Skocz do zawartości
Forum

Przewlekły problem ze zdrowiem a sens życia?


Gość Art91

Rekomendowane odpowiedzi

Tylko czy to patogeny wywołują ten ból czy przesuszenie śluzówki?
Tak jeszcze pomyślałam co do diety,może wypróbuj jeść więcej kiszonek,jak ogórki,kapusta kiszona/kwas/, /nie kwaszona/,naturalny kwas burakowy ,zsiadłe mleko,w tych produktach są tzw. dobre bakterie które hamują rozwój patogenów,
ale też jak ze wszystkim ,nie można przesadzać.

Trzeba by też jeszcze wyeliminować zakażenie wirusowe,może jakiś wirus Ci tam siedzi w tej śluzówce i bruździ...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Książka polecana przez datoyę (opis):

"Choroba nie może być traktowana jako obcy element w naszym ciele, który należy zlikwidować czy usunąć, lecz powinna być poddana transformacji jako część naszej osoby. Na tym polega prawdziwe uzdrowienie. Dr Michael Greenwood i dr Peter Nunn przedstawiają chorobę jako zjawisko sięgające głębiej aniżeli jej fizyczne przejawy, mające swe źródło w naszym umyśle i duszy.
Michael Greenwood i Peter Nunn są uznanymi lekarzami. Szczególnie głębokie zrozumienie zagadnień, o których piszą, wypływa z ich doświadczeń osobistych. Obaj cierpieli chroniczny ból i przekonali się, że konwencjonalne leczenie nie odnosi skutku, a możliwości medycyny, którą sami praktykowali, są ograniczone. Ich koncepcja leczenia chorób polega na uzdrowieniu naszego organizmu w duchu holistycznym."

To nie jest pierwszy przypadek osób z tytułami naukowymi, które postanowiły głosić kontrowersyjne tezy, na które nie ma dowodów i których nie potwierdza żadne badanie naukowe. Koncepcja tego typu jest stara jak świat, ale problem w tym, że neurobiologia obala to podejście, bo o ile organizm tworzy jedną całość to psychika wcale nie jest spójna (entropia psychiki), a poszczególne części psychiki mogą o sobie nie wiedzieć. Psychika przez to ma wpływ na zdrowie, ale nie działa to na tej zasadzie, że usunięcie problemu z psychiki leczy ciało - gdyby tak było to ci lekarze mieliby Nobla, a tak są tylko autorami publikacji, którą większość rozsądnych ludzi traktuje z przymrużeniem oka.

Odnośnik do komentarza

@datoya
Szczepionka na pewno mi nie zaszkodziła, być może na zasadzie placebo mi pomogła.

Ja nie jestem w stanie wymienić prawie żadnych rzeczy, które mi pomogły/zaszkodziły. Jedyny lek, który kiedyś mnie doprowadził do gorszego stanu niż obecnie i miałem nawet odpuścić maturę to był któryś z kortykosteroidów (bodaj Flixonase). Wcześniej ten sam lekarz mnie naciął na operację za 1000 zł a później ścigał za komentarze w internecie także nie zawsze o niekonwencjonalnej medycynie zdanie mam jak najgorsze;)

Akupresurę już mam w notatkach. Pewnie się przyjrzę bardziej tematowi, bo to jest nieco bardziej konwencjonalne i prostsze;)

Odnośnik do komentarza

@ka-wa
A gdybym to ja wiedział. Przesuszona śluzówka sama w sobie może być przyczyną i powoduje inne problemy, przesuszona śluzówka może być w środku jakiegoś łańcuszka, a może wcale nie jest taka przesuszona. Jak się gorzej czułem to od razu atakowałem inhalacjami, żeby chociażby na zasadzie placebo "działać" ale miał miało być dobrze to było, a jak miało być źle to też było.

Co do kiszonek to dzięki za uwagę. Przy tej diecie na candide tego też unikałem, więc w pierwszym rzucie na pewno to dołożę z owocami.

Co do wirusa, to sam postanowiłem go wyeliminować. Sprawdziłem sobie morfologię, OB i CRP. Szczególnie to ostatnie jest w normalnie i jako takiego stanu zapalnego nie mam. Zresztą ja też nie czuje się fatalnie - czuje się źle. Pomiędzy tym kiedy było najgorzej a kiedy było najlepiej tylko taka stagnacja mnie irytuje, ale obecnie żadnego stanu zapalnego nie mam. Biorę Groprinosin i trzecią serię Polivaccinum żeby już zamknąć temat bakterii i wirusów (takich klasycznych, bo atypowych to mogę mieć wiele). Na wymazach mi wychodziły różne bakterie, lekarz mówi że ta szczepionka je zwalczyła i na to wygląda ale nie o efekt na papierze mi chodziło;)

Odnośnik do komentarza

@js_11
Przeczytałem kiedyś "Potęgę podświadomości" Murphyego i specjalnie moje życie się nie zmieniło, ale jako tako książek się nie boję.

