Skocz do zawartości
Forum

Problem z dziewczyną


Gość Anonim_P

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, potrzebuję rady, pomocy, więc zacznę od początku... Rok temu poznałem dziewczynę, byłem wtedy po nieudanym związku, który trwał 5 lat (zdrada ze strony partnerki), ale pojawiła się Ona. Dziewczyna, która o mnie zabiegała, troszczyła się i tym właśnie sposobem skradła moje serce. Mieliśmy tą samą pracę więc w pracy jak i po niej dużo rozmawialiśmy, spotkania we dwoje i staliśmy się parą. W czasie szczerych rozmów wyznała mi, że jest również po przejściach...uciekła od chłopaka, który źle ją traktował, jednym słowem był tyranem. Jak się później okazało był narkomanem, ją również zmuszał do zażywania narkotyków. Wiem tylko, że paliła marihuanę (codziennie, kilka razy dziennie), mi to nie przeszkadzało pod warunkiem, że nigdy do tego nie wróci (miała świadomość, że nie toleruje tego typu używek), będąc ze mną w związku. Wyznała mi również, że on był zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, a ona sama leczyła się na depresję. Wtedy zapytałem dlaczego odeszła od tego chłopaka, odpowiedziała, że był moment kiedy jej zagroził śmiercią i wtedy od niego uciekła. Nic mnie w niej nie odrzuciło, więc przeciwnie byłem pod wrażeniem, że potrafi mówić szczerze. W pewnym momencie miałem problemy ze zdrowiem, wtedy ona się o mnie troszczyła, nosiła mi kanapki do pracy, gotowała obiady, kupowała produkty pierwszej potrzeby i mi je przynosiła żeby się tylko ze mną zobaczyć. Nie mieszkałem sam więc nie zawsze mogliśmy pobyć sami (czasem mówiła, że chce się mną nacieszyć ale nie może). Nastał pewien etap, kiedy to znajomi mówili, że czemu nie mieszkamy razem itd. wtedy ona zapytała czemu nie zapytałem ją czy nie chciała by ze mną zamieszkać, więc wtedy zapytałem, chciałabyś? Odpowiedziała, że nie wie, ponieważ się boi, że się zmienię na gorsze, że nie będę taki dobry jak jestem teraz. Rozumiałem, dziewczyna po przejściach więc się bała. Kilka dni później okazało się, że mój współlokator się wyprowadza, wtedy zaproponowałem na poważnie abyśmy wspólnie zamieszkali (nie nakłaniałem, luźna propozycja), zgodziła się. W między czasie usłyszałem, że gdzie ja byłem przez tyle czasu, że jej nie szukałem, że ona czekała na takiego faceta jak ja. Było to bardzo miłe.

Zamieszkaliśmy razem i wtedy się trochę zmieniło niż było do tej pory (nie ja się zmieniłem lecz ona). Wcześniejsze kłótnie były różne ale chwilowe i szybko dochodziliśmy do porozumienia, ale jak zaczęliśmy mieszkać razem odniosłem wrażenie, że ona sama szuka tych kłótni na siłę, zawsze wyciągałem jako pierwszy rękę i przepraszałem bo wiedziałem, że ona tego nigdy nie zrobi. Później dosłownie zaczęła się czepiać o wszystko, o to, że robię pranie, sprzątam, wynoszę śmieci...w pracy nie mogłem rozmawiać w dziewczynami bo była obrażona i mówiła, że my się nie dogadujemy, i że te z którymi tylko i wyłącznie rozmawiam będą dla mnie lepsze. Zapytałem co to znaczy, że my się nie dogadujemy bo kompletnie tego nie rozumiałem, nie potrafiła odpowiedzieć. Stwierdziłem, że jest zazdrosna. Później zaczęła mówić, że jestem niedobry, zły, nie posłuszny, groziła różnymi tekstami typu nie będziesz miał seksu przez tydzień. Zaczęła się czepiać o wszystko, o to, że śpię. Zamiast mnie obudzić normalnie jak człowiek to mnie wyzywała i trzaskała drzwiami żebym się obudził. Próbowałem z nią rozmawiać ale zawsze to była moja wina, mówiła, że ją denerwuję i przeze mnie się kłócimy. Wtedy zacząłem zamykać się w sobie jak tylko dochodziło do kłótni, po prostu milczałem, żeby się wydarła, potrzaskała drzwiami i ochłonęła, czasem potrzebowała 3 dni, żeby się odezwać bo ja sobie powiedziałem, że ręki pierwszy już nie wyciągnę, skoro tak mnie traktuje. 

