Skocz do zawartości
Forum

Nawracające myśli samobójcze


Rekomendowane odpowiedzi

Jak sobie z nimi radzić? Nie popełnię samobójstwa, nie mogę bo mam dziecko, ale są taki dni jak wczoraj i dziś, kiedy nie myślę o niczym innym. tylko o tym jak bardzo tego chcę i jak mało siły mam...Są tak bardzo absorbujące...nie chcę ich, skoro i tak tego nie zrobię, a nie umiem wyrzucić ich z głowy. Przychodzą i męczą za każdym razem kiedy mam jakiś poważny problem...

Odnośnik do komentarza

Mam podobnie czasami , bardziej to pasuje do nerwicy natręctw , a to polega na tym , ze mysli ktorych czlowiek się najbardziej boi stają się jego lękami i im bardziej chce je odrzucić tym bardziej poniewierają ... Ale muszę Cię pocieszyć ze te myśli tracą swoją moc . Tylko musisz się czymś zająć. Można też te myśli przez siebie przepuszczać , ale to już indywidualna sprawa , bo na niektórych to nie musi działać. Ja z tym trochę walczyłem , myśli dalej mam ale już nie mają prawie mocy ,nawet w sytuacjach stresowych.

Odnośnik do komentarza

Moje mysli tracą moc, kiedy wychodzę z doła...niestety wiem, ze wrócą, kiedy znowu będę miała problem. Ale kiedy już w nim jestem, tak jak teraz, mam wrażenie, że nigdy nie minie...nie zdąży, za chwilę przekroczę tą granicę. Rozpacz to bardzo infantylne słowo, ale nie umiem tego inaczej określić...wyrywam sobie włosy i krzyczę z bezsilności. Chcę żeby to się już skończyło...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Kalina jednym ze sposobów na złagodzenie myśli samobójczych jest pielęgnowanie w sobie nadziei, nadziei na lepsze jutro, znalezienie choć jednej, małej "iskry", która będzie pchać Cię ku życiu. To możesz spróbować zrobić sama, jednak przydałoby Ci się również wsparcie specjalisty.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

"Przygodę" z psychologami i psychiatrami rozpoczynałam kilkukrotnie i zawsze kończyłam po 1 - 3 spotkaniach. Uprzedzając pytanie - nie wiem dlaczego. Na każdą kolejną wizytę trzeba było czekać około 3 miesięcy...taka "terapia" nie ma sensu, na prywatną mnie nie stać. A kiedy zbliżał się już termin wizyty, ja czułam się dobrze i nie czułam takiej potrzeby. Po drugie nie mogłam znieść wzroku mówiącego "Ogarnij się, a nie wymyślasz nieistniejące problemy". Nie zapomnę tez jedynych słów pani psycholog, którymi skomentowała moje myśli samobójcze "Pod tym względem jesteś podobna do rodziców - oni od problemów uciekali w alkohol, Ty - w myśli samobójcze.". No dobrze, ale ja tych myśli nie chcę. Mam dla kogo żyć, mam wspaniałego synka. Dla niego muszę być silna, ale nie jestem silna. Kiedy tylko pojawia się problem staję się wrakiem i pragnę śmierci. Mimo, że obiektywnie wiem, że z tego za chwilę wyjdę. Teraz rozpaczam, bo najlepszy przyjaciel, osoba na której mi zależało najbardziej, odwrócił się ode mnie. To boli, ale wiem, że przestanie. Teraz boli i teraz czuję, że nie dożyję jutra...i tak codziennie, a jednak "jutro" nastaje. Kiedyś psychiatra stwierdził zaburzenia adaptacyjne, ale "wstrzelenie się" w odpowiednie leki było tak uciążliwe, że co chwilę kupowałam nowe, co jedne to gorsze, bo nie byłam w stanie po nich funkcjonować, więc odpuściłam. Pokładałam nadzieję w psychologu, u którego jednak bardzo źle się czułam. Potem okazało się, ze mam niedoczynność tarczycy i zespół PCO, więc winę za zły stan psychiczny zrzuciłam na hormony. I faktycznie, odkąd to leczę, czuję się o wiele lepiej pod tym względem. Nie radzę sobie tylko w czasie tych "dołków", tak jak teraz.

