Skocz do zawartości
Forum

Nie umiem poradzić sobie z rozstaniem


Gość .

Rekomendowane odpowiedzi

Witam drogie panie.
Chcialem powiedziec ze nie tylko kobiety maja takie problemy, ze my faceci tez sie borykamy z takimi problemami.Ja np jestem za granica dzis moja kobieta mi oswiadczyla ze juz nie chce ze mna byc. Strasznie mnie to zabolalo, prosilem o zmiane decyzji ale slysze stanowcze nie. Jutro idzie na miasto pozamykac wszystkie swoje sprawy typu konto itd. Wiem ze nie jestem bez winy, od jakiegos czasu sie klucimy i czasami mam dosc i sie zamykam w drugim pokoju ale to tylko po to zeby sie nie klocic wiecej. Jakies 2 tyg temu kupilem jej czarnego labradorka suczke zeby pokazac jej ze naprawde mi na niej zalezy, wczesniej sie nie zgadzalem na psiaka bo to duzy obowiazek a teraz ten obowiazek zpadl tylko na mnie, dostalem orzeczenie ze sunia zostaje ze mna. Moze macie jakas porade jak uratowac moj zwiazek, bardzo ja kocham i boje sie zostania samemu. Nie jestem w stanie sobie tego ogarnac. Boje sie zostac sam w tym duzym domu. Powiedzcie czy ja wiele wymagam, szukam tylko spokoju, lubie ze swoja kobieta poogladac filmy, pojechac do wesolego miasteczka. Moja kobieta nie lubi wesolych miasteczek, nie lubi ogladac filmow. Wieczory spedzalem zawsze sam ogladajac filmy, bylismy na kolejkach w wesolym miasteczku to nawet ja nie moglem sobie pojezdzic na kolejkach bo ona nie chciala zebym ja tez jezdzil, nie moglismy sobie znalezc wspolnego zainteresowania... Jest to juz drugie takie w moim zyciu rozczarowanie... Mam 27lat daleko od rodziny i przyjaciol trace chec do zycia.. Moze to ja jestem jakis inny...:(( Chetnie bym juz poznal przyszla zone i wkoncu sie ustatkowal a nie ciagle sie martwil co bedzie jutro... Pozdrawiam Krzysztof
Odnośnik do komentarza
Witam Was,
Sporo jest takich komentarzy...Niektóre bardzo pomogly zrozumiec mi pewne kwestie po rozstaniu inne natomiast zasmucily...Ale zaczynam sie zastanawiac czy warto naprawde sie starac o to zeby druga osoba wrocila..Ja rozstsalam sie tydzien temu i nie przypuszczalam ze to tak nagle wyjdzie...Ale wiem, ze on zdaje sobie sprawe co ja czuje i tak naprawde on powinnien miec odwage wrocic tymbardziej po tym jak postapil...A skoro twierdzi, ze lepiej nie to nie da się nikogo uszczesliwic na sile..bo predzej czy pozniej ta sytuacja sie powtorzy...wiem ze jest ciezko, ale prawda jest, ze nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki..
Powodzenia zycze wszystkim singlom:)) Jutro zaswieci slonce:)
Odnośnik do komentarza
witam wszystkich
wasze problemy to nic dowiedzialem sie pare dni temu ze mam borelioze w zaawansowanym stopniu rozwoju lekarze mowia ze pol roku max mi zostalo niewiem jak z tym sie mam pogodzic zrzera mnie strach co sie stanie jak odejde z tego swiata jak moja matka sobie poradzi przecierz to rodzice powinni umrzec pierwsi a nie dziecko co moja siostra zrobi i ojciec niewiem jak mam z nimi zyc jak slysze o osobach ktorzy maja ta chorobe to az mna rzuca ....szukam forum na ktorym pomoga mi sie z tym jakos oswoic jak sie zachowac itd jak zyc ? :) narazie staram sie jakos normalnie zyc ale ciagle wizyty u lekarzy mnie dobijaja prosze was ludzie dajcie znac co i jak mam robic jutro odwiedze to forum dozobaczenia i dziekuje za przeczytanie to dla mnie jest bardzo wazne .