W kolejnym etapie zmieniliśmy mieszkanie ze względu zwolnienia z pracy (koniec kontraktu i na ostatnią chwilę dowiedziałem się, że firma nie przedłuża ze mną umowy), zwolniła się równo ze mną, nie prosiłem o to. Po przeprowadzce na nowe mieszkanie zaczęły się poważne problemy. Należę do osób, które chrapią (od niedawna, wcześniej mi się nie zdarzało) i wtedy zaczęła wyzywać mnie od ch... bo nie może się przeze mnie wyspać (rozumiem ją bo ma płytki sen). Zaczęły się awantury, wyzwiska, trzaskanie drzwiami, rzucanie przedmiotami. Chciałem to przemilczeć żeby ochłonęła i przemyślała to co robi. Koniec końców wyszła i wróciła późno, wtedy poczułem od niej woń marihuany, przemilczałem to. Na drugi dzień wyszła na chwilę z mieszkania po powrocie poczułem to samo, spojrzałem jej w oczy i ewidentnie paliła. Zapytałem czy paliła odpowiedziała, że nie, pytałem również o wcześniejszy dzień odpowiedziała również, że nie, śmiejąc mi się prosto w twarz. Powiedziałem jej, że nie spodziewałem się tego, że mnie okłamie i doskonale wie, że nie toleruję tego typu używek. Milczałem przez następne dni żeby ona sama wyszła z inicjatywą rozmowy i przeprosin. Zaczęła się na wszystkim wyżywać, rozdzielała nasze wspólne rzeczy i co wieczór wychodziła zapalić (zapaliła również w mieszkaniu) i wtedy zabrałem jej klucz bo niestety ale mieliśmy jeden i ja też chciałem wyjść (nie mając klucza przez tydzień). Na drugi dzień wszczęła awanturę, że ją więzię w mieszkaniu i wyzywała mnie od sku***synów jeb***ch, uderzyła mnie i powiedziała, że tego pożałuję. Zaczęła się pakować, lecz po paru godzinach zeszła do mnie na dół i chciała porozmawiać i przeprosić. Miałem delikatnie olewający stosunek ponieważ pierwszy raz mnie uderzyła i tak wyzywała, powiedziałem tylko, że słucham co ma mi do powiedzenia. Zaczęła mówić, że nie mogła znieść, że milczę i nie wie co w nią wstąpiło. Zapytałem dlaczego mnie okłamała, powiedziała, że nie zrobiła tego ponieważ ja pytałem czy paliła, a ona nie paliła tylko jarała a to jest różnica. Pytałem ile razy powiedziała, że przez 6 dni z rzędu, a dlaczego mnie uderzyła to odpowiedziała, że nie chciała tego zrobić, była pod wpływem emocji. Nie potrafiła przyznać się do kłamstwa, winy i tego co zrobiła, ale w końcu przeprosiła. Powiedziała, że jej na mnie zależy, że chce ze mną być, i że przeprasza.

