Skocz do zawartości
Forum

Jestem z żoną 8 lat a mieszkamy osobno.


Rekomendowane odpowiedzi

Nigdy nie pisałem na forach więc proszę o wyrozumiałość, nie wiem nawet od czego zacząć. Jesteśmy razem z żoną od 8 lat z czego 6 po ślubie mamy prawie 4 letnie dziecko a mieszkamy od zawsze osobno ja mieszkam sam a żona z mamą oraz naszą córką.
Problem jest w tym iż żona nie chce zamieszkać razem ze mną w moim dwupokojowym mieszkaniu do póki nie ukończymy budowy domu czyli jeszcze kolejne ok 3 lata i wtedy mamy zamieszkać wszyscy razem, tłumaczenia są typu iż domu ma pracę swoja firmę, oraz główna przyczyna jaką podaje to iż jestem wybuchowy w stosunku do jej mamy gdyż jest to kobieta , która wszędzie musi dodać swoje trzy grosze zawsze wie najlepiej kiedy dziecko jest głodne nie tylko moje ale nawet drugiej córki, która z nią nie mieszka tylko przyjedzie w odwiedziny obie córki są uległe w stosunku do swojej mamy i nie potrafią zwrócić jej uwagi, ja natomiast nie mam z tym problemu gdyż mam dosyć słuchania że to mamusia decyduje kiedy np. syn szwagierki jest głodny albo blady i tak męczy mamusia cały czas.
Ja wszystko rozumiem ale jedna z córek ma 40 lat a druga 32 lata więc chyba maja prawo decydować i uczyć się na swoich błędach . Moje rady co do wychowywania oraz tak jakby inne porady prawie zawsze spotykały się z dezaprobatą chyba że poparł je jakiś np. lekarz czy psycholog.
Co do mojej wybuchowości nie neguję tego że poprostu czasem szlak mnie trafia i rzucę parę zdrowasiek ale mam dość słuchania od tylu lat jak przyjeżdżam że nie chodzę do kościoła ,kiedy mogę wypić drinka (pije raz na rok )ale i tak zawsze w nieodpowiednim momencie oraz że moja córka nie je za mała lub nie to co by wszyscy chcieli ja nie mam z nią takich problemów i cały czas dążę by zona i córka zamieszkały ze mną .
Oczywiście żona i szwagierka twierdzą iż jestem uprzedzony i nienawidzę ich mamy co jest kompletną bzdura nie mam nic do kobiety ale wychowała już swoje dzieci i ja też chciałbym wychować swoje i żyć w spokoju z rodziną a nie samotnie.
Chciałbym jeszcze nadmienić iż teściowa do tej pory praktycznie ze wszystkich prac domowych wyręcza swoją córkę.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czego oczekujesz,skoro do tej pory nie dałeś rady przekonać żony ,żeby zamieszkała u Ciebie ,to pewnie tak zostanie do wyprowadzenia się do nowego domu,

żonie jest tak wygodnie,to nie chce zmieniać sobie na gorsze,chociaż dziecko najlepiej jakby wychowywało się z matką i ojcem,
a Ty sam mieszkasz? Skoro tak ,to jej decyzja jest całkiem niezrozumiała ,Ty od samego początku nie powinieneś się na to godzić,
to znaczy jak się często widujecie?
Na obiady jeździsz do teściowej ,czy sam sobie gotujesz?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Przez pewien czas mieszkałem z dziadkiem,którym się opiekowałem ale od roku mieszkam sam i od tego momentu staram się przekonać żonę do zamieszkania wspólnie a widujemy się 2-3 razy w tygodniu choć ostatnio czuję się nie potrzebny żona jest niezależna finansowo a ja tak jakby byłem potrzebny do zrobienia chyba dziecka tylko to dziecko daje wiele radości i chciałbym na co dzień je widywać jak wracam z pracy a nie siedzieć sam przed telewizorem bez rodziny.
Bardzo mi zależy na żonie i córce obecnie szukam jakiegoś psychologa z łodzi gdzie mogli byśmy się z żoną wybrać żeby jakaś niezależna osoba się wypowiedziała.