Na pewno nie jestem fanem leczenia niekonwencjonalnego, które z założenia każe odrzucić konwencjonalne i po prostu jest szkodliwe. Natomiast jak szkodliwe nie jest to czemu nie choć tak jak piszesz - nie raz się czułem lepiej, od tak, i zastanawiałem się co wtedy brałem (czasem nic) i często można przyporządkować cofnięcie się choroby czemuś co nie miało z tym nic wspólnego.

Natomiast żyć tylko po to żeby być całe życie drenowanym przez wielu uzdrowicili oczywiście nie zamierzam.

Odnośnik do komentarza

~Art91
Ty sie nie przyglądaj bardziej tematowi tylko działaj z ta akupresura:)- jezeli na bosa stope to z niewielka iloscia jakiegos kremu zebys sobie skory nie obtarł
i kup tez w necie książkę Masafret - podtrzymuje na duchu i dokladnie opisuje sprawe.

Odnośnik do komentarza

@js_11
Chyba Źle mnie zrozumiałeś- pisząc "wybierać miedzy przekonaniami czy głębokimi pragnieniami" miałam na myśli że prawdziwe przekonania i głębokie pragnienia to to samo.
Teraz zrozumiałam ze u Ciebie przekonania- intelekt to jedno a głębokie pragnienia - to drugie i w takiej sytuacji faktycznie mogłeś pomyśleć ze nie ma wyjścia żeby nie zachorować bo czego byś nie odrzucił będzie zonk:)

Jeżeli chodzi o energię życiową - miałam na myśli silę życia, odnawialność procesów życiowych, która pod wpływem stresu i postępowania w niezgodzie z sobą słabnie . Po prostu to czujemy Jeżeli eksploatujemy ją nad miarę- jest choroba. Jednak ta energia jest nie tylko fizyczna- ponieważ realnie czujemy się inaczej pod wpływem bodźców psychicznych- np. lepiej od czyjegoś dobrego słowa, a źle przy tak zw. wampirze energetycznym

Co od "śmierci na życzenie" Miałam na myśli udowodnione sytuacje kiedy zupełnie zdrowy człowiek po prostu kładzie się i umiera. Nie ma woli życia.
Co do banknotu to chodzi nie o to ze medal ma dwie strony ale o to ze to ze coś jest dla nas z określonej perspektywy niewidoczne-to jeszcze nie znaczy ze nie istnieje.

Jeśli chodzi o książkę której opis znalazłeś i którą wyśmiewasz – oczywiście swoim sposobem deprecjonując i sprawiając mi przykrość przez zaliczenie do osób Twoim zdaniem nierozsądnych:) - to powiem tak: mam wrażenie ze gdybyś ją przeczytał z otwartym a nie zmanipulowanym programami umysłem i ze szczerością tzn bez strachu przed zawaleniem się tego co zbudowałeś żeby pozornie czuć się lepiej - mógłbyś poczuć się lepiej naprawdę. Bo tu nie chodzi jedynie o chorobę- ale całościowe podejście do życia i człowieka. Myślę ze książkę ta powinien przeczytać każdy lekarz.
Jestem przeciwna wszelkiej szarlatanerii ale tu nie o nią chodzi. Myślę ze świadomy człowiek i bez hipnozy, której jestem przeciwna, potrafi sobie pomóc.
Dowody i fakty na działanie określonej metody to wielu realnie wyleczonych ludzi wobec których medycyna akademicka ze swoimi naukowymi metodami była bezradna.
Lekarze tacy jak autorzy rzeczywiście dostaliby Nobla gdybyśmy nie żyli w świecie gdzie rządzi pieniądz robiony także na produkcji i sprzedaży leków chemicznych. Tak samo jak dostałyby być może Nobla dr Simoncini który opracował naturalna metodę walki z rakiem.

Ale cóż- niektórym wystarcza stwierdzenie ze nauka w XXI w nie znalazła lepszej metody niż zabójcza chemia. No i sorry Winnetou. Umierajcie -ale przynajmniej leczeni naukowo.

Utkwiła mi w pamięci pewna scena- parę lat temu oglądałam dokumentalny film o Magdzie Prokopowicz- założycielce fundacji „Rak'n'roll”,bardzo dzielnej dziewczynie która która przegrała walkę z chorobą nowotworową i o której teraz nakręcono film pt „Chemia”. Otóż ona wraz z mężem nieśmiało zapytali się pani onkolog czy informacje wyczytane w książce „Anty rak” są wiarygodne i może faktycznie odstawić by cukier/ Oczywiście zostali z punktu wyśmiani –i oni i książka.

Dziś oficjalnie mówi się ze rak żywi się cukrem.

