Skocz do zawartości
Forum

Toksyczna teściowa i maminsynek


Gość ...

Rekomendowane odpowiedzi

Mam problem z rodziną mojego chłopaka. Rok temu zostałam przez nich wszystkich zraniona i wyrzucona z ich domu przez teściową. Napisałam teściowa, bo zamierzamy się pobrać. Wyrzuciła mnie dlatego, że kłóciłam się z moim chłopakiem w jego pokoju, a ona stwierdziła, że nie mogła już tego słuchać i weszła do pokoju, a za nią córeczka i jeszcze jeden synek, i wszyscy na mnie, że się kłócę tylko z jej synem, że powinna była bronić swojego syna, a mojego obecnie chłopaka przede mną i moją rodziną. Powiedziała to dlatego, bo jestem trochę biedniejsza od nich, a mój chłopak nic na to. Ja się sama broniłam, bo oni wszyscy na mnie. Aż się rozpłakałam i wyszłam, bo mnie wyrzuciła. Co robić? Czuję się poniżona, nie mam wiary w siebie. Oni traktują mnie jak mało inteligentną, a oni, że są najlepsi. Jak im pokazać, że tacy nie są, żeby mnie nie poniżali ani się nie wywyższali? Ja jestem osobą trochę cichą i spokojną. Może dlatego mają przewagę, że nie umiem walczyć o swoje? Co mam robić? Zamierzamy pobrać się w następnym roku. On chce, bym tam jeździła do niego, a ja nie chcę. Boję się, że znowu zostanę zraniona. Jak stawić im czoło, nie bać się, nie czuć się tą gorszą i słabszą? Proszę o wskazówki, co robić, by siebie tak nie widzieć? Jak z nimi wygrać i pokazać, że tak nie wolno traktować ludzi?
Odnośnik do komentarza
Witam. Jestem w związku małżeńskim od 4 lat, mamy 3 letnią córeczkę. Mieszkamy bardzo blisko teściowej i denerwuje mnie to, że on biega po kilka razy dziennie do mamusi. Obrażona nie przychodzi do nas od 3 miesięcy, bo jej synek powiedział jej wszystko co na nią do niego powiedziałam. Jak mam rozmawiać z mężem, żeby dotarło do niego to, że mnie to bardzo irytuje, że on w kółko do niej biega. Chciałbym żeby zrozumiał to, że teraz MY z CÓRKĄ jesteśmy przede wszystkim dla niego rodziną, bo mam dość tych ciągłych kłótni o jego matkę. Nawet brałam pod uwagę rozwód ale czy to rozwiązanie w tej sytuacji?
Odnośnik do komentarza
Mam 23 lata i jestem ze swoim chłopakiem od 3 lat. Do ostatnich świąt mogę przyznać, że nas związek był pozornie udany, jednakże jak się teraz nad tym zastanowię, to nie zauważałam wielkiego wpływu jego mamusi oraz siostry na niego. Piszę tak dlatego, że od samego początku jego matka wydzwaniała do niego 10 razy dziennie pytając co robi itp., był zawsze na jej zawołanie z czym się godziłam, ponieważ jak to zawsze mawiał jego matka ma trudne życie. Muszę przyznać, że bardzo lubiłam jego matkę, chociaż od dłuższego czasu czułam, że ona mnie niekoniecznie. W zeszłe święta pierwszy raz w życiu pokazała prawdziwą twarz, był to moment kiedy poczuła, że jej ukochany, malutki synek może być niezależny i żyć na własny rachunek, a to dlatego, że planowaliśmy studia w innym mieście niż nasze. I wtedy przy świątecznym stole się nasłuchałam, że ja go ciągnę na siłę na te studia, że on ma obowiązki, że przecież on tu ma dla kogo zostać, bo ma tutaj rodzinę, że ja mam inne priorytety, niż on i ja z pewnością uciekam z domu, ale on nie musi bo ona mu przecież dom wybuduje i mają wspólne plany. Jednym słowem dała mi do zrozumienia, że jestem nikim w porównaniu z nią, którą to mój chłopak będzie miał zawsze na pierwszym miejscu. Oczywiście mój chłopak nie zauważył jak jego mamusia po mnie jeździ i cały czas był po jej stronie. Nie chciałam się z nią kłócić, więc jakoś wytrzymałam te obelgi i wyszłam, jednakże później nie wytrzymałam zrobiłam wielką awanturę mojemu chłopakowi i oczywiście odwołałam jej wizytę u moich rodziców. Na co się obraziła, że zepsułam jej święta - no tak, przecież powinnam na drugi dzień z uśmiechem zaprosić ją do swojego domu i z uśmiechem dać się po raz kolejny obrażać. Od tego momentu wszystko się psuje, a mój chłopak nie potrafi, a raczej nie chce zauważyć jak mamusia manipuluje jego życiem. W styczniu mieliśmy egzaminy na studia, matka mojego chłopaka zamiast go wspierać, aby mógł się uczyć to zabrała go na wyjazd na narty na 2 tygodnie. On oczywiście nie widział w tym nic złego, bo przecież musi jechać ,bo jest jej potrzebny, tylko, że według mnie na narty można było pojechać w innym terminie, natomiast egzaminu się nie dało przełożyć. Oczywiście osiągnęła zamierzony efekt, gdyż jej syn się nie dostał na studia, ja natomiast tak. Wcześniej uzgodniłam z chłopakiem, że jak jedno z nas się dostanie, to drugie też pojedzie i znajdzie tam prace. Jednak na wypadek takiego zachowania mojego chłopaka, dziwnym trafem, jego matka dwa dni po ogłoszeniu wyników egzaminu znalazła mu pracę w naszym mieście, tylko dlaczego nie zrobiła tego wcześniej, przecież on od pół roku nic nie robił. Na koniec dodam tylko tyle, że mój chłopak nie widzi nic złego w tym, że jego matka jak jechaliśmy na egzamin to nie chciała mu dać ani grosza, jak dzwonił do niej, żeby mu przelała 150 zł, ponieważ potrzebował, to nie chciała tego zrobić argumentując, że nie chce żeby przejadł te pieniądze (dodam, że dla matki mojego chłopaka 100 zł jest jak dla przeciętnej osoby 10zł), natomiast tydzień później jak jechał na narty spokojnie dała mu o wiele więcej. Nie wiem jak będzie...on według mnie nie chce dorosnąć i zauważyć jak ona nim manipuluje i przekupuje go.
