Skocz do zawartości
Forum

Narzeczony vs Rodzice


Gość Narzeczony

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Narzeczony

Hej,

Mam prawie 30 lat i za pół roku biorę ślub z moją narzeczoną. Mieszkam 150km od rodziców razem z nią w domu jej rodziców. Jest to osobna część domu, tak że z jej rodzicami właściwie się nie widuje. Postanowiliśmy tak zamieszkać przejsciowo aby odłozyć trochę pieniedzy na cos wlasnego. Od mniej więcej 2 lat mam wrażenie że moi rodzice robią pod górkę. Kiedy tu sie przeprowadzilem a było to 3 miesiące temu moi rodzice zrobili mi ogromną awanture o to. Ojciec mówił, że zainwestowali w moją edukacji i że żyły sobie wypruwali żebym skonczył studia a teraz "bede mieszkał u kogoś". Woleliby zebym wział kredyt. Wcześniej gdy nie przyjechalem na Wigilie bo spedziłem ja u rodziców narzeczonej Moj ojciec powiedział mi: Że nie ma już syna. Rozmawialiśmy z narzeczoną i planujemy spedzać święta na zmiane. Raz u jednych raz u drugich. W tym roku chemy u moich. Gdy rok temu o tym mówiłem nie rozumieli tego. Cały czas słyszę, że mało ich odwiedzam, olałem ich itp. A gdy postanowiliśmy zrobic małe spotkanie rodzinne u nas. Najpierw moi rodzice mowili, że bedą a na koniec Moj ojciec powiedział, że nie, bo mu się nie chce. Ponad to ojciec cały czas podkreśla, że jeszcze nie wzieliśmy slubu. Przez długi czas nie mogliśmy odwiedzając ich spać razem mimo, że mamy już swoje lata... Przygotowania idą pełną parą, a oni jakby nie traktuja tego poważnie. Nie wiem czy coś jest nie tak ze mną, czy to moi rodzice maja jakis problem. Pomyślałem, że skoro oni nie chcą nas odwiedzić to ja też nie będę ich. Nie wiem czy to dobry pomysł. A może to ja tylko odnoszę takie wrazenie. Proszę was o opinie...

Odnośnik do komentarza

czy to twoja wina czy wina rodziców ?

i tak i tak ;)

rodzice jak to starsi ludzie mają już swoje utarte ścieżki i zachowania ale to dochodzi do drugiej sprawy...ciągle traktują ciebie jak dziecko. Każde dziecko prędzej czy później musi się postawić rodzicom, ja akurat jestem zwolennikiem drastycznych kroków ale nie u każdego się to sprawdza i rodzice mogli by się obrazić na zawsze. Oni to odbierają jako twoją ucieczkę, jakbyś wcześniej z nimi już walczył, tłumaczył, że jesteś dorosły i sukcesywnie odcinał odrobinkę pępowinę sprawa zakończyła by się w dwa lata.

Odnośnik do komentarza
Gość Psychoaktyw

Aby zrozumieć rodziców musiał byś mieć własne dzieci. Tak tego problemu nie rozwiążesz. Jest wiele powodów które mogą wywoływać takie emocje u rodziców twoich. Z drugiej strony jesteś wolnym człowiekiem. Ja wiem o co tu chodzi o pewnego rodzaju niesprawiedliwy rozkład sił ale niestety nie da się wszystkim dogodzić. A tak z ciekawości zapytaj rodziców jak oni widzą twoją przyszłość i gdzie ? Możesz dodać że możecie zamieszkać z żoną u nich ponieważ zbieracie pln.y . Jeśli dalej widzą problem to ????????

Odnośnik do komentarza
Gość Narzeczony

Nie jestem jedynakiem. Mam siostrę młodsza o 2 lata. Ona jeździ do domu co weekend praktycznie. Ja jestem wskazywany jako ten zły który nie przyjeżdża. Skończyłem studia bez problemow i mam dobra, stabilna pracę.
Z nimi nie ma szans mieszkania. Mają 2 pokoje w 60m2 mieszkaniu. A przyszłych teściów sama nasza odeparowana gora ma ponad 100m2...
Do tego dochodzi narzeczona, która zadaje pytania jak to jest ze oni ciągle mówią że ja ich nie odwiedzam a jak my ich zapraszamy to robią tak samo a nawet gorzej, bo najpierw mówią że Będą a potem ze nie. Mówi że oni mi wchodzą na głowę a ja nic z tym nie robię... Jestem między młotem a kowadlem...