Dlaczego informacje o antybiotykach nazywasz propagandą? To jest fakt a Ty nie mając merytorycznych argumentów posiłkujesz się epitetami bez pokrycia. Podałam ten przykład( a jest ich więcej, np leki na nadciśnienie mające więcej skutków ubocznych niż schorzenie które "leczą") ) żeby unaocznić ze przy takim rozwoju nauki proponowane przez nią metody są często wręcz barbarzyńskie. Już medycyna chińska była o wiele bardziej postępowa, bo w szerokim pojęciu humanistyczna.
Można by jeszcze napomknąć o szczepionkach- których nie jestem oczywiście fanatyczna przeciwniczką- ale które podaje się dzieciom zanim rozwinie się i dojrzeje ich układ odpornościowy- co jest negowane i kwestionowane przez wielu lekarzy ale ich głos zagłusza formacyjna propaganda. Szczepionki są poza trym konserwowane dla większego zysku preparatami zatruwającymi i uszkadzającymi organizm, stad częste powikłania poszczepienne, tragedie wielu ludzi.

Ale cóż- dla osób o Twoim sposobie myślenia najważniejsze jest ze to wszystko opatentowano i zatwierdzono naukowo.

Oprócz tego ze nauka nie zawsze służy dobru ludzi, to często sama opiera się na domysłach spekulacjach.
I na nic się tu zda Twoja brzytwa Ockhama- który zresztą sam powoływał się na biblię i nie negował Boga, więc akurat nie jest to chyba dla Ciebie najlepszy przykład.
Zresztą rzeczona brzytwa, rozumiana nawet tak jak po zmodyfikowaniu, może doprowadzić do skrajności - bo eliminując wszystkie zbędne byty możemy dojść do wniosku ze istnieje tylko intelekt obserwującego- wszystko inne to jego emanacja, iluzja. I na co wtedy ta cała nauka.

Jak udowodnisz ewolucję? Nie chodzi mi o przystosowywanie się pewnych gatunków do określonych warunków bo to oczywiste, ale o wyewoluowanie skomplikowanych inteligentnych form życia od pantofelka, -masz na to dowód ze przebiegało tak jak opisał Darwin? I naukowy potwierdzenie co było silą sprawczą?
Bo jeśli nie to wg Twojej własnej klasyfikacji jesteś kłamcą lub plotkarzem. A właściwie na pewno kłamcą- bo podobno w nic nie wierzysz .Chociaż tak naprawdę ślepo wierzysz w naukę .
Polecam Ci obejrzenie filmu Kieślowskiego „Dekalog 1” o wykładowcy akademickim który płaci śmiercią syna za ślepe zaufanie co do nieomylność nauki i jej wynalazków.

Zastanów się.
Gdyby w zdaniu które napisałaś do Unny dopisać 3 słowa
"Najgorsze z wiarą (W NIEOMYLNOŚĆ NAUKI )jest to, że nieraz porzucenie jej wiązałoby się z przebudową psychiki, pracą nad sobą, a przeważnie po prostu z przyznaniem się do błędu. Najmocniej wierzą i są niechętne do zmiany zdania osoby, które nie znoszą sprzeciwu i są despotyczne, surowo oceniają moralnie innych"
Czy widzisz ze zdanie to po prostu stworzyłbyś SAM DLA SIEBIE?

Odnośnik do komentarza

@Art91 - normalnym ludziom żadna książka nie zaszkodzi. Gorzej jeśli ktoś przyjmuje bezkrytycznie to co przeczyta, a jeśli pewnikiem byłyby tezy głoszone w tych książkach, to na początku komuś wydaje się, że jest super i widzi tą jedną stronę banknotu, "będę zdrowy", "rozwijam się duchowo", jest super. Problem zaczyna się kiedy człowiek myśli o konsekwencjach takiego myślenia i zestawia to z całym światem, swoim życiem, samym sobą. I tu zaczynają się zjawiska niepożądane, które występują także kiedy przyjmuje się jakąś wiarę religijną. Większości ludzi to znacząco nie szkodzi, ale bardziej wrażliwi i ciekawi świata żeby iść dalej muszą pozbyć się tych wierzeń lub stają się ich ofiarami.

Nawet wiara w debilne "prawo przyciągania" z filmu Sekret, czy książek Murphyego może mieć negatywne konsekwencje kiedy kogoś spotyka coś złego i zaczyna się obwiniać, że nie myślał wystarczająco dobrze, albo skupia się na wierzeniu zamiast na realnym świecie. Do tego wszystkiego dobudowują się różne teorie i potem ciężko jest się przestawić na normalne myślenie.

Odnośnik do komentarza

I jeszcze jedno -wytłuściłeś słowo"duszy"- oczywiście ze nie potwierdzone naukowo wiec niezasadne ble ble ble
Chciałam tylko dodać ze nie tak dawno nie wiedzieliśmy o istnieniu bakterii- bo nie było odpowiedniego mikroskopu.
Może po prostu nie mamy odpowiednich narzędzi.
Tyle.

