Skocz do zawartości
Forum

Bóg, Nauka i "Ból Istnienia"


Gość datoya

Rekomendowane odpowiedzi

Dobrze, js_11, że się odezwałeś:)
Martwiłam się, bo zazwyczaj odpisujesz dość szybko, więc nie wiedziałam, czy coś się nie stało.

No przecież lepiej gdybym umarł. Ja tylko nie mogłem przestać pić, bo nie mam już innego wyboru w takiej sytuacji. Żałuję tylko, że się urodziłem i przeklinam ten świat, bo żyję za karę i czekam tak naprawdę na śmierć i wyzwolenie od problemu z seksualnością i tylko żałuję, że gdyby nie ta sprawa, to pewnie zaszedłbym daleko.

Mam swoje zdanie o uwolnionym rynku, płacy, pracy i sytuacji w PL. Nie szufladkuję, raczej Ty to robisz.

Nie robię. Wolny rynek stwarza problemy, a socjalizm je mnoży.

Ale przyznam, że kiedy Ciebie tu nie było, to chyba po raz pierwszy w ogóle weszłam na Twój profil i wcześniejsze wypowiedzi, no i dało mi to do myślenia.
Pamiętam jak moim marzeniem był niebyt.Tak było.
Przestraszyłam się, że mogłeś coś sobie zrobić, kiedy przeczytałam niektóre Twoje stwierdzenia o życiu.

No i co złego by się stało gdybym coś sobie zrobił? Przynajmniej bym teraz nie był skazany na chwilę obecną, w której i tak myślę o marnej przyszłości, bo przecież teraźniejszość szybko zleci.

Teraz mam to szczęście że raczej doceniam to co mam. Bo rozumiem, że nic nie jest ani dane na zawsze, ani oczywiste.

I całe szczęście, bo gdybym wierzył w karmę i to, że taka sytuacja byłaby mi równią pochyłą daną raz na zawsze, to bym zwariował.

Mnie denerwowało, że tak niewiele wiesz o rzeczywistości a tak z góry traktujesz innych.

Na jakiej podstawie oceniasz ile wiem o rzeczywistości, skoro z dyskusji wynika, że więcej niż Ty? ;) Nie traktuję nikogo z góry, tylko z boku.

Jakiś czas temu pojąłem, że nie mam szans na spełnianie marzeń, więc muszę pozbyć się swojej perspektywy i wypracować obiektywną i przez to patrzę krytycznie też na siebie, ale nie po to żeby patrzeć krytycznie, tylko inteligencja mówi więcej niż potrafi zdziałać świadomość połączona z niszczącymi emocjami. Jednocześnie bez tych emocji nadal nie ma po co żyć, więc to pułapka, która skończy się kiedy umrę.

Ale zrozumiałam, że to jest być może po prostu obrona.
Nie przekonam Cię raczej i już mi na tym chyba nie zależy.

Obronę to stosują inni kiedy stykają się z moją prawdą.

Kiedyś Dark napisał tu coś takiego - że nie dość ze życie daje tobie w kość to ja ci jeszcze dopiekam w internetach, żebym spakowała siebie i unnę, rozważyła wszystkie za i przeciw i poleciała już nie pamiętam - w podroż w jedną stronę czy coś takiego, (pomijając ze nie jestem unna, to śmiesznie to napisał, jak to on xD, najlepsze to rozważenie wszystkich za i przeciw, dał wybór jednak :))

Takie żarty, ja wbrew pozorom jestem twardy i niewiele mnie już rusza.

Nie chciałam dopiekać, chociaż myślę że trochę zmieniłeś się na korzyść, bo gdybyś postrzegał ludzi i świat bardziej sprawiedliwe i realnie, to może byłoby Ci ogólnie lżej i lepiej,gdyż wg mnie wiele Twoich poglądów jednak obraża życiową prawdę.

Chyba żartujesz. To ludzie obrażają prawdę, więc to obnażam i krytykuję, mimo że to wbrew temu co bym wolał, ale to co bym wolał nie przystaje do świata.

Ale fajny z Ciebie chłopak.
Sam widzisz że kobiety się tu przejmują:)
A mój syn też jest bardzo nerwowy czasem.I też ma pod górę.

Chyba i tak nie zaufałbym kobiecie. Nie wiem czy się przejmują czy tylko tak mówią.

Bardzo Ci dziękuję, że odpisywałeś i przykro mi ze masz teraz taką sytuację.
Może się odmieni?...czego życzę.

Przecież wiesz, że nie, więc po co tak piszesz?

Odnośnik do komentarza

No cóż, jesteś człowiekiem małej wiary.
A to dziwne, biorąc pod uwagę że uznajesz np efekt placebo, czyli siłę wiary de facto.
A Ty jesteś tak pewien ze Ci i się nie odmieni
i tak się tego trzymasz jakby cuda się nie zdarzały.
Uparcie negujesz możliwość jakiejkolwiek zmiany Twojej sytuacji - więc jak ona ma nadejść, skoro sam mentalnie zamykasz przed nią wszystkie drzwi na dziesięć psychicznych rygli.
A przecież to byłoby wyzwolenie.
Możliwość zakochanie się i pożądania nie takiej pochmurnej dziewczyny. Twój mózg na to nie pozwala, ale może to się zmieni, jeśli uwierzysz ze może się zmienić?
I wtedy spotkasz po prostu taką dziewczynę:)

i nie zgadzam się ze z dyskusji wynika ze to Ty masz zawsze racje- bo tak nie jest;)

Odnośnik do komentarza

Przeceniasz efektywność placebo, żeby pasowało Ci do utrzymania starego światopoglądu.