Odnośnik do komentarza
Ja również mam toksyczną teściową, a mój mąż jest pod pantoflem swojej mamusi.
Okropnie się męczę w tej relacji. Jeszcze kiedyś miałam zapędy, żeby ratować małżeństwo i zreformować teściową, ale mój mąż uważa, że nie ma problemu, a ja najzwyczajniej czepiam się jego "doskonałej" mamusi.
Teraz uważam, że jedynym rozwiązaniem jest rozwód, bo ani teściowej, ani męża nie mogę zreformować.
Przeżywam koszmar... ślub z facetem, którego kiedyś kochałam stał się moim największym błędem.
Odnośnik do komentarza
Przeczytałam te komentarze o toksycznej teściowej i doszłam do wniosku że dziewczyna mojego syna (już druga) na pewno też tak myśli o mnie. Pierwsza była córką alkoholików i próbowała sobie rekompensować to sobie z kieszonkowego mojego syna jak się uczył, za swoje walory brała prezenciki. Mnie kazała mu oszukiwać, żeby udawał że jest ze zwykłej rodziny bo inaczej mogę zepsuć ich "miłość". Trzy lata trwała ta idylla. Jak obkupione dziewczę się znudziło to sama odeszła. To wszystko się działo pod szyldem "nie bądź maminsynkiem". Syn się załamał tą stratą.
Żeby jej pokazać, że nie jest maminsynkiem próbował rozkręcić firmę , ale wpadł w ręce oszustów, ponieważ nie miał doświadczenia i koniecznie się uparł, że nie będzie maminsynkiem. Okradli go do zera.
Poznał dziewczynę z internetu a ta go teraz obiera z czego się da pod pretekstem śmiertelnej
choroby i wielkiej miłości. Znowu nie jest maminsynkiem a ona łapy wyciąga po moje rzeczy bo też jest biedna (tym razem z przyzwoitej rodziny) tak mnie zapewnia syn i patrzy w nią jak w święty obraz. Tu się nie da wszystkiego opisać, ale szlag człowieka trafia jak się słucha co teściowa za swoje wypracowane przez lata pieniądze powinna udostępniać "biednemu kopciuszkowi".
Moja rada. Ja pochodzę z biednej rodziny. Za nim wyszłam za mąż to pracowałam na swój posag a dopiero później wyszłam za mąż. Zdążyłam mieć dziecko. Żaden mój chłopak nie musiał mi kupować ubrań ani prezentów. Moje drogie na wszystko trzeba zapracować i wtedy nie będzie toksycznej teściowej. Po za tym pamiętajcie, że wy też będziecie kiedyś teściowymi.
Odnośnik do komentarza
A Pani też trochę nie przesadza? Właśnie toksyczne mamusie widzą dziewczyny swojego syna jako najgorsze - każda okłamuje, okrada, wykorzystuje. Synek jest biedny, wykorzystywany, a jak nadzwyczajnie mu coś nie wyjdzie, to z pewnością czyjaś wina musi być -bo nie jego, a najlepiej też dziewczyny, bo to dla niej robi. Jak Pani nie odpowiada sytuacja proszę nie dawać synowi pieniędzy - nie będzie co miał tracić na dziewczynę. I weź się kobieto w garść, bo takie jak Ty niszczą życie innym. Gdyby ona miała więcej pieniędzy byłoby super - synek by skorzystał, ale na odwrót być nie może. I dziwnym trafem każda jest biedniejsza i wykorzystująca. Żałosne pani Rockefeller
Odnośnik do komentarza
Dziewczyno jeżeli jest jeszcze szansa odwrotu to się zastanów, jeżeli twój chłopak nie zareagował to nie jest nic wart, bał się mamusi będzie jeszcze gorzej. Wiem, bo sama miałam identyczną sytuację. Byłam raczej w związku z teściową, a nie z mężem. Teraz żałuję, że za wczas nie przejrzałam na oczy i wyszłam za tego palanta maminsynusia. Dziś jesteśmy po rozwodzie, a mam dopiero 23 lata. Jeżeli własny facet nie potrafi obronić swojej kobiety to jest ciota.