Odnośnik do komentarza

@datoya - Jak prawdziwe przekonania i głębokie pragnienia mogą być tym samym? To jest bełkot, z którego nic nie wynika i strasznie naciągana teoria. Na dodatek nie da się tego zweryfikować poza badaniami nad skutecznością metody opartej na takim wniosku, a taka nie została udowodniona w żadnym badaniu więc wiara w to jest taka sama jak wiara w Herkulesa.

Teraz zrozumiałam ze u Ciebie przekonania- intelekt to jedno a głębokie pragnienia - to drugie i w takiej sytuacji faktycznie mogłeś pomyśleć ze nie ma wyjścia żeby nie zachorować bo czego byś nie odrzucił będzie zonk:)

No to i tak wychodzi, że nic bym nie mógł zrobić.

Co do energii życiowej - no to wiadomo, że stres działa destrukcyjnie na organizm. Postępowanie ze sobą to pusty slogan, bo nie wiem czy mówisz o tych pragnieniach, czy o postępowaniu w zgodzie z własną moralnością. Jeśli ktoś musi wyzbyć się pragnień, to żyje w pewnym sensie pod przymusem, na siłę, więc pewnie prędzej umrze i będzie częściej chorował. Jeśli ktoś będzie postępował niezgodnie z sumieniem, to w zasadzie powstaną pewnie mechanizmy obronne i zaprzeczenie istnieniu sumienia, więc organizm nie będzie już zużywał energii i produkował stresu w odniesieniu do problemu, którego nie ma. Ktoś inny może się z tym gryźć i chorować, ale wtedy nadal przyczyną jest STRES. Przyczyną stresu jest coś w psychice, więc pod tym względem faktycznie poprawa psychiki może przynieść poprawę stanu ciała, ale raczej nie na takiej zasadzie na jakiej to sobie wyobraża unna, bo mechanizm nie jest taki, że problem z wyrażaniem siebie to choroba gardła, tylko problem z wyrażaniem siebie -> stres, czyli inaczej zaburzenie pracy neuroprzekaźników w dłuższym okresie -> pogorszenie ogólnej pracy organizmu i wysiądzie najsłabszy organ, np u kogoś to będą stawy, u kogoś innego skóra, ale zauważ, że ludzie chorzy psychicznie wcale nie muszą chorować fizycznie, a chorzy fizycznie często mają zdrową psychikę. Największy wpływ na nasze zdrowie ma środowisko i geny, stres, to czy uprawiamy sport, czy chlejemy, ćpamy, co jemy, czy mamy nadwagę, ale też czy ryzykujemy, czy korzystamy z życia, czy w obawie przed konsekwencjami robimy cały czas to co należy. Każdy człowiek czasem powinien się stresować, bo całkowity spokój też jest nienaturalny - odbiera motywację do działania i niweluje mechanizmy obronne, które pozwalają nam się przystosować do świata. To jak ktoś odczuwa stres jest kwestią indywidualną, więc nie można tego zmierzyć, a każdy go doświadcza. Chory odczuwa go dodatkowo więcej przez chorobę, już po fakcie jej zaistnienia. Po przeczytaniu może sobie to dopasować do siebie, a potem jest różnie. Najlepiej jak się poprawi, bo wtedy pacjent przypisuje uzdrowienie tej książce, ale jeśli nie to z psychiką może być jeszcze gorzej. Chyba, że w to nie uwierzy, to wtedy nie ma sensu czytać książki.

Jednak ta energia jest nie tylko fizyczna- ponieważ realnie czujemy się inaczej pod wpływem bodźców psychicznych- np. lepiej od czyjegoś dobrego słowa, a źle przy tak zw. wampirze energetycznym

Nie ma niczego takiego. Procesy psychiczne nie są oddzielone od świadomości. Jeśli ktoś poczuł się negatywnie pod wpływem gadania jakiegoś zgreda, to w tym momencie w mózgu wydzielają się hormony stresu, np kortyzol. Nie ma tu mowy o żadnej energii z innych wymiarów.

Co od "śmierci na życzenie" Miałam na myśli udowodnione sytuacje kiedy zupełnie zdrowy człowiek po prostu kładzie się i umiera. Nie ma woli życia.

No to dlaczego jest tyle samobójstw? Czemu ci samobójcy nie położą się i po prostu się nie umrą, bo nie ma woli życia? :D

Co do banknotu to chodzi nie o to ze medal ma dwie strony ale o to ze to ze coś jest dla nas z określonej perspektywy niewidoczne-to jeszcze nie znaczy ze nie istnieje.

I serio się nabierasz na coś takiego? To jest klasyczny przykład sofizmatu, bo to wcale nie oznacza, że istnieje jakaś druga strona banknotu, a już na pewno nie oznacza, że jest ona dokładnie taka jak mówi jakiś pojedynczy koleś.