Po tygodniu wyjechaliśmy do rodzinnych domów, przez miesiąc było w porządku, lecz tydzień temu jak byłem u niej to zaczęły się dziwne humorki. Przywitała mnie z uśmiechem, a po godzinie przestała się odzywać. Szukała czegoś w telefonie. Mieliśmy jechać na zakupy, jak wróciliśmy to zamieniła ze mną kilka słów i cisza. Jak od niej wychodziłem, chcąc ją pocałować w policzek odsunęła się. Wróciłem do domu, napisałem kilka wiadomości, ale odpisała na wszystko "to dobrze". Na drugi dzień zadzwoniłem, nie chciała ze mną rozmawiać, nie wiedząc co mam już do niej mówić, powiedziałem dobranoc. Od tygodnia się w ogóle nie odzywa. Nie mam pojęcia o co jej tym razem chodzi...

Nie wiem co w tym przypadku robić, myślałem o tym aby porozmawiać z jej mamą. Zastanawiałem się również nad wizytą u psychologa, sam nie mam już na to siły. Kocham ją i chciałbym jej jakoś pomóc, ale nie potrafię bo jej po prostu nie rozumiem, nie rozumiem tego typu zachowania. Proszę obecnych tutaj na forum o poradę co zrobić w takiej sytuacji.

 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Wcześniejsze kłótnie były różne ale chwilowe i szybko dochodziliśmy do porozumienia

I wtedy powinna się Tobie zapalić lampka ostrzegawcza. Gdybyście byli udaną parą to nie kłócilibyście się. Nie dało Ci to wtedy do myślenia? 

2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Nie wiem co w tym przypadku robić, myślałem o tym aby porozmawiać z jej mamą.

Naprawdę nie wiesz? To może sam siebie zapytaj czy podoba się tobie takie życie? Czy nadal chcesz być poniżany? Z kolei nie wiem po co chcesz rozmawiać z jej mama? To dorosła osoba -prawda? co jej mama ma do jej życia?  

2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Zastanawiałem się również nad wizytą u psychologa, sam nie mam już na to siły.

I to jest dobry pomysł. Moim zdaniem to nie jest problem z dziewczyną, ale z Tobą.... że pozwalasz sobie na takie zachowanie. 

2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Kocham ją i chciałbym jej jakoś pomóc, ale nie potrafię bo jej po prostu nie rozumiem, nie rozumiem tego typu zachowania. Proszę obecnych tutaj na forum o poradę co zrobić w takiej sytuacji.

Jesteś pewien, że ją kochasz, że to nie jest uzależnienie emocjonalne? Natomiast co do tej pomocy.... nie pomożesz komuś kto tej pomocy ani nie oczekuje ani nie chce. Gdyby chciała pomocy i chciała coś ze sobą zrobić to by powiedziała, że idzie na odwyk/terapię i prosi o wsparcie. Tymczasem Twoje życie  kręci wokół niej, aby ustąpić, przemilczeć, pozwolić je się wyładować na sobie, wchodzić w tyłek... A gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? Czy kochasz siebie tak samo jak twierdzisz, że kochasz ją? Czy szanujesz samego siebie? Co liczy się dla Ciebie najbardziej: spokój i harmonia czy wieczna walka? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Kocham ją i chciałbym jej jakoś pomóc,

Nie jesteś w stanie. 

2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

bo jej po prostu nie rozumiem, nie rozumiem tego typu zachowania. Proszę obecnych tutaj na forum o poradę co zrobić

Nawet nie próbuj, bo się nie da. Ona jest zaburzona, więc odpuść sobie tą znajomość, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. 

2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:
2 godziny temu, Gość Anonim_P napisał:

Zastanawiałem się również nad wizytą u psychologa

 

Do dobrego psychoterapeuty, musisz się z niej "wyleczyć". 

Odnośnik do komentarza
42 minuty temu, Javiolla napisał:

I wtedy powinna się Tobie zapalić lampka ostrzegawcza. Gdybyście byli udaną parą to nie kłócilibyście się. Nie dało Ci to wtedy do myślenia? 

 

Nie, ponieważ nie ma związków idealnych. Kłótnie są w każdym związku więc czemu nie miałoby ich być w naszym?

