Skocz do zawartości
Forum

Dwie kobiety i ja


Gość tomasz1967

Rekomendowane odpowiedzi

Gość tomasz1967

Witam Was,
Nazywam się Tomasz, jestem mężczyzną ok. 50 letnim. 9 lat temu rozwiodłem się z żoną po kilkunastu latach małżeństwa, mamy jedno- dorosłe już dziecko. Po rozwodzie (o który wystąpiłem), związałem się z inną kobietą, ale nie było nam po drodze i się rozstaliśmy. Gdy rozstałem się z tamtą kobietą, moja była żona zaczęła nie dawać mi spokoju i widziałem, że robi wszystko, byśmy się widywali i spotykali. Postanowiłem po tym dać jej kolejną szansę i tak się spotykamy od 7 lat... Wyjeżdżamy wspólnie na wakacje, do teściów, bywamy na różnych imprezach okolicznościowych- wyglądamy jak normalne małżeństwo, tylko nie mieszkamy razem, nie sypiamy razem, nie okazujemy sobie żadnej bliskości. Czasem zastanawiam się, czy jej naprawdę na mnie zależy, czy tylko o przyjaźń chodzi? Niby po rozwodzie się zmieniła, zaczęła ze mną normalnie rozmawiać, przestała mnie poniżać, kłócić się ze mną, nazywać nikim. Własnie gdy to zauważyłem postanowiłem dać jej szansę. Tyle, że to już trwa kilka lat, podczas których są spotkania, ale ona nie pozwala się mi zbliżyć na krok do siebie, nawet nie pozwala się przytulić, gdy jej życzenia urodzinowe składam, wydaje się zimna. Półtora roku temu poznałem inną kobietę, z którą się zaprzyjaźniłem, zaczęliśmy się spotykać jako przyjaciele i nawet nie wiem kiedy poczułem, że jest mi bliższa niż przyjaciółka, choć broniłem się przed tym i bronię nadal. Ta kobieta jest bardzo czuła, wciąż okazujemy sobie masę czułości, dbamy o siebie, dużo rozmawiamy i świetnie się rozumiemy. Z nią mogę porozmawiać o wszystkim, nigdy jej nie kłamię, ona mnie także, mam do niej 100 procentowe zaufanie, do żony już takiego nie mam. Jest bardzo dobra, ciepła, serdrczna, kochająca. A ja mam dylemat- wplątałem się w to bardzo, nie mogę przestać się z nią spotykać, jednocześnie czuję się niewporządku w stosunku do byłej żony, która o niczym nie wie! Spotykam się z byłą żoną, chodzimy na kawę, na piwo i na pizzę, jeździmy do jej rodziców- jak za dawnych lat małżeństwa, spotykam się też z przyjaciółką, podczas tych spotkań czuję się szczęśliwy, kochany, nie brakuje mi z jej strony niczego i wiem, że byłbym u jej boku szczęśliwy i to mnie przeraża!!! bo zdaję sobie sprawę, że jest jeszcze była żona, której obiecałem dać szansę na powrót te kilka lat temu, czuję się czasem, jakbym ją zdradzał, choć nie wiem, czy ona mojego powrotu chce, bo nie mówi nic o tym, tylko się spotykamy, a o przeszłości nie chce rozmawiać. W małżeństwie była okropna dla mnie, wykańczała mnie psychicznie, poniewierała, poniżała, wyśmiewała. Wytrzymałem kilkanaście lat i wystąpiłem o rozwód. Rozwodząc się nienawidziłem jej, widzieć nie chciałem, ale ona nagle diametralnie się zmieniła, od tamtej pory nie poniewiera już mnie, normalnie rozmawia ze mną, chce się spotykać na kawę, gdy ma wolne i jej się nudzi. nie ma żadnych przyjaciół, mieszka z dorosłą naszą córką. Gdy zona się zmieniła tak nagle, poczułem, że mogę dać jej szansę. Nie przeprosiła mnie za tamte poniżenia, rękoczyny, temat naszego małżeństwa jest zamkniety., ale chyba po coś się ze mną spotyka od tylu lat, choć najczęściej są to spotkania w celu zrobienia jej zakupów, zawiezienia gdzieś, pomocy przy męskich pracach w domu, ale na kawę bez okazji też mnie zaprasza czasem, dzwoni po kilka razy w tygodniu, by opowiedzieć mi, co u niej i potrafi tak o sobie przez godzinę opowiadać. Mam straszny dylemat, bo gdybym nie poznał przyjaciółki, mógłbym spokojnie czekać na powrót ex żony, a teraz... czuję coś do przyjaciółki, spotkania z nią są wspaniałe, ona jest wspaniałą kobietą, która powiedziała, że poczeka, aż rozwiążę swoje sprawy związane z ex i będę gotowy do podjęcia decyzji. A ja nie jestem gotowy do tego, boję się, że stracę przyjaciółkę- nie wyobrażam sobie tego, żeby jej nie było! Jednocześnie obraz byłej jako złej kobiety wyprostował się w mej pamięci, zaczęłem po czasie już patrzeć na nią bez tej nienawiści za dawną krzywdę, a z sentymentem, z wdzięcznością, że urodziła mi córkę. Mamy tak wiele wspólnych spraw- uwielbiam swoich teściów, jej siostry także. Nie wiem, co robić, chcę, by ona podjęła decyzję w końcu, że chce wrócić do mnie, a jednocześnie boję się tej decyzji, bo mam przyjaciółkę, która jest dla mnie bardzo ważna, z którą bym się nawet dziś ożenił, gdyby nie moja była żona i jej zapraszanie mnie, zabieganie o kontakt. Nie wiem, co mam zrobić, nie poproszę ex o powrót, bo to ona powinna się o to postarać, ona zniszczyła to małżeństwo, flirtowała z innymi, poniewierała mnie, więc czekam na jej ruch. Ja się dla niej staram, ale jednoczesnie boję się, bo przyjaciółka stała się dla mnie taka ważna. Jestem pomiędzy dwiema kobietami i nie mogę żadnej decyzji podjąć! Czasem myślę, że lepiej, gdyby była żona znalazła kogoś, wtedy mógłbym po prostu związać się z przyjaciółka, a tak mam okropny dylemat, nie potrafię opuścić przyjaciółki, nie spotykać się z nią, bo te spotkania i ona dają mi wiele szczęscia. Jednocześnie mam rodzinę- żonę, córkę, a ex żona powinna mieć pierwszeństwo do mego serca. Mam tyle lat już, a czuję się w tym wszystkim bezradny, czuję, jakbym zdradzał żonę. Doradźcie coś, jak to wygląda z Waszej strony, co byście zrobili na moim miejscu?

