Skocz do zawartości
Forum

Niska samoocena a krytyka i toksyczne zachowania rodziców w dzieciństwie


Gość Luja

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 27 lat. Prowadzę całkiem normalne życie. Mam pracę, chłopaka (mieszkamy razem), kilku znajomych. Ostatnio zaczęłam jednak zastanawiać się nad pójściem do specjalisty - psycholog lub psychoterapeuta. Chodzi o to, że zauważam u siebie problem z zaniżoną samooceną, poczuciem niższości nad innymi, wyrażaniem własnego zdania, nawiązywaniem nowych relacji. Czuję ogromne zdenerwowanie np. nad zabraniem głosu w jakimś większym nie do końca znajomym gronie - boję się że się zbłaźnie, ośmiesze a poza tym wydaje mi się że i tak nikogo nie interesuje co mam do powiedzenia. Na co dzień funkcjonuje niby normalnie i w porównaniu do lat wcześniejszych i tak jest dużo lepiej ale jednak nadal czuję że w głębi mnie to siedzi i nie odpuszcza.

Wina tego co opisuje podejrzewam leży w dzieciństwie które generalnie wspominam dobrze i wieku dojrzewania. Pochodzę z niby normalnej rodziny, w której od czasu do czasu działy się sytuacje które mogły odcisnąć na mnie piętno.

Wydaje mi się też że wychowywano mnie na grzeczną, miła dziewczynkę - przez co teraz ciężko mi wyrazić swoje zdanie a znacznie łatwiej przychodzi udawanie że wszystko jest ok nawet kiedy nie jest i dawanie sobą pomiatać.

Sytuacje z dzieciństwa które pamiętam.

Kiedy miałam 9 lat i moja mama była w ciąży powiedziała mi że jak urodzi się mój brat ja już jej nie będę potrzebna bo będzie miała synka. Powiedziała to chyba kompletnie bez powodu jakiegoś zawinienia z mojej strony. Pamiętam jak ryczałam potem sama w ciemności na schodach.

Tata często powtarzał że ze mnie to jest takie ciele, taka głupia ( i tutaj moje imię zdrobniale) - przez co teraz gdy ktoś wymawia moje imię w zdrobniały sposób czuje jakby ze mnie drwił. Babcia chyba też nieraz mówiła że jestem ciele. Ogólnie mojej rodzinie bardzo łatwo jest wydawać osądy kto jest taki a kto siaki. Takie drwiny od mojego taty którego mimo wszystko bardzo kochałam a który już nie żyje miały miejsce nie tylko w dzieciństwie. Jeszcze kilka lat temu, kiedy mój wiek już zaczynał się od dwójki z przodu mój tata potrafił na świętach po alkoholu niby to w żartach porównywać mnie do mamy ( miało to wydźwięk negatywny, ponieważ moi rodzice kilka lat temu się rozwiedli) mówiąc że jestem taka sama jak mama, wstydliwa i pewnie niedotykalska i pewnie nie daje się dotknąć chłopakowi a jak już to pewnie po ciemku.
Moja mama jest dosyć wybuchową osobą, sama w dzieciństwie przeszła piekło z ojcem pijakiem z czym chyba nigdy się nie zmierzyła. Nie korzystała nigdy z pomocy psychologa. Z moją mama jest mnóstwo tematów które są tabu i których lepiej nie poruszać. Gdy byłam dzieckiem pamiętam że to ona zawsze była inicjatorem awantur w domu. Jak dostała ataku agresji w stosunku do taty to nagle stawała się jakby innym człowiekiem. Nie zwarzała na płacz i histerię kilkuletniej dziewczynki która próbowała rozdzielić rodziców którzy sprawiali wrażenie jakby mieli się zaraz pozabijać (do akcji wchodziły noże, bijak do mięsa, wałek do ciasta itp. chociaż w sumie nigdy nic poważnego sobie nie zrobili ). Pamiętam jak prosiłam Tate żeby się nie klócili bo do niej nic nie docierało, po prostu dla niej stawałam się niewidzialna gdy dostawała tego ataku szału. Raz gdy brat miał już kilka lat wyprowadziliśmy ją z równowagi, nie pamiętam z jakiego powodu. Dostała szału, płakała, darła się i wykrzyczała do nas że już matki na oczy nie zobaczymy i jedzie pierd... w jakieś drzewo i faktycznie z piskiem odjechała z pod domu zostawiając nas samych. Wróciła dopiero po smsie, zmyślonym przeze mnie że brat z nerwów dostał padaczki.