Odnośnik do komentarza

Myślę, że pomysł z psychologiem, to najlepsze, co możesz w tej chwili zrobić. Czy żona wyraziła zgodę?
Obawiam się, że ukończenie budowy domu niczego nie zmieni, bardzo prawdopodobne, że czeka Was jeszcze większy kryzys.
Twoja żona nie jest przyzwyczajona do życia małżeńskiego, matka ją wyręcza, więc jest jej wygodnie, dziecko jest związane z babcią, do tego ona staje po stronie matki, gdy Ty starasz się decydować o sprawach Waszej rodziny, nie odcięła pępowiny - kiepsko to wszystko wygląda.
Będzie ciężko, to tak jak marynarz przechodzi na emeryturę, wraca na łono rodziny i okazuje się, że nie pasuje i po prostu przeszkadza.
Rozumiem, że żona miała twardy orzech do zgryzienia i nie chciała mieszkać razem z Twoim dziadkiem, ale gdzie tu miłość, chęć spędzania razem czasu, jak wygląda Wasze życie intymne?
Szkoda, że nie postawiłeś sprawy na ostrzu noża, gdy w końcu zamieszkałeś sam, choć to i tak straconych kilka lat.
Dziecko ma wypaczony obraz rodziny.
Twoją rodzinę czeka długa i ciężka terapia, niczym pacjenta który odzyskuje władzę w nogach.
Oby tylko Twoja żona zechciała z niej skorzystać , bo a nóż mamusia będzie miała inne zdanie.

Odnośnik do komentarza

Tak żona wyraziła zgodę bo myśli że problem jest moja wybuchowość i to we mnie jest problem ze swojej strony nie widzi problemu ja nie ukrywam tego że jestem nerwowy i czasem rzucę parę kurew ale nigdy nie podniosłem na żonę ręki ani nie dałem jej żadnych powodów do tego jestem człowiekiem szczerym co myślę mówię i mam własne zdanie. Gdy mieszkałem z dziadkiem nie ukrywam iż taki układ nam pasowałem ja miałem dziadka, którym musiałem się opiekować a ona mieszkała z mamą a ja często ich odwiedzałem ale od roku mieszkam sam i uważam że już nie ma żadnych przesłanek do tego byśmy mieszkali razem.

Odnośnik do komentarza

Wybacz, jeśli żona tłumaczy niechęć do zamieszkania z Tobą, Twoim rzekomo wybuchowym charakterem, to trochę niepoważne.
Jak ona argumentuje; nie zamieszka z Tobą, bo jesteś nerwowy? Przecież sytuacja w jakiej się znajdujecie jest psychicznie wykańczająca; czujesz się samotny, teściowa rządzi, że nie wspomnę o dziecku- dochodzący tatuś, który ma niewiele do powiedzenia...kto by to wytrzymał?
Wybudujesz dom, zamieszkacie razem, coś Cię wkurzy, a ona ucieknie do mamy...
Nie rozumiem Twojej żony. Odbieram jej zachowanie jako
*skrajny egoizm, wygoda, lub
*niedojrzałość, lub
*uzależnienie od matki, lub
*brak miłości w stosunku do Ciebie, lub
*brak wyobraźni (nie zdaje sobie sprawy, że swoim uporem niszczy rodzinę, wyrządza krzywdę dziecku i Tobie), lub
*jest bardzo pewna siebie, nie bierze pod uwagę możliwości, że mąż w końcu nie wytrzyma i odejdzie, ewentualnie ma to w nosie patrz pkt. 4

Odnośnik do komentarza

Twoja sytuacja bardzo przypomina życie rozwodnika.
Nie wierzę, że gdy wybudujesz dom, szczęśliwie zamieszkacie razem. Sądzę, że sytuacja się pogorszy.
Obecnie mama za nią wszystko robi, więc będzie oczekiwała, że to ty przejmiesz jej obowiązki. Ty oczekujesz obiadków - to jeden z powodów kłótni.
Opieka nad córką - teraz zajmuje się nią mama, żona pracuje. Kto się nią zajmie? Czy żona nie będzie chciała wziąć do was swej mamy? Itd.
Czarno widzę waszą wspólną przyszłość.
Może lepiej się rozstać?