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Ale nikt nie jest na Twoim miejscu i nie podejmie za Ciebie decyzji. Nie rozumiem jak przez kilka lat nie czuje Twoja była żona potrzeby przytulenia się, bliskości, dla mnie to jest nienaturalne. Z Twojego opisu była potworem, teraz złagodniała, ale nie sądzę aby tylko na niej opierała się wina za rozpad małżeństwa. Nie widzisz w sobie żadnej winy? A może widzisz i właśnie dlatego nie potrafisz z nią zerwać kontaktu. Co czujesz ja Ci nie powiem, ale z Twojego opisu wynika że u przyjaciółki cenisz jej uczucie do Ciebie i jej stosunek do Ciebie, dobrze się czujesz w jej towarzystwie taki akceptowany i kochany. Pytanie czy Ty czujesz do niej to samo, czy jest to tylko efekt grzania się w cieple które sam w niej wyzwalasz. Można powiedzieć, że żony się boisz, nie chcesz jej, a może i kochasz ją tak naprawdę, ale nie dopuszczasz do siebie myśli o tym, bo sie boisz, że jak okazesz słabość ( uczucie) to wróci to co było.
To co ważne to zastanowienie się samemu czy chciałbyś być substytutem dla kogoś. I jeszcze jedno kto jest dla Ciebie substytutem i kogo? Wdzięczność i litość oraz poczucie obowiązku to raczej nie są składowe miłości.
Chyba przez żonę zostałeś tak skrzywdzony emocjonalnie, że nie potrafisz zyć i czuć normalnie. Możliwe że ona przez to że jest teraz taka miła chce odkupić swoje winy, ale czy to jak się zachowuje wskazuje na to że chce być z Tobą jak z mężczyzną? Może to przyjazń, a może kochanie. A może warto wybrać się do psychologa, tarapeuty i przerobić jakieś zaległe sprawy, aby ruszyć do przodu?

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

W małżeństwie bardzo dążyłem do tego, byśmy okazywali sobie uczucia, bardzo ją kiedyś kochałem, ale ona mnie raniła, odtrącała, nigdy jakoś miło mnie nie nazwała jak tylko On, albo Ty. W efekcie tego ograniczyłem swoje emocjonalne potrzeby do minimum i przestałem odczuwać potrzebę, by okazywano mi jakiekolwiek uczucia. Gdy dostałem to od przyjaciółki byłem poczatkowo zszokowany, bo nie sądziłem, że kobieta może być taka czuła, tak okazywać miłość. Żony przez lata małżeństwa musiałem pytać, czy mnie kocha, bo zupełnie tego nie czułem, seks mięliśmy jedynie udany i w towarzystwie była dla mnie zupełnie inna, ładnie do mnie mówiła, głaskała, przytulała się do mnie- jak nie ta kobieta, a gdy nie było obcych osób w pobliżu zamieniała się w jędzę. Teraz robi podobnie, w towarzystwie uśmiecha się do mnie, zachowuje jak ktoś zupełnie inny, zdrabnia moje imie, a gdy nie ma nikogo obcego w pobliżu znów staje się zimna. Były też sytuacje w małżeństwie, że ona sama prowokowała mnie, bym ją uderzył, sama biła mnie, chochlą do zupy o mało nie rozwaliła mi głowy, a jak jej złapałem ręce, a jestem silnym facetem i zrobiłem jej siniaki na przedramionach, to wezwała policję i powiedziała... że ją biję! Nigdy jej nie uderzyłem, specjalnie zmuszała się do płaczu przed innymi i opowiadała, że jestem alkoholikiem, że jej nie szanuję, wszyscy się nad nią litowali, ale to prawda nie była, bo ja piję tylko okazjonalnie i naprawdę niewiele- przy okazji urodzin i sylwestra. Wymyślała kłamstwa na mnie do rodziny i znajomych, było to przed samym rozwodem. Ja sam może mam sobie jedynie do zarzucenia, że pozwoliłem się tak traktować, że pozwoliłem się poniżać i robiłem wszystko, co chciała, by uniknąć jej gniewu. Ona ma taki charakter, że jak coś jest nie tak, jak ona chce, to zaczyna fochy stroić, obrażać się, kłócić. Nawet teraz, gdy razem nie jesteśmy, a ja mam inne zdanie niż ona lub chcę iść w inne miejśce niż ona, natychmiast się odwraca i idzie obrażona lub nie odzywa się do mnie kilka dni. Raz najdłużej milczała przez prawie rok, bo mięliśmy drobną, nic nie znaczącą sprzeczkę i nie zrobiłem tego, co ona chce. Obraziła się i milczała, nie pamiętała nawet o życzeniach świątecznych- nie odpisała mi ich. Odezwała się po tym prawie roku jak gdyby nigdy nic i poprosiła, bym jej pomógł w zakupach, bo złamała rękę i od tamtej pory znów wydzwania. Ale o tej obrazie na mnie nie wspomniała słowem, tak, jakby tych miesięcy jej focha nie było. Ja żadko jej czegokolwiek odmawiam, jeżdżę do niej nawet po nocnej zmianie, gdy zadzwoni, jestem praktycznie na każde jej skinienie, by widziała, że się angażuje, że nie jest mi obojętna. A do przyjaciółki czuję coś więcej. Nie mogę nazwać tego miłością, gdyż nie mogę jej kochać, bo żona, ale gdyby zona dziś powiedziała, że mam dać jej spokój, to dziś wyznałbym przyjaciólce miłość, wyznałbym, bo tak czuję i nie byłyby to puste słowa. Ale jest ta była żona i staram się na niej skupić, nie dawać się uczuciu do przyjaciółki.

