Skocz do zawartości
Forum

Matka kochała jak umiała


Gość bubububu

Rekomendowane odpowiedzi

Nienawiść cię zniszczy. Doprowadzisz się do nerwicy, depresji itd.
Ludzie nie kochają znerwicowanych osób, odsuwają się od nich. A matka tylko powie - mówiłam, że ona taka jest.
Ktoś napisał, że widocznie to jest silniejsze...
Przecież wszystkie problemy tu opisywane mówią o tym, że coś jest silniejsze, że sobie z tym nie radzimy.
Ja uważam, że trzeba sobie z tym radzić, pokonać lęki, żale, ból.
Można to zrobić, bo my te lęki tworzymy i w nas jest siła, by to zmienić.
Jak?
Podpowiadamy tu, na forum, podpowiada psycholog, polecamy lekturę itp.

Czasem są tragiczne zdarzenia z przeszłości, ale ci, co chcą, nie zapamiętują się w tym, tylko idą dalej.
Inni mają mniej traumatyczne przeżycia, ale wałkując je w myślach, urasta to do ogromnego rozmiaru i taki człowiek traci sens istnienia.

Przykład /z innego forum/
Chłopak był dość niesforny , matka kiedyś nie wytrzymała i spoliczkowała go. To była końcówka jego wypowiedzi.
A cały długi początek, cała dyskusja była na temat, jakie to on miał traumatyczne dzieciństwo, co doprowadziło do tego, że się ciął i zażywał narkotyki.
Jeden policzek i spaprane dzieciństwo? Wydaje się to być mocno przesadzone.
Ale on to wspomnienie tak długo hodował, że urosło w jego umyśle do niebotycznych rozmiarów. Nawet sobie z tego nie zdawał sprawy.

Można się samemu zatruć tym wałkowaniem w myślach prawdziwych i urojonych krzywd, a można odciąć się od przeszłości i normalnie żyć.

Odnośnik do komentarza

Unna, bubububu nie napisała, że nienawidzi swojej matki. Pisała raczej o żalu, rozgoryczeniu, domyślam się, ze oczekiwałaby od matki, choćby rekompensaty w postaci zwykłego - przepraszam. Wspomnienia smutnego dzieciństwa pozostają w pamięci na zawsze, nie da się ich ot tak wyrzucić z głowy. Te wspomnienia przychodzą w różnych momentach życia, niezależnie od człowieka. Autorka ma swoją rodzinę (pisała o swoim ślubie, na który matka nie raczyła się pofatygować - straszne), więc pewnie na co dzień żyje swoimi sprawami. Ale jej matka, osoba, która powinna być najbliższa sercu, powinna być kwintesencją bezwarunkowej miłości, mimo wszystko jest ciągle obecna w jej życiu, nadal zimna, obojętna.
Dlatego uważam, że jedynym ratunkiem dla bubububu jest ograniczenie kontaktów z matką, bo przeszłości już nie zmieni.

Odnośnik do komentarza

Lena V.

Moja mama zawsze mi mówiła, że wszystkie swoje dzieci kocha tak samo...obojętnie w który palec się skaleczysz, tak samo boli...i swoje cztery córki kocha jednakowo.

I tak właśnie powinno być. I jak widać nie jest to niemożliwe, trzeba tylko chcieć. Nigdy nie zrozumiem, jak można dopuścić się takiej niesprawiedliwości, żeby traktować nierówno swoje dzieci(zresztą tak jak każdej ewidentnej, bijącej w oczy niesprawiedliwości). Nic nie usprawiedliwia Twojej matki, to okropne, bardzo Ci współczuję.
Nie wiem też co w tym złego że powiedziałaś matce co o tym myślisz. To co, miałaś krzywdzić siebie duszeniem w sobie negatywnych emocji, i to w niesłusznej sprawie?! Bardzo dobrze że byłaś szczera, i że wyrzuciłaś z siebie to co Cię dręczyło.
A jeśli ktoś uważa że sprawiedliwe traktowanie dzieci jest zbyt wygórowanym oczekiwaniem(mimo że wcale nie jest) to niech nie decyduje się na potomstwo. Nikt nikomu nie każe mieć dzieci, same się też na świat nie proszą.
Bubububu, Jonka ma rację, powinnaś ograniczyć z matką kontakty, to Ci najbardziej pomoże, najłatwiej będzie Ci dojść do siebie.