Mam inne przekonanie na temat światopoglądu - on służy do opisu realnych sytuacji, ale większość mentalnych struktur, którymi się posługujemy, to tylko sposób miary, jak linijka. Ty próbujesz myśleć o sposobie miary w sensie absolutnym, czyli odnosisz swoje myśli do szerszych przekonań (aksjomatów), które uważasz za niepodważalne i myśli dopasowują się wokół tych aksjomatów, przez co nie mogę Cię przekonać nawet pisząc na swoim przykładzie o czymś co przeczy Twojemu zdaniu. I tak wolę umrzeć niż cały się zmieniać, bo to byłby jednak przymus i robienie na siłę tego czego nie chcę, a ja nie potrzebuję żyć, tylko po to żyję żeby móc robić co chcę, a skoro nie mogę to lepiej gdybym nie żył. Jeśli ktoś woli żebym żył to woli ingerować w moją wolę i zmuszać mnie do czegoś co jemu samemu wydaje się wartościowe. Wiąże się to z narzucaniem komuś swojego światopoglądu, który dla mnie gdybym miał taki przyjąć, to byłoby jeszcze większe piekło niż mam teraz - właśnie przed tym się broni moja podświadomość i nie ma szans tego rozbroić. Pewnie dlatego to fachowcy twierdzą, że takich rzeczy nie da się zmienić, bo mają w tym doświadczenie i znają mechanizmy, które to uniemożliwiają.

Datoja, Ty robisz coś co jest bardzo niesmaczną manipulacją i robisz to nieświadomie, dlatego tego nie zmienisz, bo do świadomości tego nie dopuszczasz. To jest coś takiego, że niektórzy ludzie (Ty tak masz) mają tak rozbudowany światopogląd, że modele, którymi się posługują mają za zadanie wyjaśnić wszystko co się dzieje. Ja to rozkminiam, a Ty to "wiesz" i masz dopasowane wszystko do wszystkiego w ten sposób, że odwołujesz się do wyimaginowanych aksjomatów, które wstawiasz w miejsce tego czego nie wiadomo na 100% i właśnie dlatego, że Twój rozmówca czegoś nie wie, myślisz, że masz rację bo "wiesz". Kiedy napotykasz na sytuację, która nie pasuje do Twoich przekonań, to próbujesz dopasować cudza sytuację do własnych przekonań, zamiast spróbować pomajstrować przy przekonaniach tak żeby pasowały do tej sytuacji. To jest mechanizm wiary - zniekształcenie rzeczywistości. I odwołujesz się do tego czego nie można udowodnić, czego nie wiadomo w 100%, np do teoretycznej możliwości zmiany, teoretycznej wolnej woli, teoretycznego boga. Teoria przysłoniła Ci praktykę.

i tak się tego trzymasz jakby cuda się nie zdarzały.
Uparcie negujesz możliwość jakiejkolwiek zmiany Twojej sytuacji - więc jak ona ma nadejść, skoro sam mentalnie zamykasz przed nią wszystkie drzwi na dziesięć psychicznych rygli.
A przecież to byłoby wyzwolenie.

Wyzwoleniem byłaby tylko śmierć, bo ta sytuacja jest nie do zmiany, na co wskazują fakty. Nie będę się już więcej katował złudną nadzieją, bo to powoduje największe problemy z depresją i wtedy tym bardziej nie można nic zmienić.

Wyzwoleniem byłaby możliwość realizowania własnych pragnień, a gdybym to świadomie zmienił, to byłoby to równoważne z pogodzeniem się ze świadomością- bo ten cel wymyślony świadomie nie byłby już moim celem, który warto realizować żeby osiągać spełnienie.

Możliwość zakochanie się i pożądania nie takiej pochmurnej dziewczyny. Twój mózg na to nie pozwala, ale może to się zmieni, jeśli uwierzysz ze może się zmienić?
I wtedy spotkasz po prostu taką dziewczynę:)

Pochmurnej? :P
To nie mózg nie pozwala, tylko nie umie sprawić żeby szczupłe dziewczyny mogły mi się podobać. Szczególnie, że kiedyś się w takich zakochiwałem, ale wtedy to sprawiało ból, bo seksualnie nie miałem na nie ochoty, a na puszyste miałem, więc jedynym wyjściem stało się zakochanie w takiej dziewczynie, ale wtedy jest strach o zdrowie, świadomość złego postępowania, odpowiedzialność moralna za to żeby jej pomóc, co kłóci się z pragnieniem, świadomość, że ta dziewczyna jest mniej godna zaufania, mniej mądra, nieświadoma. Trzeba więc tłumić te uczucia, ale one i tak wychodzą, a tłumienie uniemożliwia korzystanie z życia. Co niby można zrobić w takiej sytuacji, gdzie ten bóg i możliwość zmiany? Sama myśl, że muszę zrezygnować z kobiet, które mi się podobają jest okropna i powoduje, że świat i życie nie dość, że jest przymusem, to mnie nie dotyczy. Gdyby nie było takich kobiet, to byłbym po prostu aseksualny i nie rozumiałbym o co chodzi w seksie.

i nie zgadzam się ze z dyskusji wynika ze to Ty masz zawsze racje- bo tak nie jest;)

Może nie zawsze, ale przeważnie ;) Na pewno mam rację co do bozi.