Co do tej książki to taaak, oczywiście od razu jak ktoś się nie zgadza z tezami z książki to znaczy, że ma zmanipulowany umysł. Na szczęście nie Ty pracujesz przy ustalaniu lektur studentów medycyny i jakoś nie muszą czytać tej książki :) Jest cała masa książek różnych ludzi, którzy podpierają się tytułem naukowym, a głoszą tezy niezgodne ze stanowiskiem nauki i badaniami. Oczywiście znajdują się ludzie, którzy w to wierzą i bronią tych tez jak członkowie sekt.

Co wielu realnych wyleczonych ludzi? Ja się pytam gdzie są dowody na to, że tak było.

No i oczywiście jest też teoria spiskowa żeby obronić genialność tej książki, to fakt nieprzyznania autorom Nobla to jakiś spisek. Pewnie masoni i iluminaci...

No tak, lek na raka też już jest, ale ci wszyscy lekarze i naukowcy żyją w wielkim spisku i oszukują biednych ludzi :/ Nie bądźmy śmieszni :D

Dziś oficjalnie mówi się ze rak żywi się cukrem.

No i pewnie swoimi szczypcami podbiera też tłuszcze i białka. Skubaniec :D

Co konkretnie mówi się oficjalnie? Rzucasz jakieś plotki, o których pewnie większość osób nie słyszała, to podeprzyj to jakimiś danymi.

Co o antybiotykach to fakt? Bo jakoś mi to umknęło, a nie chce mi się wracać do starych wpisów.

To, że leki mają skutki uboczne to nie nowość. Jedni mają skutki uboczne od leków, a inni nieleczeni piją ziółka, stosują homeopatię i umierają. To już lepiej nie leczyć się wcale i skorzystać z końcówki życia jeśli się da, lub skoczyć z Giewontu. Świat nie jest idealny. Osoby wierzące w jakieś inne wymiary, duszę itp zazwyczaj starają się utrzymać iluzję idealnego świata, dobra i zła, wolnej woli. Świat jest okrutny, a ludzkość nie żyje w idealnych warunkach stworzonych właśnie dla ludzi, tylko dostosował się do ciężkiego środowiska i doskonali swoje cechy (lub pogarsza) w procesie ewolucji.

Co do szczepionek - propaganda chroni szczepionki, bo skutki braku szczepionek byłyby dużo gorsze. To nie znaczy, że któreś wyjście jest całkowicie dobre. Wybierasz między dwoma ciężkimi opcjami żeby przetrwać i to są realia. Uciekanie w fantazje i dobro i zło, to eskapizm. Za dużo czasu swojego życia straciłem na takie głupoty.

Szczepionki są poza trym konserwowane dla większego zysku preparatami zatruwającymi i uszkadzającymi organizm, stad częste powikłania poszczepienne, tragedie wielu ludzi.

A to jest akurat propaganda antyszczepionkowa. Jeśli tak jest w rzeczywistości (nie wiem), to nie jest to wina medycyny, tylko koncernów farmaceutycznych.

Co do brzytwy Ockhama - nie ma znaczenia w co wierzył twórca tej metody. Nie podawaj takich nieistotnych informacji kiedy dyskutujemy, bo albo muszę odnosić się do takich rzeczy i rozmywa oraz rozwleka się dyskusja, albo powstaje wrażenie, że nie odpowiadam na część Twoich wpisów. A co do mechanizmu - nie baw się w żadne modyfikacje, bo nie bawimy się w piaskownicy, tylko odnieś brzytwę Ockhama do budowania światopoglądu.

Jak udowodnię ewolucję? http://www.bryk.pl/wypracowania/biologia/cz%C5%82owiek/19079-bezpo%C5%9Brednie_i_po%C5%9Brednie_dowody_ewolucji_organizm%C3%B3w.html

Ewolucja nie przebiegała tak jak mówił Darwin. Dzisiejsza teoria ewolucji różni się od wersji opisanej przez Darwina. Co do siły sprawczej - o co w zasadzie pytasz, bo chyba wprowadzasz niepotrzebny byt?

Czy widzisz ze zdanie to po prostu stworzyłbyś SAM DLA SIEBIE?

Zupełnie nie. Po pierwsze nauka różni się od wiary i POLEGA NA ZMIANIE POGLĄDÓW jeśli są DOWODY i nie ma żadnych trwałych dogmatów, tylko wypracowane latami metody przez rzesze naukowców. Teorie się potwierdzają, znamy mechanizmy działania i zestawiamy to z innymi działającymi teoriami. Chcesz to przeciwstawić jakimś dwóm naukowcom głoszącym niepopularne tezy, czy może jakiemuś kaznodziei?

Przykład z duszą idealnie pokazuje płytkość Twojego myślenia. Cieszę się, że napisałaś ten post osobno, bo w pigułce pokazuje całe myślenie datoyi i unny.

Zestawiasz duszę z bakterią, którą udowodniono i stawiasz tezę, że może nie mamy odpowiednich narzędzi żeby to zbadać. A może nie mamy odpowiednich narzędzi żeby zbadać istnienie Ozyrysa i Apollo, a oni tak naprawdę istnieją?