Odnośnik do komentarza

Bez przesady z tą pępowiną i wchodzeniem na głowę. Jakby tak było, nie byłbyś w tym miejscu w którym jesteś.
Dobrze jakby żona nie weszła Ci na głowę, bo jako
narzeczona jeszcze niepotrzebnie dolewa oliwy do ognia, sam musisz układać stosunki z rodzicami i nie słuchać nikogo, tylko robić jak Ci nakazuje serce i rozum.

Tu nikt nic nie musi, rodzice jak nie mają ochoty nie muszą do was przyjeżdżać i vice versa, wszystkie strony powinny to uszanować i nie mieć pretensji.
Ty powinieneś być tym mądrzejszym, czasem coś im wytłumaczyć, bo rodzice, jak to rodzice, wydaje im się, że wszystko najlepiej wiedzą,
często nie wiedzą, że nie da się przeżyć życia za dorosłe dziecko.
Dlatego bierz na to poprawkę.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Narzeczony

Oni nie traktują tego przyjazdu jako przyjazdu do mnie tylko jak do rodziców narzeczonej. Oczywiście powiedziałem im, że nie mogą mi zarzucac że za rzadko przyjeżdżam skoro sami nie chcą przyjechać za 1 razem jak ich zaprosiłem. Usłyszałem że Nie będą ale ze "ja przyjeżdżam do Domu"

Odnośnik do komentarza

~Narzeczony
Oczywiście powiedziałem im, że nie mogą mi zarzucac że za rzadko przyjeżdżam skoro sami nie chcą przyjechać za 1 razem jak ich zaprosiłem.

I tu popełniasz błąd, nie ma takiej zależności.
Ty możesz jeździć do rodziców co tydzień jeśli masz taką potrzebę, co oczywiście jest przesadą, choć niektórzy tak mają, na początku wyprowadzki z domu częściej go odwiedzają, później coraz rzadziej i dobrze, bo młodzi muszą żyć swoim życiem.
Nie mierz rodziców swoją miarą.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Narzeczony

luukas
Usłyszałem że Nie będą ale ze "ja przyjeżdżam do Domu"

nie rozumiem ?

W tym sensie, że nie będą mi mówić, że nie przyjeżdżam, ale to jest różnica, że oni jadą "do obcych ludzi" (czyt. Nie do mnie tylko rodziców narzeczonej), a ja przyjeżdżam do domu rodzinnego... Ja mam wrazenie, że czego bym nie zrobił i jak często ich nie odwiedzał to i tak będzie że ich olałem i jestem zły

Odnośnik do komentarza

Rodzice Twoi podkreslają, ze dali Ci możliwośc wykształcenia a jednocześnie są jakby niezadowoleni, zdołowani, ze nie są tak bogaci jak Twoi przyszli tesciowie, którzy młodej parze mogą oferowac do osobistego użytku pól domu czyli ok 100 m. kw do niezaleznego mieszkania. Ponieważ tych 100 m. kw nie wybudowałes Ty sam, ani to Ty nie wziąłes tego na kredyt z narzeczoną, to wg nich oni słusznie mówią, ze oni nie jadą w odwiedziny do Ciebie, tylko w jakimś sensie do rodziców Twojej narzeczonej. I choć początkowo chcieli przyjechać, może choćby z ciekawości, to potem wzięli na wstrzymanie, bo jesliby im przyszło spotkac się z Twoimi tesciami, to może byłyby rozmowy jak to mlodej przyszłej rodzinie mozna na starcie pomóc. A Twoi rodzice nie mają może juz jakis rezerw finansowych z których mogliby wyskakiwac na Twoje potrzeby. Piszesz, ze masz siostrę i oni może jeszcze muszą mysleć o niej lub o swojej starości aby być niezaleznym od dzieci.

Ponadto piszesz, ze przygotowania do slubu idą pełną parą a oni jakby jeszcze tego nie zauważyli. Oznacza to, ze przygotowania są prowadzone w taki sposób i na takim poziomie jaki sobie życzy Twoja narzeczona i jej rodzice. W podtekscie można rozumiec, ze Twoi powinni się tylko dolożyć. Poniewaz ich nikt nie informuje o zasięgu weseliska lub informuje, ale wg nich jest planowana uroczystosc szeroko i bogato to oni się denerwują, ze ich nie będzie stac na tę wystawnośc w zakresie kosztów .