Odnośnik do komentarza

~kiszklara82

Mam trójkę dzieci. Mój pierworodny syn jest moim oczkiem w głowie i najukochańszym łobuziakiem. Na równi z moją najdroższą i najśliczniejszą najmłodszą córeczką(córeczką tatusia zresztą). Druga, starsza córka, zawsze w pewien sposób "odstawała", była bardzo cicha, zamknięta w sobie, nie rzucała się biegiem po przytulania, buziaki itd. Wiedzieliśmy o tym wszyscy. było mi z tym bardzo źle. Więc podczas zabaw czasem podzieliliśmy się na 'dziewczyny' ja i córki i 'facetów' czyli ojciec i synek, żeby nikt nie był zaniedbywany i każdy czuł się częścią rodziny, okazało się że wszyscy uwielbiają takie dni i starsza córka czuje się z siostrą i mną jak ktoś ważny, autorytet dla młodszej zaraz po mnie. Powiedziałam jej kiedyś wprost 'bardzo cię kocham, jesteś moim dzieckiem i kocham cię jak pozostałe moje dzieci, wiem, że czasem nie okazuję ci tyle wylewności co im i bardzo cię za to przepraszam, czuję się z tym źle, mam wrażenie że jesteś taka cicha i jesteś introwertyczką i nie lubisz takiego hałasu wokół siebie jak oni, ale jeśli się mylę to proszę powiedz mi, powiedz mi czego ode mnie chcesz, dam ci wszystko, jesteś moim dzieckiem i zasługujesz na tyle ile tylko jestem w stanie ci dać, kocham cię, powiedz mi jakiej miłości ode mnie chcesz, powiedz mi jeśli robię coś nie tak, wszyscy jesteście inni, wszyscy chcecie od nas rodziców innej miłości i uwagi, ale kochamy was tak samo! Powiedziała mi potem że wszystko jest w porządku i ona po prostu jest takim trochę cichym samotnikiem i jej z tym dobrze ale cieszy się że może nam zaufać i zawsze przyjść do nas porozmawiać.

No właśnie, tak to powinno wyglądać, sama przyjemność czytać o takich rodzinach. I jak widać jest to do zrobienia. Wystarczy tylko chcieć. Widocznie nie wszystkim rodzicom na tym zależy.

Odnośnik do komentarza
Gość bubububu

Macie racje dziewczyny...ja wygarnelam kiedys matce o tym jak mnie skrzywdzila to ona zamiast skalac sie czy tudziez przeprosic to stawala sie AGRESYWNA i tylko siebie bronila ale kiedy za jakims tam razem zobaczyla ze tym zachowaniem nic nie wskora to niby przepraszala ale to bylo na zasadzie "ok chcesz tych przeprosin to masz je"ale nie bylo to szczere ..ostatnio mi powiedziala ze ja tylko zyje jakimis rozpamietywaniami ze niby jestem taka ze mowie o tym co mnie spotkalo wedlug mnie za duzo mam wedlug niej ot tak zapomniec i udawac ze nigdy nic sie nie zdarzylo#!#

Odnośnik do komentarza

Rodzice powinni bezgranicznie kochać, dzieci powinny odczuwać wdzięczność i odwzajemniać miłość.
Mąż i żona powinni być sobie wierni, tolerancyjni....itd...
Wszystko to prawda, tak powinno być, ale życie tworzy inne scenariusze.

W przypadku Bubu... Matka odczuwa jej nienawiść / to zawsze się czuje/ , co sprawia jej ból. Zamiast prób porozumienia, są tylko pretensje.
Córka wychodzi za mąż, matka powinna być zaproszona w pierwszej kolejności, a zamiast tego musi pytać, czy ma przyjechać. Dostała niechętną odpowiedź - jak chcesz... Ja po takiej odpowiedzi, też bym nie pojechała.
Jestem pewna, że siostra zaprosiła matkę na ślub tak, że ona czuła się tam oczekiwana.
To mogło być nawet w takiej formie - mamo, przyjedź wcześniej, pomożesz mi w przygotowaniach.
Nie można tylko oczekiwać od kogoś miłości, trzeba też dać coś z siebie.

Jak pisałam, też byłam niechcianym dzieckiem. Gdzieś tam w głębi serca nadal czuję żal, jednak zachowałam dość poprawne stosunki wierząc, że kochała tak, jak umiała.
Nie wyrzuciła mnie na śmietnik, karmiła i ubierała - czyli dbała jak umiała.