Odnośnik do komentarza

Witaj Kalina89.
Faktycznie hormony były przyczyną Twojego złego samopoczucia. Leczysz się teraz i czujesz poprawę, ale pozostały te dołki. Nie można wykluczyć, że w międzyczasie rozwinęła się depresja. Z tego, co piszesz to Twoje dzieciństwo nie należało do najlepszych?
Wiem, że zabolały Cię słowa, że uciekasz od problemów do myśli samobójczych i wcale się nie dziwię. Faktycznie chodzi o problemy, ale nie uciekanie. Ja nazwałbym to reakcją na stres, z którym nie potrafisz sobie poradzić i na pewno nie porównałbym tego do alkoholu bo różnica jest ogromna. Alkohol to faktycznie ucieczka bo pod jego wpływem problemy się rozpływają i może być tak błogo. Jednak myśli samobójcze trudno podejrzewać o odczucie jakiejkolwiek ulgi a wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej. To może być wyuczony mechanizm choćby dlatego, że raczej długo masz problemy z tarczycą i przez to Twoje reakcje były bardzo nasilone a zdolności do radzenia sobie z problemami zdecydowanie obniżone, ale niekoniecznie. Jak już napisałem to może być także depresja
Ważne jest, że to także problem, który trzeba jakoś wyleczyć bo jeżeli te myśli samobójcze nie mijają to z czasem może być dużo gorzej.
Dobrze by było, żebyś mimo zniechęcenia poszukała właściwego psychologa. Na pewno znajdziesz kogoś z kim dojdziesz do porozumienia. Być może zasugeruje Ci lepszego lekarza?
Faktycznie potrzebujesz jakiejś "iskry", natchnienia do tego życia i zrozumiałe jest, że z powodu przyjaciela będzie Ci teraz trudno to znaleźć. Postaraj się jednak poszukać czegoś tylko dla Ciebie, czegoś co nie będzie się wiązać z drugą osobą.
Jeśli pojawiają się takie myśli to dobrze jest zająć się czymś, starać się skupić uwagę na czymś innym. Może zaplanuj sobie jakieś prace, zajęcia na ten czas? Wiem, że nie będziesz miała wtedy na nic ochoty, ale warto spróbować.
Pomocny mógłby być także wysiłek fizyczny, na przykład jakiś sport, ćwiczenia. Pod wpływem zmęczenia organizm wytwarza endorfiny poprawiające humor. Do tego psychiczny odpoczynek potrafi dużo pomóc.
Na pewno unikaj dołującej muzyki i alkoholu w takich momentach. Czasami warto wbrew swojemu nastrojowi posłuchać czegoś weselszego.
Masz dla kogo żyć, wiesz, że dołek minie. Wiedz także, że te wszystkie myśli samobójcze także miną. Trzeba trochę czasu, ale to nie będzie trwać wiecznie.
Myślę też, że dobrym pomysłem byłoby wyżalić się w trudniejszych momentach choćby na forum, opowiedzieć o sobie.
Pozdrawiam serdecznie i bądź dobrej myśli.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

InnyInna
Z tego, co piszesz to Twoje dzieciństwo nie należało do najlepszych?

Tak, dość mocno mnie doświadczyło. Cały dzieciństwo marzyłam o dorosłości, która uwolniła by mnie z tego bagna. A kiedy dorosłość już nastała, ja wciąż jestem nieporadnym dzieckiem. Wiem, ze jestem DDA, próbowałam terapii, ale to był falstart. Kto wie, być może kiedyś będzie mnie na nią stać.
InnyInna
Wiem, że zabolały Cię słowa, że uciekasz od problemów do myśli samobójczych i wcale się nie dziwię. Faktycznie chodzi o problemy, ale nie uciekanie. Ja nazwałbym to reakcją na stres, z którym nie potrafisz sobie poradzić i na pewno nie porównałbym tego do alkoholu bo różnica jest ogromna. Alkohol to faktycznie ucieczka bo pod jego wpływem problemy się rozpływają i może być tak błogo. Jednak myśli samobójcze trudno podejrzewać o odczucie jakiejkolwiek ulgi a wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej.

Szczególnie zabolało mnie porównanie do rodziców, a ja bardzo nie chcę taka być. Unikam alkoholu i staram się dawać dziecko to, czego mi brakowało - opiekę, miłość i bezpieczeństwo.
InnyInna
To może być wyuczony mechanizm choćby dlatego, że raczej długo masz problemy z tarczycą i przez to Twoje reakcje były bardzo nasilone a zdolności do radzenia sobie z problemami zdecydowanie obniżone, ale niekoniecznie. Jak już napisałem to może być także depresja
Ważne jest, że to także problem, który trzeba jakoś wyleczyć bo jeżeli te myśli samobójcze nie mijają to z czasem może być dużo gorzej.

Masz rację. Zawsze byłam bardziej emocjonalna, niż bym tego chciała. Ale przeżywam wszystko w środku. Dla otoczenia jestem spokojną, nawet flegmatyczną osobą z ogromnym pokładem cierpliwości. Oj jak bardzo pozory mylą...Co do depresji-mam ją od dzieciństwa. A przynajmniej tak mi się wydaje. Jest elementem częstych kpin ze strony mojej matki. Nigdy nie została zdiagnozowana, co najwyżej zaburzenia adaptacyjne.
InnyInna
Dobrze by było, żebyś mimo zniechęcenia poszukała właściwego psychologa. Na pewno znajdziesz kogoś z kim dojdziesz do porozumienia. Być może zasugeruje Ci lepszego lekarza?