Dusza to nieuprawniony konstrukt myślowy. Pochodzenie terminu jest z mitologicznych wierzeń i oczywiście termin powstał pod wpływem niewiedzy na temat działania ludzkiego mózgu. Mózg ma taką cechę, że wymyśla coś co wydaje mu się logiczne i pasujące do obrazu świata, w momencie kiedy nie wie jaki realny mechanizm za czymś stoi. To po prostu taka funkcja mózgu porządkująca informacje, a chyba dla każdego kluczowe są pytania o to jak powstał świat, skąd wziął się człowiek itd.

Coś takiego jak dusza nie istnieje bo nie ma potrzeby wprowadzania takiego terminu żeby wyjaśnić wszystko. Tak samo jak nie ma potrzeby wprowadzania zamiast duszy jakiegoś innego abstrakcyjnego pojęcia z kosmosu.

Odnośnik do komentarza

Wg, naukowych badań, optymiści żyją dłużej i mniej chorują.
W szpitalach też zauważono, że optymiści szybciej wracają do zdrowia.
Udowodniono więc, że psychika ma kolosalny wpływ na zdrowie.
Oficjalna medycyna jest dobra, konieczna, więc należy przypomnieć, że ART przeszedł wszelkie badania.
Dyskusja zaczęła się dla tego, że oficjalna medycyna nie potrafi uporać się z jego chorobą.
Padła więc propozycja innych rozwiązań.
Nikt nie proponuje wizyt u szarlatanów, płacenia im kolosalnych pieniędzy. Propozycje dotyczą jego psychiki, namówienia go, by zaczął pozytywnie myśleć, bo to pomoże w wyzdrowieniu.

Miałam znajomą która twierdziła, że ma chorą tarczycę. Trzy badania nic nie wykazały, ale ona nadal upierała się przy swoim. Wreszcie czwarte badanie pokazało, że faktycznie, jest chora!
Ja to podsumowałam - chciała chorować, to choruje! Nasza psychika ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Skoro trzy badania wykluczyły chorobę, to uprzednio była zdrowa.
To nie jedyny przykład. Znałam więcej podobnych przypadków.
Jeśli się wierzy w wyzdrowienie, to jest szansa na pełnię zdrowia, a przynajmniej jego poprawę. Jeśli się wierzy w chorobę, to jest ogromna szansa na to, że tak będzie.

Odnośnik do komentarza

@datoya
Zacznę działanie jak w grudniu zaliczę semestr, bo przez miesiąc nic nie robiłem;) Wynotowałem sobie w wordzie rzeczy, których jeszcze nie sprawdziłem, żeby mieć jakiś plan działania.

@ka-wa
No tak, tylko że spadek odporności wiąże się zazwyczaj z wychłodzeniem organizmu, a ciężko go wychłodzić na dystansie 100 metrów przy dosyć dobrej pogodzie. Takie typowe "przewianie" dotyczy zazwyczaj mięśni. Zapewne jakiś problem z odpornością jest, ale nie na zasadzie takiego typowego problemu. Planuje sobie sprawdzić te najpopularniejsze wirusy.

Odnośnik do komentarza

unna zamiast przyznać się, że wytknąłem Ci bredzenie i przeprosić jak należy, to nadal się upierasz i manipulujesz.

Wg, naukowych badań, optymiści żyją dłużej i mniej chorują.
W szpitalach też zauważono, że optymiści szybciej wracają do zdrowia.
Udowodniono więc, że psychika ma kolosalny wpływ na zdrowie.

Gdzie udowodniono, że kolosalny? Udowodniono tylko, że ma wpływ (jednak nie decydujący, bo to tylko jeden z czynników, który decyduje np o tym czy ktoś pożyje troszkę dłużej, czy ktoś wyzdrowieje o 2 tygodnie wcześniej itd). Poza tym co ważne przy tego typu badaniach - ludzie cieszący się lepszym zdrowiem i mający lepsze warunki żyją dłużej i właśnie dzięki temu są optymistami, a jak ktoś choruje to ciężej o optymizm i dłuższe życie.

Proszę Cię, że jak coś takiego piszesz to rób to w sposób logice, jakbyś była na lekcji i miała udowodnić pani, że zasługujesz na dobrą ocenę, a nie jak prestidigitator rzucający anegdotami bez pokrycia na każdy przypadek.

Art91 nie rozwiąże problemów sięgając do homeopatii, ani nie wyleczy raczej dolegliwości dzięki poznaniu teorii, że ból gardła to problem z wyrażaniem siebie (co jest kłamstwem).

Nie ma czegoś takiego jak pozytywne myślenie, które pomoże komuś w wyzdrowieniu. Szczególnie jak ktoś poleca afirmacje, które nie działają. Żeby zacząć myśleć optymistycznie trzeba mieć do tego podstawy i odpowiedni spokój umysłu wywołany odpowiednią koncentracją.