Odnośnik do komentarza

Czyli mam liczyć, że upodobania same się zmienią na zasadzie ślepego trafu? Jeszcze chwila i nie będzie po co, bo będę już miał przed sobą za mało życia i nie będzie się opłacało szukać miłości. Nie wierzę żeby coś działo się samo, szczególnie kiedy automatycznie podniecają mnie dziewczyny z nadwagą i też nic nie mogę z tym zrobić. Jeśli pozbędę się tych upodobań, to nie będzie żadnych, bo w szczupłym ciele nie ma nic co mogłoby mi się spodobać, ewentualnie poza samymi piersiami :(

Odnośnik do komentarza

Wg mnie Na pewno nie masz racji co do przyczyn niesprawiedliwości na świecie, relacji pracodawca - pracownik, roli zaradności oraz powodów istnienia i sposobów traktowania "nierobów". To w moim odczuciu i wg mojej wiedzy jest u Ciebie utopia wynikająca nie ze złego serca ale być może z braku kontaktu z rzeczywistością, przede wszystkim z realiami polskiego "rynku pracy" i w przypadku braku argumentu powód przykładowego uciekania się do sytuacji zachodniej, w której patologia ma inny wymiar, przyczynę i skutek.
I sam tu w sumie często manipulujesz moim zdaniem.

Dlatego tak z tym staram się walczyć, bo chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy ilu ludzi w ten sposób, poprzez swoją ignorancję w temacie, bardzo poważnie obrażasz i powtórnie wiktymizujesz.
Utopijne ale i niebezpieczne Poglądy w tej dziedzinie bliskie Korwina mają posłuch i akceptację głównie w środowisku studenckim- zastanawiałeś się dlaczego?
Myślę ze jednak nie dla studenckiego intelektu, tylko nieznajomości realiów życia.
Ten system szukania miejsca dla "bezużytecznych" "słabych" i "niezaradnych " łącznie z gettami dla nich nie przypomina Ci czasem poglądów niskiego bruneta z czarnym wąsikiem w I połowie XX w?

Odnośnik do komentarza

Tak masz racje - ja dopasowuje myśli do aksjomatów. To prawda, ale tez nie tak do końca jakby się zdawało.
Mogę równie dobrze powiedzieć ze Ty z kolei zaniżasz efektywność placebo, bo jest naprawdę wysoka, ale nie pasuje to do Twojego światopoglądu. .

Po prostu mam przekonanie ze jest jakieś wyższe dobro którego okruchy są w nas. Nie widzę nas tylko w wymiarze biologicznym.Za bardzo jest to dla mnie skomplikowane chociażby jako forma życia żeby mogłoby to być tylko to.
Są na ten inny wymiar nawet pewne naukowe przesłanki, jak właśnie chociażby ta świadomość istniejąca nawet bez rejestrowalnych fal mózgowych,
ale oczywiście można uznać ze niewystarczające.
Jeżeli ma się tak trudna do zaakceptowania sytuacje życiową ze istnienie "dobrego Boga'" jest obrazą dla poczucia sprawiedliwości, to się go neguje.
Z tym że po prostu uważam ze rożnie to może być, nie tak jak przedstawiają np religie
a uznanie wymiaru duchowego i jego rozwój nawet bez wiązania tego bezpośrednio z Bogiem w sensie stereotypowego pojęcia, może pomóc, tak myślę.

Odnośnik do komentarza

Js_11
Może gdybyś np. nie skupiał się tak mocno wyłącznie na sobie, komuś pomagał, w coś dobrego się zaangażował - otrzymałbyś taki dar, że mógłbyś być spełniony także na osobistym polu.
Ale żeby tak postępować szczerze i ze zrozumieniem, to trzeba by chyba mieć inne podejście do sprawiedliwości i więcej zrozumienia a mniej pogardy dla słabych i niepotrzebnych, szczególnie w naszej polskiej rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza

Może gdybyś np. nie skupiał się tak mocno wyłącznie na sobie, komuś pomagał, w coś dobrego się zaangażował - otrzymałbyś taki dar, że mógłbyś być spełniony także na osobistym polu.

Ale tak się nie da (i nie byłbym spełniony). Skoro moje jedyne marzenie nie może się spełnić, to wszystko się z tym kojarzy, nawet przyciśnięcie przycisku w windzie, albo wsiadanie do tramwaju. Wszystko to jest elementem znienawidzonego świata, który mnie zniewala, a wystarczyłoby tylko żebym urodził się z normalnymi upodobaniami, albo żeby wszystko wokół nie było tak szkodliwe i żeby nie było sprzeczności między czerpaniem przyjemności i wyborem prawdziwego dobra. Gdyby to był projekt, to byłby strasznie skopany. Sam chętnie bym coś robił żeby pomagać innym i się spełniać, ale nie da rady, bo albo czuję potworną pustkę, która uniemożliwia wszystko, albo wszystkie uczucia mijają i wtedy nic nie zrobię. Żeby pomagać innym trzeba mieć chociażby stabilne, normalne życie, bez aż takich problemów jak mój. Pomijając choroby ciała, to takie cierpienie psychiczne jest najgorszym co można sobie wyobrazić (tzn normalna osoba nawet nie potrafi, sam dawniej nie spodziewałem się, że może istnieć aż takie cierpienie psychiczne). To tak jakbym umierał, ale był świadomy, że umarłem. Tak jakby umierała "dusza" kiedy chcę się pozbyć złych upodobań, albo wmówić sobie, że podobają mi się szczupłe dziewczyny. Wtedy czuję, że umieram fizycznie, serce bije tak, że aż zaczyna boleć, kręci się w głowie i muszę sobie powiedzieć, że jednak akceptuję te uczucia, ale wiem, że oszukuję siebie, bo to nie jest prawdziwa akceptacja, tylko stłumienie tej myśli żeby to oddalić - wtedy znikają uczucia i nie ma tego cierpienia, ale nie ma po co żyć, nic nie da się zaplanować, jest takie czekanie na koniec. Patrzę na siebie z boku i wiem jak bardzo szkodliwe są te upodobania, jak bardzo sytuacja jest beznadziejna i wiem, że już nic się z tym nie zrobi. Być może w końcu zwalczę złe upodobania, ale kiedy tak się chwilowo dzieje, to boję się, że już nigdy nie będzie fajnie, tylko do końca będę żył bez uczuć i emocji. Pewnie dlatego terapeuci mówili o pogodzeniu się z tym, bo stwierdzili, że odroczę cierpienie o te kilka lat kiedy dziewczynie pojawią się choroby przez wagę i złe odżywianie, a ja będę miał wyrzuty sumienia, że to moja wina. Tak czy siak nie ma dobrego rozwiązania, jest tylko bezsilność i bycie więźniem tego świata i samego faktu, że żyję.

