Skocz do zawartości
Forum

Katastrofa emocjonalno-edukacyjno-społeczna młodego człowieka


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam 19 lat. Właśnie rozpocząłem studia. Od blisko 6 lat cierpię na depresję o której nikomu z bliskich nie mówię, bo trudno jest introwertykowi zwierzyć się z takich rzeczy. Tłumię wszystko to w sobie, nie jestem w stanie poprosić nikogo o pomoc. W sumie nikt z moich znajomych nigdy w życiu nie podejrzewałby że taka osoba jak ja może mieć myśli samobójcze czy też jakieś inne problemy z psychiką ani tym bardziej że potrzebuję pomocy. Nie jest to widoczne po mnie, ale wewnątrz bardzo cierpię. Źle się czuję, mam problemy ze snem, pocę się, serce mi wali, budzę się co chwila, spoglądam co rusz na zegarek zgadując co to do minuty jaka jest godzina, nie umiem się cieszyć z życia, pragnę śmierci tak aby obudzić się następnego dnia martwym... Czas na bezczynności bardzo szybko mi ucieka. Ciężko mi jest komunikować się z ludźmi... czasami muszą powtarzać do mnie coś dwa razy bym ich zrozumiał bo nie mogę się skupić. Nie umiem też podtrzymać rozmowy choć mam dużo do powiedzenia bo wiele wiem i czytam lecz nie umiem tego przekazać. Jestem
nikim, mam niską samoocenę. Nigdy nie miałem dziewczyny, choć bardzo chciałbym mieć takie wsparcie w postaci drugie kochającej osobie. Często moje myśli sięgają w przeszłość... mam bardzo dobrą fotograficzną pamięć i dużo scen z życia (głównie tych nieprzyjemnych) przywołują się jak wywołany film. W ostatnim czasie pojawiają podobne "filmy" tylko że w postaci natrętnych myśli pełnych zdarzeń obfitych w przemoc z moim udziałem (które miejsca na szczęście w ogóle nie miały). Czuję się z tym źle. Dobrze się uczę - to jedyne co umiem najlepiej, lecz w takim stanie coraz gorzej myślę że mi to idzie. Sił brakuje i motywacji... motywacji do życia. Pragnę jedynie spokoju i ciszy oraz zadowolenia z powolnego bezstresowego życia. Nikomu krzywdy nie robię, ani nikogo nie obraziłem. Zawsze nad wyraz kulturalny i zbyt poważny jak na swój wiek. Nie piję alkoholu, ani nie palę, jestem porządnym człowiekiem - ale co z tego? Co z tego mam? Nic. Choć od dawna nic nie oczekuję, byle nikt mnie nie obrażał i nie poniżał. Taki poukładany, a jednak nie chce żyć w tym chorym świecie, choć pewnie to ja jestem chory. Człowiek człowiekowi wilkiem. Jestem pozbawiony życia społecznego bo po prostu utraciłem z tego źródło jakiejś radości, akceptacji i z ludzką zazdrością patrzę na znajomych których życie osobiste wiedzie się jak najlepiej, choć pewnie też mają swoje problemy, o których nie wiem. Było dużo nieprzyjemnych traumatycznych zdarzeń, które niewątpliwie miały na to jakiś wpływ że nie mogę się przełamać iść na jakąś integrację z ludźmi. Wracając do edukacji, w kluczowych momentach egzaminów, testów itp. zżera mnie stres choć z zewnątrz jak zwykle wyglądam na mega opanowanego mającego kontrolę nad wszystkim. Przez stres, zamartwianie się co będzie, nadmierną staranność, przez ten wyścig szczurów dzisiejszego świata tracę wie z tego co się nauczyłem, na co poświęciłem wiele godzin. Na przykład takie prawo jazdy jest na egzaminie praktycznym nie do zdania, a na kursach dodatkowych wychodzę na idiotę bo nauczyciele nauki jazdy mówią że jeżdżę jak bardzo doświadczony kierowca i nie rozumieją w czym tkwi problem że nawet z placu wyjechać nie mogę. Chciałem raz spróbować skonsultować się z psychologiem przed egzaminem, ale się okazało że WORD usunął takie stanowisko. Dochodzi często również do takich sytuacji że osiągalne wyniki decydowały o złych wyborach, które po pewnym czasie tkwienia w nich pozbawiały mnie sensu moich starań. Nienawidzę swojego smutnego dzieciństwa, rówieśników którzy nie darzyli mnie szacunkiem (nie kryję do nich teraz urazy bo po co, ale gdzieś to we mnie tkwi), nie lubię swojego małego miasta i chyba po części mam żal do rodziców, którzy po mimo że mnie bardzo wspierają w wielu sprawach nie dostrzegli na pewnym etapie mojego rozwoju problemu powolnej "alienacji". Nigdy nie umiałem walczyć o swoje, przyjmuję to jako los, na który i tak nie mam wpływu. Po prostu tak jest i musi być. Jestem na studiach, nie wiem czy dobrze wybrałem kierunek bo ryzykowałem nieco, wiedząc że umiejętności mogą być niewystarczające z powodu złego wcześniejszego wyboru profilu liceum na którym źle się czułem (po 2 latach ciężkiej i owocnej nauki na rok przed maturą) i wiedziałem że studia muszą być czymś innym, zdawałem sobie jednak sprawę że będzie ciężko, bo przygotowywania były w innym kierunku. Zastanawiam się nad jakimś leczeniem, bo z takim słabym stanem psychicznym daleko nie uciągnę... owszem mogę sobie poradzić, ale czy warto się ciągle oszukiwać że jest ok, że to chwilowa niekończąca się słaboś. Czy porozmawiać z rodzicami i przerwać studia by się wyleczyć. Jak to do nich przemówić, bo taka mowa dla niech może być przerażająca. Bo chyba zdrowie jest najważniejsze i szkoda pieniędzy na studia, które będą się ciągnęły ze mną z takim złym samopoczuciem. Może dzięki leczeniu odkryję kim jestem, do czego warto dążyć, odkryję swoje prawdziwe powołanie... tego nie wiem.

