Skocz do zawartości
Forum

Bycie kurą domową a ambicje


Gość Vivienn

Rekomendowane odpowiedzi

Gość eye_opener

Określenie kura domowa zostało wprowadzone przez femi(nazi)stki, aby przedstawiać w złym świetle kobiety, które chcą w pełni poświęcić się prowadzeniu domu, być dobrymi żonami i matkami. Jednocześnie chcą w ten sposób zademonstrować swój pogardliwy stosunek do kobiet tego typu. Proponuję mówić pani domu lub gospodyni domowa. Dojrzałemu mężczyźnie, któremu zależy na cieple ogniska domowego, nie powinno to przeszkadzać, a już na pewno nie uznają tego za pójście na łatwiznę. Oczywiście, nie mówię o paniach, które spędzają całe dnie na telewizji, facebooku i malowaniu się. Nie twierdzę też, że wszystkie panie pracujące zawodowo nie zajmują się domem, bo bardzo często sytuacja finansowa je do tego zmusza. Uważam jednak, że dobre prowadzenie gospodarstwa domowego nie jest wcale takie łatwe, jak niektórym się wydaje, a chyba większość pań się ze mną zgodzi, że jest to praca na cały etat - jeśli nie półtora. A przy małym dziecku 24/7.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Kurą trzeba się urodzić, nie da rady nią się stać na życzenie.
A poważnie, nie jest to pójście na łatwiznę, ale świadome skazanie się na bycie podporządkowaną finansowo mężczyźnie. Założenie że związek będzie trwał całe życie, że mąż będzie sprawny fizycznie i psychicznie i zdolny cały czas do pracy, oraz założenie, że ten mężczyzna będzie w stanie cały czas zarobić tyle aby tą rodzinę utrzymać na odpowiednim poziomie.
Więc powiedziałabym, że jest to niedzisiejsze, wręcz nierealne podejście, ponieważ nikt nie zagwarantuje nikomu takich warunków na kilkadziesiąt lat.
A co gdy mąż z jakichś powodów stanie się niezdatny do pracy?
Obowiązek finansowy nad jego rodziną kto przejmie?
Chyba że mężem kury miałby zostać szejk i przed ślubem podpisałby lojalkę że będzie jej wypłacał jakieś dywidendy przez całe życie, niezależnie od tego czy będzie czy nie będzie w przyszłości jego żoną.

Odnośnik do komentarza

Ja myśle,że w dzisiejszych czasach, jak dziewczyna chce być taką kurą domową to jest bardzo mało ambitna.Praca w domu to cieżki kawałek chleba i mało kto ją docenia.Zgoda na nią równa się życie stracone, niestety taka jest prawda choćbyśmy tego nie wiem jak bronili.Może mężczyźni lubią jak w domu jest żona i czeka i wszystko zrobi , ma podane pod nos i sam nie musi nic robić a na koniec i tak powie, że nic nie robisz a Twoja praca- takiej nie ma w domu.

Odnośnik do komentarza

Popieram te wypowiedzi dotyczące zabezpieczenia przyszłości kobiety. Atrakcyjność kobiety siedzącej w domu? Kreatywność kobiety, to w jaki sposób się realizuje jest atrakcyjne. Osobiście bałbym się kobiety siedzącej w domu tzw. niewymęczonej zewnętrznymi czynnikami. Chyba dlatego gdyż w domowych obowiązkach jako facet odnajduje się wyśmienicie, poza bardziej złożonym kucharzeniem. Mam nawet takie małe zboczenie, uwielbiam pracować nad podłogami i fugami by lśniły jak nowe. Trochę za mało sprecyzowany wątek. Na czym konkretnie miała by polegać rola kury domowej?