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Przyjaciółce daję masę czułości, to jest dla mnie najpiękniejsze. Gdybym mógł z nią być dałbym jej wszystko, przychyliłbym jej nieba. Była żona nawet nie pozwoliła mi w sklepie, bym jej zapiął zamek na plecach od przymierzanej sukienki, zgodziła się dopiero, jak nie miał jej kto go zapiąć. Często się zdarza, że gdy jesteśmy u jej siostry, która daleko mieszka, to śpimy na jednym tapczanie, nigdy w tym czasie nie doszło do niczego, możemy nawet myć się przy sobie w łazience, ona nie patrzy na mnie seksualnie, a ja na nią. Przyjaciółka ogromnie mnie pociąga także fizycznie, ale nie uprawiamy seksu, choć pragnąłbym, bo boję się, że by mnie to do niej bardziej jeszcze zbliżyło i nie mógłbym po tym myśleć o powrocie do byłej żony. To dla mnie też okropna sytuacja, bo muszę wszelkie uczucia i pragnienia powstrzymywać.

Odnośnik do komentarza

Tomasz, w mojej ocenie wcale nie musisz się czuć źle - nie robisz nic niestosownego. Z Twoją żoną łączą Cię tylko więzy platoniczne. Ona nie pozwalała, ani nie pozwala Ci się do siebie zbliżyć - nie chce tego, zatem nie jesteś jej winien żadnych wyjaśnień. W zasadzie to co najwyżej relacja koleżeńska - zważając na fakt, że opiera się na Twoim ciągłym pomaganiu byłej żonie, co ona skrzętnie wykorzystuje. Masz poczucie, że jesteś nie w porządku wobec żony, bo dokonujesz projekcji Waszego nieistniejącego już małżeństwa na obecną znajomość. W ten sposób sam się krzywdzisz, zastawiając sobie drogę do wejścia w szczęśliwy związek, do którego masz pełne prawo.

Inna kwestia, że Twoja była żona zdaje się wszystkim sterować. Początkowo doprowadziła swoim niedopuszczalnym, despotycznym zachowaniem do rozpadu małżeństwa. Potem przyciągnęła Cię do siebie, ale dopuszcza tylko na tyle, na ile jej się podoba. Ewidentnie lubi trzymać lejce w dłoniach i wszystkim zawiadywać.
Motywy jej zachowania są Ci nieznane i zapewne nie jest dane Ci je poznać. Świadomość jej ciągłej obecności w pobliżu Ciebie daje Ci złudne poczucie bezpieczeństwa. Łączy Was wspólne dziecko i kilkanaście lat małżeństwa, jednak po Twoim opisie małżeństwo to było dla Ciebie istnym piekłem. Skąd więc u Ciebie tak silne uzależnienie emocjonalne od żony? Dziwię się, że dajesz się omamić jej obecną łagodnością, puszczając w niepamięć jej rękoczyny, poniewieranie Cię i lekceważącą postawę wobec Ciebie przez ten cały czas. A teraz... po prostu jesteś dla niej wygodny - wykonujesz męskie prace, robisz za taksówkę i kolegę do pogaduch.

Odpowiedz sobie na pytanie, czy na pewno darzysz nową przyjaciółkę głębokim uczuciem. Czy po prostu jest uzupełnieniem żony, dając Ci uczucia, których u tamtej Ci brakuje? Jeśli nie - a mam taką nadzieję - uważam, że w zaistniałej sytuacji powinieneś skupić się na nowej relacji z kobietą, która traktuje Cię dobrze, a znajomość z żoną traktować z dystansem. Jeśli będziesz nadal się z tym źle czuł, zepchnij spotkania na dalszy tor, a w razie potrzeby zrezygnuj z nich całkowicie. Nie poświęcaj czegoś pięknego dla popękanej wizji z przeszłości, która nigdy się nie spełniła. Dbaj o dobre relacje z córką.

A skoro masz tak wielkie wątpliwości i nadal targają Tobą pozytywne emocje wobec żony, porozmawiaj z nią - postaw sprawę jasno, że chcesz wiedzieć, na czym stoisz. Wtedy chyba wszystko się wyjaśni. Nie wspominaj jednak o przyjaciółce, aby nie zniszczyła Ci tego związku, obiecując coś, czego wcale nie ma zamiaru dotrzymać. Myślę jednak, że w głębi serca znasz odpowiedź na to pytanie i taka rozmowa jest zbędna. Z tego, co piszesz, Twojej byłej żony nadal nie interesuje Twoje dobro, więc niepotrzebnie masz skrupuły. One działają na Twoją niekorzyść. Podkreśl "byłej", skreśl "żony". Nie bój się decyzji. Zacznij żyć!