Odnośnik do komentarza

hej, według mnie nie wykaraskasz sie z tego bez jakiejkolwiek innej osoby, dlatego radziałbym Ci pojsc do jakiegos psychologa, nie musisz przez to rezygnowac ze studiow, mozesz chodzic co tydzien lub dwa, ale poprostu sie wygadasz, no i tez nie licz ze pierwszy jakiego spotkasz bedzie ci w stanie ci pomoc, ja mialem trzech czy czterech psychologow, teraz trafilem na babke i jestem zadowolony. powodzenia

Odnośnik do komentarza

zgwalcony przez zycie, czyli ludzi, zryty psycho fizycznie, ja tak sie czuje, to co napisales niechcialo mi sie czytac, poprostu opis problmow ktore nie sa dla mnie nowoscia. Terapie, psycholodzy mam to za sobą, mozna sie wygadac, wyzalic nawet, nawiazac kontakty czy fajnie sie poczuc jesli sie czuje ze jest sie interesującą osobą, ale potem powrót do rzeczywistosci, a problemy pozostały

Odnośnik do komentarza

Dlatego zazdroszczę ludziom, którzy mają przyjaciół. Mam taką nadzieję że odpowiednich ludzi poznam w odpowiednim czasie. Niech ta cierpliwość zostanie w końcu wynagrodzona... Choć fakt, masz rację trzebę wyjść samemu z inicjatywą, szukać do skutku... wziąć się w garść i się nie użalać, bo to odpycha zapewne poznawanie nowych znajomości.

Odnośnik do komentarza

Nie jest z tobą tak źle, bo myślisz, logicznie odpowiadasz, wiesz co się z tobą dzieje.
To dużo i wydaje mi się, że jednak chcesz się z tego wykaraskać, choć obecnie czujesz się bezradny.
Dobry psycholog by się przydał, łatwiej by ci było, ale można też samemu działać.
Poszukaj książek motywujących do działania, jest ich dużo. Polecam np. 'Obudź w sobie olbrzyma" -Anthony Robbins. W książce pisze, jak wykrzesać w sobie siły, jak mieć wpływ na swój stan psychiczny, fizyczny i materialny. Czyli wprowadza nas w tajniki samodoskonalenia.
To prawda, że wszystko zależy od naszego umysłu, że wszystko co potrzebne do wyleczenia jest w nas samych, trzeba tylko chcieć.
Aby jednak się chciało, warto wzmacniać się przykładami innych ludzi.
Im się udało, więc i mnie się uda - a w każdym razie ja tak sobie mówiłam, gdy zaczynałam pracę nad własną psychiką. Często wracałam do książki, była moim wsparciem.
Mnie też się udało.
Na razie polecam afirmacje, czyli powtarzanie pozytywnych zdań. Np. "Z dnia na dzień, coraz lepiej mi się powodzi, pod każdym względem"
A rano : "zaczynam nowy, piękny dzień"
I ćwicz uśmiech! Porozciągaj trochę wargi, zobaczysz, że to też działa!
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Dziękuje za rady i poleconą lekturę, bo tej książki akurat jeszcze nie przeczytałem. Tematyka nie jest mi wcale obca... też co chwila wracam do takich książek bo mi w jakimś stopniu pomagają, najfajniejsze jest to że da się to osiągnąć samemu, ale na dłuższą metę jest trudne, choć myślę że przy dobrym samozaparciu jak najbardziej możliwe. Dziękuje jeszcze raz za wsparcie :D