Uwazajcie na kleszcze
Odnośnik do komentarza
Słuchaj mój bardzo dobry kumpel ma nowotwór koło błędnika. Brał chemię, miał depresje. Teraz w marcu 2011 otworzą mu czaszkę i powiedzą jakie są rokowania, czy będzie w ogóle żył. To też jest niezły dół. Ostatnio się zżyliśmy i też to przeżywam. Rozumiem więc Cię doskonale z tą boreliozą.

Jeśli chodzi o związki to mój zakończył się ok. 2 miesiące temu. Była to moja pierwsza miłość. Związek trwał 4 lata i właściwie to ona podjęła decyzję o rozstaniu tłumacząc, że to chyba nie to. Początkowo jakoś to zniosłem, swoje wypłakałem i jakoś się żyło. Jednak 3 dni temu coś się stało. Przyszło tak nagle. Pracowałem na komputerze i nagle po prostu łzy same napłynęły do oczu. Zacząłem sobie wspominać różne sytuacje, jej głos, śmiech, brakuje mi tego. Zrobiłem też największą głupotę i zadzwoniłem do niej prosząc o zastanowienie się nad jej decyzją ale ze stanowczością powtarza, że to nie to i że chyba nic już nie czuje. Mam 27 lat i jestem dość uczuciowym facetem z zasadami. Nie należę do ciepłych kluch ale jeśli chodzi o uczucia, to jestem raczej miękki. Dużo mi dały Wasze historie. Przeczytałem każdą. Taki paradoks, bo cieszę się, że nie jestem jedyny zraniony ale z drugiej strony wszyscy czujemy smutek. Najgorszy ten wiek. Przeżyłem z nią najwspanialszy okres, myślałem, że niedługo ślub, dzieci, a tu takie rozczarowanie i 27 lat na karku. Powiecie pewnie, że jestem młody i sobie jeszcze znajdę. Tak, to prawda znaleźć znajdę bo nie mam z tym problemu, tylko przeraża mnie to sprawdzanie, docieranie się. Niby to najfajniejszy okres w związku, ale co jak okaże się, że to nie ta, tylko kolejna i kolejna. Boję się też porównań, że będę nową partnerkę odrzucał podświadomie bo nie będzie taka jak moja była. Cóż, trzeba wziąć się w garść i zacząć wszystko od nowa. Życzę Wam odnalezienie swojej drugiej połówki i szczęścia na nowej drodze życia.
Odnośnik do komentarza
Mam 50 lat, od dwóch miesięcy jestem sama. Ja kobieta po przejściach, on mężczyzna z przeszłością..spotkaliśmy się 5 lat temu i mieliśmy już być na zawsze razem. Dwa miesiące temu powiedział mi, że od kilku miesięcy jest w związku z dziewczyną dwudziestoparoletnią i nie ma siły już mnie oszukiwać i porzuca mnie, bo to dla faceta przed 60 "dar z niebios" i ona mu daje tyle radości....jestem na dnie. Ja zerwałam kontakty, on pisze, że nikt mnie nie zastąpi...ale nie ma zamiaru tego związku kończyć. Może kiedyś jak ona odejdzie to wróci...Piszę to i dociera do mnie jaka z niego kanalia.....Ale tak strasznie mi żal,cierpienie nie ma końca, tak się boję samotności....
Odnośnik do komentarza
Mam podobny dylemat - podobny z uwagi na wiek, oprócz panny , bo w momencie rozstania nie miał nikogo. I nie bardzo wiem dlaczego tak się stało czyli z jakich przyczyn przestaliśmy być razem - trochę mnie to przerosło.Twój były to ewidentny osiol ,ale mój ex ze swoim pokrętnym i niezdecydowanym charakterem był w zasadzie cały czas nie do wytrzymania. Dlaczego więc rozpaczam ??? Napisz - może sytuacja u Ciebie uległa zmianie
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość kochajaca za bardzo i potrafiaca
Witam.