Odnośnik do komentarza

Każdy ma swoje pasje, coś czemu się w życiu dodatkowo poświęca. Niekiedy jest to sztuka, turystyka itd. przyjmując że jedno tylko pracuje. Jest gospodyni domowa która załamie paznokcia i będzie miała uśmiech na ustach a jest tez taka co w panice pobiegnie do kosmetyczki. Lubie wyręczać kobietę w obowiązkach, gdy złapie ona drugi oddech. Takie wykluczenie całkowite faceta z obowiązków z samą kasą, podchodzi mi pod sponsoring. I nie wykluczam, że po pewnym czasie pani domu stwierdzi, ze ma ochotę na coś, co straciła całkowicie poświęcając się jedynie domowi.

Odnośnik do komentarza

dla mnie to pójście na łatwiznę i brak przyszłościowego myślenia. Pomijam aspekt kiedy maż odchodzi ale niech zachoruje, niech straci pracę i co wtedy... krzyk i lament... po za tym chyba lepiej jest pracować, realizować się w czymś niż siedzieć w 4 ścianach i czkeąc na przyjście Pana i Władcy

Odnośnik do komentarza

Szczerze ja bym nie mogła być kurą domową, zgłupiałabym w zamknięciu... ale wiem, że są kobiety, którym taki stan rzeczy odpowiada. Nigdy tego nie mogłam zrozumieć ale szanuję to. Wydaje mi się że poprzez taki wybór coś tracą... trącą możliwość spełniania swoich marzeń i posiadania swoich rzeczy, stając się zależnymi od męża... Bo to mąż bedzie dawał kasę na ciuchy, meble, produkty spożywcze, one nie bedą mogły powiedzieć to jest moje, kupiłam za swoje... po za tym zawsze w kłotni bedą mogły usłyszeć że nic nie nalezy do nich...
POmijając fakt materialny zastanawia mnie czy można tak bezgranicznie poświęcić siebie dla innych ( dla męża, dzieci) Wiem że dziecko kocha się bezgranicznie, ale czy warto przy tym aż tak się zatracać rezygnując z pracy, z siebie?
Czy taka kobieta jest atrakcyjna dla mężczyzny... to zalezy chyba od faceta. Jedni wolą przebojowe, realizujące się kobiety inni ciche domatorki... kwestia dopasowania siebie.

Odnośnik do komentarza

Kobieta zajmująca się domem i dziećmi może się przy tym realizować. Jedni chcą mieć karierę, inni zawsze ciepły obiad, czystość w domu i dzieciaki szczęśliwe, że mają mamę blisko. Różni ludzie różnie się realizują. Mama mojej koleżanki nigdy nie pracowała. Wcześnie urodziła dziecko, później drugie no i wyszło tak, że została w domu. Jest szczęśliwą, wesołą kobietą, która w wolnym czasie chodzi sobie na aerobik a jej mąż ma zawsze rano kanapki zrobione do pracy, ciepły obiad, piwko w lodówce i buziaka na dzień dobry i do widzenia. Ona po prostu szanuje męża, bo wie, że zarabianie pieniędzy to nie taka prosta sprawa. A on szanuje żonę za to, że dba o niego, dzieci i o dom. I wszyscy są szczęśliwi :) Tak więc nie wiem skąd biorą się te szydercze komentarze, że ona się poświęca panu i władcy...Myślę, że dla tego męża najważniejsze jest, że ktoś o niego dba i jest doceniany. I nie jest tak, że ona kupuje sobie coś za jego. To co on zarabia jest wspólne tak jak każda inna rzecz w domu. Nie rozumiem takiego myślenia. Co jak pracujecie i macie męża który też pracuje? Ugotujecie obiad tylko dla siebie a mężowi powiecie "idź i sobie ugotuj za swoje"?

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak samo mąż znajomej, mówił o swojej żonie - i całym małżeństwie.
Za to ona zupełnie inaczej widziała ich związek, była po prostu nieszczęśliwa.
Inna para, - też niepracująca żona, godzi się na to. Za względny luksus ze spokojem znosi jego humory, a chłopak naprawdę potrafi się wściekać!. Nawet bez powodu!
Ja bym nie wytrzymała.
Inni znajomi - panowie znaleźli młode, atrakcyjne dziewczyny i stare żony -won z domu!
A kobiety bez pracy, z alimentów ledwie starcza na życie...
Różnie w tych związkach bywa.