Będąc już dorosła osobą byłyśmy w sklepie. Kiedy stałyśmy przy kasie opowiadałam jej jakąś śmieszna historię która mi się przydarzyła. Mama zaczęła mnie uciszać mówiąc  "cichooo! ludzie słyszą". Nie mówiłam ani przesadnie głośno, a to co opowiadałam nie było niczym szczególnym. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie pierwsza taka sytuacja gdy jestem uciszana w podobny sposób no bo przecież ktoś może to usłyszeć. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że być może z tego wynika moja małomówność wśród osób których dobrze nie znam i generalnie strach przed zabieraniem głosu.

Gdy miałam 17 lat moi rodzice się rozstali, a tak dokładniej tata zostawił mamę dla innej. Z mojego punktu widzenia ich małżeństwo od dawna było skończone a biorąc pod uwagę ich charaktery nigdy nie powinno zaistnieć. Wtedy to zaczęła się wieloletnia wojna która odbyła się kosztem moim i mojego brata. Mama miała tak ogromna chęć zemsty że wydawało się że ojciec wyląduje pod mostem. Gdybym chciała tutaj opisywać wszystkie chore, toksyczne sytuację ten post byłby bardzo długi chociaż i tak pewnie będzie. Dlatego powiem tylko że byliśmy wykorzystywani w tej wojnie jak rzeczy, przeciągani na swoje strony, wysluchiwalismy niecenzuralnych monologów zarówno od jednego jak i drugiego rodzica na siebie wzajemnie na okrągło dzień w dzień, każda próba odcięcia od tego kończyła się obwinianiem - głównie ze strony mamy , mówiła że trzymam stronę tatusia, pewnie dlatego bo daje mi pieniądze a ja jestem materialistką. Kiedyś usłyszałam też od mamy że jestem Judaszem.

Kiedy tata znalazł sobie kolejna kobietę kiedyś usłyszałam gdy mówił do swojej siostry że ta kobieta mnie nie lubi i nagaduje na mnie (mimo że widziała mnie kilka razy na oczy a ja nigdy nie byłam dla niej niemiła). Zabolało mnie to bo byłam pewna że tata nie stanął w mojej obronie. Podejrzewałam nawet, że to on pierwszy mówiąc jej o mnie nagadał że jestem taka czy siaka.

Po jakimś czasie gdy tata wyprowadził się z domu a ja nadal mieszkałam z mamą ona znalazła sobie partnera który z nami zamieszkał. Swoją drogą była to bardzo chora sytuacja ponieważ mieszkał za granicą , znali się tylko z internetu, widzieli może 2 razy na żywo i już się do nas wprowadził. Jakoś naiwnie mimo wszystko się cieszyłam. Miałam nadzieję że mama wreszcie będzie szczęśliwa i wszystko się zmieni, ułoży. Było jednak bardzo źle. Źle dla mnie. Nowy partner mamy okazał się bardzo toksyczny. Kontrolował ją na każdym kroku, zawsze pod pretekstem tego że się martwi. Najpierw uczepił się mojego brata. Później na celowniku byłam ja i tak już pozostało. Często się z mamą klócili, często bardzo głośno. Bardzo się wtedy denerwowałam i bolał mnie brzuch. Otwierałam drzwi od pokoju i podsłuchiwałam. Zawsze było też cos na mój temat. Mama oczywiście nigdy mnie nie broniła. Jestem też pewna że to ona pierwsze nagadała mu na mnie jaka to jestem zła córka bo obstaje za tatusiem a ja po prostu chciałam mieć spokój, nie musieć się opowiadać za żadną ze stron ( przez to że nie nienawidziłam ojca byłam złą córką bo jak to powiedziała ona na takiego ojca by nasrała). Raz nie wytrzymałam i podczas ich klótni kiedy znów słyszałam epitety na swój temat z jego strony zaczęłam walić w drzwi. Klócilam się z nim a mama siedziała na łóżku i milczała. Nie powiedziała słowa w mojej obronie. Powiedziałam mu wtedy kilka kwestii w których mama go okłamała, ( np. to że dom nie jest wyłącznie jej ale tata swoją część przepisał na mnie i brata). Bardzo go to wkurzyło i powiedział że nic mi się nie należy i jakbym miała trochę honoru powinnam się tego zrzec. Często od wtedy nazywał mamę kłamczuchą.

Kiedy już się wyprowadziłam i czasem przyjeżdżałam do mamy w odwiedziny a ona miała swoje doły zaczynała poważną rozmowę. Pytała wtedy zaczynając płakać co ona mi takiego zrobiła ze ja jej tak bardzo nienawidzę - było to dla mnie śmieszne ponieważ to ja czułam jakby ona nienawidziła mnie. A jeśli nie nienawidziła to nigdy nie kochała. Nie wiem dlaczego ale nie pamiętam za bardzo jakiegoś okazywania miłości z jej strony gdy byłam dzieckiem. Ze strony taty pamiętam a z mamy nie. Nie pamiętam żeby mnie tuliła czy mówiła że kocha. Tata mimo wszystko co tutaj opisałam jednak mówił że mnie kocha i może dlatego miałam dla niego trochę więcej serca.
Swoją drogą wychodząc z domu rodzinnego miałam jakieś poczucie jak gdyby powiedzenie komuś że się go kocha było czymś wstydliwym i kiedyś powiedzenie czegoś takiego przychodziło mi z ogromnym trudem.