Oto moja dotychczasowa biblioteczka-apteczka:
1. Beata Pawlikowska – Księga Kodów Podświadomości
2. Dale Carnegie – Jak przestać się martwić i zacząć żyć
3. Susan Cain – Ciszej proszę
4. Dale Carnegie – Jak cieszyć się życiem i pracą
5. Dale Carnegie – Jak stać się doskonałym mówcą i rozmówcą

No więc na dobry początek... poćwiczę ten uśmiech...
... kto wie, może jakaś ładna dziewczyna odwdzięczy się tym samym :)

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Wiesz co, a ja z innej parafii. Dobrze, że nie zdajesz tego prawka, bo skoro strach aż tak Cie paraliżuje, znaczy się, że mógłbyś być niebezpieczny na drodze. Więc bierz te dodatkowe lekcje, jeździj z tatą po lesie, tak żeby się jeszcze lepiej wprawić.
Co do kontynuacji studiów. W dzisiejszych czasach nie wystarczy być po studiach. To mają być studia które będą Tobie odpowiadały i będziesz sie w danym zawodzie odnajdywał, wtedy będziesz w Tym dobry. Więc jak nie czujesz, że to dla Ciebie, to może warto zrobić przerwe pójść do pracy, rozeznać się na rynku i może wtedy przyjdzie olśnienie. Może jakiś doradca zawodowy by się przydał, ktory by Cie ukierunkował co do studiów.
Wyścig szczurów chyba nielicznym pasuje, ale ich nabardziej widać.
Piszesz, że jesteś miły i poprawny, ale nic z tego nie masz. Takie cechy powinny wynikać z Twojego światopoglądu, a jak oczekujesz nagród za takie zachowanie, znaczy się że nie jest ono Tobie bliskie i prawdziwe uczucia tłumisz (jak większość zresztą).

Ale, to co jest ważne, to ten natłok myśli który może narastać, więc myślę, że lepiej iść do psychologa, jak nieleczonym trafić z marszu do psychiatry.
Co do rodziców, dobrze żeby wiedzieli jak się czujesz, bo gdy nagle wybuchniejsz, to pomyślą, że zwariowałeś nie wiedząc co się wcześniej działo w Twojej głowie.
Więc moze podpytaj mame jak Cie postrzega, a gdy się wypowie naprostuj ją troche i powiedz co czujesz. Na początek może nie wszystko, ale tak żeby zasygnalizować, że pod podszewką nie jest tak wesoło.

Odnośnik do komentarza

Z wywiadu z Pawlikowską dowiedziałam się, że miała mocno przegrane życie, nie potrafiła się odnaleźć i robiła głupoty.
W końcu wzięła się za siebie , popracowała nad zmianą psychiki - i dziś realizuje swoje marzenia i osiągnęła sukces.
Lektury - wszystko co czytasz jest dobre, ja sama też masę książek przeczytałam co pozwoliło mi uwierzyć, że można siebie zmienić.
Można siebie na nowo ukształtować, ale to wymaga długiej pracy.
Pawlikowskiej się udało, mnie się udało, masz już dwa pozytywne przykłady, że warto nad sobą popracować.
My jesteśmy wynikiem naszego charakteru i narzuconych nam wzorców, przez otoczenie.
Wszystkie te nakazy i zakazy często sprawiają, że nie żyjemy w zgodzie ze swoim JA, co powoduje wewnętrzny konflikt, często nawet nie uświadamiany sobie.
Jako dziecko uczyliśmy się pewnych zachowań, jako dorośli tak samo możemy się nauczyć nowych zachowań, takich, które będą zgodne z naszymi potrzebami.

W jakiejś książce autorka pisze, że miała problemy z córką. Dziecko źle się uczyło, było zbuntowane. W końcu poczuła się bezradna, wściekła i stwierdziła : rób co chcesz, ja już odpuszczam. Ku jej zaskoczeniu, nastąpiła gwałtowna zmiana na plus.
Dopiero wtedy zrozumiała, że ona narzucała jej swoje normy, cele, które nie współgrały z dzieckiem. Czując swobodę, dziecko zaczęło się realizować tak, jak samo chciało.