Odnośnik do komentarza

Uważasz, że lepiej jest nienawidzić i zatruć sobie obecne życie?
I żyć w cierpieniu, z powodu przeszłości?
Ja wolałam wybaczyć i cieszyć się życiem.
Autorka też wybierze takie życie, jakie jej bardziej odpowiada.
To są nasze wybory.

Odnośnik do komentarza

Jakby ludzie tak mieli soboe wybaczac na zasadzie mam to gdzies zranie cie a i tak mi sie wybaczy to po co sie starac byc dobra matka?opiekowac sie kochac skoro mozna tych rzeczy nie robic tak jest przeciez duzo latwiej..

Odnośnik do komentarza

~bububububu
kiedys jak bylam jeszcze niepelnoletnia 17-18 lat na tym przelomie w domu zrobilo sie bardzo zle

Ani słowa nie wspominasz nigdzie o ojcu. Gdzie on wówczas był (jeśli oczywiście możesz napisać)? Czy Twój ojciec jest także ojcem siostry?
Nieobecność męża/ojca w domu, wyraźnie sugeruje, że w Waszej rodzinie do tzw. przerobienia są relacje między kobietami w najbliższej linii.
Pomyśl, ewentualnie wypytaj matkę chrzestną czy kogoś innego z krewnych, czy wśród przodkiń po kądzieli nie było podobnie skomplikowanych relacji między kobietami.

Ogólnie rzecz biorąc ~bububububu - po tym co wyżej opisałaś respektuję Twój żal i niechęć do matki.
Jak się domyślam, pragniesz zrozumieć motywy jej postępowania w przeszłości jak i teraz, by móc odnaleźć wewnętrzna równowagę. Myślę, że bez tzw. dobrej woli ze swojej strony nie rozwiążesz zagadki, która głęboko w matce jest ukryta.
Nadal jesteś CÓRKĄ i to się nie zmieni, ale jesteś już teraz dorosłą (zamężną) KOBIETĄ.
Z tego co opisywałaś między Wami dwiema istnieje mur nie do przebicia. Ona nie chce albo nie umie Ci wyznać prawdy o sobie, Ty z kolei bez tej prawdy nie możesz znaleźć w sobie ukojenia.
Moim zdaniem z pozycji córki wciąż wypominającej matce podłe traktowanie, nie osiągniesz tego na czym Ci od niej zależy. Ona się nie otworzy. Natomiast mogłabyś zyskać szansę porozumienia z matką przyjmując postawę niezależnej kobiety; gotowej stawić czoła rodzinnym tajemnicom.
Na marginesie - czy ona kiedykolwiek przy Tobie płakała?

Stawiam tezę, iż zajście w ciążę po siedmiu latach po pierwszym dziecku, nie tylko ją zaskoczyło, ale też - według niej być może - odebrało czy przekreśliło jakieś bardzo osobiste plany.. W wyniku czego, jeśli przykładowo wmówiła sobie, że jej świat z powodu kolejnej ciąży runie, najprostszym wyjściem stało się zrzucenie "winy" na nieplanowane dziecko. I być może właśnie dlatego traktowała Ciebie tak, jak tutaj opisywałaś.
Tego typu postawa matki wydawać się może jak najbardziej irracjonalna, (tym bardziej, że matką była po raz drugi). Bez znajomości prawdziwych przyczyn jej nastawienia do Ciebie - jak sądzę - niezwykle trudno Ci będzie nie tylko zapomnieć, a co dopiero zaakceptować, by móc wybaczyć.
Na koniec, myślę ważną kwestią jest nierozpatrywanie relacji z matką w kwestii winy - ani Twojej, ani jej.
Jakiekolwiek poczucie winy warto odłożyć na bok skupiając się na przyczynach. Kiedy zostaną poznane i zrozumiane, wybaczenie, a wraz z nim emocjonalna ulga z obu stron - powinny nadejść samoistnie.
Po prostu życie ludzkie polega przede wszystkim na rozwiązywaniu zaszłości, nie na ich kumulowaniu.

Odnośnik do komentarza

~unna
Rodzice powinni bezgranicznie kochać, dzieci powinny odczuwać wdzięczność i odwzajemniać miłość.
Mąż i żona powinni być sobie wierni, tolerancyjni....itd...
Wszystko to prawda, tak powinno być, ale życie tworzy inne scenariusze.