Ale żeby tak postępować szczerze i ze zrozumieniem, to trzeba by chyba mieć inne podejście do sprawiedliwości i więcej zrozumienia a mniej pogardy dla słabych i niepotrzebnych, szczególnie w naszej polskiej rzeczywistości.

To nie pogarda - słabe osoby najbardziej cierpią z tego powodu, że takie są. Pogardą jest kazać im żyć i wykorzystywać ich jako tanią siłę roboczą, pogardą jest to, że ci ludzie mają tak niski intelekt, bo tak edukuje państwo i chore społeczeństwo.

Tak masz racje - ja dopasowuje myśli do aksjomatów. To prawda, ale tez nie tak do końca jakby się zdawało.

Ale to jest bardzo złe. W ten sposób przede wszystkim odbierasz sobie kreatywność i trzeźwe spojrzenie.

Mogę równie dobrze powiedzieć ze Ty z kolei zaniżasz efektywność placebo, bo jest naprawdę wysoka, ale nie pasuje to do Twojego światopoglądu. .

Ale tak nie jest, właśnie jest bardzo niska, choć uwzględnialna w badaniach. Samo placebo niewiele zdziała, raczej nastawienie jest potrzebne do zmiany, ale nie da się go wykorzystać do zabicia swoich uczuć i upodobań i wymyślenia sobie nowych.

Po prostu mam przekonanie ze jest jakieś wyższe dobro którego okruchy są w nas.

A jak dobro to i zło - rozszczepienie.

Nie widzę nas tylko w wymiarze biologicznym.Za bardzo jest to dla mnie skomplikowane chociażby jako forma życia żeby mogłoby to być tylko to.

A jakie są inne wymiary niż biologiczny? Właśnie wszystko wskazuje na to, że właśnie tylko ten biologiczny wymiar istnieje, a z niego wynika świadomość.

Są na ten inny wymiar nawet pewne naukowe przesłanki, jak właśnie chociażby ta świadomość istniejąca nawet bez rejestrowalnych fal mózgowych,

Nie ma, a ta świadomość to pewnie pomyłka, na pewno nie jest to żadna przesłanka do sensownych wniosków.

Jeżeli ma się tak trudna do zaakceptowania sytuacje życiową ze istnienie "dobrego Boga'" jest obrazą dla poczucia sprawiedliwości, to się go neguje.

Negowałem to jeszcze kiedy czułem się wyjątkowy i mający farta (rodzice mnie tak wychowali, dopóki nie poszedłem do szkoły i nie zaczął się za ostry rygor, to moja rodzina była ponadprzeciętna pod względem miłości, relacji itd). Po prostu nie pasowało mi to, że inni cierpią, albo wtedy po prostu, że za dużo jest debili i na pewno nie stworzyłby ich Bóg. Nie oceniałby skoro dał ludziom różne warunki, które decydują o tym jacy jesteśmy, przede wszystkim nie ukrywałby się i nie kazałby w siebie wierzyć na słowo.

Z tym że po prostu uważam ze rożnie to może być, nie tak jak przedstawiają np religie
a uznanie wymiaru duchowego i jego rozwój nawet bez wiązania tego bezpośrednio z Bogiem w sensie stereotypowego pojęcia, może pomóc, tak myślę.

Pomóc w czym? Uwięziłoby mnie to i mój problem we wieczności, a tak to mam nadzieję, że to się skończy kiedy umrę. Musiałbym coś zrobić, zmienić, ale wyczerpałem już możliwości.

Wg mnie Na pewno nie masz racji co do przyczyn niesprawiedliwości na świecie, relacji pracodawca - pracownik, roli zaradności oraz powodów istnienia i sposobów traktowania "nierobów". To w moim odczuciu i wg mojej wiedzy jest u Ciebie utopia wynikająca nie ze złego serca ale być może z braku kontaktu z rzeczywistością, przede wszystkim z realiami polskiego "rynku pracy" i w przypadku braku argumentu powód przykładowego uciekania się do sytuacji zachodniej, w której patologia ma inny wymiar, przyczynę i skutek.
I sam tu w sumie często manipulujesz moim zdaniem.

Manipulujesz, więc wydaje Ci się, że to ja manipuluję ;) Patologia na zachodzie ma przyczynę - za duży socjal, za dużo planowanej gospodarki, a za mało odpowiedzialności w rękach ludzi. Odpowiedzialność nie istnieje w sensie boskim, bo byłaby nielogiczna, ale w sensie ludzkim to wygląda tak, że człowiek przyciśnięty do muru robi to co musi, a kiedy ma za dużo luzu to z tego korzysta i dlatego socjalizm to regres, a wolny rynek to progres, tylko że też nieprzyjemny (jak cały świat).

A u nas przyczynami jest zniszczenie wojną, latami komuny, a potem zostanie starego układu po okrągłym stole, złych rządów.