Ja mam trochę Inny problem. Mianowicie chodzi o to,że byłam ze swoim chłopakiem, a właściwie już narzeczonym bo od roku byliśmy zaręczeni,no wiec byliśmy razem 3 lata a od roku mieszkaliśmy razem.Przez 3lata związku bardzo się kochaliśmy i nie mogliśmy żyć bez siebie. Na początku lutego stwierdził ze musi wyjechać do domu (pochodzi z Olsztyna a ja z warszawy). Dzień po wyjeździe napisał mi ze nie wie co chce robić w życiu i ze chyba mnie nie kocha i musi sobie wszystko przemyśleć. Po tygodniu odezwał się do mnie w nocy dzwoniąc i mówiąc mi ze nie może ze mną pisać ani rozmawiać a gdy zapytałam dlaczego to powiedział ze dlatego ze mnie kocha i rzucił słuchawka.Następnego dnia chciał żebyśmy znów byli razem po czym po tygodniu zmienił decyzje pisząc ze chodzi o inna dziewczynę i ze mnie nie kocha,minęło kilka dni a on znów odezwał się przepraszając mnie i tłumacząc ze nie było innej,ze wymyślił ja sobie żebym była zazdrosna,po czym chciał żebym do niego wróciła,byliśmy tak razem przez 2 tygodnie. Po dwóch tygodniach znów zmienił decyzje,wiec ja niewiele myśląc wsiadłam w PKS i pojechałam do niego żeby z nim porozmawiać a on do mnie mówi ze mnie kocha.Poprosiłam go żeby dal mi odejść. Powiedział ze nie bo mnie kocha i chce ze mną być.Po czym w walentynki wieczorem powiedział mi ze on nie wie co ma robić i ze potrzebuje pol roku żeby podjąć jakąś decyzje.Wiem ze mogę się już teraz spodziewac wszystkiego,ze moze napisac ze kocha a za kilka dni ze znów nie wie co robic.Zapytal mnie czy dam mu te pol roku po czym po kilku dniach napisal ze juz chyba nie kocha mnie tak jak kiedys. Kocham go najbardziej na swiecie i nie potrafie zapomniec i przestac myslec tym bardziej ze mielismy dziecko ktore umarło po porodzie. Błagam Was pomóżcie mi bo nie wiem co robic.Kocham go bardzo i chcialabym zeby sie zdecydowal w koncu albo zebym ja mogla jakos wplynac,naprowadzic go na jakas decyzje.
Odnośnik do komentarza
Gość jabluszko78
Ja tez należe do kobiet kochajacych za bardzo:(nawet aż za bardzo.... moja rada jest taka ,daj sobie spokoj ,z tego nic nie bedzie ,jak ktos kogos kocha naprawde to nie potrzebuje dni ,miesiecy ani godzin zeby sie nad tym zastanawiać! Robi ci bałagan w głowie i nic wiecej,szkoda tylko twoje czasu i zdrowia na kogos takiego jak on ,bo z tego co piszesz jest nic nie wart~. Ja byłam w związku ponad 4 lata byliśmy zaręczeni ,data zerwalam zaręczyny ,wyprowadziłam sie ,zerwałam wszelkie kontakty z jego rodzina i znajomymi....on nie stsrał sie wogóle walczyc o mnie ,na sam koniec wywał mnie on najgorszych choc nigdy nie miał powodów do tego zeby mnie nazywać dz...ką lub ku...wa,nigdy go nie zdradziła ,gotowałam ,sprzatałam ,prałam troszsczyłam sie o mojego ukochane jak o małe dziecko bo widziałam ze to lubi ,nawet jak szłam na zakupyy to najpierw myślalam co by moje kochanie zjadło albo co mu kupic na obiadek zeby był zadowolonślubu ustalona, gośćie i rodzina powiadomiona ,byłam szczesliwa niesamowicie ,kochałam na zabój człowieka który jak mi sie wydawało kocha mnie tak samo mocno i szczerze jak ja jego ..Ale jak toksyczny,strasznie sie kłocilismy ,ja czesto sie wyprowadzałam bo portafił