Odnośnik do komentarza
Witam, jestem z mężem już 4 lata, a po ślubie 3 lata i los tak chciał, że mieszkamy z TEŚCIOWĄ POD JEDNYM DACHEM w domku. Ja zrezygnowałam z własnego pookładanego życia by znów połączyć drogi z dzieciństwa z teraźniejszym mężem. Przez pierwsze dwa lata mieszkania z teściową wydawałby się dobry, nic złego fajna babka, ale potem coraz bardziej byłam rozczarowana! Mąż pracował i nie zarabiał kokosów, teściowa wiedziała, że musimy zrobić remont żeby chociaż w jednym pokoju mieszkać czysto, ale wiele nie można odłożyć z wypłaty 800zl. Teściowa zaproponowała, że mamy jej dawać parę groszy żeby opłacić co nieco, a wy sobie odkładajcie na remont, w końcu po jakimś czasie teściowej było mało, bo mąż dostał podwyżkę 150 zł. Nic nie mówiąc mężowi, że ma dać trochę więcej gotówki na opłaty, Poleciała do brata męża i się żali, że on tyle zarabia, a mi nie chce dać, bo ma opłaty. Jego brat przyjechał i robił wielkie halo że żyjemy jak w pck wszystko za darmo, ale się nie zapytał jak było autentycznie! Mi aż piana z buzi poszła, zdecydowaliśmy się sami otrzymywać,mąż potem otworzył firmę budowlaną, wzięliśmy kredyt żeby zrobić w końcu ten remont, a mężowi w ten czas się dobrze powodziło w firmie i nieźle zarabiał wtedy. Teściowa co chwila do góry i na dol daj 5 zł, daj 10 a pożycz i tak dzień w dzień, nastawia męża przeciwko mnie, bo ja nie pracuje. Jak po coś przychodzi to do męża, mnie się nie zapyta, bo ja jestem nikim, bo nie zarabiam, obgaduje za plecami,głupio docina, że ona pieniędzy nie ma, a inni mają, a siedzą na dupie, a ona ma rentę, opłat 150 zl na miesiąc, bo my opłacamy większość i jeszcze jej źle. Wiecznie goni za kasą, dzień w dzień, po prostu mam jej dość. Jak kopiliśmy auto to też, że te auto nie jest moje tylko męża, bo ja na nie nie zarabiam, że jestem z mężem dla pieniędzy, ale jak klepaliśmy biedę to jeszcze cie obdarła z reszty pieniędzy na chleb, bo ona nie ma teraz. Dzień w dzień budzę się zła i z myślą ze muszę się wyprowadzić, a mąż sobie niech z nią siedzi jak nie potrafi ustalić zasad, a mnie sam ich pozbawił żeby teściowa się nie wpraszała do mojego małżeństwa. Mam dość! Pomóżcie.
Odnośnik do komentarza
Mój mąż żartuje, że moja teściowa to 5 w 1. Na roczek naszej córki zaprosiła 4 dodatkowe osoby bez naszej wiedzy (mamy własne mieszkanie).Od jej narodzin non stop słyszymy, że mała zachoruje na to i na tamto. Córka miała zeza pozornego, więc okulista zalecił plasterki na oczka, a moja teściowa była pewna, że będzie musiała nosić okulary choć jeszcze nie byliśmy po plasterkach na kontroli. Na nasze szczęście okazało się, że wszystko jest ok. Mąż zadzwonił do mamy i ją powiadomił o stanie małej, na co teściowa "hm no to dobrze ". Po zakończonej rozmowie powiedział mi, że słyszał zawiedzenie w matki głosie, bo na pewno wolałaby usłyszeć, że jednak okulary będą potrzebne i ona mogła, by po nas jechać do woli. Nasza córka jest niejadkiem, ale o dziwo wyniki ma w normie i jest większa od rówieśników. Ciągle latałam do lekarza, bo się martwiłam, że będzie chorowita itp. ale nie jet tak. Lekarz powiedziała że ona po prostu tak ma i to przeczekać więc czekamy. 2 dni temu była u nas "mama" i powiedziała nam, że mamy zrobić test na pasożyty, bo mamy psa i mała pewnie jest chora, bo jest bardzo blada (niestety ma po mnie karnacje), a my jej na to że mała jest zdrowa i lekarz mówi aby dać jej spokój, bo wyniki ma dobre. Teściowa na to, że lekarzowi nie można tak ufać choć mamy dobrego lekarza (sama zbierała opinie na temat tego lekarza i powiedziała, że ma bardzo dobrą). Pytam się mamy to kogo mamy słuchać, bo ja nie jestem lekarzem, ale niestety nawet nie odpowiedziała. Mówimy jej, że bardzo małą kochamy i dbamy o nią jak najlepiej umiemy, a ona na to "no no" i nie wierzy nam, że mała ma dobre wyniki i chce je zobaczyć. Powiedziałam, że nie. Pracuje obok przychodni i po wizycie u lekarza nie raz do niej szliśmy powiedzieć jej co i jak. Widziała wyniki badań. Rozmawiałam z moją ciocią i jej koleżanką żeby się poradzić co mamy robić i o dziwo obie powiedziały, że musimy ograniczyć kontakty i już wszystkiego jej nie mówić, bo przecież nie musimy. To jest nasze życie i to my decydujemy. Mój kochany mąż powiedział, że ma już tego dosyć i jak tak będzie się wiecznie wtrącać to zerwie z nią kontakty, ale moim zdaniem to byłoby złe dla naszej córki, bo niestety ma tylko 1 babcie :( ZAŁAMANA.