Klasyczny przyklad lączenia rodzin o innym zakresie finansowym. Teoretycznie gdybyscie się pobierali , to po Twoich oswiadczynach rodzice narzeczonej zapraszają do siebie Twoich rodziców celem omówienia planowanej uroczystosci zaslubin . Do takiego spotkania dochodzi i wtedy sa negocjacje trzech stron: mlodych i obojga rodzicow- jak sobie wszyscy wyobrażają uroczystośc i jakie mają ku temu zasoby finansowe. Wydaje mi się, ze Twoi rodzice są przerażeni zasobnoscią Twoich przyszłych tesciów, niewiele mogą Ci pomóc na starcie i wydaje im się, ze wplączesz się w kosztowne wesele, którego oni nie będą w stanie tak finansować jak ktoś może oczekiwać. Dlatego ciągle podkreslają, ze masz swój dom i przyjeżdzaj tam jak najczęsciej a oni Ciebie nie zamierzają odwiedzac , bo po prostu nie jestes u siebie.

Z rodzicami nie masz co urywac kontaktu, bo raczej wyglądałoby na to, ze wpasowałes się do zasobnych ludzi i juz zapomniałes o swoich korzeniach.
A pamiętaj, ze u teściów będziesz tylko tak dlugo mile widziany jak Twoja narzeczona będzie się czuła szczęsliwa. Ponadto rodzice panny chcą juz ją wydac za mąz, zeby rodzila dzieci i teraz dyplomatycznie nie mówią o dysproporcjach finansowych rodzin. A po slubie mogą być mniej dyplomatyczni i nieraz możesz być traktowany pogardliwie, ze jestes w stosunku do nich gołodupcem i z takiego ubogiego rodu się wywodzisz.

Odnośnik do komentarza
Gość Narzeczony

luukas

odnoszę wrażenie, że sama perspektywa stanowczej odmowy czegokolwiek komukolwiek dla autora to niejaki oksymoron ;)

Nie twierdze, że jestem mistrzem asertywności. Aczkolwiek potrafie odmówić. Jednak przyznaje, że z odmową lub powiedzeniem NIE rodzicom mam problem. Kiedys byla taka sytuacja ze mama powiedziala mojej narzeczonej kilka zlych słów. Wtedy pokłócilem się z nimi i ograniczylem mocno kontakt na 2 miesiace. Wiedziala, że zle zrobila jednak to ja wyciagnalem reke po czasie a nie uslyszalem nigdy że zle powiedziala. Poza tym wydaje mi się, choć może mylnie, że slowa: NIE JESTES JUZ MOIM SYNEM, w sytuacji gdy nie przyjezdzam na Wigilie nie sa adekwatne do sytuacji...

kikunia55

Teoretycznie gdybyscie się pobierali , to po Twoich oswiadczynach rodzice narzeczonej zapraszają do siebie Twoich rodziców celem omówienia planowanej uroczystosci zaslubin . Do takiego spotkania dochodzi i wtedy sa negocjacje trzech stron: mlodych i obojga rodzicow- jak sobie wszyscy wyobrażają uroczystośc i jakie mają ku temu zasoby finansowe.

Takie spotkanie mialo juz miejsce 3 miesiace temu. Dokładnie w tej formule w jakiej napisalas. Moi rodzice przyjechali tutaj. Moi rodzice nie mowili wprost jakie maja możliwości finansowe i czy w ogole maja. Najpierw na wszystko sie zgadzali, a pozniej gdy byl temat finansow byli zdziwieni ze go poruszamy na forum. Pozniej mowili mi, że zle zrobili ze spotkali się u rodzicow panny mlodej a nie na neutralnym gruncie. Jak pokazalismy im jeszcze nie zdatna do mieszkania góre to nie byli zainteresowani.
Wydaje mi się, że czasy kiedy "posagi" itp mają znaczenie dawno mineły. Ja z kolei jestem najlepiej wykształcony z jej rodziny i nie uwazam się zebym byl lepszy czy gorszy od kogo kolwiek...