I właśnie tak myślę, że w dobrym ustroju, wśród ludzi rozwijających się moralnie, nie byłoby żadnej otyłości, ja pewnie byłbym aseksualny i nie rozumiałbym potrzeby seksu i miłości (tylko nie wiem co bym wtedy robił i chciał, ale pewnie coś by już się w takiej sytuacji znalazło).

Dlatego tak z tym staram się walczyć, bo chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy ilu ludzi w ten sposób, poprzez swoją ignorancję w temacie, bardzo poważnie obrażasz i powtórnie wiktymizujesz.

Nikogo nie obraziłem.

Utopijne ale i niebezpieczne Poglądy w tej dziedzinie bliskie Korwina mają posłuch i akceptację głównie w środowisku studenckim- zastanawiałeś się dlaczego?

Nie są niebezpieczne, a utopijne może i są, ale Korwin tylko tak gada o utopii, a w praktyce zrobiłby to co trzeba (szczególnie nie mając władzy absolutnej). Dlatego głosują na niego młodzi, bo nie oglądają telewizji, myślą bardziej samodzielnie, nie są tak podatni na manipulację i nie wychowywali się w starym systemie, są nauczeni, że państwo ich okrada i że muszą wziąć sprawy w swoje ręce.

Intelekt tez nie jest bez znaczenia, wg badań nad IQ wyborców Korwin ma najwyższe (dlatego głosuje na niego mniejszość).

Ten system szukania miejsca dla "bezużytecznych" "słabych" i "niezaradnych " łącznie z gettami dla nich nie przypomina Ci czasem poglądów niskiego bruneta z czarnym wąsikiem w I połowie XX w?

Może i trochę, bo to, że Hitler w 95% przypadków miał chore poglądy, to nie znaczy, że 5% nie mógł mieć dobrych. Tylko, że on zdaje się gardził niepełnosprawnymi i "gorszymi", a ja wręcz przeciwnie - jestem za tym żeby nie musieli cierpieć żyjąc i będąc gorszymi.

Odnośnik do komentarza

Bardzo pięknie to opisałeś, jestem pod wrażeniem :)
Czyli wszystko kręci się wkoło tego i nie możesz dosłownie nic robić, nie wchodzi w grę żadna inna aktywność.
No to jeżeli zależny od tego tak wiele, to chyba pozostaje naprawdę tylko być z taką "na granicy", bo to jeszcze nie jest dla niej chorobliwe? ja bym się chyba tak ratowała, serio.

Co do wiary i biologii człowieka - wg mnie odwrotnie, wiele aspektów wskazuje na to że nie jesteśmy tyko kupką nawozu, mamy też inny wymiar istnienia.
Dla mnie nawet każda piękna piosenka jest dowodem na to że mamy "duszę".

Obawiasz się tej karmy czymkolwiek by nie była, ale myślę ze zupełnie niepotrzebnie. Dlaczego miałoby Cię dotyczyć ciągle coś złego, myślę że to bzdura, a to gadanie o winie to straszenie i wpędzanie w zależność .
Masz dużo racji w tym co piszesz, jednak ja mam takie przekonanie graniczące z pewnością, że to życie miało być dobre. I może takie być. A od ludzi zależy więcej niż to przyznajesz.

Co do poglądów na politykę J.K.M.to jest taki dowcip.
Kiedy student przestaje glosować na Korwina? kiedy jest zmuszony wystąpić o pierwsze stypendium socjalne.
Sam poziom inteligencji danej grupy nie jest równoznaczny z jej mądrością, bo ona wiąże się również z doświadczeniem życiowym.

Odnośnik do komentarza

Co do poglądów na politykę J.K.M.to jest taki dowcip.
Kiedy student przestaje glosować na Korwina? kiedy jest zmuszony wystąpić o pierwsze stypendium socjalne.
Sam poziom inteligencji danej grupy nie jest równoznaczny z jej mądrością, bo ona wiąże się również z doświadczeniem życiowym.

Mi by nie przeszkadzało pobieranie stypendium i głosowanie na JKM, bo to niszczenie obecnego systemu i odbieranie od nich tego co mi się należy, bo więcej zabrali niż teraz niby dają. Poza tym jest argument, że ludzie z wiekiem pozbywają się swoich ideałów, marzeń i wsiąkają w szarą rzeczywistość, zachowując się tak jak ona i dlatego ideowcy wolą się sprzedać dla korzystniejszej idei dla ich dóbr doczesnych. Takie lewackie grubasy.

Masz dużo racji w tym co piszesz, jednak ja mam takie przekonanie graniczące z pewnością, że to życie miało być dobre. I może takie być. A od ludzi zależy więcej niż to przyznajesz.

Moje np nie może być, a są ludzie z gorszymi sytuacjami. A moja sytuacja raczej nie zależy od ludzi, a to co zależy, to tak naprawdę odpowiedzialność tego co ich stworzyło.

Obawiasz się tej karmy czymkolwiek by nie była, ale myślę ze zupełnie niepotrzebnie. Dlaczego miałoby Cię dotyczyć ciągle coś złego, myślę że to bzdura, a to gadanie o winie to straszenie i wpędzanie w zależność .

Potrzebnie, bo teraz jestem taki, że mogę czynić tylko zło gdybym chciał realizować pragnienia "z duszy" więc gardzę tą "duszą". Skoro teraz dotyczy mnie coś tak fatalnego, to pewnie właśnie przez to, że taki jestem, choć tego nie wybierałem.

Co do wiary i biologii człowieka - wg mnie odwrotnie, wiele aspektów wskazuje na to że nie jesteśmy tyko kupką nawozu, mamy też inny wymiar istnienia.
Dla mnie nawet każda piękna piosenka jest dowodem na to że mamy "duszę".