mnie nawet uderzyc i wyzwac od najgorszych w kłotni....ale tak kochałam go mocno,tak sie mocno uzależniłam od niego ze wracałam jak tylko zadzwonil albo napisał ,nawet nie musial przepraszac ani sie za bardzo wysilac ..poprstu wracałam bo kochalam całym sercem.W końcu pewnego dnia mialam dość y a na samym końcu dopiero myślałam o sobie i co w zamian dostałam????????? po tym jak odeszłam szybko nagle sie wprowadziała ,młodsza , ładna blondyneczka obdażona cudnie przez nature czego u mie natura nie była tak chojna .Załamałam sie ,,upiłam sie i chciałam sie zabić ,mieszkam na 11 pietrze chciałam skoczyć ,nie mogłam uwierzyc ze człowiek ktorego tak kochałam i tak ufałam okazał sie w zupełnie kimś innym niz mi sie wydawało,świat mi sie zawalił ,nie jadłam nie spałam do pracy chodziłam jak mumia ,nie mialam ochoty na nic :( rodzina sie o mnie martwiła i przyjaciele ,moje życie było mi obojetne bo po mimo tylu przykrych słow jakie usłyszalam od tego człowieka on nadal był motorem mojego życia .....Okazałao sie ze cudny Nowy ZWIAZEK mojego eks nie trwal długo tylko 2 miesiace ,dziewczyna poszła do innego .Cieszyłam sie w głebi serca bo myslałam ze sobie cos przemysli,ze moze tak musialo byc by zrozumial wiele rzeczy ale okazałao sie nastepna sie pojawiła ,to mnie totalnie dobiło i pozbawiło nadzieji na to ze bedziemy razem:((( Jakos zaczełam funkcjonowac nie za bardzo mi to wychodziło ale co najważniesze zaczełam jesc i spac chociaż tyle....to wszystko trwałao 9 miesiecy ...a tu nagle niespodzianka wrócił ...bo kocha mnie i tylko mnie i nie moze zapomniec ,ze jestem jego powietrzem do zycia i jedyna miłoscia ,ze wiele zrozumial ,a te dziewczy to były tylko po to zeby zapomniec o mnie na siłe ale jednak nie potrafi.....i jak myslicie co zrobiłam ?????????? oczywiscie ze wróciłam nie zastanawialam sie nawet godziny po takim wyznaniu miłosci kto by sie zastanawiał !!!!!!!!! wszyscy mi odradzali ,rodzina ,przyjaciele zebym sie dala omamić ale ja oczywiscie byłam mądrrzejasza niz wszyscy i nie dałam przekonąc ,bo wierzyłam sie zmienil i mnie kocha! Moja sielanka trwała 3 mies. W tym krotkim okresie dostałam pare razy w twarz ,zostałam zwyzywana od szmat itp,wyrzucana z jego domu,a na dodatek zeby było jescze milej odkryłam dodatkowo ze moj ukochany jest zalogowany od 2 lat na portalach randkowych ,oraz erotycznych i szuka miłośći !!!! Zabiło mnie to doszczetnie ...byłam zniszczona psychicznie ,nie mogłam uwierzyc w to wszystko znowu świat mi sie zawalił ,on sie wypieral ze to nie on ze nie wie co to jest i skad to sie wszystko wzieło ze mam jakią paranoje i chore fazy sobie wmawiam ,ze on mnie kocha i tylko mnie ze ze mna chce miec rodzine i ze jestem miloscia jego życia i po takich cudnych słowach nie wrócił na noc ! nigdy tegonie robił wczesniej,niby był u kolegi ,ja nie spałam cała noc ,nie odbierał ani jednego ani drugiego tel odemnie bo niby mial wyciszone i nie słyszal a poza tym wypil 4 piwa i go troche zamuliło. Ja już w te bajki nie mialam siły wierzyc powiedzialm ze odchodze i ze mam nadzieje ze ona bylatego warta ,spakowalam sie odeszłam.....nawet mnie nie zatrzymywal ,na koniec powiedzial