Niestety niedługo wyjeżdżam za granicę, tam przez jakiś czas nie będzie mnie stać na służbę zdrowia, ale może kiedyś się za to wezmę. Jak to mówi moja mama "kiedy wpadniesz w wir pracy zapomnisz o chorobach". Zawsze było tak, że kiedy chorowałam, wg mamy udawałam, przesadzałam, wymyślałam.
InnyInna
Faktycznie potrzebujesz jakiejś "iskry", natchnienia do tego życia i zrozumiałe jest, że z powodu przyjaciela będzie Ci teraz trudno to znaleźć. Postaraj się jednak poszukać czegoś tylko dla Ciebie, czegoś co nie będzie się wiązać z drugą osobą.

Oj tych "iskr" jest ostatnio tak dużo...tyle się dzieje, że ledwo ogarniam. Powinnam się cieszyć, bo ułożyło się wszystko po mojej myśli ale ja nie ogarniam tego natłoku zmian i nowości. Jestem kłębkiem nerwów, a sytuacja kiedy odwraca się ode mnie osoba, na którą zawsze mogłam liczyć, która mnie wspierała jest tylko "wisienką na torcie". Nawet nie znam powodu...jedyne co usłyszałam to "to nie Twoja wina, po prostu zamknąłem się na znajomych ostatnio". A ja tak tęsknię za rozmową z nim, zawsze wtedy było mi dużo łatwiej ze wszystkim.
InnyInna
Jeśli pojawiają się takie myśli to dobrze jest zająć się czymś, starać się skupić uwagę na czymś innym. Może zaplanuj sobie jakieś prace, zajęcia na ten czas? Wiem, że nie będziesz miała wtedy na nic ochoty, ale warto spróbować.
Pomocny mógłby być także wysiłek fizyczny, na przykład jakiś sport, ćwiczenia. Pod wpływem zmęczenia organizm wytwarza endorfiny poprawiające humor. Do tego psychiczny odpoczynek potrafi dużo pomóc.
Na pewno unikaj dołującej muzyki i alkoholu w takich momentach. Czasami warto wbrew swojemu nastrojowi posłuchać czegoś weselszego.

Wysiłku mam ostatnio sporo, dużo pracy związanej z przeprowadzką. Na sport nie mam ostatnio czasu, ale zamierzam nadrobić po przeprowadzce. A kiedy przychodzą wieczory, włączam muzykę (oczywiście dołującą, która pomaga mi się wypłakać, bez niej nie umiem płakać, emocje rozpierają od środka i chce się wrzeszczeć, a płacz pozwala to delikatnie rozładować) i myślę...i zastanawiam się dlaczego...co zrobiłam nie tak...co teraz powinnam zrobić...i wszystko sprowadza się do jednego - czyt. temat wątku.
InnyInna
Masz dla kogo żyć, wiesz, że dołek minie. Wiedz także, że te wszystkie myśli samobójcze także miną. Trzeba trochę czasu, ale to nie będzie trwać wiecznie.
Myślę też, że dobrym pomysłem byłoby wyżalić się w trudniejszych momentach choćby na forum, opowiedzieć o sobie.
Pozdrawiam serdecznie i bądź dobrej myśli.

Na koniec bardzo dziękuję za odpowiedź :) Z tym wyżalaniem się to strzał w dziesiątkę, często to robię. Tak już mam, że kiedy mi źle, koniecznie muszę o tym rozmawiać.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

InnyInna
Z tego, co piszesz to Twoje dzieciństwo nie należało do najlepszych?

Tak, dość mocno mnie doświadczyło. Cały dzieciństwo marzyłam o dorosłości, która uwolniła by mnie z tego bagna. A kiedy dorosłość już nastała, ja wciąż jestem nieporadnym dzieckiem. Wiem, ze jestem DDA, próbowałam terapii, ale to był falstart. Kto wie, być może kiedyś będzie mnie na nią stać.
InnyInna
Wiem, że zabolały Cię słowa, że uciekasz od problemów do myśli samobójczych i wcale się nie dziwię. Faktycznie chodzi o problemy, ale nie uciekanie. Ja nazwałbym to reakcją na stres, z którym nie potrafisz sobie poradzić i na pewno nie porównałbym tego do alkoholu bo różnica jest ogromna. Alkohol to faktycznie ucieczka bo pod jego wpływem problemy się rozpływają i może być tak błogo. Jednak myśli samobójcze trudno podejrzewać o odczucie jakiejkolwiek ulgi a wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej.