To wynika akurat z biologii. Kiedy byłem jeszcze młody i głupi miałem takie wrażenie, że dziewczyny, które mi się podobają musiał stworzyć Bóg, bo są takie piękne Podobnie jest z piosenkami, a też czytałem o ludziach, którzy mają jeszcze gorsze zaburzenia i też odczuwają to poczucie boskości. To po prostu praca neuroprzekaźników.

No to jeżeli zależny od tego tak wiele, to chyba pozostaje naprawdę tylko być z taką "na granicy", bo to jeszcze nie jest dla niej chorobliwe? ja bym się chyba tak ratowała, serio.

Nie ma czegoś takiego, a każda kobieta i tak może schudnąć, więc po prostu taki związek byłby wbrew sumieniu, bo nie mogłoby mi jednocześnie zależeć na niej i jej życiu i na tym żeby mi się podobała, bo to są sprzeczności. Poza tym ważny jest intelekt i osobowość. Ja się brzydzę tego, że tak mam i jeśli to wynika z "duszy" to musi ona umrzeć, bo na świecie nie powinno być miejsca dla czegoś takiego.

Bardzo pięknie to opisałeś, jestem pod wrażeniem :)
Czyli wszystko kręci się wkoło tego i nie możesz dosłownie nic robić, nie wchodzi w grę żadna inna aktywność.

I tak właśnie pozostaje i nawet nie wiadomo już w którym kierunku szukać rozwiązania, pomocy. Byłem spisany na straty już jak się rodziłem, tylko nie wiem po co muszę to przeżyć.

Odnośnik do komentarza
Gość ktos tam

ka-wa
js,domyślasz się kto założył kolejny wątek pt."jak faceci widzą związek",bo ja wiem,
szkoda ,że nie napisała pod podstawowym nickiem , wtedy na pewno bym nie napisała słowa,
no ale jak się zakłada tyle wątków...

Moze znajdziesz cos lepszego do roboty niz znowu bruzdzic w tym watku.

Odnośnik do komentarza

ka-wa nie wiem, być może.

Datoja - ja mam jeszcze teraz coś takiego, że wyszedłem ponad emocje i nie wiem co tak naprawdę jest ważne, co jest prawdą, jak powinienem żyć. Myślę, że właśnie gdyby istniał Bóg to wiedziałbym takie rzeczy i coś by się dało zrobić. Niepokoją mnie mechanizmy kierujące psychiką. Podejrzewam, że wiara jest obroną przed takim stanem - obroną przed świadomością, która naprawdę jest destrukcyjna. Dlatego ateiści mają rację, a teiści są szczęśliwsi, ale mają w sobie dużo lęku przed prawdą, która okazałaby się inna niż ich wierzenia.

Odnośnik do komentarza

Js
Dziękuję Ci za szczerość, co do powodów wiary mogę mówić za siebie.
Ja nie tyle mam lęk przed prawdą inną niż wierzenia, tylko nie chcę sprzeniewierzać się temu, w co wierzę.
Rola neuroprzekaźników to teza, mi nie chodzi o odczucie boskości, tylko sam fakt możliwości z jednej strony wytworzenia przez człowieka takich rzeczy jak sztuka, a z drugiej umiejętności odbioru ich piękna. Sa to sprawy zupełnie bezużyteczne z punktu wiedzenia przetrwania, i dla mnie to właśnie jest głos duszy.

Świat funkcjonuje bardzo bardzo źle, ale to ludzie przez swoje wybory dużo tu namieszali, może też i inne siły.
Jaką tak naprawdę wartość miałby wybór dobra bez możliwości wyboru zła.
A ponieważ wiem, jakie świat i życie potrafią być złe, to bardzo szanuję, że nie istnieję np na prawach muzułmanki, albo że widzę, chodzę.

Akurat systemu wartości nie opieram chyba na emocjach, dobrze zdaje sobie sprawę z tego kiedy robię coś ok a kiedy nie. Nie ma to też chyba wiele wspólnego z religią, jakoś. tak wewnętrznie "po prostu" wiem.
I Ty chyba jednak również, skoro tak się przejmujesz tą sprzecznością, którą masz.

Myślę, że nie jest takie pewne, czy masz tak od urodzenia, czy nabyłeś te upodobania w trakcie dojrzewania.
I nie nazwałabym ich tymi "z duszy" - dusza wg mnie domaga się od Ciebie właśnie nierealizowania ich.

Poza tym wiem, że się powtarzam, ale chyba jesteś jednak zbyt restrykcyjny wobec siebie. Przecież nie jesteś jednym z tych chorych mężczyzn, którzy tuczą swoje kobiety na monstra.
Tobie podoba się nadwaga, nie otyłość, a jest na świecie wiele szkodliwszych rzeczy niż taka nadwaga- dziewczyna którą pokazałeś jest przecież fajna, a jeśli taka sylwetka jet hejtowana, to dlatego bo wzorce są chore, nie ona.

Jeżeli cały sens i radość mojego istnienia miałaby od tego zależeć- to chyba byłabym z taką laską i nie katowałabym się że będzie chora, bo wcale niekoniecznie, a i ta szczuplejsza nie musi być zdrowa z automatu.
Może byłaby z Tobą szczęśliwa a przez to zdrowsza i tego się trzymajmy i już :)

Odnośnik do komentarza

js_11 sam już się pogubiłeś we własnych tezach do tego stopnia, że manipulujesz sam sobą z taką siłą rażenia, że to wszystko przenosisz na innych Twoich rozmówców. A to widać po Twoich postach nie tylko tutaj. Wpadłeś w wir, który Cię wciągnął po sam czubek irokeza na głowie.