ze ie chce mnie znac i ze mam juz nigdy nie wracac bo on nie chce sie męczyc ze mna ..wiec ok. Popadłam w depresje ,poszłam do psychologa ,nic nie pomogło ,nadal serce krwawilo,moje zycie bylo mi obojetne .Ja cierpialam , ale moj ukochany za postanowil jechac sobie na wakacje z jakas dziewczyna poznana na potralu ! najgorsze w tym bylo to ze przez te 4 lata nigdzie mnie na wakacje nie zabral ,zawsze tylko obiecywal ze mnie gdzies zabierze ale zawsze konczylo sie tylko na gadaniu, a tu jakas sikse poznał na necie i zaraz zaproponował jej wspolny wyjazd !przygladalam sie jego szczesciu i cierpiałam jescze bardziej,:( ...postanowilam wiec zmienic swoje życie ,wyjechałam do Anglii ,stwierdzialm ze pomoze mi to w zapomnieniu o nim.Mineło 6 mies a tu nagle moj eks pisze ze on nie moze przezyc ze mnie stracil ,ze wyjechalam ze nie moze życ beze mnie ,ze on przyjedzie do mnie i mnie zabierze spowrotem , bo on moze tylko byc szczesliwy ze mna!!!! kolejny raz dałam sie nabrac na to wszystko,,byłam tak zdruzgotana i osamotniona ,tak strasznie teskniłam za nim ze dałam kolejna szanse na tez związek.Dzwonil do mnie codziennie ,pisalismy , gadalismy godzinami na skypie, powiedzialam mu ze te kilometry które nas dziela to bedzie sprawdzian na to czy bedzemy razem, ale tak tesknilam do niego do jego bliskosc i on tez tak jak mowił ze postanowilam wracac do polski jak najszybciej bo moj ukochany na mnie czeka z utesknieniem. Smieszne bo mam 34 lata nie jestem juz nastką ale jestem tak samo głupia jak i naiwna jak te wszystkie małolaty,i o to mam żąl do siebie samej ,ze dawałam sie tyle razy nabierac na jego piekne słowka i widzac w tym żadnych czynów i dowodow milosci ,stracilam szcunek do samej siebie ,poswiecilam ,przyjaciól ,i bliskich w imie tej milosc a teraz zostałam z niczym ...dosłownie z niczym. Nie zdążyłam rzucic tej Angli i znowu sie okazało ze jestem jego kolem ratunkowym,bo mu nie wyszło z inna to wracał do mnie z ta sama spiewką..........a ja głupia wierzylam w jego piekne słowka . Teraz jestem sama , pracuje w Angli od mojego rozstania mineły 3 miesiace ,cierpie ...sa dni ze bywa lepiej ze czuje ze go nienawidze ,ale dzis jest taki dzien ze ogladam go na fb i łzy leca same bo nie moge sie z tym pogodzic wszystkim,nawet wyjazd za granice ,nowa praca ,nowi znajomi nie pomogli mi w zapomnieniu o człowieku ktorego bardzo kochalam po mimo tych wszystkich cierpień jakie mi zadawał . Czasem mysle ze juz nigdy nikogo tak nie pokocham jak jego ,wszyscy mi sie dziwa za co ja ko tak kochałam ...odp jest prosta nie ma powodów do milośći ,kocha sie za nic ! Najgorsze ze on dał mi wiare na prawdziwa i wielka milośc i jednoczesnie ja zabrał pozostawiajac mnie wrakiem kobiety nie wartej jego miłości :((((( nie wiem gdzie popełnilam blad ,staralam sie jak moglam ,nigdy go nie zdrdzilam,nawet mi to przez myśl nie przeszło,troszczyłam sie o niego ,kochałam z całych sił ,wybaczałam zdrady ,upokorzenia a nawet bicie((( nie mam łatwego charakteru ,jestem bardzo nie cierpliwa ososba ,mam czasem foch,i jestem kłotliwa jedza ale o wielkim sercu i potrafie byc oddana :( Mam 34 lata i nie wierze ze juz w milosc ,nie wierze ze bede miec rodzine ,nie chce nikogo nawet poznawac ,on pozbawił mnie wiary we wszystko a na sam koniec dobił słowami ze jest zerem w jego mniemaniu i nigdy juz wiecej nie bede nic dla niego znaczyć ,ze świat bylby lepszy gdyby mnie na nim nie było:(((( ot to sa słowa człowieka który 3 mies temu plakał na skypie i wyznawał mi milośc ,ze nie moze beze mnie zyc i zebym wracała bo on chce mnie miec przy sobie....i jak tu wierzyc w milosc??? jak ???wiem tylko ze jest zalogowany dalej na swoich portalach randkowych i szuka prawdziwej milosci ,bo ja mu takiej nie dawałam ,takiej nie chcial.... cocdzienie rozmawiam z bliskimi na skypie i udaje ze wszystko jest juz ok ,ze sie pozbierałam i jestem sczesliwa,ale tak naprawde jestem rozdarta wewnwtrznie ,kazdy dzien to walaka z wiatrakami,jestm wrakiem ,bez checi do życia I mam pytanie gdzie jest ta sprwiedliwosc ????? on szczesliwie zyje i cieszy sie zyciem ,pewnie nawet nie wspomina ze mial taka nażeczona jak ja ,a ja w obcym kraju bez rodziny ,bez przyjaciól ,i bolem w sercu ktorego nie da sie opisac.....dziekuje Wszystkim za wytrwałość którzy dotarli do konca mej marnej historyjki,nigdy wczesniej nie pisałam na żądnym forum ale poczułam wewnetrzna ulge ze wyrzucilam to z siebie ,i życze powodzenia tym wszystkim którzy maja tak samo złamane serca jak ja aby sie nie dawali ! i zycze Wam prawdziwej miłości:!pisałam wydawało. Nasz zwiazek był
Odnośnik do komentarza
witam
też zostałem pożucony po 2,5 roku mineło od tego czasu już ponad pół roku i nadal nie moge sobie z tym poradzić wiem że dużo zawaliłem nie zamierzam tego ukrywać starałem sie jak tylko mogłem byłem na każde skinienie pomagałem we wszystkim nawet zajmowałem sie jej rodzeństwem zajmowałem sie jak swoim woziłem codziennie do szkoły zresztą ją też (liceum) prezenty wyjazdy co tylko chciała zdecydowaliśmy że po zakończeniu jej szkoły wyjedziemy za granice przerwałem studia nie chciałem wyjeżdzać ale stwierdziłem że jeśli ona tam che układać życie to pojade za nią byliśmy tam razem nie cały miesiąc było cieżko dużo kłutni problemów ale miałem nadzieje że jakoś sie ułoży że to przetrwamy że to nas umocni ale niestety usłyszałem że już od dłuższego czasu nic do mnie nie czuje wróciłem do kraju próby kontaktu powrotu usłyszałem jedynie że ten związek nigdy nie miał sensu że powinien sie dawno skończyć i że dopiero teraz jest szczęśliwa byłem przy niej zawsze byłem gotów jechać o 12 w nocy po ciastka bo miała ochote woziłem i przywoziłem ze szkoły co dziennie jedno jej słowo i byłem nie raz urywałem sie z zajęć żeby ją odwieżć pomóc i dowiedziałem sie tylko że to nigdy sensu nie miało po 2,5 roku związku:(
Odnośnik do komentarza
Gość BlackRouse