42 minuty temu, Javiolla napisał:

Naprawdę nie wiesz? To może sam siebie zapytaj czy podoba się tobie takie życie? Czy nadal chcesz być poniżany? Z kolei nie wiem po co chcesz rozmawiać z jej mama? To dorosła osoba -prawda? co jej mama ma do jej życia?  

 

Jakiś czas temu zadałem sobie to pytanie i nie takiego życia oczekuję. Nie chcę i kiedyś miałem ochotę po prostu zniknąć ale wewnętrznie nie mogę tego zrobić, uczucie jest silniejsze. Chcę rozmawiać bo po przejściach jakie miała w poprzednim związku mama jej w jakiś sposób pomogła. Tak, dorosła, 30 lat. Może nie ma nic bo jest dorosła, ale to ciągle matka, która ją wychowała sama, wychowywała się bez ojca.

42 minuty temu, Javiolla napisał:

I to jest dobry pomysł. Moim zdaniem to nie jest problem z dziewczyną, ale z Tobą.... że pozwalasz sobie na takie zachowanie. 

 

Zachowanie jest bardzo dziwne, bo z miłej osoby zmienia się w potwora. Mam świadomość, że problem leży też i po mojej stronie bo daję się poniżać kobiecie ale wydaje mi się, że ona potrzebuje pomocy.

42 minuty temu, Javiolla napisał:

Jesteś pewien, że ją kochasz, że to nie jest uzależnienie emocjonalne? Natomiast co do tej pomocy.... nie pomożesz komuś kto tej pomocy ani nie oczekuje ani nie chce. Gdyby chciała pomocy i chciała coś ze sobą zrobić to by powiedziała, że idzie na odwyk/terapię i prosi o wsparcie. Tymczasem Twoje życie  kręci wokół niej, aby ustąpić, przemilczeć, pozwolić je się wyładować na sobie, wchodzić w tyłek... A gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? Czy kochasz siebie tak samo jak twierdzisz, że kochasz ją? Czy szanujesz samego siebie? Co liczy się dla Ciebie najbardziej: spokój i harmonia czy wieczna walka? 

Tak, z każdym dniem coraz bardziej i dlatego też toczę walkę sam ze sobą bo po tym co zrobiła ostatnio powinienem odejść. Po tym jak mnie uderzyła i później chciała porozmawiać, powiedziałem jej, że się w tym wszystkim zatraca i jak tak dalej pójdzie to zniszczy samą siebie. Na drugi dzień wyszła z propozycją terapii dla nas dwojga, ale później już o tym nie wspomniała... hmmm o to jest pytanie, czasem myślę, że w ogóle nie patrzy na moje uczucia. W tym przypadku to jest walka bo jak jest dobrze to jest dobrze, i ciągle jest myśl, że za chwilę będzie to co było np dwa tygodnie temu.

Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Nie jesteś w stanie. 

 

Dlaczego?

21 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Nawet nie próbuj, bo się nie da. Ona jest zaburzona, więc odpuść sobie tą znajomość, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. 

 

Próbowałem odpuścić, ale niestety to co do niej czuję jest silniejsze. Dlatego chciałbym jej w jakiś sposób pomóc żeby zrozumiała, że to co robi i jak postępuje niszy nam życie

24 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Do dobrego psychoterapeuty, musisz się z niej "wyleczyć". 

Wyleczę się bez terapeuty, chociaż po ostatnim pięcioletnim związku było ciężko ale po pół roku otworzyłem się ponownie na świat. Wtedy pojawiła się ona... 

Odnośnik do komentarza
36 minut temu, Gość Anonim_P napisał:

nie wyciągnę ręki jako pierwszy.

To chociaż coś... Bo konsekwencją nie grzeszysz, chociażby jak robi Cię w bambuko z palaniem/jaraniem. Czas wychowania minął i Ty jej już nie wychowasz. 