Odnośnik do komentarza

Prawka i tak nie zamierzam robić, bo się nie nadaję i jak słusznie zostało wskazane mogę być niebezpieczny na drodze i zrobić komuś krzywdę a tego nie chcę. Podałem tylko przykład jak stres mi bardzo przeszkadza. Najbardziej boli mnie stwierdzenie ojca, który chyba po raz pierwszy tak głupio ujął: "facet bez prawa jazdy to jak inwalida". Większego głupstwa od niego nie słyszałem, to mnie trochę zabolało. Za każdym razem gdzieś to miałem w pamięci, gdy byłem za kierownicą. Mniejsza z tym...

Co do studiów, to sam do końca nie wiedziałem co wybrać... w ostatniej chwili wręcz wybrałem, kiedy inni mieli już od dawna swoje plany, które zresztą i tak innym torem się potoczyły. Zdałem się intuicję i wybrałem coś czym mogę się interesować i co kiedyś za młodu sobie majsterkowałem. Tak to wygląda, ale jak na studiach będzie w praktyce wyglądać nie mam pojęcia, bo tych zajęć długa droga.

Czy wymaganie choć małego szacunku od drugiego człowieka to coś wielkiego? Mam dość czekania, "zobaczysz jakoś się to ułoży" - to jedyne co słyszę, ciągłe zdawanie się na losowe przypadki.

Odnośnik do komentarza

ja mam prawko od pięciu lat, nawet miałem samochód opla vectre i go sprzedałem bo nie chciało mi się płacić 6 stów co roku, teraz wogóle nie jeżdze, w sumie też troche po czesci ze moglbym komos zrobic krzywde, a nawet bardziej sobie, i dobrze mi z tym. Teraz tyle jest wypadków, chociażby z udziałem narkomanow,

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Ja uważam, że szacunek należy się każdemu i na to nie trzeba pracować, ma po prostu być. Ale można sobie zapracować na brak szacunku.
Natomiast jako że jesteśmy ssakami, to wygląda to u nas trochę inaczej. Przyjżyj się małpom, psom itp. kto ma u nich szacunek - przywódca, silna jednostka. Im ktoś słabszy, tym gorsze miejsce w stadzie. Casem o pozycje i szacunek trzeba powalczyć. Co robi małpa, która rusza do boju i chce nastraszyć inne? Staje na dwie nogi, prostuje się, chce być wyższa od innych, wypina klate i pokazuje zęby. Rób to samo, tylko zęby pokazuj uśmiechem ;)
Jesteśmy ludźmi i niby inteligencję mamy lepiej rozwiniętą, ale jak sie tak zastanowić, to od większości ssaków wiele się nie różnimy. A jednostki mądrzejsze, wrażliwsze, kulturalniejsze nie mogą być słabe, bo wtedy ich pozycja spada i jest konstrnacja gdzie podział się szacunek, który każdemu się należy. Ano wylądował człowiek wśród małp i jako ten inteligentniejszy musi znaleźć sposób by nie polec w tym towarzystwie, więc musi złapać ich rytm.
To tak pół żartem pół serio.

Jak walczyć ze stresem i mu się nie dawać? Nie wiem jak, ale trzeba.
Nie wiem jaki jesteś w sporcie, ale zakładam że też masz jakieś lęki itp. Spróbuj może od jakichś zadań ze sportem związanych, których się boisz pływanie, lot paralotnią, skok na bungee. Przełamywanie lęków.

Odnośnik do komentarza

Akurat sport to moja odskocznia, w szczególności piłka nożna, gdzie wiele razy powinienem sobie złamać nogę, rękę jako bramkarz :) Chyba tylko na boisku umiem krzyczeć głośno, by sprawnie dyrygować obroną. W tej dziedzinie jestem bardzo z siebie zadowolony, bo czasami po meczu zdarza się że ktoś zupełnie obcy zaprosi mnie na kolejne mecze, czy też pochwali za świetną grę.
W wakacje biegałem przez blisko 8 tygodni, ale gdy schudłem przez to parę kilo to przestałem bo miałem znaczną niedowagę. Biegi traktowałem jako rodzaj terapii, odciągnięcia się od myśli... po prostu zajęcie się czymś w oczekiwaniu na wyniki przyjęć na studia.
Gdybym nie miał alergii i analgezji to kto wie czy czasem sport nie były moją ścieżką życiową.

Jedynie boję się pływać w jeziorach, basenach... ze względu na fobie. Ciekawy pomysł by jednak spróbować... może mi wyjść na dobre.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...