Właśnie chodzi o to, że wcale niekoniecznie życie tworzy inne scenariusze, o tym m.in pisałam poprzednio, gdy przytaczałam posty Leny i Kiszklary82. I nie określałabym tego w ten sposób, że życie pisze takie czy inne scenariusze, nie to ludzie je piszą. To od nich zależy, jak to będzie wyglądało, i to oni ponoszą za to odpowiedzialność. Matka bubububu również. Jeśli faktycznie to że jej nie chciała miało by być przyczyną jej postępowania, to w takim razie powinna była oddać ją pod opiekę komuś, kto obdarzy ją prawdziwą rodzicielską miłością od samego początku.
Tam gdzie są określone czyny, tam jest i odpowiedzialność, którą należałoby za nie ponieść. Tam gdzie jest krzywda, tam też są określone jej następstwa, których nie da się przeskoczyć, jak nie będą się odzywały w emocjach człowieka emocjach, to odezwą się w innych aspektach jego życia. Tam gdzie jest zło, tam też jest i wina. Nie na tym polega godzenie się z przeszłością, aby zacierać granice między nim a dobrem, i negować te wszystkie prawidłowości.
Nikt nie każe bubububu zatruwać sobie życie. Przeciwnie, myślę że jak ograniczy kontakty z matką do minimum, to może jej to tylko poprawić samopoczucie i pomóc jej się uspokoić. Bubububu, ale faktycznie może być tak jak Ka-wa mówi, że powinnaś pójść do psychologa. Ciężko będzie Ci samej uporać się z tymi wszystkimi doświadczeniami.

Odnośnik do komentarza
Gość bubububu

Dzisiaj matka mi powiedziala ze wedlug niej mialam NORMALNE ZYCIE!!!ze moje ograniczenie naszych kontaktow to wlasnie przekreslenie tych lat normalnego wedlug jej zycia.ona sobie chyba nie zdaje sprawy z powagi sytuacji i z tego co mi zrobila.moje krzywdy i zale sa przesadzone wyolbzymione i moje zycie bylo normalne...rece opadaja.

Odnośnik do komentarza

Glyn ładnie to wszystko ujęła.

Trzeba spróbować zrozumieć tą drugą osobę, wtedy łatwiej wybaczyć.
Trzeba nauczyć się tolerancji, trzeba chcieć wybaczyć.

Bubu.. chce, by matka się ukorzyła, przepraszała. Nie doczeka się tego, bo matka uważa, że normalnie postępowała.
Nie ma zamiaru zrobić nic, by polepszyć swoje własne, obecne życie. Będzie zapamiętywała się w żalu, nienawiści, cierpieniu. Zatruje sobie i swej rodzinie, życie.
Kto tu ma racje? Czy to są prawdziwe krzywdy, czy wyobraźnia mocno je rozbudowała? Nikt z nas tego nie stwierdzi, bo nie mamy relacji z drugiej strony.
Mamy tylko opowieść Bubu.., która czuła się nieszczęśliwa.
Mogę napisać że jej matka była wredna, paskudna itd. To jedynie podtrzyma w niej ból i poczucie nieszczęścia.
Czy nie lepiej radzić jej, by odcięła się od przeszłości i nauczyła się cieszyć tym życiem?