Odnośnik do komentarza

Jestem tzw kurą domową. Zajmuję się domem i piatka naszych dzieci. Nie widzę żebym była zamknięta. Mam swoje pasje i wiecej czasu na ich realizację i nie są to pasje pt piękny wygląd li i jedynie, choć nie jestem kobietą w podomce i papilotach a atrakcyjną 38 latką. Bycie w domu nie oznacza braku ambicji. Ale czas na ich realizację. Nie oznacza też zamknięcia. Wbrew pozorom jestem bardziej wolna niż moje pracujące w korporacjach koleżanki. To ja jestem swoim własnym szefem. Mogę wsiąść z dziećmi do pociągu, autobusu itp i o dowolnej porze dnia jechać sobie do muzeów, kawiarni, ogrodów, na zakupy itp. Nie żyje w biegu. Moje dzieci są zaopiekowane, bardzo dobrze je znam, mogę zareagować od razu na każdą trudną dla nich sytuację. Mam czas żeby przygotować zdrowy obiad, żeby upiec swój wlasny chleb, uszyć własnoręcznie firany, sadzic w ogrodzie warzywa i inne rośliny itp. Potrafię dużo wiecej niż moje znajome. Uczę moje dzieci w domu.
Czy zarabiam?
Mogę powiedzieć że zarabiamy obydwoje. Mój mąż będąc w pracy ja oszczędzając na opiekunkach/ przedszkolach dla dzieci, robiąc większość rzeczy jadalnych sama, majac czas kupować rzeczy na promocjach i porównywać ceny. Bycie kurą domową to taka sama praca jak każda inna. Wymaga wiedzy z zakresu psychologii, ekonomii, zarzadzania, księgowości,organizacji czasu i zasobów ludzkich, pomijam rozwój własny: czas na czytanie, sport, aktywność fizyczną, możliwość przebywania na świeżym powietrzu.
Ktoś tu wspomniał o poleganiu na mężu. No bo tak jest. Tylko to jest kwestia zaufania. Jestem dorosłą kobietą i obydwoje pracujemy: ja w domu on poza domem. Pensję mamy wspólną tak jak wspólnie mamy dzieci, obiad itp. Dorabiam sobie. Pilnując cudzych dzieci i robiąc szydełkowe obrusy i czapeczki. Piekac ciasta na zamówienie. Mam z tego na jakieś waciki.
I nie nie zamykam się. Jeśli będzie trzeba to pójdę do pracy. Póki co mam ważniejsze rzeczy do robienia niż zarabianie pieniędzy poza domem. to jest rola mojego męża. Ale to też nie jest tak że on mi nie pomaga. Jeśli będzie trzeba to on się zajmie domem i dziećmi a ja zarabianiem.
Mam wyższe wykształcenie i pracowałam parę lat poza domem jak jeszcze nie było dzieci. I mam pewność i porównanie że czas największego rozwoju to czas spędzony w domu z dziećmi. Nauczylam się dobrze gotować, piec ciasta, uprawiać ogródek, prowadzić księgowość domową, opanowalam wiele problemów z zakresu psychologii, medycyny domowej i ziololecznictwa, umiem zrobić domowe przetwory, upiec chleb na zakwasie i na drożdżach, nauczylam się szyć na maszynie, nauczylam się bardzo dobrze języka angielskiego i jestem w trakcie nauki francuskiego i niemieckiego. Zamierzam jeszcze poznać hiszpański i rosyjski, przeczytałam więcej książek niż w czasie gdy się uczyłam i pracowałam. Nie tylko beletrystycznych ale z różnych potrzebnych w domu dziedzin. Umiem naprawić wiele sprzętów domowych.
Że czasem ma się dość i coś by się zmieniło?
A znacie takie prace które nie męczą wcale?
Patrzę na buzie swoich dzieci. Na męża który kocha mnie od lat już 15

Odnośnik do komentarza

A ja nie wierzę w to Twoje pełne szczęście.Dla dzieci i męża nie pracująca zawodowo żona to luksus.Dla Ciebie to luksusem być nie może bo to jest harówka na cały dzień a gdzie czas na Twoje rzekome przyjemności i hobby.Dobrze ,że przynajmniej jesteś pogodzona z takim życiem bo żyjesz życiem dzieci i męża.