Odnośnik do komentarza

Dom buduje żona ja dołożyłem tyle ile mogłem teraz nie zarabiam już tak jak kiedyś żona chciała bym się zmienił zaczął uczciwie pracować więc ciężko budować dom za 1500zł.
Po budowie domu teściowa ma z nami zamieszkać i to osobiście mi nie przeszkadza tylko to w trącanie się w nasze życie nie potrafi pojąć że najpierw są rodzice a później ona.
To jest mail jaki dostałem od żony:nadmieniam iż wszyscy,którzy jej coś mówili na mój temat oczywiście w tajemnicy (teraz nie żyją i nie ma kto tego potwierdzić)

Nie jestem z Tobą szczęśliwa , nie mam nawet wewnętrznego spokoju , który chce mieć każdy w rodzinie. Ciągle jak przyjedziesz chodzę podenerwowana obawiam się o co tym razem zrobisz aferę i wybuchniesz. Nie prognozuj co by było gdybyś był idealny, bo oczywiście chcesz spłukać z siebie wszelkie winny za jakiekolwiek konflikty. Jeśli chodzi o mnie to na pewno częściowo jest mi wygodnie na ..............j i przede wszystkim łatwiej, nie będę pisała że mam dużo pracy i że jestem zmęczona bo Ty oczywiście na pewno to podważysz. Nie potrafisz też zrozumieć tego że w domu wstaje rano i pracuje jak wszyscy Śpią mam święty spokój i mogę się chociaż rano skupić.
Ja natomiast widzę Cie tak: Nie akceptujesz jakichkolwiek sprzeciwów i innego zdania , denerwuje Cie moja mama, wkurza szwagierka jak się odezwie . W ogóle denerwują Cie ludzie, Ty nie umiesz żyć w rodzinie najlepiej czujesz się sam( ewentualnie z posłuchanym ") podwładnym" bo masz święty spokój nikt sie nie odzywa nikt niema innego zdania. Ciebie po prostu nikt nie wychował a raczej wychowałeś się sam, nie masz wpojonych żadnych wartości , nie wiesz co to rodzina, śmieszą Cię Święta , nie rozumiesz tradycji, naśmiewasz się z poglądów innych jednocześnie oczekując akceptacji i wyrozumiałości względem swoich poglądów. Moja mam już nie odzywa się do Ciebie żeby Cię nie drażnić ( i to Ty doprowadziłeś do tej sytuacji swoim zachowaniem) , wczoraj miałeś pretensje o to że odzywa się do wnuczki!!!!! Przypominam że jest jej babcią a Zosia jest także moim dzieckiem, natomiast mama bardzo mi pomaga i ja oczekuję że mój mąż będzie ją szanował i nie będzie nasłuchiwał co mówi Babcia żeby znów wywalić. Ona tak samo uczestniczy w wychowaniu Zosi jak my i normalnie ludzie są wdzięczni jak się im pomaga a nie czepiają się wszystkiego co popadnie. Oczywiście każdemu może się coś nie podobać ale to się normalnie mówi i ustalmy nie o takie pierdoły na który normalny, zrównoważony człowiek by nawet nie zareagował. Wiedziałeś jaka jest sytuacja planowaliśmy ze dziadek i mama z nami zamieszka dobrze wiedziałeś jak ma być. Mało tego komentujesz nawet jak mam mówi o Michale, po co ?? to nie jest twoja sprawa po co sie odzywasz , krzyczysz, podśmiewasz skoro nikt Cie nie pyta?????????????? Wkurza mnie to nienawidzę takiego zachowania. Zachowujesz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy. Brak Ci pokory, nie szanujesz instytucji rodziny. Wiesz co Twój dziadek mówił kilkanaście dni przed śmiercią . Że chce umrzeć bo się na niego wydzierasz ciągle. Co komu po twojej opiece, darowanemu samochodowi czy innym dobrym gestą skoro za chwilę niszczysz wszystko jak tajfun swoim zachowaniem. Aż boje się pomyśleć jak naprawdę kiedyś bym potrzebowała pomocy że zgotowałbyś mi taka opiekę jak swojemu Dziakowi. Taka jest prawda Mama Twoja też mówiła że napewno wszystko zepsujesz między nami , nawet twojemu koledze , kiedyś mi to powtórzył.. pamiętam to do dziś
Wczoraj to samo jeśli Cie proszę ze dziecko jest po chorobie po braniu leków i abyś nie bujał jej długo tylko poszedł się przejść to CIE PROSZE BO TO TEZ MOJE DZIECKO I DBAM O NIE A NIE TRAKTUJE JE JAK KROLIKA DOSWIADCZALNEGO. to weż ja na spacer a nie sie kłócisz jak nie masz racji. Jestem jej matka to ja chodzę z nią do lekarza to ja jej daję leki , ale przedewszystkim nienarażam jej prosto po chorobie. ale Piotrek jak ja mam Ci dawać Zosię i Ci ufać że będziesz o nią dbał skoro Ty wczorja wyszedłeś w bluzie i podkoszulku, człowieku jesteś na zwolnienu, dychasz jak grużlik bniezesz 2 antybitykl, i co nadal sie upierasz ze to normalne?? Ty nawet o siebie nie umiesz zadbac. Po twoim zachowaniu od razu widać ze nikt nigdy sie tobą nie zajmował i nie troszczył o Ciebie, może dlatego nie rozumiesz postępować mojej mamy albo moich względem naszego dziecka nie wiem