Odnośnik do komentarza

Bububu podała tu sporo konkretnych sytuacji, więc na ich podstawie można wyciągnąć konkretne wnioski, m.in takie że matka ją skrzywdziła. Chyba żeby przyjąć założenie, że przytacza nieprawdziwe historie, ale sama pisałaś że miałaś podobnie w dzieciństwie, więc czemu nie wierzyć też jej? A jeśli to jest prawda to świadectwo jej matki moim zdaniem było by kompletnie niewiarygodne, wiadomo, że wszystkiego by się wyparła.
Nie wiem czy ktoś tu ją obrzucał epitetami, i czy tego od kogokolwiek oczekuje, chodzi o solidarność ze skrzywdzonym a nie z krzywdzącym, o oddanie temu pierwszemu sprawiedliwości, o nie zacieranie granicy między nimi. Chyba żeby przyjąć że coś takiego jak sprawiedliwość nie istnieje, i nie ma znaczenia, ale ja w to nie wierzę, jestem przekonana, że to ma ogromne znaczenie, i że dla każdego skrzywdzonego jest ulgą w cierpieniu doświadczenie czegoś takiego, że mimo wszystko znacznie lepiej się przez to czuje.
Oczywiście, jakbyśmy wałkowali tę całą przeszłość po sto razy przez następne parę tygodni, to było by to bez sensu, i tylko by bubububu, ale nikt tego chyba nie chce.
Mówisz o odcięciu się od przeszłości, ja proponuję zrobić to poprzez fizyczne odcięcie się od matki, i po tym zaczęła cieszyć się życiem. Jeśli ona nawet nie chce przeprosić i uważa że normalnie postępowała, to nie widzę sensu w utrzymywaniu z nią dalszych kontaktów, bububu tylko będzie się przez to frustrować a jednocześnie da matce do zrozumienia, że wszystko jest w porządku i nic się nie stało.

Odnośnik do komentarza

bubub wszystko ok, jak ty zostaniesz matką to zweryfikujesz co i jak. Sprawdzisz jak łatwo i przyjemnie jest wychowywać dzieci. Współczuję ale generalnie większość matek tak jak twoja przyjmują że jeśli
- dziecko miało co jeść
- nie było poważnie chore/upośledzone
- nie było bite do krwi
- nie żyło w rodzice ćpunów, alkoholików itd
- dziecko miało się w co ubrać
- dostawało kieszonkowe
- chodziło do szkoły i jakoś tam zdało do kolejnej klasy
- miało chociaż 1 koleżankę/kolegę
- nie musiało żebrać na ulicy o jedzenie i miejsce do spania
- dostawało czasem prezenty
- nie musiało iść zarabiać bo brakowało pieniędzy
- nie musiało opiekować się niedołężnym/upośledzonym/chorym członkiem rodziny
- nie było molestowane/gwałcone

to miało normalne dzieciństwo.
Jeśli miałaś chociaż tyle, to zastanów się nad tym.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy większość matek tak przymuje, w każdym razie to że ktoś coś tam uważa nie znaczy(nieważne czy jest w większości czy nie), że ktoś inny ma obowiązek się tym kierować.
Jeśli jest tak ciężko mieć dzieci to tym bardziej tak jak wcześniej jestem za tym, by ich nie mieć, chyba że się naprawdę bardzo tego chce i jest się na to gotowym.

Odnośnik do komentarza

franca, zostaniesz matką to też to zweryfikujesz. Bo chyba nie jesteś matką? Chyba nie siedzisz godzinami na forum zamiast z dziećmi? Zostaniesz matką, zweryfikujesz jak to jest, sama mówisz życie pisze scenariusze, idealne związki, idealni rodzice, sama to piszesz, przyjdzie co do czego - zobaczymy, bububu też zobaczy. Nie twierdzę że jej matka jest bezbłędna i idealna. Popełniła błędy. Zweryfikujecie sobie kiedyś obie, jak łatwo się matkuje dzieciom i tyle. Póki co jej matka powinna o nią bardziej dbać emocjonalnie ale nie potrafi i nie będzie, bububu musi to wreszcie zrozumieć a nie czekać w nieskończoność rozpaczając aż matka ją przeprosi. Nie przeprosi. A czy ona będzie miała za co przepraszać to sobie zweryfikuje jak sama będzie matką więc też niech to weźmie pod uwagę i nie będzie aż tak nienawiścią pałać skoro sama nie wie jak to jest i nie wie czy potrafi być lepsza, jej matka też nie zakładała raczej przed urodzeniem że specjalnie będzie złą i ignorującą matką.

Odnośnik do komentarza

To tylko dobrze o tobie świadczy że chcesz być lepszą matką niż ona. Wiedz jednak że życie to życie. Miliony facetów powtarzało sobie nie będę takim ojcem jak mój ojciec, będę lepszy, miliony matek mówiły że nigdy nie krzykną na dziecko, nie ubliżą mu, że wrócą z pracy, posprzątają dom, ugotują, zajmą się dzieckiem i mężem i będą to robić dzień w dzień, uśmiechnięte, radosne, szczęśliwe. Tego ci życzę i powodzenia. Grunt że masz już dobre chęci ale spuść trochę z tonu nienawiści póki nie usłyszysz od własnego dziecka że jesteś najlepszą matką na świecie i niczego nie można ci zarzucić. poza tym nienawiść nic ci nie da poza utrapieniem i zgorzknieniem, a dziecko jaki będzie mieć kontakt z BABCIĄ??? co mu powiesz o babci? dziecko ma prawo mieć dziadków i babcie, pomyślałaś o tym? co z uśmiechem i radością dzień w dzień jeśli przy dziecku pokarzesz że nienawidzisz babci, że masz do babci żal, pokażesz dziecku jak nienawidzić członków własnej rodziny, tego go nauczysz, jak mu to wyjaśnisz? Dzieci takie coś wyczuwają na odległość.