Odnośnik do komentarza

To częściowo wyjaśnia postawę Twoich rodziców.
Nie przywiązuj się tak do słów ojca.

Narzeczona suszy Ci głowę, że pozwalasz rodzicom wchodzić sobie na głowę i coś masz z tym zrobić, tylko co? Zerwać stosunki z rodzicami, żeby mogła Tobą manipulować?

Z tego co piszesz wynika, że remontowałeś górę tego domu też z własnych pieniędzy, czyli inwestowałeś w nie swoje i tu rodzice mają słuszne uwagi.

Skoro jest taka możliwość, że macie możliwość mieszkać z teściami, nie ma w tym nic złego, ale pownniście mieć zapisaną tę górę, w zamian wziąłbyś kredyt i spłacił teściom połowę wartości tego lokum.
Czułbyś się wtedy na swoim.
To by było najzdrowsze rozwiązanie.

Teraz jesteś zapatrzony w narzeczoną, nie widzisz jej wad, a wyostrzyły Ci się wady rodziców.

Narzeczona mydli Ci oczy, że z czasem jak uzbieracie kasę, pomyślicie o swoim lokum, bo to by za długo trwało, nie byłoby też sensu wkładać kasy na remont poddasza.

Nie wiesz co będzie za 10 więcej lat, możesz zostać z niczym.

Dlatego nie słuchaj nikogo, ale bierz pod rozwagę sugestie narzeczonej ale też rodziców, bo Cię kochają i mają na uwadze Twoje dobro, choć nie potrafią tego Ci przekazać i zapędzają się w tzw. kozi róg.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

"Jak pokazalismy im jeszcze nie zdatna do mieszkania góre to nie byli zainteresowani."
Proste. Tamci rodzice umożliwiają Wam mieszkanie na górze, jest ono jeszcze niezdatne do użytku, czyli może Twoi powinni pomóc w adaptacji góry. A Twoi nawet jakby mieli na to fundusze, to wcale by z nich nie wyskakiwali, bo wkładali by swój grosz nie we własnośc syna i synowej tylko obcych sobie ludzi, którzy może na zawsze a może tylko czasowo udostepnią tam mieszkanie młodym.

I dalej jesli Twoi tesciowie wykończyli górę, to chwała im za to, ze swój dom doprowadzają w całości do stanu używalności. I pięknie, ze Wam tam pozwolą mieszkac, ale im przykro, ze oni tacy niezasobni jak Twoi tesciowie. Jesli to Ty wkładałes swój czas, swoje pieniądze i swoje umiejętności w adaptację góry to wewnętrzne zdziwienie, ze jestes dopiero narzeczonym a juz tyle inwestujesz nie w swoje. Gdyby coś poszło nie tak to nigdy tego nie odzyskasz.

Sytuacja jest dla Ciebie trudnawa, ale nie trudniejsza niz w innych rodzinach. Jest duza dysproporcja między jednymi a drugimi rodzicami co do zamożności i to zawsze jakoś będzie wychodziło. A Twoi są ambitni i cierpią. Sa tez mało przewidujący. Jesli zwyczajowe spotkanie u przyszlych rodziców przyszłej Twojej żony ich deprymuje i po czasie określają, ze woleliby jednak na neutralnym gruncie tzn, ze psychicznie ciągle im trudno do tej sytuacji dorosnąc. Byłoby na gruncie netralnym to dziwiliby się, ze zgodnie z tradycją nie mieli okazji poznac gniazda ,z ktorego wywodzi się narzeczona ich syna.

Wigilia w wielu domach jest bardzo wazna i rodzice dopóki dziecko samo nie założy swojej rodziny nie chcą przyjąc do wiadomości, ze ono może opuscić tę najważniejszą w roku kolację a i jak młodzi juz się pobiorą to pragną z młodą rodziną spędzić ten czas. Stąd czasem te kolacje wigilijne są kuriozalne. Przygotowań do nich mnóstwo a jesli wspólne miejsce zamieszkania dla wszystkich (jedno miasto lub te same okolice) to młodzi wpadają do jednych rodziców na wczesniejsza i szybką wieczerzę, bo przeciez trzeba i do drugich jeszcze zdązyc. Pierwsi rodzice niby się cieszą, ale mama jest cala spocona aby na tę wczesniejszą porę zdązyc i gospodarzom smutno jak juz młodzi wychodzą. Drudzy rodzice czekają z Wigilią az młodzi skończą swoją pierwszą kolacje coraz bardziej głodni i żli, ze tam tak długo to trwa. Potem druga mama jeszcze popatruje, ze tyle się napracowała a goscie juz najedzeni, nie dośc ochoczo rzucają sie na potrawy.Samo życie.
Twój tata pewnie nigdy nie przypuszczał, ze możesz nie zasiąsc z nimi do wspólnego stołu wigilijnego zanim się nie ożenisz i dlatego tak nieprzemyslanie się wyraził.