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Dodam jeszcze, że od czasu rozwodu rozstania przychodzą mi już łatwo, nie cierpię po rozstaniach, potrafię coś zakończyć w ciągu jednego dnia. Walczyłem o taką postawę przez lata, bo kiedyś kochałem za bardzo, dawałem kobiecie całego siebie, za co zostałem sponiewierany. Teraz patrzę głównie rozsądnie na związki, uczucia przyjdą, kiedy zechcę. Moja przyjaciółka popełnia obecnie ten sam błąd, który ja popełniłem kiedyś- nie panuje nad zaangażowaniem emocjonalnym, nie potrafi powstrzymać się z miłością. Ja kiedyś też taki byłem, dziś potrafię powstrzymać w sobie zakochanie się. zakocham się w przyjaciółce, kiedy będę całkiem wolny, narazie czuję do niej- jak to nazywam- coś więcej, ale miłością nazwę to dopiero wtedy, gdy będę mógł, gdy sytuacja pozwoli mi na to, do tego czasu będę cały czas się kontrolował. Ile razy miałem ochotę powiedzieć do niej "kochanie", ale ostatkami sił się powstrzymywałem. Małżeństwo bardzo mnie zmieniło, z wrażliwego człowieka stałem się taki w pełni rozsądny, nim coś poczuję muszę to tysiąc razy przemyśleć, by się nie rozczarować jak kiedyś, by uniknąć cierpienia- jak w małżeństwie. Z kobietą, z którą byłem po rozwodzie rozstałem się bardzo spokojnie, nie cierpiałem, choć ją kochałem. Nie cierpiałem, bo w sobie wypracowałem taką metodę, która pozwala mi na wszystko racjonalnie patrzeć, a nie przez pryzmat uczuć, nie daję się już ponosić uczuciom. Chcę tego nauczyć swoją przyjaciółkę, bo ona ma własnie takie podejście do życia jak ja kiedyś- takie emocjonalne, cierpiące, uczuciowe, a tak nie można, bo lepiej jest wszystko chłodno kalkulować z z góry nie nastawiać się pozytywnie, bo z tego bierze się cierpienie. Ja sobie zawsze mówię, że będzie co ma być, jak nie będę z żoną, to z przyjaciółką, albo z kim innym, albo sam, nie rozmyślam już nad tym, biorę życie takie, jakim jest. A z doświadczenia wiem, że nie można mieć planów, ja nie planuję i nie marzę, żyję z dnia na dzień. Kiedyś planowałem i okrutnie się rozczarowałem. Teraz mówię, że nie ma co myśleć o przyszłości, trzeba cieszyć się tym, co jest teraz, bo jutro może tego już nie być. Ja żyję tu i teraz- tak jest mi lepiej niż kiedyś, gdy cierpiałem.

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystacjapospolita

Uciekaj od żony bo ewidentnie jest zaburzona albo coś w tym rodzaju. Skoro się tak zachowywała to nie licz na cudowną zmianę. Normalne osoby nie manipulują, nie prowokują takich sytuacji tak sobie, nie poniżają innych dla przyjemności, zwlaszcza bliskich. Jeśli chcesz powtorki z rozrywki to w to wejdz. Teraz jest wzglednie miła i opanowana bo cię straciła. Znam skads ten typ zachowań. Nie zdziwilabym się jakby corka od niej tez w jakikolwiek psychiczny sposob obrywala.

Odnośnik do komentarza

Co byśmy zrobili na Twoim miejscu? Nie wiem jak inni, ale ja bym byłą żonę odesłała, a związałabym się z tą przyjaciółką. Znaczy wiadomo, gdybym była facetem na Twoim miejscu. Niby to Twoje życie, blablablabla i tak dalej, ale sorry, jeśli to co piszesz jest prawdą, to sprawa wydaje mi się oczywista. A jeśli tak to dobrze jest to powiedzieć jasno i bez ogródek, bo to najwyraźniej kwestia wykorzystania bądź zmarnowania życiowej szansy.
Skoro ta przyjaciółka jest dla Ciebie taka dobra, czujesz się przy niej super, to dlaczego masz z niej rezygnować? Z jakiej racji masz rezygnować ze swojej szansy na szczęście dla osoby, która traktowała Cię tak podle przez kilkanaście lat?! Nic nie jesteś winien swojej byłej.
I nie masz pewności, czy za jej chęcią powrotu stoją dobre intencje, z tego co piszesz o jej niektórych obecnych zachowaniem to nie wygląda na to. Ja bym jej nie wierzyła na słowo. Poza tym nawet jeśli mówi prawdę, to i tak niewiele to zmienia, bo wygląda na to, że już nic do niej nie czujesz, to co robiła gdy byliście w związku skutecznie zniszczyło to uczucie. Nic do niej nie czujesz, więc z tego i tak już nic nie będzie. Natomiast tamtą przyjaciółkę ewidentnie darzysz silnym uczuciem. Bardzo możliwe że to miłość, choć pewnie boisz się to tak nazwać. To chyba wiadomo, którą wybrać, jeśli chce się być w końcu szczęśliwym, a chyba każdy tego chce.
W ogóle to mam wrażenie, że to jak Cię żona traktowała mocno odbiło się na Twojej psychice, i do tej pory ma to na Ciebie wpływ, przez co masz np problem z podejmowaniem decyzji. Np to:

"Nie wiem, co robić, chcę, by ona podjęła decyzję w końcu, że chce wrócić do mnie, a jednocześnie boję się tej decyzji"

Czyli co sam nie potrafisz podjąć decyzji, wolisz żeby Twoja żona to zrobiła? Żeby decydowała o Twoim życiu, o jego najważniejszych sprawach? Jeśli takie myślenie u Ciebie jest spowodowane jakimś urazem psychicznym, czy uzależnieniem emocjonalnym od byłej, to przydałaby Ci się pomoc psychologa. Ja bym Ci radziła wybrać się do niego jak najszybciej, na wszelki wypadek, żeby zbadać tę sprawę.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