Odnośnik do komentarza
Też radzę Ci uciekać. Znam tą sytuację z autopsji. Potem jest tylko gorzej. Ja nie odeszłam kiedy miałam możliwość, w tej chwili jestem 10 lat w związku z mężem i jego rodzicami. Mam dwójkę dzieci(świadomy wybór) nie pracuję, (bo po wychowawczym zrezygnowałam z pracy, gdyż nie miałam co zrobić z dziećmi, a praca była zbyt daleko od miejsca zamieszkania). Teściowa cały czas była na pierwszym planie. Mogła mnie krytykować, a mąż przytakiwał, albo nic nie mówił, bo nie ma co przesadzać. W tej chwili mąż zostawia mi 50 pln dniówki +pieniądze na rachunki, pracuje od rana do wieczora. Nie mam pojęcia ile zarabia, ale....wie o tym jego mama. Tymczasem teściowa zrobiła mi wyliczenie, żeby jej syn dawał mi miesięcznie 2000 tys na życie i opłacał rachunki, a jak sobie na coś odłoży to mam się cieszyć, że nie przepija. Ostatnio pojechał z rodzicami na giełdę i kupili razem auto za kilkanaście tys., a teściowa twierdzi,ż e powinna mi tyłek "skopać", że się z tego nie cieszę. Biorąc pod uwagę niezapłacone rachunki, odwołane wizyty u lekarza z dziećmi -faktycznie mam powód do radości. Jego ojciec mi ubliża, a mąż siedzi w aucie i się nie odzywa, bo po co. Jego mama wie o wszystkich planach, a mi przez przypadek mąż zapomina o ważnych sprawach mówić. Cały czas w rozmowach nie ma nas, tylko jest on. Finansowo uzależniłam się od niego całkowicie, zresztą za jego namową. To miał być naturalne, że teraz musimy wychować dzieci. Ale nie jest naturalne, że to on i jego rodzice planują nasze życie, a mąż im tylko przytakuje. Ciągle słyszę i co z tych Twoich studiów, jakie masz z tego pieniądze. Słowa zarówno teścia jak i syna. Nie mieszkamy razem z teściami, ale mąż w drodze powrotnej z pracy często do nich zajeżdża. Do domu wraca późnym wieczorem, myje się, je i idzie spać. Na pewno chcesz takiego życia, żeby za 10 lat spojrzeć w lustro i spytać: "Boże co ja zrobiłam ze swoim życiem, czemu za niego wyszłam? Przepłakać w łazience nie jedną noc, a z czasem zapomnisz jak to jest się śmiać.
Odnośnik do komentarza
Gdyby Pani spojrzała z innej strony na te dziewczyny, nie ile i co mają, a jakie są jako kobiety, spróbowałaby Pani poznać je od tej zwykłej ludzkiej strony, to z pewnością żyłoby się Pani lepiej i syn pewnie w końcu by się usamodzielnił. Być dobrą i kochającą matką to nie znaczy stale głaskać dziecko po głowie i szukać winnych. A to, że Pani syn wpadł w ręce oszustów nie oznacza, że jest biedny, pokrzywdzony itd. tylko, że jest osobą niezaradną, biorącą się za rzeczy o których nie ma pojęcia tylko po to, żeby pokazać jaki z Niego dorosły mężczyzna, a jak sama Pani napisała, na wszystko trzeba zapracować i nie od razu ma się wszystko. Poza tym z Pani końcowej wypowiedzi wynika, że jeśli dziewczyna będzie miała swój posag to wtedy i Pani będzie fantastyczną teściową. Gratuluje podejścia i współczuję synowi takiej matki. Mam nadzieję, że kiedyś sama Pani zauważy jak unieszczęśliwiła swoje dziecko. Też mam syna i modlę się, żebym go kiedyś nie zagłaskała, krzywdząc przy tym wszystkie osoby, które pojawią się w Jego otoczeniu. Taka jest rola matki. Chowamy dzieci nie dla Nas tylko dla świata. I nasza w tym rola, żeby nigdy nikt nie musiał przez nich płakać. A życie potrafi być przewrotne dziś mamy wiele, a jutro w jednej chwili tracimy wszystko. Niech Pani spróbuje poszukać czegoś ważniejszego od pieniędzy w swoim życiu. Pewnie, że fajnie jest je mieć, ale mieć tylko kasę, a nie być zwykłym ludzkim człowiekiem to już co innego. Czasem trzeba otworzyć tak najzwyczajniej serce i spróbować zrozumieć również tych, którym w życiu nie ułożyło się tak jak by tego chcieli. A tak odnośnie dziewczyny Pani syna, może Ona rzeczywiście jest chora, nie pomyślała Pani o tym. A jeśli tak, to co... ? Wtedy jest gorsza od Pani? Oj kobieto, niech Pani zacznie wreszcie być ludzka.