A co do mojej samodzielności. To oczywiście ze potrafię sobie dać radę sama i nie potrzebuję być zależna od innych. Ja nie potrzebuję męża do tego aby się od niego uzależniać. Potrzebuję partnera który mnie zrozumie, pomoże , będzie szanował mnie i moja rodzinę. Będzie zabiegał o to żeby było dobrze . Ja już jestem zmęczona tym że jak ty przychodzisz to mama sie do Ciebie nie odzywa bo sie boi, mało do Ciebie teraz to Ty jej bronisz nawet odzywac sie do Zosi. Ja ma tak żyć między młotem a kowadłem, bo Ty nie umiesz pohamować nerwów , nie umiesz przyjść i nawet czasem z nią normalnie porozmawiać przy kawie jak w rodzinie, ciągle tylko kontry z Twojej strony do każdego coklowiek ktoś nie powie to Ty masz przeciwne zdanie tak to wygląda żeby się pokłócić.

Reasumując męczy mnie to i nie chce tak żyć bo takie życie to NIEŻYCIE. Wole być sama niż chodzić spięta i zestresowana co znów dziś się wydarzy. To Ty zadbaj o To żeby mnie do Ciebie ciągnęło a nie odpychało. Takie jest moje zdanie sam sobie nie pomożesz, ty potrzebujesz lekarza bo poza brakiem wychowania masz problem z nerwami i nie zachowujesz sie normalnie. Ale to Ty masz chcieć i wyjść z inicjatywą a nie ja. Bez względu na to jak będzie ja nie jestem konfliktowa i na pewno nię będe robiła Ci problemów jeśli chodzi o córkę oczywiście jeśli będziesz o nią dbał .
Chciałeś mojego zdanie
Albo zmienisz swoje zachowanie, zaczniesz się leczyć i coś zrozumiesz albo ja nie widzę szans na to abyśmy byli nadal razem