~tomasz1967
Dodam jeszcze, że od czasu rozwodu rozstania przychodzą mi już łatwo, nie cierpię po rozstaniach, potrafię coś zakończyć w ciągu jednego dnia. Walczyłem o taką postawę przez lata, bo kiedyś kochałem za bardzo, dawałem kobiecie całego siebie, za co zostałem sponiewierany. Teraz patrzę głównie rozsądnie na związki, uczucia przyjdą, kiedy zechcę. Moja przyjaciółka popełnia obecnie ten sam błąd, który ja popełniłem kiedyś- nie panuje nad zaangażowaniem emocjonalnym, nie potrafi powstrzymać się z miłością. Ja kiedyś też taki byłem, dziś potrafię powstrzymać w sobie zakochanie się. zakocham się w przyjaciółce, kiedy będę całkiem wolny, narazie czuję do niej- jak to nazywam- coś więcej, ale miłością nazwę to dopiero wtedy, gdy będę mógł, gdy sytuacja pozwoli mi na to, do tego czasu będę cały czas się kontrolował. Ile razy miałem ochotę powiedzieć do niej "kochanie", ale ostatkami sił się powstrzymywałem. Małżeństwo bardzo mnie zmieniło, z wrażliwego człowieka stałem się taki w pełni rozsądny, nim coś poczuję muszę to tysiąc razy przemyśleć, by się nie rozczarować jak kiedyś, by uniknąć cierpienia- jak w małżeństwie. Z kobietą, z którą byłem po rozwodzie rozstałem się bardzo spokojnie, nie cierpiałem, choć ją kochałem. Nie cierpiałem, bo w sobie wypracowałem taką metodę, która pozwala mi na wszystko racjonalnie patrzeć, a nie przez pryzmat uczuć, nie daję się już ponosić uczuciom. Chcę tego nauczyć swoją przyjaciółkę, bo ona ma własnie takie podejście do życia jak ja kiedyś- takie emocjonalne, cierpiące, uczuciowe, a tak nie można, bo lepiej jest wszystko chłodno kalkulować z z góry nie nastawiać się pozytywnie, bo z tego bierze się cierpienie. Ja sobie zawsze mówię, że będzie co ma być, jak nie będę z żoną, to z przyjaciółką, albo z kim innym, albo sam, nie rozmyślam już nad tym, biorę życie takie, jakim jest. A z doświadczenia wiem, że nie można mieć planów, ja nie planuję i nie marzę, żyję z dnia na dzień. Kiedyś planowałem i okrutnie się rozczarowałem. Teraz mówię, że nie ma co myśleć o przyszłości, trzeba cieszyć się tym, co jest teraz, bo jutro może tego już nie być. Ja żyję tu i teraz- tak jest mi lepiej niż kiedyś, gdy cierpiałem.

No tak, jest lepiej,teraz gdy na chłodno kalkulujesz....ech
Ciekawa jestem czy powiedziałeś o tym swojej przyjaciółce,czy ona wie z kim ma do czynienia?

Jeśli miałabym dać radę Twojej przyjaciółce to brzmiałaby nadzwyczaj prosto; kobieto uciekaj gdzie pieprz rośnie i nie oglądaj się za siebie!
Natomiastt rada dla Ciebie.Terapia u psychologa.Krótko i zwiężle .

Odnośnik do komentarza

Tomasz, muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Kiedy pisałem swoją odpowiedź na Twoją historię, był do przeczytania tylko Twój pierwszy post. I na nim oparłem swoje stwierdzenia i rady. Kolejne dwa utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinieneś jak najszybciej uwolnić się od swojej byłej żony, która wyrządziła Ci tak wiele złego, a nadal ma nad Tobą kontrolę (praktycznie nie jesteś w stanie podjąć bez niej żadnej decyzji). Jednak ostatnim postem przewróciłeś wszystko do góry nogami i - przyznam - trochę mnie zniesmaczyłeś. Widzę, że Twojej byłej żonie udało się zaszczepić swoją ideologię, pod której jesteś wpływem i wg której układasz sobie dalsze życie. Mało tego, zamierzasz jeszcze wszczepiać to świństwo kobiecie, która ma wobec Ciebie tak dobre zamiary i która dała Ci tyle wyrozumienia i szczęścia. Chcesz się upodobnić do swojej żony i być tak samo wyrachowanym jak Twoja ona, okay, Twoja decyzja. Ale nie marnuj życia niewinnej kobiecie! Gdyby ona była taka, jaka chcesz, żeby była, nawet nie spojrzałaby w Twoją stronę. Wygląda na to, że była żona jednak w pełni Ci odpowiada, więc nie musisz szukać sobie nikogo innego i uczyć go, jak ma żyć wg Waszych zasad.