Odnośnik do komentarza
Jeśli Twój mąż do tej pory nie potrafił powiedzieć swojej mamie stop,i tu nie chodzi nawet o te pożyczanie pieniędzy(bo jaka jest naprawdę jej sytuacja finansowa,tego nie wiem)tylko o te ciągłe docinki,że wszystko co macie jest męża ,bo to on pracuje,to daj sobie lepiej spokój dziewczyno z tym związkiem.Nie piszesz nic o dzieciach, więc pewnie jeszcze ich nie macie.Uwierz,że jeśli pojawi się dziecko Twoja sytuacja będzie jeszcze trudniejsza.A Ty będziesz się coraz mniej liczyła.Bo im dłużej nie pracujesz, tym ciężej będziesz miała znaleźć pracę i coraz bardziej będzie Cię złościło,że mąż nie potrafi stanąć w Twojej obronie.Bo tak naprawdę teściowa teściową ,ale to mąż ma Ci dawać oparcie,wspierać Cię i obraniać.Jeśli tego nie robi to nie jest wart,żebyś poświęciła mu swoje życie. Jeśli nie potrafił powiedzieć mamie przez trzy lata-dość,to już nigdy tego nie zrobi.Nie licz na to.Z czasem jak się na Ciebie wkurzy to z Nią będzie wszystko ustalał,a Ty będziesz musiała siedzieć potulna jak baranek ,bo to on Was utrzymuje.U mnie też tak było.Teraz tkwię w toksycznym związku i na razie nie mam w żadną stronę ruchu.Przede wszystkim na początek uniezależnij się finansowo.Szukaj jakiejkolwiek pracy i nigdy z niej nie rezygnuj,choć będzie Ci się wydawało,że są rzeczy ważne i ważniejsze.Ja zrezygnowałam z pracy ,bo uważałam ,że wychowanie dzieci to podstawa,ale nie wzięłam pod uwagę,że od tego momentu mąż będzie moim Panem w czym dodatkowo wspierają go teście.Tak jak u Ciebie to on pracuję,on nas utrzymuje,on podejmuje decyzje i ja powinnam mu tylko być wdzięczna ,a nie szukać problemów.To na co pracowałam przez lata, straciłam w jednej chwili.nie popełnij tego samego błędu.
Odnośnik do komentarza
Czytałam te posty i przez chwilę czułam się bardzo, bardzo smutna. Potem pomyślałam o synu i o tym, że w swojej samotności stałam się czuła a on czulszy niż inni 6-latkowie. I że czas popracować nad tym żeby nie zrobić z niego kaleki.
Jutro będzie mam nadzieję ostatnia z moich spraw rozwodowych. Rozwód ciągnie się od początku roku. A małżeństwo od 10-ciu. Trudno to zresztą nazwać małżeństwem- to totalny trójkąt. Na początku małżeństwa teściowa potrafiła przyjść do nas bez zapowiedzi i zaglądać do lodówki albo garnków. I tylko ona wiedziała wszystko i była nieomylną wyrocznią (tak jej do dzisiaj zostało). Kiedy po dwóch latach się wyprowadzili sytuacja niewiele się zmieniła. "Mamusia" dzwoniła conajmniej raz dziennie, decyzje o wyjazdach (150 km od miejsca zamieszkania) były podejmowane oraz porzucane z powodu jednego telefonu "mamusi". Po urodzeniu dziecka jeszcze mąż pospołu z teściową podjęli decyzję o moim wyjeździe z dzieckiem na wieś, żeby mały miał "świeże powietrze". Do tej pory zresztą słyszę argumenty na słuszność tej decyzji - bo przecież potem nie chorował- a to że karmiłam dziecko piersią będąc przez 1,5 roku na diecie bezmlecznej i bezglutenowej NIE MA ŻADNEGO ZNACZENIA. Później zaczęły się późne powroty z powodu "dodatkowej pracy" męża a teściowa winą za jego "przemęczenie" obarczała mnie i moją rozrzutność ("bo kupuje Ci cały czas biżuterię"- a ta cała biżuteria została wyceniona po kradzieży na 4100 zł czyli 410 zł rocznie). Próbowałam różnych sposobów- zaprzyjaźniania się z teściową, ignorowania jej, otwartych ataków. Ale byłam sama wśród obcej rodziny. Mąż po śmierci ojca starał się wszystkimi siłami ograniczać moje kontakty z rodziną pochodzenia- nagle nie mogliśmy zajechać do mojej mamy, do siostry było za daleko (taka sama odległość jak do "mamusi"), "telefony od rodziny Cię wykańczają, oni Cię wykorzystują".