Ja mam bardzo podobną sytuacje, i też nie wiem co robić. Był moją pierwszą miłością. Świta poza nim nie widziałam. Spotykaliśmy się dwa lata. Już po pół roku się oświadczył... Było cudownie, czułe słówka, planowanie wspólnej przyszłości. Wszystko zmieniło się w ciągu 24 godzin.... Nie mówię że byliśmy parą idealną, ale było naprawdę dobrze. W październiku mieliśmy wziąść ślub. W ciągu jednego dnia zmienił całe podejście. byłam najgorsza, wszystko moja wina.... Przemilczeliśmy, poszlismy spać. W środku nocy jego brat i współlokator urządził impreze i wtedy rozpętało się piekło. Trochę wypił i o godzinie 3:00 w nocy kazał mi się wynosić. Serce mi pękało, ale pakowałam rzeczy... Kiedy już wyniosłam wszystkie rzeczy na zewnątrz pora było oddać klucz... Wtedy wstąpił w niego szatan. Rzucał telefonami, rzeczami.... i podnióśł na mnie rękę. Rzucał mną o ściane i po ziemi.... To było straszne, pobił mnie straszliwie. Nie mogłam iść na policję, bo mi zagroził, że mnie dopadnie... 5 dni nie jadłam,mało piłam, nie wychodziłam z łóżka. I po 5 dniach dostałam wiadomość od niego, że nie wie czy dobrze zrobił. Przez 2 dni mnie nachodził, dzwonił, żebym się z nim spotkała, żebym do niego wróciła. I stało się, jak ostatnia idiotka się zgodziłam. Dobrze było tylko jeden dzień. Znowu miłe słowa, deklaracje. Następnego dnia już miał mnie dość, powiedział że mnie kocha ale nie może ze mną być. A ja, głupia zakochana wdałam się w rozmowę z nim i zostało na tym ze dalej sie spotykaliśmy. Pojechał na impreze, jak jakiś 15 latek. O godzinie 14:00 dzwoniłam do niego i wszystko było dobrze. po dwóch godzinach dostałam wiadomość że to jednak nie ma sensu. Dalej bardzo mnie kocha ale zyc ze mną nie moze. I znów moje życie legło w gruzach. tego samego dnia napisał wieczorem ze to nie jest jeszcze koniec, ze jest szansa ale mam dac mu tydzien. Ale już się nie dam na to nabrać. Boli mnie strasznie, nie mam ochoty żyć. I choć kocham go najbardziej na świecie i sama wolałabym umrzeć, niżżeby jemu coś się stało, ale już nie dam sobie wejść na głowę. i choć minęło mniej niż tydzień i ja nie potrafię sobie z tym poradzić. boję sie ze gdy minie tydzien on sie odezwie... Ale wiem że już się nie dam. Kobiety w takich sytuacjach nie powinny się załamywać i napewno nie dawać więcej szans. Dla takich osób nie ma "drugich" szans. Trzeba po prostu zająć się życiem... Trzymajcie się wszyscy porzuceni.
Odnośnik do komentarza
Gość Zeusowa
Witajcie,
mnie parę dni temu rzucił narzeczony po 2,5 roku związku. Mieszkaliśmy ze sobą, razem zrobiliśmy gruntowny remont jego mieszkania, sprzedaliśmy miesiąc temu mój samochód a on na kredyt wziął nowy na siebie. Jeszcze 2 tygodnie temu planowaliśmy wakacje. Wydawało mi się że jesteśmy bardzo zgraną parą, mieliśmy podobne poczucie humoru, zawsze tematy do rozmów... Byłam taka szczęśliwa że go mam, zaufałam mu, 2 tygodnie temu zamówiliśmy salę weselną. Jednak podczas ostatniego tygodnia, po jego tajemniczej rozmowie z ojcem wszystko zaczęło się walić i kiedy tylko skończyły się egzaminy usłyszałam że od dłuższego czasu mnie nie kocha, że zaręczył się ze mną (rok temu) bo miał nadzieje że zmienią się rzeczy, które mu we mnie nie pasowały... że długo się na tym zastanawiał i nie może już dłużej mnie oszukiwać. Że nie czuje do mnie tego co na początku, że coś w nim pękło. Zostawił mnie samą, zachowuje się jakby mnie nie znał, nie odbiera, nie odpisuje. Wpędził mnie w ogromne poczucie winy... Czuje do niego ogromny żal że tyle czasu ukrywał przede mną prawdę. Że zapewniał o swojej miłości jeszcze 2 tygodnie temu. Że zamawiał salę