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Oczywiście, że lepiej tak na chłodno kalkulować. Choć dwie kobiety są dla mnie ważne i to jest problem, bo jak mogę wracać do zony, skoro będę musiał zostawić przyjaciółkę, skazać ją na cierpienie? Ja sam sobie tego teraz nie wyobrażam, ale ciężko mi, bo brnę coraz bardziej w tę relację z przyjaciółką, nie panuję nad sobą, gdy ją widzę, nie mogę się powstrzymać przed okazaniem jej czułości, przed bliskością z nią, jestem wtedy taki szczęśliwy, z drugiej strony w takich chwilach włącza mi się czerwona lampka i czuję strach, bo być może będę musiał to utracić, gdyż kilka lat temu postanowiłem, że dam żonie szansę za to, że się zmieniła, że tyle lat o mnie zabiega. Nie mogę jej olać, bo na to nie zasłużyła, przyjaciółka także na to nie zasłużyła. Do żony wrócę, jeżeli będę miał pewność, że jej zmiana jest stała, że już nie uczyni mi z życia piekła. Ja muszę widzieć, że ona się zmieniła, że da mi teraz to, o czym przez lata marzyłem, o co walczyłem- czyli normalny związek. Jeżeli zobaczę, że nie zmieniła się do tego stopnia, że nadal przemawia przez nią egoizm i chęć manipulowania mną, to zostanę z przyjaciółką, która takich cech nie posiada, jest ciepła i zrównoważona- bo za nią jestem pewien. A szansę byłej dać muszę, bo kiedyś jej ślubowałem to, mamy dziecko wspólne, moja rodzina nie chce słyszeć, bym miał inna kobietę, jej rodzina także przy każdym spotkaniu wspólnym od lat podkreśla, byśmy wreszcie do siebie wrócili. Każdą wigilię spędzamy razem, wielkanoc, sylwestry. Jej rodzina podczas rozwodu powiedziała mi, że się nie dziwi, że odszedłem, ale będą się modlić, byśmy do siebie wrócili. To bardzo katolicka rodzina, moja była jest także bardzo wierząca, do kościoła mnie często zabiera, bo jestem niepraktykujący i nie chodzę do kościoła, jedynie, gdy jestem u nich, bo tam chodzą wszyscy. Teściów traktuję jak swoich drugich rodziców. Jest naprawdę wiele "za", bym wrócił do żony, by wreszcie udało nam się szczęsliwie zyć, mamy wsparcie i pomoc w naszych rodzinach. Żona także wciąż podkreśla, że najważniejsza w życiu jest rodzina, mimo, że ją zniszczyła, że romansowała w małżeństwie, ale wartości ma jakie ma i za to ją cenię. A fakt, że była moją żoną, że kiedyś kochałem ją najbardziej powoduje, że daję jej tę szansę na naprawę naszego małżeństwa, bo to czyni ją wyjątkową kobietą w moim życiu

Odnośnik do komentarza

Przekonałeś mnie jeszcze bardziej. Zostań z żoną. Oboje tego pragniecie - z jakichkolwiek przyczyn by to nie było. Nie zawracaj już dłużej głowy swojej przyjaciółce, bo na to nie zasłużyła. Powiedz jej wszystko szczerze, jak powiedziałeś nam, a myślę, że będzie wiedziała, co robić. Mam nadzieję, że długo nie będzie się zastanawiała. To będzie dla niej gorzka piguła, ale z dwojga złego, dla niej lepsze rozwiązanie.

Odnośnik do komentarza

Przepraszam bardzo ,czekasz już 7 lat i jeszcze jak długo chcesz czekać...,dawno powinieneś powiedzieć,jeśli już,albo jesteśmy razem albo do widzenia...
gwarantuje Ci ,że była żona nie zmieni stosunku do Ciebie ,dalej będzie Tobą manipulować jak marionetką, bo Cię potrzebuje do różnych spraw pomocowych i musi przecież pilnować ,żebyś się z kimś innym nie związał...,

ale Ty tego nie widzisz ,bo jesteś chorobliwie emocjonalnie związany ze swoją byłą żoną ,dlatego też uważam ,że powinieneś skorzystać z pomocy psychologa.

Osobowości byłej żony też nie zmienisz ,ona pozornie może wyglądać ,że się zmieniła ,bo nie jesteście razem,zawsze będziesz u niej pod pantoflem.

dopóki nie uwolnisz się psychicznie od swojej byłej nie powinieneś wchodzić w nowe związki, bo to tylko Ci utrudnia życie ,nie jesteś w stanie podjąć męskiej decyzji.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Zrobiłem to przed chwilą! U siebie pod mieszkaniem spotkałem przyjaciółkę, szła mnie odwiedzić, powiedziałem jej, że ma mi dać spokój, że wreszcie chcę mieć spokój, bo mam wszystkiego dosyć i że ma się do mnie nie odzywać. Nie rozmawiałem z nią, zamknąłem drzwi, ona chciała rozmawiać, rozpłakała się, ale ja już mam wszystkiego dosyć, musiałem to zakończyć, nie mogę mieć dwóch kobiet. Teraz wypisuje mi smsy, że przecież wczoraj ją przytulałem, byłem taki dobry, co sie stało? Ale jej już nie odpiszę, chcę, by dała mi spokój, powiedziałem, że jestem na nią zły za to wszystko, bo nie tak to miało być, ja nie miałem się angażować i ona także. Ona pisze, że cierpi, że potraktowałem ją jak rzecz, ale to nie prawda. Dziś rano podjęłem decyzję, że z nią zakończę przyjaźń i znajomość i zakończyłem . Może myśleć, że jestem surowy, bo zrobiłem to dyplomatycznie, nie wdając się w rozmowy, ale tak trzeba. Może kiedyś jej to na spokojnie wyjaśnię, jak mi emocje opadną

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Może potraktowałem ją zbyt surowo mówiąc, żeby się do mnie nie odzywała, ale inaczej nie dałoby się tego skończyć, gdybym się bawił w czułe rozmowy. Kiedyś już bawiłem się w czułe rozmowy i tylko kopa w d... dostawałem, więc nauczyłem się dyplomacji i kończę wszystko szybko i bez zbędnych przeciągań. Małżeństwo też tak w końcu skończyłem, po prostu złożyłem wniosek o rozwód i nie reagowałem już na jej prośby i groźby, wtedy dopiero widziałem strach w oczach żony, to na nią podziałało. Przyjaciółka nie zasłuzyła na krzywdę, bo całym sercem mnie pokochała, dawała z siebie 1000 procent dla mnie, ale na dłuższą metę ta sytuacja była dla mnie męcząca. Ja nie jestem przyzwyczajony do takiego życia, inne miałem przez lata, surowe życie. Dziś umówiłem się z żoną na pizzę, muszę obudzić powoli do niej swe uczucia, jeżeli w przyszłości mamy być razem. Mam nadzieję, że przyjaciółka spotka swoje szczęście, mężczyznę, który będzie mógł odwzajemnić jej uczucia, bo ja nie mogę tego zrobić w pełni, bo mam żonę i czułem przez ten czas, jakbym ją krzywdził, oszukiwał, zdradzał. Wiem, jak ona zareagowałaby, gdybym jej wspomniał o przyjaciółce- tak, jak zareagowała na mój związek po rozwodzie- wydzwaniała i wyzywała tamtą kobietę. Przyjaciółkę ona zna z widzenia, zniszczyłaby ją, gdyby się dowiedziała, co iędzy nami było. Lepiej, że to zakończyłem dziś, mam wreszcie wolne sumienie i święty spokój z wyborem. Teraz pójdę prostą drogą, ale najważniejsze, że mam spokój i mogę na spokojnie obserwować zachowania żony, a nie rozpływać się na chwilach spędzonych z przyjaciółką i delektować się ich pięknem, które powodowało we mnie strach, bo od żony mnie odciągało.