Odnośnik do komentarza

Z tego jasno wynika ,że on nie widzi z Tobą przyszłości,nie mówiąc już o uczuciach,pewnie jesteś zanadto nerwowy,ale jesteś jaki jesteś,nie zmienisz się o 180st,
a już z absolutnie nie widzę możliwości wspólnego zamieszkania z jej rodziną,jej mama zawsze będzie działała Ci na nerwy,
dla żony ewidentnie widać ,że jej rodzina jest dla niej ważniejsza niż Ty i nigdy nie będziesz tam miał wiele do powiedzenia,
więc, albo jesteś w stanie podporządkować się żonie lub powinieneś się rozstać,po tej lekturze widać ,że psycholog wam za wiele nie pomoże,ale próbować zawsze warto.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Czeka Cię ciężka przeprawa. Jeśli chcesz ratować małżeństwo, bez terapii nie obejdzie się.
Każde z Was ma swoje racje. Uważam, że już na początku zrobiliście sobie pod górkę, decydując się na oddzielne mieszkanie.
Właściwie przez te 8 wspólnych lat, nie mieliście okazji dotrzeć się, polegać wyłącznie na sobie.
Rozumiem Twoją irytację całą sytuacją, ale agresja nigdy nie pomoże w rozwiązaniu żadnego konfliktu.
Twoja żona stawia Ci konkretne zarzuty, jednak wydaje się, że dość wygodnie się ustawiła i nie przeszkadza jej zbytnio takie dochodzące małżeństwo.
Sądząc z jej wypowiedzi, którą zacytowałeś, odnoszę wrażenie, że jej empatia ogranicza się tylko do "jej rodziny" tzn matki, siostry, siostrzeńca, a Ty...no właśnie gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Czy mąż to dla niej też rodzina?
Czy wzięła pod uwagę fakt, że Twoja frustracja może wynikać z braku możliwości spełnienia się w normalnej roli męża i ojca, czy może to przede wszystkim Twój wybuchowy charakter nad którym nie panujesz?
Znalazłeś się w trudnej sytuacji, bo wydaje się, że ona jest już pogodzona z ewentualnym rozstaniem.
Uważam, że wszelkie rozmowy na temat Waszego małżeństwa powinniście prowadzić na neutralnym gruncie, a nie w jej mieszkaniu, gdzie za ścianą kibicuje jej mamusia.
Perspektywa wspólnego zamieszkania z teściową, też niestety, nie rokuje dobrze.

Odnośnik do komentarza

nie czytałam całego forum, ale wydaje mi się, że żona Cię nie kocha. Bo nie rozumiem, jak można wziąć ślub i nie chcieć zamieszkać z mężem?? Naprawdę współczuję takiej chorej sytuacji. Nie ma nic gorszego jak władcza babcia, która chce, aby wszystko było tak jak ona zechce, bo ona wie wszystko najlepiej. To często teściowe doprowadzają do rozwodów. Wydaje mi się, że musisz koniecznie przekonać żonę, aby zamieszkała z Tobą i dzieckiem bez mamy. Wtedy będzie miała okazję przekonać się, czy dalej jesteś wybuchowy czy może zauważy, że jesteś zupełnie innym człowiekiem. Nie chcę też być złym prorokiem, ale strasznie to dziwne, że żona nie chce mieszkać z Tobą, a budujecie razem dom. Może być faktycznie tak, że byłeś jej potrzebny, aby spłodzić dziecko , a teraz dokładasz do domu, a potem ona zażąda rozwodu. Być może ma już kogoś innego, a Ty nie jesteś jej już potrzebny. Porozmawiaj z nią szczerze. Może spróbuj wprowadzić się do nich i wytrzymać narzekania teściowej. Wizyta u terapeuty też może okazać się konieczna. Powodzenia!!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...