Na bazie tego, co już Ci Datoja powiedziała, coś Ci spróbuję uświadomić.
Totalitarny system nauczania, który pamięta jeszcze wczesną gierkowszczyznę o ile nie czasy bliskie średniowiecza zakładał wymóg, by w czasach sławetnej podstawówki ludzie uczyli się całkowania na śniadanie, logarytmowania na obiad i opisywania trójkąta w kole na kolację - suma sumarum dobra anegdotka w odniesieniu do tematu tabu jakim swego czasu był seks - i by broń boże nie myśleli samodzielnie. A jak już to na stos z nimi jak z czarownicami.
Prawda tu jest taka, że Ty JS w tym systemie utkwiłeś na dobre; Datoja zaś robi doktora habilitowanego nauk nadzwyczajnych, bo magister w obecnych czasach jest paragonem za opłacone czesne.

Sprawy duchowo - religijne wyglądają zaś tak, że kościół skrzętnie ukrywa ewangelię wg. Jezusa, która mówi jasno i otwarcie, że człowiekowi do kontaktu z Bogiem nie potrzeba kościoła, konfesjonału księdza i codziennego lub cotygodniowego maratonu padnij-powstań.
I tu znowu, Datoja to wie, Ty zaś smigasz z uporem maniaka z PŚ pod pachą do kościoła.

Co do kwestii życia i egzystencji w społeczeństwie, to Ty js boisz się wyjść poza ramy narzuconych odgórnie zasad w myśl teorii "bo co ludzie powiedzą, czyli żyć w szeroko pojętej normie". Datoja zaś, bazując Jej powiedzeniu, że "świat funkcjonuje bardzo bardzo źle, ale to ludzie przez swoje wybory dużo tu namieszali, może też i inne siły." jest w 100% sobą i ani myśli dać się wpasować w te kajdany medialnego ogłupienia, zaś w małym palcu, a dokładniej niczym brud pod paznokciem ma zakodowany cytat z "Medalionów" Nałkowskiej, że "ludzie ludziom zgotowali taki los.

Reasumując...
Z tego co widzę i tu czytam, to zanim dorównasz poziomowi Datoji, miną lata świetlne. Ale nim się obejrzysz, to będzie kołyska, ołtarz i cmentarz, bo nie wiadomo kiedy najlepsze lata przelecą Ci przez palce.

JS... "Mury" Jacka Kaczmarskiego i ich przesłanie, to tak na cito na teraz dla Ciebie; zmień lekarza, bo ten Cię oszukuje a przypisane leki zadziałają jak wyjmiesz z opakowania i ulotkę wyrzucisz.
Gdyby Ciebie tutaj poczytali Nasi Dziadowie i Skrybowie, to echem by się rozniosło na drugim końcu globu "o tempora, o mores, o qwa".
Kończ Waść tą farsę i wstydu medialnego - przynajmniej tutaj w tym wątku - sobie oszczędź.

Odnośnik do komentarza

Datoja, czyli główną różnicą między nami jest to, że ja staram się zawsze ustalić najlepszą wersję, a obecne twierdzenia uważam za wersję roboczą, a Ty trzymasz się swojego zdania. Z tego powodu myślę, że żadna racja by Cię nie przekonała.

Rola neuroprzekaźników to fakt - testowanie różnych substancji jest jednym z potwierdzeń :D

Jeśli chodzi o sztukę, to nie jest to żaden głos duszy, tylko naturalna konsekwencja istnienia emocji. No, ale może mam faktycznie zepsutą duszę i wypaczony odbiór sztuki.

Z punktu widzenia przetrwania bezużyteczne jest też samo życie, bo przecież organizmy mogłyby się rozmnażać będąc biorobotami bez świadomości, ale jednak pewne rzeczy są takie, a nie inne przez przypadek.

Świat funkcjonuje bardzo bardzo źle, ale to ludzie przez swoje wybory dużo tu namieszali, może też i inne siły.

Jakie znowu siły?
Ludzie wybrali to co musieli wybrać. Tak zostali stworzeni, a byliby za to odpowiedzialni gdyby sami siebie stworzyli, ale musieliby istnieć wcześniej żeby móc się stworzyć i musieli mieć cechy odpowiedzialne za stworzenie siebie w taki, a nie inny sposób, czyli żeby się stworzyć musieli istnieć jeszcze wcześniej, ale wtedy.... i tak się można bawić w nieskończoność.

Jaką tak naprawdę wartość miałby wybór dobra bez możliwości wyboru zła.

Taką samą jak bez istnienia zła, a właściwie to dopiero wtedy by miało wartość, bo byłaby ona niezmącona złem, które odbiera wartość każdemu dobru. Poza tym jeśli coś jest wartościowe, to jest takie bez porównywania tego z czymś gorszym, a poza tym wybór jest konsekwencją tego, że jestem taki, a to że jestem taki jest konsekwencją tego, że takiego stworzył mnie świat, więc to świat jest odpowiedzialny za to, że cierpię i nie mogę tego zmienić.

A ponieważ wiem, jakie świat i życie potrafią być złe, to bardzo szanuję, że nie istnieję np na prawach muzułmanki, albo że widzę, chodzę.

To racjonalizacja, a powiedz mi po co się porównywać do tych co mają gorzej?

Akurat systemu wartości nie opieram chyba na emocjach, dobrze zdaje sobie sprawę z tego kiedy robię coś ok a kiedy nie. Nie ma to też chyba wiele wspólnego z religią, jakoś. tak wewnętrznie "po prostu" wiem.
I Ty chyba jednak również, skoro tak się przejmujesz tą sprzecznością, którą masz.

No, to dlaczego tak bronisz Boga, który tworzy takie sytuacje?

Myślę, że nie jest takie pewne, czy masz tak od urodzenia, czy nabyłeś te upodobania w trakcie dojrzewania.