Gdy prosiłam go o pozostawanie w domu i rozwiązywanie problemów finansowych wspólnie to zbywał mnie albo się wściekał. Po 5-ciu latach małżeństwa i przesyłaniu pieniędzy na JEGO konto łaskawie dał mi kartę do bankomatu, po dwóch kolejnych ciosania kołków na głowie- współwłasność konta. Ale współwłasność tylko na papierze- wyciągi rozpływały się "magicznie", nie mogłam obsługiwać konta bankowego ("bo ty się nie znasz"- chociaż w pracy obsługiwałam konto zakładowe). A wszystko dla dobra rodziny i mojej "spokojnej główki". Kupował mi ubrania, bieliznę, robił codzienne zakupy. Na potrzeby odwiedzin "mamusi" sprzątał dom i robił obiadki. I jak nie "pracował po godzinach" to wiecznie siedział w internecie- miał znajome wirtualne, ściągał filmy albo muzykę. Znajome zaczęły ze swoimi "problemami" dzwonić do niego- wychodził na 40 minutowe pogawędki na podwórko. Potem pierwsze odnalezione nieopłacone rachunki, wezwania do zapłaty, bielizna i obsceniczne zdjęcia i jego "wybacz mi proszę już więcej tak nie będzie". I miał rację - było tylko gorzej.
Kochałam, wierzyłam że się zmieni i bałam się że sobie nie poradzę. Sama w obcym mieście z małym dzieckiem i niską pensją.
Później zaczęły się telefony od obcych kobiet , zaczepianie mnie na ulicy. On mówił, że dlatego że nie chce się z nimi przespać- ja łykałam teksty i tyle. Potem moja próba samobójcza i wielka cisza. Zamiatanie wszystkiego pod dywan bo w jego życiu nie ma miejsca nie nieprzyjemne sprawy. Znalazłam kolejne dowody na podwójne życie męża i znowu dałam się ugłaskać. Wyjechałam do Chin. W Chinach nie wytrzymałam ciśnienia - życie rodzinne w rozsypce, dziecko u teściowej (zamiast z ojcem), zmiana czasu, zmęczenie, bezsenność, presja ze strony pracodawców (chcieli moimi rękami zwolnić pracowników) i załamałam się. Wylądowałam na 3 dni w chińskim szpitalu. Po powrocie do Polski mąż uparcie wysyłał mnie do SPA. Pokazywał na każdym kroku jak się zmienił- nowe ubrania, perfumy ("do dla Ciebie") i jacyś nowi znajomi z pracy z którymi wychodził wieczorami. Potem okazało się że to "koleżanka"- z naciskiem na "leżankę". I to kolejna.
Po kolejnym załamaniu trafiłam na terapię. Najpierw indywidualną a później grupową. Okupiłam to ogromnym wysiłkiem żeby uporać się z upiorami z przeszłości (3 miesięczna terapia dzień w dzień po 4 godziny po pracy) ale to zaprocentowało. Moje niszczone przez męża i jego rodzinę poczucie wartości zaczęło zwyżkować, podniosłam się z kolan. Przez te 3 miesiące on nabrał przekonania że jest najlepszym rodzicem na świecie a ja wariatką. Mam wziąć 15 tys zł i wynosić się z jego pięknego życia, które chce sobie ułożyć z nową partnerką, synem i jej synem oraz cieszyć się że tyle dostałam. Wciągnął dziecko w relacje z "koleżanką" (syn mówił że się przy nim całowali), przekupywał do drogimi prezentami, atrakcjami i ubraniami.
Zebrałam przez 3 miesiące dowody na jego podwójne życie- wyciągi bankowe, maile, rachunki, billingi telefoniczne i sms-owe. A potem złożyłam pozew o rozwód. W życiu nie widziałam takiego szoku - na badaniu w ośrodku diagnostyczno- konsultacyjnym powiedział, że "go wyprzedziłam". Rozwodem groził mi przez prawie rok, w obecności syna mówił że wyrzuci mnie z domu, groził mi pobiciem, usiłował rozbić komputer i okradł (choć nie ma dowodów to wiem że sfingował kradzież). Upiera się żeby syn mieszkał z nim chociaż jest uzależnionym od internetu seksoholikiem, mitomanem i zakupoholikiem.
Czuję strach, bo teściowa jutro będzie zeznawać jako świadek w sądzie. Jednocześnie czuję nadzieję, że będzie gromkim głosem głosić swoją jedyną słuszną prawdę o skrzywdzonym syneczku. I to zaślepienie oraz ich pokrzywioną miłość pokaże Sędzinie.
Od sierpnia mieszkam z synem w wynajętym mieszkaniu i chociaż ojciec syna zarabia dwukrotnie więcej niż ja to nie daje ani złotówki. I wiecie co? JESTEM SZCZĘŚLIWA!. Wracam do własnego domu i odpoczywam. Wcześniej skrzętnie zebrałam oszczędności, przez kilka miesięcy dodatkowo pracowałam żeby mieć "bufor" . Czekam też na pieniądze od komornika (na czas rozwodu miał płacić synowi 650 zł/m-cznie a jeszcze się od tego odwołał i chciał zbić do 600 zł przy zarobkach około 4000 zł netto miesięcznie). Moja samodzielność i konsekwencja w działaniu się opłaciły. Tak jak dobra prawniczka, którą wynajęłam.