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Jestem zły na przyjaciółkę o to, co mi powiedziała dwa dni temu. Przy okazji swoich urodzin ona kupiła mi prezent i składała życzenia, ale tych utrodzin nie spędziliśmy razem, bo zadzwoniła zona i poprosiła, żebym przyjechał tapetować jej ubikację- pojechałem. Wytapetowałem tę ubikację, wróciłem, a przyjaciółka powiedziała mi, że żona traktuje mnie jak darmowego sługę, że ona chciała mi zrobić urodziny, kupiła prezent, torcik, a ja pojechałem tapetować ubikację, w dodatku żona nawet mi niczego nie kupiła, jedynie kawę w międzyczasie tapetowania zrobiła. Przyjaciółka była zła, nalatywała na zonę, że mogła wybrać inny dzień na tapetowanie, a nie moja urodziny. Zezłościłem się, bo nie ma podstaw, by sądzić, że zostałem wykorzystany! Moim zdaniem żona nie potrafi wprot mówić o swoich potrzebach spotkań ze mną i wymyśla pretekstynp. tapetowanie, by ze mną czas spędzić. A wybrała urodziny, bo to wazny dla mnie dzień i chciała go ze mną spędzić, a nie mnie zagonić tylko do tapetowania. Za to, co przyjaciółka powiedziała jestem trochę zły, bo nie ma prawa oceniać mojej żony nie znając jej osobiście, nie ma prawa buntować mnie przeciwko niej mówiąc, że ona ma mnie za tanią siłę roboczą, bo tak nie jest, kobieta przez 7 lat ma ze mną kontakt, wydzwania, więc chyba zalezy jej na mnie i na nas, a nie tylko na chęci wykorzystania. Po prostu zmądrzała, dojrzała, chce naprawić nasze małżeństwo i uczynić normalnym- stara się przynajmniej o to i ja to doceniam

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystencja

Napiszę tyle. Bezsensu brałeś rozwód z tą kobietą, bo widocznie ją kochasz(albo się przyzwyczaiłeś) i będziesz z nią nawet jak cie będzie poniżać. Na błędach się uczy, a nie je ignoruje. Przypomnij sobie początki swojego małżeństwa, albo nawet przed. Pewnie było względnie ok, bez żadnych odchyleń, przynajmniej nie dużych. Osobowość to osobowość i jak znowu się z nią zejdziesz i staniesz się "codziennością" to pewnie znowu poczuje, że ma pełne prawo tobą pomiatać. Bo jesteś jej. I uczuć się nie da "obudzić", a jeśli już to to jest na siłę. One się budzą same i nie potrzebują żadnej pomocy.

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Musiałem wziąć ten rozwód, bo byłem psychicznym dnem już, nienawidziłem jej, miałem mdłości od samego patrzenia na nią, zniszczyła mnie wtedy psychicznie. Lata mi zajęło, nim stanąłem na nogi, wypracowałem w sobie siłę, którą teraz pokazuję, chociażby w kontakcie z przyjaciółką. już nie ma we mnie sentymentów, jak zrywam to zrywam bez mrugniecia okiem- surowo. Kiedyś to bym rozpaczał, teraz biorę wszystko na rozum, a przyjaciółce przejdą uczucia, każdy z nas cierpi, ja też kiedyś cierpiałem. Jak przyjaciółka wypracuje w sobie siłę, to będzie na spokojnie do związków podchodziła, na zasadzie- jak jesttem z kimś to jestem, ale nie można mówić, że coś jest na całe życie, nie można snuć planów. Uczyłem ją tego przez cały czas naszyej znajomości- widocznie nie dotarło, bo ona wciąż swoje, że chce mieć zwyczajny dom, boczucie bezpieczeństwa i pewność. Ale tego przecież nigdy mieć nie można! Wiem, jak było w moim małżeństwie, żona od poczatku straszyła mnie, że jak pozna bogatszego i lepszego, to mnie zostawi. Powtarzała to nawet moim rodzicom, że musi zmienić męża, bo z tego ma za mały zysk. Teraz najwidoczniej jej nie przeszkadza już, że zamożny nie jestem (ona kocha pieniądze i luksusy).

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

Przyjaciółka napisała mi sms-a, że powinienem się leczyć, że jestem człowiekiem pozbawionym uczuć wyższych, zimnym! Leczyć, to ja się powinienem, kiedy byłem takim frajerem jak kiedyś, gdy mnie kobiety poniewierały, gdy dawałem całe serce, a byłem poniewierany. Teraz się nie dam, znam swoją wartość, to słyszę, że jestem pozbawiony uczuć! Nie pozbawiony uczuć, a rozsądny i zdrowo myślący!!! Po tym, co mi napisała, nie zasługuje chyba na moją miłość!