Jest pewne, zawsze tak miałem, odkąd rozumiem czym jest seks, bo pamiętam czasy 1 klasy i wtedy nie rozumiałem o co w tym chodzi dorosłym :D

I nie nazwałabym ich tymi "z duszy" - dusza wg mnie domaga się od Ciebie właśnie nierealizowania ich.

Nie, to jest głos potępiający spoza duszy, to jest świadomość tego co dobre, czyli rozum. Psychoterapeuci nazywają to "trybem krytycznego rodzica". Kiedy myślę, że nie mogę tego zrealizować, to czuję jakby dusza od tego umierała, bije serce, czuję ścisk w żołądku, sercu, pulsowanie w głowie i całym ciele, do czubków palców.

Poza tym wiem, że się powtarzam, ale chyba jesteś jednak zbyt restrykcyjny wobec siebie. Przecież nie jesteś jednym z tych chorych mężczyzn, którzy tuczą swoje kobiety na monstra.
Tobie podoba się nadwaga, nie otyłość, a jest na świecie wiele szkodliwszych rzeczy niż taka nadwaga- dziewczyna którą pokazałeś jest przecież fajna, a jeśli taka sylwetka jet hejtowana, to dlatego bo wzorce są chore, nie ona.

Dziewczyna, którą pokazałem to był przykład na minimum, a porównywanie do innych rzeczy mnie nie interesuje. Ja po prostu jestem świadomy, że tak naprawdę chciałbym uwolnić się od tego życia, od tego kim jestem i jakie mam upodobania.

Jeżeli cały sens i radość mojego istnienia miałaby od tego zależeć- to chyba byłabym z taką laską i nie katowałabym się że będzie chora, bo wcale niekoniecznie, a i ta szczuplejsza nie musi być zdrowa z automatu.
Może byłaby z Tobą szczęśliwa a przez to zdrowsza i tego się trzymajmy i już :)

Nie, mężczyzna jest współodpowiedzialny za swoją kobietę, a gdyby była szczęśliwa, to by schudła. Może niekoniecznie będzie chora, ale to ryzyko, które ona podejmuje kosztem prawdziwych wartości, prawdziwego dobra, a potem choroba jest karą dla niej za to.

Bags - chłopie, nic nie zrozumiałeś, nawet mi się nie chce Ci odpowiadać.

Odnośnik do komentarza

Ja bym się przecież wolał pogodzić z sytuacją w taki sposób żeby jednak być z dziewczyną, ale nie mam na to żadnego usprawiedliwiania moralnego, a to miało być przecież piękne i dobre, ja powinienem być wartościowy i powinienem być z wartościową osobą i postępować tak żeby nie bać się o konsekwencje swoich czynów, a świat skazuje mnie na zupełnie coś innego, na ból cierpienie i wyzbycie się uczuć.

Odnośnik do komentarza

O tym też pisałem wcześniej:


Cały świat walczy z otyłością i nadwagą i należy z tym walczyć, więc jak ktoś ma coś takiego jak ja powinien mieć z urzędu eutanazję. Podejrzewam, że i tak skończy się prędzej czy później na samobójstwie, bo nie dam rady tak dłużej żyć. Ludzie mają szansę na zmianę, mogą schudnąć, pracować nad sobą i da się, bo to wynika ze świadomości, że nadwaga jest zła, ze znajomości faktów na temat jedzenia. A to kolejny przymus, a ja nie chcę żyć po to żeby przymusowo robić to do czego jestem "stworzony" przez kogoś zewnętrznego, kto nie pytał mnie czy tego chcę.

Odnośnik do komentarza

Obejrzałam filmiki- jeden w skrócie bo już znałam
czyli ze nie ma szans żebyś był z trochę grubsza dziewczyną

Ja ten temat znam dość boleśnie- matka do 1 roku życia tuczyła mnie jak gęś zasmażkami -masło smażone z mąką- wyobrażasz to sobie.
A potem miałam anoreksje, bardzo podoba mi się szczupłość ale mam odtąd alergie na chudość, jest dla mnie gorsza niż jak ktoś jest taki trochę przy kości.

Odnośnik do komentarza

Myślę, że jedyne co mi zostało to samobójstwo. Nie ma sensu żebym katował się dalej życiem, które jest dla mnie piekłem. Zwracałem się do specjalistów, nie byli w stanie pomóc i bredzili coś o pogodzeniu się z takim zboczeniem, niektóre osoby udają, że nie rozumieją o co chodzi - przez to nienawidzę większości społeczeństwa. Nie ma sensu żyć nie mogąc spełniać swoich pragnień i nie mogąc żyć w zgodzie ze swoimi wartościami. Ja tylko żałuję, że w takich sytuacjach nie ma eutanazji.

Odnośnik do komentarza

Bags
ojej bardzo Ci dziękuję za miłe słowa:) pewne trochę przesadzasz;).

Ale czemu tak Cie zdenerwował js?
Myślę że nie do końca dokładnie poznałeś jego poglądy na wiarę, stąd niektóre nie do końca trafione wnioski, ale pewnie ciężko przebrnąć przez ten nasz wątek:)
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

I co ja Ci mam napisać.
To okropne że tak się czujesz:(
Ale wiesz trochę mnie podpuściłeś z tym efektem placebo. wcale nie jest niewielki. Douczyłam się i okazuje się ze naprawdę można powiedzieć ze wiara góry przenosi -a Ty nie masz jej ani trochę. Wiary w to ze może się Tobie spodobać chociaż w miarę szczupła dziewczyna.

To ze takie upodobanie miałeś odkąd zacząłeś się interesować seksem nie znaczy ze są wrodzone.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...