A wszystkim przedmówczyniom życzę jednego- tak udanej terapii jaką ja miałam. I stanięcia na nogi o własnych siłach. W wieku 34 lat wiem że jestem dojrzała i odpowiedzialna, znam swoją wartość i wiem gdzie moje miejsce. I pracuję nad sobą, relacjami z synem.
Odnośnik do komentarza
Szaleństwo. Ja mam toksyczna tesciową- zarabiam dwa razy więcej od jej syna, a ona rozpowiada po rodzinie jaka to ja jestem bogata! jest mi przykro bo nie ich sprawa ile zarabiam!
Raz odbierał ją moim autem od koleżanki (5 km od domu, kazała po siebie przyjechać mimo iż autobus miala za 10 minut) oczywiście synek wziął moje auto- mi to nie przeszkadzało stać mnie na paliwo. natomiast miarka się przebrała gdy nie zauwzyła mnie w moim aucie i niemal usiadła mi z przodu na kolana i jak mnie powitala jego matka?" oj myślałam że andrzejek sam przyjedzie".... tak najlepiej dać jej i jemu moje auto a ja mam czekać w domu.... podobna sytuacja byla gdy jechalismy po moje auto do jego brata(byliśmy na imprezie i wrócilismy taksówką) jego matka natychmiast skorzystala z okazji że gdzieś jedziemy i wymyslila zakupy. On chcą c ją zadowolić powiedział: mamo pojedź ze mną. a do mnie: to zostań w domu i poczekaj, ja pojadę z mamą po Twój samochód i an zakupy... Zdębiałam. Dla niej nie istnieje. Ucieszyła się z tego a mi było przykro, bo kolejny raz poczułam się wykorzystana aby tylko zadowolić mamusię. powiedziałam mu że myślałam że spędzimy czas razem i że po auto pojedziemy razem.... Zgodził się, ale mamusi pojechała z nami. Potem Pojechalismy moim autem do biedronki. Chcialo mi się ryczeć. Siedziałam w aucie i patrzyłam jak mamusia biega za syneczkiem po biedronce. a ja byłam jak powietrze. Jeszcze się na mnie obraził" jak chcesz to dojdź jak nie to nie". siedziałam i łzy mi naplywały do oczu. a mamusia zadowolona.Była niezbędna żeby kupić 12 litrów mleka. Było mi przykro i nie potrafiłam tego ukryć a on zasypał mnie pretensjami że znów jestem niezadowolona i że mam taką minę. a zwyczajnie miałam taką minę bo czułam sią jak niepotrzebny smieć. tylko moje auto było im potrzebne!
Odnośnik do komentarza
Gość rehbgfntrgfb
Ja jestem zakochana w swoim narzeczonym i zrobię dla nieg wszystko. Mieszkam z teściami i nawet podczas złośliwych uwag nie reaguje. Ze zwględu na dobro mojego Kuby nie wchodzę w dyskusje. Ponadto jestem z dobrej rodziny, zarabiam znacznie więcej niż mój partner, którego w życiu nie smiałabym wyzyskiwać. A teściową mam toksyczną, która ciągle wchodzi nam do pokoju, kontroluje nas, buntuje przeciwko sobie i sprawia, że źle czuję się w tej relacji. Ja również zapracowałam na swój posag, jak Pani pisze, a nie zasłużyłam na takie traktowanie. Więc moim zdaniem teoria błędna. Dziękuję.
Odnośnik do komentarza
Gość anonimowa meczennica
No teraz moja historia. Jestem z moim facetem 4 lata.na poczatku wszystko cacy pieknie ladnie dopoki ze soba nie zamieszkalismy. Okazalo sie ze jego mamusia ma swobodny dostep do konta bankowego i wybiera ile chce nie patrzac czy jej syn bedzie mial za co kupic sobie nowe gacie.mieszkamy w kawalerce a moj ukochany bez skurupulow pozwala nocowac swojemu braciszkowi u nas i informuje mnie o tym. 5 minut po odjezdzie ostatniego busa do miejscowosci w ktorej mieszka.zebym nie miala wyjscia wyjscia bo wie jak reaguje.kiedy idziemy do pracy zostawia klucze bratu zeby mogl zanocowac i czedsto sie okazuje ze towarzysza temu niezle balangi i towarzystwo panienek.ani jego brat ani matka nie pracuja tylko dorabiaja sobie na wekeendy a reszte finansuje moj luby.pochalania to okolo 1000zl miesiecznie.ostatnnio sie okazalo ze jego matka przez ostatni rok nie placila rachunkow,bo pila,i odcieli jej prad,wode i gaz.moj kochany i troskliwy chlopak oczywiscie cala swoja wyplate w pokrycie czesci dlugow zostawiajac mnie sama zrachunjkami oplatami i zyciem(same rachunki to 1400zl a moja pensja to 2000zl) i jeszcze ma czelnosc prosic mnie zebym mamusi pomogla bo przeciez ona nie chcial,bo ona taka biedna itd.dwa lata wczesniej jego kochana mamusia zwyzywala mnie od ...i innych najgorszych elementow.zreszta identycznych epitetow nie poskapila mojej matce i mojej 80-letniej babci,tuz po tym jak sie dowiedziala ze moja babcia nie da nam swojego mieszkania ktore przeznaczyla dla mojej siostrzenicy.ja to szanuje ale jego matka uznala to za wielka krzywde dla jej synusia i powiedziala ze jak spotka kiedys moja "babke" to ja wyrzuci z jej wlasnego domu. Jak mam zyc z kims takim i co mam dalej robic? Piszcie na meila bo ja juz na glowe dostaje:-(