Miałam znajomą która twierdziła, że ma chorą tarczycę. Trzy badania nic nie wykazały, ale ona nadal upierała się przy swoim. Wreszcie czwarte badanie pokazało, że faktycznie, jest chora!
Ja to podsumowałam - chciała chorować, to choruje!

No i źle podsumowałaś, co jest klasyką w Twoim przypadku. Brakuje Ci myślenia elastycznego i wszystko dopasowujesz sobie do teorii (jak osoby po jakimś ciężkim urazie). Może czuła, że tarczyca szwankuje, a lekarze tego nie wykryli? Też tak miałem kiedy chorowałem w szpitalu i wiedziałem co się dzieje z moim organizmem, a lekarze mnie nie słuchali, bo wyniki były dobre. Można czuć, że coś się dzieje zanim to się rozwinie na tyle, że wyjdzie to w wynikach.

To nie jedyny przykład. Znałam więcej podobnych przypadków.

Pewnie tak samo dopasowanych do pierwotnej tezy :D

Jeśli się wierzy w wyzdrowienie, to jest szansa na pełnię zdrowia, a przynajmniej jego poprawę. Jeśli się wierzy w chorobę, to jest ogromna szansa na to, że tak będzie.

Bzdura z tą szansą, choć dobrze, że użyłaś tego słowa zamiast wprost pisać, że na pewno wyzdrowieje :D Jeśli ktoś wierzy w wyzdrowienie, to jest szansa, że wyzdrowieje, albo że nie wyzdrowieje. Szansa w największej mierze zależy od przypadku medycznego, w którym psychika ma jakiś procentowy udział, powiedzmy 5%.

Odnośnik do komentarza

@js_11
Ale takie zagrożenie wmawiania sobie jest też w przypadku jakiejś medycyny konwencjonalnej i jakiś suplementów. Jak ktoś łykał jakiś pierdołowaty suplement i akurat wtedy mu przeszło to będzie się tego trzymał. To chyba naturalny odruch psychiczny. Jak będzie gorze to się ze wszystkiego wtedy można wyleczyć;)

Odnośnik do komentarza

Js..Wolę wierzyć w swoje "bzdury" jak to określasz i czuć zadowolenie i radość z życia, niż w twoje wywody, dzięki którym - jak wielokrotnie pisałeś - jesteś nieszczęśliwy i przegrany.
Nie musisz czytać moich wypowiedzi, nie musisz się do nich ustosunkowywać. Nie zamierzam cię przekonywać, nie zamierzam namawiać do zmiany poglądów.

Art - też uważam, że można sobie wmówić różne rzeczy.
Czytałam, że z raka wyleczyli się pijąc mocz, lub soki warzywne itp.
Wydaje mi się, że w tych wszystkich metodach była silna wiara w wyleczenie i to ona odniosła pozytywny skutek.

Odnośnik do komentarza

U mojej rodziny na wsi raka miał już nieżyjący "lokalny pijaczek". Zdiagnozowali mu jakoś przez przypadek, oczywiście wypisał się ze szpitala i prowadził taki sam tryb życia, po latach znów przez przypadek trafił do szpitala i okazało się, że raka już nie ma. Nie pamiętam o jaki nowotwór chodziło ale dowiem się kiedyś przy okazji.

Daleki byłbym od proponowania komuś zapijania raka tylko dlatego, że jedna osoba przy takim trybie życia nagle się problemu pozbyła.

Po prostu każdy organizm jest w detalach inny i zbieżność pewnych rzeczy może być zupełnie przypadkowa.

Odnośnik do komentarza

Art91 - jest dokładnie tak jak piszesz, ale niektóre osoby nie chcą tego zrozumieć i żeby czuły się szczęśliwe muszą na siłę wmawiać sobie takie rzeczy jak unna. Znam różne niewiarygodne opowieści, ale jestem daleki od wyciągania wniosków na ich podstawie.

unna - prędzej uwierzę, że w moczu jest jakaś substancja lecząca raka, niż że jakiś konkretny schemat myślowy jest przyczyną choroby i jego likwidacja likwiduje też raka. Właśnie placebo należy przypisać przypadki wyleczenia pacjentów posługujących się tymi książkami. Oczywiście jeśli rzeczywiście ktokolwiek został wyleczony dzięki tej metodzie.

Ja zamierzam ustosunkowywać się do Twoich wypowiedzi i do każdych innych, które przedstawiają kłamstwa bez pokrycia. Będę to robił po to żeby rozmówca podał dowody i argumenty, a jeśli tego nie zrobi (tak jak Ty), to jest skompromitowany, a zarazem jego zdanie nie zmanipuluje żadnej osoby.