 

52 minuty temu, Gość Anonim_P napisał:

Dlatego chciałbym jej w jakiś sposób pomóc żeby zrozumiała, że to co robi i jak postępuje niszy nam życie

Skoro ktoś postępuje irracjonalnie, nieadekwatnie do sytuacji, to nie da się pomóc w taki sposób jak myślisz, wręcz odwrotnie, nie przyzwalanie, konsekwencja, stanowczość może tylko skłonić do refleksji. Albo albo, wydaje się, że ona sama z Ciebie zrezygnuje, bo zamiast stawiać ją do pionu przyjmujesz plaskacza na twarz i udajesz, że nic się nie stało, jeszcze próbujesz ja usprawiedliwiać, jaka to ona biedna... 

44 minuty temu, Gość Anonim_P napisał:

Dlaczego?

Bo partner nie jest terapeutą. Nie jesteś w stanie i nie ma tu nawet odpowiedzi dlaczego, Musiałbyś siedzieć w jej głowie. 

58 minut temu, Gość Anonim_P napisał:

Na drugi dzień wyszła z propozycją terapii dla nas dwojga, ale później już o tym nie wspomniała...

Ale Ty powinieneś był się tego uczepić i nie odpuścić... Chociaż byś się przekonał czy terapia byłaby skuteczna. Ona się nie zmieni, bo ludzie się nie zmieniają, chyba, że na chwilę. To jest tak zwana metoda kilja i marchewki. Ona sama z sobą sobie nie radzi, dlatego by było lepiej, jakby nigdy się do Ciebie nie odezwała. 

To była toksyczna relacja z której trzeba uciekać, im wcześniej tym lepiej,  bo paradoksalnie mocno uzależnia. 

Sam widzisz po sobie, zamias zerwać, to chcesz wybierać się z motyką na księżyc. 

Ja widzę, z Ty kompletnie nie rozumiesz waszego problemu, dlatego chyba tylko psycholog będzie w stanie Ci pomóc. 

 

Odnośnik do komentarza
7 minut temu, Gość ka-wa napisał:

To chociaż coś... Bo konsekwencją nie grzeszysz, chociażby jak robi Cię w bambuko z palaniem/jaraniem. Czas wychowania minął i Ty jej już nie wychowasz. 

 

Nie mogę jej czegokolwiek zabronić bo nie jest moją własnością więc też i nie wyciągnę konsekwencji. Powiedziała, że to był pierwszy raz kiedy zapaliła od czasu kiedy jesteśmy razem, tyle, że sześć razy z rzędu. Czas wychowania minął? Chcesz powiedzieć, że "ten typ tak ma" i nic tego nie zmieni?

13 minut temu, Gość ka-wa napisał:

To chociaż coś... Bo konsekwencją nie grzeszysz, chociażby jak robi Cię w bambuko z palaniem/jaraniem. Czas wychowania minął i Ty jej już nie wychowasz. 

 

Odwrotnie? czyli co mam nią wstrząsnąć, uderzyć, zakazać tego czy tamtego? Ostatnio mogła zrezygnować po tym jak kłamała, wyzywała, uderzyła ale tego nie zrobiła. Jak myślisz dlaczego? W czasie rozmowy powiedziała mi z płaczem, że nie chciała tego zrobić, zrobiła to wszystko w nerwach i nie chce ode mnie odchodzić. Więc co to jest, gra z jej strony? Nie chce usprawiedliwiać, chcę pomóc...

20 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Ale Ty powinieneś był się tego uczepić i nie odpuścić... Chociaż byś się przekonał czy terapia byłaby skuteczna. Ona się nie zmieni, bo ludzie się nie zmieniają, chyba, że na chwilę. To jest tak zwana metoda kilja i marchewki. Ona sama z sobą sobie nie radzi, dlatego by było lepiej, jakby nigdy się do Ciebie nie odezwała. 

To była toksyczna relacja z której trzeba uciekać, im wcześniej tym lepiej,  bo paradoksalnie mocno uzależnia. 

Sam widzisz po sobie, zamias zerwać, to chcesz wybierać się z motyką na księżyc. 

