocieszenia i rozwiązania swoich problemów wśród ludzi. Czy powinienem zacząć żyć tak jak inni - upijając się, doprowadzając do spontanicznego seksu - jak najczęściej,korzystając z każdej okazji, wyzbyć się wrażliwości i patrzeć tylko na swój czubek nosa, nie zważywszy na innych, nawet wtedy kiedy sprawiam komuś ból -wyzbyć się poczucia winy i wyrzutów sumienia? Czy wtedy poczuje się lepiej?

Odnośnik do komentarza

Coś się kaszani, nie pierwszy już raz...
Chciałem odnieść się tylko do tego zdania „ Jeśli chodzi o wiarę w Boga, dziękuję za radę, ale szukam raczej pocieszenia i rozwiązania swoich problemów wśród ludzi. „

Ludzie bywają zawodni, a Bóg nigdy nie zawodzi. Tylko On potrafi najlepiej zrozumieć serce człowieka, jego myśli i zamiary, ponieważ jest Konstruktorem naszej psychiki.

Odnośnik do komentarza

Masz zaniżoną samoocenę, a mową ciała przekazujesz to otoczeniu. Jeśli uwierzysz w siebie, w swoją wartość, w to, że uda ci się w życiu zdobyć przyjaciół, pracę, dziewczynę, to twoja mowa ciała się zmieni. Ludzie zobaczą cię jako zwycięzcę, a nie jako przegranego.
Mowa ciała to wszystko to, co widzą inni patrząc na ciebie. Wydaje mi się też, że nasze myśli też są odbierane - czuje się niepewność danej osoby, brak zdecydowania.
Wszystko zależy od ciebie. Jeśli zaczniesz pracować nad poprawą samooceny, to wszystko się zmieni w twoim życiu. Masz być z czego dumny, sporo osiągnąłeś w życiu i na tym skupiaj myśli. Największym błędem jest skupianie się na tym, czego się nie ma i że się nie może.
---
Moja znajoma trzykrotnie oblała prawo jazdy. Bałą się jeździć i skupiała myśli, na porażce na egzaminach. Wydawało się, że jest totalnym antytalentem.
Poradziłam jej, by wyobrażała sobie, że pewnie jeździ i łatwo zdaje egzamin. /do tego pożyczyłam jej książki, jak podbudować wiarę w osiągnięcie sukcesu/
Posłuchała rad, popracowała nad swoją psychiką i udało jej się !
Od wielu lat jeździ pewnie, bez żadnego wypadku, jest dobrym kierowcą.
Psychika, nasze nastawienie i myśli, odgrywają ogromną rolę, a nie doceniamy ich roli.

Odnośnik do komentarza

Przestańcie z tym Bogiem. unna przestań z tymi Twoimi znajomymi, którzy coś tam niby zrobili... To już jest naprawdę żałosne.

Skupianie się na porażce i niepewność siebie to jedno, ale to zazwyczaj nie wynika z niczego. Osoba mająca umiejętności społeczne nie ma po co odpalać lęku, a osoba niepotrafiąca się zachować odpala lęk, sytuacja jest wtedy stresująca. To normalna sprawa, dlatego dobrą radą w tym przypadku jest terapia, myślę że grupowa powinna pomóc na ten aspekt.

Odnośnik do komentarza

Przecież słowa, które próbują nakierować, na szukanie pewności siebie poprzez sport kontaktowy, poprzez wizualizację zwycięstwa , a może prośbe o łaski boskie to też rodzaj terapii- czemu js_11 tak się irytujesz? Przecież ludzie na forum podpowiadają jak sami się wzmacniają, jaki rodzaj myslenie niesie im spokój i pewność, że dobrze robią. Żaden terapeuta czy w grupie, czy indywidualnie nic za Ciebie nie zrobi- on pomaga Ci szukać wewnętrznej siły w Tobie. Dlatego, że terapeuta ma dyplom a członek forum próbuje znaleść "domorsle sposoby" to jego rady są bezużyteczne? Jeśli ktoś pisze na forum to może dostać 10 pomysłow, ktore mogą mu się wydac bezużyteczne a 11-ty np. Twoj będzie strzalem w dziesiątkę i autor pójdzie za Twoją radą, ale to jemu musi się te 10 nie spodobać a nie Tobie, jak sądzę.

Odnośnik do komentarza

Pisałem tylko do unny i kogoś kto pisał o Bogu.

unna
Wszystko zależy od ciebie. Jeśli zaczniesz pracować nad poprawą samooceny, to wszystko się zmieni w twoim życiu.

Przecież to nieprawda. Samoocenę kształtuje wartość. Sama zmiana samooceny to tylko zbicie termometru żeby nie mieć temperatury... Poza tym to jest nietrwałe, człowiek sam siebie oszukuje.

Trzeba myśleć racjonalnie, a unna proponuje coś odwrotnego.

Odnośnik do komentarza
Gość zielonygrzyb

Filip 25 lat

Kolego, jak mieszkasz gdzieś w okolicach Gdańska lub Bydgoszczy to zawsze możemy umówić się na kawę czy coś. Bo tak się składa,że jestem mniej więcej w Twoim wieku (22 lata), a problemy mam identyczne (brak znajomych na studiach). P.S Jestem dziewczyną jak coś :P

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...