Odnośnik do komentarza
witam ja przez ostatnią sytuacje z mamusia mojego chlopaka tak sie zalamalam ze az postanowilam zakonczyc 2 letni zwiazek.Otóż chcialam zostac u mojego chlopaka z soboty na niedziele z tym ze nie planowalam tego pobytu bylam ubrana w spodenki i bluzke jego matka wpadla do pokoju ze tak nie wypada chodzic po miescie z jej synkiem w dzien powszedni w takim stroju.zaczela szukac ciuchów u jego siostry w pokoju nie pytajac mnie o zdanie mowiac ze nie bede pasowac do jej synka w takim stroju. Moj chlopaka oczywiscie nic sie nie odezwal bo uwazal tak jak mama.2 sytuacja to zima snieg zaczol dosc gesto padac byl juz wieczor jego mama odrazu dzwonila by wracal bo zasypie mu droge odrazu jechal,tak bylo czesto z burzami i zimami.wycieczki tez byly udane w ciagu dnia musiala zadzwonic kilka razy.oczywiscie moj chlopak nie widzi w tym nic zlego a podkresle ze ma 26lat i pracuje z nia nigdy nie klucil sie z mama bo jak mowi ma do niej ogromny szacunek.co o tym myslicie poradzcie prosze.pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
A u mnie jest troche inaczej.
Na samym początku jak przebywaliśmy z partnerem za granica było wszystko super!!!!!!
Ja najukochańsza synowa byam super zaradna zarabiajaca kase itd.
Pozniej zasżłam w ciąże i zjechałam do Polski, oczywiście do tesciowej :))
i zaczeły sie moje problemy wtracanie we wszysto ile zarabia partner ile mi na zycie idzie
ze on pracuje tam ciezko a ja szastam kasa itd.
Doszło do tego ze mój chłopak zjechał do Polski bo nie wytrzymywałam napięcia.
Ja jestem osoba odwarzna i pewna siebie i nie boje sie odpyszcec i nie pozwole sobie na niepotrzebne komentarze. Ojjj dużo sie działo, dużo kłótni było i nerwów własciwie nadal sa. Mój wpis rózni sie od wczesniejszych tym ze partner zawsze staje po mojej stronie i jest za mną.Razem nie mozemy sie uprac z tym problemem czyli "tesciową" Jak na dzien dzisiejszy musimy tam mieszkac mamy dom w budowie i musze sie jeszcze tam meczyc nie wiem ile ?! Nie wiem czy nie mam juz nerwicy wszystkie pretencje sa do mnie czemu dziecko płacze co ja znim robie ,dlaczego nie macie pieniędzy, co wy z nimi robicie, gdzie on pojechał,dlaczego on tak długo pracuje ?? to jest jakas masakra. Atmosfery w domu nie da sie zniesc, nie odywam sie do niej tylko pół słowkami tescia tez buntuje przeciwko mnie. Mam ochote ryczec bez przerwy ale przynajmniej mam oparcie w partnerze.
Odnośnik do komentarza
Nie poddawaj sie walcz o siebie-kurcze płacze jak bobr ,wiem co czujesz sama tak mam bo moj maz to mamisynek a ja jestem ta zła i chora osoba i to ja wydziwiam aj godzine temu kazałam mu sie wyniesc-nie chce zyc z takim człowiekiem boli jednak trzeba to przetrwac aby byc szczesliwym i zaznac spokoju-czy sie boje ?tak ciagle słyszałam ze nie dam sobie rady;przez 7lat wychowywałam sama syna bo jego ojciec nas zostawił jak byłam w ciazy,wiem czym to pachnie-byłam szczesliwa choc nie było łatwo,miałam swoja godnosci znałam wartosc,a teraz mam corcie 2 latka bo tak chciala tesciowa i jestem s...,itd.maz jest szantarzowany emocjonalnie i finansowo przez matke i siostry tanczy tak jak mu zagraja,my nie jestesmy dla niego rodzina to matka i siosty to jest rodzina.powiedziałam dosc dałam do przeczytania "odcinamy pepowine..."artykuł 100%o nim i jego matce,skwitował ze to bzdury ze wymyslam nie przeczytał,jest tam pytanie ktore mu przeczytałam milczał bo odp.była by za matka by skoczył,mam prawie 40lat i postanowiłam walczyc o siebie i moje dzieci-kocham je nad zycie i wiem ze nie chce zyc z takim człowiekiem,chce byc szczesliwa i usmiechnieta,moja coreczka widzi jak smieje sie przez łzy albo kłocimy sie z mezem koniec z tym.kobiety sa silne i musza w siebie uwierzyc to my dzwigamy ciezary dnia codziennego,walcz o siebie zasługujesz na bycie szczesliwa,uwierz w to.pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...