weselną wiedząc że już niedługo będzie mógł się ode mnie uwolnić. Dla mnie to cios prosto w serce. Nie umiem się pozbierać, z każdym dniem jest coraz gorzej. Tęsknię za nim i tak bardzo mi go brakuje. Kocham go całym sercem i wciąż mam cichą nadzieję że wróci. Nie cieszy mnie już nic, kiedy wstaje rano marzę by wieczór nastąpił jak najszybciej. Nie chce mi się żyć.... Tak bardzo boli mnie to że jeszcze kilka dni temu byłam w miłosnej euforii, szczęśliwa na maxa że niedługo się pobierzemy i będziemy żyli długo i szczęśliwie... i nagle czar prysnął, bo "coś w nim pękło", a ja żyłam w tej nieświadomości wierząc w każde jego "kocham". Myślałam, że oświadczając się mi jest mnie pewien i pragnie być ze mną na zawsze. Jestem załamana ;((((((
Odnośnik do komentarza
Gość samotna1234

Witam. Faceci to cioty ktorzy umieja tylko obiecac . Moj face zostawil mnie po 4 latach zwiasku pobil mnie i zaatakowal mnie nozem jak dowiedzial sie ,ze jestem z nim w ciazy. Tez nie moglam sie po tym rostaniu pozbierac po mimo tego co zrobil. A ty musisz sie wziasc w garsc i pokazac mu ,ze potrafisz zyc bez niego i dajesz dobie swietnie rade

Odnośnik do komentarza
Gość Załamana

Widzę, że dawno nikt tutaj nie zaglądał, ale muszę się wygadać...
parę dni temu zostawił mnie mój ukochany mężczyzna, z którym myślałam, że będę już zawsze- stworzymy coś cudownego i po prostu nam się uda :(
Byliśmy może niewiele, bo nie całe 9 miesięcy.. Może wam wydaje wam się mało, ale dla mnie to tak na prawdę bardzo dużo czasu podczas którego pokochałam Go całym swoim serce... To na prawdę dobry człowiek, tylko nie było mu dane mnie pokochać :( Nie jestem na Niego zła, nie czuję nienawiści... Kocham Go ponad wszystko na świecie :( Gotowa byłam i nadal jestem zrobić dla Niego dosłownie wszystko.. Wiem, że mimo wszystko zawsze mogę z Nim porozmawiać... On życzy mi bardzo dobrze, ja zresztą jemu też, ale nie wyobrażam sobie reszty swojego życia bez Niego. Nie chcę to wszystko do mnie dotrzeć, to że nigdy już się do Niego nie przytule, nie pocałuje Go, w ogóle nic wspólnie nic z Nim nie zrobię :(

Nie radzę sobie sama ze sobą, mimo że nie mam do Niego nawet trochę żalu.. Non stop płaczę, nie mam ochoty dosłownie nic robić, siedziałabym tylko na fotelu przed komputerem i czekała, aż to on pierwszy jednak napiszę, powie że tak strasznie tęskni i dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że jednak mnie kocha, że to dopiero po naszym rozstaniu to do Niego dotarło...
Wyglądam jak swój własny cień, nie mogę jeść, normalnie funkcjonować :(
Pytam Boga dlaczego akurat nam to zrobił i nie pozwolił, abyśmy po prostu byli szczęśliwi, przecież zawsze świetnie się dogadywaliśmy :(
Naprawdę, nie radzę sobie sama ze sobą, a tak bardzo, bardzo Go kocham i wiem, że zawsze będę.
Czuję, że już nigdy z nikim nie będę, nawet nie chce, bo będąc z kimś innym podświadomie będę Go zdradzać.. Wiem, że on chciałby, abym była przez kogoś kochana i sama kochała, bo mimo wszystko jestem dla Niego ważna, nie tak jakby ja chciała (czyli aby mnie kochał), ale mimo wszystko jestem..

Nie mam siły ;( ;(

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...