Ja widzę, z Ty kompletnie nie rozumiesz waszego problemu, dlatego chyba tylko psycholog będzie w stanie Ci pomóc.

Zrobiłem źle, teraz zdaję sobie sprawę z tego, że powinienem cisnąć w kierunku tej terapii. "Ona sama z sobą sobie nie radzi", dlatego chcę w jej jakiś sposób pomóc, ale wychodzi na to, że żadna pomoc tutaj nic nie zdziała, czyli co zostawić ją niech się dziewczyna wykończy?

Zdaję sobie sprawę bo to nadal jest toksyczna relacja, chociaż cisza od tygodnia więc już sam nie wiem czy coś w ogóle jest.

Nie sztuka zostawić żeby ktoś się później męczył albo sobie zrobiła krzywdę, chcę do niej jakoś dotrzeć i pomóc tylko nie mogę znaleźć sposobu.

Może i nie rozumie, ale należę do osób, które niosą pomoc ludziom i tak jest w tym przypadku. Jeśli ona jest zepsuta to nie zamierzam jej wyrzuć lecz spróbować naprawić...

Odnośnik do komentarza
52 minuty temu, Gość Anonim_P napisał:

Jeśli ona jest zepsuta to nie zamierzam jej wyrzuć lecz spróbować naprawić...

Możesz, ale np. rower... Przeceniasz swoje możliwości, choć ich nie znasz, nie wiesz też, że nie masz takich narzędzi... 

54 minuty temu, Gość Anonim_P napisał:

Nie sztuka zostawić żeby ktoś się później męczył albo sobie zrobiła krzywdę, chcę do niej jakoś dotrzeć i pomóc tylko nie mogę znaleźć sposobu.

Nie rób z siebie Matki Teresy. Spokojnie poradzi sobie bez Ciebie, jej życie, jej wybory. Świata nie zbawisz. 

57 minut temu, Gość Anonim_P napisał:

czyli co zostawić ją niech się dziewczyna wykończy?

Twoje "matkowanie" jej niepotrzebne, ma bliższą rodzinę. 

58 minut temu, Gość Anonim_P napisał:

Ostatnio mogła zrezygnować po tym jak kłamała, wyzywała, uderzyła ale tego nie zrobiła. Jak myślisz dlaczego?

Nie rozumiem tego pytania, po tym to Ty powinieneś z niej zrezygnować. Ona miała worek treningowy, więc dlaczego miała zrezygnować. 

Przyjąłeś przeprosiny, czyli dałeś zielone światło do agresji. 

Być może doszła do wniosku, że jednak musi z Ciebie zrezygnować, bo nie pomagałeś jej w tłumieniu agresji, podkulając ogon... I to by tylko eskalowało. 

Wiele nie rozumiesz, dlatego będę powtarzać, tylko psycholog może Ci wytłumaczyć o co w tym wszystkim biega. 

Godzinę temu, Gość Anonim_P napisał:

Chcesz powiedzieć, że "ten typ tak ma" i nic tego nie zmieni?

Zależy, chyba, że trafi na takiego na którym będzie jej bardzo zależało i nie będzie tolerował jej zachowania. 

Czyli ona sama może się zmienić i musi mieć powód/chęć. 

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Możesz, ale np. rower... Przeceniasz swoje możliwości, choć ich nie znasz, nie wiesz też, że nie masz takich narzędzi... 

 

Wiem, dlatego szukam pomocy jak to zrobić. Tylko faktycznie czy jest sens...

6 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Zależy, chyba, że trafi na takiego na którym będzie jej bardzo zależało i nie będzie tolerował jej zachowania. 

Czyli ona sama może się zmienić i musi mieć powód/chęć.

Nigdy jej nie powiedziałem, że to i to robi źle, może też to właśnie wykorzystała i takie są teraz skutki... dlatego jej nie zależy bo robi ze mną co tylko chce.

Teraz rozumiem, że co bym nie zrobił to ona sama musi chcieć...