Odnośnik do komentarza
Gość TailsDoll

Witam.
Widzę, że problem polega na tym, że jedno dziecko było kochane, a drugie to "niby to kochane".

Ze mną problem jest podobny, w wypadku mojej matki to było tak, że swoje ukochane córeczki trzyma u siebie (dowiedziałem się, że jedną z nich znów przyjęła do siebie, a tak szybko się wyprowadzała), mnie zaś wywaliła z domu jak rzecz. Z dnia na dzień, bo "renta która mi się należy zniknęła z jej konta"- odebrałem to jako fakt, że tak naprawdę urodziłem się po to aby mogła dostawać rentę i inne dodatki socjalne (do dziś nie wiem, co mam namieszane w papierach, niby miałem autyzm, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć).

Traktuję ją chłodno, bo mimo upływu czasu, mimo jako takich relacji za zwrot "zabieraj pieniądze i wy*****j" do dziś nie usłyszałem "przepraszam"- jeszcze bezczelnie powie, że ją na K wyzywałem, a gdy proszę o zacytowanie, nagle zamyka się. (Choć poszło bardziej o zapytanie, czy to prawda, że najmłodsza siostra nie jest córką mojego taty).

W pełni rozumiem podejście autorki tematu, jej nienawiść, ale można by było przystopować- odciąć się i podchodzić na zasadzie "odezwę się od święta".
W moim wypadku jeżeli mowa o świętach to na żadne z nich do matki nie jadę. Postanowiłem, że dopóki nie usłyszę "przepraszam" (nie takie, bo "magia świąt" czy na odwal się) to będę spędzał je sam, albo ew. pojedzie się do rodziny taty, albo do babci.

Wydaje mi się, że u mnie (może u autorki tematu też) sytuacja związana z matką wynikła z tego, iż ona ma dwóch braci i co by nie było to zawsze za nich obrywała i teraz mści się na mnie.

Warto spojrzeć też na to z tej perspektywy

Odnośnik do komentarza

Ona zdazyla upokorzyc moje dziecko mowiac ze urodzi sie chore bo.....Jestem od meza 3 lata starsza!!!dziecku wyjasni sie ze babcia byla niedobra dla mamusi i przez to mamusia byla smutna i lepiej zebysmy nie odwiedzali babci.wole powiedziec prawde niz klamac ze np babcia umarla itd a barwic prawde tez nie chce..

Odnośnik do komentarza

To jest taki typ czlowieka co szydzi z chorych uposledzonych dzieci traktuje gorzej te chore na smiertelne choroby np moj maz sie obcial w upalne lato na lyso a ta mu powiedziala ze nie moze na niego patrzec bo jej przypomina tych chorych na raka i wykrzywila twarz z obrzydzeniem.

Odnośnik do komentarza

To o chorobie dziecka - to było świństwo z jej strony. Jak tak można!!
Mam nadzieję że nie przejmujesz się tym, że mimo buntu i nienawiści, potrafisz się od niej psychicznie odciąć i jej słowa już cię nie ranią.
Często jest tak, że właśnie takie zachowanie jak twoje świadczy o tym, że psychicznie wciąż jesteś mocno z nią związana.
Jak ja mawiam, czas odciąć pępowinę, czyli przestać się nią przejmować tym bardziej, że powiedziała totalną głupotę. Trzy lata różnicy wieku, nie ma żadnego znaczenia, nie ma żadnego wpływu na zdrowie dziecka.
Ogranicz kontakty z nią do minimum, nie oczekuj od niej niczego, przestań o niej myśleć, to wtedy te więzy osłabną.
Nienawidząc, utrzymujesz tą silną więź i robisz duży błąd, bo zawsze cię będzie raniła.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...