Szczególnie zabolało mnie porównanie do rodziców, a ja bardzo nie chcę taka być. Unikam alkoholu i staram się dawać dziecko to, czego mi brakowało - opiekę, miłość i bezpieczeństwo.
InnyInna
To może być wyuczony mechanizm choćby dlatego, że raczej długo masz problemy z tarczycą i przez to Twoje reakcje były bardzo nasilone a zdolności do radzenia sobie z problemami zdecydowanie obniżone, ale niekoniecznie. Jak już napisałem to może być także depresja
Ważne jest, że to także problem, który trzeba jakoś wyleczyć bo jeżeli te myśli samobójcze nie mijają to z czasem może być dużo gorzej.

Masz rację. Zawsze byłam bardziej emocjonalna, niż bym tego chciała. Ale przeżywam wszystko w środku. Dla otoczenia jestem spokojną, nawet flegmatyczną osobą z ogromnym pokładem cierpliwości. Oj jak bardzo pozory mylą...Co do depresji-mam ją od dzieciństwa. A przynajmniej tak mi się wydaje. Jest elementem częstych kpin ze strony mojej matki. Nigdy nie została zdiagnozowana, co najwyżej zaburzenia adaptacyjne.
InnyInna
Dobrze by było, żebyś mimo zniechęcenia poszukała właściwego psychologa. Na pewno znajdziesz kogoś z kim dojdziesz do porozumienia. Być może zasugeruje Ci lepszego lekarza?

Niestety niedługo wyjeżdżam za granicę, tam przez jakiś czas nie będzie mnie stać na służbę zdrowia, ale może kiedyś się za to wezmę. Jak to mówi moja mama "kiedy wpadniesz w wir pracy zapomnisz o chorobach". Zawsze było tak, że kiedy chorowałam, wg mamy udawałam, przesadzałam, wymyślałam.
InnyInna
Faktycznie potrzebujesz jakiejś "iskry", natchnienia do tego życia i zrozumiałe jest, że z powodu przyjaciela będzie Ci teraz trudno to znaleźć. Postaraj się jednak poszukać czegoś tylko dla Ciebie, czegoś co nie będzie się wiązać z drugą osobą.

Oj tych "iskr" jest ostatnio tak dużo...tyle się dzieje, że ledwo ogarniam. Powinnam się cieszyć, bo ułożyło się wszystko po mojej myśli ale ja nie ogarniam tego natłoku zmian i nowości. Jestem kłębkiem nerwów, a sytuacja kiedy odwraca się ode mnie osoba, na którą zawsze mogłam liczyć, która mnie wspierała jest tylko "wisienką na torcie". Nawet nie znam powodu...jedyne co usłyszałam to "to nie Twoja wina, po prostu zamknąłem się na znajomych ostatnio". A ja tak tęsknię za rozmową z nim, zawsze wtedy było mi dużo łatwiej ze wszystkim.
InnyInna
Jeśli pojawiają się takie myśli to dobrze jest zająć się czymś, starać się skupić uwagę na czymś innym. Może zaplanuj sobie jakieś prace, zajęcia na ten czas? Wiem, że nie będziesz miała wtedy na nic ochoty, ale warto spróbować.
Pomocny mógłby być także wysiłek fizyczny, na przykład jakiś sport, ćwiczenia. Pod wpływem zmęczenia organizm wytwarza endorfiny poprawiające humor. Do tego psychiczny odpoczynek potrafi dużo pomóc.
Na pewno unikaj dołującej muzyki i alkoholu w takich momentach. Czasami warto wbrew swojemu nastrojowi posłuchać czegoś weselszego.

Wysiłku mam ostatnio sporo, dużo pracy związanej z przeprowadzką. Na sport nie mam ostatnio czasu, ale zamierzam nadrobić po przeprowadzce. A kiedy przychodzą wieczory, włączam muzykę (oczywiście dołującą, która pomaga mi się wypłakać, bez niej nie umiem płakać, emocje rozpierają od środka i chce się wrzeszczeć, a płacz pozwala to delikatnie rozładować) i myślę...i zastanawiam się dlaczego...co zrobiłam nie tak...co teraz powinnam zrobić...i wszystko sprowadza się do jednego - czyt. temat wątku.
InnyInna
Masz dla kogo żyć, wiesz, że dołek minie. Wiedz także, że te wszystkie myśli samobójcze także miną. Trzeba trochę czasu, ale to nie będzie trwać wiecznie.
Myślę też, że dobrym pomysłem byłoby wyżalić się w trudniejszych momentach choćby na forum, opowiedzieć o sobie.
Pozdrawiam serdecznie i bądź dobrej myśli.

Na koniec bardzo dziękuję za odpowiedź :) Z tym wyżalaniem się to strzał w dziesiątkę, często to robię. Tak już mam, że kiedy mi źle, koniecznie muszę o tym rozmawiać.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...