Poza tym kolejny raz kłamiesz, bo nie dzięki moim myślom i wywodom jestem nieszczęśliwy, tylko z powodu innego problemu, o którym nie chce mi się już pisać, ale tu na forum wyczerpałem już temat. Gdybym miał czuć radość z życia dzięki iluzji, która rozpada się za jednym głębszym zrozumieniem, to wolę już nic nie czuć niż mieć potem dół z powodu uświadomienia sobie iluzoryczności poprzednich przekonań.

Odnośnik do komentarza

@datoya
Zważywszy, że poświęciłem miesiąc na przejrzenie wielu dokumentów, tekstów medycznych i rozpisanie sobie sytuacji, to to jest aż 30 minut;) Znam siebie i jak mi przyjdzie zarywać nocki w połączeniu ze złym samopoczuciem, to się bardzo szybko zniechęcę.

Odnośnik do komentarza

Art... poznałam aż trzech ludzi którzy twierdzili, że tylko ogromna wola życia trzyma ich na tym świecie.
Jeden z nich pokazując wyniki badań lekarzowi usłyszał - pan z takimi wynikami od dawna nie powinien żyć.
Drugi miał tak ciężkie "choroby' że ile razy znalazł się w szpitalu, to lekarze uprzedzali rodzinę, że to już koniec - a on z tego wychodził i żył nadal.
Ale znałam też dwie osoby, które twierdziły że umrą na raka, bo wszyscy w ich rodzinie tak umierają. Były tak o tym przekonane, że mimo dobrych wyników, spełniło się ich oczekiwanie.
Oczywiście, można z tym polemizować, ja jednak w to wierzę, że wreszcie "spełniły się ich marzenia" - czyli ziściło się to, o czym cały czas intensywnie myślały.
I wreszcie że moje pozytywne myślenie, poprawiło i jakość mego życia i zdrowie - i tak jest już wiele, wiele lat. Pewnie o wiele dłużej, niż ty żyjesz. Więc uważam, że warto.

Odnośnik do komentarza

Datoja... Ja opowiem w skrócie, o czym pisał uprzednio Js.
-Nie zazna szczęścia, bo on lubi grube panienki, a gruba osoba to chora osoba, więc on takiej nie weźmie.
- W dzieciństwie był geniuszem /jak sam się chwali i to często/ , a teraz nadal uważa, że jest wybitnie inteligentny. Nie wiem czemu, ale doszedł do wniosku że nie musi się uczyć, ani pracować, więc nic nie ukończył i wegetuje.
-Życie nie ma sensu, nic go nie czeka, tylko beznadziejna wegetacja.
-Do psychologa chodził regularnie z założeniem, że i tak mu nie pomoże. On wszystko wie lepiej.
Tyle zapamiętałam.

Odnośnik do komentarza

Jest mi bardzo przykro z powodu chronicznego bólu którego doświadczasz. Sama dobrze to znam, od ponad 2 lat cierpię na chroniczne bóle objawiające się bólami napadowymi w pachwinie. Uczucie podobne jakby ktoś nagle wbił mi nóż. Bóle czasami są tak silne że myślę że lada chwila zemdleję - bez wahania oceniłabym je na 10/10, ale zazwyczaj ból sięga ok. 4-5/10. Byłam chyba u 10 rożnych specjalistów, miałam robioną tomografię, wydałam kupę kasy by znaleźć przyczynę bólu. Nikt nic nie wie, jestem zdrowa. Ostatni lekarz kazał pogodzić mi się z bólem i nauczyć się z nim żyć.

To smutne, dla mnie to trochę ignorancja, bo przecież nikt nie chce żyć z bólem. Mam różne okresy jeśli chodzi o psychikę. Raz godzę się z tym i w miarę normalnie żyję, raz mam momenty totalnego doła, płaczę i tracę sens życia. W moim przypadku ból nie ma żadnych zależności z innymi czynnikami. Dopada mnie w każdej sytuacji i nie ma niczego, co go łagodzi, nawet silne leki przeciwbólowe.

Boli mnie codziennie, z różną częstotliwością, czasami tylko z 10 razy dziennie, czasami to setki razy. Pamiętam dokładnie dni kiedy nic nie bolało, ale ostatni był jakiś pół roku temu. Takie dni są niezwykle rzadko.

Kupiłam sobie książkę "Pokonać chroniczny ból" ale póki co przeczytałam tylko kilka stron.

Odnośnik do komentarza

To nie wątek o mnie, ja tylko tu obalam głupoty. Unna nie kłam po raz kolejny na mój temat, bo tylko jedna pauza jest prawdą.

Jeden z nich pokazując wyniki badań lekarzowi usłyszał - pan z takimi wynikami od dawna nie powinien żyć.

Znam osobę, która nie chciał żyć i modliła się o śmierć i żyła pomimo takiego samego stwierdzenia lekarza. Po prostu czasem organizm funkcjonuje na jakichś rezerwach.

To wszystko to dopisywanie historii po fakcie, czyli błąd poznawczy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...