Mnóstwo było jeszcze różnych chorych sytuacji, nie sposób wszystkiego opisać. Jednak często też bywały okresy bardzo dobre i nie uważam by moi rodzice byli złymi ludźmi - sami byli pogubieni, poranieni w młodości co spowodowało że postępowali w taki sposób kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego że bardzo mnie ranią i wpływają negatywnie na życie dorosłe. Kocham ich obydwoje, chociaż w przeszłości miewałam różne myśli.

Wydawało mi się że stanęłam na nogi, odcięłam się. Zwłaszcza po śmierci taty sytuacja się uspokoiła a moja relacja z mamą poprawiła. Trochę uwierzyłam w siebie i podjęłam pracę do której nigdy nie powiedziałabym że się nadaje - to mnie podbudowało bo sobie radzę. Jednak nadal bardzo łatwo ściągnąć mnie w dół, nadal nie potrafię nawiązywać znajomości, jestem nieśmiała, zamknięta dla obcych, niepewna siebie. Ciągnie się to za mną i nadal będzie ciągnęło jeżeli czegoś z tym nie zrobię, nie dam sobie pomóc.

Nadal gdzieś w środku to wszystko co opisałam mnie boli. Pisząc to płacze. Mam cichą nadzieję że gdy opisze to wszystko co pamiętam i podzielę się z Wami na forum łatwiej będzie mi przebaczyć, pozbyć się żalu. Chce normalnie żyć. Czuć że jestem coś warta, odbudować poczucie własnej wartości. Pierwszy raz poważnie rozważam pójście do psychologa czy psychoterapeuty.

Odnośnik do komentarza

Sa teraz chyba uruchomione jakies centra pomocy psychiatrycznej w Polsce, poszukaj. Mialas niestety glupich rodzicoow, nieswiadomych tego co robia, nie panujacych nad emocjami. Mysleli o swoich frustracjach a teraz ich dzieci beda sie meczyc z balaganem jaki rodzice im w psychice narobili.

Nie stawiaj sobie barier. Ludzie beda probowac naruszac twoje granice, wiec sama sobie juz nie dokladaj.

Odnośnik do komentarza

Witaj,

Bardzo dużo przeszłaś. Ja jednak jestem wzruszona tym, jak świetnie sobie radzisz, ponieważ nie tylko prowadzisz "całkiem normalne życie", ale też rozpoczęłaś pracę, którą jak rozumiem, kiedyś nie próbowałabyś nawet podjąć. To oznacza, jak bardzo jesteś silna, zdecydowana i ambitna. 

Oczywiście wszystko co działo się w naszym dzieciństwie ma wpływ na to co jest w życiu dorosłym. W twoim życiu nie tylko były kłótnie, agresja, rozwód, ale też odrzucenie oraz szantaż matki samobójstwem, co z pewnością spowodowało ogromny Twój stres i złe, traumatyczne być może wspomnienia.

Oczywiście Twoi rodzice, jak zauważasz, również mieli trudne dzieciństwo i młodość. Nie przepracowane schematy przenosili na swoją rodzinę. Ty natomiast jesteś świadoma wielu sytuacji z dzieciństwa, potrafisz je połączyć z własnymi ograniczeniami. To jest bardzo duża wartość. Niewiele osób potrafi to dostrzec. Masz ogromną szansę nie powielać tych samych schematów. Już wiele zrobiłaś w tym kierunku ?.

Ja prowadzę terapię online. Terapia krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniach. Pracuję metodą małych kroków. Dzięki temu dosyć szybko są widoczne efekty. W celu uzyskania bliższych informacji zapraszam do kontaktu pod numerem telefonu 721-460-132 oraz na moją stronę na facebooku, Katarzyna Gorgoń- psycholog, terapeuta.

W pierwszej kolejności zachęcam do zastanowienia się nad tym, jak będzie wyglądało Twoje życie, co będziesz robić, gdy twoja nieśmiałość zniknie. Jak to poprawi twoją jakość życia?  Im więcej szczegółów przyszłego, wspaniałego życia sobie wyobrazisz, tym łatwiej będzie je osiągnąć.

Ja właśnie tak pracuję, różnymi ćwiczeniami i pytaniami wyznaczamy cel, oswajamy przeszłość oraz idziemy krok po kroku do wyznaczonego celu. Jeśli twoja motywacja jest duża, cel osiągamy bardzo szybko.

Życzę powodzenia ? 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...