Odnośnik do komentarza

@doś nie żyję życiem męża i dzieci. Mąż przychodzi z pracy a ja wychodzę. Chadzam na basen, na fitness, jeżdżę na rowerze, spotykam się ze znajomymi. Dużo rzeczy robimy wspólnie. Sęk w tym że nie mieszkam w Polsce i jedna pensja starcza nam na godne życie. Dzieci mam w różnym wieku i tu jest tak że mogę prawnie zostawić je pod opieką czternastolatki.
Z drugiej strony gdzie jest czas na rzekome przyjemności i spełnienie w biurze, w pracy w szkole, w korporacji albo na kasie w supermarkecie.
Oklamujesz się sam/a że taka praca rozwija. A jest takim samym zamknięciem jak moja praca a nawet gorzej, bo mnie nie goni czas ze zleceniami. Nie dostanę nagany za niewywiazanie sie z zadania. Bo mogę zrobić na obiad kluski leniwe jak mi się nie chce gotować albo iść do knajpki z dziećmi i mężem.
Przy większej liczbie dzieci czasu dla siebie mam więcej niż przy jednym/dwójce. Taki to paradoks bo dzieci po prostu nie potrzebują non stop mojego towarzystwa; mają siebie.
Oczywiście możesz też nie wierzyć. Twoje prawo.
Tak samo mogę napisać o większości ludzi że żyją swoją pracą a nie własnym życiem.
I nie twierdzę że to sposób na życie dla każdego. To po prostu mój wybór a nie pogodzenie się z jakimś wyimaginowanym losem.
Ale uważam za dużą niesprawiedliwość mówienie że praca w domu jest mało rozwijająca.
Że to dla mało ambitnych. To co mogę powiedzieć to że moja praca ma sens. Widzę to po moich dzieciach, po relacjach jakie mamy w domu, po własnym spokoju.
I nie oznacza to że wszystko jest zawsze idealnie.

Odnośnik do komentarza

to tylko potwierdza moje podejście do rzeczywistości że pracuje się głównie z kilku powodów:
- potrzeby pieniędzy,
- strachu przed brakiem zabezpieczenia na starość lub przed sytuacjami kryzysowymi,
-co poniektórzy dla samorealizacji choć dotyczy to niewielu ludzi i zawodów.
- z powodu braku docenienia siebie samego, wlasnych możliwości, kreatywności oraz tzw opinii publicznej która albo straszy wykluczeniem spolecznym kobiet pracujących w domu albo wygłasza opinie że poza pracą zawodową nie ma możliwości rozwoju że to opresja i męski wyzysk.

Odnośnik do komentarza

Mąż przychodzi z pracy, a ja wychodzę....
Po całym dniu pracy zostawiasz go z piątką dzieci - to kiedy on odpoczywa?
Do tego wychodzisz w innym czasie, zostawiając dzieci pod opieką starszego dziecka...
No tak, tak faktycznie można mieć czas dla siebie i się relaksować.

Miałam kiedyś znajomą. Dziecko w wózku ryczy, a ona nie reaguje. Opowiada przy tym, że chce mieć dużo dzieci..itd...
Starsze też pęta się w pobliżu, matka nie zwraca na nie uwagi.
Spytałam, czy to dziecko w wózku, nie jest głodne?
Spojrzała na zegarek i powiedziała - faktycznie, pół godziny temu, powinnam go nakarmić...
Tak mi się to tylko przypomniało...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...