Pytanie co z tym teraz zrobić.? Czekać aż się odezwie, odezwać się i powiedzieć, że to koniec czy po prostu nic nie robić.

Odnośnik do komentarza
37 minut temu, Gość Anonim_P napisał:

Pytanie co z tym teraz zrobić.? Czekać aż się odezwie, odezwać się i powiedzieć, że to koniec czy po prostu nic nie robić.

Najpierw sam sobie poukładaj w głowie, żeby do Ciebie dotarło, że nie ma szans ta realacja i nie możesz do niej wrócić. Jak będziesz pewny, to nie ma  znaczenia kto się odezwie, decyzja musi być jedna, nawet jak ona by chciała wrócić, musisz być twardy, bo czas z nią, to dla Ciebie czas zmarnowany. 

 

Odnośnik do komentarza
19 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Najpierw sam sobie poukładaj w głowie, żeby do Ciebie dotarło, że nie ma szans ta realacja i nie możesz do niej wrócić. Jak będziesz pewny, to nie ma  znaczenia kto się odezwie, decyzja musi być jedna, nawet jak ona by chciała wrócić, musisz być twardy, bo czas z nią, to dla Ciebie czas zmarnowany. 

 

Jutro jadę w góry więc to będzie dobre miejsce żeby sobie to wszystko poukładać.

Dziękuję za pomoc.

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość Anonim_P napisał:

Proszę obecnych tutaj na forum o poradę co zrobić w takiej sytuacji.

 

To jest chory związek. Dziewczyna ma ewidentny problem lub bardziej problemy. W dodatku kompletnie Cię nie szanuje jako partnera. Brak tak podstawowej i ważnej kwestii wyklucza zdrową relację. 

Kochasz ja.. raczej jesteś w nią wpatrzony. Nie wyobrażam sobie za bardzo jak można prawdziwie kochać kogoś kto tak traktuje. A czy ona powtarza Ci że Cię kocha? Czujesz to od niej? Uważam że jakiekolwiek uczucie jak jest to tylko jednostronne. 

Moim zdaniem powinieneś zakończyć ta relację. I To już dawno .

Pozdrawiam.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
W dniu 1.10.2021 o 19:03, Gość Anonim_P napisał:

Kłótnie są w każdym związku więc czemu nie miałoby ich być w naszym?

Nie, nie we wszystkich związkach są kłótnie. Może być ostrzejsza wymiana zdań, moze być krótka sprzeczka, która nie doprowadzi do obrazy majestatu, cichych dni, żalu. Jednak kłótnia, awantura NIGDY nie jest czymś normalnym. Postaraj się to zapamiętać na przyszłość. 

W dniu 1.10.2021 o 19:03, Gość Anonim_P napisał:

Tak, dorosła, 30 lat.

I to jest kluczowe. Nie szukaj usprawiedliwień. Ona jest bardzo dorosła i odpowiada SAMA za swoje czyny. Nie  prosi o pomoc, nie oczekuje jej a więc nie próbuj uszczęśliwiać na siłę. 

W dniu 1.10.2021 o 19:03, Gość Anonim_P napisał:

Mam świadomość, że problem leży też i po mojej stronie bo daję się poniżać kobiecie ale wydaje mi się, że ona potrzebuje pomocy.

Owszem, ale czy ona jej chce???? Przekładasz jej pomoc nad pomoc sobie. Tymczasem zmiany w życiu zawsze należy zaczynać od siebie. Pomóż najpierw sam sobie, a wszystko się wtedy stanie łatwiejsze. 

W dniu 1.10.2021 o 19:03, Gość Anonim_P napisał:

Tak, z każdym dniem coraz bardziej

Moim zdaniem to dowód, że jednak jesteś uzależniony emocjonalnie. Jaka jest wg Ciebie różnica między miłością a uzależnieniem? 

W dniu 1.10.2021 o 19:03, Gość Anonim_P napisał:

W tym przypadku to jest walka

W miłości nigdy nie ma walki. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...