Ogólnie wygląda na to, ze Twoi rodzice nie są zachwyceni Twoim wyborem narzeczonej. I pewnie nakladają sie tu te dysproporcje majątkowe i może sposób bycia Twojej panny nie jest im zbyt miły. Jesli mają jeszcze córkę a i ona zajmie się układaniem swojego życia to się skupią na jej wyborach życiowych. Pewnie tez dużo będzie na "nie", bo chyba mają taki charakter, ze duzo im czasu potrzeba aby przywyknąc do zastałej sytuacji.

Jest taki dowcip. Spotykają sie kumochy na ulicy i sobie opowiadają ,co u ktorej słychac. Jedna jest mamą dwójki doroslych juz dzieci i opowiada co u nich słychać." Wiesz ,ten mój przystojny ,dobrze zarabiający syn to trafil okropnie. Ta jego żona to taka leniwa i cwana baba. Wyobrażasz ty sobie jak on ma cięzko? On musi w nocy wstac do dziecka,robi zakupy, pierze, sprząta i z dzieckiem na spacer wychodzi." "Oj to straszne. A Twoja córka jak sobie ulożyla życie?" " A nie, tu jest świetnie. Ona wspaniale sobie wybrała partnera na męza. Chłop umie i zarobić i bardzo jej pomaga. We wszystkim. Jak trzeba ,to nocą do wnuka wstanie, wraca z pracy to zakupy zrobi, wieczorem jak jest rozgardiasz to posprząta. Nie ma dwóch zdań. Moja córka trafiła świetnie".

A Ty jestes młody , zakochany i wierzysz, ze wszystko się dobrze ułoży dlatego tez cierpisz, ze na razie rodzice Ci trochę stają okoniem. I zawsze będzie tak w życiu. Jak oni juz w końcu przywykną do Twojego życia, to Twoja żona lub jej rodzice coś beda mieli na uwadze z czym trzeba bedzie sobie dac radę, co nie do końca będziesz rozumiał.

Jedyne co, to nie pozwalaj tak jak dotychczas aby oni zle mówili do Twojej narzeczonej czy żony, ale i jej nie pozwalaj nawet między Wami na krytykę Twoich rodziców, bo bedziesz bezpotrzebnie cierpial. Ona sobie pogada, nie zmieni w żaden sposób sytuacji a Ty bedziesz cierpial i żle się usposabiał do swoich, którzy Cię wychowali. Niby się zle usposobisz i jej przyznasz moze rację a w duszy jeszcze bardziej bedziesz cierpiał, bo to są Twoi rodzice, może ulomni, ale ich tez przeciez kochasz.Dlatego młodzi malżonkowie powinni uczyć się nie krytykować, nie komentować tesciów, bo to do małżeństwa nic oprócz bólu i cierpienia dziecka tych aktualnie krytykowanych nie wnosi. Rodzice z obojga stron sa zbyt starzy aby ich zmienic i takimi jak sa trzeba umiec ich znosić.I z czasem widziec nie tylko ich wady, ale patrzeć na jakich polach mozna się od nich uczyć podejścia do życia.

Przyszła Twoja żona Cię pokochała, ale Ty jestes zarówno genetycznie produktem swoich rodziców jak i oni Cię wychowali, czyli wpoili Ci wartości zasady, które jej się podobają na tyle, ze chce Cię za męza. Czyli może Twoi rodzice w niektórych sprawach mają wg niej głupią postawę czy zachowanie ale ogólnie muszą być nieglupimi ludzmi, ze doszli do takich rezultatów jak Twoja osoba. Ta sama zasada obowiązuje Ciebie gdybys chciał krytkowac głosno i bolesnie dla swojej przyszłej żony swoich tesciów.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...