Odnośnik do komentarza
Gość Egzystencja

Wiesz co, przeraża mnie to co piszesz. Na prawdę masz 50 lat? Przepraszam, ale na prawdę zadziwia mnie to jaki ludzie sobie potrafią zgotować los.
Rozwiodłeś się z nią, ponieważ wykańczała Cię psychicznie.
Ludzie, którzy wykańczają psychicznie nie zmieniają się ot tak, chyba, że są tego świadomi i poddają się terapii(co i tak nie zawsze działa). Oprócz tego cały czas piszesz, że teraz jesteś taki i taki ponieważ żona Cię tego nauczyła i lata z nią spędzone. A powinno być odwrotnie. Ty ją powinieneś ją nauczyć (jak już by miał ktoś kogoś uczyć) jak być normalną osobą. To, że trafiłeś na taką osobę, która tak się zachowuje(podałeś dobitne sytuacje) to znaczy, że miałeś pecha i w porę się nie zorientowałeś, a nie, że każda kobieta taka jest. I że powinieneś to skończyć wcześniej i szukać sobie kogoś innego. No chyba, że jesteś masochistą.
I jeszcze coś. To, że tak opisuję twoją żonę, nie znaczy, że musi być okropną osobą do szpiku kości, ale z tego co piszesz jest rozemocjonowana i lekko zaburzona, a w tedy trudno utrzymywać bliskie relacje z takimi osobami. Jak widzisz teraz, kiedy ją trzymasz na dystans, a ona ciebie jest ok i tylko takie relacje z takimi ludźmi się udają. Bo takie osoby jak twoja żona np. szanują bardziej ludzi obcych(tu przykład, że traktuje cię bardzo dobrze przy innych. CO oznacza, że bardziej zależy jej na opinii osób obcych, których nie zna i nie wie na co może sobie pozwolić.)

Odnośnik do komentarza
Gość tomasz1967

W dodatku jeszcze od rodziców oberwałem dziś, co utwierdziło mnie w podjęciu ecyzji o zostawieniu przyjaciółki. Moi rodzice są ludźmi po 80 roku zycia, powiedzieli, że nigdy nie zaakceptują tego, że pojawia się inna kobieta w moim życiu, że mam żonę, której ślubowałem i rozwodu kościelnego nie mam, więc mam dbać o rodzinę, a nie szukać nowych partnerek. Rodzice truli mi dziś od rana, wściekłem się za to na przyjaciółkę, bo jakim prawem mam za nią obrywać jeszcze?1 Miałem spokój, gdy jej nie było, wszystko szło zamierzonym torem. A tak pojawiła się w moim życiu i cały spokój zburzyła we mnie, pojawiły się uczucia, ja dałem im się ponieść niestety, zrobiłem jej nadzieję, ja sam o nią zabiegałem, ja po raz pierwszy ją przytuliłem- o to mam do siebie żal, że nie potrafiłem się powstrzymać. Nie moglibyśmy być chyba razem, bo wszyscy byliby przeciwko temu- i moi rodzice, którzy są najważniejsi i moi teściowie, którzy traktują mnie jak swojego syna. Córka pewnie też by miała do mnie żal...

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Kwestia jest taka czy Twoja żona jest zainteresowana życiem z Tobą czy też tylko " przyjażnią .

Moim zdaniem jest jakas dwoistość w Tobie.Z jednej strony kreujesz się na bardzo pokrzywdzonego ,w żadnej mierze nie winnego człowieka,z drugiej po prostu cynizm się przez Ciebie przelewa.A może zawsze taki byłeś tylko nie zauważaleś tego.A może to Ty napierw swoim zachowaniem doprowadziłeś była zonę do załamania nerwowego a potem gdy ona już psychicznie się wypaliła i zaczęła tak się zachowywać wobec Ciebie to wziąłeś rozwód?
Trudno mi uwierzyć że taki dobry człowiek potrafi tak na zimno kalkulować.Niszczyć kobietę która Tobie zaufała,pokochała,oddała siebie w 100%.Jak Ty dobry człowieku,który kiedyś sam zostałeś wg Ciebie skrzywdzony,jak mogłeś w tak perfidny sposób skrzywdzić tę kobietę?
Przykro mi ale ja Ci nie wierzę.

Odnośnik do komentarza

Hahaha !
Szanowni Forumowicze !
W odróżnieniu od Was nie siedziałem za kompem cały dzień ale korzystając z pięknej pogody spędziłem go na wycieczce. Za to teraz na spokojnie przeczytałem wszystkie posty Tomasza.
Zobaczyłem, że w miarę czasu jego poglądy na sytuację własną i związanych z nim osób ewoluują względnie Tomasz ujawnia swoje prawdziwe opinie odmienne od tego, co napisał na wstępie. Nie mam najmniejszego zamiaru ani czasu na to, aby robić tu jakąś uczoną analizę.

Ocena będzie krótka :
TOMASZU ! Ty po prostu uwielbiasz tkwienie w toksycznym związku ze swoją byłą żoną i sam nie wiesz, czego chcesz. Twoja sprawa i tkwij sobie dalej ale daj święty spokój innej kobiecie, bo robisz jej krzywdę.

Temat uważam za wyczerpany, bo mnie się coś zdaje, że Tomaszowi to święty boże nie pomoże.

Odnośnik do komentarza

Pangolin
w miarę czasu jego poglądy na sytuację własną i związanych z nim osób ewoluują względnie Tomasz ujawnia swoje prawdziwe opinie odmienne od tego, co napisał na wstępie.

TOMASZU ! Ty po prostu uwielbiasz tkwienie w toksycznym związku ze swoją byłą żoną i sam nie wiesz, czego chcesz. Twoja sprawa i tkwij sobie dalej ale daj święty spokój innej kobiecie, bo robisz jej krzywdę.

2 x BINGO! :)
Szkoda, że Tomasz nie napisał od razu, co jest na rzeczy. Szkoda czasu forumowiczów, który mogliby poświęcić na pomoc osobom, które naprawdę tej pomocy potrzebują.

~cytrynowa babeczka
Z jednej strony kreujesz się na bardzo pokrzywdzonego ,w żadnej mierze nie winnego człowieka,z drugiej po prostu cynizm się przez Ciebie przelewa.

Też tak to widzę! :-/

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...